Z KAMIENIEM W TLE
TIA – This is Africa – to najczęściej powtarzany przeze mnie zwrot. W odniesieniu do RPA. Przez ostatnie 9 lat powtórzyłem go tysiące razy. Na głos i w myślach. Zacznijmy od początku.
Jacek Kiszkiel
TIA
Jest 9 marca 2020 roku. Siedzę na lotnisku we Wrocławiu i czekam na lot do Frankfurtu – stamtąd polecę do Johannesburga. Przeglądając paszport, doliczam się pięćdziesiątej podróży do Republiki Południowej Afryki. Wracam myślami do swojej pierwszej wizyty na Czarnym Lądzie, która zaczęła się w czerwcu 2011 roku. Zdaję sobie sprawę, gdzie wtedy byłem w swoim życiu – mentalnie i rodzinnie – i jak bardzo czas zmienił moje podejście do RPA. Kiedy pierwszy raz z Zenonem wylądowałem w Johannesburgu, miałem 24 lata. Kończyłem studia, byłem na piątym roku Wydziału Górniczego Politechniki Wrocławskiej – studiów, które świadomie wybrałem, bo od początku ciągnęło mnie do kamienia. Pierwsza podróż do RPA zawsze wygląda podobnie: wyjazd urlopowy. Dopiero następne stają się podróżami służbowymi. Wychodząc z samolotu, poczułem specyficzny zapach, który się unosi wszędzie. Z początku przeszkadza, ale po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do niego. W sumie tak jest za każdym razem. Czerwiec w RPA to środek zimy. Zrozumiałem to już o godzinie 16, gdy słońce zaszło za horyzontem. Wstało dopiero przed ósmą następnego dnia. Wylatując z Polski do RPA, czy nawet do Afryki, spodziewasz się gorąca i bezdeszczowej pogody. Ale czerwcowe i lipcowe poranki ze skrobaczką do szyb to standard, w okolicach Johannesburga zdarza się nawet śnieg. Amplituda temperatur to od minus dwóch, trzech stopni w nocy do 20 stopni Celsjusza na plusie w dzień. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, jak ogromny wpływ na wydobycie kamienia ma pogoda.
44
CZERWIEC-LIPIEC 2020