Nauczyciel i Szkoła - nr 26 (2) - 2012

Page 26

Z życia szkół i placówek oświatowych

Moja miejscowość Ledwo słońce wyjrzało zza horyzontu, Jagoda była już na nogach. Ta wysoka, szczupła dziewczyna o wesołych, niebieskich oczach i włosach koloru kasztanowego, mieszkała w Krakowie, niedaleko Rynku. Śniadanie trwało nie dłużej niż pięć minut, mycie twarzy i zębów około trzech lub czterech, resztę czasu zajęło ubieranie się. - Już wychodzę! – krzyknęła Jagoda przez okno i zbiegła szybko na dół. Gdy usiadła obok mamy, przywitano ją słowami: - Przecież wiesz, że się spieszymy na pociąg! - Dobrze, można już odjeżdżać! – powiedział tata i od tej pory każdy patrzył w swoje okno w samochodzie wujka Edwarda. Byli uśmiechnięci, wszyscy cieszyli się trzecim dniem wakacji. Jagoda siedziała cicho i patrzyła przed siebie, sama nie wiedząc zresztą na co. „Ale super, jedziemy do Rzeszowa! – pomyślała. – Ciekawe, jakie to miasto… Podobno bardzo ładne.” Myślała też, ile będzie czekać jadąc pociągiem do miasta, gdzie miała spędzić dwa tygodnie swoich wakacji. Cieszyła się, że może zobaczyć coś nowego. Teraz według niej Rzeszów był najważniejszym miejscem na Ziemi. Samochód stanął. - Dojechaliśmy! Pomogę przy bagażach, a potem gońcie na pociąg! – oznajmił wuj Edward. - Nasz pociąg odjeżdża za dwadzieścia minut – powiedziała mama. Przed nimi stał wysoki budynek, na którym wisiał zegar pokazujący godzinę siódmą czterdzieści. O ósmej pociąg ruszał do Rzeszowa. Z bagażami poszło dość szybko, potem wsiedli do pociągu. Jagoda siedziała sama z bagażem, zaraz za rodzicami. Kilka minut potem dosiadła się do niej jakaś pani. Była niska, miała krótkie jasnorude włosy opadające na ramiona. Oczy jej błyszczały szarością, a na głowie dumnie leżał wielki, fioletowy kapelusz w kwiaty. - Mogę? – spytała Jagodę. Dziewczyna odwróciła się w stronę nieznajomej. - Tak, oczywiście – brzmiała odpowiedź. Siedziały i przyglądały się sobie przez jakąś minutę, po czym padło pytanie: - Dokąd podróżujesz? – spytała pani. - Do Rzeszowa – odpowiedziała dziewczyna. - Dobrze trafiłaś. To interesujące miasto. Warto zobaczyć – ten komentarz dodał Jagodzie trochę otuchy. Twierdziła, że im więcej inni będą chwalić to miasto, tym będzie ciekawiej. - Była tam pani? - Tak, wiele razy. Mieszka tam moja siostra. Niedaleko Nowego Miasta. - Rozumiem. Co dokładnie pani poleca? - Cóż, myślę, że spodoba ci się Rynek lub muzea. Odwiedź też któreś centrum handlowe. Jest ich mnóstwo. „Centrum handlowe?! Muszę uprosić mamę, żeby mi kupiła nowy sweter!” – pomyślała. Pociąg się zatrzymał. Nastała cisza, wszyscy ludzie szli po bagaże. Na dworcu było tłoczno, każdy coś mówił, pociągi hałasowały, ale Jagodzie to nie przeszkadzało. Podążali do hotelu „Ferdynand”. Było po godzinie trzynastej, rodzina zjadła obiad. Teraz był czas wolny. Wszyscy składali propo-

Monika Chmiel

zycje, jak spędzić czas do wieczora. - Może pójdziemy zwiedzić hotel? – zaproponował tata. - Szkoda takiej ładnej pogody. Lepiej wyjść na zewnątrz – stwierdziła mama. - To jest dobry pomysł. Ja chciałabym iść na Rynek. Podobno ładny – wtrąciła swoje zdanie Jagoda. Było postanowione: idą na Rynek. Spacer zapowiadał się ciekawie. Jagoda rozglądała się, co tu jest podobnego do Krakowa. „Ten zamek mógłby być Wawelem – myślała – a ten kościół w oddali Kościołem Mariackim. Ale jednak myślałam, że może tu będzie ciekawiej…”. Wokół studni zebrała się grupka osób. Rodzice zatrzymali się obok Ratusza, żeby zrobić zdjęcia. Nagle, znikąd, pojawiła się dziewczynka. Biegnąc, potknęła się o mały kamień i upadła na ziemię. Jagoda podbiegła do niej. - Nic ci nie jest? – spytała troskliwie - Nie, w porządku, tylko się uderzyłam w łokieć. Przejdzie – odpowiedziała. Była to szczupła dziewczynka o długich, kręconych, szatynowych włosach. Jej zielone oczka wyróżniały się jak dwa drzewa na tle gór. - Nazywam się Łucja. Łucja Olszewska – powiedziała. - Jagoda Nowicka – odpowiedziała dziewczyna. Wstały i zaczęły rozmawiać. Szły deptakiem, aż doszły do ulicy. - Widzę aptekę! Kupić ci bandaż? – spytała Jagoda. - Dobrze – brzmiała odpowiedź. - W porządku. Zaczekaj tutaj, zaraz wrócę. Kilka minut i była z powrotem przy Łucji. Wyciągnęła z torby wodę i polała stłuczony łokieć. Ledwo skończyła, a przed nią stali rodzice. - Tu jesteś, córeczko! Szukaliśmy ciebie! – powiedziała mama i przytuliła ją. Zauważyła Łucję z bandażem na łokciu – Zrobiłaś jej opatrunek? - Tak, mamo, byłam przed chwilą w aptece. - Dobra robota! A woda utleniona? - O niej również pamiętałam. - Gdzie mieszkasz? Może cię odprowadzimy? – wtrącił tata - Moi rodzice na razie robią zakupy. Mieszkamy niedaleko hotelu „Ferdynand”. Wiedzą chyba państwo, gdzie to jest? - Oczywiście! Przyjechaliśmy na dwa tygodnie do Rzeszowa i właśnie tam mieszkamy! – zauważyła mama. Zbliżali się do nich jacyś ludzie. Byli to państwo Olszewscy. - Jesteś, Łucja! Co się stało? Dlaczego masz zabandażowany łokieć? – spytała pani Olszewska. Po wyjaśnieniu całej sytuacji wszyscy wybrali się na spacer po Rzeszowie. Jagoda dowiedziała się wielu ciekawostek z historii miasta. Bardzo podobała się jej legenda o powstaniu Rzeszowa. Ojciec Łucji opowiadał: „Dawno temu na miejscu, gdzie położone jest miasto Rzeszów, były błotniste, grząskie tereny. Należały do księcia, który miał piękną, lecz złą córkę. Lubiła polować i krzywdzić zwierzęta. Wśród bagnisk znajdowała się chatka starca, podobno czarownika. Zwierzęta wcale się go nie bały, przychodziły chore i okaleczone, a on je leczył. Od przyjazdu księżniczki działo się to coraz częściej. Któregoś dnia księżniczka w poszukiwaniu postrzelonych przez siebie zwierząt dotarła do chatki mędrca. Na widok wyleczonych zwierząt rozzłościła się. Starzec przekonyNauczyciel i Szkoła nr 2 (26)

27


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Nauczyciel i Szkoła - nr 26 (2) - 2012 by Nauczyciel Szkola - Issuu