Z życia szkół i placówek oświatowych
Miejskie krajobrazy naszego miasta – wspomnienie Rzeszów to największe miasto Polski południowo-wschodniej z 650-letnią historią, którerozwija się niezwykle dynamicznie. Według mnie to najpiękniejsze z miast w Polsce. Zadbano o jego wystrój i estetykę, odnowiono wiele elewacji zniszczonych budynków, wybudowano olbrzymie centra handlowe. Kocham to miasto, dlatego że tu się urodziłam, tu mieszkam i stąd pochodzą moi rodzice. Tematem mojej pracy będzie przedstawienie w formie wspomnienia najpiękniejszych zakątkó w Rzeszowa, które zapamiętałam oglądając je w różnych porach roku.
Staroniwskie zakamarki wiosną Pierwszym zakątkiem, który opiszę będzie miejsce mojego zamieszkania, czyli Staroniwa i jej okolice wiosną. Mieszkam w samym sercu Staroniwy. Mój dom położony jest na niewielkim wzniesieniu, z którego obserwuję okoliczne zabudowania. Spacerując po okolicy widzę przepiękne krajobrazy: rozległe pola, pasy łąk, skupiska drzew. Wiosną wszystko rozkwita, więc kiedy idę na spacer, otacza mnie budząca się do życia przyroda: pąki kwiatów i rozkwitające drzewa. Często wieczorem wychodzę na pagórki rozciągające się za moim domem, z których widzę piękną panoramę Rzeszowa. Na wiosnę uwielbiam chodzić na spacery z całą moją rodziną. Szczególnie pięknie prezentuje się wtedy ulica Potokowa. Kiedyś wiosennego dnia, szłam chodnikiem, obok cicho szumiała rzeczka Mikośka. Na jej brzegach rosły piękne, żółte kaczeńce, których zapach unosił się w powietrzu, zaś na gałązkach drzew widać było różowe pąki kwiatów. Trawa zaczynała się zielenić, a śnieżnobiałe przebiśniegi wychylały główki spod stwardniałej jeszcze od śniegu i mrozu ziemi. Ten widok wywołał u mnie szereg pozytywnych emocji: radość przeplatała się ze szczęściem i zachwytem. Czułam euforię wiedząc, że nadeszła wreszcie pora utęsknionej wiosny. Nagle zauważyłam, że coś szeleści między krzakami. To była ruda wiewiórka z długim, puszystym ogonem i brązowymi oczkami. Gdy tylko mnie zauważyła, przestraszona zniknęła w zaroślach. W dali zobaczyłam białe plamki, którymi okazały się sterty śniegu, jako pozostałości po zimie. Po powrocie do domu w duszy mi grało ze szczęścia, że nadeszła już wiosna.
Maria Rosa
Aleja Pod Kasztanami i Bulwary jesienią Inne moje wspomnienie wiąże się z jesienną wycieczką naszej rodziny w ulubione miejsce spacerów rzeszowian – Aleję Lubomirskich. To jedna z najbardziej urokliwych i najchętniej odwiedzanych tras spacerowych. Aleja jest przedłużeniem ulicy 3 Maja, stamtąd też rozpoczęliśmy nasz rodzinny spacer. Zaczyna się obok pałacyku letniego Lubomirskich, biegnie dalej wzdłuż Zamku, dochodząc do ulicy Szopena. Jesienią aleja ta sprawiała niezapomniany widok. Ujrzałam dwa długie rzędy starych kasztanowców zatopione w blasku zachodzącego słońca. Rozłożyste liście drzew „przekrzykiwały się” kolorami: od jasnożółtych przechodziły w pomarańczowe, by dojść do czerwonych, rudawych i w końcu brązowych tonów. Była to swoista mozaika barw. Pamiętam, że stanęłam jak zaczarowana, by nasycić się widokiem tak przyozdobionych przez naturę koron drzew. Ale to nie wszystko. Cała aleja tonęła w opadłych liściach i gdzieniegdzie leżących, a niezebranych jeszcze przez spacerowiczów kasztanach. Pamiętam jak mój brat z zapałem poszukiwał brunatnych owoców i ze sprytem wiewiórki chował je do worka krzycząc: Znalazłem kasztana i jeszcze jednego. Mama i ja zbierałyśmy z radością najpiękniejsze opadłe już liście, tworząc z nich różnobarwny bukiet. Tato szedł zamyślony. Wpatrując się w korony drzew opowiadał, dlaczego liście zmieniają kolory. To były dla mnie niezapomniane chwile. Przypominam sobie, kiedy mijaliśmy po drodze Zamek Lubomirskich – prawdziwą wizytówkę miasta. Mama wspomniała, że budynek ma zaledwie sto lat i niegdyś służył jako więzienie, a dziś jest siedzibą sądu. Widok podświetlonego wieczorem gmachu robi wrażenie. Nasz spacer trwał bardzo długo. Trudno opisać wszystkie oglądane rzeczy. Zapamiętałam, że przeszliśmy ulicą Szopena i skierowaliśmy się w stronę Bulwarów. A tam kolejne przepiękne jesienne widoki: długie alejki dla spacerowiczów, wzdłuż których pochylały swe korony stare dęby, mosiężne buki, dostojne kasztanowce. Zachodzące słońce odbijało sięw tafli Wisłoka, urzekając nas swymi blaskami.
Nauczyciel i Szkoła nr 2 (26)
23