

Od widokówek z końmi do największej w Polsce prywatnej hodowli arabów - rozmowa ze Zbigniewem Górskim hodowcą i właścicielem koni arabskich
TEMAT NUMERU: WESTMINSTER DERBY
Kobieta-dżokej pisze historię – rozmowa
z dżokejką Joanną Wyrzyk
Paulina Mazurek 4
Derby – jedyna taka gonitwa
Naj, Naj, Naj Derby na Służewcu
Rekordowe Westminster Derbyrozmowa z Marianem Ziburske, Właścicielem Westminster Group
Szybkość i inteligencję folbluty mają w genach – rozmowa z lek. wet. Karoliną Radwańską i dr n. wet. Maciejem Przewoźnym
Zwycięzca Derby i Wielkiej Warszawskiej Caccini na dwóch ścieżkach hodowlanej
kariery – rozmowa z twórcą Stadniny
Pegaz, właścicielem i hodowcą koni pełnej
krwi angielskiej Andrzejem Zielińskim
ROZMAWIAŁA: PAULINA MAZUREK
Czym jest zwycięstwo w Derby dla jeźdźca?
Westminster Derby jest najbardziej prestiżowym wyścigiem w Polce, nie licząc Wielkiej Warszawskiej, zwycięstwo w tej gonitwie to osiągnięcie „premium” i myślę, że każdy jeździec o tym marzy. Nie jest łatwo poprowadzić konia do triumfu w Derby, ponieważ biorą w niej udział najlepsi z rocznika. Co więcej, dany koń może zostać Derbistą tylko raz w życiu w danym kraju, więc na jeźdźcu spoczywa duża odpowiedzialność. Renomę tej gonitwy kreuje także fakt, iż tylko najlepsi dostają w niej dosiad. W moim przypadku właściciele Guitar Man’a, zgodzili się, aby to kobieta startowała na ich koniu. Jest jednak sporo stajni, które specjalnie na ten dzień zapraszają do dosiadu dżokejów z zagranicy. Wielu jeźdźców, którzy jeżdżą bardzo długo, nie osiągnęli w swojej karierze takiego sukcesu.
Jesteś pierwszą kobietą, która wygrała Derby na Torze Służewiec. Jak osiąga się tak wielki sukces?
Jedynym przepisem na taki sukces jest ciężka praca. Zaczynam dzień o 6 rano, mam 5-6 przejażdżek i kończę pracę w okolicach godziny 15/16. Staram się spędzać dużo czasu z końmi, które mam pod opieką, robić wszystko spokojnie i bez stresu, dbać o nie i wychowywać. Ważne jest, aby one nie były nerwowe i prawidłowo się zachowywały. Po pracy w stajni biegam i ćwiczę, aby utrzymać formę i osiągnąć prawidłową do danego wyścigu wagę.
Jakie cechy charakteru są do tego potrzebne?
Zdecydowanie trzeba być silnym psychicznie, ponieważ presja przed wyścigiem jest ogromna. Każdy chce, aby jego koń wygrał. Od dobrego jeźdźca oczekuje się, że poprowadzi do zwycięstwa każdego konia.
Jaki, w dzień Derby, był koń – Guitar Man, którego dosiadałaś?
W dzień Derby Guitar Man był bardzo grzeczny i odprężony. Pokazał mi, że nie muszę się martwić o jego psychikę, więc praca z nim w tym dniu byłą czystą przyjemnością. Myślę, że dzięki spokojowi stworzyliśmy idealną parę.
Jak Ty się czułaś w tym dniu?
Nie odczuwałam stresu i nie denerwowałam się. Nikt z otoczenia nie wywierał na mnie presji. Właściciele Guitar Man’a dali mi ogromny komfort podejściem „co będzie to będzie, najważniejsze abyście oboje wrócili zdrowi”. Mimo, że to był mój najważniejszy wyścig, ja byłam spokojna jak nigdy dotąd. Wracając do zdjęć z tego dnia widzę, że na wszystkich jestem uśmiechnięta i zadowolona.
Czy zmieniło się coś w Twoim myśleniu po wygranej w Derby?
Zaczęłam udzielać więcej wywiadów – to na pewno (śmiech). A tak poważnie - to zwycięstwo zdecydowanie mnie podbudowało i przyniosło wiele radości, ale nie osiadam na laurach. Nadal mocno stąpam po ziemi i dużo od siebie wymagam, ponieważ ta wygrana to także duże obciążenie. Teraz wymaga się ode mnie dobrej jazdy i sukcesu w każdej gonitwie. W końcu wygrywając Derby zaprezentowałam dobry poziom i muszę go teraz podtrzymać.
Jakie były punkty zwrotne w Twojej karierze, oprócz zwycięstwa w Derby?
Porażka w Derby dwa lata temu była momentem, który bardzo mnie dotknął. Tego dnia pierwszy raz startowałam w tak ważnej gonitwie, a do tego byłam tuż przed setną wygraną. Presja zatem była podwójna – wygrać Derby i zdobyć tytuł dżokeja. Niestety nie udało się. Słyszałam, że mówiono wtedy, że gdyby to mężczyzna pojechał ten wyścig, to by go wygrał. Ale mój dosiad był wolą właściciela konia i trenera. Pozytywnymi zwrotami w mojej karierze natomiast było zdobywanie kolejnych kategorii jeździeckich. To mnie zawsze cieszyło. Dużą moty -
wacją do pracy było także, kiedy dzięki moim umiejętnościom i mojej jeździe koń zwyciężał, tak jak w przypadku gonitwy o Nagrodę Widzowa w 2020 roku.
Jakie masz plany na ten sezon?
W tym sezonie przede wszystkim chciałabym wygrać Wielką Warszawską. To jest moje największe marzenie na tę chwilę i do tego dążę. Oczywiście mam nadzieję, że będę odnosić także wiele sukcesów w innych gonitwach.
Co sprawia Ci największą radość w pracy z końmi?
Najbardziej cieszy mnie kiedy koń, którego trenuje i z którym przepracowałam całą zimę, wygrywa. To jest cudowne uczucie, ponieważ pokazuje, że cały wysiłek i serce włożone w to zwierzę przynosi oczekiwany efekt. Jestem wtedy szczęśliwa, nawet jeśli to nie ja na nim jechałam.
Na wyścigach jesteś jeźdźcem, ale także właścicielem koni wyścigowych. Opowiedz więcej o swoich koniach.
Moim numerem jeden jest Pilecki. To mój koń rekreacyjno-wyścigowy. Jest bardzo grzeczny, ostrożny i trochę z niego „ściemniacz”. Jestem także współwłaścicielem konia w syndykacie, który jeszcze nie biegał. Jako, że na Pileckim zazwyczaj jeżdżę ja, to towarzyszą mi wtedy raczej jeździeckie doświadczenia i czekam z utęsknieniem, żeby poczuć te właścicielskie emocje.
Zawodowo jesteś „wojowniczką”, ale jaka jesteś prywatnie?
Poza moją „wojowniczą” stroną jestem wrażliwa i bardzo często się wzruszam. Zawsze staram się być miła i pomocna.
Czego o Tobie nie wiemy?
Jestem ulubienicą babci, i jako jej faworytka mam swoje miejsce na ścianie u niej w domu. Są tam dwa obrazy przedstawiające mnie na koniu. Na każdym obiedzie rodzinnym wszyscy wypominają mi, że to akurat ja tam wiszę, a nie ktoś inny. Honorowe miejsce znalazłam także na tapecie w telefonie mamy. Pamiętam, że moja siostra i brat byli o to bardzo zazdrośni.
Gdyby nie konie to co innego?
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co innego mogłabym robić. Wychowywałam się w środowisku wyścigowym, od dziecka otaczają mnie konie i na co dzień spędzam czas z tymi zwierzętami, więc na pewno byłoby mi nieswojo i pusto, jeśli kiedykolwiek by ich zabrakło w moim życiu.
Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów w tym sezonie.
JOANNA WYRZYK
Utalentowana polska dżokejka, która 4 lipca 2021 roku jako pierwsza kobieta w historii polskich wyścigów zwyciężyła w najważniejszej gonitwie dla koni trzyletnich - Westminster Derby na Torze Wyścigów Konnych Służewiec w Warszawie, dosiadając ogiera Guitar Man. Amazonka w roku 2021 odnotowała na swoim koncie 18 wygranych, a także triumfowała w cyklu gonitw wyłącznie dla kobiet - Women Power Series. Z końmi ma do czynienia od dziecka, a zawodowo wyścigi jeździ od 2014 roku. Na co dzień trenuje w Ośrodku treningu koni Rosłońce w Podbieli pod Warszawą
W Polsce i na świecie jest wiele ważnych gonitw, ale w każdym kraju rozgrywana jest ta jedna, wyjątkowa – Derby. Niekoniecznie musi być ona najwyżej dotowana w całym kalendarzu wyścigowym, jednak jej tradycja, znaczenie i niezwykły charakter nadają jej unikatowy wymiar.
Co jest w niej wyjątkowego? Dlaczego jest tak prestiżowa? Zwycięzcy tego biegu trafiają do galerii sław, zapisują się w historii sportu danego kraju. Także w Polsce, w pierwszą niedzielę lipca, na starcie Derby stają najlepsze konie w roczniku, a każdy ma tylko jedną szansę odniesienia sukcesu (jedynie w wieku trzech lat) i zdobycie tradycyjnej błękitnej wstęgi, jaką dekorowany jest zwycięzca. Udział w tej rywalizacji jest uwieńczeniem pierwszego etapu w karierze konia wyścigowego.
Początek tego etapu ma miejsce zazwyczaj w wieku dwóch lat. Trener musi bardzo ostrożnie i precyzyjnie od początku planować jego karierę, jeśli dostrzega w nim potencjał na tyle duży, by rozważać udział Derby. Musi uważnie go obserwować podczas treningów i podejmować decyzje, jak często wystawiać go do wyścigów i jak dużo od niego wymagać w danym momencie.
Zdarza się, że folbluty zbyt intensywnie startujące w wieku dwóch lat, w kolejnych sezonach już nie są w stanie biegać na równie wysokim poziomie. Z drugiej strony, w Polsce właściwie nie zdarza się, żeby koń nie mający za sobą startów w wieku dwóch lat, zdobył błękitną wstęgę. Najważniejsze gonitwy dla młodych folblutów rozgrywane są jesienią. Bieg o Nagrodę Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, rozgrywany na przełomie września i października, jest uzna -
wany za ten najbardziej prestiżowy. Najczęściej wtedy właśnie wyłaniany jest lider (bądź liderka) rocznika. W przyszłości zdobywcy tego trofeum zwykle potwierdzają swoje duże możliwości. W kontekście Derby bardzo istotny jest również listopadowy bieg o Nagrodę Mokotowską, w którym nie startują klacze. Przyjęło się, że jego triumfator otrzymuje honorowy tytuł „zimowego faworyta na Derby”, czyli jest stawiany w czołówce listy głównych kandydatów do sukcesów w kolejnym sezonie. Niejednokrotnie zdarzało się, iż ten tytuł był potwierdzany zdobyciem błękitnej wstęgi, jednak częściej do tego nie dochodziło.
Warto wiedzieć, że pierwsze zapisy do Derby odbywają się już na początku sezonu. Jest to o tyle ważne, że później, aby koń wystartował w tej klasycznej gonitwie, trzeba wnieść bardzo
wysoką opłatę. W przeszłości zdarzało się, iż późniejsze gwiazdy bieżni nie sprawiały wrażenia na tyle dobrych przed terminem pierwszego zapisu i zostały w nim pominięte. Dopiero później okazywało się to błędem. Zazwyczaj jednak w tym początkowym terminie trenerzy zapisują wszystkie nieźle zapowiadające się trzylatki.
Prawdziwy P oczątek Przygotowań do d erby zaczyna się wraz z P oczątkiem sezonu , gdy folblut osiąga trzy lata w zależności od dotychczasowej kariery, wybór ścieżki startów jest większy lub mniejszy te , które już zaPracowały sobie na wysoką P ozycję w roczniku , P odążają najczęściej tzw. „ klasyczną” (lub „ główną”) drogą do derby i startują w tych bardziej Prestiżowych s Prawdzia -
nach , w rywalizacji o nagrody strzegomia (zwykle P od koniec kwietnia), rulera lub wiosennej (tylko klacze) w P ołowie maja oraz iwna - to najważniejsza Próba dystansowa rozgrywana w czerwcu , zwykle trzy tygodnie Przed d erby
Alternatywą do tego ostatniego biegu jest mniej prestiżowa Nagroda Soliny (wyłącznie dla klaczy). W ostatnich latach zdecydowana większość zdobywców błękitnej wstęgi podążała właśnie tą klasyczną drogą, w której rywalizacja zaczyna się na 1600 m, a kończy na 2200 m, a więc dystansie tylko o 200 m krótszym od derbowego.
Konie, które nie wygrywały jeszcze cennych trofeów, ale są wiązane z nimi duże nadzieje, mogą korzystać z tzw. bocznej ścieżki do Derby. Wówczas trzylatek omija starcia ze ścisłą czołówką rocznika, startując w gonitwie o Nagrodę Irandy (2000 m, I gr.), a następnie Memoriale Jerzego Jednaszewskiego (2200 m, I gr.). Teoretycznie ta ścieżka kończy się wyścigiem o Nagrodę Aschabada (2200 m, kat. B), ale ze względu na fakt, że jest on rozgrywany dopiero 2 tygodnie przed Derby, zazwyczaj potencjalni derbiści w nim nie startują. W 2003 roku było jednak inaczej. Wyścig o Nagrodę Aschabada wygrał trenowany przez legendarnego Mieczysława Mełnickiego Joung Islander, a dwa tygodnie później sensacyjnie powtórzył wyczyn w Derby. Do tego wspaniałego sukcesu poprowadził go doświadczony Jerzy Ochocki, dla którego było to jednocześnie 1000. zwycięstwo w karierze!
Zdarza się również, że uczestnik biegu o błękitną wstęgę nie brał udziału w żadnym z wymienionych wcześniej wyścigów przygotowawczych, czyli ścigał się na niższym poziomie. Zazwyczaj takie konie mają niewielkie szanse włączenia się do walki o czołowe miejsca w tym najważniejszym biegu, ale ich trenerzy i właściciele liczą na atut świeżości (wypoczęcia) oraz łut szczęścia, tak ważny w każdej dyscyplinie sportowej.
w tym roku w P oczątkowych P rzewidywaniach jest kilku kandydatów do końcowego sukcesu w d erby, a także liczne grono zagadkowych koni P odobnie jak w ubiegłym roku , możemy być świadkami międzynarodowej rywalizacji , bo na liście zgłoszonych znalazły się dwa folbluty z n iemiec i jeden z c zech .
Rok temu reprezentująca niemiecką stajnię Nania była bliska sukcesu, ale ostatecznie po zaciętej walce pokonał ją trenowany przez Adama Wyrzyka i dosiadany przez jego córkę Joannę Guitar Man. Po inauguracji sezonu i pierwszych sprawdzianach w gronie faworytów do zwycięstwa w 2022 znajdują się m. in.: najlepsza dwulatka 2021 – Moonu, zdobywca Nagród Mokotowskiej i Strzegomia Matt Machine, polski Magic, utalentowane Kaneshya i Zarine oraz obiecujący Jolly Jumper. Czy w kolejnych testach potwierdzą swoje wysokie notowania? Warto śledzić ich poczynania.
W sezonie 2022 przy okazji gonitw zaliczanych do klasycznej ścieżki do Derby organizowane są wspaniałe mitingi, obfitujące zarówno w arcyciekawe wydarzenia sportowe, jak i dodatkowe atrakcje. Dla osób spragnionych emocji sportowych na najwyższym poziomie jest to nie lada gratka – oprócz głównych gonitw, w te dni rozgrywane są także inne prestiżowe wyścigi, w których startują zazwyczaj konie z absolutnej czołówki. Rywalizacja odbywa się na róż -
nych dystansach. Z kolei dla osób zainteresowanych spędzeniem czasu na świeżym powietrzu lub w miłym towarzystwie, czekają atrakcje dla rodzin z dziećmi, przekąski, stoiska w strefie wystawienniczej i wiele innych. To okazja do świetnej zabawy i odpoczynku od codzienności bez konieczności wyjeżdżania poza miasto.
Derby to wyścig magiczny. To słowo przyciąga na tory wyścigowe ludzi na całym świecie. Walczyć o zwycięstwo w Nagrodzie Łuku Triumfalnego, czy Wielkiej Warszawskiej można wielokrotnie, ale w Derby w danym kraju koń może biegać tylko raz, jako trzylatek. To sprawia, że emocje, dramaturgia, są niezwykłe. Trzeba mieć nie tylko klasę, umiejętności, ale i szczęście, by wygrać Derby, zwykle w licznej, kilkunastokonnej stawce. Wybraliśmy dla Państwa rekordy, niezwykłe wydarzenia, wspaniałych bohaterów, czyli „naj, naj, naj” w historii Derby na Torze Wyścigów Konnych Służewiec.
POLSKIE DERBY.
Oczywiście te pierwsze. Rozegrano je w 1896 roku na Polu Mokotowskim w Warszawie. Wygrał kasztanowaty Wrogard, należący do śpiewaka operowego Jana Reszke. W Anglii Derby (od nazwiska dwunastego lorda Derby, który wygrał rzut monetą o prawa do nazwy tej gonitwy z Sir Charlesem Bunburym) rozgrywane są nieprzerwanie od 1780 roku do dziś, nie zakłóciły ich nawet wojny. Pierwszym historycznym derbistą był kasztanowaty Diomed, należący właśnie do pechowca Bunbury’ego. Najwięcej zwycięstw jako trener odniósł Andrzej Walicki. Na Służewcu jego konie sięgały po błękitną wstęgę aż 13 razy. Dodatkowo koń w jego treningu - Korab wygrał Derby w Wiedniu w 1985 roku. Ostatni raz trener zwyciężył Derby z klaczą Nemezis w 2019 roku.
ZWYCIĘSTW JAKO DŻOKEJ ODNIÓSŁ
MIECZYSŁAW MEŁNICKI.
Wygrał Derby na Służewcu 6 razy, a na dodatek w 1984 roku dokonał wyczynu bez precedensu w historii światowych wyścigów – w ciągu trzech zaledwie tygodni wygrał na Nemanie Derby nie tylko w Warszawie, ale także w Wiedniu, a na Jurorze Derby w Pradze. Pięć razy w Derby na Służewcu zwyciężali genialni dżokeje - Jerzy Jednaszewski i Tomasz Dul. Także Kazimierz Jagodziński, który zaczął triumfem jeszcze przed II wojną na Polu Mokotowskim w 1935 roku na Impecie, a skończył w 1951 roku już na Służewcu na Arrasie.
Najwięcej zwycięstw jako hodowca. Absolutny rekord, chyba nie do pobicia, należy do stadniny w Golejewku, która wyhodowała 19 derbistów, ale ostatnim był aż 30 lat temu Aksum
CZAS W DERBY.
Uzyskał go w 1989 roku wyhodowany w Golejewku Krezus (Pyjama Hunt – Kresyda po Dersław) – 2 min 28 s. To też pierwsze wygrane Derby dla Tomasza Dula.
Krezus zdobył potrójną koronę, a następnie biegał w niemieckim treningu na Zachodzie. Był drugi w Preis von Europa G1 za niemieckim derbistą Mondrianem. W gonitwach G1 w Berlinie i Wielkiej Nagrodzie Baden Baden był na 3-4 miejscu, wygrywał wtedy słynny Lomitas, z którym pracował „zaklinacz koni” Monty Roberts. Tylko 0,1 s gorszy czas od Krezusa zrobił w 2007 roku trójkoronowany widzowski San
Moritz. W Derby zrobił defiladę, wygrał dowolnie o 6 długości. To był koń fenomenalny. On nie biegał, on latał. Miał kapitalną szybkość, gdy przyspieszał, inne konie stały w miejscu.
KONI WYSTARTOWAŁO
W 2000 ROKU – 20.
Wygrała wtedy fenomenalna Dżamajka, uważana przez niektórych za klacz stulecia polskich wyścigów. Na 11 startów w Polsce przegrała tylko raz. W pozostałych gonitwach zwyciężała lekko, nie tknięta batem przez dżokeja Tomasza Dula. Wygrała w treningu Bogdana Strójwąsa i Doroty Kałuby 449 000 złotych, czyli ponad 40 razy więcej niż kosztowała. Wygrała kolejno nagrody Rulera, Iwna, Derby, Oaks, St. Leger, Wielką Warszawską, Golejewka i Kozie -
FUKS – DURAND W 1993 ROKU. W Nagrodzie Iwna był daleko. W Derby startował pod starszym uczniem Mirosławem Pilichem, którego prawie nikt nie znał. Wypłata z góry 111:1. Szok. Pierwszy triumf w Derby przyszłej „Królowej Służewca” – Doroty Kałuby i reaktywowanej stadniny w Stubnie, kierowanej wprawną ręką Leszka Strzałkowskiego. Durand jest synem polskiego Jurora, derbisty z Pragi. Najdroższy zwycięzca Derby. Nemezis kosztowała braci Andrzeja i Ryszarda Zielińskich jako roczniaczka 90 tysięcy euro. To i tak tanio, jak na córkę wybornego na torze (wygrał 8 razy na 9 startów, zarobił 4,4 mln funtów, w tym angielskie Derby i Łuk Triumfalny) i w hodowli ogiera Sea the Stars. Nemezis pochodzi wprost
od słynnej klaczy Natalma, podobnie epokowe reproduktory – Northern Dancer, Danehill, Halo (ojciec zwycięzcy Kentucky Derby i multichampiona reproduktorów w Japonii – Sunday Silence), czy Machiavellian.
DERBISTA.
Derbista z 2017 roku Bush Brave kosztował 1800 euro. To znacznie poniżej ceny stanówki Bushrangerem, nie mówiąc o kosztach odchowu klaczy i źrebaka. Wszystko dlatego, że Bush Brave był mały, chudy, mało atrakcyjny eksterierowo. Na dodatek przyjechał na aukcję z gorączką. Pan Dariusz Jaskólski ustalił jednak, że to niegroźna infekcja i zaryzykował. Opłaciło się - fenomenalnie szybki Bush Brave zdobył potrójną koronę.
SPRZEDANY DERBISTA.
Kombinację, derbistkę z 2001 roku, kupili trener Bolesław Mazurek i lekarz weterynarii Zygmunt Sobolewski (później właściciel Cameruna, konia roku na Służewcu) za około 12 tysięcy złotych. Kombinacja przyniosła im małą fortunę. Wygrała 7 wyścigów, ponad 400 tysięcy zł i kolejno Soliny, Derby, Oaks, St. Leger i Wielką Warszawską. Jej wyczyn w WW był niesamowity, bo triumfowała w tym wyścigu tydzień po starcie w Preis von Europa G1 w Kolonii, gdzie była daleko i podróży z Niemiec do Polski. Kombinacja była ze złotego nicku polskiej hodowli Jape – Dakota, tak jak Nowator, Tulipa, Merlini i Galileo, który wygrał w Anglii płotowy wyścig G1. To sprawiło, że Mazurek i Sobolewski sprzedali ją Anglikom za około milion złotych
PECHOWIEC DERBY –STANISŁAW SAŁAGAJ.
Do legendy przeszedł pech w Derby dla folblutów znakomitego dżokeja i trenera Stanisława Sałagaja, który wygrał wszystkie najważniejsze gonitwy oprócz Derby koni pełnej krwi. Legenda głosi, że pech zaczął się od Dziwaczki, która w 1961 roku podobno wygrała o krótki łeb Derby pod Sałagajem, ale sędzia na celow -
niku orzekł zwycięstwo Solaliego (nie było jeszcze wówczas fotokomórki), choć większość osób uważa, że jednak pierwszy był Solali, który został później koniem trójkoronowanym.
SZCZĘŚCIARZ I NAJKRÓTSZE ZWYCIĘSTWO.
O tym Derby krążą legendy. Odległości były minimalne, cztery konie wpadły na celownik niemal łeb w łeb. Wygrał Diablik (to był wielki fuks), o nos przed Iluzjanem, tu za nimi, o krótki łeb, był Tytoń pod Dulem i niecałą długość dalej Angola. Diablik wszedł do Derby kuchennymi schodami poprzez zwycięstwo w Nagrodzie Aschabada. Dostał pechowy, trzynasty numer startowy. Pojechał na nim jedyny dżokej, który był wtedy wolny – Stanisław Karkosa. Najmłodszy dżokej, który wygrał Derby. Szczepan Mazur w 2012 roku miał 17 lat. Niemiecka
Natalie of Budysin nie była liczona w Derby, nie miał obciążenia psychicznego (wypłata z góry 89,40). Szczepan w stawce 16 koni wygrał o pół długości przed faworytami.
SPEKTAKULARNY POJEDYNEK.
Wyścig, który wywołuje ciarki. Ironia losu sprawiła, że w jednym Derby spotkały się w 1977 roku dwa być może najwybitniejsze konie w historii polskiej hodowli. Konstelacja z Golejewka, pod Bolesławem Mazurkiem, pobiła w Derby Pawimenta z Iwna, na którym jechał sam Mieczysław Mełnicki. To był pojedynek gigantów. Oba konie po multichampionie reproduktorów – Meharim.
PRZEWAGA.
W 2011 roku wyhodowany przez Romana Piwkę Intens wygrywa Derby pod Tomasem Lukaskiem w niesamowitym stylu, z miejsca do miejsca, dowolnie o 12 długości, na elastycznym torze uzyskał wynik 2 min 32,2 s. Takie czasy wykręcają często derbiści na Służewcu po suchym torze.
SPEKTAKULARNY FINISZ.
1990 rok. Upał, 30 stopni. Kilkanaście koni w Derby. Mały, niepozorny kasztan z Golejewka w treningu trenera Walickiego - Aksum - biegnie na ostatnim miejscu w dystansie, jak to miał wówczas w zwyczaju dżokej Janusz Kozłowski. Konie wychodzą na prostą. „Kozioł” w swoim stylu przesuwa się do przodu, wychodzi jak zwykle szeroko na pole, mija kolejnych rywali i zwycięża w podobnym stylu, jak w Kentucky Derby 2022 Rich Strike.
PRZEŁAMANE FATUM I NAJBARDZIEJ
SYMBOLICZNE ZWYCIĘSTWO.
Znany przed laty dżokej Józef Gęborys zawsze żartobliwie powtarzał: „Derby nie wygrywa koń siwy i koń ze Strzegomia”. I przez dekady tak było. Aż przyszedł rok 1997. Siwy Mustafa, na grząskim po ulewie torze, wyszedł na front pod Tomaszem Dulem 1000 metrów przed celownikiem i wygrał niezagrożony. W 2003 runął
UTYTUŁOWANY DERBISTA. Sprowadzony z USA przez reżysera filmowego Wiesława Saniewskiego siwy Ruten (później zagrał u niego w flmie „Wygrany” u boku Janusza Gajosa), do Derby 2008 roku nie wygrał wyścigu. W czerwcu był szósty w trzeciej grupie, w Iwna czwarty. Sensacyjnie pod czeskim dżokejem Jirzim Palikiem sięgnął jednak po błękitną wstęgę, wygrywając pierwszy wyścig w karierze.
GRACZ.
1971 rok. To były pierwsze Derby wygrane przez trenera Andrzeja Walickiego. Poprzedziły je burze i ulewy. Tor był ciężki, choć na wyścig wyszło słońce, na trybunach kilkadziesiąt tysięcy osób. Pierwszy raz na żywo Derby transmitowane były w TVP, komentował legendarny Jan Ciszewski, który uwielbiał futbol, żużel i wyścigi konne. Wiedział, że mała, drobna Daglezja, choć nie była faworytką, fruwa po miękkiej bieżni. Od zaprzyjaźnionego Stanisława Dzięciny Ciszewski dowiedział się, że Durango również powinien poprawić po błocie. To były mega fuksy.
Ciszewski jako jeden z nielicznych postawił w totalizatorze porządek Daglezja – Durango. Wyhodowana w Golejewku Daglezja rzeczywiście pofrunęła, wygrała pod wybornym rumuńskim dżokejem Vasile Hutuleacem o 5 długości! To był szok, za porządek z Durango płacono 4128 zł za 20 zł. Przebitka – ponad 200 razy za stawkę. Ciszewski jak mówił – przyjechał na wyścigi tramwajem, mógł wyjechać
It looks like this year’s Westminster Derby is set to break some records. A record prize pool and a record number of horses enrolled in the first round of registration. You have been a partner of this race for many years. What do you think about the development of this race?
We are proud to have the opportunity to contribute to this progress as a sponsor. We have always maintained that a high prize pool is a key to the development of horseracing. This year the record-breaking pool attracted owners from both Poland and abroad. In our opinion, the prospect of such high prizes is a great motivation for all of us, especially the trainers who work on preparing horses to compete at the highest sporting level over a distance of 2,400 meters.
Amongst the registered horses are not only those trained by Poles, but also those trained in Germany and the Czech Republic. Of course, the Czech Republic has its Derby with a prize pool similar to that in Poland; it was even higher last year. I am a bit surprised to see guests from the Czech Republic at the Służewiec Derby. As for Germany, we found out that more horses would be registered from their side last season already, because the level of prizes in international races held in Poland is quite attractive for the Germans. It will be a good opportunity for Polish trainers and owners to see how we compare to our European rivals sportswise.
Thanks to your sponsorship, the prize pools for the races in this season are growing: Westminster Wiosenna, Westminster Ruler, Westminster Derby and Westminster Cardea Stakes. Why do you support these races?
Classic races for three-year-old horses are at the heart of our sport, so supporting them financially is something obvious to us. The prize pools in the Westminster Wiosenna, Westminster Ruler Stakes and the Westminster Derby have gone up by 40% in recent years, which is a lot. What was also important to us was to bring the prize pools in the Wiosenna and Ruler Stakes to the same level. We consider this to be a message that mares and stallions in Poland
are equally valued. We want to encourage owners to buy mares, because we consider them important for the future of Polish breeding.
You have a good set of three-year-old horses for this season. Many of them performed well in their first starts as two-yearolds. Which horses do you have the highest hopes for this season?
It is true that we are satisfied with the results this season. We have good horses with a wide range of qualities. As many of them are constantly developing, it is hard to assess them properly at this point. We continue to put a lot of hope in Moonu; personally I think that the best distance for her is 2,000 m, maybe a bit
longer, so we are looking forward to her next performances. Trainer Krzysztof Ziemiański has a very good opinion of the stallion Kaneshya, who is a big horse capable of finishing really well. I think he will get better as the distance increases. Of course, we must not forget about the mares that are not rated high yet, like Lady Iwona and Lady Jaguar, which I expect to make great progress halfway through and at the end of this season.
ROZMAWIAŁ: JAN ZABIEGLIK
Rozmowa ze Zbigniewem Górskim hodowcą i właścicielem koni arabskich
Co jest niezbędne, aby zostać właścicielem wyścigowych koni czystej krwi arabskiej?
Odpowiedź jest banalna: zamiłowanie i środki finansowe. Właścicielem lub dzierżawcą koni tej rasy w Polsce można od ponad 30 lat zostać bez problemu. Natomiast, gdyby ktoś chciał być także hodowcą, musi mieć zaplecze w postaci odpowiednio dużego gospodarstwa rolnego lub działki, aby można było zbudować boksy i wytyczyć padoki.
W jaki sposób można dokonać zakupu?
Na aukcji lub bezpośrednio od właściciela. Jeśli sami nie czujemy się na siłach, można skorzystać z pomocy fachowych doradców znających aktualne, rodowodowe trendy.
Co by Pan doradził najpierw zakupić: klacz czy ogiera?
Jednak klacz, ale z dobrej wyścigowej linii. Jeśli nawet na torze nie osiągnie zadowalających wyników, może okazać się dobrą matką stadną. Natomiast ogier słabo spisujący się na torze, może kontynuować karierę w rajdach długodystansowych lub rekreacji.
Jak wyglądały początki Pańskiej kariery w roli hodowcy i właściciela koni arabskich?
Skąd się wziął taki pomysł?
Pamiętam, że jako nastolatek zbierałem widokówki przedstawiające araby, które bardzo mi się podobały. Najpierw jednak z moim bratem
Wieśkiem w 1992 r. kupiliśmy konia rasy wielkopolskiej w celach rekreacyjnych. Gdy w następnym roku zakupiłem działkę w Skułach (8 ha, 30 km od Warszawy), nad małą rzeczką i stawem,
w cichym, spokojnym miejscu, daleko od trasy samochodowej, wtedy pomyślałem o spełnieniu mojego młodzieńczego marzenia o posiadaniu na własność koni arabskich. Wtedy było to już możliwe, a za PRL-u zasadniczo nie. Zrobiono jednak wyjątek dla kilku prywatnych hodowców: prof. Krystyny Dudy, Zygmunta Braura, Andrzeja Waliszewskiego i Andrzeja Ou, których konie były trenowane w służewieckich stajniach.
Stopniowo budowałem boksy stajenne i wytyczyłem trzy rozległe padoki, na których matki ze źrebakami przebywają latem i zimą od rana do wieczora. Tylko duże mrozy powodują, że pozostają w boksach, które nie są przedzielone kratami, żeby konie miały ze sobą bliski kontakt. Wydzierżawiłem ponadto nieopodal 10 ha łąki, więc siano mam własne, a kupuję tylko owies i słomę.
Stać mnie było na rozpoczęcie, jak się okazało mojej najważniejszej życiowej przygody, bo choć ukończyłem Technikum Ogrodnicze, założyłem firmę produkującą różne artykuły z tworzyw sztucznych. Interes ten do dziś prowadzę.
Pojechałem najpierw do stadniny w Michałowie, ale tam mi powiedziano, że niedaleko od mojej działki jest przecież Korfowe na skraju Kampinosu, gdzie Joanna Grootings stworzyła w ciągu kilku lat prężną i nowoczesną stadninę. Efektem wyjazdu do Korfowego w 1993 r. był zakup niesprawdzonej na torze klaczy Aktorka po wice -
derbiście Embargo od Areny, źrebnej amerykańskim ogierem Biquest, wraz przychówkiem, klaczką Aaran. Tak na marginesie, Biquest był synem wyhodowanego w SK Albigowa Baska, który po sprzedaniu go do USA w latach 60. zrobił tam wprost legendarną karierę jako ogier hodowlany. W 1994 roku urodził się Skułach jego wnuczek Ataman, dzięki któremu mogłem poznać, jak smakują zwycięstwa na torze wyścigowym. W ciągu pięciu sezonów wygrał siedem razy, a ponadto dziewięć razy był drugi. Następnym moim szczęśliwym posunięciem było nawiązanie kontaktu ze wspomnianym już Zygmuntem Braurem. Jego ogier MuratGazon pokrył Aktorkę i w 1995 roku przyszła na świat Amina. Ona również nie biegała, ale obok swej matki, okazała się prawdziwą perłą w mojej hodowli. Urodziła aż 10 koni, które zwyciężały na Służewcu.
Może Pan wymienić najlepsze?
Pod względem ilościowym wyróżnił się Addis po Ontario HF, zwycięzca 10 gonitw, który w wieku 7 lat (2015 r.), w treningu Sergiusza Zawgorodnego, gdy już nie był moją własnością, ustanowił rekord toru na 1400 - 1,33,9. Natomiast najbardziej wartościowe wyniki osiągnęła Arwa, córka francuskiego Munjiza. Miała ona pecha, bo w jej roczniku (2013) wygrywała wszystko fenomenalna Shannon Queen (Ain -
hoa St.Faust - Sasanka Fata po Sam Tiki), niepokonana w 12 startach. Arwa jako trzylatka wygrała trzy wyścigi z rzędu, w tym Arry (I gr.) i PZHKA (kat. B). W następnym sezonie była m.in. czwarta w Derby, druga w Sabelliny i Oaks, a na koniec wygrała dwie gonitwy grupowe, w tym Nagrodę Geparda (I gr.).
Pierwszy jej występ w wieku pięciu lat spowodował małe trzęsienie ziemi na torze, bowiem w biegu o Nagrodę Pamira (kat. B, 2200 m) pokonała bitego faworyta Shadwana Al Khalediah w czasie 2’32,1, tylko o 1,1 s gorszym od najstarszego rekordu Służewca, ustanowionego przez ogiera Alabaster w… 1950 r. Potem była druga w Ofira (2400 m) za rewelacyjnym
Fazzą Al Khalediah, późniejszym zwycięzcą Pucharu Świata w Paryżu. Niestety, wkrótce doznała ciężkiej kontuzji.
Oprócz wymienionej dwójki, 8 zwycięstw odniósł Amis (rocznik 2002), po 7 razy zwyciężały, Asłan (2000), Admin (2003) i Agis (2011), natomiast Amaya (2015) wygrała 5 razy.
Jednak, patrząc z perspektywy lat, najważniejszym hodowlanym dorobkiem Aminy było urodzenie w 2001 roku Alminy (po Furiat), która biegała tylko jako trzylatka (po dwa razy była druga, trzecia i czwarta), ale to ona urodziła najpierw Al Karę (po Wachlarzu, 2006), która
w treningu Tomasza Kluczyńskiego wieku trzech lat wygrała trzy wyścigi z rzędu, w tym Sasanki (kat. B) i następnie Afrah (po Nougatinie, 2010 r.). Ta trenowana przez Małgorzatę Łojek klacz, jako trzylatka wygrała Nagrodę PZHKA, a rok później Oaks. Jednak ukoronowaniem kariery hodowlanej Alminy było urodzenie w wieku
16 lat Alshara (po Mared Al Sahra) ubiegłorocznego derbisty, trenowanego przez Macieja Janikowskiego. Rewelacyjnie spisywał się jako trzylatek inny syn Alminy, Arash (po Akim de Ducor, 2011), również szkolony przez Janikowskiego. Wygrał sześć gonitw z rzędu, w tym Europejczyka (kat. B, 2000 m), Białki (kat. A, 2000 m), Sambora (kat. A, 2200 m) i Porównawczą (kat. A, 2400 m). Jednak w wieku czterech lat po wygraniu Nagrody Cometa (kat. B, 2000 m), był tylko czwarty w Janowa i Derby. Cztery razy wygrała Almiza (po Furiat, 2104), w tym Nagrodę Baska (kat. B).
Jakie klacze dodały jeszcze splendoru
Pańskiej hodowli?
Myślę, że należy koniecznie wyróżnić Arwimę, córkę Wachlarza i Aktorki. Biegała tylko trzy razy (bez miejsca), ale urodziła w 2010 r. Ahmada (po Nougatinie), który w treningu
Józefa Siwonii jako pierwszy wygrał dla mnie Nagrodę Janowa. Niestety, Derby nie ukończył z powodu kontuzji. Ponadto Arwim (2005,
po Fryderyku) wygrał siedem razy, a Alnnajm (2016, po Mared Al Sahra) czterokrotnie. Także wspomniana już wyżej Aaran odwdzięczyła mi się po 17 latach, rodząc w 2010 roku Aziza (po Nougatinie). W wieku czterech lat wygrał on w treningu Małgorzaty Łojek cztery gonitwy, w tym Al Khalediah Poland Cup (kat. A, 1600 m) oraz Pamira (I gr. , 2200 m) i Geparda (hcp. I gr., 1800 m). Poprawił on rekord toru na 1400 o 0,1 – 1’33,8. Obecnie rekordzistą jest inny mój koń – Eldas (po Dahessie od Elgany) – 1”32,8.
Czy opierał Pan i opiera hodowlę na własnych klaczach, czy też kupował Pan i kupuje matki od innych hodowców i właścicieli?
Innej drogi nie było i nie ma. Do Aktorki i Aminy dokupiłem Zanję (po Murat Nurze), która w 2003 roku urodziła Zejmana (po Atamanie). Był to dla mnie koń na swój sposób wyjątkowy. Jako trzylatek wygrał w treningu trener Łojek najpierw dwa wyścigi we Wrocławiu (w drugim ustanowił rekord niepobity do dziś rekord tamtejszego toru na 2 km - 2’16!), a następnie zwyciężył na Służewcu w biegu o Nagrodę Europejczyka (kat. B, 1800 m). W sumie wygrał 10 gonitw. Dobrym zakupem była też michałowska Ekstra (po Wojsławie), która urodziła w 2005 r.
Ehuda (po Atamanie), zwycięzcę ośmiu wyścigów oraz Elganę (po Gangesie, 2007), zwyciężczynię Nagrody Sabelliny. Bardzo udany okazał się też w ostatnich latach zakup rosyjskiej Djiamy (po Nonius), matki derbisty Dragona (po Dahess) sprzed trzech lat, oraz Dahry i Dalmy (obie po Mared Al Sahra). Pierwszą z tych klaczy sprzedałem właścicielowi z Kataru jeszcze w trakcie kariery w wieku trzech lat (2019 r.), po zaledwie trzech startach (dwa razy wygrała, raz była druga). Już w jego barwach wygrała Nagrodę PZHKA. Dalma odniosła łatwe zwycięstwo w debiucie, jednak potem w wieku trzech lat biegała poniżej oczekiwań. Może w tym sezonie się poprawi.
Oprócz stosowania nasienia topowych reproduktorów: Dormane, Nougatina, Dahessa i ostatnio Mared Al Sahhry, którym zapładniane były Pańskie klacze, raz zdecydował się Pan na zakup dwóch ogierów francuskich tylko na wyścigi, Tefkira i Zahaaba. Pierwszy okazał się objawieniem, bo przełamał w 2016 r. trwającą od 2010 r. hegemonię koni zagranicznych w biegu Sheikh Zayed Bin Sultan Al Nahyan - Nagroda Europy (kat. A, 2600 m), pokonując sensacyjnie Ziyadda, konia szejka Mansoora. Czy to była również
dla Pana duża niespodzianka?
Miałem cichą nadzieję, że Tefkir powalczy o wysokie miejsce, choć trenerka Małgorzata Łojek wyrażała obawę, że mocno elastyczny tor może mu nie odpowiadać, bo tego dnia lało jak z cebra. Jak się jednak okazało, trudne warunki nie przeszkodziły Tefkirowi w odniesieniu pod Tomašem Lukáškiem błyskotliwego zwycięstwa. Z łatwością oderwał się w połowie prostej od Ziyadda, za którym finiszował derbista z 2015 roku Alladyn.
To był jednak ostatni występ Tefkira na Służewcu. Wystawił go Pan na aukcję we Francji i koń został sprzedany. Można wiedzieć za ile?
W życiu hodowcy i właściciela koni sprzedawanie oraz kupowanie jest koniecznością. Trzeba korzystać z dobrej okazji, bo może się ona nie powtórzyć. A po wygraniu Nagrody Europy Tefkir zyskał na wartości. Mogę powiedzieć, że udało mi się go sprzedać z cenę prawie sześć razy wyższą niż go kupiłem.
Ile obecnie Pańskich koni jest w stajniach na torze, a ile przebywa w Skułach?
Eldas (nr 4) jest rekordzistą toru na 1400 m
W tym roku przygotowywanych jest do startów 11 arabów mojej hodowli i własności. Nie ma tym gronie, niestety, derbisty Alsahra, gdyż doznał kontuzji. Został wyleczony i znalazł już nabywcę. Niezłą, pięcioletnią Shamilę włączyłem do hodowli.
Najbardziej liczę na dobre wyniki Dragona, który w sezonowym debiucie (Nagroda Cometa, kat. B, 2000 m) po pięknej zaciętej walce tylko o nos przegrał z francuskim Rasmym Al Khalediah. Tegoroczne derbowe nadzieje wiążę z trenowanym przez Krzysztofa Ziemiańskiego Almaredem, który był najpierw blisko trzeci za bardzo dobrymi francuskimi końmi, ogierem Al Jassimem i klaczą Athal Bint Gifara., a następnie odniósł bardzo łatwe zwycięstwo w biegu o Nagrodę Pamira (kat. B, 2200 m). Gdyby wygrał Derby, byłoby to trzecie z rzędu zwycięstwo konia po ogierze Mared Al Sahra (w 2020 r. zwyciężył Dakris, w 2021 r. Alsahr), a ja zdobyłbym, jako hodowca i właściciel, trzecią błękitną wstęgę w ciągu czterech lat..
W Skułach przebywa 20 koni, w tym 10 matek oraz ogier Muzaffar (Munjiz - Manjeta po Nougatin), hodowli Józefa Siwoni. Kupiłem go, jak był jeszcze odsadkiem. Wystartował dopiero
w wieku czterech lat, tylko trzy razy się ścigał z małym powodzeniem (jeden raz trzeci, dwa razy czwarty). Doznał kontuzji, więc postanowiłem włączyć go do hodowli. W sezonie 2022 zadebiutują dwa trzyletnie ogiery po nim Adrian (od Afrah) i Dorian (od Djiamy). W tym roku urodziło się w Skułach sześć źrebaczków: po Mared Al Sahra i Shadwanie Al Khalediah.
Wyhodował Pan już dwa ogiery, które wygrały Derby, zwyciężczynię Nagrody Gazelli, Mlechy i Sahary (Oaks) oraz zwycięzców w sumie już kilkudziesięciu innych pozagrupowych nagród. Koń Pańskiej własności wygrał na Służewcu Nagrodę Europy. O jakich sukcesach Pan jeszcze marzy? Może o wygraniu Pucharu Świata w Paryżu? Trudno będzie powtórzyć sensacyjne zwycięstwo Fazzy Al Khalediah z 2018 roku. Ale gdybym miał konia podobnej klasy, na pewno bym go do wyścigu na Longchamp zapisał. W 2016 roku zgłosiłem Tefkira, ale gdy go sprzedałem, jego nabywca zrezygnował z tego startu.
OPRACOWANE PRZEZ: POLSKI KLUB WYŚCIGÓW KONNYCH
Zgodnie z Regulaminem Wyścigów Konnych, do udziału w wyścigach dopuszcza się konie ras: pełnej krwi angielskiej, arabskie czystej krwi, półkrwi i kłusaki. Oczywiście konie tych ras nie rywalizują między sobą w jednym wyścigu. W wspomnianym regulaminie wyróżnia się jeszcze dodatkowe kryteria (np. płeć konia, wiek, zaliczenie koni do poszczególnych grup lub kategorii), które ograniczają udział w poszczególnych gonitwach danych grup koni. Taka praktyka ugruntowana jest w świecie wyścigów i w swojej oczywistości, nie budzi kontrowersji.
Większe emocje wzbudzają propozycje „zamykania” gonitw nie ze względu na właściwości związane z koniem, a różnicujące środowiska hodowców czy właścicieli np. gonitwy dla koni wyhodowanych w danym kraju (niekiedy nawet węższym zakresie terytorialnym), czy dla hodowców (właścicieli) zajmujących się danym typem użytkowym koni (wydzielonym w obrębie danej rasy).
W ostatnim czasie, do Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, wpłynął wniosek o „zamknięcie” większej liczby gonitw w sezonie 2022, dla koni czystej krwi arabskiej wyhodowanych w Polsce. W związku z tym poprosiliśmy przedstawicieli związków, które ten wniosek złożyły oraz członków Rady PKWK o przybliżenie swojego stanowiska Czytelnikom
b ogdan P ukowiec , P rzewodniczący r ady P kwk c złonek z arządu totalizatora s P ortowego
Totalizator Sportowy jako organizator wyścigów, aktywnie wspiera i włącza się w proces selekcyjny realizowany przez Polski Klub Wyścigów Konnych. Jesteśmy świadomi jak ważna jest stymulacja naszej rodzimej hodowli koni realizowana poprzez selekcję w wyścigach.
Program oferowany przez tory wyścigowe powinien uwzględniać interes polskich hodowców. Plan gonitw na 2022 rok, zaakceptowany przez PKWK i uzgodniony ze środowiskiem wyścigowym, uwzględnia parytet gonitw zamkniętych do otwartych. Jednocześnie naszą ambicją jest, aby Warszawa stała się ważnym miejscem na wyścigowej mapie Europy. Służewiecka bieżnia powinna być miejscem rywalizacji na najwyższym poziomie, rywalizacji polskich, a także zagranicznych gwiazd wyścigów konnych. Umożliwia to popularyzację dyscypliny, zarówno w kraju, jak i zagranicą. Jesteśmy zwolennikami ciągłego rozwoju, konkurencyjności, sportowej rywalizacji i podnoszenia wyników. Jest to w naszym przekonaniu właściwa droga do rozwoju wyścigów, a w konsekwencji do podniesienia dobrostanu koni w Polsce.
W celu popularyzacji wyścigów Totalizator Sportowy w ostatnich 3 latach wprowadził szereg aktywności m.in. Telewizję Internetową Służewiec iTV, cykl Women Power Series, projekt Wyścig o folbluty. Oprócz zapewnienia gwarantowanej puli nagród, dzięki podejmowanym działaniom, udaje się sukcesywnie podnosić w najważniejszych gonitwach otwartych nagrody dodatkowe przekazywane przez sponsorów. Dzięki wzrostowi świadomości i rozpowszechnianiu wyścigów, możliwe jest przyciąganie do naszej branży kolejnych
sponsorów. Realizowana w ten sposób strategia potwierdza, że są możliwości pozyskiwania dodatkowych funduszy, z których może skorzystać cała branża wyścigowa, a w szczególności właściciele koni. Uważam, że oprócz funduszy od sponsorów poszukiwać należy innych instrumentów wspierających hodowców, które z powodzeniem funkcjonują w innych krajach z tradycjami wyścigowymi i hodowlanymi.
W mojej opinii natomiast, zamykanie gonitw w większym stopniu niż dotychczas, nie jest właściwą drogą do stymulacji hodowli koni.
jerzy sawka , z astęPca Przewodniczącego r ady Pkwk dyrektor wrocławskiego toru wyścigów konnych – Partynice
Polski koń arabski nie nadaje się do ścigania i trzeba to sobie jasno powiedzieć, przestać oszukiwać niezorientowanych urzędników ministerstwa rolnictwa i publiczność wyścigową. Już przed wojną udowodnił to Bogdan Ziętarski, który ściągnął z Francji 20 arabów i dał popalić rodzimym hodowcom. Wszystkie gonitwy na wyścigach powinny być otwarte, zarówno folblucie, jak i arabskie. Z jednego zasadniczego powodu - celem wyścigów jest promocja koni, które odnoszą w nich sukcesy. Hodowcy muszą zdecydować, czy chcą mieć konie do pokazywania, skakania, dresażu, wozu, pługa czy wyścigów. Zamykanie gonitw to dystrybucja nędzy. Idąc tą drogą dobrniemy do kategorii „Gonitwy specjalne dla koni czystej krwi arabskiej zupełnie nie nadających się do ścigania”. Od przyszłego roku wszystkie gonitwy arabskie będą we Wrocławiu otwarte.
P rzemysław b łaszczyk , c złonek r ady P kwk , P rzedstawiciel m inistra r olnictwa i r ozwoju wsi
Od lat środowisko polskich hodowców koni czystej krwi arabskiej zgłasza postulat o zwiększeniu ilości zamkniętych gonitw dla koni wpisanych do PASB. Zasadność tego wniosku wynika z tego, iż hodowcy coraz bardziej zauważają potrzebę hodowania koni w typie zwanym ,,Pure Polish”, z zachowaniem w hodowli puli genów koni reprezentujących polskie rody i linie. Ten typ konia arabskiego odbiega od tzw. araba francuskiego dominującego na torach wyścigowych.
W tej sytuacji nasuwają się dwa scenariusze: albo pozostawimy obecny stan rzeczy, co będzie powodowało stopniowy wzrost udziału koni zagranicznych w naszych gonitwach oraz ich coraz szersze użycie w polskiej hodowli, co z kolei stopniowo będzie się przyczyniało do wypierania z hodowli koni reprezentujących polski typ konia arabskiego, albo zdecydujemy się na interwencję chroniącą polską pulę genową.
Musimy się poważnie zastanowić, w jakim kierunku chcemy, aby szła polska hodowla koni czystej krwi arabskich, tym bardziej, że dwie naj -
większe hodowle skupione są w państwowych spółkach. Mocny sygnał o zmianach trendu widzimy także w hodowli prywatnej, co tym bardziej powinno mobilizować nas do działania.
Z poważnym regresem, a wręcz kryzysem mamy do czynienia w przypadku koni pełnej krwi. Zainteresowanie ze strony trenerów polskim folblutem jest niewielkie. Trend ten prowadzi do sytuacji, w której coraz więcej pieniędzy przeznaczonych na wyścigi, płynących przecież z kieszeni polskiego podatnika, premiuje i wspomaga promocję koni importowanych powodując kurczenie się popytu na konie polskiej hodowli.
Rozumiem środowisko wyścigowe i liczę na konstruktywną dyskusję. Jak najbardziej jestem za znalezieniem optymalnych rozwiązań. Nie mniej jednak na tą chwilę wyścigi oraz główny tor na warszawskim Służewcu są finansowane ze środków Skarbu Państwa. PKWK podlega Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi i zadaniem, jakie na nim spoczywa jest oprócz selekcji wyścigowej stymulowanie i rozwój polskiej hodowli.
michał romanowski, z astęPca Przewodniczącego r ady Pkwk
Nie ma rozwoju i postępu bez konkurencjito oczywiste stwierdzenie wydaje się być przez niektórych negowane. Ograniczanie gonitw dla koni wyłącznie polskiej hodowli w żaden sposób nie poprawi jakości tych koni. Poprawi natomiast samopoczucie ich właścicieli. Zawsze znajdzie się jednak kolejny mniej zadowolony właściciel i on również będzie chciał wygrywać - może zaproponuje wtedy rozpisanie warunków gonitw dla koni urodzonych tylko na Mazowszu i do tego tylko w dni nieparzyste? Czy o to chodzi na wyścigach?
Stara mądrość wyścigowa mówi, że jeżeli będziemy konia oceniać czymkolwiek innym, niż kawałkiem drewna służącym za celownik, to dostaniemy cokolwiek innego, ale nie konia wyścigowego.
Szczególnie dziwi, że orędownikami wykluczania z wyścigów koni hodowli zagranicznej są ci, którzy jako jedni z pierwszych te konie do Polski sprowadzali. Wygląda to na hipokryzję lub zmęczenie - niech każdy oceni według własnego uznania.
Od wielu lat liczba urodzeń koni arabskich czystej krwi pozostaje w Polsce na podobnym poziomie około 600 rocznie. Koni trzyletnich czystej krwi trafiało do treningu wyścigowego w ostatnim czasie maksymalnie około 30% wszystkich urodzonych. Pokazuje to najdobitniej, że niezależnie od nowych inicjatyw prowadzących do rozpisywania gonitw eksterierowych, czy gonitw wyłącznie dla koni wpisanych do PASB, sytuacja się nie zmieniła i większość hodowców i właścicieli koni czystej krwi arabskiej hoduje je oraz utrzymuje dla przeznaczeń innych niż wyścigowe. Nie ma co liczyć, że sytuacja się nagle odmieni.
To nie wysokość nagród, które średnio zapewniają pokrycie zaledwie około 25% kosztów utrzymania koni w treningu są czynnikiem, który skłania właścicieli koni do tego, aby uczestniczyły w gonitwach właśnie w Polsce. Każdy z nich inwestuje przecież pozostałe 75% z własnych środków, które regularnie zasilają nasz krajowy przemysł wyścigowy.
Polski program wyścigowy dla koni arabskich jest jednym z najlepszych w Europie. Regularność, liczba gonitw w sezonie, fakt, że gonitwy rozgrywane są na wszystkich torach w kraju sprawiają, że selekcja tych koni może stać na najwyższym poziomie i jest tak ceniona.
To nie wyścigi eksterierowe, czy wyłącznie dla koni wpisanych do PASB przysporzyły nam wszystkim największych wyścigowych emocji, a właśnie Fazza Al Khalediah, który po rewelacyjnym zwycięstwie w Paryżu stał się nagle w społeczności wyścigowej bardziej „polski” niż sam Reymont - i dobrze, bo pokazał wszystkim, że w Polsce mamy produkt, jakim jest trening koni arabskich, którym z powodzeniem możemy konkurować na świecie.
Hodowla i trening koni nie są tanie - nigdy nie były i nie będą. Zachętą do rozwoju może być jedynie wzrost puli nagród i stosowanie systemu premiowania koni krajowej hodowli, a nie wyłączanie kolejnych grup poprzez ograniczanie konkurencji. Inaczej znajdziemy się w ślepym zaułku, z którego będzie już tylko jedna droga - podzielić statystycznie pule wygranych na wszystkie konie zgłoszone do wyścigów w danym roku i dać sobie spokój z jakąkolwiek rywalizacją, ale czy o to chodzi na wyścigach?
z bigniew g órski , stowarzyszenie turf club służewiec
Sektor hodowli krajowej koni arabskich powinien posiadać odpowiedni % gonitw zamkniętych. Przede wszystkim tory wyścigowe w Polsce powinny służyć do selekcji koni PASB, czyli tych urodzonych w Polsce. Zbyt duża ilość gonitw otwartych stanowi zagrożenie dla przyszłości wyścigowego konia arabskiego w naszym kraju oraz corocznie zmniejsza zainteresowanie hodowlą i obniża ilość jednostek zgłoszonych do sezonu. Trening koni wyścigowych we Francji, Niemczech czy Włoszech jest dużo bardziej popularny niż w Polsce, co ułatwia selekcję dużym stadninom zagranicznym, a utrudnia rozwój hodowli w Polsce. Patrząc na ilości koni zgłoszonych do sezonu, zdecydowana większość jest hodowli krajowej
i podział gonitw zamkniętych do otwartych powinien opierać się właśnie na tym stosunku procentowym. Bez zdecydowanej interwen cji krajowa hodowla wyścigowych koni arabskich będzie coraz słabsza, a ilość koni w sezonie będzie spadać.
j erzy władysław e ngel , c złonek r ady P kwk , stowarzyszenie turf club służewiec
Od wielu lat Stowarzyszenie Turf Club Służewiec, zrzeszające hodowców i właścicieli większości koni ścigających się na polskich torach wyścigowych, apeluje do Prezesa PKWK o wsparcie finansowe premiami hodowlano-właścicielskimi młodych koni polskiej hodowli.
Nie jest tajemnicą, że polskie konie dwuletnie mają niewielkie szanse z tymi kupowanymi zagranicą, gdzie hodowcy mają wsparcie od lat i produkują tysiące koni. Ponadto co roku ta pomoc dla ich hodowli się zwiększa. Swoje konie wspomagają bonusami kraje zdecydowanie lepiej zorganizowane, a przed wszystkim o wiele bogatsze ani-
żeli Polska. Można powiedzieć, że we Francji czy w Anglii gonitw się nie zamyka, a jedynie mocno wspomaga się konie własnej hodowli, ale w Polsce niestety na skutek braku oczekiwanego wsparcia za strony Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, KOWR i PKWK, hodowla chyli się ku upadkowi. Jako Stowarzyszenie apelowaliśmy o wsparcie i przedstawialiśmy ten problem czterem kolejnym Ministrom Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Kończyło się na obietnicach, jak się okazało bez pokrycia, a kolejni Prezesi PKWK nie mieli siły przebicia, aby umieć zabezpieczyć potrzeby hodowców przygotowujących konie do prób dzielności na wyścigach.
Stowarzyszenie Turf Club Służewiec przedstawiło pisemną propozycję zmiany Zarządzenia Nr 3 Prezesa PKWK, które jest kluczowe dla rozwoju i przyszłości hodowli polskich koni. Rada PKWK propozycję zatwierdziła, ale do dzisiaj, niestety ta zmiana nie ujrzała światła dziennego i Zarządzenie nie zostało przez Prezesa zmienione.
Jesteśmy za otwarciem wyścigów dla koni dwuletnich pełnej krwi angielskiej, ale tylko pod warunkiem, że Zarządzenie Nr 3 Prezesa PKWK będzie zmienione zgodnie z naszą propozycją. Jednak dopóki takiej zmiany nie będzie, to konieczne jest oddzielenie koni dwuletnich polskiej hodowli, które są hodowane z myślą o dłuższych dystansach i dojrzewają zdecydowanie później, aniżeli większość koni sprowadzanych z zagranicy i dlatego zamykanie wyścigów dla koni dwuletnich polskiej hodowli na dzisiaj jest koniecznością, jak również nagradzanie najlepszych polskich koni ścigających się w gonitwach zamkniętych musi zostać przywrócone.
m aciej k ac P rzyk , c złonek r ady P kwk , P o Parcie trenerów oraz stowarzyszenia j eźdźców w yścigowych
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem zamykania gonitw. Uważam, że jest to działanie negatywnie oddziałujące na selekcję, a co za tym idzie na postęp hodowlany. Współczesna hodowla koni wyścigowych, zarówno koni pełnej krwi angielskiej, jak i czystej krwi arabskiej, ma charakter globalny. Produkt, jakim jest koń wyścigowy musi być produktem międzynarodowym. Ograniczanie się wyłącznie do rynku polskiego jako docelowego rynku zbytu, zdecydowanie zmniejsza potencjał sprzedażowy hodowanych w naszym kraju koni, na każdym etapie ich kariery. Zarówno jako koni młodych, rozpoczynających swoją karierę, a także koni starszych, które miałyby kontynuować ją za granicą lub zasilać hodowlę.
Zamykanie gonitw dla koni wyłącznie polskiej hodowli to działanie zakłamujące rzeczywistość, nie tylko zaciemniające faktyczny stan dzielności wyścigowej poszczególnych osobników, ale także sztucznie zaburzające ich kariery wyścigowe. Konie wchodzą zbyt szybko na poziom, na którym nie powinny się znaleźć, decyzję dotyczące ich menażowania często nie są podyktowane ich faktycznymi zdolnościami dotyczącymi np. dystansu gonitwy, a wyłącznie kwestią zamknięcia poszczególnych wyścigów. To jednokierunkowa, ślepa uliczka.
Polska hodowla powinna być według mnie wspierana finansowo przez wysokie premie hodowlane i właścicielskie bezpośrednio uzależnione od wyników koni w gonitwach otwartych. Obecnie obowiązujące premie stanowiące procent od wygranej kwoty, w związku z wysokością nagród za niższe płatne miejsca, są zbyt małe i nie stanowią solidnego wsparcia polskiej hodowli. Premie hodowlane i właścicielskie dla najlepszych polskich koni w gonitwach otwartych powinny stanowić odpowiednio wysoki procent od wysokości I nagrody w poszczególnych kategoriach, co znacząco podniosłoby ich wysokość. Szczegółową propozycję zmian w systemie premii idącą w tym kierunku przedstawiła Rada PKWK i uważam, że powinno to być rozwiązanie, nad którym obecnie powinno się intensywnie pracować. Wysokie premie hodowlane i właścicielskie dla koni polskiej hodowli nie tylko podniosą jej poziom, ale także pozwolą na zwiększenie atrakcyjności produktu, jakim jest polski koni wyścigowy na rynku lokalnym, przy zachowaniu presji selekcyjnej gwarantującej postęp hodowlany.
m agdalena w yrzyk , c złonek r ady P kwk , stowarzyszenie j eźdźców w yścigowych
W Radzie Polskiego Klubu Wyścigów Konnych reprezentuję jeźdźców. Nie jestem znawcą hodowli w Polsce, niemniej jednak, będąc w środowisku i mając prawo do głosu, chciałabym podzielić się opinią w temacie zamykania gonitw dla koni polskiej hodowli. Rozumiem argumenty części naszej branży, która chciałaby otwierać gonitwy i sprawdzać polskie konie w rywalizacji z rywalami zagranicznej hodowli. Równocześnie ciężko nie zgodzić się z głosem polskich hodowców, którzy inwestują pieniądze w rodzimą hodowlę, a ich inwestycja, okazuje się często bezzwrotną. Ten problem pogłębiają co raz trudniejsze czasy i pogarszająca się sytuacja gospodarcza i jeśli nie wesprzemy rodzimej hodowli, niedługo możemy ją zupełnie stracić.
Moim zdaniem gonitwy pozagrupowe powinny być gonitwami otwartymi częściowo, tzn. w planie gonitwy powinny znajdować się gonitwy wyłącznie dla koni wpisanych do PASB oraz gonitwy otwarte – międzynarodowe z premiami hodowlanymi dla polskich koni. Bardzo ważna jest wysokość tych premii . Środki aktualnie przekazywane na ten cel są zdecydowanie za niskie. Jeśli nasi hodowcy
są w stanie wyhodować konia, który będzie się ścigał na poziomie międzynarodowym, powinni być dodatkowo wspierani finansowo.
Można przytoczyć przykład kilku koni krajowej hodowli z roku ubiegłego, które mimo zwycięstw w I i II grupie, otrzymują od trenerów rekomendacje zabrania do domu, ponieważ utrzymanie ich w treningu przez zimę i kolejny sezon jest bezcelowe – nie mają one szans na ściganie się w gonitwach pozagrupwych z końmi zagranicznej hodowli. Ogier Dacinni, polskiej hodowli, w wieku 2 lat biegał cztery razy, w tym trzykrotnie z końmi krajowej hodowli. Wygrywał te wyścigi dowolnie, natomiast już w konfrontacji z końmi zagranicznymi skończył jako ostatni. W mojej ocenie Polski Klub Wyścigów Konnych powinien wspierać i promować polską hodowlę, dlatego też plan gonitw na kolejne lata powinien zawierać gonitwy wyłącznie dla koni krajowej hodowli.
l ongin b łachut wice P rezes P olskiego związku
h odowców koni a rabskich
Temat zapisów do polskiego kalendarza wyścigowego koni arabskich czystej krwi własności zagranicznej lub koni niewpisanych inicjalnie do PASB był dyskusyjny od samego początku. Zarówno organizatorzy gonitw, jak również hodowcy, właściciele, trenerzy czy dżokeje mają bardzo podzielone zdanie na ten temat. PKWK jako przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa ma obowiązek organizowania wyścigów jako części narodowego programu hodowlanego koni arabskich czystej krwi, a nagrody pieniężne dla zwycięskich koni zawsze w dużym stopniu pochodzą ze środków polskiego podatnika lub od sponsorujących firm z Polski.
Obecnie spośród wszystkich zgłoszonych do sezonu wyścigowego arabów, te zarejestrowane w PASB stanowią 66%, a zagraniczne 34%.
Natomiast ilość gonitw dla koni arabskich czystej krwi wpisanych do PASB w kalendarzu wyścigowym 2022 stanowi tylko 18% całości. Pozostałe 82% gonitw można podzielić na gonitwy otwarte, czyli dla wszystkich koni wpisanych do ksiąg stadnych WAHO bez względu na miejsce urodzenia i pochodzenie właściciela klaczy w chwili urodzenia źrebięcia oraz gonitwy eksterierowe dla koni, których przodkowie odnosili sukcesy na pokazach w ręku organizowanych zgodnie z zasadami ECAHO. Najbardziej dotowane finansowo gonitwy otwarte w obecnym kalendarzu są systematycznie zdobywane przez konie własności i pochodzenia zagranicznego. To wyraźnie sprzyja interesom wąskiej grupy właścicieli i jest bardzo niekorzystnie zarówno dla rozwoju narodowej hodowli, jak i promocji polskiego programu hodowlanego.
W obecnej sytuacji w planie gonitw nie ma wystarczających funduszy na wsparcie polskich hodowców. Biorąc pod uwagę koszty związane z utrzymaniem konia na torze i przygotowaniem go do wyścigów, tylko 10% koni generuje wystarczającą ilość zysku, aby pokryć swoje utrzymanie z wygranych. Z powodu niskiej puli nagród niewspółmiernie wysokie koszty utrzymania koni w treningu w stosunku do ich rekompensaty
z tytułu wygranych, są główną przyczyną odchodzenia polskich hodowców od prawie 100-letniej tradycji poddawania wyhodowanych koni próbom dzielności na torach wyścigowych. Ma to długofalowo pejoratywne skutki, pomniejsza unikalność i wartość rynkową osobników krajowej hodowli, w szczególności koni Pure Polish. Jeśli plan gonitw i nagród dla koni arabskich czystej krwi jest ukierunkowany na właścicieli zagranicznych lub dla koni obcego pochodzenia to efektem tego są niepowetowane straty całego polskiego przemysłu hodowlano-wyścigowego.
W obecnej sytuacji rynkowej należy wrócić do zamknięcia większości gonitw dla dobra narodowej hodowli. Jednocześnie w ciągu następnych 3 sezonów powinniśmy odchodzić od organizowania gonitw eksterierowych i stopniowo zastępować je gonitwami dla koni Pure Polish, które są naszym markowym produktem, i które po próbie wyścigowej dobrze sprawdzają się w konkurencjach sportowych dla koni arabskich, rajdach długodystansowych oraz jako konie familijne i rekreacyjne.
Polska nie jest odosobniona w zamykaniu gonitw dla ratowania puli genetycznej i wspomaganiu lokalnej hodowli rodzimych koni. Wiele krajów Bliskiego Wschodu jak Arabia Saudyjska, czy kraje Emiratów, kraje Północnej Afryki, jak Tunezja czy Maroko mają w swoich programach wyścigowych wiele gonitw, które są przeznaczone wyłącznie dla koni lokalnej hodowli i lokalnego genetycznego pochodzenia. Najbardziej restrykcyjne, a jednocześnie największe pod względem ilości i najbogatsze pod względem puli nagród są gonitwy w Turcji. PKWK powinno z tych krajów brać przykład dla dobra rodzimej hodowli.
m aciej m alinowski , c złonek z arządu stowarzyszenia
P olskich h odowców
w yścigowych koni a rabskich
Hodowla wyścigowych koni arabskich w Polsce przeżywa kryzys. Teraźniejszość na torach to otwarte gonitwy dla arabów z całego świata, a w tym i tych najlepszych z Francji. Właśnie we Francji od wieków hodowano arabskie konie wyścigowe, a w Polsce klasyczne araby, poddawane jedynie próbie dzielności, gdzie szybkość i wyniki nie były priorytetem.
W Polsce jeszcze w 2008 roku żyliśmy w przeświadczeniu, że piękne i dzielne jest możliwe. Natychmiastowe otwarcie gonitw dla koni z zagranicy w latach 2015-2016 spowodowało stopniowy napływ osobników z Europy w celu selekcyjnym. Polska w rzeczywistości pierwszego wartościowego i szeroko użytego ogiera wyścigowego pozyskała w 2009 roku, a był nim czempion reproduktorów znany na całym świecie ogier Nougatin (FR) po Dormane (FR). Tak więc patrząc na fakty dopiero w 2012 roku jego pierwsze potomstwo wystartowało na torach w Polsce i otworzyło oczy hodowcom. Od czasu pierwszych startów minęło dopiero 10 lat, a każdy hodowca doskonale wie ile pokoleń trzeba przerobić, żeby dolać odpowiednią ilość krwi wyścigowej w celu rywalizacji z najlepszymi końmi z Francji. Cena za trening wyścigowy w Polsce znacznie różni się od ceny w innych krajach europejskich, to daje możliwość za małe pieniądze sprawdzić i przeselekcjonować konie zagraniczne u nas, a uniemożliwia selekcję arabskich koni wyhodowanych w Polsce.
Sezon we Francji jest krótki i zaczyna się w styczniu, warunki hodowlane i okres wegetacyjny jest tam dużo bardziej przyjazny dla koni, niż ten w Polsce. Konie mogą trenować cały rok, a startując w styczniu, kończąc sezon w maju mogą przyjechać do Polski już w pełni wytrenowane oraz po kilku startach, kiedy nasze dopiero debiutują, ponieważ okres zimowy jest często niekorzystny, a trening odbywa się na takim poziomie, na jaki pozwala pogoda.
Każdy kraj wspiera swój sektor hodowlany, dlatego Polska powinna zadbać o własne interesy, umożliwiając oczywiście konfrontacje najlepszych polskich arabów z tymi z zagranicy. Zamykanie gonitw nie ogranicza rozwoju, a wręcz go wspiera. Duża ilość hodowców inwestuje duże pieniądze w rozwój i dolew krwi wyścigowej, ale to wymaga czasu. Okres 10 lat to zwyczajnie zbyt mało, żeby na równi traktować przeselekcjonowane konie z Francji z tymi z Polski.
Jak widzimy zagadnienie „zamykania” gonitw nie jest jednoznaczne i niesie w sobie sporą wielowątkowość. Z pewnością będziemy kontynuować tą problematykę w kolejnych wydaniach, aby Czytelnik mógł uzyskać szersze spojrzenie na tą istotną kwestię.
Wielka Wrocławska (przeszkody), Crystal Cup (przeszkody)
i Wielka Partynicka (płoty) – to trzy najważniejsze, najbardziej prestiżowe i najwyżej dotowane gonitwy rozgrywane na Torze Wyścigów Konnych Partynice we Wrocławiu.
Partynicki tor od początku swojego istnienia – otwarty został w 1907 r. – miał bieżnię przeznaczoną do gonitw przeszkodowych. Rozgrywano je na Partynicach również po drugiej wojnie światowej, kiedy ścigały się tu konie półkrwi. Rozkwit gonitw przeszkodowych we Wrocławiu datuje się od 2013 r., kiedy konie pełnej krwi angielskiej całkowicie zastąpiły na Partynicach konie półkrwi. Rozgrywane we Wrocławiu gonitwy przeszkodowe mają charakter międzynarodowy. Najważniejsza z nich Wielka Wrocławska, odbywająca się tradycyjnie na początku września, stanowi punkt kulminacyjny sezonu wyścigowego w stolicy Dolnego Śląska. Ma najwyższą pulę nagród (200.000 zł), na dystansie 5000 m ścigają się konie pięcioletnie i starsze.
Wielka Wrocławska co roku przyciąga najlepsze konie i jeźdźców, a ich rywalizację oglądają tłumy widzów. W 2013 r. pierwszą bohaterką tej gonitwy została Habana (Belenus – Hiopoletta po All Hands On Deck) partynickiego trenera Michała Borkowskiego, odnosząc sensacyjne zwycięstwo pod wodzą Andrija Czopyka. Wyhodowana w Golejewku klacz pokonała koalicję znakomitych koni z Czech, w tym trenowane przez takie sławy, jak Josef Vana czy Cestmir Olehla.
Oprócz Habany – która jako jedyny koń w polskim treningu wygrała Wielką Wrocławską –ten cenny laur zdobyły jeszcze dwa inne konie polskiej hodowli, ale trenowane w Czechach. W 2014 r. był to Jam Taki (Enjoy Plan - Jampolka po Dakota) hodowli Tomasza Stachowiaka (trener Pavel Poles), a w 2018 r. Sztorm (Enjoy Plan - Smyrna po Sorbie Tower) wyhodowany przez Stanisława Gułę (trener Grzegorz W. Wróblewski).
Prawdziwą gwiazdą Wielkiej Wrocławskiej była francuskiej hodowli Delight My Fire (Way Of Light - Darmagi po Desert King). Trenowana w Czechach przez Radima Bodlaka klacz zwyciężyła w tej gonitwie w latach 2015 r. i 2017 i pozostaje jedynym koniem, który dokonał tej sztuki dwukrotnie.
Bankiet i przeszkoda wodna – dwie nowe i szczególnie atrakcyjne dla publiczności przeszkody – zbudowane zostały specjalnie z okazji przyjęcia Partynic do Crystal Cup European Cross Country Challenge. Oficjalnie wrocławski tor stał się częścią prestiżowego cyklu gonitw z przeszkodami rozgrywanymi na torach Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Czech i Belgii w 2017 roku. Ale już rok wcześniej odbyła się na Partynicach pierwsza, pilotażowa gonitwa o Kryształowy Puchar.
Tę najdłuższą gonitwę z przeszkodami we Wrocławiu i drugą pod względem wysokości puli nagród – jej dystans liczy 5500 m, a do podziału jest 172.000 zł – wygrał wówczas brytyjskiej
hodowli Sergeant Thunder (Halling – Dissolve po Sharrood). We Wrocławiu podopieczny czeskiego trenera Frantiska Holcaka pozostał niepokonany, wygrywając jeszcze Wielką Wrocławską i Nagrodę Tiumena.
Rok później pierwsze zwycięstwo w Crystal Cup odniósł koń w polskim treningu, wyhodowany
w Czechach Reki (Look Honey – Registana po Tauchsport). Jego trenerem był Michał Borkowski, a właścicielem – czeska stajnia Wrbna
Racing. Polskiego trenera i właściciela miał zwycięzca z 2019 r., wyhodowany we Francji Haad
Rin (Samum – Daphne po Antonius Pius), którego dla stajni Borowa Tadeusza Sieradzkiego przygotował na Partynicach Robert Świątek.
W ubiegłym roku niecodziennego wyczynu dokonał Larizano (Jape – Lariza po Donegal)
z Czech. Ten niesamowity koń trenera Stanislava
Popelki – jednocześnie jego hodowcy i właściciela – triumfował w Crystal Cup, mając 13 lat!
Kryształowy Puchar – do 2019 r. rozgrywany
w czerwcu, a od 2020 r. w październiku – zawsze był znakomicie obsadzony. Dwa lata temu na starcie stanęło dwanaście koni z czterech krajów – Czech, Niemiec, Włoch i Polski. Byli wśród nich zwycięzcy Crystal Cup we Wrocławiu z ostatnich trzech lat: Reki, Sztorm i Haad Rin, a do tego triumfator Gran Premio Merano Al Bustan, najlepszy niemiecki stipler ostatnich lat Wutzelmann i zwyciężczyni Wielkiej Wrocławskiej Cosmic Magic (Kamsin – Cosmic Collisions po Oratorio). Wyhodowana w Niemczech klacz czeskiego trenera Radima Bodlaka w porywającej walce czterech koni ograła na ostatnich metrach niemal jednocześnie finiszujących Larizano, Haad Rina i Rekiego.
Sergeant Thunder nie był jedynym niepokonanym na Partynicach zwycięzcą Wielkiej Wrocławskiej i Crystal Cup. W 2018 roku jego wyczyn powtórzył wspomniany Sztorm, także do tych dwóch triumfów dorzucając zwycięstwo w Nagrodzie Tiumena. Ich osiągnięcia z kolei poprawiła w 2020 r. Cosmic Magic, która pozostała niepokonana na Partynicach w czterech startach, wygrywając oprócz Wielkiej Wrocławskiej i Crystal Cup także nagrody Otwarcia Sezonu Przeszkodowego i Wrocławska Trial.
Na Partynicach oprócz Wielkiej Wrocławskiej, Crystal Cup i Wielkiej Partynickiej rozgrywane
są jeszcze dwie inne prestiżowe nagrody –Marszałka Województwa Dolnośląskiego jako
zwieńczenie cyklu gonitw z przeszkodami dla czterolatków oraz Przewodniczącego Sejmiku Dolnośląskiego jako finał płotowej rywalizacji trzylatków.
Wyjątkowym osiągnięciem poszczycić się może Michał Borkowski – wygrywając Spasskim Wielką Partynicką w 2020 r., został pierwszym trenerem, i dotychczas jedynym, który skompletował zwycięstwa we wszystkich pięciu najważniejszych gonitwach sezonu wyścigowego we Wrocławiu. Dwóch innych trenerów bliskich jest osiągnięcia tego samego sukcesu – Grzegorzowi Wróblewskiemu brakuje zwycięstwa w Nagrodzie Przewodniczącego Sejmiku, w Robertowi Świątkowi w Wielkiej Wrocławskiej.
Czym dla koni przeszkodowych jest Wielka Wrocławska, tym dla płotowych jest rozgrywana w tym samym czasie Wielka Partynicka. Jej dystans to 4200 m, pula nagród wynosi 100.000 zł. W 2013 r. niespodziewanie zwyciężyła Morfina (Rhodesian winner – Magenta po Jape) trenowana przez Kazimierza Rogowskiego. Dosiadana przez Dominika Pastuszkę wychowanka SK Moszna okazała się lepsza od faworyzowanych koni z Czech. W Wielkiej Partynickiej konie trenowane w Polsce zwyciężały pięciokrotnie – wyższość gości z Czech musiały uznać tylko trzy razy. Raz, w 2016 r., po zwycięstwo sięgnął Calvados (Trempolino – Sayonara po Vettori) ze Szwecji. Trener Denis Persson przywiózł swojego pupila do Wrocławia po jego znakomitym występie w Niemczech, gdzie w licznej i mocnej stawce zajął drugie miejsce w Grosse Bad Harzburger Hurden-Trophy, płotowej gonitwie rangi Listed.
Wrocławskie wyścigi z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością wśród odwiedzających tor na Partynicach. Triumf Habany w 2013 r. oglądało 12 tys. widzów, na otwarcie sezonu 2018 przyszło 14,5 tys. osób, Wielką Wrocławską 2021 obejrzała 16-tysięczna publiczność, a podczas tegorocznego otwarcia sezonu Partynice odwiedziło ponad 21 tys. ludzi, bijąc kolejny frekwencyjny rekord wrocławskiego toru. Inauguracyjny mityng – to tylko przedsmak emocji, jakich można się spodziewać w całym sezonie 2022. Z przedsezonowych wypowiedzi trenerów wynika, że w Wielkiej Wrocławskiej i Crystal Cup znów będzie można oglądać Cosmic Magic, Larizano i Haad Rina.
ROZMOWĘ POPROWADZIŁA: ANNAMARIA SOBIERAJSKA
TRANSKRYPCJA: ADRIANNA PROSTEK
Predyspozycje fizjologiczne i behawioralne koni pełnej krwi angielskiej do sportu, rekreacji i hodowli koni półkrwi.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że „największą rolę odgrywa innowacyjność i nieustanne poszukiwanie nowych rozwiązań”. Czy uważa Pan, że przez rozwój weterynarii i świadomości jeźdźców, hodowców można wprowadzić jakąś innowację, aby osiągać lepsze wyniki sportowe wśród koni?
Maciej Przewoźny: Każda dziedzina wymaga
ciągłych zmian, tak samo jest w jeździectwie. Ciągle wprowadzane są nowe metody diagnostyczne, nowe sposoby leczenia, nowe sposoby treningu. Takim przykładem są najnowsze badania genetyczne u koni wyścigowych, dzięki którym poprzez analizę określonych genów możemy sprawdzić, czy koń jest predysponowany do wyścigów na krótkich dystansach, średnich czy długich. W Polsce te badania nie są jeszcze popularne, można je wykonać wyłącznie komercyjnie. Każdy trener, właściciel koni może z nich skorzystać, zanim podejmie trening swojego konia. Ten przykład pokazuje, że innowacyjność jest pożądana i oby była szerzej wykorzystywana.
Jako osoba, która prywatnie i zawodowo obserwuje konie wyścigowe, czy widzi Pani potencjał kariery koni pełnej krwi angielskiej w sporcie w Polsce?
Karolina Radwańska: Folbluty to prawdziwi sportowcy, jako konie wyścigowe mają ogromny potencjał. Chęć rywalizacji i wygrywania zaszczepione już jest w młodym wieku, kiedy to jako roczniaki czy dwulatki zaczynają trening. Dzięki tak wczesnym kontaktom z człowiekiem i inteligencji są bardzo łatwe do pracy. Większość mojej
dr n wet m aciej P rzewoźny
– założyciel i właściciel kliniki e qui Vet s erwis .
praktyki, której doświadczyłam w Wielkiej Brytanii, wiązała się z końmi wyścigowymi i tymi, które miały duży dolew pełnej krwi. Dzisiejsze jeździectwo w każdej dyscyplinie sportu używa koni zaawansowanych w krew. Na całym świecie jest on bardzo duży. Wiele topowych koni posiada w sobie tę krew. Uważam, że powinniśmy jak najbardziej podążać w tym kierunku, tak aby ten atletyzm był przekładany na wszystkie inne dyscypliny jeździeckie.
Dlaczego według Pana powinno się użytkować folbluty na szerszą skalę?
Maciej Przewoźny: Myślę, że musimy zacząć od tego, że żaden z koni startujących w Olszy nie mógłby startować, gdyby nie dolew pełnej krwi angielskiej. Warto zauważyć, że jest to jedyna rasa koni, która miała tak duży wpływ na tworzenie innych ras. Te konie, którymi dzisiaj nasi zawodnicy startują, pochodzą od ciężkich koni pociągowych i tylko przez dolew pełnej krwi angielskiej, mogły zostać dalej ulepszone. Pamiętajmy, że dolew tej krwi miał na celu zwiększenie woli walki, poprawienie ich budowy i zwiększenie ambicji, chęci do pracy. Należy pamiętać, że
dolew pełnej krwi obecnie jest konieczny. Przeprowadzono badania, które mówiły o tym, że gdybyśmy zaprzestali tej procedury, to sama selekcja osobników nie byłyby w stanie poprawiać kolejnych pokoleń pod względem lekkości czy budowy. Oczywiście istnieją również minusy dolewu krwi pełnej krwi i musimy zdawać sobie z tego sprawę. Ta rasa jest selekcjonowana na szybkość, natomiast na budowę nie zwraca się tak dużej uwagi. Pewne wady są akceptowane. Musimy pamiętać, żeby nie powielać tych wad wśród ras półkrwi, ras gorącokrwistych, dotyczy to zwłaszcza wad kopyt. Folbluty przenoszą często w genotypie kopyta z bardzo płaską podeszwą, co jest dużą wadą u koni WKKW czy skokowych. Konie pełnej krwi nadają się do łączenia jedynie z pewnym typem klaczy gorącokrwistych, a mianowicie dużych ramowych ciężkich klaczy, w które moim zdaniem, nasza hodowla obfituje. Musimy też pamiętać o tym, że dobierając ogiery xx do klaczy, dolew pełnej krwi pogarsza dwa zasadnicze ruchy - stęp i kłus, ale zwiększając wydat -
Caccini uznany do hodowli półkrwi w 2019 roku
nie galop. Polepszeniu ulega również fizjologia - serca, płuca, budowa ścięgien i mięśni. Folbluty są selekcjonowane typowo na zdrowie, więc zakłada się, że w sporcie wyścigowym 25% z nich ulega kontuzji. Jest to szybka selekcja. Oczywiście ubolewamy, że tak się dzieje. Większość związków hodowlanych półkrwi używa wyłącznie ogierów, tak jest przykładowo w Związku Holsztyńskim. Jednak niektóre dopuszczają stosowanie klaczy pełnej krwi angielskiej. Klacze, które przechodzą selekcję mają znacznie podwyższone kryteria kwalifikacji do hodowli m.in. w Związku Oldenburskim i Hanowerskim. Prowadzone były badania na temat tego, jaki procentowy udział krwi pełnej krwi angielskiej wpływa na wyniki sportowe u koni skokowych. W badaniach analizowano 4000 koni. Okazuje się, że sukcesy odnosiły te, które miały w sobie 20-25% folbluta, więc jest to najbardziej pożądana zawartość. Z moich obserwacji i przeglądu literatury wynika, że musimy rozdzielić dwie rzeczy. Użycie folblutów w sporcie wyczynowo-skokowym i użycie ich ogólnie w sporcie jeździeckim to są dwie odrębne kwestie. W tym pierwszym przypadku pożądane jest, aby koń miał około 20% krwi. Natomiast folbluty w czystej postaci po karierze wyścigowej są dobrym materiałem do jeździectwa rekreacyjnego lub do niskiego sportu. Nie mówiąc już o tym, że istnieją dyscypliny jeździeckie, w których używane są bardzo szeroko – na przykład w polo. Jestem wielkim zwolennikiem używania folblutów w jeździectwie. Bez nich trudno jest stworzyć dostatecznie walecznego konia.
Dlaczego selekcja wobec klaczy jest bardziej surowa?
Maciej Przewoźny: Ogier ma większy wpływ na populację. Jeżeli użyjemy go na grupie 30 klaczy to w 1 pokoleniu jest w stanie wyprodukować więcej potomstwa. A pamiętajmy o tym, że wykorzystujemy w hodowli dopiero drugie pokolenie, więc następuje strata jednej generacji. Folbluty służą polepszaniu ras półkrwi. Używając ogierów jesteśmy w stanie dużo efektywniej pracować.
Jakie są Twoje argumenty, aby korzystać z folblutów?
Karolina Radwańska: Folbluty ze względu na charakter, wole walki, ale również wielką inteligencje nadają się do każdego sportu. Głównie na poziomie amatorskim, dostępnym dla każdego, te konie świetnie się sprawdzają, ale również na najwyższym, profesjonalnym szczeblu zdarzają się wybitne osobniki. W Wielkiej Brytanii popu -
lek wet k arolina r adwańska - założycielka i właścicielka kliniki s P orthorse Veterinary s erV ices , ws P ółwłaścicielka d erbisty 2021
larne są fundacje, które skupiają się na propagowaniu wykorzystania tej rasy konia w każdej dyscyplinie sportu. Wystarczy poświecić im więcej czasu, czasem dodatkowo skorzystać z pomocy doświadczonego jeźdźca, aby z powodzeniem mogły być one wykorzystane w rekreacji dla dzieci i dorosłych. Większość tych koni, schodząc z toru bez kontuzji, najczęściej cieszy się bardzo dobrym zdrowiem po karierze wyścigowej. Rzeczywiście hodowane są pod kątem możliwości osiągania dużej prędkości w galopie. Atletyzm zawdzięczają dłuższej i zgrabnej szyi, długim nogom, silnym mięśniom grzbietu. W stosunku do ciała mają bardzo duże serce, które jest w stanie przepompować na minutę ponad 240 l krwi, mają niesamowicie wielką pojemność płuc, są zdolne do wyrzutu ze śledziony około 30-60% krwinek czerwonych, a tym samym dużej podaży tlenu do mięśni. Dolew pełnej krwi angielskiej jest mocno wykorzystywany w konkurencji WKKW. Te konie często wygrywają dzięki swojej szybkości i dzielności. W konkurencji ujeżdżenia tracą niestety ze względu na mało poprawny stęp i kłus, jednak oczywiście są jednostki o świetnym ruchu. W konkurencji skoków przez przeszkody mimo płaskiego skoku zdarzają się również osobniki ponadprzeciętne. Nieduże konie pełnej krwi angielskiej, jak wspomniał Maciej, świetnie sprawdzają się w polo ze względu na swoją zwinność i szybkość.
Mimo niektórych minusów, to folbluty są końmi przekazującymi dzielność, szybkość i wytrzymałość. Biegają kilka sezonów na torze wyścigowym i finalnie dalej kontynuują swoją karierę.
Maciej Przewoźny: Musimy rozróżnić: sport wyczynowy, rekreacyjny i hodowlę. To właśnie te jednostki, które biegają i mają bardzo dobre zdrowie, chcemy używać do rozrodu. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że setki koni kończących, co roku karierę wyścigową, to ogromny potencjał. Można go świetnie wykorzystać przy obecnym braku koni na rynku do szkółek jeździeckich i niskiego sportu. Należy na to mocno zwrócić uwagę. Często spotykamy się z opiniami, że przez jeden sezon jest przy koniach po wyścigach faktycznie jest dużo pracy. Jednak warto jest w nie inwestować. Folbluty mają dobry kontakt z ludźmi. Można znaleźć im dobre miejsce w stajni, a potem mogą być użytkowane przez lata.
Karolina Radwańska: Dodam, ze dzisiaj ceny tych koni są nieporównywalnie niższe niż koni gorącokrwistych. Relatywnie łatwo jest aktualnie kupić konia po wyścigach który przyjął już jeźdźca, jest dojrzały do pracy z człowiekiem. Polecam
wykorzystywanie ich w szkółkach, w niskim sporcie oraz jako kon towarzyszący do przydomowej stajni. Konie te mocno związują się z człowiekiem, są łatwe do treningu i angażują się w prace jeśli tylko okażemy im serce i poświęcimy czas. Warto pochylić się nad końmi z wyścigów i użytkować je dalej.
Pani koń wygrał bardzo ważną gonitwę - Westminster Derby. Folbluty mają metkę trudnych koni. Jaki jest Guitar Man?
Karolina Radwańska: To koń wybitny, który kocha się przytulać i zwracać na siebie uwagę. Jako ogier czasami pokazuje swój charakter, co wyłącznie dodaje mu klasy. Zachowuje przy tym łagodny charakter i wielkie serce, które zwyciężyło na ostatniej prostej Westminister Derby. Koń o ogromnej wytrzymałości, wspaniałym rodowodzie i duszy sportowca. Guitar Mana charakteryzują najlepsze cechy folblutów, w tym w szczególności wielka determinacja i chęć wygrywania.
ROZMAWIAŁ: JAN ZABIEGLIK
Rozmowa z twórcą Stadniny Pegaz, właścicielem i hodowcą koni pełnej krwi angielskiej Andrzejem Zielińskim
Co spowodowało, że posiadanie i hodowanie folblutów stało się największym Pańskim życiowym zajęciem i pasją?
Nie ukrywam, że hazardową żyłkę mam w genach, więc już w młodości bywałem często na Służewcu. Najpierw interesowała mnie głównie gra w totalizatorze, ale gdy po prywatyzacji stajni w pierwszej połowie lat 90. zaistniała możliwość wydzierżawienia lub kupna konia wyścigowego, postanowiłem zasmakować tej nowej, swoistej formy hazardu, bo przecież taka inwestycja nie zawsze się zwraca, a zyski przynosi jedynie nielicznym. Wyścigi nie darmo nazywane były sportem królów, nie sposób tylko z nich się utrzymywać, trzeba stale i dobrze zarabiać gdzie indziej, żeby do tej wspaniałej pasji w razie czego dokładać. Mi się udało zbudować w końcu lat 90. stadninę w Nowej Wronie k. Nasielska, i rozbudowując ją, utrzymywać się, z większym lub mniejszym powodzeniem, w czołówce prywatnych właścicieli oraz hodowców już od ponad 20 lat, co uważam za swoje największe osiągnięcie. Obecnie jesteśmy największą w Polsce prywatną stadniną, hodującą konie pełnej krwi angielskiej.
Jakie były najważniejsze wydarzenia w dotychczasowej historii SK Pegaz?
Pamiętam, jak bardzo ucieszyłem się z pierwszych, znaczących zwycięstw konia mojej hodowli, trenowanej przez Macieja Janikowskiego klaczy Marwer, która jako dwulatka wygrała wyścig o Nagrodę Dorpata (kat. B), a następnie zwyciężyła w Wiosennej (kat. A)
w 2001 r.. W kolejnym sezonie podopieczny
Andrzeja Walickiego Dawton był drugi w Wielkiej Warszawskiej za niemieckim Caitano. Za dobrą cenę sprzedałem go do Anglii. Pierwszym najlepszym osiągnięciem w Derby było drugie miejsce szkolonej przez Walickiego Princess of Leone za Rutenem w 2008 roku, która następnie wygrała Nagrodę Liry (Oaks), nazywaną wyścigiem Derby dla klaczy. Dosyć długo czekałem na najważniejsze sukcesy. Osiągnąłem je w dużej mierze dzięki zakupowi francuskiego ogiera Ecosse, który okazał się najlepszym reproduktorem w polskiej hodowli w ostatnich 15 latach. Jego córką była wspomniana Princess of Leone, ale największe sukcesy odniósł Patronus. Teraz, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że niestety, ale sprzedałem go po karierze dwuletniej Ukraińcowi Konstantinowi Zgarze, pod warunkiem, że pozostawi go w treningu Walickiego. W wyścigowym interesie jest taka niepisana zasada, że jeśli dają za konia w pewnym momencie jego kariery dobrą cenę, to należy go sprzedać, bo potem można żałować. Ja wtedy bardziej liczyłem na innego syna Ecosse (ogiera Pillar), którego trenował Janikowski. Jednak dotknęła mnie ironia losu. Pillar wydawał się mocnym faworytem Derby 2013, bo wygrał pewnie Nagrodę
Iwna. Niestety, był on pod Markiem Breziną tylko trzeci, a Patronus pod Piotrem Piątkowskim odniósł pewne zwycięstwo następnie również wygrał Wielką Warszawską. Z jeszcze innych synów Ecosse, wcześniej rewelacyjnie zapowiadał się Prince of Ecosse (ur. 2009), który w wieku 2 lat wygrał cztery wyścigi, w tym Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Mokotowską z zadziwiającą lekkością. Jednak już po sezonie doznał ciężkiej kontuzji. Ogarnęła mnie czarna rozpacz. Ratowałem go, jak mogłem. Po przerwie na leczenie i rehabilitację w wieku trzech lat, wrócił na tor w czerwcu następnego roku. Odniósł obiecujące zwycięstwo w II grupie, ale w następnym starcie był już czwarty. Kontuzja się odnowiła i musiał zakończyć karierę.
W 2012 roku syn Ecoose, Boozer, finiszował w Derby jako trzeci. Była to spora niespodzianka. Za bardzo ważne wydarzenie uważam wejście w 2014 roku do całości mojego wyścigowego interesu (hodowli, zakupu koni za granicą i wystawiania ich do wyścigów) jako wspólnika, mojego brata Ryszarda wraz z żoną Kamilą. Stadnina Pegaz dzięki temu stanęła mocno na nogi. W 2016 roku razem z trzecim wspólnikiem francuskiego ogiera Caccini, trenerem Adamem
Wyrzykiem, fetowaliśmy najpierw zwycięstwo w Derby, a potem spektakularny triumf w Wielkiej Warszawskiej, w której Caccini sensacyjnie wygrał z wielkim faworytem, niepokonanym w 12 startach Va Bankiem. Wartość naszego konia wtedy bardzo wzrosła. Kupiec z Australii zaproponował najpierw cenę 600 tys. euro, a później nawet doszła ona do 950 tys. Ja byłem gotów Cacciniego sprzedać, ale nie zgodzili się na to Adam i mój brat.
Trzy lata później błękitną wstęgę Derby zdobyła trenowana przez Walickiego irlandzka klacz Nemezis, należąca już tylko do mnie i mojego brata.
W ostatnich trzech latach poważnie zainwestowaliśmy w zakup klaczy z dobrymi rodowodami za granicą. Kupiliśmy też irlandzkiego ogiera Balios, zwycięzcę m.in. G2, z którym wiążemy duże hodowlane nadzieje. Pierwsze trzy dwulatki po nim przygotowywane są do debiutu w stajni Walickiego. Czy nasze oczekiwania się sprawdzą, musimy cierpliwie poczekać jeszcze kilka lat. Cierpliwość w hodowli to cecha konieczna i podstawowa.
Bardzo się przydaje jednak również łut szczęścia. Nie byłoby wspaniałych przeżyć związanych ze startami Cacciniego, gdyby nie fanaberia pewnego właściciela, który najpierw zaakceptował aukcyjny wybór trenera Wyrzyka i zapłacił za konia, a potem tuż przed sezonem 2015 się rozmyślił i koniecznie chciał go sprzedać. Podobno nie podobał mu się jego wygląd oraz imię Caccini. Wyrzyk zadzwonił do Was i zaproponował, żebyście weszli z nim do spółki. Długo się nie zastanawialiśmy. Adam osiągał już wtedy od kilku sezonów bardzo dobre wyniki.
To wielki marzyciel i entuzjasta, ale też bardzo pracowity samouk, którego ośrodek treningowy w Podbieli (ok. 45 km od Warszawy) stał się najpierw znany dzięki wiosennym przeglądom koni, ale największą popularność zdobył dzięki serialowi telewizyjnemu „Życie na wyścigach”.
Urodzonego na początku maja Cacciniego spokojnie przygotowywał do debiutu, który nastąpił 5 września. Liczyliśmy na zwycięstwo, tymczasem został pokonany przez nadpobudliwego Vadera, który choć mocno wyłamał, finiszował niczym rakieta przy zewnętrznej barierce. Dżo -
kej się tłumaczył, że nie zauważył rozpędzonego konia, który nie zatrzymał się po minięciu celownika i dalej galopował jak szalony, aż uderzył w końcową barierkę i zrzucił jeźdźca. W następnym biegu Vader był już tylko szósty, potem został sprzedany do Czech, ale żadnej kariery nie zrobił.
Tymczasem Caccini kolejne dwa biegi, II i I grupy (Nagroda Brochwicza), łatwo wygrał. Trener Wyrzyk już wtedy wyczuł, że trafił na diament do oszlifowania. Ponieważ ma rogatą duszę, zaproponował w kwietniu nie tylko zgłoszenie Cacciniego do Derby, co było oczywiste, ale także do rozgrywanej w pierwszą niedzielę października… Nagrody Łuku Triumfalnego w Paryżu, w której jeszcze nie wystąpił koń w polskim treningu. Wyglądało to na porywanie się z motyką na słońce, ale pierwszy zapis kosztował tylko 7000 euro, więc nie mogliśmy się nie zgodzić.
Jako trzylatek Caccini szedł na Służewcu jak burza. Z przewagą wygrał kolejno nagrody: Irandy, Iwna i Derby. Jednak, żeby fantastyczna wizja jego występu w Paryżu nabrała realnych kształtów musiał się sprawdzić w silnej stawce za granicą. Adam wybrał rozgrywaną 14 sierpnia gonitwę grupy I w Hoppegarten – Longines
Grosser Preis von Berlin na 2400 m. Wynajęliśmy specjalny autobus, żeby fani Cacciniego mogli za darmo pojechać do Berlina. Ci, którzy wierzyli, że Caccini już wtedy zdoła nawiązać walkę z czołowymi końmi niemieckimi, mogli się czuć nieco zawiedzeni. Nasz koń wypadał w sumie nieźle, bo zajął piąte miejsce w stawce sześciu dobrych koni i stracił tylko ok. 6 dł. Inna sprawa, że bieg został rozegrany na końcówkę i Caccini nie był stanie przyspieszyć na finiszu. Taki wynik nie dawał kwalifikacji na występ w Paryżu. Adam skupił się więc już tylko na przygotowaniu derbisty do Wielkiej Warszawskiej. Już zawczasu było wiadomo, że w tej najważniejszej porównawczej gonitwie sezonu, wielkim faworytem będzie Va Bank. Zwłaszcza po zwycięstwie na początku września w wyścigu G3 w Baden Baden, zdaniem zdecydowanej większości fachowców i bywalców toru, to właśnie on „już wisiał”. Tak się mówi na wyścigach o koniu, który na pewno ma wygrać. Jaki to „na pewno” miało finał, już wcześniej wspomniałem. Adam jeszcze raz pokazał, że pod względem taktyki nie ma sobie równych. Polecił Tomášowi Lukáškowi, żeby podyktował warunki wyścigu, a ten świetny czeski dżokej, który na Służewcu
wygrywał już wcześniej najważniejsze gonitwy, spisał się na medal i na ostatniej prostej po walce Caccini odparł atak dosiadanego przez Brezinę Va Banka i tuż przed celownikiem wyprzedził go o pół długości.
W wieku 4 lat najpierw Caccini dwukrotnie pobiegł w Hoppegarten. W połowie kwietnia był drugi w wyścigu Listed na 2800 m w stawce 10 koni, a miesiąc później ósmy na 3200 w gronie 10 uczestników. Na Służewcu łatwo wygrał Nagrodę Widzowa, ale w biegu o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego musiał stoczyć zażartą walkę z trenowaną przez Wojciecha Olkowskiego Silverą i wygrał minimalnie o nos.
Niestety, dla obu tych wspaniałych koni był to ostatni występ na torze. Klacz doznała wcześniej kontuzji, a nasz ogier później. Nie było wyboru. Po wyleczeniu Caccini rozpoczął w Stadninie Pegaz karierę hodowlaną. Pokryliśmy nim kilka naszych klaczy, to samo zrobił także Adam Wyrzyk, który jest również hodowcą. Pierwszy przychówek Cacciniego zaczął biegać na torze w ubiegłym sezonie. Najlepiej spisywał
się trenowany przez Walickiego nasz Dacinni, który wygrał trzy gonitwy. Po jednym zwycięstwie odniosły Thiry Time (tr. Wyrzyk) i naszej hodowli Przystojnykaźmierz, którego wydzierżawiliśmy trenerce Natalii Szelągowskiej. Thiry Time wygrał również w swoim drugim występie w wieku trzech lat.
Jako trzylatka zadebiutowała Trella hodowli Eurosport Management. Nie biegały jeszcze Finka hodowli Wyrzyka i nasz Perfect Stranger. W tym sezonie po raz pierwszy zobaczymy na torze dwa dwulatki po Caccinim: Stradiusa od Salien (tr. Walicki) i Mercurego od Mary Gary (tr. Wyrzyk).
Równorzędnie Caccini rozpoczął także karierę w hodowli koni szlachetnej półkrwi. Skąd ten pomysł i jakie są jego efekty?
Pomysłodawcą był trener Wyrzyk, a z naszej strony gorącą orędowniczką użycia Cacciniego w hodowli sp stała się moja żona Joanna. Natomiast mój wkład ograniczył się jak na razie do zakupu sztucznej klaczy, dzięki czemu uzyskujemy nasienie od Cacciniego.
Najpierw Caccini musiał zdobyć licencję konieczną w hodowli koni szlachetnej półkrwi. Oceniała go w Łącku specjalna komisja. Ten egzamin zdał na piątkę. Ta licencja musi być
odnawiana każdego roku. Pierwszą uzyskał w 2019 roku i kolejne w następnych latach. Jest spore zainteresowanie hodowców koni, które przeznaczane są głównie do sportu jeździeckiego. Najwięcej inseminacji nasieniem Cacciniego odbyło się w SK Prudnik, ale zgłaszają się również indywidualni hodowcy, których przybywa. Jest nam bardzo miło, gdy odbieramy telefony, że urodziły się piękne źrebaki. Specjalnej kampanii promocyjnej jeszcze nie robiliśmy, ale z dużym zadowoleniem przyjęliśmy inicjatywę dyrektora toru Dominika
Nowackiego, który zaproponował, że zaprosi na sponsorowaną przez nas w tym roku gonitwę Oaks hodowców koni szlachetnej półkrwi i reprezentantów środowiska sportowego. My natomiast ze swej strony zaprosimy właścicieli wszystkich klaczy, które zostaną zgłoszone do gonitwy Stadnina Koni Pegaz – Nagroda Liry (Oaks). Takie spotkanie będzie okazją do wzajemnego poznania się i nawiązania systematycznej współpracy.