Mistrz Branży czerwiec 2025 (#141)

Page 50


Młodzi w branży: Liwia zwyciężczyniWysłucha,Konkursu Chlebem Pachnącego

Torty i żywioły - laureaci Bake&Play

Kobieta i karmel - Ewa Bonomini-Ulfik

Kultura, sztuka i chałki - Spodek Cafe

Tak się zdobi tort - Izabela Freda

Rewolucja piekarska właŚnie trwa

Przemysław Zagała, CEO Bread in Box

czerwiec 2025

Idzienowe!

Dlaczego branża piekarska, cukiernicza i lodziarska nigdy nie stanie w miejscu? Bo nie może. Każda tradycja — nawet ta najbardziej osadzona w historii i rzemiośle — potrzebuje ciągłego odświeżania, przeglądu i przewietrzenia. I choć piec może wciąż być ten sam, to ręce, które dziś zagniatają ciasto, należą już do zupełnie innego pokolenia. A wraz z nim przychodzą nowe pomysły, nowe pytania i nowe odpowiedzi. Z pokolenia na pokolenie przekazujemy sobie przepisy, rytuały, sposoby myślenia o smaku i jakości. Jednak to, co dla dziadków było oczywiste, dla wnuków może być odkryciem. Każda generacja widzi tę samą bułkę pod nieco innym kątem — i właśnie w tym tkwi piękno tej branży. To, co dla jednych było znane, oczywiste, a nawet z czasem nudne, dla kolejnych pokoleń stanowi wyzwanie. Paradoksalnie to właśnie problemy i pytania bez odpowiedzi stanowią szansę na zmiany i rewolucję w branży. Z jednej strony pielęgnujemy rzemiosło, z drugiej – otwieramy się na to, co może dopiero nadejść.

Na naszej okładce gościmy młodego twórcę, który nie tylko zauważył palący problem współczesnych piekarni, ale też miał odwagę zaproponować nowe, by nie powiedzieć – zupełnie innowacyjne rozwiązanie. Chlebomaty, czyli automaty ze skrytkami na świeże pieczywo, nie są nowością samą w sobie. Jednak to, co stworzył twórca marki Bread in Box, to zupełnie nowy rozdział. Zautomatyzowany, dostępny przez całą dobę, zaprojektowany z myślą zarówno o wygodzie klientów, jak i o rzeczywistych potrzebach piekarzy. Bo to nie tylko biznes. To misja. Celem Bread in Box nie jest jedynie zwiększenie sprzedaży, ale również zmniejszenie strat, poprawa logistyki i odpowiedź na zmieniające się oczekiwania klientów. W świecie, gdzie czas jest na wagę złota, a świeże pieczywo wcale nie musi oznaczać porannej kolejki do piekarni, takie rozwiązania mają szansę odmienić codzienność tysięcy osób – zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie lady.

To właśnie na tym polega dziś innowacja. Nie na wymyślaniu koła od na nowo, ale na łączeniu tradycji z technologią, wyczucia smaku z analizą danych, ręcznego rzemiosła z cyfrową wygodą. Nowe pokolenia kucharzy, cukierników, piekarzy i lodziarzy wchodzą do branży z głową pełną pomysłów i sercem przepełnionym szacunkiem do historii. Nie każdy zostanie rewolucjonistą, nie każdy stworzy produkt, który zmieni zasady gry. Ale każdy może mieć wpływ.

Czasem to będzie nowy przepis, innym razem sposób podania, zmiana opakowania, lepsza komunikacja z klientem albo odważna decyzja o sięgnięciu po technologie, które wcześniej wydawały się nie dla nas.

Bo branża piekarska, cukiernicza i lodziarska to nie muzeum. To żywy organizm. Miejsce dla rąk – i dla głowy.

Dla smaku – i dla strategii. Dla tradycji – i dla odwagi.

A my jesteśmy tu po to, żeby to wszystko widzieć, dokumentować i wspierać. I z ogromną ciekawością przyglądać się temu, co jeszcze w piecu. Rewolucja może nie mieć jednej twarzy, ale z pewnością ma smak. I już czuć go w powietrzu.

Zapraszamy do chłodnej, ale jakże smakowitej lektury! Redakcja Mistrza Branży

DAWN EXCEPTIONAL® CREME CAKE BASES

Odkryj nasze udoskonalone miksy Dawn Exceptional Creme Cake w wersji neutralnej wypieków smakowy. powtarzalne efekty

Propozycje receptur

Redakcja i Marketing

ul. Klimczoka 9, 40-857 Katowice redakcja@MistrzBranzy.pl marketing@MistrzBranzy.pl

Natalia Aurora Urbanek

P.O. Redaktor Naczelnej aurora@MistrzBranzy.pl +48 605 628 326

Beata Sitarz

Menadżer Produktu sitarz@MistrzBranzy.pl +48 881 610 668

Agnieszka Mrukowicz

Menadżer Produktu mrukowicz@MistrzBranzy.pl + 48 881 610 669

Wydawnictwo Grupa 69

ul. Klimczoka 9 40-857 Katowice

Redaktor Techniczny Przemysław Ścierski p.scierski@MistrzBranzy.pl

Dział Prenumeraty i Kolportażu prenumerata@MistrzBranzy.pl +48 881 610 668

Korekta Iwona Guzik DTP

Patrycja Krzemień

konto bankowe 27 1140 2004 0000 3502 8222 7728

www. MistrzBranzy.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z utworów zawartych w czasopiśmie (w całości ani w części) nie może być bez pisemnej zgody Wydawcy wykorzystany lub użyty na jakimkolwiek polu eksploatacji, w tym nie może być w jakikolwiek sposób powielany ani rozpowszechniany (w tym w formie elektronicznej, przez digitalizację, publikacje i rozpowszechnianie w Internecie). Wykorzystanie utworów bez zgody podlega odpowiedzialności prawnej. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do skracania i adiustacji tych tekstów oraz zmiany ich tytułów. Wszelkie znaki firmowe towarowe oraz zrzuty ekranowe są zastrzeżone przez ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych. W czasopiśmie wykorzystano zdjęcia przesłane przez autorów oraz z serwisów: 123RF,

Rozmowa Mistrza Branży

Kogut, automat i misja

rozmowa z Przemysławem Zagałą

Karmelarz

Receptury

Chiffon z truskawkami

Waniliowe ciastko blondie z owocami

Mistrz zarządzania

Cukiernia i piekarnia w sieci – dlaczego warto kupować online?

Twoja własna cukiernia? Zacznij od dobrych decyzji, nie od kosztownych błędów

zasięgi

Klikaj

KOGUT, AUTOMAT i MISJA

– jak chlebomat zmienia branżę piekarską

NIE MA PIEKARSKIEGO RODOWODU, ALE UDAŁO MU SIĘ

PRZEKONAĆ RZEMIEŚLNIKÓW DO NOWOCZESNEJ TECHNOLOGII.

JEŹDZI Z ROWEREM I PASJĄ, A JEGO CHLEBOMATY ZASILAJĄ NIE TYLKO PIECZYWEM, ALE I LOKALNE SPOŁECZNOŚCI.

O TYM, JAK POWSTAŁ BREAD IN BOX, OPOWIADA TWÓRCA

PROJEKTU – CZŁOWIEK, KTÓRY W BRANŻĘ WSZEDŁ Z MISJĄ, NIE Z KALKULATOREM, PRZEMYSŁAW ZAGAŁA .

ZACZĘŁO SIĘ OD FUNDACJI. NIE OD CHLEBA, NIE OD MASZYN, TYLKO OD POTRZEBY ZMIENIANIA ŚWIATA NA LEPSZY. KIEDY

ZADZWONIŁ DO PRODUCENTA VENDINGÓW Z POMYSŁEM

NA CHLEBOMATY, TEN MYŚLAŁ, ŻE TO ŻART. DZIŚ PROJEKT

NIE POWIEDZIAŁ JESZCZE OSTATNIEGO SŁOWA.

Natalia Aurora Urbanek: Nie masz zaplecza gastronomicznego ani tym bardziej piekarskiego, a rewolucjonizujesz branżę, wprowadzając innowację w postaci nowoczesnych chlebomatów. Jak narodził się ten pomysł? Przemysław Zagała: Faktycznie nic nie zapowiadało, że branża piekarska będzie mi tak bliska. Chlebomaty to nigdy nie był gotowy pomysł biznesowy, na który zdecydowałem się pod wpływem zimnej kalkulacji. Właściwie wszystko zaczęło się od innej strony, bardziej na siłowni niż w piekarni. Innymi słowy, od założenia przeze mnie fundacji Fit Mentor. Zobaczyłem wtedy różne ludzkie potrzeby, a pomysł z automatami z chlebem jawił mi się jako rozwiązanie wielu problemów. Chociażby jak wspomóc osoby potrzebujące, np. seniorów w MOPS, ale też co zrobić, by uniknąć marnowania produktów spożywczych. Bo większość piekarni nadal ma z tym problem, niektórzy oddają niesprzedane nadwyżki do jadłodajni czy dla zwierząt na paszę.

Chlebomatów nie byłoby więc bez Fit Mentora, bo to zawsze był projekt bliski memu sercu. Priorytet. Na pewno cegiełkę dołożył do tego także mój doradca biznesowy. Nie podsunął mi gotowego pomysłu, ale wskazywał kierunek rozwoju. Stwierdził, że muszę stworzyć jakiś system, wskazując, np. ile jest województw i miast w Polsce. Zaszczepił mi pewną strategię działania globalnego. A że znałem producenta automatów vendingowych, to w końcu zacząłem łączyć kropki.

Na hasło „Mistrz branży” otrzymacie koguci rabat!

Była pewna idea, ale do jej realizacji prowadziła długa i kręta droga…

Najważniejszy jest pierwszy krok. W moim przypadku było to wykonanie telefonu do znajomego producenta automatów vendingowych, choć nie mieliśmy kontaktu od ponad półtora roku. Powiedziałem mu, że od dziś robimy chlebomaty. Pomyślał, że żartuję (śmiech). I tak to się zaczęło. Początkowo byłem wyśmiewany i ignorowany w branży. Nikt nie traktował tego pomysłu poważnie. Ba, wydawało się to ludziom wręcz niemożliwe. Często słyszałem od znajomych przedsiębiorców: "chleb to się kupuje w piekarni".

Miałem wyłącznie wizję i prezentację w pdf-ie. Nie istniał wtedy żaden chlebomat funkcjonujący na rynku.

Chcąc nie chcąc, zostałeś chlebomatowym pionierem. To nie do końca była moja potrzeba, raczej rynkowa. Przez wiele lat mieszkałem w Warszawie, więc wszystko miałem pod nosem, w tym świeży chleb. Z perspektywy czasu widzę, że zaangażowanie się w ten projekt i branżę na pewno dało mi wiele personalnych korzyści.

Dopiero gdy wszedłem w piekarstwo, zauważyłem, że przez lata byłem robiony w trąbę. Mimo że uważałem się za faceta żyjącego zdrowo, holistycznie, nagle dotarło do mnie, jak wiele mam jeszcze do odkrycia i nauczenia. Zobaczyłem, że branża piekarska ma dwa dna. Poznałem świat rzemieślników, a dzięki temu Michała Wójcika, który odegrał dużą rolę w tej historii, a przez niego następnie Stowarzyszenie Rzemieślnik. Oczy mi się otworzyły! I dostałem chyba jeszcze większego kopa do działania.

Zatem wyzwaniem było nie tylko stworzenie urządzenia, lecz także dotarcie do branży.

Musiałem z czymś do tej branży wyjść. Trzeba więc było rozpocząć prace nad samym chlebomatem. Zaczynałem od pospolitego modelu, który działał niezbyt satysfakcjonująco. Inwestorzy zgłaszali mi swoje uwagi, a ja starałem sprostać ich oczekiwaniom. Słuchałem i poszukiwałem rozwiązań.

Chciałem stworzyć nowoczesną technologię, która działa nie tylko jako schowek na pieczywo, ale je także chroni.

W końcu po kilku latach i setkach prób się udało. Skutkowało to zmianą całego modelu, wraz z przeprowadzką do innej fabryki. Fabryki, która dostarcza nie tylko technologię, ale także olbrzymie wsparcie w rozwoju całego projektu.

Kiedy zaczęła się dobra passa?

Przełomowym momentem był kogutomat, czyli automat wydający kupującym słynne kazimierskie koguty maślane. Dla mnie był to symboliczny projekt, bo moim chińskim znakiem zodiaku jest właśnie kogut i taką też mam ksywkę wśród znajomych. Kogutomat stanął – ma się rozumieć – w Kazimierzu, którego symbolem też jest kogut.

To miejscowość turystyczna, co na pewno pomogło przedsięwzięciu. Nic jednak nie wskazywało na to, że sukces będzie aż taki.

Pamiętam, że pojechałem na spotkanie z inwestorem pociągiem, zabierałem też ze sobą rower. Gdy podjechałem nim pod piekarnię, nie wierzyłem że to się dzieje naprawdę. Była to renomowana, najstarsza piekarnia w Kazimierzu Dolnym, Piekarnia Zgoda, która zajmuje się wypiekiem m.in. maślanych kogutów, a te są tym dla turystów i mieszkańców, czym w Poznaniu rogale marcińskie czy w Krakowie obwarzanki. Byłem niezwykle podekscytowany, że mi zaufali. Pojawiło się też sporo innych

przeszkód, np. remont ulicy, przez co musieliśmy przełożyć datę otwarcia. Ale w końcu się udało. Niesamowicie mnie to uskrzydliło.

I od tej pory już było z górki?

Nadal było przede mną sporo problemów i zadań. Na pewno logistyka dotarcia, gdy działa się samemu, a podróżuje pociągami oraz rowerem. A piekarnie, czyli klienci, są porozsiewani po całej Polsce. Ale też brak potencjału inwestycyjnego wśród małych rzemieślników. Ja właśnie w nich chciałem celować i wyeliminować duże piekarnie. Zamierzałem wspierać przede wszystkim producentów świetnych produktów z czystą etykietą. Prawda jest taka, że po stronie małych często nie ma kapitału, a przez to skłonności do ryzyka. Reasumując, nie tylko szedłem pod górę, ale jeszcze niosąc kamień, na boso i po szkle (śmiech).

Jednak na tej drodze wydarzyło się też wiele dobrego. Gdy zacząłem wychodzić z moim produktem do szerokiego grona, tj. prezentować się na przykład na targach, wiele osób gratulowało mi pomysłu, determinacji i cierpliwości w działaniu. Ludzie czuli pasję i widzieli we mnie ten błysk. I wtedy właśnie, gdy naprawdę w to uwierzyłem, to zaczęło działać.

I chlebomaty również!

Przełom, czyli konieczne zmiany, które nastąpiły, oznacza, iż mamy zdalny system zarządzania urządzeniem. Przedsiębiorca widzi, co znajduje się w chlebomacie, a czego brakuje. Może zrobić kod rabatowy lub obniżkę ceny na konkretny produkt. Monitoruje też, które produkty są po terminie i trzeba je usunąć. Może zintegrować to ze swoim sklepem. Może dodać opisy, składy, alergeny. Jesteśmy w trakcie kończenia aplikacji dla klienta końcowego. W efekcie każdy będzie mógł zobaczyć automat wybranej piekarni i asortyment, jaki oferuje na dany dzień. Taka aplikacja umożliwia zaś organizację programów lojalnościowych, subskrypcji itd. Dzięki IT mamy wręcz nieograniczone możliwości stworzenia tego, co inwestor chciałby wdrożyć. Co więcej, do każdego modelu możemy podejść indywidualnie, jeśli chodzi o design, np. zrobić dach w kształcie bagietki.

Na zasadzie jakiego modelu finansowego to działa –maszynę się wynajmuje czy kupuje?

Są różne opcje. Jesteśmy otwarci na potrzeby konkretnego kontrahenta. Możemy ją sprzedać, możemy też pomóc z pozyskaniem funduszów unijnych. Może przekazać ją na okres próbny, do przetestowania i wreszcie wykupić na własność. Kosz leasingu może wynosić 1200 zł, 1800, 2200 zł – w zależności od tego, co inwestor sobie zażyczy, ponieważ każdy automat może być zupełnie inny. Dla mikroprzedsiębiorstw, tj. piekarzy rzemieślników, mamy też opcję „próbnego wynajmu”. Rzemieślnik pokrywa tylko koszt transportu i montażu, co nie przekracza 4000 zł. Próg wejścia jest zatem naprawdę niski. Koszt wynajmu płatny co miesiąc zależy od modelu automatu, czyli ile będzie w nim skrytek: 30, 60. 90, a może 140? Okres próbny oznacza, że kontrahent do 6 miesięcy ma możliwość zdecydować czy wykupuje na własność sprzęt, czy go zwraca. Taka propozycja na testy zaczyna się od poziomu 1500 zł miesięcznie, co jest znacząco poniżej kosztów zatrudnienia jednego pracownika, a automat pracuje 24/7. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że sprzęt nigdy do nas nie wraca. To mówi samo za siebie.

Co z miejscem pod taki automat? Właściciel ustawia go w wybranym miejscu?

Przyjęliśmy taką strategię, że załatwiamy z urzędem miasta kwestie postawienia sprzętu. Jednak wspieramy tylko te marki, które zdecydują się posługiwać logo Bread in Box. To logo gwarantuje konsumentowi, że piekarnia jest zweryfikowana i ma tzw. czystą etykietę. Piekarnia podpisuje z fundacją regulamin określający, co będzie w środku, jeśli chodzi o asortyment. I my, jako fundacja, zarządzamy chmurą, więc widzimy to z panelu administratora,

jakie są opisy i składy produktów. Dozór pełni szereg specjalistów, w tym piekarze, więc to solidna weryfikacja.

Czyli działasz nie tylko jako sprzedawca, ale też trochę jako doradca i opiekun klienta. Pomagamy zarówno w pozyskaniu miejsca na terenie danego miasta, jak i w obszarze doradztwa czy marketingu. Tak jak wspomniałem, zależało mi na promowaniu dobrego pieczywa. Dlatego piekarnie, które wchodzą z nami w ścisłą współpracę, mają gwarancję promowania ich chlebomatów i marek, tworzenia wspólnych akcji. Chcemy, by ludzie wiedzieli, że kupując w tych automatach, wspierają fundację, która działa na rzecz osób w potrzebie. To większe przedsięwzięcie. Bo fundacja może od danej piekarni, która z nami współpracuje, odkupić chleb po kosztach, a następnie przekazać go na cele społeczne. Co się okazuje, piekarze sami często tak działają, więc jest im na rękę, że się tym zajmiemy.

Mamy też w zespole ludzi, którzy praktycznie całe życie spędzili w zakładach produkcyjnych. Kilku piekarzy skorzystało już z pomocy w optymalizacji kosztów pracy, szczególnie gdy chodzi o planowanie produkcji, jej kosztów oraz gdy piekarnie zatrudniają więcej ludzi. Tyczy się to zatem pracy szeroko pojętej, nie tylko samego food costu.

Ile na ten moment jest w sumie chlebomatów i gdzie projekt rozwija się najprężniej?

Obecnie na rynku funkcjonuje już kilkanaście naszych maszyn, a zakontraktowanych jest blisko 30 jednostek. Są rozproszone po całej Polsce. Nie ma regionu, gdzie nie znajdziesz naszego chlebomatu. Staramy się, by w jednym mieście nie było ich za dużo i blisko siebie, bo dbamy o interesy każdego.

Zwróćmy też uwagę, że nie każdy piekarz ma takie same możliwości, bo prowadzi niewielką produkcję i choćby chciał mieć więcej maszyn, to nie wyrabia. Póki co przestrzeni na rynku jest ogrom. Każdy, kto do tej pory wziął automat, nabywa kolejny, jeśli tylko ma takie moce przerobowe. To też o czymś świadczy.

Chlebomat brzmi więc jak idealne rozwiązanie biznesowe dla niemal każdego…

Cóż, zdarzają się niezadowoleni klienci. Ale to chyba zależy od miejsca, w którym automat jest postawiony. Okazuje się, że nawet mniejsze miejscowości położone z dala od miast, które skupiają wokoło siebie inne wioski mają bardzo wysoki przychód, rozwiązując problemy z trudnościami zakupowymi w weekendy czy święta.

Sukces w dużej mierze generowany jest też przez sam asortyment. Piekarz może zyskać miesięcznie 12 tys. zł przychodu w szkole, bo zna potrzeby młodego klienta i załadował do skrytek nie bochenki chleba, ale gotowe bułki i pizzerinki. Nie ma więc co generalizować. Jeśli już, to możemy przyjąć, że co do zasady koszt takiej maszyny z pewnością się zwróci, czego nie możemy powiedzieć o zatrudnieniu pracownika. Ten jest o wiele droższy w utrzymaniu. I generuje więcej problematycznych sytuacji…

Na przykład – chlebomat nie zachoruje. Ewidentnych plusów jest naprawdę sporo. Nie musimy wynajmować lokalu, nie musimy go ogrzewać ani sprzątać. Urządzenie nie

męczy się, jest tak samo wydajnie przez całą dobę, 7 dni w tygodniu. To realna szansa na rozwój dla mniejszych przedsiębiorców, którzy do tej pory dowozili swoje produkty do sklepów, często bez możliwości przyjmowania zwrotów.

Oferujemy aż do 15 lat gwarancji. Nasze urządzenia wykonane są ze stali nierdzewnej. Umożliwiają precyzyjne ustawienie temperatury, którą można monitorować godzinowo, każdego dnia. Zastosowaliśmy też nowoczesne systemy eliminujące zagrożenia mikrobiologiczne – zarówno z powietrza, jak i z powierzchni. Ten system to prawdziwy game changer – właśnie on wyróżnia nas na tle konkurencji.

Rozwój w tak krótkim czasie robi ogromne wrażenie. Domyślam się, że to nie ostatnie Twoje słowo. To prawda, dopiero się rozkręcam. Planujemy stworzenie kolejnych marek, które dołączą do Bread in Box – będą to Farm in Box i Sweets in Box. Pierwsza z nich będzie oferować wysokiej jakości rzemieślnicze produkty spożywcze: wędliny, sery, jajka. Druga marka skupi się na słodkościach. To świetne rozwiązanie np. dla pań prowadzących pracownie tortów okolicznościowych – automaty mogą pełnić funkcję punktu odbioru. Z mojego researchu wynika, że to jedno z najczęstszych wyzwań w tej branży.

Czy w obliczu tych sukcesów szykuje się ekspansja marki? Obecnie rozwijamy marki w Polsce. Kiedy świat? Rozmowy już trwają – jeden z projektów dotyczy wdrożenia systemu w Londynie. Fabryka, w której produkowane są nasze maszyny, ma swoje przedstawicielstwa w 29 krajach, więc to naturalny kolejny krok. Kierunki? Hiszpania, Włochy, Turcja. Dlatego nazwy naszych marek zostały opracowane od razu w języku angielskim.

Zresztą, wiele wskazuje na to, że zagraniczne rynki same zaczną się do nas zgłaszać. Dysponujemy bowiem technologią na tak wysokim poziomie, że nawet goście z Japonii byli pod wrażeniem. Ogromnym atutem jest to, że nasze urządzenia nie pochodzą z Chin ani z żadnego innego kraju – powstają w Polsce. Dzięki temu mamy gwarancję serwisu i naprawy w ciągu zaledwie 12 godzin. Możemy niemal od ręki wymienić każdy komponent, ponieważ wszystkie produkowane są lokalnie. Wspieramy więc nie tylko polskich rzemieślników z branży piekarskiej, ale też polską gospodarkę.

Czyli jesteś trochę takim Rafałem Brzoską, tylko w wersji spożywczej?

Mam apetyt na więcej – ten projekt z pewnością da się skalować. Fabryka wciąż się rozwija, powstaje nowa hala, mamy potencjał na produkowanie dla całej Europy i nie boimy się takiego progresu. Jeśli tylko będzie taka potrzeba, będziemy stawiać kolejne. Nasz partner produkujący maszyny jest pionierem w tym zakresie i to właśnie ta zmiana dodała nam takiego skokowego wzrostu. Być może kiedyś dla ludzi tak oczywiste jak to, że po chleb chodzi się do piekarni, będzie też wizyta po pieczywo w chlebomacie. Już teraz, podczas targów, widać ogromne zainteresowanie.

Dziękuję za rozmowę.

Pani KARMELARZ

EWA BONOMINI-ULFIK PRODUKUJE KARMELKI

RZEMIEŚLNICZE, O KTÓRYCH MÓWI, ŻE SĄ CUKIERKAMI

Z DUSZĄ. DLACZEGO? TEGO DOWIECIE SIĘ Z TEJ ROZMOWY.

JEST SPECJALISTKĄ OD PRZYGOTOWYWANIA KARMELU, A NAM OPOWIADA, CO JEST WAŻNE W JEGO PRODUKCJI I JAK TO SIĘ

STAŁO, ŻE ZOSTAŁA PANIĄ KARMELARZ.

„ Rozmawiała: Katarzyna Szarek

Katarzyna Szarek: Kiedy produkty z karmelu zauroczyły Cię na t yle, że postanowiłaś sama je produkować?

Ewa Bonomini-Ulfik: Pierwsze manufaktury zaczęłam odwiedzać, jeżdżąc na weekendowe wycieczki z mężem – było to jakieś 12 lat temu. Fascynowały mnie ręcznie robione rzeczy, a wtedy dopiero zaczynałam dostrzegać, jak magiczne może być tworzenie słodyczy. Pamiętam, że podczas jednej z takich wizyt weszliśmy do niewielkiej manufaktury we Wrocławiu – to miejsce totalnie mnie zauroczyło. Patrzyłam, jak karmel lśni na blacie, jak powstają kolorowe cukierki, i wtedy powiedziałam sobie: „Ja też tak chcę!”. Minęło jeszcze trochę czasu – po urodzeniu syna zaczęłam zastanawiać się, co dalej robić zawodowo. Miałam silne poczucie, że nie chcępracować na etat. I wtedy wróciła do mnie ta myśl sprzed kilku lat… Postanowiliśmy z mężem postawić wszystko na jedną kartę – otworzyć własną manufakturę! Dziś wiem, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

Jak nauczyć się fachu karmelarza? Są jakieś kursy? Terminowałaś gdzieś, by podpatrzeć pracę innych karmelarzy?

Na początku wcale nie było łatwo. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z karmelarstwem, nie było dostępnych kursów czy szkoleń. Uczyłam się w domu – metodą prób i błędów. Raz udało mi się trafić na warsztaty, podczas których mogłam przygotować lizaki, ale cały proces gotowania karmelu poznawałam we własnej kuchni. Nie raz coś się nie udało, efektem były spalone garnki, masa karmelu do wyrzucenia, ale się nie poddawałam.

Z czasem doszłam do momentu, w którym byłam zadowolona z przepisu, więc zaczęłam pracować nad precyzją i wzorami. W pewnym momencie poczułam, że chcę podzielić się tą wiedzą z innymi, żeby ułatwić im start. Tak powstał mój kurs online Candy Master – pierwszy tego typu kurs karmelarski w Polsce, a być może nawet na świecie! Dzięki niemu moi kursanci już po tygodniu potrafią stworzyć własne cukierki i lizaki – kiedyś wydawało mi się to niemożliwe. W końcu rozszerzyłam też mój kurs o możliwość szkoleń stacjonarnych, teraz na żywo pomagamy kursantom doskonalić umiejętności. Uwielbiam patrzeć, jak rozwijają swoją pasję!

Masz bardzo oryginalne nazwisko. Zwłaszcza jego pierwszy człon – Bonomini. Po francusku cukierki określa się słowem – bonbons. Ty masz, zda-

je się, włoskie korzenie? Opowiedz o nich, proszę.

Tak, rzeczywiście – moje nazwisko brzmi Bonomini-Ulfik, a jego pierwszy człon to pamiątka po tacie, który jest Włochem. Zawsze bawiło mnie, jak dobrze człon Bonomini współgra z branżą słodyczy – wielu klientów mówiło, że brzmi jak stworzony dla cukiernika! Co ciekawe, od mojego nazwiska powstała też pierwsza nazwa naszej manufaktury – Bonominka. Była ona bardzo bliska mojemu sercu, ale klienci często przekręcali ją na „bombonierka” i mieli trudność z zapamiętaniem. Dlatego w momencie gdy zaczęliśmy rozwijać działalność online, zdecydowaliśmy się na zmianę – tak powstało Candy World. Ta nazwa łatwiej wpadała w ucho, ale cały czas miała w sobie tę słodką energię, która towarzyszy nam od początku.

Jeśli chodzi o włoskie korzenie, zdecydowanie mam południowy temperament i pełne pasji podejście do życia. Włosi potrafią celebrować codzienność – dobre jedzenie, rękodzieło, chwile spędzone z bliskimi. Myślę, że to podejście mocno wpłynęło na to, jak prowadzę własny biznes. W karmelarstwie, tak samo jak we włoskiej kuchni,

W NIEWIELKIEJ MANUFAKTURZE WE WROCŁAWIU DO STWORZENIA WŁASNEGO MIEJSCA, GDZIE KAŻDA SŁODKOŚĆ MA DUSZĘ – TAK WYGLĄDA DROGA EWY BONOMINI-ULFIK, ZAŁOŻYCIELKI CANDY WORLD. JEJ KARMELKI TO NIE TYLKO SMAK DZIECIŃSTWA I RODZINNYCH WSPOMNIEŃ, ALE TAKŻE EFEKT LAT PRÓB, BŁĘDÓW I OGROMNEJ DETERMINACJI. EWA ŁĄCZY WŁOSKI TEMPERAMENT Z POLSKIM RZEMIOSŁEM, TWORZĄC PRODUKTY, KTÓRE SĄ NIE TYLKO PIĘKNE I PYSZNE, ALE TAKŻE PEŁNE PASJI I EMOCJI

liczą się jakość składników, autentyczność i serce włożone w każdy detal. Może właśnie dlatego tak dobrze odnajduję się w tej słodkiej branży.

Jak podkreślasz, lubisz s łodycze. Masz jakieś produkty, które szczególnie przypadły Ci do smaku i są Twoją s łodką, wspomnieniową „magdalenką”?

Mam ich kilka! Z dzieciństwa najbardziej pamiętam kogel-mogel – to był nasz domowy deser ratunkowy, który robiliśmy z bratem zawsze wtedy, gdy akurat nie było nic słodkiego w domu. Prosty, ale wtedy smakował jak najlepszy przysmak!

Mam też piękne wspomnienia związane z cukiernią Ptyś w Opolu. Chodziłam tam z mamą i zawsze wybierałyśmy ich słynne ptysie. Co ciekawe, cukiernia istnieje do dziś – za każdym razem, gdy przechodzę obok, wracam myślami do tamtych beztroskich chwil.

Jeśli zaś chodzi o coś z włoskim akcentem – może zaskoczę, ale z Włochami najbardziej kojarzy mi się… czekoladowe „salami”! Jako nastolatka często jeździłam do rodziny w Italii, a koleżanka mojej cioci

robiła czekoladowe salami, które totalnie skradło moje serce. Trochę przypominało nasze polskie bloki czekoladowe, ale miało w sobie coś wyjątkowego. Myślę, że te wszystkie smaki i wspomnienia miały duży wpływ na to, jak dziś patrzę na słodycze – dla mnie to nie tylko coś pysznego, ale też sposób na przywołanie ciepłych, rodzinnych chwil.

Jak przygotowuje się karmel? Są jakieś etapy?

Zanim zaczniemy gotować karmel, pierwszy i najważniejszy etap to przygotowanie stanowiska pracy. Wszystko musimy mieć pod ręką, trzeba też zadbać o czystość, temperaturę otoczenia i bezpieczeństwo – bo gorący karmel potrafi mieć nawet 150°C, więc na improwizację nie ma miejsca. Ważne jest też, by znać najczęstsze błędy i przeszkody, które mogą pojawić się po drodze – bo to one potrafią zniszczyć całą partię. Dopiero potem zaczyna się właściwe gotowanie. Ten etap wymaga skupienia i precyzji.

Gdy masa jest gotowa, przechodzimy do chłodzenia, a jeśli trzeba – również do jej napowietrzania, by uzyskać odpowiednią

konsystencję i kolor. Na końcu wyrabiamy masę ręcznie, po czym formujemy z niej cukierki, lizaki lub inne słodkości. To właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa magia – kiedy gorący karmel zmienia się w coś pięknego i pysznego.

Czy istnieją optymalne warunki do przygotowania karmelu – jak przy czekoladkach czy pralinach?

Tak, zdecydowanie. Karmel lubi stabilne warunki – nie za gorąco, nie za zimno, najlepiej przy niskiej wilgotności powietrza. To pomaga zachować jego strukturę i połysk. Jednak najważniejsze jest doświadczenie. Czasem warunki są idealne, a coś i tak nie wychodzi – bo karmel to materiał, który trzeba obserwować, reagować na jego zachowanie. W naszej pracowni wypracowaliśmy własne rytuały i rozwiązania, które pomagają osiągać piękne, równe i trwałe efekty.

Co w produkcji karmelu może pójść nie tak? Zły karmel to jaki karmel? Karmel nie wybacza błędów! Można go spalić, skrystalizować, przegotować lub nie dogotować. Zły karmel to taki, który np.

zamiast być gładki, jest ziarnisty albo zbyt lepki, traci połysk, kruszy się lub wręcz przeciwnie – nie twardnieje. Jednak najgorsze jest to, że czasem wszystko wygląda dobrze… a smak zawodzi. Karmel to masa, którą trzeba poczuć – dosłownie. Trzeba znać jego granice, wiedzieć, kiedy reagować, patrzeć na kolor, czuć konsystencję. Dlatego w moim kursie tak mocno podkreślam, jak ważne jest unikanie drobnych błędów technicznych, które potrafią zepsuć cały efekt. Tu naprawdę liczy się doświadczenie i skupienie.

Co produkujesz?

W Candy World tworzymy całą gamę ręcznie robionych słodyczy z karmelu – od klasycznych lizaków w różnych kolorach i smakach, przez cukierki, aż po słynne karmelowe łyżeczki, które można rozpuścić w herbacie, kawie czy mleku. To właśnie łyżeczki cieszą się ogromną popularnością – szczególnie w okresie jesienno-zimowym i na prezent. Bardzo popularne są też nasze słodycze ślubne – personalizowane lizaki z imionami pary młodej, słodkie podziękowania dla gości, dedykowane zestawy. Często robimy również słodycze na komunie, chrzciny, urodziny czy baby shower – dopasowane kolorystycznie, z napisami lub specjalnymi kształtami. Na co dzień tworzymy także produkty sezonowe, np.

lizaki w kształcie serc na walentynki, świąteczne zestawy prezentowe czy wielkanocne cukierki. Firmom oferujemy słodycze z logo – idealne na eventy i do pakietów PR. Uwielbiam to, że nasze słodycze mogą być nie tylko smacznym, ale też bardzo osobistym prezentem.

Czy karmelowe produkty rzemieślnicze różnią się od tych przemysłowych? Bardzo. Przede wszystkim widać w nich ludzką rękę i serce. W produkcji rzemieślniczej liczą się jakość, detal i indywidualne podejście – a tego nie da się osiągnąć na taśmie produkcyjnej. Ręcznie robione słodycze mają duszę. Czasem cukierek nie jest idealnie równy – ale właśnie to sprawia, że jest unikatowy. Do tego dochodzi smak – głębszy, bardziej naturalny. Klienci często mówią, że nasze słodycze przypominają im dzieciństwo, coś prawdziwego – i to jest dla mnie największy komplement.

Ewo, jak i gdzie odpoczywasz po intensywnej pracy?

Odpoczynek to dla mnie coś, czego wciąż się uczę. Przez długi czas działałam na pełnych obrotach – jak to często bywa, gdy rozwijasz coś z pasją i wkładasz w to całe serce. Jednak zrozumiałam, że żeby tworzyć z radością, muszę dbać też o siebie. Uwielbiam poranki, kiedy dom jeszcze śpi, a ja mogę w ciszy wypić kawę na tarasie. To mój mały rytuał – chwila tylko dla mnie. Zdarza się też, że czytam książki – ale tu jest mała pułapka, bo najczęściej sięgam

po te o biznesie i mentalu. Czytam niby dla relaksu, ale głowa od razu pracuje i pojawiają się nowe pomysły! Najlepiej jednak odpoczywam wtedy, kiedy możemy z rodziną wyrwać się gdzieś dalej, najlepiej do naszej ukochanej Italii. To miejsce, które mnie uspokaja, inspiruje i pozwala naprawdę się oderwać. Mam już zespół, któremu ufam, więc mogę wyjechać z poczuciem spokoju – wiem, że manufaktura działa, a ja wracam z naładowanymi bateriami.

Gdy oglądam Twoje drobne relacje w social mediach, wydaje się, że masz bardzo dobre kontakty z pracownikami. Czy przywiązujesz do tego dużą wagę?

Zdecydowanie tak. Dla mnie relacje w zespole to jedna z najważniejszych rzeczy. Zawsze powtarzam, że Candy World to nie tylko ja – to my wszyscy razem. Każda osoba wnosi coś wyjątkowego: swoje pomysły, charakter, energię. Staram się, żeby każdy czuł się tu potrzebny i doceniony. Pracuję z pasją, chcę więc tą pasją zarażać innych – również pracowników. Chcę, żeby czuli, że to, co robimy, ma sens, że są częścią czegoś większego. Nie twierdzę, że zawsze jest łatwo – są momenty, w których muszę być tą surową szefową i stawiać granice. Ale mimo to – albo właśnie dlatego – atmosfera w pracy jest dla mnie ogromnie ważna. To, co widać na moich mediach społecznościowych – śmiech, żarty, wspólna praca – to nie jest marketing. To prawdziwa codzienność naszej manufaktury. I jestem z tego bardzo dumna.

Bardzo dziękuję za rozmowę. „

Z lekcji biologii do piekarni – jak uczennica liceum ograła zawodowców

NIE SKOŃCZYŁA SZKOŁY

GASTRONOMICZNEJ, A MIMO TO WYGRAŁA KONKURS

DLA KUCHARZY I PIEKARZY.

LIWIA WYSŁUCHA

, MATURZYSTKA Z RYBNIKA, PODBIJA SERCA JURORÓW

SWOIMI POMYSŁAMI

I SZCZEROŚCIĄ. GOTUJE,

PIECZE, EKSPERYMENTUJE

– ALE NIE ZAMIERZA Z TEGO

ŻYĆ. W ROZMOWIE Z NAMI

OPOWIADA, JAK KUCHNIA

ŁĄCZY JĄ Z TATĄ, CO JĄ

INSPIRUJE I DLACZEGO NIE

WYOBRAŻA SOBIE PRACY

W GASTRONOMII.

„ Rozmawiała: Natalia Aurora Urbanek

Natalia Aurora Urbanek: Zaskoczyłaś wszystkich – nie jesteś uczennicą technikum gastronomicznego, a jednak zwyciężyłaś w konkursie dedykowanym właśnie uczniom szkolącym się w zawodzie kucharz i piekarz. Czy to zasługa genów? Tata piekarz miał w tym swój udział?

Liwia Wysłucha: Na pewno coś w tym jest! Tata od dawna pracuje w zawodzie, więc siłą rzeczy od dziecka podglądałam, co i jak robi. Ale gotować polubiłam sama z siebie, odkąd pamiętam, eksperymentowałam w kuchni. Zresztą, jeśli miałabym wybierać, wolę gotowanie niż pieczenie – tam mam większą swobodę i mogę się bardziej „wyszaleć”. Choć… muszę się przyznać, że chleb od podstaw piekłam po raz pierwszy właśnie na potrzeby konkursu! Wcześniej próbowałam tylko chałki i piekłam ciasta. Ten konkurs był takim impulsem, żeby spróbować czegoś nowego, bardziej technicznego. I właśnie z tatą – krok po kroku – uczyliśmy się razem. To był dla mnie świetnie spędzony czas, trochę nauka, a też sporo śmiechu.

I GOTOWANIA ZAWDZIĘCZA OJCU (NA ZDJĘCIU, KRZYSZTOF WYSŁUCHA ), KTÓRY JAKO DRUGIE POKOLENIE PROWADZI

W RYBNIKU PIEKARNIĘ I CUKIERNIĘ

LIWIA WYSŁUCHA PODKREŚLA, ŻE PASJĘ DO PIECZENIA

Jak na osobę, która po raz pierwszy zabiera się za pieczenie chleba, poradziłaś sobie rewelacyjnie! Jak długo się przygotowywałaś? I jak zapanowałaś nad stresem? Właściwie do konkursu zgłosiłam się dość późno, rozważałam, czy podołam wyzwaniu. Przygotowania zaczęłam na spokojnie, bez wielkiego parcia. Zrobiłam trzy próby. A raz taką pełną „próbę generalną”, która była kluczowa, bo chciałam sprawdzić, czy w ogóle da się to wszystko ogarnąć w czasie. Wiadomo jednak, w domu robi się wszystko inaczej niż na profesjonalnym sprzęcie. A ja w życiu nie miałam do czynienia z piecem konwekcyjnym!

I tu właśnie wyszły moje braki wynikające z tego, że chodzę do ogólniaka, a nie gastronoma. Trzeba było ustawić parę, temperaturę, wiatraki – totalna nowość! Na szczęście z moją niewiedzą świetnie poradzili sobie technolodzy firmy Unox, którzy wspomagali nas właśnie w obsłudze sprzętów na miejscu. Sama atmosfera podczas konkursu była naprawdę bardzo wspierająca. Nie czułam napięcia czy współzawodnictwa, a raczej ciekawość. Wszyscy dzielili się wiedzą, patrzyli, co kto robi. I to było chyba najfajniejsze – nie tylko konkurs, ale cała ta wspólnota gotujących.

Tych mankamentów nie było w przypadku finalnych dań, które podałaś jury. Wyglądały niezwykle profesjonalnie i zaskakiwały kreatywnością. Skąd pomysł na ciabattę z flambirowaną gruszką i camembertem?

CHOĆ ZAJĘŁA 1. MIEJSCE

W KONKURSIE, NIE ZAMIERZA ROZWIJAĆ

SIĘ ZAWODOWO

W BRANŻY. Z CAŁĄ

PEWNOŚCIĄ NADAL

BĘDZIE WYPIEKAĆ, BO TO JEJ PASJA. JAKO KIERUNEK

STUDIÓW PLANUJE

WYBRAĆ MEDYCYNĘ LUB

DIETETYKĘ

Zawsze lubiłam kuchnię włoską – za prostotę, świeżość i składniki, które mówią same za siebie. Nie chciałam robić czegoś przekombinowanego, wolałam postawić na smak. Gruszka flambirowana w brandy to był taki element „show”, bo w pewnym momencie pojawił się żywy ogień, a to zawsze wywołuje efekt wow. Ale też smakowy kontrast do słonej szynki parmeńskiej i delikatnej ricotty. Camembert z orzechami i octem balsamicznym dodał głębi. To była taka moja wariacja na temat włoskiej kanapki – tylko bardziej „na bogato”.

„Na bogato” prezentowała się też część słodka, bo pojawił się modny dubajski akcent… Rzeczywiście, chciałam przygotować coś zgodnego z aktualnymi trendami. A dubajska czekolada jest teraz dosłownie wszędzie – na TikToku, Instagramie, w modnych cukierniach. Pomyślałam, że może do chałki również będzie pasować, a tego jeszcze nie widziałam w żadnej piekarni. Chałkę piekłam wcześniej wiele razy, ale tym razem podniosłam sobie poprzeczkę – zaplotłam ją z czterech pasm i zrobiłam nadzienie – ganache z białej czekolady i pasty pistacjowej. Tutaj też chciałam przełamać smaki. Zatem by skontrastować słodycz, użyłam mango i marakui w formie kawioru molekularnego, czyli galaretki z agar-agaru, robionej kropla po kropli poprzez wpuszczanie specjalnie do tego celu zakupioną strzykawką do zimnego oleju. Tata tu również nieco mi pomagał, bo to było technicznie trudne zadanie. No i dekoracja nawiązująca do krajów arabskich – pojawiła się róża damasceńska i chrupiące ciasto kataifi. To nawinęłam na wałek i podsuszyłam dodatkowo w piecu, tak powstało gniazdko, które ułożyłam na wierzchu dania.

Czy te wszystkie trendy i inspiracje to także efekt podglądania kulinarnych influencerów w social mediach? W końcu należysz do tego pokolenia, które właściwie nie zna świata bez social mediów.

Rozkoszny! Kocham, jak opowiada o jedzeniu – z pasją, używając epitetów, tak że rzeczywiście aż chciałoby się jeść to, o czym mówi. To prawda, obserwuję bardzo dużo różnych kont kulinarnych. Co ciekawe, jest wśród nich mnóstwo kont roślinnych, wegańskich. Okazuje się, że często mają ciekawsze pomysły niż klasyczne przepisy z użyciem mięsa. Tofu, falafele, pasty z warzyw – uwielbiam takie klimaty. Lubię też eksperymentować z teksturą –coś chrupiącego, coś kremowego, coś, co wybucha smakiem.

Gusta pokoleń się zmieniają, zatem jestem ogromnie ciekawa, jak to Twoje podchodzi do chleba, pieczywa? Jecie jeszcze w szkole kanapki? U mnie w domu chleb zawsze był ważny. I często słyszałam zdanie, że bez chleba nie ma porządnego śniadania. Ale reklama

rzeczywiście widzę, że moje pokolenie powoli się od niego odwraca. Do szkoły wolimy owsianki, jogurty, czasem makaron na zimno jako lunch. Jeśli pieczywo się pojawia, to są to raczej bułki lub bajgle. Rzadko też ktoś sam je sobie przygotowuje, o wiele częściej to gotowe bułki ze szkolnego sklepiku. Tam też trendują takie piekarskie produkty, jak pizzerinki.

Jeśli o mnie chodzi, jak już jem chleb, to musi być konkretny – świeży, chrupiący, najlepiej jeszcze ciepły. Chrupiąca twarda skórka, posmarowany dobrym masłem i posypany odrobiną soli – nic więcej nie trzeba.

Jesteś absolwentką liceum ogólnokształcącego w Rybniku, gdzie uczęszczałaś do klasy o profilu biol-chem i kuchnia – niby dwa światy. Czy wiedza z biologii pomaga Ci w gotowaniu?

Totalnie tak! Owszem, w ciągu lat szkolnych wiele rzeczy wkuwamy na pamięć, też takich nieistotnych, jak nazwy grzybów czy pierwotniaków. Jednak kuchnia to właściwie chemia i biologia w praktyce. Rozumienie, czym jest skrobia, że znajduje się tam amylaza i amylopektyna, następnie jak działa gluten i powstaje siatka glutenowa, jak przebiega fermentacja – to wszystko sprawia, że wiem, co dzieje się z ciastem,

dlaczego coś rośnie albo nie rośnie. Dzięki temu mniej rzeczy robię „na oko”, a więcej świadomie.

Czy ta wygrana coś zmieniła? Masz nowy plan na siebie? Food influencerka, blog kulinarny...?

Na razie nie planuję bloga. Może kiedyś. Czuję, że nadal jestem bardziej uczennicą niż mistrzynią. Inspiruję się, nie inspiruję innych – i to mi pasuje. Czy ta wygrana sprawiła, że chciałabym kontynuować ścieżkę kariery taty? Nie byłabym tego taka pewna. Widzę, ile pracy kosztuje gastronomia – ile wyrzeczeń. Tata pracuje bardzo dużo, też w weekendy czy święta. Jego dzień nie kończy się o 16:00, bo nawet jak faktycznie wraca, to jego głowa wciąż jest zajęta myślami o biznesie.

Czasem wszystko zależy od sezonu, od pogody, nastroju klientów. Zarobek ciągle jest niestabilny, bo nigdy nie wiadomo, ile osób przyjdzie do kawiarni. Mnie pociąga coś stabilniejszego – medycyna, laboratorium, nauka. Tam też trzeba pracować ciężko, ale efekty są bardziej przewidywalne. Myślę też mocno nad dietetyką. To praca, która też jest związana z jedzeniem, komponowaniem posiłków. De facto, by być dobrym dietetykiem, trzeba mieć dużą wiedzę właśnie o tym, jak żywność powstaje i wzajemnie na siebie oddziałuje. Dlatego gotowanie i pieczenie pozostanie tylko moją pasją.

Na koniec – co dał Ci ten konkurs, oprócz dyplomu i statuetki?

Na pewno dodatkową porcję wiarę w siebie. Na początku wcale nie byłam przekonana, że wygram. Stawiałam raczej na Danila. Jednak gdy jego nazwisko zostało wyczytane przed moim, już czułam, że to mogę być ja. Przede wszystkim poznałam mnóstwo nowych fantastycznych ludzi – jurorzy byli bardzo życzliwi, profesjonalni, ale też otwarci. W szczególności Michał Wójcik – cudowny, charyzmatyczny człowiek. Podobnie Mirosław Kurek ze Stowarzyszenia Rzemieślnik, który bardzo nas wspierał. To było na pewno ważne doświadczenie, którego długo nie zapomnę.

Dziękuję za rozmowę i trzymam mocno kciuki za dalszy rozwój Twojej kariery! „

Rolada

ROLADA TRUSKAWKOWA CHIFFON

(20 PORCJI)

Tegral Chiffon 210 g

Jaja 200 g

Olej 65 g

Woda 60 g

Tegral Chiffon ubijać z wodą i jajami rózgą na szybkich obrotach przez 7 minut. Następnie dodać olej i przez minutę mieszać na średnich obrotach. Wyłożyć masę na blachę z papierem (60/40) i piec przez ok. 7-9 minut w 190°C. Po wypieku przykryć do ostudzenia.

Masa owocowa

Purajogo 160 g

Truskawki 160 g

Śmietana 30% 300 g

Żelatyna 12 g

Woda do żelatyny50 g

Nadzienie jogurtowe Purajogo wymieszać ze zmiksowanymi truskawkami oraz rozpuszczoną i namoczoną żelatyną. Następnie połączyć z ubitą śmietaną. Przygotowaną masę wyłożyć na blat szyfonowy, wysmarować równą warstwę i zwinąć. Roladę schłodzić, a nawet delikatnie zmrozić.

Dekoracja

Carat Coverflex Raspberry 300 g

Truskawki 600 g

Brillo Neutra 80 g

Woda do żelu 40 g

Dekorować świeżymi owocami oraz zagotowanym żelem Brillo. Do dekoracji możemy wykorzystać również bezę. Opcjonalnie: pokroić roladę na ok. 20 kawałków. Spód miniroladki zanurzać w polewie Carat Coverflex Raspberry rozpuszczonej/podgrzanej do 45°C, tworząc efektowne monoporcje.

G łębia tradycji , siła innowacji

MIERZALNA SŁODKOŚĆ – O BADANIACH, KTÓRE

WPŁYWAJĄ NA OFERTĘ PURATOS POLSKA

Bez wątpienia żyjemy w świecie, w którym rządzą dane. Niezależnie od ich pochodzenia stanowią cenne źródło informacji – pozwalają na podejmowanie decyzji, które najprawdopodobniej przyniosą korzyści. Czy ten łańcuch przyczynowo-skutkowy ma rację bytu w cukiernictwie?

Aldona Piecka-Zbrowska, Dyrektor Marketingu w Puratos Polska, twierdzi, że tak: – Z perspektywy biznesu dane są narzędziem do zrozumienia potrzeb i oczekiwań klienta. Jeśli ich nie wykorzystujemy, zaczynamy się opierać

na intuicji, która może być bardzo trafna, ale często obarczona jest dużym błędem osobistych preferencji.

Stworzony w Puratos program badawczy Taste Tomorrow pokazuje, w jakim kontekście produktowym (w odniesieniu do smaku,

formatu, składników, etykiety, nawyków zakupowych czy kanałów sprzedaży) konsumenckie tętno przyspiesza. Wykorzystuje on zarówno własne badania, regularnie prowadzone we współpracy z globalnymi agencjami badawczymi, jak i ankiety kon-

sumenckie czy konwersacje w sieci analizowane z wykorzystaniem semantycznej sztucznej inteligencji. Dzięki Taste Tomorrow możemy zdefiniować główne wątki tematyczne dla naszej branży oraz kreować matrycę mikrotrendów. Wybrane tematy staramy się pogłębiać podczas spotkań z naszymi klientami.

– Dzięki bardzo szerokiemu podejściu oraz międzynarodowemu zasięgowi naszej firmy jesteśmy w stanie zbierać i analizować dane na poziomie globalnym, regionalnym (np. Europy), a nawet zejść do lokalnych preferencji konsumenta danego kraju. W programie bierze udział około 20 000 respondentów z blisko 50 państw – dodaje z dumą.

Ekspertyza ta uzupełniana jest na bieżąco wiedzą ekspertów z zakresu badań i rozwoju produktów na całym świecie. Działamy komercyjnie, ale bliskie naszym wartościom są także aspekty edukacyjne i naukowe. Dlatego właśnie wspieramy takie inicjatywy jak Biblioteka Zakwasów stworzona przy jednej z fabryk firmy w Belgii, gdzie pielęgnujemy dziedzictwo kulturowe i niepowtarzalną specyfikę ponad 150 zakwasów pochodzących z całego świata.

Zbierane regularnie przez Puratos Polska dane służą cukiernikom, piekarzom czy czekoladnikom nie tylko do tego, by przygotowywać adekwatną ofertę produktową, ale też by inspirować ich do tworzenia niezapomnianych rozwiązań. Są przede wszystkim bazą do rozwijania portfolio marki w czasie rzeczywistym. Jak to możliwe?

Podczas zakończonej niedawno kampanii „Polewa wieńczy dzieło” organizowane były spotkania z klientami Puratos. W ich czasie prowadzono testy nowego produktu w dwóch wariantach, który został opra-

cowany przez ekspertów z naszego działu R&D. Uczestnicy mogli głosować, który bardziej spełnia ich wymagania co do smaku czy koloru. Wygrany wariant ma szansę trafić finalnie do oferty, dzięki czemu klienci zyskają poczucie sprawczości, a my nieocenioną wiedzę na temat tego, jakie smaki czy tekstury są im bliskie. Ten rodzaj współpracy jest dla nas bardzo ważny, ponieważ tworzenie relacji i zaufania na linii dostawca – klient jest mocno zakorzenione w DNA naszej marki.

Mamy też świadomość, jak dynamicznie zmienia się nasza branża. Na bieżąco reagujemy na rynek i potrzeby klientów, bo finalnie to dla nich powstają wszystkie nasze produkty. Dlatego stworzyliśmy MyPuratos, sklep internetowy, w którym można w każdej chwili zamówić potrzebne składniki. Wszystkie te elementy wpływają na nasze decyzje o bohaterach kolejnych kampanii.

– Podstawowy wniosek, jaki wyciągamy z badań Taste Tomorrow, nie jest zaskakujący: dla ponad połowy klientów ostatecznych liczą się przede wszystkim smak, świeżość i cena, a 48% zwraca uwagę również na ogólny wygląd i kolor. Te dane wspierają nas w decyzji o rozwoju produktów wydłużających świeżość mieszanek, np. dzięki zawartości enzymów – podkreśla Agnieszka Pilarczyk, Product Manager Choco&Patisserie, po czym dodaje: – Wspaniały wygląd finalnego produktu zapewniamy chociażby dzięki wprowadzeniu kolorowych mieszanek – w tym Tegral Red Velvet, a także zastosowaniu mieszanki, która gwarantuje elastyczność i powoduje, że ciasto nadaje się do zwijania – tutaj bezsprzecznie naszym bestsellerem jest Tegral Chiffon.

Widzimy też, jak ważne są trendy prozdrowotne. Z badań Taste Tomorrow wynika, że globalnie 2 na 3 osoby przy wyborze produktu kierują się wartościami prozdrowotnymi, w tym: niższą zawartością cukru czy brakiem glutenu. Tym bardziej jesteśmy dumni z naszej nowej mieszanki Tegral Wholegrain, która nie zawiera cukru.

Z przyjemnością mogę już ogłosić, że najbliższe, czerwcowe spotkania będą poświęcone mieszankom cukierniczym. Mieszanki to niesamowicie obszerna kategoria produktów, która może być pokazywana na wiele inspirujących sposobów. Są również wdzięczne we współpracy, bo pozwalają przygotować właściwie wszystkie wypieki – od najprostszych babek po wyrafinowane torty. W trakcie prezentacji nie zabraknie nowości i mamy nadzieję, że nasze koncepcje zastosowań spotkają się z entuzjastycznym przyjęciem – kończy. n

Zamawiaj wygodnie online

WYTYCZA ŚCIEŻKĘ ROZWOJU PRODUKTÓW SPOŻYWANYCH

W BIEGU

Rynek produktów spożywanych w biegu (FTG) w Polsce rozwija się dynamicznie. Wzrost sprzedaży detalicznej produktów gotowych do spożycia i zmiany w nawykach konsumentów przekładają się na historycznie wysoki popyt na ekologiczne opakowania do zadań specjalnych. Konsumentom zależy na czasie, świeżości i zrównoważonym rozwoju, a przemysł opakowaniowy podąża za ich potrzebami.

Coveris od przeszło 15 lat wiedzie prym na brytyjskim rynku opakowań produktów FTG, zajmując ważne miejsce w łańcuchu dostaw artykułów kupowanych na drugie śniadanie. Najlepiej świadczy o tym fakt, że rocznie na półki trafia 1,15 miliarda produktów FTG w nadających się do recyklingu opakowaniach Coveris. Portfolio firmy w tej kategorii obejmuje ponad 30 linii produktowych, w tym opakowania do kanapek, sushi, sałatek czy gotowych gorących posiłków. Ta bogata oferta trafi też do większej liczby klientów w Europie Środkowo-Wschodniej w odpowiedzi na rosnący tam popyt.

Rola Coveris nie ogranicza się tylko do dostawy gotowych opakowań – oferujemy kompleksowe wsparcie marki na każdym etapie: od projektowania zgodnego z zasadami zrównoważonego rozwoju, przez innowacje, prace graficzne, wiedzę techniczną, strategiczne partnerstwa w zakresie maszyn, aż po druk. Zaawansowane możliwości produkcyjne, integracja pionowa łańcucha dostaw nowatorska strategia „No Waste” w zakresie zrównoważonego rozwoju dają Coveris unikatowe możliwości wspierania polskich operatorów, producentów oraz detalistów z branży spożywczej i gastronomicznej za pomocą rozwiązań zaprojektowanych z myślą o wyzwaniach przyszłości.

RECYCLALITE – LEKKIE

OPAKOWANIA NA PRODUKTY NIEWYMAGAJĄCE PODGRZEWANIA

Do kanapek i wrapów, których rynek w Polsce kwitnie, firma Coveris proponuje nagradzane rozwiązanie RecyclaLite, łączące funkcjonalność, troskę o środowisko i atrakcyjny wygląd. Opakowania te sprawdziły się już na wielu europejskich rynkach. Są wykonane z lekkiego kartonu, skutecznie utrzymują świeżość, zapewniają przydatność do spożycia produktów, a jednocześnie łatwo poddać je recyklingowi w ramach standardowych strumieni odpadów z papieru.

Producenci zainteresowani ograniczaniem odpadów docenią atrakcyjne wizualnie i lekkie opakowania, dzięki którym można realizować założenia zrównoważonego rozwoju bez uszczerbku dla parametrów ochrony żywności czy efektywności operacyjnej. Najnowszą innowacją w tej linii jest produkt RecyclaLite R, w którym zawartość włókien pochodzących z recyklingu sięga aż 30%. Wysokie parametry eksploatacyjne i lekkość opakowania pozostają bez zmian, zmniejsza się natomiast wykorzystanie kartonu z włókna pierwotnego. W ten sposób Coveris przyczynia się do realizacji celów środowiskowych UE bez szkody dla integralności opakowania.

HEAT – SPRYTNE ROZWIĄZANIE

DLA GOTOWYCH GORĄCYCH

POSIŁKÓW

Popyt na gotowe gorące posiłki szybko rośnie, a linia HEAT firmy Coveris jest na to odpowiedzią. Produkty HEAT nadają się do recyklingu, a można je podgrzewać w piekarniku lub kuchence mikrofalowej. Daje to możliwość przygotowania gotowych posiłków do spożycia i sprzedaży bez wyciągania z opakowania. Wykorzystanie kartonu z włókna kompozytowego pomaga zapewnić wysoką jakość i higienę żywności oraz wygodę użytkowania

w jednym, zoptymalizowanym formacie. Brak bezpośredniego kontaktu z żywnością i gotowość do użycia redukuje konieczność stosowania dodatkowych opakowań, zwiększa bezpieczeństwo żywności i upraszcza procesy w sklepie, a jednocześnie realizuje założenia wizji „No Waste” firmy Coveris. Opakowania HEAT świetnie zatrzymują ciepło, dzięki czemu doskonale nadają się do produktów śniadaniowych, wypieków spożywanych na gorąco, dań obiadowych i tym podobnych. HEAT daje zarówno polskim sprzedawcom detalicznym, jak i operatorom usług gastronomicznych możliwość rozszerzenia oferty gorących posiłków w nowoczesny, wydajny i zrównoważony sposób.

INWESTYCJA W PRZYSZŁOŚĆ PRODUKTÓW SPOŻYWANYCH W BIEGU

Coveris wyróżnia nie tylko innowacyjność produktów, ale też kompleksowość usług, które świadczy na rzecz klientów. Ofertę firmy stanowi kompletny zestaw rozwiązań dla rynku FTG w Polsce, obejmując 30 linii produktów tej kategorii, w tym opakowania na kanapki, miski na sałatki czy opakowania zatrzymujące ciepło. Korzystanie z technicznych możliwości i wiedzy Coveris pozwala producentom usprawnić własne operacje.

W związku z rosnącym popytem i chęcią wspierania innowacyjności w Europie firma Coveris ogłosiła niedawno, że zainwestuje 5 milionów funtów w swój kluczowy zakład produkcji opakowań z kategorii FTG zlokalizowany w Wielkiej Brytanii. Będzie on pełnił funkcję centrum doskonałości dla działań firmy w zakresie FTG prowadzonych w Europie.

Inwestycja pokazuje, że ambicją Coveris jest kształtowanie przyszłości opakowań FTG, a działalność w tym segmencie – zobowiązaniem długofalowym, nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w całej Europie.

Kontakt: e-mail: Helen.gales@coveris.com tel.: +44 7950 4041 34 n

TORTY i MITY

2000 dekoracyjnych liści, 30 tygodni przygotowań, 5 pięter i 1 tort, który zwyciężył w tegorocznych Mistrzostwa Polski w Dekoracji Tortu. Izabela Freda, jego autorka, zabrała jurorów w fascynującą podróż do świata słowiańskiej mitologii.

ŻYCIE SŁOWIAN

W CUKIERNICZYM WYDANIU

Opowieść zaczyna się od ludzkiego akcentu. Na dolnym piętrze życie dawnych Słowian płynie spokojnie. Jest ziemianka pokryta strzechą. Nieopodal w kociołku gotuje się woda. Ludzie wiodą zwyczajny żywot. Dziadek Wit opowiada wnukowi Stasiowi legendy i wierzenia, a ten zasłuchany wpatruje się w mądrą twarz starca. Sławcia rzuca wianek na wodę, a zza drzewa przygląda się jej zakochany Wojtek. Kosze stojące na podwórzu wypełnione są jedzeniem.

Za domostwem widać polanę, a w oddali las. Nad ludzkim światem króluje stary dąb. Dla Słowian to drzewo magiczne, łączące światy ludzki i boski. Dalej fragment kory dębu udekorowany

znakami z mchu. To symbole bóstw z wyższych pięter oraz kołowrót, najważniejszy słowiański symbol nawiązujący do słońca, odrodzenia i wiecznego cyklu życia.

BOGOWIE I RYTM NATURY

Teraz wkraczamy do świata boskiego, który dominuje nad ludzkim. Powyżej dębu stoi Mokosz – słowiańska bogini ziemi, wód i płodności. Trzyma w ręku łan zbóż. Odziana jest w bogatą suknię, jej głowę zdobi wianek z maków. Nad Mokoszą w chmurach walczą dwaj słowiańscy bogowie – Perun i Weles. Efektem ich potyczki są pory roku. Dawniej ludzie wiedli swój żywot w oparciu o rytm natury.

– Słowianie czcili i szanowali Matkę Ziemię. Całe ich życie było podporządkowane prawom natury. Dlatego wierzono w magiczną moc drzew takich jak dąb. Mitologa słowiańska, którą się fascynuję i która zainspirowała mnie do przygotowania pracy konkursowej w tej tematyce, była przekazywana ustnie. Nie miała zapisów drukowanych. Dlatego tyle jest jej wariantów i wierzeń. Z wieloma się utożsamiam – mówi Izabela Freda, zdobywczyni tytułu mistrzyni Polski w Dekoracji Tortu.

NAGRODY I ŚWIATOWE AMBICJE

Tegoroczne mistrzostwa odbyły się w połowie lutego podczas Expo Sweet w Warszawie, największych targów branży cukierniczej i lodziarskiej w Polsce. Wydarzenie przyciągnęło blisko 20 tys. przedstawicieli branży piekarsko-cukierniczej i gastronomicznej. Celem Mistrzostw Polski w Dekoracji Tortu jest popularyzacja sztuki cukierniczej i dekoratorskiej w skali całego kraju. Zgodnie z regulaminem temat pracy konkursowej był dowolny, jednak musiał obejmować wszystkie prace zaprezentowane przez uczestników, którzy przystępują do konkursu indywidualnie i walczą w trzech

„ Dominika Wojniak

konkurencjach: tort pokazowy, tort degustacyjny oraz udekorowanie atrapy tortu degustacyjnego. Pula nagród w tegorocznej edycji wynosiła 15 tys. zł. Zwycięzca otrzymał 10 tys. zł, złoty medal, pamiątkowy puchar dla firmy oraz dyplom. Jednak zwycięstwo, oprócz nagród, otwiera nowe możliwości. Mistrzostwa Polski w Dekoracji Tortu to jednocześnie eliminacje do mistrzostw świata, które odbędą się jesienią 2027 r. w Mediolanie podczas targów Host (HostMilano są światowym wydarzeniem dla branży HoReCa). Iza będzie reprezentować Polskę w tym prestiżowym konkursie. Dlatego krajowy etap ma tak wysoki poziom. Zgłoszenia przechodzą pierwszą selekcję, a zgłaszający

poddawani są ocenie, pod uwagę brane są ich kariera zawodowa, warsztat, zdobyte nagrody. Do konkursu kwalifikują się najlepsi. Jednak najtrudniejsze dopiero przed nimi – pierwsza kilkumiesięczna walka w pracowni, druga kilkugodzinna w hali zawodów. Zgłoszenia zawodników do krajowych mistrzostw dokonują podmioty gospodarcze, które są zarejestrowane w Polsce oraz prowadzą działalność w branży cukierniczej, lodziarskiej, karmelarskiej, piekarskiej lub gastronomicznej. Uczestnik reprezentuje firmę, z której został zgłoszony. Iza Freda była przedstawicielką Piekarni Cukierni Roker z Zabrza. – To firma rodzinna działająca na rynku już 35 lat. Powstała w 1990 roku w Bytomiu, a jej za-

łożycielem był mistrz piekarniczo-cukierniczy Czesław Kierat. Potem, w 1998 do góry przeniosła się do Zabrza, otwierając tam nowoczesny zakład produkcyjny. Ja z Rokerem związana jestem od 16 lat, piastuję stanowisko dekoratora wyrobów cukierniczych. Jednak zaczynałam od sprzedaży, jednocześnie ucząc się cukiernictwa za aprobatą właściciela, to on dał mi możliwość rozwoju. A teraz podczas mistrzostw również wsparcie, za które jestem wdzięczna – dodaje Iza.

PÓŁ ROKU PRZYGOTOWAŃ

I TYSIĄCE DETALI

Z wykształcenia jest asystentką osoby z niepełnosprawnościami. Sztuki cukierniczej nauczyła się sama, korzystając z książek, filmów oraz tutoriali. Jej przygoda z cukiernictwem zaczęła się od domowych wypieków, a zaraz potem tortów przygotowywanych na rodzinne imprezy okolicznościowe. Dziś wie, że cukiernictwo to jej życie. A sukcesy, takie jak złoty medal w mistrzostwach, dodają pewności, że to, co robi, ma wartość. W swoim miejscu pracy porusza się w obszarze cukierniczej klasyki, bo to ona stanowi zdecydowaną większość zamówień. Choć zdarzają się wyjątki. Tort w kształcie słupa elektrycznego czy żółw to takie, które najmocniej utkwiły jej w pamięci. Z nadzieją czeka na zlecenia artystyczne, z rzeźbieniem i licznymi dekoracjami. Chce mierzyć się z technikami i składnikami, których nie używa na co dzień.

Tort pokazowy przygotowany w ramach pracy konkursowej spełnił oczekiwania Izy. Rzucił ją w wir szalonej i wymagającej pracy. Dosłownie zamknęła się w pracowni. Żaden element tortu nie był przypadkowy, a zdecydowana większość wymagała długich godzin pracy. Jak maleńkie warzywa, owoce leśne albo liście, których Iza wyprodukowała całą masę.

Przygotowania do udziału w konkursie zajęły jej pół roku. Wówczas powstała koncepcja, plan działań, a potem ruszyła produkcja tortu pokazowego. Udział w konkursie zakłada, że przywozi się go ze sobą. To zwykle kilkupiętrowe kolosy, które pokazują kreatywność, zdolności manualne oraz precyzję. To ten efekt wow, którym można skraść serca jurorów. Ocenie poddawane są wygląd, estetyka, dobór barw, liczba za-

stosowanych technik i rodzajów dekoracji, stopień trudności wykonania, oryginalność formy oraz prezentacja tematu.

TORT DEGUSTACYJNY

Na miejscu w trakcie mistrzostw Iza miała 7 godzin na przygotowanie tortu degustacyjnego. W tym przypadku oceniany jest przede wszystkim smak. Duże znaczenie ma także spójność kompozycyjna. Czy smaki pasują do tematu, czy wykorzystano wszystkie możliwe odniesienia i jak bardzo zróżnicowane smaki wykorzystano. Iza w warstwie smakowej odniosła się do lasu – w jej torcie znalazły się chrupka z owocami leszczyny i liofilizowaną maliną, mus z owoców leśnych z jeżyną, żelka z malin i rokitnika, mus z białej czekolady z rozmarynem. Proste, podstawowe smaki, żadnej egzotyki. – Przyznaję, że trochę się tej prostoty obawiałam. Że to może być za mało przy tak wysokim poziomie konkursu. Wiedziałam, jak wyrafinowane smaki stosowały w swych pracach inne uczestniczki. Jak widać, tym razem prostota smaku wygrała. Jeśli zaś chodzi o tort pokazowy, miałam poczucie, że to mocny zawodnik. Robił duże wrażenie, prezentował wiele technik, różnorodne struktury i opowiadał historię. To był mój debiut w tych mistrzostwach. Miałam nadzieję na podium, ale zwycięstwo było dla mnie zaskoczeniem. Boję się oceniania przez innych, więc rozpoczynając swoją przygodę z konkursami, mocno wyszłam ze strefy komfortu. Chcę budować trochę silniejszą siebie, stawiając czoła własnym demonom – zaznacza laureatka.

Uzupełnieniem opowieści Izy był trzeci element konkursowy, również wykonywany na miejscu. Była to figurka – popiersie Leszego, w wierzeniach słowiańskich demona lasu, władcy żyjących w nim zwierząt. Wszystkie elementy pracy konkursowej tworzyły spójną całość. Jurorzy, poza spójnością tematyczną, docenili również zastosowane techniki. Dominowała masa cukrowa uzupełniona lukrowaniem, z którego powstawały owoce czy kłosy zboża. Zamiast drucików do kwiatów Iza wykorzystała nitki makaronu do ramenu, czym zaskoczyła. Z papieru opłatkowego wykonała prawie 2 tysiące liści. Użyła też czekolady plastycznej, izomaltu przy tworzeniu ognia,

a także dragantu, czyli masy cukrowej wykorzystywanej w przeszłości, która bardzo szybko zasycha. Z niej wykonano ściany ziemianki oraz chmurę. Jednak pomysł na tort pokazowy i jego wykonanie to jeszcze nie wszystko. Do opracowania zostaje cała logistyka przedsięwzięcia. Trzeba tort pomierzyć, zabezpieczyć i przetransportować. Zamówić wszystkie składniki oraz akcesoria potrzebne do pracy. To też spore koszty. W swój udział w konkursie Iza zainwestowała 12 tys. zł. Dokupowała sprzęty, składniki oraz specjalną zastawę do serwisu. Lista rzeczy do zabrania na konkurs nie miała końca, choć, jak dumnie przyznaje, wykorzystała wszystko. Próby smaku szły jedna za drugą. Próby czasowe podobnie. W jej głowie królowało pytanie: czy w 7 godzin zdąży ze wszystkim, co zaplanowała. Natłok zadań i wyczerpujące etapy produkcji (wytworzenie jednej figurki to 40 godzin pracy) przynosiły kolejne kryzysy. Ale przetrwała wszystkie.

MIĘDZY KLASYKĄ

A PASJĄ DO AUTORSKICH FORM

Na horyzoncie sezon komunijny i szczyt sezonu weselnego. Dekoracja tortów na te okoliczności to w zabrzańskiej cukierni

główne zajęcie Izy. W zamówieniach króluje klasyka – w kolorystyce biel i krem, a w dekoracjach kwiaty. Zwłaszcza w tortach komunijnych akcenty kolorystyczne są rzadkie. Zdarzają się odcienie różu, a w ślubnych nawiązania do bukietów i dekoracji sali weselnej. Coraz popularniejsze są nowoczesne techniki cukiernicze, jak zamszowanie czy glazura. Coraz częstsze są też kremowe dekoracje, które wypierają powszechną masę cukrową.

– Trendy zmieniają się, ale tradycja wciąż trzyma się mocno. Dominują zwyczajowe kształty koła i kwadratu. Choć przyznaję, że zdarza mi się pracować też na autorskich kształtach. Niedawno robiłam dla nowożeńców tort z opon, bo oboje byli fanami motoryzacji. Trend nawiązujący do indywidualnych cech nabiera rozpędu. Tort ma odwoływać się do zainteresowań i wyrażać pasję. Wraca też moda na retro, czego przykładem jest lambert cake – wskazuje

Iza. Nazwa lambert cake (albo lambeth cake) pochodzi od londyńskiej dzielnicy Lambeth, gdzie działała słynna szkoła cukiernicza. W cukiernictwie termin ten odnosi się do tradycyjnego stylu dekorowania tortów, popularnego w Wielkiej Brytanii w latach 20. XX wieku. Charakteryzuje się on bardzo precyzyjnymi i delikatnymi wzorami wykonanymi za pomocą cukierniczych rurek i różnego rodzaju technik. Takie torty to małe dzieła sztuki. „

SPODEK CAFE – recepta na oryginalny biznes pod dachem legendy

„ Michał Czaplicki

Jak stworzyć klubokawiarnię w miejscu, które nigdy nie było do tego przeznaczone? Dlaczego inwestycja w autentyczność i otwartość przynosi więcej niż szybki zwrot z wkładu? Oto inspirująca historia Spodek Cafe – kawiarni, która działa w sercu Katowic i pokazuje, że na rynku gastronomicznym wciąż jest miejsce na innowacje, autorską tożsamość i... dobre, wytrawne chałki.

OD MARZENIA DO REALIZACJI –

BIZNES W CIENIU LEGENDY

Katowicki Spodek to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Śląska – miejsce koncertów, targów, sportowych zmagań i niecodziennych spotkań. jednak przez lata brakowało w nim jednego: punktu gastronomicznego z prawdziwego zdarzenia, otwartego na gości nie tylko podczas wielkich wydarzeń, lecz również na co dzień. Właśnie tę lukę dostrzegł bohater naszej historii – mene-

dżer z doświadczeniem w korporacji, logistyk, doktorant ekonomii, a przede wszystkim pasjonat Katowic i Spodka. Od lat obsługiwał gastronomicznie imprezy organizowane w Spodku i Międzynarodowym Centrum Kongresowym, aż w końcu uzgodnił z dyrekcją Spodka, że warto stworzyć tu miejsce otwarte dla wszystkich, a zarazem ściśle związane z historią obiektu.

Nie była to jednak prosta droga. – Powód, dla którego przez tyle lat nikt nie otworzył tu kawiarni, jest prozaiczny – mówi właściciel. – Spodek nie miał pomieszczenia dostosowanego do gastronomii,

a jego status zabytku oznaczał wielomiesięczne batalie o pozwolenia i konsultacje z konserwatorem. Musieliśmy aż dwa razy zmieniać biuro architektoniczne, zanim znaleźliśmy to, które zrealizowało projekt spełniający wymogi wszystkich instytucji. Kosztował on nas więcej, niż się spodziewaliśmy, ale to nie problem – dla nas szybki zwrot z inwestycji nie jest aż tak ważny. Dla nas ważne jest to, żeby stworzyć miejsce na miarę historii katowickiego Spodka. Otwarcie kawiarni – po ponad roku walki z formalnościami i opóźnieniu – nastąpiło w marcu 2025 roku. Lokal jest stosunkowo niewielki (30-40 miejsc wewnątrz), ale dzięki ogródkowi letniemu, zewnętrznej scenie i zewnętrznemu punktowi sprzedaży może gościć nawet 120 osób.

Multikoncept,

czyli nie tylko kawa

Już sam pomysł na Spodek Cafe może zainspirować każdego, kto prowadzi gastronomię lub szuka nowego konceptu na lokal. Właściciele postawili na klubokawiarnię o szerokim profilu – śniadania, kawa i słodkości w ciągu dnia, muzyka na żywo i wydarzenia artystyczne wieczorami, a wszystko to z wyraźnym nawiązaniem do tradycji miejsca.

Część ścian zdobią oryginalne afisze z koncertów, wydarzeń z lat 70. i 80., są eksponaty związane ze Spodkiem, a nawet…

prawdziwy podsłuch odnaleziony podczas remontu w dawnej szatni zawodników (pozostałość po PRL-u). Całość tworzy nie tylko przytulną, ale i wyjątkowo autentyczną atmosferę.

Właściciel podkreśla: – Chcieliśmy, żeby każdy turysta, który odwiedza Katowice, miał możliwość poczuć klimat Spodka, nawet gdy nie trwa w nim akurat żadne wydarzenie. U nas można napić się kawy, zobaczyć fragment historii i po prostu spędzić czas bez pośpiechu.

Kulinarne wyróżniki – rzemieślnicze chałki zamiast croissantów

Najbardziej rozpoznawalnym elementem menu są dania na wytrawnej chałce – rozwiązanie, które okazało się przebojem zarówno wśród turystów, jak i gości biznesowych.

– Mamy pięć wariantów chałki wytrawnej. Dodatki? Z szarpaną wieprzowiną, z karminadlem (czyli śląskim kotletem mielonym), z jajkiem sadzonym, z kapustą zasmażaną, z halloumi, pastrami. Eksperymentowaliśmy z croissantami, ale to się nie przyjęło – klienci wybierali chałkę, bo croissant kojarzy im się ze słodkim, a nie wytrawnym śniadaniem, poza tym był zbyt delikatny i nie sycił. Nasze chałki oraz menu powstały przy współpracy z mistrzem piekarstwa Tomaszem Korflem

i są produkowane rzemieślniczo przez piekarnię Jakubiec z Rudy Śląskiej. Warto dodać, że ten model współpracy z lokalnym piekarzem oraz branżowym ekspertem może być inspiracją dla innych przedsiębiorców – zamiast „kupować produkt z półki”, można postawić na autorskie receptury i stałą jakość, docenianą przez gości.

Klubokawiarnia – scena dla ludzi i sztuki

O wyjątkowości Spodek Cafe świadczy nie tylko kuchnia, ale i szeroko pojęta działalność kulturalna. Klubokawiarnia oferuje regularne koncerty (na scenie wewnętrznej i plenerowej), wieczory autorskie, wernisaże fotografii czy malarstwa, a nawet możliwość gry na pianinie elektronicznym dostępnym w ogródku.

Co ważne – muzycy występują na koncertach bez biletów, dla publiczności otwartej na muzykę, a honoraria, choć symboliczne, są wypłacane każdemu wykonawcy.

– Nasza scena jest otwarta na twórców szerzej nieznanych, początkujących albo po prostu pasjonatów. Chcemy, żeby mogli pokazać się publiczności, nagrać demo z występu na żywo, złapać kontakt z publicznością – zaznacza właściciel. – Nie wyzyskujemy tych początkujących artystów, zawsze płacimy honorarium, nawet jeśli

to zaledwie kilkaset złotych. Dzięki temu atmosfera jest autentyczna, a każdy czuje się u nas mile widziany.

Dla przedsiębiorców z branży to jasny sygnał: tworzenie wartości dodanej poprzez działania kulturalne nie tylko podnosi prestiż lokalu, ale realnie zwiększa jego zasięg i atrakcyjność dla nowych grup odbiorców.

Catering śniadaniowy, live cooking i… lody dla psów

Model działania Spodek Cafe pokazuje, jak ważna jest dywersyfikacja oferty. Sąsiedztwo biurowców zaowocowało współpracą z dużą korporacją – kawiarnia regularnie realizuje śniadania – benefity dla pracowników, serwowane jako live cooking w firmowej kuchni. Za każdym razem tematyka się zmienia – raz jest to menu włoskie, raz portugalskie, raz typowo polskie.

– Dzięki tym zleceniom mamy przewidywalność przychodów, a jednocześnie prezentujemy naszą ofertę nowym klientom. Kto by pomyślał, że będziemy cateringiem śniadaniowym? To się samo rozwinęło z potrzeb rynku.

Ciekawostką są także lody – i to w dwóch kategoriach. Po pierwsze, lody dla psów, które cieszą się dużą popularnością wśród

"Spodek Cafe to przestrzeń, która żyje sztuką – dajemy młodym, utalentowanym artystom możliwość zaprezentowania swoich talentów, a naszym gościom szansę na bliski kontakt ze sztuką w każdej formie" – tak brzmi status katowickiej klubokawiarni

i ś niadaniowni

właścicieli czworonogów (smak wątróbki, kaczki), zamawiane w rzemieślniczej lodziarni z targów branżowych. Po drugie, lody Willisch – rzemieślnicze, z nieoczywistymi smakami (np. aperol), wprowadzane w ramach franczyzy na korzystnych warunkach (bez prowizji od utargu, wystarczy zakup produktu; jak dotąd Spodek Cafe ma wyłączność na Śląsku).

Marketing –degustacje i autentyczność

Zamiast polegać tylko na klasycznej reklamie, Spodek Cafe regularnie organizuje degustacje: pracownicy wychodzą przed lokal, częstują przechodniów swoimi specjałami i lodami. – To przynosi efekty, jakich nie da żadna reklama w internecie. Ludzie próbują, smakują i wracają.

Dodatkowym źródłem promocji jest współpraca z popularnym portalem Wkatowicach.eu, który przeniósł swój cykl wywiadów wideo z inspirującymi

ludźmi do kawiarni, przekształcając jej część w studio telewizyjne. Pozwala to zapewnić ciekawe doznania gościom, ale i wypromować Spodek Cafe online.

Zespół –najważniejsza inwestycja

O sukcesie Spodek Cafe decyduje też wyjątkowy zespół. Na jedno ogłoszenie o pracę spłynęło aż 800 CV, co pokazuje skalę zainteresowania, ale też wyzwanie związane z selekcją. Właściciel stawia na ludzi otwartych, tolerancyjnych, z dobrą energią, którzy tworzą atmosferę zgranej paczki –nie ma miejsca na wzajemne obgadywanie, donosicielstwo czy wykluczanie. – Kawę można wypić wszędzie, ale dobrą atmosferę tylko w nielicznych miejscach. Na tym chcemy budować naszą markę. Proces rekrutacji prowadzony jest w przyjacielskiej atmosferze, kandydaci pytani są o pasje, podejście do ludzi, umiejętność pracy w zespole. Dbałość o kulturę

organizacyjną, otwartość na różnorodność i brak toksycznych zachowań przekładają się na to, jak goście postrzegają miejsce i czy wracają.

Otwartość na feedback

Spodek Cafe zachęca gości do szczerych opinii – zarówno tych pozytywnych, jak i krytycznych, które mogą pomóc się rozwijać. Personel jest uczulany, by z uśmiechem pytać o wrażenia i gotowość do zmian.

– Najgorsze, co może być, to sztuczna uprzejmość. Wolę, żeby klient powiedział nam wprost, co mu nie pasuje, niż żeby później pisał gorzkie recenzje w internecie. Wtedy możemy realnie poprawiać jakość.

Inspiracja dla branży

Przypadek Spodek Cafe jest znakomitym przykładem tego, jak połączyć tradycję, lokalną tożsamość i nowoczesność, by zbudować wielofunkcyjny lokal, który daje wartość zarówno klientom, jak i właścicielom. Być swego rodzaju znakiem rozpoznawczym miasta i atrakcją dla odwiedzających go. Co branża może zaczerpnąć z przykładu Spodek Cafe?

• Dywersyfikuj ofertę: śniadania, kawa, słodkości, lody (również dla psów!), wydarzenia artystyczne, catering śniadaniowy dla biur, wynajem przestrzeni na eventy VIP.

• Współpracuj z ekspertami: rzemieślnicze produkty na autorskiej recepturze, wsparcie mistrza piekarstwa.

• Stawiaj na autentyczność: lokalny klimat, nawiązanie do historii, wystrój z duszą, realny kontakt z gościem.

• Inwestuj w zespół: kultura organizacyjna, rekrutacja oparta na wartościach i charakterze, nie tylko kompetencjach.

• Buduj markę przez doświadczenie: degustacje, akcje poza lokalem, obecność w mediach, wydarzenia otwarte dla wszystkich.

Spodek Cafe pokazuje, że nawet w wymagającej branży i trudnym otoczeniu, nadto niewielkim metrażu, można zbudować miejsce, które będzie nie tylko dochodowe, ale i inspirujące – dla gości, zespołu i całej lokalnej społeczności. To przepis, który warto mieć w pamięci, szukając pomysłu na własny oryginalny biznes. „

SISTARTS

„ Katarzyna Szarek

PAULINA i KINGA BUŁAKOWSKIE postawiły na wypiek tart. Założyły małą manufakturę o nazwie

Sistarts, a tarty stały się ich sztandarowym produktem. Zaopatrują krakowskie kawiarnie i czerpią niebywałą radość ze swojej nowej pracy.

Pewnej soboty, będąc na krakowskim placu handlowym Stary Kleparz, spróbowałam maleńki kawałek tarty z kremem pistacjowym. Pomimo że kremy o tym smaku są mi dość obojętne, to ta tarta niezwykle przypadła mi do gustu. Podobnie było z sernikiem. Jaki dobry!, pomyślałam. Wyroby sprzedawały dwie młode dziewczyny, obok których widniała pomarańczowa wizytówka Sistarts. To były one – Kinga i Paulina Bułakowskie. Dwie siostry, które zaczęły wypiekać przede wszystkim tarty.

Początek był dość zabawny. Kinga pracowała już w gastronomii, Paulina zajmowała się bankowością, sprzedażą, nie miała nic wspólnego z pieczeniem czy gotowaniem. – Pewnego weekendu Kinga, pracując w restauracji, została bez ciast od cukierni, która zwykle zaopatrywała jej lokal. Chcąc ją wesprzeć powiedziałam sobie: dlaczego nie spróbować upiec czegoś sama? Tak zaczęła się moja przygoda z pieczeniem, o którym wcześniej nie miałam pojęcia. To był moment, gdy odkryłam swoją pasję, tarty stały się dla mnie najważniejszym elementem – opowiada Paulina.

Obie bardzo lubiły ten rodzaj ciasta, który został ich wyróżnikiem wśród lokalnych cukierni. Miały dość suchych, zbyt słodkich ciast serwowanych czasem w kawiarniach. Każda ma swój ulubiony smak tarty. Kinga lubi te z aksamitnymi kremami, Paulina z orzeźwiającymi, kwaśnymi nutami. Kręcą ich zabawy ze smaka-

mi, a swoje tarty określają jako lekkie, delikatne, z perfekcyjnie gładką teksturą kremu. Przepis na tartę pistacjową uważają za autorski, nawet jeśli jest niezwykle popularny, one swój krem na tyle spersonalizowały, że tarta pistacjowa to ich sztandarowy wypiek, wyróżniający się na tle innych ofert.

SZCZĘŚLIWY PRZYPADEK

Obie przyznają, że ten szczęśliwy, jak się okazało, traf – niedostarczenie przez cukiernię ciast do restauracji, gdzie pracowała Kinga – zapoczątkował ich nową przygodę. – To był cudowny zbieg okoliczności – wspomina Kinga. – Paulina rzuciła się na pomoc, piekąc tarty, i tak narodziła się nasza cukiernicza pasja. Kto by pomyślał, że ta chwila da początek czemuś tak wyjątko-

wemu? – dodaje. Jako fanki zespołu Sistars nie zastanawiały się długo nad nazwą, a słowo tarta idealnie pasowało do profilu ich działalności i tak powstało Sistarts.

Potem wszystko potoczyło się zaskakująco szybko. Uzyskały dofinansowanie, zarejestrowały firmę. – Zaczęły napływać pierwsze zamówienia od osób prywatnych, ludzie pytali, gdzie mogą spróbować naszych tart. To był ten moment, gdy zdałyśmy sobie sprawę, że razem możemy stworzyć coś naprawdę niezwykłego – podkreśla Kinga. Dziś obsługują dziewięć krakowskich kawiarni. Każda dostawa do znanego punktu to dla nich powód do dumy. Są wśród nich miejsca, które mają ograniczone zaplecze kuchenne i muszą posiłkować się dostawcami z zewnątrz. – To fajna współpraca. My wspieramy ich, a oni nas, razem tworzymy coś ciekawego – mówi Paulina.

TARTA

Siostry Bułakowskie pokazują, że jeśli życie daje cytryny, trzeba zrobić z nich tartę cytrynową. A potem pistacjową, malinową, i jeszcze sernik. Sistarts to więcej niż cukiernia. To duet, który udowadnia, że siła sióstr i masło w cieście mogą zmienić wszystko, a kawalek ciasta może przenieść w jedną chwilę każdego do czasów dzieciństwa

WYWAŻONY SMAK

T arta to klasyczny wypiek wywodzący się z kuchni francuskiej, który od lat cieszy się popularnością również w Polsce. Przygotowuje się ją zazwyczaj z ciasta kruchego, formowanego w okrągłej formie, zarówno w wersji słodkiej, jak i wytrawnej.

Słodka tarta to zazwyczaj kruchy spód wypełniony kremem cukierniczym (np. crème pâtissière, kremem cytrynowym, czekoladowym, na bazie mascarpone czy śmietanki), często dekorowany świeżymi owocami lub elementami z czekolady. Wersja wytrawna to tzw. tarta słona — do ciasta kruchego z dodatkiem soli dodaje się farsz z serów, warzyw, mięsa, jajek lub wędlin. Or yginalnym wypiekiem, który ma anegdotyczną historię, jest tarta Tatin, nazywana odwróconą tartą. To ciasto z jabłkami pieczone w specyficzny sposób. Na patelni przygotowuje się karmel, do którego dodawane są pokrojone w c ząstki, twarde i kwaśne jabłka. Jabłka należy gotować w karmelu przez kilkanaście minut, aż zmiękną. Następnie przekładamy je do formy, a górę przykrywamy rozwałkowanym kruchym ciastem. Po upieczeniu na formę z tartą kładzie się duży talerz, by odwrócić ciasto. W ten sposób jabłka znajdą się na górze wypieku. Skąd wzięła się nazwa tarta Tatin? W internecie bardzo szybko znajdziemy anegdotkę wyjaśniającą tajemnicę. Ten rodzaj tarty powstał w 1898 roku w Lamotte-Beuvron. Niejaka Stéphanie Tatin wraz z s iostrą Caroline prowadziła hotel i restaurację. Piekąc pewnego razu tartę z jabłkami, popełniła błąd, na dnie formy najpierw ułożyła jabłka. Chcąc uratować wypiek na warstwę jabłek rozłożyła kruche ciasto, czyli zrobiła na odwrót niż zazwyczaj. Tarta wyszła świetna. Należało tylko specyficznie ją wyjmować, by jabłka ponownie były na górze.

Ich tarty mają mieć wyważony smak, tak by wyczuwało się wszystkie nuty smakowe, nie tylko słodycz. Dziewczyny nie oszczędzają na składnikach i nie idą też na skróty. Piekąc ser nik, kilkakrotnie mielą biały ser, nie korzystają z popularnego dziś sera w wiaderku, bo tylko ten sposób – według nich – za pewnia wyjątkową kremowość. – To przepis od babci z zeszytu – skarbu, a wysiłek i czas zainwestowane w mielenie opłaca się, bo klienci są zachwyceni – mówią obie.

Co prawda szukają inspiracji w internecie i na szkoleniach cu kierniczych, ale najważniejszy jest ich własny test smaku. – Jak tarta i sernik zachwycą nas i naszych bliskich, to takie wypieki trafiają do sprzedaży. Nasza intuicja i wspólne wyczucie to se kretny składnik Sistarts – żartują.

Kropka na „i”

Kinga świetnie zna się na zapleczu gastronomicznym. Lata prak tyki dały jej doświadczenie przydatne w kontaktach z dostaw cami, Paulina niespodziewanie dla samej siebie odnalazła się w roli cukierniczki. Czy marzą o własnej kawiarni? Jasne. – Ta myśl jest z nami od samego początku Sistarts. Kinga ma głowę pełną pomysłów na wystrój – zmieniałaby go co sezon, żeby

goście za każdym razem czuli się jak w nowym miejscu. Skoro udało nam się założyć firmę i zdobyć dofinansowanie na start, wierzymy, że otwarcie własnej kawiarni też jest w naszym zasięgu – stwierdza Paulina.

Na dwa

Dziewczyny stanowią zgrany tandem. W spokojne dni wypiekają około 10 tart, a w te intensywne nawet 40. Na razie uczą się biznesu i obserwują swój rytm pracy. Zaczynają dzień między 9 a 10 rano od przygotowania listy zamówień. Potem rusza produkcja. Paulina wymyśla smaki, Kinga zajmuje się etapem końcowym, czyli dekorowaniem. To jej ulubiony moment, kiedy tarty nabierają pięknego wyglądu.

Zgodnie przyznają, że najmniej lubią sprzątanie po całym dniu pracy. Potem wypieki trafiają do krakowskich kawiarni. Nawiązanie współpracy z nimi wymagało trochę trudu, ale punkty zostały przekonane jakością produktów i odbiorcy szybko się znaleźli.

Każda ma swój sposób na relaks. Paulina jest wielbicielką roweru i wycieczek za miasto, oboje z mężem i ich synkiem Henrykiem marzą o podróży kamperem po Europie. Kinga kocha góry, morze poza sezonem i pływanie. Podczas pieczenia i rozwożenia ciast słuchają audiobooków. – To taki nasz sposób na relaks w biegu – zauważa Kinga. Dziewczyny puszcza -

ją sobie czasem utwór The Sistars „Na dwa”. – Ta piosenka to dla nas powrót do czasów dorastania. Pełnych wspomnień i dobrej energii. Idealnie oddaje nasz siostrzany vibe i pasję, którą wkładamy w Sistarts – podkreślają.

Prowadząc manufakturę cukierniczą, na razie uniknęły większych problemów. – Nie możemy narzekać. Jak dotąd obyło się bez większych trudności. Nasza przygoda z Sistarts płynie zaskakująco gładko, więc nie ma sensu wymyślać problemów na siłę – odpowiadają, kiedy pytałam o ewentualne rafy w ich działalności. Jednak przyznają, że pomoc partnerów: Karola i Łukasza oraz rodziców jest duża. Dzięki niej mogą efektywnie pracować.

Lubią spacerować po Krakowie i odwiedzać lokalne kawiarniane perełki. – Lubimy kameralne miejscówki, gdzie można zaszyć się z kawą i poczuć chwilę spokoju – mówi Kinga. – Kochamy na zmianę Nową Hutę, park Jordana, Kazimierz i Stare Miasto – każdy z tych rejonów ma dla nas coś specjalnego.

Sama także lubię spacerować po dzielnicach Krakowa. Podczas takiej przechadzki weszłam do znanej, utrzymanej w sentymentalnym klimacie kawiarni na Kazimierzu, gdzie w witrynie widniały wypieki moich rozmówczyń. Poprosiłam o ich flagowy wypiek –tartę pistacjową. Była sycąca. Na cienkim, kruchym spodzie rozpościerała się gruba warstwa kremu, a całość została wykończona delikatną polewą i przyprószona lawendą. Lawenda z żółtą polewą ładnie się komponowały, a ciasto bardzo mi smakowało. „

FERMATIX® – INNOWACYJNE

PEELBOARDY DLA WSPÓŁCZESNYCH

PIEKARNI

BO PRACA W PIEKARNI ZASŁUGUJE NA KOMFORT

W odpowiedzi na dynamicznie rosnące zapotrzebowanie polskich piekarni oraz popularyzację technologii garowania na peelboardach wprowadzamy do naszego portfolio FERMATIX®.

To własnej produkcji deski garownicze, które łączą nowoczesną technologię, ergonomię oraz najwyższe standardy bezpieczeństwa i higieny pracy.

Jednak zanim powstał FERMATIX, przeszliśmy drogę pełną analiz, testów i niełatwych decyzji – bo choć peelboard wydaje się sprzętem prostym, to musi sprostać naprawdę złożonym wyzwaniom.

PEELBOARD – PROSTY TYLKO Z POZORU

Peelboardy to wyposażenie pozornie banalne, ale w praktyce jedno z najbardziej wymagających w piekarniczej codzienności. Warunki, w jakich pracują – wilgoć, uderzenia, zmiany temperatury, nacisk, częste mycie – szybko weryfikują jakość każdego materiału.

FERMATIX® TO PEELBOARD PRZEMYŚLANY OD PODSTAW:

• brak opasek brzegowych – zero ryzyka odklejania i dostawania się wody do środka,

• zaokrąglone rogi i fazowane krawędzie – pełne bezpieczeństwo i wygoda w obsłudze,

• monolityczna struktura – bez rozwarstwień, nawet przy intensywnym użytkowaniu,

• grubość 10 mm – zapewnia stabilność bez zbędnej wagi.

www.geth.pl

Dotychczasowe rozwiązania często zawodziły:

• konstrukcje typu plaster miodu z opaskami brzegowymi okazywały się nietrwałe – opaski odpadały, kruszyły się, a do wnętrza dostawała się woda;

• flizelina, która miała zapobiegać przywieraniu ciasta, z czasem często mechaciła się i zostawiała w cieście zbite kulki materiału;

• pełne płyty polipropylenowe – mimo trwałości – były zby t ciężkie dla komfortowej pracy.

Zaczęliśmy więc intensywne poszukiwania. Pragnęliśmy stworzyć monolityczny, lekki peelboard bez flizeliny, który będzie ergonomiczny i trwały, a jednocześnie spełni wymagania sanepidu i zachowa korzystną cenę przy większych zamówieniach.

FERMATIX – ODPOWIEDŹ

NA PIEKARSKIE WYZWANIA

Po miesiącach testów i rozmów z piekarzami powstał FERMATIX®

– peelboard wykonany z nowoczesnego spienionego materiału ozamkniętych porach, który:

• jest nawet o 30% lżejszy od desek z polipropylenu,

• nie chłonie wilgoci,

• zachowuje dużą wytrzymałość na uderzenia i upadki,

• zapewnia doskonałą izolację termiczną,

• ma strukturę powierzchni, która przeciwdziała przywieraniu ciasta – bez konieczności stosowania flizeliny.

W ofercie dostępne są dwa rozmiary: 58 x 78 cm oraz 58 x 98 cm,

a ich waga to odpowiednio 3,0 i 3,8 kg.

NOWOCZESNA AUTOMATYZACJA I PERSONALIZACJA

Nasze peelboardy są kompatybilne z systemami automatycznego odbioru pieczywa, w tym z naszym autorskim robotem AMOS, który przejmuje deski z wózków garowniczych i przekazuje je na taśmy odbiorcze.

Na specjalne życzenie oferujemy frezowanie logo klienta na każdej desce – dla identyfikacji marki i większego profesjonalizmu.

FERMATIX® ROBI RÓŻNICĘ

FERMATIX nie powstał przypadkiem, to efekt realnych rozmów z piekarzami, wielu godzin spędzonych na analizach, prototypowaniu i testach. Chcieliśmy stworzyć peelboard, który nie tylko dobrze wygląda, ale przede wszystkim odpowiada na konkretne problemy w piekarniach. I udało się.

FERMATIX® to peelboard, który znosi codzienną intensywną pracę, nie wygina się pod ciężarem, nie kruszy, nie chłonie wilgoci i nie przyjmuje zarodników pleśni. Jest lekki, bezpieczny, higieniczny i kompatybilny z nowoczesnymi systemami automatyki. Można go myć w zmywarce, a jego trwałość sprawia, że nie trzeba się martwić o kosztowne wymiany.

Zapraszamy do kontaktu. FERMATIX® już jest – gotowy, by pracować razem z wami. n

Kontakt:

Wiesław Majdan T: 506 104 542

Adam Marczak T: 519 141 015

MaciejAngierman T:506104214

WANILIOWE CIASTKO BLONDIE Z OWOCAMI

Biała czekolada 300 g

Masło 150 g

Jaja 220 g

Cukier 30 g

Nadzienie Lauretta o smaku waniliowym35 g

Masa żelatynowa (stosunek 1:5)60 g

Nadzienie brzoskwiniowe 35% Lauretta 350 g

Glazura mirror Ascanio neutralna

Mascarpone 80 g

Śmietana 30% 160 g

Cukier puder 10 g

Czekoladę rozpuścić. Wymieszać z masłem, jajami, cukrem i 25 g nadzienia Lauretta o smaku waniliowym. Uformować spody i piec przez ok. 12 minut w 170°C.

Ciepłą masę żelatynową połączyć z nadzieniem brzoskwiniowym 35% Lauretta. Mrozić w okrągłych formach do pełnego zamrożenia (ok. 6 h). Po wyjęciu z form oblać glazurą mirror Ascanio. Ułożyć na upieczonych spodach.

Przygotować krem śmietankowy. Mascarpone, śmietanę, cukier puder ubić z 10 g nadzienia Lauretta o smaku waniliowym. Masę wyszprycować wokół żelki z owocami egzotycznymi. Udekorować według uznania.

CUKIERNIA I PIEKARNIA W SIECI – DLACZEGO WARTO KUPOWAĆ ONLINE?

W erze cyfryzacji i błyskawicznego tempa życia coraz więcej branż przenosi działalność do internetu. Również sektor piekarniczy i cukierniczy śmielej korzysta z dobrodziejstw zakupów online.

Czas to pieniądz – szczególnie wtedy, gdy prowadzi się pracownię, w której liczy się każda godzina produkcji. Czy e-handel to przyszłość branży?

Wszystko wskazuje na to, że to już jej teraźniejszość.

ROSNĄCY RYNEK E-COMMERCE B2B

W POLSCE I EUROPIE

Zakupy online przestały być domeną wyłącznie konsumentów indywidualnych. Z raportu PMR „Handel internetowy w Polsce 2024” wynika, że wartość rynku e-commerce B2B przekroczyła już 800 mld zł i nadal dynamicznie rośnie – według prognoz do 2026 roku może osiągnąć poziom nawet 1 biliona zł. W sektorze spożywczym i gastronomicznym udział zakupów online w ciągu ostatnich 3 lat wzrósł o ponad 35%.

W Europie Zachodniej już ponad 70% piekarni i cukierni regularnie korzysta z platform internetowych do zamawiania surowców,

dekoracji czy opakowań. Polska nie zostaje w tyle – coraz więcej producentów i dostawców inwestuje w rozbudowane sklepy online, oferując rozwiązania dedykowane profesjonalistom.

DLACZEGO

PIEKARZE I CUKIERNICY WYBIERAJĄ ZAKUPY ONLINE?

Oszczędność czasu – bez wychodzenia z pracowni

Prowadzenie cukierni czy piekarni to nieustanna logistyka: produkcja, dostawy, obsługa klienta i presja terminów. Zakupy online eliminują konieczność fizycznych wizyt w hurtow-

niach, dojazdów, nie traci się także czasu w korkach czy dopasowując się do godzin otwarcia. Potrzebujesz nowej partii purée owocowego, czekolady czy opakowań?

Wystarczy kilka kliknięć – o dowolnej porze dnia lub nocy.

Szeroki asortyment w jednym miejscu

Nowoczesne hurtownie internetowe oferują znacznie większy wybór niż ich stacjonarne odpowiedniki. W jednym miejscu znajdziesz:

• profesjonalne surowce i półprodukty (np. kuwertury, pasty, bazy lodowe, aromaty spożywcze);

• dekoracje cukiernicze, dodatki i barwniki;

• akcesoria, formy, maty silikonowe, palniki, spraye;

• opakowania, etykiety i elementy ekspozycji;

• produkty przeznaczone dla lodziarni: bazy mleczne, sorbetowe, emulgatory. Dzięki szczegółowym opisom i filtrom łatwiej porównać skład, parametry techniczne i ceny.

Dostęp do nowości i światowych trendów

Branża spożywcza rozwija się błyskawicznie, co sezon pojawiają się nowe trendy, składniki i techniki. Sklepy online są często pierwszym kanałem dystrybucji nowości. Dzięki temu masz dostęp do premierowych produktów bez konieczności czekania na targi czy spotkania z przedstawicielem handlowym. Możesz szybciej zareagować na potrzeby rynku i zaoferować klientom coś unikatowego.

PRZEJRZYSTOŚĆ, KONTROLA KOSZTÓW

I KORZYSTNE

WARUNKI ZAKUPU

Kupując online, zyskujesz pełną kontrolę nad koszykiem – widzisz ceny jednostkowe, całkowity koszt zamówienia, dostępność produktów. Możesz skorzystać z:

• rabatów hurtowych,

• promocji sezonowych,

• kodów rabatowych,

• programów lojalnościowych dla stałych klientów.

Dodatkowo platformy B2B coraz częściej oferują indywidualne warunki handlowe, np. możliwość negocjacji cen przy

Okiem sprzedawcy

Jakie produkty cieszą się obecnie największym zainteresowaniem wśród cukierników i piekarzy?

Od wielu lat niezmienną popularnością cieszy się czekolada – zwłaszcza biała, a także produkty waniliowe, tłuszcz kakaowy, masy cukrowe oraz barwniki. Stale rosnące zainteresowanie klientów notujemy również w odniesieniu do form i mat silikonowych przeznaczonych do tworzenia efektownych oraz nowoczesnych deserów.

Czy obserwują Państwo sezonowe zmiany w asortymencie? Jakie trendy dominują w określonych porach roku?

Czy rośnie zainteresowanie produktami wegańskimi, bezglutenowymi lub BIO?

Sezonowość w branży cukierniczej jest silnie związana ze świętami – Bożym Narodzeniem, Wielkanocą czy walentynkami – kiedy to pojawiają się nowe wzory form i dekoracji. Równie istotny jest podział na pory roku, który wpływa na zainteresowanie konkretnymi kategoriami produktów, na przykład gorącą czekolada zimą, latem syropami do lemoniad i surowcami do produkcji lodów.

Zdarzają się też nieprzewidywalne skoki w sprzedaży związane z modą promowaną przez media społecznościowe. Przykładem może być popularność syropu promowanego przez McDonald’s lub bestsellerowa w tym roku forma do dubajskiej czekolady. W ślad za modą idzie również wzrost zainteresowania konkretnymi składnikami, np. pastą pistacjową, co pokazuje, że moda często wygrywa z ceną. Coraz większą popularnością cieszy się też ciasto kataifi – surowiec dotąd niszowy, który obecnie znajduje wielu entuzjastów.

Jeśli chodzi o produkty wegańskie, BIO czy bezglutenowe, obserwujemy raczej stabilizację niż dalszy wzrost. Wynika to między innymi z faktu, że unijne przepisy wymuszają na producentach eliminację szkodliwych składników, a „czysta etykieta” przestaje być modą, staje się standardem. Współcześni konsumenci są coraz bardziej świadomi, co wymusza na branży odpowiedzialne podejście do składu produktów.

Jakie funkcjonalności e-sklepu są według Państwa najważniejsze dla klientów z branży?

Kluczowe są czas i szybkość dostawy. Oczywiście cena również ma znaczenie, ale coraz częściej klienci kierują się mniej mierzalnymi czynnikami. Ważne są dla nich dostępność produktów, jakość obsługi, szybkość reakcji oraz doradztwo. Cenią elastyczność, możliwość uzyskania pomocy i zaufanie, że zamówienie zostanie zrealizowane zgodnie z oczekiwaniami.

Jako firma przykładamy dużą wagę do edukacji, zarówno wewnętrznej, jak i kierowanej do klientów. Regularnie organizujemy bezpłatne szkolenia, podczas których pokazujemy zastosowanie naszych produktów w praktyce. Dzięki temu budujemy relacje i stajemy się prawdziwym partnerem biznesowym.

Warto też wspomnieć, że Cukieteria to część Sempre Group, firmy z rozbudowaną siecią dystrybucji, dużym sklepem stacjonarnym w Pruszkowie oraz renomowaną Warsaw Academy of Pastry Arts, jedną z najlepiej ocenianych akademii cukierniczych w Polsce.

Jakie udogodnienia oferujecie stałym klientom: programy lojalnościowe, rabaty, wsparcie techniczne?

Stałych klientów premiujemy indywidualnymi rabatami i korzystniejszymi warunkami zakupu. Zachęcamy również do zapisania się do naszego newslettera, w którym informujemy o nowościach, promocjach i otwartych szkoleniach. Wśród najbardziej docenianych funkcji sklepu znajdują się intuicyjna wyszukiwarka, która podpowiada produkty podczas wpisywania frazy, oraz moduł „Ulubione”, umożliwiający zapisywanie i udostępnianie produktów, jakie klient chce mieć zawsze pod ręką.

Jak wygląda proces realizacji zamówienia – od kliknięcia „kup” do dostawy? Proces zakupowy został maksymalnie uproszczony. Zdajemy sobie sprawę, że klienci nie lubią skomplikowanych formularzy. Dodawanie produktów do koszyka powinno być przyjemne, a nie frustrujące. Dlatego zoptymalizowaliśmy proces składania zamówienia, szczególnie pod kątem użytkowników mobilnych. Ułatwiliśmy wybór przewoźnika i przyspieszyliśmy płatności, by do porzucania koszyków dochodziło jak najrzadziej.

Jak radzicie sobie z dostarczaniem produktów wrażliwych (np. czekolady latem, izomaltu zimą)?

W sezonie letnim wysyłamy czekoladę i inne produkty wrażliwe na temperaturę w specjalnych opakowaniach termoizolacyjnych, często z dodatkiem suchego lodu. Informujemy klientów o ryzyku wynikającym z warunków pogodowych. Dokładamy wszelkich starań, by towar dotarł w idealnym stanie. Jednak ostateczna decyzja o dopłacie za opakowanie należy do klienta.

Jakie zmiany w zachowaniach klientów zauważyli Państwo w ostatnich latach?

Największą zmianą jest to, że klienci mają coraz mniej czasu. Oczekują szybkich zakupów i natychmiastowej realizacji. Dlatego uproszczenie procesu zakupowego stało się kluczowe.

Coraz chętniej też dzielą się opiniami o produktach i sklepie, co dla nas jest niezwykle cenne i motywujące. Z tego miejsca chciałabym serdecznie podziękować naszemu zespołowi: Dominice, perfekcjonistce, która odpowiada za zdjęcia, opisy i funkcjonalności w sklepie; Zbyszkowi, niezastąpionemu łącznikowi między zamówieniami a klientem („u nas nie ma rzeczy niemożliwych!”); oraz Norbertowi i Lerze – którzy z najwyższą starannością pakują paczki.

Na koniec chcemy serdecznie zaprosić wszystkich cukierników, piekarzy, pasjonatów wypieków i deserów do zakupów na Cukieteria.pl – miejscu, gdzie pasja do cukiernictwa spotyka się z profesjonalizmem, jakością i ludzkim podejściem. Niezależnie od tego, czy prowadzisz pracownię cukierniczą, lodziarnię, czy po prostu kochasz piec –znajdziesz u nas sprawdzone produkty, inspiracje i wsparcie. Bo dla nas liczy się nie tylko to, co sprzedajemy, ale przede wszystkim dla kogo to robimy.

Do zobaczenia w Cukieteria.pl!

• śledzenie przesyłek i kontakt z obsługą klienta (live chat, infolinia, e-mail),

• dobrze zabezpieczone i szybkie dostawy – również produktów wymagających chłodzenia.

ZAKUPY

DOPASOWANE DO  PROFESJONALISTÓW

Wielu dostawców rozwija platformy stworzone specjalnie z myślą o branży cukierniczo-piekarskiej, oferując:

• personalizowane oferty,

• techniczne wsparcie produktowe (np. w zakresie receptur, zastosowania nowego składnika),

• dostęp do ekskluzywnych kolekcji premium (np. limitowane dekoracje, surowce importowane z Włoch, Francji),

• szkolenia online i webinary z zakresu zastosowania nowości.

CZY ZAKUPY

ONLINE MAJĄ WADY?

Z pewnością, nie możesz bowiem fizycznie obejrzeć produktu, a dostawa trwa zwykle 24-48 godzin. Jednak większość platform oferuje elastyczne zwroty, dobrze zapakowane przesyłki, a także gwarancję jakości. W praktyce – przy dobrej organizacji – korzyści znacznie przewyższają te drobne ograniczenia.

TWOJA PRACOWNIA ZASŁUGUJE NA NOWOCZESNE ROZWIĄZANIA

większych wolumenach czy opcję odroczonych płatności.

ELASTYCZNOŚĆ

I BEZPIECZEŃSTWO

ZAKUPÓW

Zakupy online to nie tylko wygoda – to również większe bezpieczeństwo i elastycz-

ność operacyjna. Co oferują nowoczesne hurtownie internetowe?

• dostępność 24/7 – zamówienia możesz składać po zakończonej produkcji, wieczorem lub w weekend,

• historia zakupów i możliwość szybkiego ponowienia poprzednich zamówień,

• automatyczne wystawianie faktur,

Zakupy online to nie tylko trend – to narzędzie, które realnie wspiera codzienne funkcjonowanie piekarni, cukierni i lodziarni. Umożliwia optymalizację kosztów, lepsze planowanie, szybszy dostęp do innowacji i większą kontrolę nad zaopatrzeniem. Warto spróbować, nawet jeśli dotąd preferowałeś tradycyjny model.

Twój czas jest cenny. A twoi klienci zasługują na jakość, którą możesz im zagwarantować dzięki sprawnemu, nowoczesnemu systemowi zaopatrzenia. Zakupy online to krok w stronę wygody, profesjonalizmu i przewagi konkurencyjnej. „

artykuł promocyjny

Twoja własna cukiernia? Zacznij od dobrych decyzji, nie od kosztownych błędów

Marzy ci się pachnąca wanilią cukiernia, do której zaglądają spacerowicze, szukając chwili słodkiego wytchnienia? Albo nowoczesna witryna z autorskimi deserami podbijającymi Instagram? Bez względu na to, jak wygląda twoja wizja – zanim pojawi się pierwszy klient, warto zadbać o coś znacznie mniej spektakularnego, ale absolutnie kluczowego: mądrze zaplanowane wyposażenie.

Wyposażenie szyte na miarę marzenia

Zanim klikniesz „kup” przy kolejnym uroczym akcesorium, zrób krok wstecz i zapytaj siebie: czy chcesz, by goście delektowali się ciastkiem na miejscu, czy stawiasz raczej na szybkie desery na wynos? Planujesz wypiekać na miejscu czy wolisz sprzedawać

produkty z zaprzyjaźnionej pracowni? W twojej ofercie znajdą się jedynie suche wypieki czy również torty z kremami, które wymagają chłodzenia? Będziesz porcjować i ważyć słodkości na miejscu czy pakować gotowe zestawy? Dobrze postawione pytania to połowa sukcesu. Druga połowa? Dopasowanie sprzętu do tego, jak chcesz prowadzić swój lokal – i tego, ile masz na to miejsca.

Witryna – twoja pierwsza wizytówka

To ona przyciąga wzrok przechodniów i sprawia, że sernik na zimno czy pistacjowa beza wyglądają jak dzieła sztuki. Jednak witryna chłodnicza to nie tylko estetyka – to także gwarancja świeżości, szczególnie gdy w grę wchodzą delikatne kremy albo owocowe musy. Dobra wiadomość? Na rynku znajdziesz mnóstwo modeli, które zmieszczą się nawet w mikroprzestrzeniach.

Piekarnik – jeśli twoje serce bije

w rytmie ciasta drożdżowego

Jeśli planujesz wypiekać samodzielnie, nie oszczędzaj na piecu. Najlepiej konwekcyjnym – takim, który równomiernie rozprowadza ciepło i skraca czas pieczenia. W większych lokalach warto rozważyć nawet dwa urządzenia – czas to przecież pieniądz, a w cukiernictwie także smak i konsystencja.

Waga i kasa – duet, który liczy się podwójnie

Cukiernie często pracują na wagę – dosłownie. Zatem precyzyjna waga i dobrze zaprogramowana kasa to nie fanaberia, ale pod-

stawowe narzędzia pracy. Najlepiej takie, które „dogadują się” ze sobą, wtedy wszystko idzie szybko, sprawnie i bez pomyłek.

Zmywarka – mniej romantyczna, ale absolutnie niezbędna

Cukiernia to nie tylko lukier. To również blachy, tacki, talerzyki i f iliżanki. I – o zgrozo – tłuszcze, czekolada oraz zaschnięte resztki ciasta, które potrafią dać w kość. Ręczne mycie? W małym lokalu szybko okazuje się problemem – zajmuje czas, zużywa mnóstwo wody, a i tak często naczynia wymagają dodatkowego polerowania. Dlatego profesjonalna zmywarka to nie kaprys, lecz realne wsparcie w codziennej pracy. Sprzęt, który oszczędza nie tylko czas i cierpliwość personelu.

W branży cukierniczej świetnie sprawdzają się zmywarki z serii UF marki Winterhalter – stworzone z myślą o trudnych zabrudzeniach i dużych gabarytach, takich jak blachy, kratki czy formy do wypieków. Dzięki wysokiemu ciśnieniu mycia, specjalnym koszom i programom dopasowanym do potrzeb cukierni błyskawicznie radzą sobie nawet z przypalonym cukrem czy zaschniętą polewą. To urządzenia, które – dosłownie – odciążają twoje ręce. Co więcej, wyposażone są w technologie oszczędzające wodę, prąd i środki chemiczne. To ważne, zwłaszcza gdy dbasz o koszty i chcesz prowadzić odpowiedzialny środowiskowo biznes.

Wynajem zamiast zakupu

– idealne na start

(i nie tylko)

Nie musisz od razu inwestować w drogi sprzęt – możesz go wynająć. Coraz więcej właścicieli małych cukierni i kawiarni wybiera taką opcję, bo zdejmuje im z barków wysoką inwestycję początkową. Płacisz miesięczną, przewidywalną ratę, a w pakiecie masz nie tylko zmywarkę, ale i pełne wsparcie serwisowe. Na koniec trwania umowy możesz wykupić maszynę na preferencyjnych warunkach. Zajrzyj na www.wynajmijzmywarke.pl i dowiedz się więcej!

Zanim ruszysz

, pomyśl, jak chcesz działać

Cukiernia to coś więcej niż biznes – to styl życia. Ale też codzienność, logistyka, higiena i tempo, które nie wybacza błędów. Dlatego zanim odpalisz pierwszy piekarnik, upewnij się, że twoje zaplecze jest gotowe, by pracować równie intensywnie jak twoja pasja. n

e czone zasięgi

Nie musisz być wszędzie, ale musisz być widoczna Jak wybrać idealny kanał social media dla swojej

„ Urszula Stępniak, Słodki Biznes www.ulastepniak.pl

Jeszcze niedawno wystarczyło, że w witrynie pachniało świeżym chlebem, a tort stał na różowej paterze. Dziś, zanim klient postawi nogę w lokalu, zrobi szybki scroll Instagrama. Co jeśli nie znajdzie nic? Wtedy nawet ta beza z 17 jajek może nie mieć swojej szansy. W pierwszej części Wypieczonychzasięgów pisałam o tym, dlaczego w ogóle warto być w social mediach. Tym razem odpowiadam na kolejne pytanie: gdzie warto być i jak wybrać kanał, który nie wysysa z ciebie energii jak nieudany krem maślany.

Nie wszędzie naraz, ale mądrze

Pamiętasz, jak na początku prowadzenia pracowni chciałaś piec wszystko? Torty, bezy, chleby na zakwasie, ciasteczka bez glutenu, serniki, drożdżówki z jagodami i jeszcze chałki z kruszonką. A potem przyszedł piątek i wyglądałaś jak beza po zderzeniu z podłogą. Social media działają podobnie: możesz chcieć być wszędzie – na Facebooku, Instagramie, TikToku, LinkedInie – ale szybko odkryjesz, że to przepis na frustrację i wypalenie, a nie na zasięgi. To nie wyścig na platformy. To maraton konsekwencji.

cukierni lub piekarni

TikTok, Instagram, Facebook, a może YouTube? Prawda jest taka, że nie musisz być na każdej platformie, żeby przyciągnąć klientów. Wystarczy, że wybierzesz mądrze. Ten przewodnik pomoże zdecydować, który kanał jest jak dobrze dopasowana rękawiczka – pasuje idealnie twojego stylu pracy, klientów i wypieków.

Dlatego zacznij od jednego kanału. Takiego, który naprawdę pasuje do ciebie, twojego stylu pracy i odbiorców. Zamiast walczyć z algorytmami na pięciu frontach, lepiej opanować jeden i zbudować tam silną markę. Dopiero potem warto myśleć o kolejnym.

Bądź

tam, gdzie twój klient zagląda przed śniadaniem

Zanim wybierzesz, gdzie publikować, zrób małe śledztwo. Kim są twoi klienci? W jakim są wieku? Czy to młode mamy, które preferują poranną kawę, przeglądając stories na Instagramie? A może osoby 40+, którzy wolą Facebooka i lokalne grupy? Zamawiają torty przez wiadomość prywatną czy wolą zadzwonić po obejrzeniu twojego posta?

Social media to nie scena – to lustro. I właśnie w nim odbija się twoja grupa docelowa. Jeśli ją znasz, szybciej wybierzesz odpowiedni kanał.

Nie ma sensu publikować na TikToku, jeśli twoi klienci nie wiedzą, jak go włączyć.

Z kolei jeśli 80% zamówień masz od dziewczyn z Instagrama, to Facebook może być tylko dodatkiem. Kluczem jest dopasowanie, a nie moda. Wniosek? Bądź tam, gdzie są twoi klienci – zanim jeszcze otworzą oczy i złapią za kubek kawy.

Przewodnik

po kanałach – co działa, dla kogo

i dlaczego

Każda platforma to inna cukiernia. Inny klimat, inna obsługa, inna kolejka klientów. Wybór idealnego kanału to jak wybór lokalizacji na pracownię – musi pasować do ciebie i twojego odbiorcy.

INSTAGRAM

To najczęstszy wybór cukierników i piekarzy. I nie bez powodu! Klienci kochają piękne zdjęcia, kulisy pracy, stories z „dzisiejszego wypieku”. Tu liczy się estetyka, ale nie tylko. Autentyczność też się klika. Co publikować?

• rolki z dekorowania tortu

• stories z pieczenia i „z życia”

• opinie klientów

• „dziś w ofercie” z pięknym zdjęciem.

FACEBOOK

Idealny, jeśli pracujesz lokalnie. Grupy osiedlowe, promocje, wydarzenia – Facebook wciąż żyje i ma się dobrze, szczególnie w przypadku odbiorców 40+.

Co publikować?

• promocje i akcje specjalne

• ogłoszenia o nowych smakach

• wydarzenia (np. kiermasze, degustacje)

• relacje z lokalnych akcji (np. tort dla szkoły).

TIKTOK

Dla odważnych, którzy nie boją się odrobiny humoru i... zasięgów! TikTok premiuje pomysł i luz. Tu można się wygłupiać, edukować, pokazywać produkt bez napinki.

Co publikować?

• kulisy z humorem

reklama

• virale na tematy branżowe

• autentyczne relacje z dnia

• reakcje klientów na pierwszy kęs.

LINKEDIN

Nie tylko dla garniturów! Jeśli robisz torty firmowe, współpracujesz z restauracjami, hotelami, eventami – to twoje miejsce.

Co publikować?

• kulisy współpracy z firmą

• historie z realizacji dużych zamówień

• networking z partnerami.

YOUTUBE/SHORTSY

To już wyższa szkoła jazdy, ale może się opłacić. Jeśli masz zacięcie do wideo, możesz pokazać więcej niż tylko efekt końcowy.

Co publikować?

• przepisy krok po kroku

• vlogi z piekarni

• Q&A, kulisy, porady dla cukierników.

GOOGLE PROFIL FIRMY

Nie błyszczy jak Instagram, ale... działa!

Ludzie często szukają „piekarni w okolicy” właśnie przez Google. Twój profil to wizytówka – zadbaj o nią.

Co publikować?

• najlepsze zdjęcia produktów

• aktualne godziny otwarcia

• informacje o przerwach, świętach

• opinie klientów i reakcje na nie.

Jak wybrać swój kanał – metoda 3 pytań

Nie potrzebujesz strategii jak z agencji reklamowej. Wystarczą trzy proste pytania: 1. Kto jest Twoim klientem?

Jeśli to młoda kobieta z dzieckiem na biodrze, która przegląda stories między jednym łykiem kawy a drugim – Instagram.

Jeśli to lokalna społeczność szukająca pączków na tłusty czwartek – Facebook. 2. Jakie masz zasoby?

Masz tylko godzinę tygodniowo? Nie szalej z TikTokiem. Ale jeśli lubisz montować filmiki, to czemu nie? Pamiętaj: lepiej prosto, ale regularnie niż idealnie raz na miesiąc. 3. W czym jesteś dobra/y?

Lubisz gadać? Stories to twoja bajka. Kochasz pisać? Facebook. Masz oko do zdjęć? Instagram. Twój kanał ma pasować do ciebie – bo jeśli będziesz się z nim męczyć, to klienci to poczują.

Strategia

jednego kanału – jak budować pozycję eksperta

Nie licz lajków. Licz zaufanie. Regularność i autentyczność to duet, który sprzedaje lepiej niż płatna reklama. Pokazuj, że za twoimi wypiekami stoi człowiek – nie tylko piekarnik.

Co warto pokazać?

• Proces od kuchni: jak powstaje sernik, jak wygląda poranek w pracowni.

• Twoją twarz i historię: kim jesteś, co cię kręci, co dziś pieczesz.

• Opinie klientów: nagraj, przeczytaj, pokaż screen.

• Ciekawostki i materiały edukacyjne: dlaczego twój chleb jest droższy niż w markecie?

• Klienci chcą wiedzieć, komu przekazują swoje zamówienie, więc bądź sobą.

Przepis na start: 30 dni –jedna platforma – jedna misja

Brzmi jak wyzwanie? Bo trochę tak jest. Jednak to takie wyzwanie, które może zmienić twoją pracę i przyciągnąć nowych klientów – bez inwestowania w reklamy.

Plan:

• 3 posty tygodniowo (np. poniedziałek –produkt, środa – kulisy, piątek – opinia)

• 3 stories dziennie (np. rano – start dnia, w ciągu dnia – z pieczenia, wieczorem – zapowiedź jutra)

• Nie komplikuj. Nie czekaj na idealne światło. Rób. Pamiętaj: zrobione > idealne.

Pułapki, których warto unikać

Rozpoczynanie 5 kanałów naraz – to jak chcieć upiec pięć biszkoptów naraz w jednym rancie. Nie działa.

Porównywanie się z konkurencją – oni mają inny sprzęt, inne zasoby, inne życie. Ty robisz swoje.

Brak cierpliwości – social media to nie ekspres do kawy. To raczej... zakwas. Działa, gdy się nim zajmujesz.

Jeden kanał, jeden plan, codzienna

widoczność

Na koniec zostawiam cię z myślą, która może brzmieć jak mem, ale naprawdę działa: nie musisz być wszędzie, żeby ktoś cię zauważył. Wystarczy, że będziesz tam, gdzie jesteś potrzebna – i że dasz się tam zobaczyć. Zamiast gonić za trendami, hashtagami i pomysłami na 37 kanałów, zrób sobie kawę i wybierz jedną platformę, jeden rytm, jeden cel. Twoje wypieki są wystarczająco dobre, żeby pokazać je

światu. Twoje stories są wystarczająco ciekawe, żeby kogoś rozbawić, zaciekawić albo zachęcić do zamówienia.

A jeśli któregoś dnia nie masz weny – pokaż zwykłą kanapkę. Taką z krzywym jajkiem. Albo jak ci się przypalił spód. To też jest życie w pracowni. A życie w pracowni… to coś, co ludzi kręci bardziej niż idealny lukier.

Nie twórz idealnego konta. Twórz swoje.

I pamiętaj: zasięgi też można sobie wypiec – tylko najpierw trzeba wstawić ciasto do piekarnika.

Zajawka na kolejny artykuł:

Co wrzucić, żeby się klikało – czyli jak tworzyć treści, które przyciągają i sprzedają

W kolejnym numerze zdradzę:

• jakie posty działają nawet wtedy, gdy masz tylko telefon i 10 minut,

• jak wykorzystać humor i wpadki jako marketingowe złoto,

• jak zamienić followersów w klientów.

Do zobaczenia przy kolejnym wypieku zasięgów!

Na deser – słowniczek socialmediowych pojęć

Zanim przestraszysz się, że „reelsy” to coś, co trzeba piec w 180°C

– spokojnie. To tylko nazwy, a za każdą z nich stoi coś bardzo prostego. Oto kilka pojęć, które mogą pojawić się w artykule, a które warto mieć oswojone jak zakwas w lodówce.

– Post – klasyczne zdjęcie lub tekst publikowany na profilu. Coś jak ogłoszenie na tablicy – tylko online.

–Stories (czyt. „storis”) – krótkie relacje w formie zdjęć lub filmów, które znikają po 24 godzinach. Idealne na kulisy, szybkie info, codzienność z pracowni.

– Reels (czyt. „rilsy”) – krótkie filmiki na Instagramie (do 90 sekund), które mają większy zasięg niż zwykłe posty. Super na dekorowanie tortu, humor, edukację.

– Shorts – odpowiednik reelsów, tylko na YouTube. Również krótkie filmiki.

– TikTok – aplikacja do tworzenia i oglądania krótkich, dynamicznych filmików. Bardziej na luzie, z humorem, często z muzyką.

– M eta Business Suite – bezpłatne narzędzie, które pozwala planować posty i stories na Facebooka i Instagrama w jednym miejscu. Można z niego korzystać przez telefon lub komputer.

– Google profil firmy – twoja wizytówka w Google. Pokazuje się, gdy ktoś szuka piekarni/cukierni w okolicy. Warto dodać tam zdjęcia, godziny otwarcia i reagować na opinie.

– Canva – prosty program (dostępny online), dzięki któremu stworzysz ładną grafikę, plakat czy post – nawet jeśli ostatni raz projektowałaś coś w Paintcie.

– Bio – krótki opis twojego profilu, widoczny zaraz pod nazwą konta. Warto w nim zamieścić: kim jesteś, co robisz, gdzie działasz i jak się z tobą skontaktować.

– Relacje wyróżnione – zapisane stories, które nie znikają po 24 h. Możesz je podzielić na kategorie („torty urodzinowe”, „opinie klientów”, „kulisy”) i wyświetlać na profilu przez cały czas.

– Link w bio – jedno miejsce, gdzie możesz podpiąć np. formularz zamówień, link do sklepu, cennik. Jeśli masz więcej niż jeden link, możesz użyć narzędzi typu Linktree lub Taplink.

CHECKLISTA: 30 DNI – JEDNA PLATFORMA – JEDNA MISJA

 Wybrałam jeden kanał (Instagram/Facebook/inny)

 Uzupełniłam bio i dodałam kontakt

 Ustaliłam harmonogram:

– 3 posty w tygodniu

– 3 stories dziennie

 Mam gotowe pomysły na treści:

– kulisy pracy

– produkt tygodnia

– opinia klienta

– edukacja („dlaczego ten tort kosztuje 400 zł?”)

 Reaguję na wiadomości i komentarze

 Raz w tygodniu sprawdzam, co działa (np. które posty miały reakcje)

 Daję sobie minimum miesiąc na spokojne testowanie. „

Gdzie diabeł nie może, tam RZEMIEŚLNIKA wyśle

„ Mirosław Kurek właściciel firmy consultingowej Help4Bakery, prezes Stowarzyszenia Rzemieślnik kontakt@rzemieslnik.org

ERA ZDROWEJ PRODUKCJI ŻYWNOŚCI –CZAS NA ZMIANĘ ZASAD!

„Ekologiczna” marchewka – naprawdę odżywia nasze ciało czy tylko sumienie? Coraz więcej pytań, coraz mniej zaufania. Dlatego czas na zmiany. W rozmowie z Adamem Bartnowskim ze start-upu Próchnica to życie Mirosław Kurek, prezes Stowarzyszenia Rzemieślnik, odkrywa kulisy rewolucji, która ma szansę odmienić sposób produkcji i certyfikacji żywności w Polsce. Bo zdrowie zaczyna się… od gleby.

Wiele osób pyta: Panie Mirku, ale co nam to daje, że kupimy chleb rzemieślniczy, jak i tak zboża są skażone na polach, a polepszacze do mąki dodaje się już w młynie?

Ciężko dyskutować z takimi spostrzeżeniami, ponieważ jest w nich dużo prawdy. Rozwiązanie, które przygotowujemy jako Rzemieślnik we współpracy ze start-upem

Próchnica to życie, to system kontroli jakości żywności od pola do sklepu. Można by powiedzieć, mamy już system certyfikacji ekologicznej, ale nam to nie wystarcza, a dlaczego?

Nowy system certyfikacji ma być tańszy do wdrożenia oraz korzystniejszy dla rolników i przetwórców. Będzie polegać na wytwarzaniu żywności „pełnowartościowej”, zdrowej i całkowicie bezpiecznej a co ważne – treściwej. Aby wyjaśnić czytelnikom zasady działania tego nowego rewolucyjnego systemu, przeprowadziłem wywiad z Adamem Bartnowskim, przedstawicielem start-upu Próchnica to życie.

Mirosław Kurek: Panie Adamie, zajmuje się Pan dość wyjątkową dziedziną rolnictwa, wydaje mi się, że będzie to budzić spore kontrowersje zarówno wśród rolni-

ków, jak i wśród producentów chemii rolnej. Czy może Pan nam przybliżyć, na czym polega wyjątkowość inicjatywy o nazwie „Próchnica to życie”?

Adam Bartnowski: Inicjatywa „Próchnica to życie” jest biologiczną technologią uprawy gleby i roślin. Jako praktycy wraz z ekspertem wdrażamy poszanowanie i dbałość o glebę jako żywy organizm – bez próchnicy nie ma życia w glebie. Gleba jest niesamowitym bioreaktorem, jeżeli człowiek z nią współdziała i nie szkodzi – rodzi pełnowartościowy plon! Rolnicy, którzy podejmują współpracę, stopniowo zmieniają mentalność i sposób uprawy gleby. Następuje konwersja z konwencjonalnego gospodarstwa rolnego do gospodarstwa biologicznego. Rolnicy wykonują regularne, rozszerzone badania gleby, kontrolują stan odżywienia roślin, wdrażają biologiczne i mikrobiologiczne rozwiązania w celu uprawy biologicznej i pełnowartościowej żywności.

Rozumiem, czym zatem tak dokładnie różni się żywność pełnowartościowa od tej konwencjonalnej, dostępnej w sklepach?

Żywność ogólnie dostępna w sklepach pochodzi z gospodarstw konwencjonalnych. W sytuacji gdy uprawiają one żywność na kwaśnych i ubogich w mikro- i makroskładniki glebach, taka żywność jest niepełnowartościowa. Kwaśna gleba powoduje blokowanie cennych mikro-, makro- i śladowych pierwiastków – składników odżywczych.

Żywność pełnowartościowa odżywia i leczy organizm, nie jest jedynie „wypełniaczem”. Taka żywność jest odpowiedzią na nurt medycyny przeciwstarzeniowej, żywieniowej, która pozwala efektywnie ocenić potrzeby żywieniowe pacjenta i zaproponować konkretne zmiany w diecie w celu zapobiegania lub łagodzenia różnego rodzaju chorób. Medycyna wskazuje, że to, co jemy, ma zasadniczy wpływ na naszą witalność, odporność, kondycję, urodę, sprawność – ogólnie zdrowie fizyczne i psychiczne. Sposób, w jaki się odżywiamy, oddziałuje nawet na decyzje, które podejmujemy.

Nie mogę nie zapytać Pana o różnice, jakie mogą występować pomiędzy klasyczną żywnością ekologiczną a żywnością określaną jako „pełnowartościowa”. Czy i jeśli tak to jakie odmienności możemy dostrzec? Osobiście bardzo cenię rolników, którzy uprawiają w systemie ekologicznym. Taka żywność jest uważana za produkt wysokiej jakości, jest też lobbowana jako produkt dla przedszkoli i szkół. Należy jednak stwierdzić, że zapisy krajowe czy unijne nie zawierają wymogu uprawy żywności w gospodarstwach ekologicznych na odkwaszonych glebach (pH ok. 6,6-7,0), a to oznacza, że certyfikat żywności ekologicznej nie jest gwarancją produkcji żywności pełnowartościowej.

Taka żywność, jeżeli jest uprawiana na kwaśnych glebach, jest niepełnowartościowa. Natomiast żywność pełnowartościowa pochodzi z gospodarstw biologicznych, uprawiana jest na glebach odkwaszonych, zasobnych w mikro- i makroskładniki. To dlatego w uprawie pełnowartościowej żywności potrzebne są regularne rozszerzone badania gleby oraz analiza soków komórkowych roślin.

Wygląda to naprawdę obiecująco... Czy moglibyśmy wspólnie zorganizować taki system produkcji i przetwórstwa dobrej, polskiej żywności pełnowartościowej, który pozwoli na jej całkowitą kontrolę od pola poprzez rzemieślnika do sklepu? Przecież to powinno być w standardzie produkcji żywności, bo niezwykle ważne jest, abyśmy jako konsumenci mieli dostęp do zdrowej żywności. Doceniając pracę rolników i współpracę świadomych konsumentów, zgodnie z myślą Hipokratesa „Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem” – oczywiście możliwe jest, abyśmy mieli dostęp do zdrowej pełnowartościowej żywności. Zapraszamy do współdziałania.

Panie Adamie, bardzo dziękuję za rozmowę, zakasujmy więc rękawy i zaczynajmy pracę.

Ta rozmowa napawa mnie nadzieją, dowodzi bowiem, że nie musimy już godzić się na zwykłość, przeciętność, na nadmierną liczbę chorób i zgonów z powodu złej diety. Nasze działania dzisiaj mogą dać wspaniałe efekty za kilka lat. Wyobraźmy sobie rzeczywistość, w której wszyscy mamy dostęp do żywności zdrowej i pełnowartościowej, wcale nie 2-3 razy droższej, takiej, której produkcja będzie się opłacać rolnikom i przetwórcom. Rzemieślnicy mogą operować właśnie taką żywnością, dzięki temu będą się wyraźnie odróżniać od producentów przemysłowych i dostaną promocję od organizacji zarządzającej.

Walczmy o to, aby zmienić coś w tym kraju na lepsze, przecież nie można przez całe życie oglądać się na innych i wyłącznie komentować cudze poczynania!

Niezmiennie zapraszamy do dołączania do Stowarzyszenia Rzemieślnik, gdzie spotykają się ludzie z wizją i z misją. „

NUMER ów

PRENUMERATA

Szanowni Państwo, Koszt prenumeraty wraz z wysyłką 12. numerów drukowanego czasopisma "Mistrz Branży" wynosi 349 zł.

Zapraszamy do składania zamówień za pośrednictwem sklepu internetowego (https://sklep.mistrzbranzy.pl/), telefonicznie lub mailowo.

349 PLN

w PREZENCIE

OPRACOw Y wANIE ETYKIET

ZAM ów

@ ) email prenumerata@MistrzBranzy.pl

Wpłata na konto z dopiskiem: prenumerata Mistrza Branży od numeru np. maj/2024 27 1140 2004 0000 3502 8222 7728

Dane do faktury oraz wysyłki prześlij email lub przekaż telefonicznie

telefonicznie 881 610 668

i przez www https://sklep.mistrzbranzy.pl/

„ Właściciele Studia Sono Design Katarzyna Paś, tel.: +48 793 008 483 Piotr Wiśniewski, tel.: +48 793 901 401

ERGONOMIA EFEKTYWNOŚĆ kluczem do sukcesu każdego lokalu i

Zanurzmy się w świat lokali piekarniczych, cukierniczych, bistro czy kawiarni, gdzie ergonomia i efektywność splatają się, tworząc idealną, harmonijną całość. Wyobraź sobie piekarnię, która nie tylko pachnie świeżym chlebem, ale także emanuje spokojem i pewnością. To możliwe dzięki przemyślanemu podejściu do organizacji pracy.

Pozwól, żeby aranżacją przestrzeni twojej piekarni czy cukierni zajęło się studio projektowe doświadczone w procesie projektowania układu funkcjonalnego. Zaczynając od podziału na strefy robocze, będziemy prowadzić cię krok po kroku, tak by każdy element lokalu dział tak precyzyjnie jak mechanizm szwajcarskiego zegarka. Każda strefa to oddzielna scena, ale wspólnie muszą tworzyć perfekcyjną całość. Dokładnie jak w teatrze, tylko że w piekarni w rolach głównych występują pracownicy, a w tle grają urządzenia i wyposażenie dobrane idealnie do potrzeb. Rozmieszczenie sprzętu jest jak choreografia, każdy element ma swoje miejsce, a ruchy są płynne i skoordynowane. Ergonomiczne

blaty, dobrane do wzrostu pracowników. Dopasowane wysokości, które odciążają od dźwigania, to tylko początek. Kluczem jest minimalizacja zbędnych ruchów i maksymalizacja efektywności. Wszystko to prowadzi do skrócenia czasu wydawania produktów, ich wyprodukowania, a co za tym idzie – znacznie obniża koszty i maksymalizuje zyski. Ale to nie wszystko! Podział na strefy to także bezpieczeństwo i komfort dla pracowników. Optymalny układ baru, kuchni i ciągów komunikacyjnych zmniejsza ryzyko urazów związanych z powtarzalnymi ruchami baristy przy kawie, „kucharza” przy wyrabianiu ciasta do pizzy i wkładaniu do pieca. Trzeba całkowicie wyeliminować to zagrożenie. Są również bardziej przyziemne aspekty. Ze względu na wysoką temperaturę w piekarniach należy zapewnić odpowiednią wentylację i klimatyzację, aby zapobiec przegrzaniu pracowników.

Trzeba pamiętać też o komforcie klientów. Chłodne powietrze z klimatyzacji wiejące wprost w plecy nie zachęci do oczekiwania w kolejce. Tym bardziej nie sprawi, że rozgościmy się przy stoliku i zamówimy coś więcej. Z kolei wygodne siedzenia i odległo-

ści między stolikami sprzyjają dłuższemu pobytowi i powrotom. Ergonomia to też dbałość o zadowolenie klienta, nie każdy przecież chce siedzieć przy wspólnym stole. Nasz lokal może służyć spotkaniom przyjaciółek z dziećmi, ale równie dobrze być miejscem pracy.

Przejrzysta komunikacja przestrzenna, np. łatwość znalezienia toalety, kierunku kolejki czy wejścia, podnosi komfort. Prosta orientacja w obiekcie nie prowadzi do irytacji, a co najważniejsze – sprawia, że możemy na spokojnie zamówić więcej. Dostępność dla wszystkich (np. ergonomiczne rozwiązania dla osób z niepełnosprawnością), kierunek otwierania drzwi czy łatwość dotarcia do linii sprzedaży może mieć ogromne znaczenie.

Ergonomia w lokalu piekarniczym, cukierni czy w kawiarni to nie tylko wygoda, to strategia, która zwiększa zadowolenie gości, ułatwia pracę zespołowi i wspiera sukces biznesowy.

W dobie rynku pracownika ergonomia to nie luksus, ale inwestycja w ludzi, przekłada się bowiem na atmosferę w pracy, lojalność zespołu i realne oszczędności dla właściciela.

Piekarnia nie jest tylko miejscem pracy, to przestrzeń, gdzie pasja spotyka się z precyzją. Dzięki ergonomicznemu podejściu każdy dzień staje się bardziej efektywny i przyjemny, a zapach świeżego pieczywa – jeszcze bardziej kuszący.

Jednak zapach to dopiero początek. Bo nawet najlepszy produkt potrzebuje jeszcze jednego – klienta, który wie, że to właśnie dla niego został stworzony.

Z kolejnego artykułu opublikowanego w „Mistrzu Branży” dowiesz się, jak przejąć inicjatywę i świadomie poprowadzić klienta dokładnie tam, gdzie chcesz, bez nachalnej sprzedaży, ale z klasą i skutecznością. „

DAWN FOODS PREZENTUJE – GLOBALNE TRENDY CUKIERNICZE NA TARGACH IBA

Dawn Foods, światowy lider w produkcji i dystrybucji komponentów cukierniczych, przedstawia trendy w cukiernictwie zaprezentowane 18 maja 2025 r. na IBA, wiodących globalnych targach branży piekarniczej i cukierniczej odbywających się w Düsseldorfie.

Publikacja ta daje spojrzenie na to, dokąd zmierza branża i jak cukiernicy mogą wyprzedzić zmieniające się oczekiwania konsumentów.

Trendy cukiernicze Dawn są wynikiem projektu badawczego zrealizowanego przez zespół Global Market Research & Insights firmy. Przeanalizował on dane branżowe pochodzące z wiarygodnych źródeł, a następnie przeprowadził własne badania, w tym ponad 2500 ankiet konsumenckich, oraz odwiedził setki cukierni, sklepów spożywczych i punktów gastronomicznych na całym świecie. Taka metodologia zapewnia prawdziwie globalny obraz zachowań i motywacji kształtujących konsumpcję słodkich wypieków.

– Branża cukiernicza ewoluuje szybciej niż kiedykolwiek, a nasze globalne trendy cukiernicze dają klientom jasność i pewność, których potrzebują, aby przewodzić tym zmianom – powiedziała Carrie Jones-Barber, CEO Dawn Foods. – W Dawn jesteśmy zaangażowani w dostarczanie naszym klientom najwyższej jakości produktów i usług, a także spostrzeżeń i pomysłów, które napędzają wzrost i innowacje w cukiernictwie. Zespół Dawn jest podekscytowany, że może podzielić się wynikami badań, ujawniającymi cztery ważne spostrzeżenia i trendy, oraz pomóc cukierniom przełożyć je na pomysły umożliwiające rozwój.

GLOBALNE TRENDY W CUKIERNICTWIE

SŁODKIE POŁĄCZENIA: MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE JAKO STRATEGICZNY KANAŁ

Obecnie jedzenie jest częścią globalnej konwersacji, a cukiernie znajdują skuteczne sposoby na nawiązanie kontaktu z klientami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Platformy takie jak Instagram i TikTok sprawiły, że produkt może stać się viralem z dnia na dzień, zmieniając sposób odkrywania, zakupu i lojalności wobec marki.

Kluczowe spostrzeżenia:

• 60% konsumentów twierdzi, że media społecznościowe wpływają na ich decyzję o zakupie produktów cukierniczych, • prawie połowa z nich spodziewa się, że w przyszłości będą zamawiać jedzenie bezpośrednio poprzez media społecznościowe. Możliwości dla cukierników: Wykorzystaj platformy cyfrowe do wprowadzania produktów, angażowania w czasie rzeczywistym i udostępniania zwizualizowanych historii, aby podnieść świadomość marki i zacieśnić więzi z klientami.

NOWY POZIOM PRZYJEMNOŚCI: LUKSUS NA CO DZIEŃ W PRZYSTĘPNEJ CENIE

Nasze codzienne wybory ewoluują dzięki doskonałym składnikom, odważnym smakom i kreatywnym teksturom. Przyjemność nie jest już zarezerwowana na specjalne okazje. Jest wpleciona w codzienną rutynę. Kluczowe spostrzeżenia:

• 72% konsumentów postrzega słodkie wypieki jako luksus w przystępnej cenie,

• 3 na 4 osoby lubią próbować i doświadczać nowych produktów. Możliwości dla cukierników: Bądź innowacyjny, stosuj wysokiej jakości składniki i oferty ograniczone czasowo, które otwierają przed klientami możliwość rozkoszowania się nowymi doznaniami.

PROSTE PRZYJEMNOŚCI: ZNANE I LUBIANE ŹRÓDŁEM KOMFORTU

W świecie pełnym zgiełku konsumenci wracają do tego, co ich uszczęśliwia – słodkich chwil zakorzenionych w nostalgii, komforcie i emocjonalnej więzi.

Kluczowe spostrzeżenia:

• 4 na 5 konsumentów lubi słodkie wypieki, które przypominają im dzieciństwo,

• Prawie 80% kupuje wypieki na spotkania towarzyskie. Możliwości dla cukierników: Łącz to, co znane, z tym, co nowe: zmień wizerunek klasyków, odwołuj się do wspólnych wspomnień w celu zbliżenia ludzi poprzez słodkie wypieki.

MOŻLIWOŚĆ WYBORU: INKLUZYWNOŚĆ I PERSONALIZACJA PRODUKTÓW

Współcześni konsumenci oczekują alternatyw, które odzwierciedlają ich wartości, preferencje i potrzeby żywieniowe. Jeden wariant nie zadowala już wszystkich, a cukiernie, które oferują elastyczne rozwiązania, zdobędą zaufanie i lojalność.

Kluczowe spostrzeżenia:

• ponad połowa kupujących priorytetowo traktuje wartości marki podczas dokonywania zakupu,

• 60% jest lojalnych wobec marek, które stawiają na zrównoważony rozwój.

Możliwości dla cukierników: Rozszerzaj ofertę o różnorodne porcje, zadbaj o przejrzystość składników i inkluzywność wyborów, aby sprostać współczesnym oczekiwaniom.

GLOBALNE TRENDY, REGIONALNE PODEJŚCIE

W 2025 r. Dawn opublikuje globalne trendy w cukiernictwie w dwóch częściach:

• I: globalne i europejskie spostrzeżenia, premiera 18 maja na targach IBA;

• II: spostrzeżenia dotyczące Ameryki Północnej, które zostaną zaprezentowane podczas IBIE 2025 w Las Vegas 13-17 września. Przez cały rok i w kolejnych latach zespół Dawn’s Insights będzie nadal monitorował zmiany w zachowaniach konsumentów i pomagał cukierniom przełożyć te spostrzeżenia na praktyczne pomysły. Globalne trendy w cukiernictwie odzwierciedlają zaangażowanie firmy w dostarczanie cukierniom wiedzy i innowacji, które napędzają wzrost.

O DAWN FOOD PRODUCTS INC.

Dawn Foods to globalny producent i dostawca komponentów cukierniczych, który ugruntował swoją pozycję jako wiodący dostawca usług w branży, inspirując każdego dnia do osiągania sukcesów. Dążąc do zadowolenia klientów na całym świecie, Dawn Foods zapewnia partnerstwo, innowacje, produkty i wiedzę w zakresie cukiernictwa, które umożliwiają im realizację ich aspiracji. Firma z siedzibą w Jackson w stanie Michigan współpracuje z ponad 50 000 rzemieślniczych i sieciowych cukierni, liderów usług gastronomicznych i producentów z ponad 100 krajów, zatrudniając prawie 4000 osób na całym świecie. Od 1920 roku Dawn Foods jest zaufanym doradcą klientów, pomagając im rozwijać działalność. Więcej informacji o firmie, jej produktach i kulturze można znaleźć na stronie www.dawnfoods.com/pl. n

9 kobiet. 1 kuchnia.

Gdzieś daleko ukryta pośród beskidzkich gór. Co z tego może wyniknąć? Same dobro! Truflowe risotto, oryginalne tiramisu, włoskie wina i… niezwykła integracja, która przypomniała tym, które na co dzień obsługują innych, że to one raz na jakiś czas same powinny się poczuć jak goście wykwintnej restauracji.

Gdzieś w głębi Beskidów, z dala od zgiełku i napiętego grafiku restauracyjnych sal, dziewięć kobiet z branży gastronomicznej spotkało się w jednej kuchni. Bez pośpiechu, bez rezerwacji, bez klientów. Za to z czasem, przestrzenią i misją – by odnaleźć na nowo radość z gotowania, dzielenia się i bycia razem. Tak narodził się projekt „Panie Przodem” – kulinarna inicjatywa, która ma szansę zainspirować całą branżę.

– Sama nazwa Panie Przodem powstała już wcześniej, ale ten konkretny format zrodził się z potrzeby – mówi Marzena

PANIE PRZODEM

Czarnota, pomysłodawczyni wydarzenia. – W ga stronomii pracuje mnóstwo kobiet. Niesamowicie ciężko. A często nie mają okazji naprawdę czerpać z tego przyjemności.

Pomysł zmaterializował się po inspirującym wyjeździe Marzeny do włoskiego Piemontu, gdzie lokalne kobiety dzieliły się kulinarnymi tradycjami i tworzyły przestrzeń dla wspólnoty. – Pomyślałam: dlaczego nie u nas? Dlaczego nie zaprosić kobiet, które nie tylko gotują, ale są ekspertkami, obserwatorkami, pasjonatkami kuchni – i pozwolić im być razem?

„ Ola Oslislo

recenzentka kulinarna i autorka bloga Ostryga

To, co mnie zaskoczyło, to fakt, jak bardzo kobiety z branży gastro potrzebują urlopu i resetu – taki wyjazd to z jednej strony przemyślana „ucieczka” i pretekst, by zostawić biznes choć na 24 godziny. Tylko dzięki takiej formule oglądałam, jak idealne szefowe z godziny na godzinę odbierają coraz rzadziej telefon służbowy i mogą choć na chwile zapomnieć o serwisie, zaopatrzeniu, zarządzaniu, delegowaniu zadań… Reszta układa się sama – bez konferencyjnej agendy – w szczerych rozmowach. Do prawdziwego networkingu nie trzeba wymiany wizytówek tylko czasu. A my miałyśmy czas i na rozmowy biznesowe i ż yciowe. Do tego każda z nas miała inną perspektywę. Takie spotkanie jest na równi cenne, jak zajęcia na uczelni, panel na kongresie czy konferencja. Forma inna – i tym samym doświadczenie nawet przyjemniejsze!

„ Beata Tucholska restauratorka, właścicielka restauracji Collina

Organizatorką tego wyjątkowego wydarzenia była Marzena Czarnota – osoba fascynująca pod każdym względem. W każdy jej projekt można wejść w ciemno, mając pewność, że będzie to coś wartościowego, dopracowanego i głęboko przemyślanego. Jednak to spotkanie miało w sobie coś naprawdę szczególnego. Marzena potrafi zgromadzić wokół siebie niezwykłe kobiety – ciekawe, autentyczne, z jednej strony podobne, a z drugiej tak różnorodne, że ta mieszanka staje się ogromną wartością. To był nie tylko wspaniały odpoczynek, ale też cenna wymiana doświadczeń. Spotkały się tam kobiety, które są filarami swoich firm – prowadzą je z sercem, z pasją i ogromnym zaangażowaniem od lat.

Nie było tam miejsca na sztuczność. Wszystko działo się naturalnie, z lekkością. Choć większość z nas spotkała się po raz pierwszy, bardzo szybko poczułyśmy wyjątkową więź. Mimo że istniała ramowa agenda spotkania, nie trzeba było ustalać, kto co robi – wszystko działo się intuicyjnie. Różne temperamenty, a pełne zrozumienie. Spontaniczny podział ról okazał się trafiony – każda z nas robiła to, co lubi i potrafi najlepiej. Ja na przykład zajęłam się dekoracją – kwiaty, świece, obrusy, oprawa stołu. Wszystko po to, by stworzyć odpowiedni klimat. To spotkanie bardzo dobitnie pokazało, jak potrzebna jest taka forma integracji – bliskość, bycie z innymi kobietami z branży. Bo paradoksalnie, choć na co dzień robimy tak wiele dla innych, często zapominamy o sobie nawzajem. I o sobie samej. A ten czas przy wspólnym stole – pełen rozmów, śmiechu, czułości – pozwolił nam na nowo to odkryć.

SERCA W KUCHNI, NOGI W KAPCIACH

W ten sposób do projektu dołączyło dziewięć kobiet. Wszystkie w jakiś sposób związane z światem gastronomii, ale jednak o różnych specjalizacjach. Ale też temepramentach i talentach. Restauratorki, florystka, fotografka kulinarna, dziennikarka branżowa, konsultantka, a nawet historyczka sztuki. Wszystkie spotkały się w jednym, szczególnym miejscu – w Apartamentach 404 w Soblówce, w totalnej głuszy, gdzie najbliższy sklep jest 15 kilometrów dalej.

– Chciałyśmy poczuć się swojsko, bez napięcia. Szpilki i uniformy zamieniłyśmy na dresy i kapcie – śmieje się Marzena. – Ale najważniejsza była kuchnia. To tam wszystko się działo. Postawiłyśmy na kuchnię włoską, ale w naszym wykonaniu – wszystko robiłyśmy od podstaw.

Od ręcznie robionego makaronu po truflowe risotto, od własnoręcznych deserów po rzemieślnicze pieczywo – każda z uczestniczek wniosła do wspólnego stołu coś swojego. Eksperckość spotkała się z czułością. Dekoracje? Róże angielskie. Wino? Z wyselekcjonowanych winnic. Symboliczna kulminacja? Jedna wielka kanapka, którą przygotował Marcin Czubak – i która, dosłownie, wykarmiła dziewięć kobiet.

– Wszystko było dopieszczone. Każdy szczegół. A jednocześnie wszystko działo się naturalnie. Nikt nikomu nie wydawał poleceń. Wszystko płynęło – wspomina. Duchowe risotto i śnieg w maju Wyjazd miał nie tylko kulinarny, ale i duchowy wymiar. Wędrówki po górach, rozmowy o twórczości Michała Anioła, zmiana pogody z wiosennej na zimową – wszystko to dopełniało wrażenia, jakby czas na moment zwolnił. – To była uczta zmysłowa, ale i duchowa – mówi Marzena. – Chciałyśmy też pokazać same sobie, że zasługujemy na coś więcej niż codzienny kierat. Na piękne jedzenie, wyjątkowe produkty, świętowanie. To nie snobizm – to docenienie samej siebie i pracy, którą wkładamy przez lata. Używałyśmy produktów premium, m.in. włoskiej marki North Coast, nie dlatego, że są drogie, modne. Ale dlatego, że są oryginalne i najlepszej jakości. W ten zaś spoób pokazać sobie, że zaśługujemy na to, co najlepsze.

WINNYM SZLAKIEM

Po sukcesie pierwszego spotkania, już planowana jest kolejna odsłona projektu „Panie Przodem”. Tym razem celem są podkarpackie winnice. – To moja pasja, miłość i praca. Chcemy czerpać z regionu, dziedzictwa, przyrody. Ale też dzielić się z tymi, którzy nas goszczą – wspólną kolacją, biesiadą, rozmową – opowiada Marzena. – Właściciele Soblówki też usiedli z nami do stołu. To było ważne.

KOBIECA SIŁA, KTÓRA INSPIRUJE

Projekt „Panie Przodem” to coś więcej niż tylko kulinarny wyjazd. To żywa, czuła sieć wsparcia, która może dać nową energię kobietom wypalonym codziennością w kuchni, biznesie i presji sukcesu.

– Chcemy, by ten projekt inspirował. By kobiety wiedziały, że mogą się spotkać, wymienić doświadczeniem, wsparciem. I po prostu być ze sobą. Taki babski czas i rozmowy – o życiu, planach, marzeniach – podsumowuje Marzena. „

BA 2025: GLOBALNA PLATFORMA PRZYSZŁOŚCI PIEKARNICTWA

Targi w Düsseldorfie po raz kolejny potwierdziły swoją pozycję jako wiodące, międzynarodowe wydarzenie branży piekarniczej. Przez pięć dni 985 wystawców z 46 krajów zaprezentowało innowacje i produkty, przyciągając ponad 49 000 odwiedzających ze 149 państw.

W centrum uwagi znalazły się nowoczesne rozwiązania z zakresu rzemieślniczego piekarstwa, automatyzacji, cyfryzacji, energooszczędnych technologii, chłodnictwa, pakowania oraz aktualnych trendów żywieniowych. Uczestnicy przybyli z konkretnymi wyzwaniami i pomysłami – a wystawcy dostarczyli im praktyczne rozwiązania. Nie zabrakło interaktywnych pokazów, testów produktów, konkursów na żywo oraz wydarzeń networkingowych. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się konkursy światowej klasy: iba UIBC Cup of Bakers, iba UIBC Cup of Confectioners, Mistrzostwa Świata Sommelierów Chleba oraz Niemieckie Mistrzostwa Mistrzów Piekarstwa. Nowością była iba.FOOD TRENDS AREA, która razem z przestrzeniami poświęconymi cyfryzacji, start-upom i technologii cukierniczej pokazała kierunki rozwoju sektora. Wyróżniono również innowacyjne młode firmy – iba.START UP AWARD otrzymało brytyjsko-brazylijskie Fonte Ingredientes za innowacyjne środki przeciwpleśniowe w płynie.

Eksperci branży podkreślali wysoki poziom merytoryczny wydarzenia, udział decydentów (ponad 60% odwiedzających), świetną atmosferę i liczne wartościowe kontakty biznesowe. Targi oceniają jako ważną przestrzeń wymiany wiedzy, prezentacji nowości i budowania przyszłości branży.

Kolejna edycja iba odbędzie się 24-28 października 2027 roku w Monachium i powróci do trzyletniego cyklu. n

BAKE & PLAY I ŻYWIOŁY – WYNIKI VII EDYCJI

VII edycja konkursu BAKE & PLAY dla młodych cukierników dostarczyła jurorom Mieczysławowi Chojnowskiemu i Jackowi Ziębie wielu emocji. Tegoroczny temat przewodni –4 żywioły: ziemia, woda, powietrze i ogień – pobudził wyobraźnię i kreatywność młodych cukierników, którzy zaprezentowali rekordową liczbę prac konkursowych, bo aż 200.

Jury miało niełatwe zadanie, musiało wyłonić najlepsze spośród wielu różnorodnych i inspirujących interpretacji tematu. Ostatecznie o kolejności na podium zadecydował nieubłagany Excel. I miejsce zajęła Oliwia Bartosiewicz (Zespół Szkół Gastronomicznych w Warszawie), na II uplasowała się Paulina Różycka (Zespół Szkół Gastronomicznych w Warszawie), a na III – Leon Tyrała (Zespół Szkół Przemysłu Spożywczego w Kielcach).  s.72

O KONKURSIE: BAKE & PLAY to inicjatywa Akademii Mistrza skierowana do młodych cukierników. Jej celem jest rozwijanie talentów, promowanie sztuki cukierniczej i zachęcanie młodzieży do pozostania w zawodzie. Konkurs co roku cieszy się dużym zainteresowaniem, a prace uczestników oceniane są przez ekspertów z branży, w tym mistrza świata w cukiernictwie.

1. miejsce
2. miejsce
3. miejsce

W ypowiedzi laureatów

Gdy tylko zobaczyłam temat konkursu i spojrzałam na żywioły, od razu wiedziałam –to będzie ogień. Ten żywioł jest mi wyjątkowo bliski, chyba przez mój charakter. Jestem osobą bardzo energiczną, zawsze uśmiechniętą. Ogień kojarzy mi się z potęgą i siłą – to moim zdaniem najsilniejszy z żywiołów.

Kiedy zaczęłam zastanawiać się, jak oddać go w formie tortu, w mojej głowie natychmiast pojawił się smok. Postać wprawdzie mitologiczna, ale idealnie wpisująca się w ten motyw – potężna, zionąca ogniem, waleczna. I właśnie ten smok sprawił, że wygrałam konkurs. To było moje pierwsze doświadczenie w tego typu rywalizacji, więc radość była ogromna. Torty piekłam już wcześniej, ale nigdy ich nie dekorowałam. Do stworzenia tego projektu użyłam niemal wyłącznie masy cukrowej oraz jadalnego złota. Całość zajęła mi 3 dni, a sam smok – kolejne 3, podczas których wieczorami pracowałam nad figurką. To był mój pierwszy kontakt z masą cukrową – musiałam nauczyć się jej od podstaw: jak ją modelować, jak reaguje na temperaturę, wilgoć, dotyk. To było naprawdę trudne, ale też fascynujące. Inspirowałam się zdjęciami smoków znalezionymi w internecie –niekoniecznie cukrowymi – na ich podstawie projektowałam poszczególne elementy figurki. Nie spodziewałam się wygranej, tym bardziej że w konkursie wzięło udział aż 200 uczestników. Ogromnym wsparciem okazali się moi rówieśnicy i nauczyciele – ich doping i wiara w sukces dodawały mi skrzydeł.

Czy ta przygoda zachęciła mnie do dalszej pracy z masą cukrową? Zdecydowanie tak! Poczułam, że mam do tego smykałkę, że czuję ten materiał i mogę stworzyć z niego coś wyjątkowego. Mam już głowę pełną nowych pomysłów i z chęcią spróbuję swoich sił w kolejnych konkursach. Czy to będzie moja droga zawodowa? Jeszcze nie wiem. Ale wiem jedno – to moja pasja. I daje mi ona ogromną radość. „

Wybrałam żywioł wody, ponieważ chciałam zwrócić uwagę na problem globalnego ocieplenia. Wzrost temperatur na świecie prowadzi do topnienia lodowców i lodu morskiego, co stanowi poważne zagrożenie dla niedźwiedzi polarnych. Zwierzęta te są zależne od lodu, ponieważ wykorzystują go do polowania i przemieszczania się po swoim naturalnym środowisku. Gdy lodu ubywa, trudniej im znaleźć pożywienie, co może prowadzić do głodu i osłabienia. Globalne ocieplenie zagraża ich przyszłości, dlatego tak ważne jest, by chronić klimat i dbać o naszą planetę.

Prace nad tortem rozpoczęły się kilka dni wcześniej, od stworzenia koncepcji i projektowania wyglądu. Samo przygotowanie tortu trwało 2 dni. Największą trudność sprawiło mi ukształtowanie lodowca oraz rzeźbienie galaretki po stężeniu tak, by przypominała ocean. W pracy wykorzystałam różne techniki cukiernicze, w tym modelowanie masy cukrowej czy zamszowanie tortu.

To mój pierwszy konkurs, w którym przygotowałam tort, ale nie pierwsze tego typu kulinarne doświadczenie. Brałam już udział w innych konkursach związanych z gotowaniem, zawsze były one dla mnie źródłem radości oraz inspiracji do dalszego rozwijania pasji. „

Mam już spore doświadczenie w konkursach cukierniczych. W tym roku wraz z kolegą wzięliśmy, wzięliśmy udział w Mistrzostwach Polski Szkół Gastronomicznych i zajęliśmy I miejsce. W swoim torcie przedstawiłem żywioł ziemi – to temat, który od razu był mi bliski, więc wiedziałem, jak ująć go w ciekawy sposób. Żywioł ziemi skojarzył mi się z czekoladą – nie tylko ze względu na kolor, ale też dlatego, że jestem w niej absolutnie zakochany. Cała realizacja zajęła mi około 2 dni. Pierwszego przygotowałem tort musowy, który musiał zostać zamrożony. Tego samego dnia zacząłem pracę nad drzewkiem. Drugiego dnia wykonałem glazurę, stworzyłem deskę z czekolady, dokończyłem drzewko i złożyłem całość kompozycji. Wszystkie elementy zostały wykonane wyłącznie z czekolady – bez użycia masy cukrowej, nawet korona drzewa i dekoracyjne kamyczki. Te ostatnie to tradycyjny rocher – z zewnątrz pokryty masą czekoladowo-maślaną z dodatkiem barwnika kakaowego, a w środku skrywający owocową żelkę z leśnych owoców.

Jestem po trzech latach technikum i już wiem, że cukiernictwo to moja droga zawodowa. Chcę jednak nadal rozwijać się również w szerszym zakresie gastronomii – widzę tu duży potencjał do dalszego doskonalenia. Zależy mi na wszechstronnych umiejętnościach i elastyczności w miejscu pracy. Moją specjalizacją jest czekolada – rzeźbienie, tworzenie pralin, kompozycji artystycznych – ale w najbliższym czasie chciałbym podszkolić się także w zakresie tradycyjnych wypieków drożdżowych. „

„ Leon Tyrała

wyróznienie

Nowością w tej edycji były nagrody dla szkół, które wykażą się zaangażowaniem i zmotywują największą liczbę uczniów do udziału w zabawie. Robot uniwersalny marki Kenwood oraz wizyta mistrza świata w cukiernictwie Mieczysława Chojnowskiego, który poprowadzi warsztaty dla 10 osób, powędrowały do 3 szkół branżowych: Zespołu Szkół Zawodowych nr 2 im. Powstańców Wielkopolskich we Wrześni, Branżowej Szkoły I stopnia nr 2 w Zespole Szkół Agro-Technicznych w Ropczycach oraz Zespołu Szkół Gastronomicznych im. prof. Eugeniusza Pijanowskiego w Warszawie. Jury nagrodziło również dwie osoby, które wyróżniały się nieszablonowym podejściem do tematu: Sofiię Holubievą (Zespół Szkół Gastronomicznych w Warszawie) – wyróżnienie od Justyny Pazury oraz Patryka Podsiadło (Zespół Szkół Gastronomicznych w Krakowie) – wyróżnienie od Mieczysława Chojnowskiego. Nagrodziliśmy też 3 uczestniczki, które przysłały swoje prace najszybciej: Martynę Wiceńciak, Gabrysię Grajżul i Zuzę Soluch

Jacek Zięba, organizator konkursu, podzielił się kilkoma uwagami dotyczącymi prac konkursowych. Zachęcał do dokładnego czytania regulaminu, unikania przeładowania dekoracjami oraz dbania o estetyczną ekspozycję prac na zdjęciach. Podkreślił też wagę noszenia fartuchów i bluz szkolnych podczas wykonywania zdjęć, bo świadczy to o przynależności do branży. Na koniec złożył serdeczne podziękowania zaangażowanym nauczycielom i zakładom pracy, które wspierają młodych cukierników. Serdecznie gratulujemy wszystkim uczestnikom i laureatom! Zapraszamy do galerii prac. „

wyróznienie

wyróznienie

ODSZEDŁ TOMASZ JAKUBIAK

Tomasz Jakubiak był jednym z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych kucharzy młodego pokolenia w Polsce. Zmarł 30 kwietnia 2025 roku w wieku 41 lat po długiej chorobie. Jego kariera kulinarna była pełna pasji, innowacji i zaangażowania w rozwój rodzimej gastronomii.

INNOWATOR W BRANŻY

PIEKARSKO-CUKIERNICZEJ

Choć Tomasz Jakubiak znany był przede wszystkim z pracy w kuchni, jego projekty często obejmowały również elementy piekarskie i cukiernicze. W ramach swoich autorskich konceptów restauracyjnych, takich jak Gar Jakubiaka, S’poco Loco czy Lokalne farmazony, wprowadzał do menu świeże pieczywo i wypieki, które stanowiły integralną część serwowanych dań. Jego podejście do kuchni łączyło tradycję z nowoczesnością, co przyciągało szerokie grono miłośników dobrego jedzenia.

PRENUMERATA

NAJWIĘKSZE OSIĄGNIĘCIA

 Telewizja: Tomasz Jakubiak był wieloletnim prowadzącym programów kulinarnych na antenie CANAL+ Kuchnia, takich jak „Jakubiak w sezonie”, „Jakubiak lokalnie” czy „Jakubiak rozgryza...”. Cieszyły się one dużą popularnością i były cenione za merytoryczną wartość oraz pasję, którą wkładał w każdy odcinek.

 K siążki: Wydał trzy książki kulinarne: Jakubiak lokalnie (2015), Z miłości do lokalności (2017) oraz Ugotujmitato (2023). Publikacje te łączyły przepisy kulinarne z osobistymi refleksjami, promując lokalne produkty i tradycje kulinarne.

 Projekty gastronomiczne: Był inicjatorem i współtwórcą takich konceptów jak Gar Jakubiaka, S’poco Loco czy Lokalne farmazony, które łączyły elementy kuchni ulicznej z wysoką jakością produktów i nowoczesnym podejściem do gotowania.

 Akcje charytatywne: Założył inicjatywę „Kucharze Pomagają”, organizującą wydarzenia kulinarne wspierające potrzebujących. Dzięki temu zyskał szacunek nie tylko jako kucharz, ale i osoba zaangażowana społecznie.

Tomasz Jakubiak pozostawił po sobie niezatarte ślady w polskiej gastronomii. Jego pasja, kreatywność i zaangażowanie w rozwój branży kulinarnej, w tym piekarsko-cukierniczej, będą inspirować kolejne pokolenia kucharzy i miłośników dobrego jedzenia. 

Szanowni Państwo, Koszt prenumeraty wraz z wysyłką 12. numerów drukowanego czasopisma "Mistrz Branży" wynosi 349 zł.

Zapraszamy do składania zamówień za pośrednictwem sklepu internetowego (https://sklep.mistrzbranzy.pl/), telefonicznie lub mailowo.

Wpłata na konto z dopiskiem: prenumerata Mistrza Branży od numeru np. maj/2024 27 1140 2004 0000 3502 8222 7728

Dane do faktury oraz wysyłki prześlij email lub przekaż telefonicznie i przez www https://sklep.mistrzbranzy.pl/

ZMARŁ JAN KORAL – NESTOR

POLSKIEGO CUKIERNICTWA I INSPIRATOR LODOWEGO IMPERIUM

Jan Koral urodził się w 1945 roku w Piwnicznej-Zdroju. W 1968 roku założył w Nowym Sączu cukiernię Bajka, która przez ponad pół wieku cieszyła się popularnością wśród miłośników słodkości. To właśnie w tej cukierni jego młodsi bracia zdobywali doświadczenie, które później wykorzystali, tworząc w 1979 roku w Limanowej firmę Lody Koral.

Choć dziś nazwisko Koral kojarzy się głównie z lodami, historia tej potęgi zaczęła się od klasycznej, tradycyjnej cukierni – prowadzonej z sercem i rzemieślniczą precyzją. Jan Koral, najstarszy z braci, był nie tylko nestorem rodziny, ale też mentorem, nauczycielem i prawdziwym cukiernikiem z powołania. To on otworzył w Nowym Sączu cukiernię Bajka, która przez dziesięciolecia była nieodłącznym elementem lokalnego krajobrazu – miejscem dziecięcych wspomnień, rodzinnych spotkań i codziennych przyjemności. Jej witryna kusiła kolorowymi ciastkami, kremowymi napoleonkami, kruchymi rurkami i starannie dekorowanymi tortami. Przez lata stanowiła symbol jakości, smaku i ręcznej pracy – wartości, które Jan Koral przekazywał nie tylko klientom, ale też swoim braciom i kolejnym pokoleniom cukierników.

To właśnie z tej cukierni – z jej zapachów, doświadczeń i obserwacji potrzeb klientów – wyrosła idea stworzenia czegoś większego. W 1979 roku młodsi bracia, Marian i Józef, założyli firmę Lody Koral, ale to Jan był dla nich „starszym bratem od zawodu”. Jako pionier w branży, zbudował nie tylko fundament rodzinnego biznesu, ale i pewien etos pracy: że produkt musi być nie tylko smaczny, ale uczciwie zrobiony. Że jakość buduje się cierpliwie, warstwa po warstwie – jak dobrze przekładany tort.

W czasach gdy Polska dopiero otwierała się na prywatny biznes, Jan Koral tworzył coś wyjątkowego: miejsce, gdzie tradycja spotykała się z nowoczesnością, a smak był równie ważny jak

W wieku 81 lat zmarł Jan

Koral, najstarszy z braci, których nazwisko stało się synonimem sukcesu w polskim cukiernictwie i lodziarstwie.

To właśnie on wprowadził młodszych braci, Józefa i Mariana, w tajniki rzemiosła, dając początek marce

Koral – jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm lodziarskich w Polsce.

atmosfera. Jego cukiernicza spuścizna to nie tylko konkretne receptury czy wypieki, ale przede wszystkim styl pracy – oparty na rękodziele, pasji i odpowiedzialności za to, co trafia na talerz klienta.

Wielu współczesnych cukierników z Małopolski wspomina go jako mentora, który nie zamykał się na młodych, chętnie dzielił się wiedzą i wspierał początkujących. Nie tworzył konkurencji – tworzył społeczność.

Choć Jan Koral nie był formalnym współzałożycielem marki Lody Koral, to bez jego wkładu ta historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Jego nazwisko – dziś już mniej znane niż jego braci – zapisane jest na trwałe w annałach polskiego cukiernictwa jako jedno z tych, które naprawdę budowały fundamenty współczesnej słodkiej branży w Polsce.

Jan Koral był nie tylko przedsiębiorcą, ale także aktywnym działaczem społecznym. W latach 80. wspierał klub sportowy Sandecja Nowy Sącz, będąc zarówno sponsorem, jak i działaczem. Jego zaangażowanie w życie lokalnej społeczności i pasja do cukiernictwa pozostawiły trwały ślad w regionie.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 9 maja 2025 roku w Nowym Sączu. Msza święta żałobna została odprawiona w kościele ojców Jezuitów przy ul. Piotra Skargi, a pochówek na cmentarzu komunalnym przy ul. Śniadeckich.

Odejście Jana Korala to strata nie tylko dla jego rodziny, ale także dla całej branży cukierniczej w Polsce. Na szczęście jego dziedzictwo żyje dalej w smakach, które pokochały pokolenia Polaków. n

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.