POST SCRIPTUM

Page 76

D ELIKATNOŚĆ HANKA V. MODY

Zgubiłam kubek. A raczej sam zniknął. Przetrząsnęłam wszystkie szafki w kuchni, i nic. W zmywarce też nie. W końcu przeszłam przez wszystkie pokoje i pozaglądałam we wszystkie kąty. Kubka brak. A chciałam zrobić sobie herbatę. Nie, to nie tak, że mam w domu tylko jeden kubek, a jego brak powoduje, że nie ma w czym zrobić napoju. Kubków są setki, małe i duże, poupychane na półkach i w szafkach kuchennych. Tylko wiecie jak to jest, gdy wymyślicie sobie, że właśnie w tym konkretnym chcecie dziś pić herbatę, najlepiej earl grey, i czytać książkę przed kominkiem. Wszak sam środek zimy zobowiązuje. Do tego koniecznie ciepłe skarpety. No i koc na kolanach. Znacie ten sielski obrazek? Wprawdzie nie wiem, jak to zrobię, bo dom ma ogrzewanie i jest dość ciepło, kominek podgrzeje atmosferę jeszcze bardziej, więc pod kocem i w skarpetach mogę się ugotować. No i ten nieszczęsny kubek, którego nie ma. To wcale nie oznacza, że jest on jakoś szczególnie wyjątkowy. Nie dostałam go od ukochanego czy nieżyjącej babci, ani nie przywiozłam z dalekich podróży. Przeciwnie, podróż była niedaleka. Wybraliśmy się z Niemężem do miasta i tam zaszliśmy do biedronki, by poczynić zapasy. Tam też, w jakimś koszu z przecenami, były kubki świąteczne. W choinki, mikołaje i hoł hoł hoł. Ponieważ było już po świętach, więc kubki jakby się zdewaluowały i staniały na miarę naszych kieszeni. – Bierzemy! – krzyknęłam uradowana i spojrzałam z nadzieją na Niemęża. – Nie mamy kubków? – zapytał, co było do przewidzenia, bo przecież mamy. Mamy masę przeróżnych kubków. Pytał, choć przecież wiedział, że w tej sprawie nie da się nic zrobić. Ale są pytania, które po prostu trzeba zadać. Same cisną się na usta i pozostawione tam mogą powodować ucisk i problemy w oddychaniu. – No takich jeszcze nie mamy – odrzekłam zgodnie z zasadami tej gry i uśmiechnęłam się do niego, starając się jak najbardziej przypominać dziewczynkę, która musi, po prostu musi mieć właśnie te kubki, bo jak nie, to położy się na podłodze i będzie walić rękami i nogami, płacząc w niebogłosy. – Jak nie mamy, to weźmy – westchnął zrezygnowany, ale w kącikach jego ust zadrgał uśmiech, a w szarych oczach zobaczyłam czułość. Tak naprawdę

76

POST SCRIPTUM

te kubki były duże i mieściło się w nich duuużo herbaty. Potrzebowałam ich. No i właśnie teraz pragnęłam zaparzyć sobie ten cudowny napar w jednym z nich. W drugim już była herbata, ale inna. English breakfast, czyli mieszanka gatunków assam i cejlon. Mogłam ją pić na zmianę z bergamotkowym earl greyem, nie zważając na to, czy jest to śniadanie czy może już obiad. W każdym razie było już dawno po kolacji. Wyjrzałam przez okno. Na wsi ciemność jest dwa razy ciemniejsza. Przekonałam się o tym, gdy wprowadziliśmy się do tego starego, pruskiego domu gdzieś na granicy Warmii i Mazur Zachodnich. Mało kto wie, że istnieje taka kraina jak Mazury Zachodnie. Wszyscy wiedzą, gdzie są Mazury i wielkie jeziora, a nikt nie wie, że jest jeszcze zachodnia ich część. Równie piękna i malownicza. Mało kto wie także, że Warmia jest takim malutkim cyplem wdzierającym się pomiędzy nie. I nikt naprawdę nie wie, gdzie to dokładnie jest. Nasz dom stoi na granicy. To znaczy tak nam się wydaje, bo trudno ocenić to z dokładnością do jednego metra. Ale mogę spokojnie mówić ludziom, że nasze jabłka są z Mazur i jednocześnie z Warmii. Jabłonie Schrödingera. Teraz jabłonie majaczyły w ciemności, wyglądając jak zawsze złowieszczo. Deszcz, który spływał po szybach, rozmywał ich obraz w moich oczach. Spojrzałam jeszcze na termometr zewnętrzny. Pięć stopni na plusie. Czyli wszystko w normie jak na koniec stycznia. Dziwię się ludziom, których wciąż jeszcze zaskakuje brak śniegu w Boże Narodzenie. – Ojej, znów nie będzie śniegu na święta – mówią zdumieni, a przecież to jest już norma. Śniegu nie ma od dobrych paru lat i raczej nie spodziewałabym się nagłego powrotu dawnego klimatu. Osobiście nie narzekam. Przeżyłam w swoim życiu kilka zim ze śniegiem. Z całym tym odśnieżaniem samochodu. Najpierw trzeba zrzucić to wszystko z pojazdu, a później jeszcze przebić się przez zaspę, którą się samemu stworzyło. Pal licho, jeśli to tylko nasza zaspa, gorzej gdy sąsiad kilka minut wcześniej zostawił swoją. Więc trzeba było wstać pół godziny wcześniej i wyjść, by odczynić to, co trzeba odczynić. Do tego cały ten zimny puch wciskający się pod ubranie i do butów. Od kiedy skończyłam wiek, gdy z entuzjazmem zjeżdżałam na sankach, śnieg nie był już taką radością. Wszystkie zimy spędziłam w mieście, ale na szczęście


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
POST SCRIPTUM by POST.SCRIPTUM - Issuu