6 minute read

Wywiad z Katarzyną Pakosińską

Scena na żywo, to mój żywioł totalny. Dzięki niej chyba nigdy mentalnie się nie zestarzeję. To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju, spotkania z publicznością.

Advertisement

Kim jest Katarzyna Pakosińska? Aktorką, artystką kabaretową, piosenkarką, czy może pisarką?

Przede wszystkim sobą. To mój największy sukces. Pomimo tylu doświadczeń życiowych udało mi się osłonić swoją wrażliwość, empatię i mnóstwo „-izmów”, jak optymizm, romantyzm, idealizm… Oj, lista długa. Niekoniecznie popularna w dzisiejszych czasach. Jestem więc sobie Katarzyną Pakosińską. Mam wielką satysfakcję, kiedy na przykład podczas telewizyjnych wywiadów pojawia się dylemat, jak podpisać mnie na tzw. pasku. Aktorka? Artystka komediowa? Dziennikarka? Pisarka? Animatorka? Nawet filantropka! Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała w tej sytuacji: „niech cię po prostu podpiszą z imienia i nazwiska. Jesteś marką”. Dodam, że pracuje ona w korporacji i wie, co mówi I chyba jest to rozwiązanie. Sama nie potrafię wskazać najbliższej mi wizytówki, choć myślę, że wszystkie moje aktywności łączy słowo i próba pogodnego opisania świata.

Zgadzam się. Katarzyna Pakosińska, to bezdyskusyjnie marka. Wiem, że wszyscy o to pytają, więc ja nie spytam, jak Pani wspomina czas spędzony z chłopakami z Kabaretu Moralnego Niepokoju. No, chyba że jakiś komentarz się Pani wymknie, to zamieszczę. Przyznam, że swego czasu był to mój najulubieńszy kabaret (nie do przecenienia jest Pani wkład w tę moją niegdysiejszą afektację). No, może był jeszcze jeden ulubiony, ale o tym Ani Mru Mru.

Niedługo minie dziesięć lat odkąd nasze drogi się rozeszły, a często jeszcze słyszę o sobie „moralna Pakosa”. Wspólnie spędzony czas wspominam wspaniale, pełnia młodzieńczości i entuzjazmu, zdobywanie szlifów w byciu satyrykiem. Dziś po dwudziestu pięciu latach mogę stwierdzić, że uprawiam naprawdę fenomenalny zawód. Param się profesją tak misterną i metafizyczną, że nawet sami jej twórcy mają często problem z jej definicją. Ostatnio postanowiłam zmierzyć się z niemożliwym i uchylić rąbka tajemnicy wielbicielom tej sztuki. Także tym, którym marzy się kariera estradowca. Napisałam ebook pod tytułem: Jak strugać wariata. Minikompendium sztuki kabaretowej. Jak najpoważniej. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że to było tylko założenie. Pisząc nawet najbardziej serio o tej ulotnej twórczości, od anegdot i podróży po przeżyciach osobistych, uciec się nie da. Zachęcam więc do przeczytania.

Zaraz sobie wygooglam i zamówię. Brzmi arcyciekawie. Czy tęskni Pani za kabaretem? Wydaje mi się, że to „akwen” wręcz dla pani stworzony, dający możliwość pokazania: inteligentnego humoru, talentu aktorskiego, ale też zdolności wokalnych.

Nie tęsknię, bo ze sceny kabaretowej nie zeszłam. Teraz nawet spełniło się moje największe marzenie – zostałam szefową warszawskiej sceny satyrycznej. Raz w miesiącu, w każdy drugi czwartek, zapraszam publiczność do Sceny Relax na Złotą 8, na premierowe Wytworne Wieczory Satyryczne. Każde spotkanie jest indywidualnie przygotowywane z moim gościem. Zenon Laskowik, Jacek Federowicz, Artur Andrus to pierwsze nazwiska. Emocji i dobrej zabawy mnóstwo. Stworzyłam również tamże specjalne miejsce dla młodych talentów. Będą mieli szansę zaprezentować się widzom… Napisałam „tamże”? Muszę popracować nad komunikacją. Sztuka kabaretowa na pewno wiele z moich pasji połączyła. Prócz pisania tekstów, budowania postaci, śpiewania – bardzo lubiłam myśleć zawsze o warstwie muzycznej, plastycznej, o pięknej scenografii. Proszę przypomnieć sobie pierwszy plakat Kabaretu Moralnego Niepokoju, czarnobiałe postaci w poświacie księżycowej. Specjalnie wymyślone liternictwo. Magia. Kostiumy pomagała nam wówczas projektować Viola Śpiechowicz, reżyserował Andrzej Chyra. Dziś również mam wspaniały, utalentowany zespół. Scena na żywo, to mój żywioł totalny. Dzięki niej chyba nigdy mentalnie się nie zestarzeję. To niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju,

Mam marzenie

o dobrych ludziach. Dobrym świecie.

O byciu razem, w jakiejś wspierającej się wspólnocie, która potrafi ze sobą rozmawiać

spotkania z publicznością. Podróże, przejechane tysiące kilometrów, znajomość wszystkich stacji benzynowych na polskich drogach. To także zmęczenie, które znika, gdy widzi się efekt swojej pracy – uśmiechniętych ludzi z nową, dobrą energią.

Wiem oczywiście, że nie zeszła Pani ze sceny kabaretowej. Chodziło mi o to, że kiedyś mogła się Pani skupić wyłącznie na satyrze, a teraz jest przed Panią tyle nowych wyzwań, jak aktorstwo chociażby. No i wyszło na to, żem głupiec, co się nie przygotował do rozmowy, ale to nic, to się pozmienia i wyjdzie lepiej. Sobie tylko zapiszę: „przeredagować pytanie o kabaret”. O! Już. Gdyby mogła pani cofnąć czas, to co zmieniłaby Pani w swoim życiu? A może odtworzyłaby Pani każdy dzień dokładnie taki jakim był, tylko bardziej doceniając ulotne chwile?

Niczego bym w swoim życiu nie zmieniła. Wszystko, co mnie spotkało, zbudowało świat, który mnie teraz otacza. I sukcesy i lekcje pokory, bo tak nazywam wszelkie potknięcia życiowe. I to tu i teraz bardzo mi się podoba. Moja rodzina, przyjaciele, znajomi, moje zajęcia, a najbardziej niezależność. I taki spokój, który przyszedł z wiekiem. Łatwo mi podejmować dziś decyzje, dążyć do efektu, który chcę uzyskać, odpuszczać kiedy trzeba. Gdyby mnie jednak Niemcy gonili, to przyznaję, że chciałabym wcześniej jeszcze zaufać swojej intuicji, bardziej wierzyć w siebie i w swoją siłę. No i na pewno przykładniej podeszłabym do gry na instrumencie. Ukończyłam klasę fortepianu, ale z tej gry niewiele zostało i czasem bardzo za nią tęsknię.

Czego nie wiedzą inne media o Katarzynie Pakosińskiej?

Przyznaję, że nigdy o media nie zabiegałam. To dobrze i źle. Ale wynikało to w dużej mierze z mojej nieśmiałości. Mówiłam sobie, kto chce mnie poznać – zobaczy mnie w akcji. Na scenie, na ekranie, na kartkach pisanych książek. Jednak o tym trzeba mówić, a przy okazji odsłaniać ciut prywatności, bo takie są zasady. Nie pasowało mi to. Może dlatego media często hulały w swoich domysłach na mój temat. Najzabawniejszą rzecz jaką przeczytałam o sobie było o moim rzekomym kryzysie, cytuję: „znajoma gwiazdy donosi o załamaniu artystki, gdyż widziała ją na balkonie, gdy melancholijnie patrzyła w dal”. Toż mi robotę dowcipnisie zabierają, pomyślałam. Ale melancholijna jestem, przyznaję.

Przez dłuższy czas chroniło mnie przekonanie, że satyryka się nie tyka. Zainteresowanie totalne pojawiło się, gdy odłączyłam się od grupy Moralnej. Myślę, że wciąż pokutuje na forach mój wizerunek śmiejącej się panny z kabaretu. Na szczęście jestem cierpliwa. Odkąd pojawiły się media społecznościowe osoby publiczne mogą z lepszym skutkiem kontrolować przepływ informacji na swój temat. Mogą również bardzo szybko skomentować jakiś „gorący news”, dać dobrej jakości zdjęcie. To duży plus Instagrama czy Facebooka.

foto: Dominika Woźniak

Marzenie Katarzyny Pakosińskiej?

Mam marzenie o dobrych ludziach. Dobrym świecie. O byciu razem, w jakiejś wspierającej się wspólnocie, która potrafi ze sobą rozmawiać, szanować odmienne poglądy. O tym, by do normalności i oczywistości wróciły pewne zachowania międzyludzkie: wdzięk, klasa, szlachetność, dobre słowo. Niepoprawna optymistka? Zawsze.

Jak to pięknie Pani powiedziała! To ja się dopisuję. Gdzie w najbliższym czasie można będzie zobaczyć Katarzynę Pakosińską? Nie pytam oczywiście o balkon. :)

Zachęcam do odwiedzenia Sceny Relax w Warszawie. I Wytwornych Wieczorów Satyrycznych, które proszę wierzyć, nie kończą się wraz z opadnięciem kurtyny. Na scenach w całej Polsce pojawiam się w kabaretowym monodramie lub jak kto woli: „one woman show” pt. Dobry wieczór z Pakosińską. Wkrótce również w projekcie muzycznym z grupą Poparzeni Kawą Trzy. Zapraszam też do oglądania TOK SHOŁ w Superstacji w każdy wtorek i czwartek o 18.30, gdzie prowadzę rozmowy na niezwykle intrygujące i poważne tematy, a ponieważ od natury nie da się uciec…coś wam tam pokażę. [JP]

This article is from: