ŚLEDZTWO Śledztwo:
Lem
Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie – Stanisław w kryminalnej odsłonie
Z
anim zabiorę się za opisywanie tej książki, chcę się Wam do czegoś przyznać: Nie lubię kryminałów! Są po temu dwa powody. Pierwszy jest taki, że wyleczyłem się z romantycznej wizji dzielnych inspektorów, takich jak: Columbo czy Kojak, którzy bazując na swojej niezwykłej inteligencji pieczołowicie rozwikłują, rozsupłują najbardziej zmyślne przestępcze intrygi i w końcu, po nitce do kłębka, demaskują czarny charakter, gdy się tego najmniej spodziewał. To miła, ale niestety naiwna wizja czerpana z filmów i książek. Mając na karku kilka dekad wiem, że prawdziwi policjanci działają trochę inaczej. Zwykle wsadza się do aresztu pierwszego z brzegu delikwenta, który miał kontakt z ofiarą (przyjaciela, męża, żonę, rodzica), a potem stara mu się udowodnić winę za wszelką cenę. W życiu realnym rzuca się protestujące kobiety na bruk
48
POST SCRIPTUM
i dociska kolanem albo aresztuje demonstrującą panią wraz z rowerem, powołując się na (zdaje się niezgodny z Konstytucją) zakaz zgromadzeń, choć kobieta była (uwaga!) sama, zgromadzona jedynie z własnym pojazdem mechanicznym, jednośladowym. ympatyczny porucznik Columbo nie występuje w naturze, za to występują inni. Ci inni występują z krzaków (w pięknych okolicznościach przyrody) z radarem przy oku, bo choć teren zabudowany kończy się oficjalnie sto metrów dalej, to akurat w tym miejscu jedyne zabudowania, to drzewa i krzewy. Oni to wiedzą i kierowcy to wiedzą, ale przecież nie chodzi o wiedzę, czy zdrowy rozsądek, ale o przepisy i statystyki (żeby ilość wykrytych przestępstw się zgadzała, bo nic nie daje takiego szybkiego efektu, jak kierowca co przekroczył). iedząc o tym wszystkim, co napisałem powyżej,
S
W
przestałem lubić (a może nigdy na dobre nie zacząłem?) kryminały i zachwycać się niezwykłą bystrością umysłów wymyślonych policjantów. Wolałbym, żeby tacy występowali w przyrodzie. No, dobrze – nie chcę się czepiać. Pewnie występują i tacy, ale są okazami niezwykle rzadkimi, a ich działania zwykle nie przebijają się do mediów. drugi powód jest taki, że nie lubię też śledzić poczynań przestępców, których nie cierpię daleko bardziej od najmniej lotnego, policyjnego umysłu. Te dwa powody powodują, że omijam kryminały szerokim łukiem. Na szczęście czasem, to moje omijanie nie jest wystarczająco staranne. Dzięki temu w moje ręce wpadły: Chemia Śmierci, Simona Becketta, trylogia Roberta Galbraitha (pseudonim J.K.Rowling) oraz (i o tej ostatniej książce chcę teraz napisać – o dwóch pozostałych też bym chciał, ale w jednym
A