6 minute read

SZTUKI WIZUALNE

LOUI JOVER

Advertisement

Loui Jover

Loui Jover, australijski artysta i utalentowany portrecista, urodził się w 1967 roku w niewielkim europejskim mieście, w małym domku z zielonymi drzwiami. Wraz z rodzicami wyemigrował do Australii jako małe dziecko. Maluje i rysuje od najmłodszych lat, a jego sztuka jest żywa i klarowna, pełna spontanicznej świeżości. Tusz, gwasz, pożółkłe stronice starych książek, zestawienie mocnych, czarnych atramentowych linii z rzędami wydrukowanych słów, nadają jego pracom niezwykłej głębi, wydają się nabierać dodatkowego znaczenia. Wzajemne oddziaływanie tych środków wyrazu wywołują napięcie w kompozycji, tworzą emocjonalne historie, nawet jeśli elementem jest tylko twarz. Zwykle jest to twarz kobieca — piękna, intrygująca, niepokojąca. Kobiety na obrazach Jovera niosą miłość, są silne, pewne siebie, świadome swojej urody, ale jednocześnie pełne delikatnego wdzięku i ulotnego powabu. W kameralnych ujęciach kryje się melancholia oraz zawoalowana, a przez to intrygująca erotyka. Ile znaczeń może się mieścić w kobiecym portrecie?

Figuratywizm

z pewną skłonnością do abstrakcji

Swoją przygodę ze sztuką rozpocząłeś od klasycznego oleju na płótnie, ale w pewnym momencie postanowiłeś przerzucić się na malowanie tuszem na papierze. Dlaczego?

Dawno temu malowałem w zupełnie innym stylu, używając farb olejnych, ale szybko doszedłem do wniosku, że bardziej lubię rysować niż malować. Malowanie jest żmudne i pracochłonne, wymaga dużo więcej cierpliwości, której mi brak. Rysowanie jest szybkie, płynne, atrament wysycha prawie natychmiast i nie trzeba długo czekać na efekt końcowy.

Mówisz, że Twoje rysunki nie zawierają historii. Ja definitywnie widzę w Twoich pracach wzruszające opowieści. Nawet jeśli dzieło przedstawia tylko twarz lub jej fragment. Są w nich emocje, jest pasja, jest ruch. Zauważyłam też, że na wielu Twoich pracach pojawia się mały niebieski ptaszek.

Oczywiście każdy artysta opowiada jakąś historię, bez względu na to, czy używa minimalnych środków, czy całego ich zestawu. Chodziło mi bardziej o to, że nie narzucam interpretacji. Niech widz tworzy swoją własną opowieść. Lubię sztukę, która pozwala odbiorcy wyobrazić sobie własną historię.

Niebieski ptaszek (Bluebird) stanowi przeciwwagę dla postaci, które czasami mogą wydawać się samotne, oderwane, pogrążone w smutku. Ptak symbolizuje nadzieję. W niektórych pracach stanowi także element tajemnicy, a i dodaje kolorytu monochromatycznym rysunkom. Jest to też taki mój „znak firmowy”.

Czy utrzymujesz się ze swojej sztuki?

Tak, zarabiam na życie rysowaniem. Jestem szczęściarzem, bo mój zawód jest jednocześnie moją pasją. Ale mam w sobie dużo pokory, nigdy nie traktowałem tej sytuacji jako pewnik. Wiem, że w każdej chwili fortuna może się obrócić w całkiem inną stronę.

Rysujesz mnóstwo pięknych kobiet — głównie twarze. Kim one są? Czy ludzie pozują do Twojej sztuki? Czy pracujesz z modelami?

Zostawiam sobie dużo swobody, jeśli idzie o tematykę, ponieważ interesuje mnie sam rysunek, a przede wszystkim proces jego powstawania. Moje postaci/ twarze czasami są rysowane life, przy pomocy pozującego modela/modelki, czasami inspiracje czerpię z otaczającego mnie świata, także z mediów, a bardzo często są one po prostu zmyślone, wyobrażone w mojej własnej głowie. Dla mnie najbardziej ekscytująca jest sama podróż, a nie cel.

Gdzie tworzysz? Czy masz własne studio?

Pracuję w dwóch studiach: jedno przeznaczone jest do tworzenia większych prac, znajduje się ono niedaleko mojego domu, a to drugie, mniejsze, gdzie powstają drobniejsze rysunki, jest w moim ogrodzie.

Domyślam się, że miłośnicy książek mogą być zszokowani, że rysujesz na stronach wyrwanych z książek. Wiem, że używasz do tego celu tylko starych i zniszczonych książek, którym tak naprawdę dajesz drugie życie. Ale dlaczego książki? Skąd ten pomysł?

Wpadłem na pomysł rysowania na stronach książek wiele lat temu, kiedy zauważyłem, że lokalny sklep charytatywny wyrzuca góry niechcianych, starych, zniszczonych, niepotrzebnych nikomu książek, które zwykle były przekazywane przez krewnych zmarłych właścicieli domów. Zainteresowałem się tymi książkami, zbierałem je ze stosów śmieci i zacząłem na nich szkicować. Tak to się zaczęło.

Czyli uratowałeś je od zniszczenia…

Kiedyś powiedziałeś, że tworzysz swoją sztukę na pożółkłym, delikatnym papierze ze względu na jego kruchość: „wiatr może je w każdej chwili zdmuchnąć”. Czy nie przeszkadza Ci myśl, że Twoje kreacje nie wytrzymają próby czasu?

Nie chodziło mi o „dosłowne” zdmuchnięcie. Chodziło mi tylko o to, że prace, które tworzę, mają ten swoisty eteryczny, kruchy wygląd. Zawsze pociągały mnie rysunki mistrzów z odległej historii. Mają taki wyblakły koloryt, a to jest coś, co mi się podoba. Moje zamierzenie było takie, by zaczerpnąć trochę tego

klimatu i przełożyć na swoją własną twórczość. Być może źle sformułowałem tę myśl, co mi się często zdarza, ale nie robię tego celowo (śmiech). Poza tym uważam, że nic nie jest wieczne i tak jest to tylko kwestia czasu, zanim rzeczy się rozpadną i odrodzą w elementach, z których zostały stworzone.

Wiele dzieł muzealnych wymaga ciągłej uwagi, wyglądają one świeżo i żyją wiecznie dzięki wielu osobom, które na co dzień o nie dbają i chronią przed zniszczeniem. Moje prace są spryskiwane utrwalaczem odpornym na promieniowanie UV i zawsze zalecam, aby szkło UV na pracach w ramach nie było wystawiane na bezpośrednie działanie słońca, dotyczy to wszystkich dzieł sztuki. Zwłaszcza teraz, gdy słońce jest coraz silniejsze.

Którego ze znanych artystów na świecie podziwiasz najbardziej?

Kiedy byłem dużo młodszy, podziwiałem Picassa za jego pomysłowość i zdolności twórcze, ale z biegiem czasu doceniałem różnych artystów, których jest zbyt wielu, by ich wymienić. A i moje gusta ciągle się zmieniają.

Jakie jest Twoje zaplecze edukacyjne? Co studiowałeś?

Mam dyplom z komunikacji wizualnej, w młodości studiowałem sztukę komercyjną, w wojsku byłem ilustratorem, a także uczestniczyłem w kursach z grafiki i modelarstwa. Przez pewien czas pracowałem jako grafik i brałem udział w zajęciach z praktyk sztuki współczesnej. To jest wszystko, do czego wystarczyło mi cierpliwości.

Opowiedz nam o swojej służbie w armii australijskiej.

Służyłem w Royal Australian Survey Corp, będącym częścią armii australijskiej. Byłem ilustratorem reprograficznym i zajmowałem się tworzeniem map, grafiką wizualną i fotografią, ze wszystkimi procedurami w ciemni.

Jak opisałbyś swój styl?

Figuratywny z pewną skłonnością do abstrakcji.

Mieszkasz w Australii, w Twoich żyłach płynie węgierska krew, ale gdzieś wyczytałam, że urodziłeś się w Serbii. Jaka jest Twoja historia?

Moja matka była Serbką, mój ojciec jest węgierskiego pochodzenia, wyemigrowali do Australii, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. To cała moja historia.

Pięknie dziękuję Ci za rozmowę i życzę samych sukcesów. [RC]

This article is from: