10 minute read

Co to jest Łozowsko Wielkie? – Wywiad z Krzysztofem Łozowskim

Advertisement

ŁOZOWSKO WIELKIE ZAKOCHAŃCE WODA ŁĄKA BYŁO SOBIE DRZEWO MAKOWE DAMY ZALOTNIKI KRZYSZTOF SYLWESTER ŁOZOWSKI

Urodził się w 1970 roku w Sosnowcu. Po ukończeniu Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Katowicach studiował animację filmową w Policealnym Studium Artystycznym w Bielsku-Białej. Jest także absolwentem plastyki w Studium Nauczycielskim w Katowicach. Studia z malarstwa i rysunku rozpoczął w 1993 roku na Wydziale Artystycznym w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Śląskiego, które z dyplomem ukończył w 1998 roku. Artysta zajmuje się wieloma technikami: malarstwo olejne i akrylowe, rysunek, malarstwo na starym drewnie, akwarela, (eksperymenty z papierem czerpanym z całego świata), projektowanie lalek, techniki autorskie, fotografia, projektowanie graficzne. Stworzył wiele cykli, m.in.: Miasto Łozowsko Wielkie, Makowe damy, Wybierz swoje drzewo, Bajki dla dorosłych, Drewniany świat, Woda. Jest autorem wielu indywidualnych i zbiorowych wystaw w kraju i za granicą. Ponadto jego prace znajdują się w prywatnych kolekcjach na całym świecie.

Art Gallery www.lozowski.art.pl lozowski.krzysztof@gmail.com

“Blejtramy są stanowczo za małe, by zamknąć w sobie magię Miasta Łozowsko Wielkie. To miasto-paleta, rozlewa się szeroko poza granice płótna, wodzi na pokuszenie wyobraźnię i bawi się zagadkami. Posłuchaj tylko, jak szepcze, śpiewa, chichocze... Rozjarzone opiekuńczymi Duszkami powietrze, jest leciutkie, jak one same. W ulicach, kipiących rozdokazywanymi kolorami, Mamidła bawią się w chowanego, Ptaki-Pokraki gadają z księżycem, a westchnienia Makowych Dam mieszają się z niewinnymi kłamstewkami, przycupniętymi na długim nosie drewnianego chłopca. Nie wiadomo, czy istnieje tu noc, bo nawet fiolety, zawieszone nad dachami pędzlem artysty, są ledwie zapowiedzią zmysłowego zmierzchu. To Baśniowa Kraina. Kraina obietnic, pokus, ale i tajemnic zamkniętych w drzemiących, w półuśmiechach, domach. Domy – nie domy żyją, oddychają... W półśnie na jawie, śnią Łozowsko Wielkie. Zajrzyj w źrenice ich okien. Przyłóż ucho do ich sekretów. Którym Domem jesteś...?” Grażyna Orlińska

MIASTO ŁOZOWSKO WIELKIE

Domy mogą być ludźmi, kwiaty w kapeluszach

mówią, śmieją się, pajace mają zbyt duże buty i nosy.

WODA

Jak to się stało, że zostałeś artystą-malarzem?

Będąc dzieckiem przyglądałem się, jak brat maluje i rysuje. Janusz jest 12 lat starszy, jest malarzem. Bardzo mi się podobało wyciskanie farb olejnych z tub i proces powstawania czegoś na białym płótnie. Nic nie było i nagle jest. Zapełniałem bazgrołami wszystko, co tylko możliwe: kartki, okładki zeszytów, stoły, ściany. Pamiętam, że poprawiałem obrazy wiszące na ścianach kredkami świecowymi. Pewnego dnia wywołałem sporą awanturę – zniszczyłem bezpowrotnie kilka religijnych obrazów. Postanowiłem dodać im dynamiki i dorysowałem ogień wokół postaci.

Zawsze, jak sięgam pamięcią, było to bardzo impulsywne bazgrolenie, wręcz rzucanie, niszczenie. Śpiewałem przy tym, krzyczałem. To był taki mały dziecięcy teatr malowania. Gdy chciałem narysować prostą wieżę, a zawsze w którąś stronę się przechylała, za karę rysowałem ją do góry nogami. Albo ludzi umieszczałem do góry nogami. Brat widząc moje zainteresowanie, podsuwał mi kartki papieru, zadawał tematy do namalowania, wyszukiwał konkursy (do tej pory zachował się jeden obraz z tego okresu). Może to właśnie pierwsza praca cyklu Miasto Łozowsko Wielkie. Podczas nieobecności brata oglądałem wszystkie albumy, jakie miał o malarstwie oraz książki poświęcone historii sztuki. Ustawiałem sztalugę, paletę i jak on stawałem się malarzem. I tak zostało do dzisiaj.

W świecie, który wtedy sobie stworzyłem, mogłem budować przeróżne domy, miasta, mówiące zwierzęta, ptaki opowiadające bajki. Mogłem się tam bawić do woli. Rzeczywistość, w której się wtedy znajdowałem, była bardzo trudna dla dziecka, a świat malowania pozwalał uciec i znaleźć się w bezpiecznej krainie.

Kim są mieszkańcy Łozowska Wielkiego?

Miasto Łozowsko Wielkie to świat fantazji, niespełnionych marzeń, radości i smutku. Dzieje się tu wszystko. Narodziło się w smutnym i bardzo trudnym okresie dzieciństwa. Nie ma tu reguł, wszystko jest możliwe. Domy mogą być ludźmi, kwiaty w kapeluszach mówią, śmieją się, pajace mają zbyt duże buty i nosy. Myśli się przenikają, chmury śpiewają, ludzie spacerują po obłokach. W ścianach tajemniczych kamienic mieszkają przeróżne głosy, patrzą na nas przez setki niedomkniętych okien. Może oceniają, może chcą dać dobrą radę, czekają, obserwują, wpatrują się. Okna będące czekaniem na kogoś, kto przyjdzie, przejdzie obok, zatrzyma się, popatrzy ukradkiem. Zdobędzie się na odwagę i wejdzie do domu z Miasta Łozowsko Wielkie. Ptaki Pokraki przywitają go mową nigdy nie słyszaną,

Niekończąca się woda w milionach odcieni,

malowana szeroko, różnymi rodzajami szpachli

kot popatrzy znudzonym wzrokiem i ostentacyjnie się odwróci. Ktoś robi pranie, ktoś szuka motyli, ktoś obserwuje wszystko z daleka. Może miasto to my sami, samych siebie tam możemy zobaczyć. Własne radości, nadzieje, kłamstwa, intrygi i próżność. Może Miasto tylko z pozoru wydaje się krainą radości…

Zdaniem krytyków Twoja twórczość jest ekspresyjna. Jak Ty sam określiłbyś swój styl?

Mój styl to przede wszystkim ekspresja. Duża dynamika pociągnięć pędzla, szpachli, ołówka, chlapanie, rozcieranie. Wszystko jest możliwe: każde narzędzie, owoc, warzywo może być farbą czy ołówkiem. Każda powierzchnia jest dobra na stworzenie obrazu. Zniszczenie kartonu w czasie malowania nie jest niczym złym, po prostu papier mało współpracował, trzeba go bardziej przekonać, przekupić. Czasami zdarza się, jak to nazywam, „przysypianie”: małe i dokładne pociągnięcia pędzla, również bardzo potrzebne. Jednak bez konieczności staram się ich unikać. Przebudzić się i szybko, bez zbędnego zastanawiania się godzinami, np. jakiego użyć koloru, malować. To ja rządzę płótnem, a nie ono mną. Jednocześnie bardzo ważne jest dla mnie szukanie harmonii koloru tak, aby każdy pojawiający się w obrazie współgrał z pozostałymi. Tworzył całość. Cykl obrazów „Woda”, nad którym obecnie pracuję,

daje mi takie możliwości – niekończąca się woda w milionach odcieni, malowana szeroko, różnymi rodzajami szpachli.

„Piekło artysty to wieczne szukanie siebie” – na ile ten cytat dotyczy Ciebie?

Cytat bardzo ważny i prawdziwy. Szukam siebie przez całe życie. Jak wspominałem wcześniej, wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Zagubiony mały człowieczek chciał się schronić, znaleźć bezpieczne miejsce. I zaczął budować swój świat z wieloma pytaniami. Dlaczego tak jest, dlaczego oni tacy są, dlaczego tutaj jestem? Co będzie jutro, czy będzie jakieś jutro? Wieczna niepewność, strach, lęk. Z jednej strony proces twórczy cały czas popycha do szukania nowych rozwiązań, nowych odpowiedzi, tematów. Powstaje wiele cykli obrazów, jednak w jednej chwili mogą się oblec w szarość. Coś pcha mnie, aby dalej szukać, myśleć, nie poddawać się, i cały czas podnosić. To taka niekończąca się opowieść.

Powiedziałeś mi, że dużo jest Ciebie prawdziwego w Twoich rysunkach. Twoje rysunki są mroczne i ponure. Widzę w nich strachy, złośliwe twarze, wścibskie oczy, czarne drzewa mają szponiaste dłonie. Widzę niepokój i nieprzystosowanie. Czy dobrze czytam? Co myślisz o mojej interpretacji?

Rysunki są bardzo ważne. Powstają przez całe moje życie nieprzerwanie od dziecka. Był czas, kiedy nie malowałem przez dłuższy czas, a rysunki powstawały. To się dzieje bez mojej specjalnej uwagi jak picie herbaty czy kawy. Przychodzi samo. Najpełniej oddają moje nastroje, wszystkie stany ducha. Są prawdziwe: kreska sama szaleje po papierze, buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy. Zwykle pojawiają się przeróżne głowy, typy, jak je nazywam, o wydłużonych twarzach, wielkich nosach, w kapeluszach, opatulone wielkimi kołnierzami i z wielkimi dłońmi. Czy to strachy dzieciństwa, a może i dorosłego życia, nie wiem, ale są cały czas ze mną. Wychodzą z mojej głowy. To często straszne sny, ponure myśli. Autoportrety, cykl Było sobie drzewo dziwią i cieszą, płaczą i zadają pytania.

Jesteś magikiem, malujesz z pasją, masz ciekawość świata i świeże spojrzenie dziecka. Chyba wciąż dużo w Tobie małego chłopca...

Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi, cały czas jestem małym chłopcem. Teraz już ze świadomością, że nie chcę do końca dorosnąć, stać się poważnym panem. Dziecięce spojrzenie

...kreska sama szaleje po papierze, buduje, kreśli, rozdziera, często krzyczy.

na świat jest czymś wspaniałym, rodzi dziesiątki ciekawych pytań, a odpowiedzi jak bardzo potrafią być zaskakujące i wręcz niewyobrażalne. Zarówno w sztuce, jak i we wszystkich innych dziedzinach. Każdego namawiam, aby stał się trochę dzieckiem, rozluźnił się, pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa, powyginał się w lewo i prawo, czasami niespodziewanie krzyknął, zaśpiewał mało umiejętnie. W ten sposób często zderzają się przeciwstawne idee, a to może być początkiem czegoś nowego i wspaniałego. Bądźmy dziećmi na ile jest to możliwe. Cały czas poszukuję nowych technik, nowych możliwości wyrazu. Bardzo lubię wyzwania. Lubię się uczyć, krok po kroku zdobywać nowe umiejętności. Pozwalają mi one później na swobodne poruszanie się w moich nowych tematach i cyklach. Aktualnie pracuję szpachlami. Maluję szybko, spontanicznie. Szukanie harmonii, o co zawsze się troszczę, jest jak układanie z klocków. To szpachle dają możliwość budowania z takich „klocków”. I oczywiście nieodłączne ołówki: noszę je w każdej kieszeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakuje mnie jakiś rysunek 

W jednym z wywiadów powiedziałeś: „Tworzę bez dni i godzin” – czy możesz rozwinąć tę myśl?

Zdarza mi się całkowicie zatracić w tworzeniu. Dni i godziny przestają istnieć, a wszystko jest podporządkowane pracy twórczej. Taki stan może całkowicie pochłonąć. Życie niejako przenosi się do obrazu, tam jest codzienność. Tam są również dyskusje i kłótnie. Może się to wydawać szaleństwem, ale tak właśnie wygląda proces twórczy.

Parasz się rysunkiem, karykaturą, tworzysz akwarele, malujesz akrylami, olejem, na desce, płótnie, pędzlami, szpachlą. Czy masz ulubioną technikę? Od dłuższego czasu śledzę i podziwiam Twoją twórczość. W Twoich obrazach słychać muzykę i dzieje się teatr. Ile jest w Twojej sztuce planowania a ile czystej improwizacji? Chodzi mi o opowieść. Czy zasiadając przed czystym płótnem, masz w głowie gotową historię?

Jak to trafnie określiłaś „czysta improwizacja”, szaleństwo, wariacje i próby dominują w mojej sztuce. Nie szkicuję przed malowaniem – od razu kładę farby. Nie boję się białego płótna. Często daję się prowadzić pędzlom czy szpachli. Tylko wtedy wychodzą najbardziej zaskakujące efekty, całkowicie nieprzewidywalne, czy wręcz niemożliwe. Harmonia pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. Przed malowaniem staram się wyciszyć umysł,

Jeśli mam możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu.

niejako odsunąć od siebie otaczającą mnie Tam tworzę. rzeczywistość. Musi przyjść odpowiedni czas, Wśród ptaków i mrówek. by pomysły, które tkwią w mojej głowie, mogły zaistnieć na papierze czy płótnie i ja temu nie przeszkadzam. Raczej czekam na odpowiednią Czym dla Ciebie jest sztuka? chwilę, nie przyspieszam. Tak czeka na przykład cykl rysunków poświęconych dzieciństwu. Dodam jeszcze, że każdy obraz „prowokuje” powstanie następnego. Myślę, że w głowie mam pomysłów na kilka żyć.

Ulubiony artysta Krzysztofa Łozowskiego?

Sztuka to mój sposób na życie. Trwać pomimo lęku i zła, które były i będą. Sztuka to uśmiech, radość. To poczucie spełnienia. To również oczekiwanie jutra, szczególnie poranku. Często wstaję bardzo wcześnie i od razu zaczynam malować. Wtedy mam ciszę i spokój. Obrazy powstają, rozmawiają – o tak wczesnej porze można je usłyszeć.

Ci ulubieni zmieniali się przez lata. Zawsze pociągali mnie Bosch i Bruegel oraz ich wizja świata. Sposób, w jaki obnażali lęki, słabości i ułomności ludzkie. Przeglądając albumy, odwiedzając muzea, zwracam uwagę na kolor, a raczej na zestawienie kolorów. Tutaj ukłony w stronę Claude’a Moneta.

Gdzie najchętniej malujesz?

Maluję i malowałem właściwie wszędzie, aktualnie najczęściej w pracowni. Jeśli mam możliwość wybieram się na łąkę lub do lasu. Tam tworzę. Wśród ptaków i mrówek.

Pierwsze próby malarskie z dzieciństwa

Jesteś artystą bardzo płodnym. Czy wiesz, ile obrazów namalowałeś? Prowadzisz jakąś ewidencję?

Chyba dużo. Nie znam jednak liczby namalowanych przeze mnie obrazów. Jak wspomniałem, najwięcej jest ich jeszcze w mojej głowie, czyli tych, które dopiero powstaną.

Jak długo powstaje jeden obraz?

Ostatnie obrazy powstały bardzo szybko. Mam wrażenie, że im mniej poprawek, tym lepiej. Bywa, że złoszczę się na płótno, coś zmieniam, by ostatecznie wrócić do tego, co było na początku. Czasem obraz, aby zaistnieć, potrzebuje jednej godziny, a czasami całego dnia. Nie lubię poprawek. Wolę zacząć coś od nowa. Zawsze jest możliwość, że tym razem pojawi się coś całkiem nowego, niespodziewanego, a ja sam zostanę przez obraz zaskoczony.

This article is from: