




fot. Łukasz Kowalski


fot. Łukasz Kowalski
46 dni wyścigowych na Torze Służewiec w tym roku przyniosło mnóstwo sportowych emocji, wiele pięknych zwycięstw i moc wrażeń. Ostatnią gonitwę sezonu wygrała Lady Jaguar (Champs Elysees – Etesian po Shirocco)
w siodle z Bolotem Kalysbek Uulu. Jakich bohaterów stworzył sezon 2022?
Tradycyjnie w pierwszej części sezonu wyścigowego na Służewcu najwięcej emocji budziła rywalizacja wśród trzyletnich folblutów i ich przygotowania do najważniejszego wyścigu w karierze – Derby. Pierwszą konfrontację na poziomie pozagrupowym (bieg o Nagrodę Strzegomia), rozpoczynającą jednocześnie tzw. klasyczną ścieżkę do Derby, wygrał najlepszy dwuletni ogier sezonu 2021 - Matt Machine (Outstrip-Peace Fonic/Zafonic). Ogier zademonstrował świetne przyspieszenie na prostej i pokonał rywali niosących o 4 kg mniej. Był też bliski zdobycia pierwszego klasycznego lauru, jednak w gonitwie o Nagrodę Westminster Rulera tuż przed celownikiem pokonał go drugi z koni trenowanych przez Macieja Jodłowskiego – Jolly Jumper (Free Eagle-Laura’s Oasis/Oasis Dream).
To właśnie po tym występie ten ostatni ugruntował swoją pozycję wśród czołówki trzylatków i był wymieniany przez ekspertów jako jeden z głównych kandydatów do zdobycia błękitnej wstęgi Derby. Pozostało tyko potwierdzić jego predyspozycje dystansowe w ostatnim sprawdzianie – biegu o Nagrodę Iwna (2200 m). Nie ułożył się on jednak korzystnie dla Jolly Jumpera. Dość nieszczęśliwie przeprowadzony przez jeźdźca atakował z dalszej pozycji przy szybkiej końcówce i ostatecznie zajął dopiero czwarte miejsce. Gonitwę wygrał Kaneshya (Hunter’s Light-Thawraat/Cape Cross)
ze stajni Krzysztofa Ziemiańskiego przed utrzymującym się ciągle na topie Matt Machinem.
Tymczasem wśród klaczy piękne zwycięstwo w wyścigu o Nagrodę Westminster Wiosenną odniosła dosiadana przez trenera Wiaczesława
Szymczuka Jenny of Success (Rio de La Plata-Secret of Success/Johannesburg), pokonując zdecydowaną liderkę rocznika po sezonie 2021 – przygotowywaną przez Macieja Janikowskiego
Moonu (Sea the Moon-Pax Aeterna/War Front).
Następnie Jenny została spróbowana w rywalizacji o Nagrodę Soliny (2200 m) i nie poradziła sobie zbyt dobrze, więc zapadła decyzja o wycofaniu kasztanki na dystanse sprinterskie. Na horyzoncie pojawiła się wtedy nowa gwiazda – reprezentująca stajnię Piotra Piątkowskiego Lady Iwona (Nathaniel-Allannah Abu/Dubawi), która w dobrym stylu odniosła pierwsze (!) zwycięstwo w karierze i zasygnalizowała spore możliwości, a przede wszystkim uzdolnienia pod kątem biegów długodystansowych.
Spośród koni prowadzonych ku Derby tzw. boczną ścieżką, wyróżniły się przede wszystkim zwycięzca biegu o Nagrodę Irandy - Don Kasters (National Defense-Unforeseen/Sky Mesa) w treningu Janusza Kozłowskiego, oraz nieznacznie od niego lepszy w Memoriale Jerzego Jednaszewskiego Le
Destrier (Le Havre-Quanzhou/Dubawi), trenowany we Wrocławiu przez Michała Borkowskiego.
Ten ostatni został przez właściciela odważnie zgłoszony do Prix l’Arc de Triomphe, więc zaczęto mu się bacznie przyglądać.
Jak się okazało, w Derby liczyły się jednak przede wszystkim konie prowadzone ścieżką klasyczną. Po fantastycznej walce na finiszu, niezawodny Szczepan Mazur triumfował na Jolly Jumperze. W celowniku ogier nieznacznie wyprzedził mocno spóźnioną Lady Iwonę, na której dość niefortunnie pojechał brytyjski dżokej John Egan. Trzeci był Kaneshya, czwarta Moonu, a piąty najlepszy z koni polskiej hodowli – Santo Elmo (Exaltation-Santa Caterina/In Camera), w treningu Małgorzaty Łojek. To był wielki triumf trenera Macieja Jodłowskiego (pierwsza wygrana w Derby) oraz właścicieli ogiera – Adama Gawryszewskiego, Zygmunta Sobolewskiego i Stanisława Wiśniewskiego. W kolejnych miesiącach najlepsze trzylatki miały się oczywiście porównać z czołówką koni starszych. W tej kategorii wiekowej największą gwiazdą miał być Koń Roku 2021 – Night Tornado (Night of Thunder-Tornadea/Sea the Stars), niestety wiosną nie mógł zaprezentować swoich wielkich możliwości. Pod jego nieobecność Nagrodę Golejewka zdobył fantastyczny miler Timemaster (Mukha -
dram-Tierceville/Oratorio), a Widzowa, po raz drugi z rzędu, Petit (Zanzibari-Mimosa/Halling). Oba ogiery reprezentowały stajnię Krzysztofa Ziemiańskiego. Jednak w najważniejszej gonitwie dla koni starszych kapitalne zwycięstwo odniósł polskiej hodowli Neverland (Ruten-Nelmona/Jape)
w treningu Andrzeja Laskowskiego, dosiadany przez Szczepana Mazura. Co ciekawe, we wszystkich wspomnianych biegach drugie miejsca zajmował Gryphon (Vadamos-Guiletta/Dalakhani), prezentując świetną i równą formę. Night Tornado powoli wracał do dobrej dyspozycji, ale po przerwie letniej musiał toczyć dość ciężkie boje z trzylatkami. W biegu o Nagrodę Kozienic twarde warunki postawił mu Kaneshya i ogiery minęły celownik łeb w łeb. Ciekawie też wyglądała rywalizacja trzyletnich klaczy. Lady Iwona potwier-
dziła duże możliwości wygrywając Oaks przed trenowaną we Francji Calliepie (Le Havre-Looking Lovely/Storm Cat), ale nieoczekiwanie przegrała w biegu o Nagrodę SK Krasne z wyraźnie wracającą do formy Moonu. Najbardziej prestiżowy wyścig sezonu – Wielka Warszawska, był jednak teatrem jednego aktora. Night Tornado bez trudu sprostał roli faworyta, szczególnie że rywale pozwolili mu narzucić własne warunki. Kasztan wygrał niezagrożony z miejsca do miejsca. Podobnie jak rok wcześniej, to był podwójny triumf trenera Krzysztofa Ziemiańskiego, bo znów na drugim miejscu finiszował Petit, znakomicie przeprowadzony przez Sergeya Vasyutova. Kolejne miejsca zajęły trzylatki – progresująca Calliepie i derbista Jolly Jumper. Na dystansach sprinterskich i milerskich mocno
wyróżniły się trzy konie: waleczna trzylatka Jenny of Success, która wygrała trzy wyścigi najwyższej kategorii (Wiosenna, Syreny i Criterium), doświadczony Emiliano Zapata (Garswood-Golden Dirham/Kheleyf) (wygrał Nagrody Haracza i Deer Leapa) oraz utytułowany Timemaster (Memoriał Fryderyka Jurjewicza oraz dwa biegi na 2000 m –Golejewka i Westminster Freundschaftspreis). Bieg o Nagrodę Mosznej wygrał niemiecki Tarkhan (Soldier Hollow-Turfmaid/Call Me Big), pokonując Timemastera.
W roczniku dwulatków rywalizacja była wyrównana. Pierwszą liderką rocznika była szybka podopieczna Macieja Jodłowskiego - Marigold Blossom (Footstepsinthesand-Rockstar Night/Fastnet Rock), która wygrała w trzech pierwszych występach, m. in. zdobywając Nagrodę Dakoty. Później błysnął Clyde (Territories-Clariyn/Acclamation) w treningu Krzysztofa Ziemiańskiego, pokonując klacz łatwo w biegu o Nagrodę Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jednak w Mokotowskiej lepszy od niego okazał się Senlis (Dariyan-Shining Way/Whipper). W gronie klaczy najbardziej prestiżowe zwycięstwo odniosła, przygotowywana podobnie jak Senlis przez Janusza Kozłowskiego, Migliore Speranza (Churchill-Timepecker/Dansili), wyprzedzając w rywalizacji o Nagrodę Efforty
Marigold Blossom. Gonitwę kategorii B wygrała również obiecująca Gloria Gentis (Harzand-Princesa Del Sol/Kyllachy) ze stajni Adama Wyrzyka. Z koni polskiej hodowli na poziomie pozagrupowym wygrywały Drink Life (Exciting Life-Daremi/ Tertullian), której hodowcą, trenerem i właścicielem jest Salih Plavac oraz kraśnieński Tarik (Bush Brave-Tantra/Winds of Light), trenowany przez Małgorzatę Łojek.
Absolutną gwiazdą w gronie koni arabskich okazał się czteroletni Han Rastaban (Assy-HN Rana/ Bengali d’Albret). Trener Andrzej Laskowski prowadził go nieco inną ścieżką niż pozostałe konie polskiej hodowli z czołówki rocznika. Ogier rywalizował z rówieśnikami zagranicznej hodowli. Trafił jednak na godnego rywala, bo na Służewiec przybył trenowany w Czechach francuski Zenhaf (AF Albahar-Zenhobie/Dormane). Ten ostatni już w debiucie odniósł zwycięstwo, pokonując właśnie Hana Rastabana (Nagroda Kabareta). Wkrótce znów ta dwójka spotkała się w najwyżej dotowanym wyścigu pierwszej części sezonu – UAE President Cup Central European Arabian Derby. Górą był lepiej przeprowadzony przez jeźdźca Zenhaf, jednak oba konie zademonstrowały wielkie możliwości, ustanawiając nowy rekord toru na 2000 m – 2’12,9”.
W gronie arabów polskiej hodowli wiosną wyróżniły się silny Ewest (Westim-Elsana/Gafal), błyskotliwy Almared (Mared Al Sahra-Aliya/ Kanon) oraz dysponujący świetnym finiszem Oficer (Assy-Orla Fata/Chndaka). Właśnie w tej kolejności minęły celownik w biegu o Nagrodę Janowa. W Derby jednak żaden z nich nie miał szans z Hanem Rastabanem. Kolejność między tą trójką nie uległa zmianie, ale to wszystko działo się daleko za wygrywającym z ogromną przewagą rywalem (aż o 14 długości).
Fantastyczną formę Han Rastaban potwierdził pokonując kapitalną Amwaj Al Khalediah (Nashwan Al Khalidiah-Assma Al Khalediah/Amer) w gonitwie o Nagrodę Europy. To była spora niespodzianka, ponieważ klacz miała na swoim koncie sporo sukcesów na arenie międzynarodowej, a także była obrończynią tytułu sprzed roku. Han Rastaban wygrał nadspodziewanie łatwo, a dodatkowo klacz wyprzedził jeszcze Wielki Dakris (Mared Al Sahra-Wielka Damira/Ontario
HF), co było dużą sensacją. Później doszło do jeszcze jednej konfrontacji Amwaj z Hanem Rastabanem i tym razem to klacz okazała się lepsza, zdobywając Nagrodę Michałowa. Sezon zakończyła przekonującą wygraną w Porównawczej.
W gronie młodych arabów bez porażki na Słu-
żewcu biegał trenowany w Czechach Ocean Al Maury (Al Mourtajez- Obe de Ghazal /Tidjani), który zdobył Nagrodę Białki. Wyróżniły się także Salsabil II (No Risk Al Maury-Gifara/Amer), Storm OA (TH Richie-Sharima/Dormane) oraz Jesk de Bozouls (Aim South-Mesk de Bozouls/ Dahess). Wśród koni polskiej hodowli najlepsze wrażenie sprawiły Kito (No Risk Al Maury-King-Ute/The Wiking), Cehilla (SS Mothill-Cedunia/ Nougatin) oraz El Nadira (Mu’Azzaz-El Naila/ Nougatin).
Nie zabrakło rywalizacji kłusaków francuskich. Absolutną klasą dla siebie był Factoriel (So Lovely Girl-Tagmare/Cezio Josselyn), który wygrał dziewięć razy w 11 startach! Zdobył oczywiście najcenniejsze laury – Nagrodę Cheval Francais oraz Mistrzostwo Polski kłusaków. W gronie czterolatków na przestrzeni całego sezonu najlepiej radziły sobie klacze: Isalyne d’Abomey (Barjal-Nasticia du Boulay/Workaholic) oraz Iriska OV (Paddy de Buisson-Turbina/Cezio Josselyn), jednak w Derby sensacyjne zwycięstwo odniosła Image de Reve (Voyage de Reve-Douceur de Vivre/Rocklyn). Liderem rocznika trzylatków jest natomiast polski Je T’Aime Meinhart (Kleyton-Magda de Genetine/Katius du jura), zwycięzca jesiennego Kryterium 3-latków.
Sezon wyścigowy 2022 na wrocławskich Partynicach rozpoczął się 3 maja, a zakończył 11 listopada i obejmował 12 mityngów. Duży sukces odniosły konie polskich trenerów, wygrywając trzy najważniejsze gonitwy –Wielką Wrocławską - Nagrodę Prezydenta Wrocławia (5000 m przeszkody), Crystal Cup (5500 m przeszkody) i Wielką Partynicką Nagrodę Unico Logistics (4200 m płoty). Podczas Otwarcia Sezonu padł rekord frekwencyjny –wyścigi obejrzało prawie 21 tysięcy widzów.
Wielka Wrocławska Nagroda Prezydenta Wrocławia (4 września) rozstrzygnęła się w niecodziennych okolicznościach. Na skoku trybunowym cztery konie miały upadek, a z jednego spadł jeździec i wyścig ukończyły tylko trzy.
Walka o zwycięstwo rozegrała się między dwoma synami Jape’a: Nickiem trenowanym przez Elwirę
Porębną i Larizano przez czeskiego trenera Stanislava Popelki.
Na finiszowych metrach wyhodowany w SK
Golejewko 11-letni Nick własności Elwiry Porębnej dosiadany przez Pavla Peprnę odparł atak o trzy lata starszego Larizano (hod. i wł. Stanislav
Popelka) pod wodzą Jaroslava Myski i wygrał o szyję. Trzeci ze stratą siedmiu długości przybiegł trenowany na Partynicach przez Michała
Borkowskiego 5-letni Minister Wojny (po Indy
Champ), hodowli i własności Joanny i Jarosława
Zalewskich, z Christopherem Robertsem w siodle.
Nieco ponad miesiąc później większość koni
z Wielkiej Wrocławskiej spotkała się ponownie
w Crystal Cup. Francuskiej hodowli ośmioletni
Haad Rin (po Samum) partynickiego trenera
Roberta Świątka potwierdził swoją świetną formę
w gonitwach z przeszkodami (wcześniej wygrał
Nagrodę Otwarcia Sezonu Przeszkodowego i Nagrodę Tiumena) i łatwo zwyciężył. Dosia -
dający go Christopher Roberts w odpowiednim momencie podyktował swoje tempo, na które nie był w stanie odpowiedzieć żaden z rywali.
Haad Rin własności Tadeusza Sieradzkiego, niezmuszony do maksymalnego wysiłku, minął celownik z przewagą sześciu długości nad wyhodowanym we Francji 6-letnim Gap Pierji (po Kapgarde), którego trenuje Josef Vana mł., dosiadał Josef Bartos, a właścicielem jest Scuderia Aichner SRL z Włoch. Trzeci ze stratą 12 długości finiszował 7-letni Her Him (po Kendargent), także francuskiej hodowli, trenowany przez swoją właścicielkę Ivanę Porkatovą.
Niespodziankę w Wielkiej Partynickiej Nagrodzie
Unico Logistics sprawił polskiej hodowli 6-letni Noble Eagle (po October) trenera Janusza
Kozłowskiego. Pod wodzą Adama Cmiela łatwo pokonał faworyta z Czech, francuskiej hodowli
8-letniego Dominique’a (po Motivator) trenowanego przez Pavla Tumę i dosiadanego przez Jana
Odlozila.
Noble Eagle został wyhodowany przez Kishore
Mirpuriego, który wraz z Katarzyną Kozłowską jest też jego właścicielem. Pokonany Dominique dla swojego właściciela Charvat Group s.r.o. wygrał wiele płotowych wyścigów we Włoszech, w tym rangi G1.
Trzecie miejsce wywalczył kolejny podopieczny tr.
J.
dosiadany przez Rostislava Bensa. Jego właścicielami są Katarzyna Kozłowska i Mariusz Konarski, który również wyhodował tego ogiera. Koń w polskim treningu wygrał jeszcze jedną z pięciu najważniejszych gonitw sezonu przeszkodowego na Partynicach – Nagrodę Przewodniczącego Sejmiku Dolnośląskiego (3000 m), czyli płotowy czempionat trzylatków. Tym zwycięzcą okazał się wyhodowany w SK Krasne i trenowany przez Emila Zaharieva Karak (po Exaltation), na którym jechał Pavel Peprna. Karak jest własnością syndykatu i reprezentuje barwy stajni WRS Racing.
Gościom z Czech przypadła w udziale Nagroda Marszałka Województwa Dolnośląskiego (4000 m), stanowiąca finał cyklu gonitw z przeszkodami dla czterolatków. Wygrał ją faworyt French Chardonnay (po Chardonney Tcheque) trenowany
w Czechach przez Pavla Tumę. Zwycięzcy, wyhodowanego przez Charvat Group s.r.o. i stanowiącego jej własność, dosiadał Jan Odlozil. French Chardonnay wygrał również dwie inne gonitwy i pozostał niepokonany na Partynicach.
Najważniejszym punktem sezonu w gonitwach płaskich była międzynarodowa Nagroda Konstelacji (kat. B, 4-l. i st. kl., 1907 m) i także ona zakończyła się polskim zwycięstwem. W stawce dziewięciu klaczy z Czech, Niemiec i Polski najlepsza okazała się irlandzkiej hodowli 4-letnia Kabula (po Fast Company) trenera Emila Zaharieva, którą do tego triumfu poprowadził Martin Srnec. Kabula należy do kilkuosobowej grupy właścicieli skupionych w stajni Folblut Dla Każdego. Drugie miejsce zajęła wyhodowana w Irlandii 4-letnia Sparkle Shout (po Red Jazz) pod Sanzharem Abaevem. Jej trenerem w Czechach jest Miroslav Nieslanik, a właścicielką Eva Nieslanikova. Na trzeciej pozycji finiszowała irlandzkiej hodowli 4-letnia Wedding Ring (po Holy Roman Emperor). Trenuje ją Adam Wyrzyk, w siodle miała Szczepana Mazura, a właścicielami są K. Mirpuri i W. Żmiejko.
Prawie 21 tysięcy osób odwiedziło wrocławski tor podczas mityngu Otwarcia Sezonu, ustanawiając nowy rekord frekwencji. W całym sezonie 2022 wyścigi na Partynicach obejrzało ponad 81 tysięcy widzów.
Za nami dwa weekendy pełne emocji, na zabytkowym torze wyścigowym w Sopocie ścigały się konie czystej krwi arabskiej, pełnej krwi angielskiej oraz kłusaki francuskie. Chociaż pogoda nas nie rozpieszczała, tegoroczne wyścigi okazały się bardzo udane, totalizator zanotował rekord, a publiczność dopisała.
Sopockie wyścigi to wydarzenie o charakterze rodzinnym, a na odwiedzających zawsze czeka dużo atrakcji. Ogromnym powodzeniem cieszyły się przejażdżki na kucykach, z których chętnie korzystali najmłodsi, zaś dorośli w tym czasie przymierzali kapelusze, w których wystąpili ostatniego dnia, w niedzielę 17 lipca.
Konkurs kapeluszy to już tradycja na polskich torach wyścigów konnych, w Sopocie zaś od lat przyciąga rzesze pań, a coraz częściej także panów oraz młodzież. Konkurs cieszył się tak dużym zainteresowaniem, że padł kolejny podczas tegorocznej imprezy rekord – zgłosiło się bowiem aż 88 osób. Kapelusze i fascynatory, ale także własnoręcznie wykonane nakrycia głowy oraz całe kreacje tematyczne zostały nagrodzone wspaniałymi prezentami ufundowanymi przez partnerów tegorocznego mityngu wyścigowego.
Na sopockim torze emocje są ogromne, nie tylko za sprawą totalizatora. Tutaj widzowie mają możliwość oglądać gonitwy z bardzo bliska, stojąc nie dalej niż kilka metrów od biegną -
cych koni. To bardzo „podkręca” emocje, gdy tę szybkość ma się niemal na wyciągnięcie ręki.
Ale to nie wszystko. Wakacyjne wyścigi w kurorcie to dla wielu osób okazja by bliżej poznać ten nasz specyficzny świat jeździecki. Szczególnie najmłodsi, gdy już zakosztują jazdy konnej podczas przejażdżki na kucyku, łapią przysłowiowego końskiego bakcyla. W tym roku kucyki zyskały rzeszę młodych fanów, a jeździectwo kolejnych miłośników.
Sezon wyścigowy za nami, kolejny raz na sopockim torze zobaczymy się za rok. A w międzyczasie zapraszamy serdecznie na liczne zawody konne, w skokach, WKKW oraz w ujeżdżeniu i paraujeżdżeniu. Szczególnie cieszy, że po raz kolejny to właśnie Sopot będzie gospodarzem CSIO5* i rozgrywanego podczas tych zawodów konkursu Pucharu Narodów Longines FEI Nations Cup. Będą to jubileuszowe, dwudzieste piąte zawody CSIO w Sopocie. Latem zaś, już po raz czwarty, będzie można podziwiać w Sopocie konie arabskie podczas Sopot Arabian Horse Show.
HANNA ZALEWSKA
Nie trzeba już grać w tytułową grę polegająca na poszukiwaniu wzrokiem czegoś małego, aby dostrzec efekty działań promocyjnych Toru Wyścigów Konnych Służewiec. W ciągu ostatnich kilku lat wiele się zmieniło. Służewiec przyciąga publiczność jak magnes, a wyścigi zyskują coraz większe grono miłośników.
C o C iekawego można zaobserwować patrzą C w kierunku toru s łużewie C ?
Plan gonitw w tym roku przeszedł lifting. Pula nagród została rozdysponowana tak, aby premiować najlepsze konie. Zostało zbudowane kilka bardzo silnych dni wyścigowych. Położono nacisk na promocję cyklu ,,Droga do Derby’’, na który składał się dzień Otwarcia Sezonu z Nagrodą Strzegomia, mityngi, podczas których rozegrano biegi o Nagrodę Rulera i Iwna, a zwieńczony był wielkim świętem – Galą Derby. Pozwoliło to znacznie bardziej zaangażować publiczność do śledzenia kolejnych przedder-
bowych sprawdzianów, a tym samym zwiększyć frekwencję na torze w tych dniach w porównaniu do lat poprzednich. 15 maja padł rekord frekwencji w dniu Nagrody Rulera, kiedy to Tor odwiedziło ponad 5 000 widzów. Dzięki tym mocnym dniom, w trakcie których widzowie liczniej przychodzili na Tor, mogli podziwiać konie w kolejnych sprawdzianach do prestiżowego Westminster Derby. Mogli je lepiej poznać, zobaczyć w rywalizacji na różnych dystansach i wybrać swoich faworytów do gonitwy o błękitną wstęgę.
2.
W tym roku Totalizator Sportowy stworzył wiele nowych wydarzeń na Torze Służewie, otwartych dla szerokiej publiczności: Galopfest – Festiwal Food Trucków i Piw Kraftowych, Kino Letnie z seansami „Niepokonany Seabiscuit” oraz „Niezwyciężony Secretariat”, a także Jesienny Piknik Motoryzacyjny. Kilkakrotnie także miłośnicy historii mieli okazję zwiedzić tereny Toru Służewiec na co dzień niedostępne dla publiczności. Spacery z przewodnikiem poprowadzili przedstawiciele Grupy PoWarszawsku oraz Barbara Bossak-Herbst.
Największe dni wyścigowe na nowo zaczęły cieszyć się popularnością wśród ludzi kultury i celebrytów. W tym roku Tor odwiedzili m.in.: Małgorzata Kożuchowska, Jacek Jelonek, Dawid Woliński, Robert Burneika, Viola Piekut, Angelika Mucha. Ich zainteresowanie wyścigami sprawiło, że sport ten „powrócił na tablicę” mediów lifestylowych, a razem z nimi do kolejnej szerokiej grupy widzów.
3.
Tylko w trakcie tego sezonu kanały social media Toru Służewiec wygenerowały ponad 20 000 000 zasięgu. Prowadzone profile na Facebooku, Instagramie, YouTube, Tiktoku i LinkedIn pokazują stale działalność Toru wyścigową, a także eventową.
Dzięki ciągłemu rozwojowi, stworzeniu serwisu newsowego Traf News, regularnym publikacjom analiz w różnych formach m.in.: wyścigowych podcastów, notowań Ligi Ekspertów, merytorycznych artykułów autorstwa branżowych specjalistów Traf Zakłady Wzajemne bije kolejne rekordy! Łączny obrót 2022 w Spółce wynosi ponad 18,5 mln złotych!
Tor Służewiec dał się poznać szerzej mieszkańcom Warszawy. Dostrzegalne były nie tylko tradycyjne billboardy, czy plakaty w komunikacji miejskiej, ale także zaproszenia na największe eventy w oryginalnej formule. Na Bulwarach Wiślanych można było skosztować Prosseco i dać się zaprosić na Derby, a w centrum przy dźwiękach muzyki rodem ze Starej Warszawy, smaku kawy i Irysków dowiedzieć się więcej o Wielkiej Warszawskiej. Współpraca z Muzeum PRLu, Kinem Muranów czy obecność na Warszawskim Dniu Konia odsłoniła kilka kolejnych tajemnic o stołecznym Torze.
7.Telewizja internetowa Służewiec iTV niezmiennie przez cały sezon relacjonowała dni wyścigowe w trzech polskich torów: 46 mityngów z warszawskiego Służewca, 12 z wrocławskich Partynic i 4 z Hipodromu Sopot. Rzeczowe analizy, ciekawe dyskusje i rzetelne wyścigowe relacje zespołu ekspertów zyskały ponad pół miliona wyświetleń w tym roku.
8.
Magazyn wyścigowy „Kanat” zyskał nową formułę. Połączył siły z dobrze znaną w środowisku hippicznym gazetą „Koń Polski”. Wspólnie tworzą co kwartał porządną dawkę wiedzy o koniach, jeździectwie i wyścigach, którą odbiorcy mogą znaleźć na półkach w Empiku.
9.
Wyścigi od kilku lat cieszą się coraz większą popularnością. Tegoroczną piękną rywalizację podziwiało na żywo 70 978 osób. Wzrost frekwencji pokazuje, że publiczność chce tu bywać. Na Torze spotkać można przedstawicieli wszystkich pokoleń, i tych którzy pasję wyścigową dopiero poznają, i tych którzy kultywują ją od wielu już lat. To miejsce znów tętni życiem!
Na jakie aukcje najchętniej Pan jeździ?
Staramy się zawsze nieco wyprzedzać konkurencję, dlatego co roku jeździmy na większość aukcji zagranicznych – Arqanę we Francji, BBAG w Niemczech, kilka aukcji Goffs i Tattersalls w Newmarket i Irlandii. To, w których aukcjach uczestniczę osobiście zależy od mojego biznesowego kalendarza. Wszystkie domy aukcyjne
mają osobliwe rzeczy, które nam się podobają. Tattersalls to przepiękne miejsce z ogromną tradycją i wspaniałą architekturą, które wymaga jednak pokonania większych dystansów, aby obejrzeć wszystkie konie. W Goffs wszystko skupione jest bliżej siebie, co jest zaletą. Zwłaszcza w tym okresie w roku, kiedy Wielka Brytania i Irlandia są chłodne i deszczowe. Konie z fran -
cuskim rodowodem z większą łatwością można znaleźć na aukcji Arqana, to jest jej zaleta. Jest tam wiele koni French Premiums, które będą w przyszłości biegały we Francji i osiągną dzięki temu dużą wartość.
Jak wygląda zakup konia wyścigowego na aukcji?
Na dwa miesiące przed daną aukcją otrzymujemy drukowany katalog z 150–800 końmi przeznaczonymi do sprzedaży. Nasz manager ds. koni, agent i ja sporządzamy razem listę priorytetowych koni do zakupu. Ta selekcja jest bardzo ważna, ponieważ nie jest możliwe obejrzenie na miejscu wszystkich koni z katalogu. Na krótkich aukcjach można obejrzeć je dzień przed licytacją, ale na tych dużych, na przykład trzydniowych, licytowanie i oglądanie koni tego samego dnia staje się skomplikowane. Mamy swoje ulubione ogiery kryjące i szukamy po nich roczniaków, starając się wyselekcjonować je tak, aby miały również dobre matki. Szukamy głównie koni dystansowych, którym możemy dać nieco więcej czasu. Odwrotnie robią kupcy z Irlandii czy Wielkiej
Brytanii, gdzie trening jest drogi, oni preferują konie, którym nie trzeba dać tyle czasu na rozwój. Jeżeli chcemy kupić droższego konia, angażujemy lokalnego weterynarza, żeby sprawdził stan jego zdrowia, dokumenty, szczepienia. Na podstawie opinii weterynarza redukujemy naszą listę z około 50 koni, powiedzmy do 15-10 na jedną aukcję. Licytujemy je, rezygnując w trakcie z tych, które naszym zdaniem osiągają cenę wyższą niż ich realna wartość. Zakupione konie transportujemy do stajni wybranego trenera i rejestrujemy je. Angielskie aukcje, gdzie licytowanych jest nawet 300 koni dziennie zaczynają się o 9 rano i kończą o 21, bez przerw. To jest bardzo intensywny czas. Francuskie są dużo bardziej relaksujące, trwają od dwóch do czterech godzin dziennie, resztę dnia można wykorzystać na inne rzeczy, na przykład na zwiedzanie czy oglądanie wyścigów.
Często kupuje Pan konie na aukcjach. Z którego zakupu jest Pan najbardziej zadowolony?
Spośród koni, które kupiliśmy w zeszłym sezonie, jestem najbardziej zadowolony z Lady Ewe -
liny. Od początku była na szczycie listy koni do zakupu i byłem na niej skupiony. Jej ojcem jest Mukhadram, ogier dosyć niepopularny na świecie, ale bardzo dobrze rozpoznawalny w Polsce (ojciec Timemastera). Matka również była wspaniała, dała kilka koni black type w tym zwycięzcę G1, bardzo mi się podobała. Byłem zaskoczony, że udało nam się kupić Lady Ewelinę za zaledwie 3 500 funtów, byłem gotowy zapłacić za nią dużo więcej. Dwa tygodnie wcześniej dostaliśmy z USA ofertę zakupu jej za 800 000 Euro. To był naprawdę dobry zakup. Rok wcześniej byłem też bardzo zadowolony z Lady Iwony, którą odkupiliśmy od właściciela po tym, jak została wylicytowania na aukcji, zapłaciliśmy za nią 30 000 funtów. Była pięknie wyglądającym koniem, po słynnym ogierze Nathanielu i klaczy black type pochodzącej od Dubawi. Co prawda jedna z jej nóg nie była perfekcyjna, ale wyglądała na późnego konia i nasz agent polecił mi ten zakup. Rozmowy z właścicielem trwały długo i podejmowaliśmy je trzykrotnie, aż w końcu się udało. Była w tym roku druga w Derby przegrywając o nos, zwyciężyła w Oaks i będzie w przyszłości bardzo dobrą klaczą do hodowli. Jest jeszcze Westminster Night. Tutaj historia wyglądała
nieco inaczej. Byłem w Polsce, kiedy odbywała się aukcja. Miałem zamiar wybrać się na wakacje z rodziną i pojechaliśmy wszyscy przebadać się na obecność Covid-19. Czekałem w kolejce do testu, kiedy nasz agent Tomas powiedział mi, że znalazł fantastycznie wyglądającego konia. Uznałem, że jest zbyt drogi jak na tego ojca (Morandi). Dodatkowo w tym momencie rozmowy z Tomasem, musiałem wykonać test. Zrobiło się dosyć nerwowo, więc powiedziałem żeby po prostu go kupił, żebyśmy mogli zakończyć ten temat (śmiech). Ale finalnie okazało się, że to też był świetny zakup.
Czy ktoś Panu doradza przy wyborze koni? Pracujemy nad wyborem koni w zespole. Należy do niego Tomas Janda, który zawsze ma głos i przygotowuje zestawienia, od niedawna jest z nami także nasz manager wyścigowy Martin Srnec. Trzecim głosem jestem ja. Każdy z nas może dodać wybrane konie do naszej listy, ale zasada jest jedna - wszystkie te konie muszą mieć wysoki rating. Jeśli ten rating jest poniżej uzgodnionych oczekiwań, odrzucamy takiego konia, niezależnie od tego, czy podobał się mnie, czy któremuś z pozostałych. Mamy oprócz tego specjalną umowę z trenerem Krzysztofem
Ziemiańskim, który ma wyjątkowe oko do koni. Współpracujemy z nim przy wyborze koni do zakupu, proponujemy mu niektóre z dobrymi rodowodami i on także przedstawia nam swoje propozycje. Nigdy nie kupilibyśmy trenerowi Ziemiańskiemu koni, których on nie zaaprobował. Oczywiście nie wszyscy trenerzy chcą wybierać dla siebie konie, niektórzy, jak trener Piątkowski mówią, że to nie jest ich główne zadanie i cieszą się, kiedy nasza grupa wybierze i kupi dla nich konie zgodne z tym, jakie metody stosują w swojej pracy trenerskiej.
Czym się Pan kieruje wybierając konia do licytacji?
Staram się wyselekcjonować te konie wcześniej, odrzucam wiele komercyjnych, na przykład po Galileo, Dubawi, Sea The Stars. Wszyscy najlepsi trenerzy, agenci, a także firmy operujące końmi, które przeznaczają na zakupy dużo większe budżety, szukają tych właśnie koni. Jesteśmy w stanie je kupić albo wtedy, kiedy żadnemu z powyższych się nie spodobają i nie są tak silne, albo musimy przeznaczyć na nie budżet zaczynający się od 300 000, po kilka milionów Euro. Na to drugie nie jesteśmy gotowi. Chcemy być silni w centralnej Europie, zależy nam na tym, żeby zwiększyć liczbę koni tutaj, a później ścigać się nimi we Francji i Wielkiej Brytanii. Musimy także pamiętać, że nawet z takimi perspektywami, spośród 8 komercyjnych koni sukcesy odniesie tylko jeden z nich. My skupiamy się na sprawdzonych ogierach kryjących, które znamy i wiemy też, które klacze matki do nich pasują. Są to np. Raven’s Pass, Rock Of Gibraltar, Outstrip, w którego potomstwo zawsze wierzyłem, a teraz jego potomek zwyciężył Melbourne Cup, co pokazało, że Outstrip z odpowiednią klaczą może dać nawet dystansowego konia. Szukamy w koniach charyzmy, zwracamy uwagę na te dobrze poruszające się. Nie ma oczywiście jednego szablonu wyboru dobrego konia i zasad, które można powtarzać w przypadku każdego z nich.
Aukcje z perspektywy właściciela i hodowcy koni to nie tylko możliwość zakupu, ale też sprzedaży. Czy wystawia Pan także swoje konie na aukcjach?
Na ten moment nie jest możliwym sprzedanie konia wyhodowanego w Polsce za granicę za korzystną cenę. To kwestia braku odpowiedniej reputacji, stosunkowo niskiej jakości klaczy matek w Polsce, a także ogierów, które nie są
znane na arenie międzynarodowej. Ale to jest historia, którą chcemy stworzyć i nad którą zamierzamy pracować inwestując w dobre klacze. Wyhodowaliśmy już dwa polskie konie, w przyszłym roku powinniśmy mieć ich już 7. Jeśli chodzi o ogiery, mamy już w Krasnem zwycięzcę G1 we Francji - Shakeela, jesteśmy szczęśliwi, że w pierwszym roku pobytu w Polsce miał dużo kryć, spodziewamy się ich jeszcze więcej w przyszłym roku. Chcielibyśmy wyhodować zwycięzców polskich klasyków i godnych rywali dla koni z zagranicy. Musimy zdobyć szacunek. Ale żeby to zrobić, najpierw musimy stworzyć jakość. Wtedy sprzedawanie koni za granicę stanie się opłacalne.
Państwa firma zaangażowała się ostatnio w promowanie zakupu koni wyścigowych na aukcjach. Dlaczego?
Zrobiliśmy to wspólnie z naszymi partneramiTattersalls i Torem Służewiec. Tattersalls został również sponsorem jednej z gonitw w tym sezonie. Jestem za to wdzięczny i cieszę się, że zdecydowali się podnieść pulę polskich nagród. Chcemy dać ogląd na aukcje osobom, które rozważają zakup koni wyścigowych. W tym roku nie było niestety zbyt wielu kupców z Polski na aukcjach Tattersalls. Wielu ludzi nigdy nie było na aukcji za granicą i chcieliśmy im pokazać jak to wygląda, jaki urok ma to miejsce, jak jest to profesjonalnie zorganizowane, ile pozytywnych emocji ze sobą niesie. Chcieliśmy wytłumaczyć jak wygląda proces zakupu konia, zachęcić do niego i do bycia częścią świata wyścigowego.
Jak zaczęła się Twoja kariera związana z końmi?
U nas we Włoszech jest tradycją, że wszyscy mają konie lub coś z nimi wspólnego. Moje początki były raczej w formie zabawy. Jako dziecko spędzałem czas z końmi i wokół koni.
Potem jak zacząłem dorastać, brałem udział w czymś co po włosku nazywa się Sfilate, czyli parada. Jest to bardzo uroczyste wydarzenie, w którym konno przemierza się miasto w regionalnym stroju. Konie prezentują się bardzo dostojnie podczas tego dnia. Przez rok byłem w Siennie, gdzie odbywa się Palio di Siena. Któregoś dnia kolega zaproponował mi udział w wyścigach bez siodła. To właśnie tam zrozumiałem, że moją
pasją są wyścigi konne, ale te na torze wyścigowym. I tak zaczęła się moja przygoda z końmi wyścigowymi.
We Włoszech na wyścigach pracę zaczyna się od stażu w stajni wyścigowej. Przez rok właśnie tak pracowałem. Kiedy już nabrałem pewności siebie i poczułem się dobrze w siodle, wybrałem się do szkoły dla dżokejów z Pizie. Tam spędziłem sześć miesięcy. Po ukończeniu szkoły dostałem licencję, dzięki której mogłem zacząć jeździć wyścigi. To był rok 2009, miałem wtedy dokładnie 18 lat.
Przez 5 albo 6 lat jeździłem wyścigi we Włoszech. Po tym okresie w branży wyścigowej w moim kraju nastąpił kryzys. Postanowiłem coś
zmienić. Jako kolejny kierunek wybrałem Polskę i właśnie tutaj przez dwa lata jeździłem wyścigi.
Moja kariera w Polsce rozwinęła się na tyle, że dostałem kolejne propozycje, w tym wyjazdu do Francji. Tam spędziłem 4 lata i choć nie miałem okazji jeździć wyścigów, to wspólnie z moją żoną Anią prowadziliśmy stajnie, w której mieliśmy około 30 koni. To było bardzo wartościowe doświadczenie. Ponownie sytuacja zrobiła się trudna, więc zdecydowaliśmy, że wracamy do Polski. I jesteśmy tutaj już od ponad 4 lat.
Dobrze się tutaj czujesz?
Bardzo dobrze!
Co najbardziej lubisz w swoim zawodzie?
Najważniejsze dla mnie są konie. Po prostu je uwielbiam, wszystko co z nimi jest związane.
Na pewno ogromne znaczenie ma dla mnie adrenalina, która jest stałym elementem pracy na wyścigach. Żaden dzień nie wygląda tak samo. I nie może być mowy o rutynie. Przez to mam dużo motywacji, żeby cały czas się uczyć i coś poprawić. Tak jak piłkarze, zawsze chcę więcej i więcej (śmiech). Nie wiem jakie jest
najlepsze słowo po polsku, po włosku użyłbym słowa sfida, czyli wyzwanie. Zawsze chcę zrobić coś lepiej. Na każdy kolejny sprawdzian patrzę bardzo pozytywnie. Niewiele rzeczy daje mi tyle radości co jazda na koniach. Uwielbiam to robić!
O to także chciałam Cię zapytać. Jak Ty to robisz, że jesteś zawsze uśmiechnięty i taki pozytywny. To przecież nie jest łatwa praca…
Myślę, że ogromną rolę w tym odgrywa mój charakter. No wiesz, Włosi taki mają (śmiech).
A kolejna sprawa, że mam świadomość tego, że jak będę nerwowy to w niczym to nie pomoże. Wręcz przeciwnie, konie od razu to wyczują. Staram się utrzymać swoje myśli w kierunku „do przodu”. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak to, myślę sobie „idziemy dalej”.
– Myślę pozytywnie.
Nie zawsze jesteś oazą spokoju. Włosi słyną z impulsywności i temperamentu. Potrafisz się zdenerwować?
Na pewno, ale w wyścigu robię wszystko, żeby zachować spokój. Po gonitwie jednak, kiedy coś pójdzie nie tak, bywam nieznośny (śmiech).
Po zakończeniu sezonu odbyło się głosowanie publiczności na „wygraną sezonu 2022”. Publiczność w tym głosowaniu wybrała Ciebie i Night Tornado.
Widziałem wyniki tego plebiscytu i było mi bardzo miło, że fani wyścigowi to właśnie nas wybrali. Dla każdego sportowca głos kibiców jest niezwykle istotny. Taki wynik daje ogromną satysfakcję. I w tym miejscu chcę serdecznie podziękować publiczności.
Właściciel Night Tornado, powiedział, że to co osiągnęliście jako para było bardzo dobre. Jak Ty to odbierasz?
Jestem bardzo zadowolony, kiedy z ust właściciela padają pod moim adresem takie słowa.
Państwu Traka, których podopiecznym jest Night
Tornado, także należą się ogromne podziękowania za to, że zaufali mi i dali mi do jazdy takiego dobrego konia. Trener i cała ekipa w stajni odegrali także bardzo dużą rolę. Wszyscy razem, daliśmy radę! Jestem im wszystkim wdzięczny. Tym bardziej, że razem z Night Tornado osiągnęliśmy jeden z największych sukcesów w mojej karierze, a mianowicie wygraną w gonitwie rangi Listed we Francji.
fot. Łukasz Kowalski fot. Łukasz KowalskiWaszym wspólnym ogromnym sukcesem także jest zwycięstwo w Wielkiej Warszawskiej dwa razy pod rząd! Miałeś gotowy plan na ten wyścig?
Tak, zdecydowanie. Już wcześniej myślałem, że w ten sposób może być rozegrana ta gonitwa. Byłem pewien, że nikt nie będzie chciał prowadzić. Już wcześniej z trenerem Krzysztofem Ziemiańskim wiedzieliśmy, jak mniej więcej może to wyglądać. Choć do wyboru mieliśmy kilka scenariuszy, które uwzględniliśmy. Natomiast w wyścigu byłem zdany na siebie i to ja miałem sam zdecydować co robić. Poczekać i podjąć decyzję. I właśnie tak było, po starcie zobaczyłem, że nikogo nie ma z przodu, więc powiedziałem do siebie w myślach – „no dobra to jedziemy”.
Jakie emocje towarzyszyły Ci jak już przekroczyliście celownik i wiedziałeś, że wygraliście?
Wiesz, to jest tak, że ja wyścigi bardzo lubię! Zawsze miałem takie marzenie, żeby wygrać w tej gonitwie. Cztery lata temu byłem trzeci. W następnym roku byłem drugi. Zawsze brakowało mi trochę szczęścia do wygranej. I jak rok temu wygraliśmy to spełniłem swoje marzenie.
Natomiast to, że ten sukces powtórzymy rok później, nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie mogłem przewidzieć. I jak to się stało byłem bardzo szczęśliwy.
Potem słysząc tych wszystkich ludzi skandujących na trybunach to było już dla mnie tylko dopełnienie tego wszystkiego co się przed chwilą wydarzyło. Cudownie było przyjąć te wszystkie gratulacje!
Co w Twoim życiu jest najważniejsze?
Zdecydowanie rodzina! Rodzina jest dla mnie wszystkim. Chcę im bardzo podziękować za to, że zawsze przy mnie są. Mojej żonie Ani, a także mojej mamie i rodzeństwu, którzy są we Włoszech. Mojego taty już nie ma, ale głęboko wierzę w to, że obserwuje mnie „z góry”. Nasz syn Franio i cała rodzina Ani, to kolejny sztab ludzi, który wspiera mnie przez cały czas.
Są przy mnie wtedy, kiedy coś pójdzie nie tak, ale są też wtedy, kiedy razem możemy cieszyć się z moich sukcesów. Bez nich nie byłoby tak łatwo, szczególnie w takiej pracy. To moja żona Ania doświadcza tego najbardziej. To ona dzieli ze mną codzienności i widzi z czym się muszę zmagać.
Wspomniałeś, że Twoja rodzina jest we Włoszech. Oglądają Twoje wyścigi?
Tak! Zawsze oglądają moje starty i stało się to ich nowym „rytuałem”. W sobotę i niedzielę na Sardynii wspólnie oglądają wyścigi na Służewcu.
Pamiętam taki moment jak podczas dekoracji po Wielkiej Warszawskiej pobiegłeś do publiczności i przyprowadziłeś swojego synka na padok do Night Tornado. Jesteś dumny z tego, że jesteś tatą?
Myślę, że bycie rodzicem jest czymś niezwykłym. Kiedyś myślałem, że tylko tak się mówi, ale teraz już z doświadczenia wiem, że przyjście na świat dziecka, naprawdę wszystko zmienia. Zawsze bardzo chciałem być tatą. Rola ojca jest dla mnie najlepszą i zarazem najważniejszą w życiu.
Jakie masz teraz marzenia? Wygrałeś już Wielką Warszawską, co jest Twoim kolejnym celem?
Na pewno nie będę oryginalny i jak każdy dżokej chciałbym wygrać Derby. Zależy mi także na tym, by nie tylko wygrywać poszczególne wyścigi, ale także by przez cały sezon utrzymywać równą i wysoką formę.
Chciałbyś jeszcze kiedyś jeździć zagranicą?
Jeśli kiedyś będę miał okazję i dostanę takiego konia, z którym możemy się ścigać na innych torach to z przyjemnością. Natomiast nie chciałbym wyjeżdżać z Polski na stałe.
Gdybyś miał okazję rozmawiać z młodszym kolegą, który chciałby być dżokejem w przyszłości, co byś mu doradził?
Z pewnością uprzedziłbym go, że to nie jest łatwa praca. Natomiast jeśli chciałby poważnie zająć się tą dyscypliną, to istotne jest by dobrze się wyszkolić, zarówno w szkole dla jeźdźców, w takiej jak są w Anglii czy Francji, ale także ważne jest to by uczyć się zawodu od doświadczonych trenerów.
Chyba ważne w tej pracy jest to żeby ją po prostu lubić.
Absolutnie tak. Jak już masz w głowie plan, że chcesz to robić to już trudno jest się z tego wycofać. Ja już od najmłodszych lat byłem pewny, że właśnie to chcę w życiu robić. Skończyłem szkołę i już w wieku 14 lat pracowałem w stajni, aż do dziś. Całe moje życie związane jest z końmi.
ZDJĘCIA: TOR WYŚCIGÓW KONNYCH SŁUŻEWIEC
Czempionat Młodych Jeźdźców, pod patronatem Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, przeznaczony jest dla najmłodszych stażem adeptów jazdy wyścigowej. Na rywalizację w sezonie 2022 złożyło się 8 gonitw na warszawskim Służewcu oraz 7 gonitw na wrocławskich Partynicach. Rywalizację
zwyciężył Temur Kumarbek Uulu (142 pkt), kolejne miejsca na podium zaję -
li Oskar Nowak (118 pkt) oraz Nikola Cyrkler (85 pkt). Najlepsi młodzi jeźdźcy zostali premiowani przez PKWK wyjazdem na szkolenie do The British Racing School w New Market.
1. Początek
Zacząłem jeździć kiedy byłem mały, dzięki moim rodzicom. W domu zawsze mieliśmy konie, tata ścigał się w Kirgistanie i zaszczepił we mnie miłość do tych zwierząt. Mój brat uczył się jeździć w Kazachstanie, a ja razem z Dastanem Sabatbekovem w domu. Na Torze Służewiec jestem już półtora roku. Na co dzień jeżdżę u trener Cornelii Fraisl, a na swoim koncie mam już 10 zwycięstw.
2. Gonitwy Uczniowskie
Gonitwy uczniowskie zdecydowanie pomogły mi wejść na wyższy poziom. Po pierwsze motywowały mnie do rozwijania umiejętności, ale także dawały szanse do pokazania się w wyścigu. Odkąd jeżdżę Gonitwy Uczniowskie dostaję więcej dosiadów.
3. Największa radość w wyścigach to…
Oczywiście wygrywanie, ale jak wszyscy wiemy nie zawsze się zwycięża. Dużą radość sprawia mi również gdy widzę, że koń, którego dosiadałem w wyścigu robi progres lub kiedy wiem, że przeprowadziłem go najlepiej, jak było to możliwe przez wyścig.
4. W treningu koni uwielbiam…
Proces nawiązywania kontaktu z nimi. Na początku próbuje się je zrozumieć, „dogadać się” z nimi, a następnie sięga się wspólnie po zwycięstwa. Praca z końmi to coś niepowtarzalnego. Daje mi ona dużo energii i satysfakcji. Nie wyobrażam sobie życia bez koni.
5. Moje przygotowania do wyścigów
Do wyścigów przygotowuję się trenując konie na co dzień. Szlifuję wtedy także swoją formę. Dostaję dyspozycję od trenera na temat tego, w jaki sposób powinienem poprowadzić koniowi trening, ale następnie to ja muszę „dogadać się” z koniem, wyczuć, w jakiej jest dzisiaj formie, jak się czuje, czy chce dziś trenować czy nie. Jeśli na przykład nie chce pracować i wiem, że jest tego dnia trochę słabszy, w gorszej formie, to konsultuję się z trenerem i wymyślamy mu inny plan.
6. Zwycięstwo, które dało mi najwięcej satysfakcji
Najbardziej cieszy mnie ubiegłoroczne zwycięstwo
w Al Khalediah Racing Festival podczas Dnia Arabskiego. Miałem wtedy okazję zmierzyć się z doświadczonymi jeźdźcami.
7. Zajmując miejsce na podium Czempionatu Młodych Jeźdźców…
Jestem z siebie dumny, jednak wiem, że muszę dalej dużo pracować i doskonalić swoje umiejętności. Nie osiadam na laurach.
8. Moje plany na sezon 2023
Planuje dalej jeździć w Polsce na Torze Służewiec, ale zmieniam stajnie, w której będę trenować. Chce się rozwijać i czekam na nowe wyzwania.
9. Jedna rada dla wszystkich osób, które chciałyby spróbować swoich sił w wyścigach Polecam wyścigi każdemu, a jeśli nie wyścigi to przynajmniej spróbowanie jazdy konnej lub chociażby opieki nad tymi wspaniałymi zwierzętami. Na początek można przychodzić do stajni, aby nauczyć się czyścić konie, siodłać je, spędzić trochę czasu z nimi. Następnie można spróbować wsiadać na konia, poruszać się na nim. To nic strasznego, każdy kiedyś zaczynał i musiał przejść tę drogę i każdy wie, jak to jest. Tak jak wspominałem wcześniej, nigdzie indziej nie da się doświadczyć tego, czego doświadcza się z końmi.
10. Poza wyścigami. Szczerze mówiąc wyścigi są całym moim życiem. Lubię biegać, ćwiczyć, gotować, ale to właśnie koniom poświęcam najwięcej czasu. Jest to zarówno moja praca, jak i pasja.
1. Początek
Swoją przygodę z jeździectwem zacząłem w stajni rekreacyjnej w wieku 8 lat. Jeździłem i szkoliłem się w różnych stajniach. Na wyścigi trafiłem w 2018 roku i zdecydowałem, że chcę rozwijać się właśnie w tym kierunku. Aktualnie trenuje u Andrzeja Laskowskiego. Mam na swoim koncie 9 zwycięstw.
2. Gonitwy Uczniowskie
Gonitwy Uczniowskie pomogły mi w rozwijaniu moich umiejętności. W tych wyścigach obok siebie mam uczniów i starszych uczniów na bardzo podobnych poziomie. Taka rywalizacja jest nieco łatwiejsza niż ściganie się z dżokejami, którzy wyścigowo jeżdżą od lat i mają duże doświadczenie. Uważam, że dla rozwoju młodych jeźdźców jest to super inicjatywa.
3. Największa radość w wyścigach to…
Osiągniecie celu, który sobie założę. Wielką satysfakcję dają wygrane, ale cieszą mnie także mniejsze i większe sukcesy koni, na których jeżdżę na co dzień.
4. W treningu koni uwielbiam…
Obserwowanie jak młode, niedoświadczone konie z dnia na dzień rozwijają się, stają się dzielne, wytrwałe i osiągają sukcesy dzięki naszej codziennej, ciężkiej pracy i poświęceniu.
5. Moje przygotowania do wyścigów
Każdego dnia wstaje rano przed szkołą i jadę na trening. Po szkole biegam oraz ćwiczę na sztucznym koniu do treningu – pomaga on mi wzmocnić nogi oraz polepszyć posył. W dniu wyścigu natomiast staram się już odpoczywać, relaksować i zbierać siły na gonitwę.
6. Zwycięstwo, które dało mi najwięcej satysfakcji
Największą satysfakcję dała mi wygrana w gonitwie Otwarcia Sezonu na koniu Neverland.
7. Zajmując miejsce na podium Czempionatu Młodych Jeźdźców…
Cieszę się, że drugi raz w mojej wyścigowej karierze znajduje się na podium. To dla mnie wielkie
wyróżnienie i radość z tego, że jestem w czołówce młodych jeźdźców.
8. Moje plany na sezon 2023
W sezonie 2023 chciałbym zdobyć kolejną kategorię jeździecką oraz wygrać gonitwę wyższej grupy.
9. Jedna rada dla wszystkich osób, które chciałyby spróbować swoich sił w wyścigach Musicie być wytrwali i nie poddawać się za szybko. Trenujcie i dawajcie z siebie wszystko, a sukcesy przyjdą z czasem.
10. Poza wyścigami
Uczę się w technikum weterynaryjnym, jestem już na czwartym roku. Poświęcam także czas mojemu prywatnemu koniowi. Trenuję go skokowo i jeżdżę z nim na zawody.
1. Początek
Zawsze lubiłam spędzać czas ze zwierzętami i dlatego właśnie zaczęłam jeździć. Moja mama zabierała mnie na zawody, abym mogła obserwować różne konkurencje. Chodziłyśmy do pobliskiej stajni pogłaskać konie oraz na wyścigi, abym mogła popatrzeć na araby, w których byłam absolutnie zakochana jako dziecko. Pierwszy raz na konia wsiadłam mając 9 lat i od tamtej pory jeździłam mniej lub bardziej regularnie. Na Służewcu spędziłam już 10 lat, jeżdżę wyścigowo, aktualnie w stajni trenera Emila Zaharieva. Mam na swoim koncie 4 wygrane gonitwy.
2. Gonitwy Uczniowskie
Jest to świetny projekt, który zarówno promuje wyścigi konne wśród młodzieży, jak i pomaga w rozwoju początkujących jeźdźców wyścigowych. W Gonitwach Uczniowskich możemy pokazać swoje umiejętności, a następnie dostać więcej dosiadów, czasami na dobrych koniach. Co więcej, wspaniale jest być częścią rywalizacji, która trwa cały sezon, a nie tylko podczas poszczególnych gonitw. Większość uczniów dostaje zbyt mało dosiadów, aby liczyć się w ogólnym czempionacie jeździeckim.
3. Największa radość w wyścigach to…
Przede wszystkim wygrywanie, ale adrenalina i prędkość także zawsze malują uśmiech na mojej twarzy, niezależnie od wyniku gonitwy. Zwyczajnie cieszę się, gdy udaje mi się pojechać tak, jak chcę i koń chętnie ze mną współpracuje.
4. W treningu koni uwielbiam…
Towarzyszenie im w całej drodze tutaj, na Służewcu. Kiedy przychodzą do nas młode konie, są nieokrzesane. W zachowaniu to takie „końskie dzieciaki”. Pracujemy z nimi i patrzymy, jak się wszystkiego uczą, rozwijają, stają się coraz lepsze, zaczynają startować w gonitwach, a później wygrywają. Czasem ulubione konie są jak własne dzieci i bardzo przeżywa się ich karierę. Przyjemnie jest patrzeć, jak konie oddają włożoną w nie pracę i serce.
5. Moje przygotowania do wyścigów Trenuję 6 dni w tygodniu, jeżdżę zazwyczaj 5-6
przejażdżek dziennie. Jest to podstawa przygotowania do jeżdżenia wyścigów.
6. Zwycięstwo, które dało mi najwięcej satysfakcji
Obie moje wygrane na No Neveur Saularie to dla mnie wielka satysfakcja. Zwycięstwo na koniu, którego się bardzo lubi to ekstra uczucie.
7. Zajmując miejsce na podium Czempionatu Młodych Jeźdźców…
Jestem bardzo szczęśliwa, szczególnie że jechałam tylko w połowie wyścigów z całej serii uczniowskiej.
8. Moje plany na sezon 2023
Planuje popracować nad swoją techniką jazdy i więcej trenować poza przejażdżkami. Moim marzeniem jest lepiej i więcej jeździć. Chciałabym także zdobyć kolejną kategorię jeździecką - starszego ucznia.
9. Jedna rada dla wszystkich osób, które chciałyby spróbować swoich sił w wyścigach Przyjdźcie po prostu i spróbujcie tu pojeździć, a na pewno zakochacie się w tym miejscu.
10. Poza wyścigami
Jazda konna to moja główna pasja i sposób trenowania, lecz poza tym sporo czasu spędzam z moimi psami. Lubię także chodzić na spacery, rolki czy rower, spędzać czas z rodziną i znajomymi, czytać książki, oglądać seriale. Pracując 6, czasem nawet 7 dni w tygodniu ciężko znaleźć czas na coś równie absorbującego.
W końcu września środowisko wyścigowe głęboko poruszyła wiadomość o śmierci osoby niezwykle zasłużonej dla polskich wyścigów, wieloletniej redaktorki Ksiąg Stadnych Krystyny Karaszewskiej. Zmarła zaledwie po kilku miesiącach po zdiagnozowaniu raka. Zawsze była skryta, więc również w obliczu śmiertelnej choroby, nie starała się epatować tym swoistym wyrokiem. Przychodziła do pracy, jak gdyby nic się nie wydarzyło, dopóki była w stanie.
Krystyna ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kochanowskiego. Na Służewiec trafiła dwa lata po maturze, dzięki pracującemu tam od 1967 roku w Dziale Technicznym narzeczonemu, Jackowi Karaszewskiemu, którego żoną wkrótce została (po kilkunastu latach ten związek zakoń -
czył rozwód za porozumieniem stron). Dzieci nie mieli. Jacek Karaszewski przez ponad 40 lat (zmarł w 2015 roku w wieku 72 lat) redagował cieszący się dużym uznaniem bywalców toru najpierw oficjalny, a w ostatnich kilkunastu latach życia prywatny program wyścigowy „z m do m” (tzw. zielony program), natomiast Pani Krystyna
rozpoczęła pracę na wyścigach od terminowania u żony trenera Stanisława Molendy, również Krystyny, prowadzącej Księgi Stadne, które wówczas były częścią Działu Technicznego. Po kilku latach, po przejściu Pani Molendowej na emeryturę została redaktorką Ksiąg Stadnych
Koni Pełnej Krwi Angielskiej (PSB) i Arabskich
Czystej Krwi (PASB). Pełniła tę funkcję do ostatnich dni swego niezwykle pracowitego życia. Profesjonalna, iście benedyktyńska praca na tym niszowym, ale jakże ważnym dla hodowli
i wyścigów odcinku, zapewniła jej uznanie nie tylko w kraju, ale także za granicą, gdzie nazywano ją „Madame Stud Book”. To właśnie dzięki jej profesjonalizmowi, zaangażowaniu i wytrwałości Polska Księga Stadna Koni Pełnej Krwi
Angielskiej (PSB) została uznana w 1996 roku przez Międzynarodową Komisję Ksiąg Stadnych (ISBC – International Stud Book Committee).
Natomiast Polska Księga Koni Czystej Krwi Arabskiej została uznana przez World Arabian Horse Organization (WAHO) już w roku 1970
i jest uważana za wzorcową. Warto dodać, że obecnie na świecie status uznanych ma 67 ksiąg folblutów (+ 11 ubiegających się) i 63 arabów (+3 ubiegające się).
Jednak praca redaktorska w Dziale Ksiąg Stadnych, nie wyczerpywała aktywności zawodowej Pani Krystyny na wyścigach. Pełniła na torze w różnych okresach także kilka innych ważnych funkcji administracyjnych. Była najpierw zastępcą, a następnie kierownikiem Działu Technicznego, przyjmowała przez lata zapisy koni do wyścigów, komentowała jako spikerka przebieg gonitw i wchodziła w skład sędziów Komisji Technicznej. Współorganizowała również razem z szefem Działu Selekcji Tadeuszem Milanowskim wiosenne i jesienne przeglądy koni na Służewcu, była stale obecna na podobnych przeglądach także w stadninach. Chciała wiedzieć możliwie jak najwięcej o każdym koniu trafiającym na wyścigi. Dzięki osobistym kontaktom z dyrektorami stadnin i hodowcami miała też pośredni wpływ na podejmowane decyzje hodowlane, jakich używać ogierów do poszczególnych klaczy. Wyjeżdżała także, ze znaną i powszechnie lubianą arabistką Izabellą Pawelec -Zawadzką, na Kongresy organizacji hodowlanych - WAHO i ECAHO oraz ważne pokazy
hodowlane i przy tych okazjach Panie odwiedzały czasem stadniny.
Ta hiperaktywność „żelaznej damy” polskich wyścigów nie wszystkim się podobała, jednak nawet jednemu z dyrektorów mającemu dyk-
KRYSTYNA KARASZEWSKA
(nazwisko panieńskie Rozbicka) urodziła się w 1948 roku w Gierzwałdzie niedaleko Olsztyna, gdzie jej ojciec, przedwojenny warszawski policjant, ukrył się przed wścibskimi zakusami Urzędu Bezpieczeństwa. Rodzina powróciła stamtąd do stolicy po październikowej odwilży w 1956 roku i zamieszkała w Pyrach. Ojciec był już na emeryturze, a matka pracowała jako główna księgowa w szpitalu Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya.
tatorskie zapędy nie udało się, mówiąc obrazowo „wysadzić jej z siodła”, choć nie ukrywał takich zamierzeń. Pani Krystyna miała jednak już wtedy mocną pozycję opartą na rzetelnej, mrówczej pracy i choć wiele wymagała nie tylko od siebie, ale także od innych, jej surowość i swoista oschłość w międzyludzkich kontaktach wzbudzała powszechny szacunek. Broniła twardo swego zdania i nawet raz pomimo sejmowej interpelacji, je obroniła.
Śp. Krystyna Karaszewska została pochowana w rodzinnym grobie w Pyrach 5 października.
Krysię znałem można powiedzieć, że od zawsze. Na początku mojej pracy w janowskiej stadninie najpierw poznałem Panią Krystynę Karaszewską, reprezentującą Księgę Stadną, czyli coś co wzbudzało samą swoją nazwą nie tylko szacunek, ale i rodzaj lęku, przed czymś nie bardzo dobrze znanym, ale wiadomo było, że bardzo ważnym. Groźna ta osoba surowo oceniała konie szykowane do treningu wyścigowego i kontrolowała przysyłane jej dokumenty hodowlane. Jednym słowem z Panią Krystyną żartów nie było i nie tylko zootechnicy, ale i dyrektorzy czuli przed nią niemały respekt. Bardzo szybko jednak stała się Krysią, doskonałym kompanem w dyskusjach o koniach, ludziach z nimi związanych, towarzyszką przeglądowych i przed aukcyjnych wieczornych spotkań. Wtedy była już serdeczną przyjaciółką całej naszej rodziny, pomocną w rozwiązywaniu moich problemów zawodowych, kibicującą naszym synom w ich szkolnych i „końskich” działaniach oraz bratnią duszą mojej żony, pomagającą jej jakoś przetrwać wyłącznie końskie tematy przy stole.
Nade wszystko jednak Krystyna była chodzącą encyklopedią wiedzy o wyścigach i hodowli niezwykle poważnie traktującą swoje obowiązki zawodowe. Poza oczywistymi sukcesami prowadzonej przez nią Księgi Stadnej Koni Pełnej Krwi Angielskiej zwieńczonymi uznaniem jej przez ISBC, to również renoma, zaufanie świata hodowlanego i prestiż PASB były zasługą jej można to śmiało powiedzieć „mrówczej” pracy. W czasie posiedzeń Komitetu Wykonawczego i kolejnych kongresów WAHO słyszało się słowa uznania dla pracy polskiej księgi, co było nie tylko miłe dla mnie jako Polaka, ale było oczywistym potwierdzeniem czołowej pozycji polskiej hodowli koni arabskich. Uczestnicy tych kongresów zwracali się do polskiej przedstawicielki z wyraźnym szacunkiem, z czego byłem dumny. Wielokrotnie radzono się jej w trudnych sprawach dotyczących rejestracji koni. Była dla nas wszystkich związanych z hodowlą koni arabskich najwyższym autorytetem i nie odczuwaliśmy, że Krystyna pracuje w Redakcji Ksiąg Stadnych, dla nas ona była Księgą Stadną.
Miłością jej największą były jednak wyścigi. Doskonale pamiętała konie i to nie tylko te najlepsze, gonitwy i nie tylko te ważne, ale wszystkie w których startował koń, o którego się ją zapytało. Potrafiła mi nieraz zmyć głowę za jej zdaniem niefortunny dobór trenera, jeźdźca czy zapis konia, który przez to nie wykaże swoich możliwości i niestety dla mnie zawsze miała rację. Dzwonił telefon i słyszałem - No co ty robisz! Komu ty dajesz takiego doskonałego konia? Próbowałem ją przekonywać, że to ja mam rację, ale na końcu słyszałem: – A nie mówiłam ci??? Taka była Krysia, profesjonalna, szczera, mówiąca prosto z mostu swoje zdanie i całkowicie oddana ludziom, których polubiła. Zdarzało mi się słyszeć narzekania hodowców na ich zdaniem zbyt wysokie wymagania dotyczące punktualności oraz prawidłowości składanych dokumentów i nierozumiejących, że na tym właśnie polega praca księgi. Nie słyszałem jednak, aby jakakolwiek sprawa zakończyła się inaczej niż rejestracją konia. Mówiła mi czasem - No zobacz, i co ja mam z tym zrobić, czy ten biedny koń jest winny, że ma takiego pana?
Odejście Krystyny było bardzo bolesne dla całej naszej rodziny, mieliśmy w niej wszyscy oddanego i wiernego przyjaciela. Człowieka, jakich się w życiu spotyka niewielu.
Redakcja Ksiąg Stadnych zajmuje się: rejestracją karier hodowlanych klaczy (matek) w danym roku, wpisem przychówku urodzonego w danym roku na terenie Polski, identyfikacją koni, zatwierdzaniem imion, wydawaniem dokumentów identyfikacyjnych (paszportów), wpisem koni importowanych, rejestracją eksportów i wydawaniem dokumentów eksportowych, rejestracją padnięć i zgładzeń, rejestracją kastracji, zmianą właścicieli, przygotowywaniem dodatków i tomów ksiąg stadnych, prowadzeniem bazy komputerowej z powyższymi danymi, współpracą z redakcjami ksiąg stadnych za granicą, współpracą z międzynarodowymi organizacjami hodowlanymi - ISBC i WAHO. Na przykład Kazachstan nie ma uznanej księgi xx, więc przychówek nawet rodziców pełnej krwi nie jest i nie będzie uznany. Takie uznanie daje wymierne korzyści. Konie uznane mogą brać udział w międzynarodowych gonitwach, pokazach oraz hodowli - np. polska klacz arabska może
Krystyna Karaszewska i właściciel koni Benedykt Godlewski podczas uroczystości 60-lecia Toru na Służewcu - 10.06.99
być użyta w hodowli w Emiratach i jej potomstwo będzie wpisane do emirackiej księgi stadnej. Kolejnym ważnym zadaniem Redakcji Ksiąg Stadnych jest wystawianie dokumentów eksportowych, potwierdzających tożsamość konia i przynależność do rasy. Te dokumenty, przekazywane wyłącznie między księgami stadnymi, nigdy nie trafiają do rąk prywatnych właścicieli koni, co gwarantuje ich prawdziwość.
STWK I NASTĘPNIE PREZES
PKWK, JERZY BUDNY:
Księgi stadne stanowią podstawę do prawidłowo prowadzonej hodowli dając gwarancję rzetelności zgromadzonych danych dotyczących przede wszystkim pochodzenia, a także identyfikacji poszczególnych koni. Aktualnie cała światowa hodowla koni arabskich czystej krwi musi być prowadzona z uwzględnieniem zasad określonych przez WAHO, a pełnej krwi angielskiej przez IFHRA. O ile PASB przyjęta została jako wzorcowa dla swojej rasy od momentu zorganizowania się WAHO, nieco kłopotów związane było z uzyskaniem uznania dla księgi PSB, co wymagało sprowadzenia wszystkich wpisanych w niej koni do angielskiej GSB lub innych ksiąg już uznanych. Szczególne problemy związane były z okresem II wojny światowej, podczas której większość naszych koni została wywieziona za granicę a następnie z niepełną dokumentacją urodzonego tam potomstwa powróciła do kraju.
To trudne zadanie spadło właśnie na Panią Krystynę Karaszewską. Doprowadziła ona do spełnienia wymogów stawianych przez Międzynarodową Komisję Ksiąg Stadnych, czego efektem było uzyskanie w 1996 r. decyzji uznania naszej księgi bez konieczności wykreślania jakichkolwiek koni, co nie przyszło tak łatwo naszym sąsiadom znajdującym się w podobnej sytuacji - stając się jednocześnie niekwestionowanym autorytetem nie tylko dla hodowców krajowych.
Krystyna Karaszewska wbrew pierwszym wrażeniom odnoszonym przez osoby współpracujące z księgą stadną była osobą życzliwą, gotową pomóc w załatwieniu sprawy, nawet kosztem prywatnego czasu jednak nieprzejednaną, jeżeli chodzi o cokolwiek, co mogłoby rzucić cień na wiarygodność firmowanych jej podpisem dokumentów. Mogły się o tym przekonać osoby, które uważały, że nie ma spraw, których nie da się załatwić.
Z trenerem Januszem Kozłowskim rozmawia Jan Zabieglik
To był Pański dwudziesty sezon w roli trenera. Na jakim etapie jest Pan obecnie, jeśli chodzi o osiągnięcia? Czy udało się zrealizować zamierzenia i oczekiwania?
Wiadomo, że na początku trzeba było się uczyć, że tak powiem, na błędach. Nie miałem wiedzy teoretycznej. Wszystkiego, co wiedziałem na temat treningu, nauczyłem się pracując jako jeździec ponad 20 lat w najlepszej na Służewcu stajni Andrzeja Walickiego. Czy spełniły się moje oczekiwania? I tak, i nie. Nie wygrałem np. najważniejszej gonitwy, czyli Derby dla folblutów, i doskonale zdaję sobie sprawę, że jeśli nie trafię na konia najlepszego w roczniku lub po prostu, jak my to mówimy, szczęśliwego, mogę obejść się
smakiem. Wyścigowa prawda głosi przecież, że to koń stwarza człowieka, a nie odwrotnie, i ja się z nią w pełni zgadzam!
A przecież to szczęście było tak blisko, bo już w pierwszym roku Pańskiej trenerskiej kariery Tiarella finiszowala w Derby 2003 jako druga. No właśnie, dzielnie walczyła od połowy prostej z Gospodarzem i Darabem, tymczasem jak diabeł z pudełka wyskoczył finiszujący z ostatniej pozycji, prowadzony przez Jerzego Ochockiego Joung Islander, i sprzątnął mi zwycięstwo sprzed nosa. Nie był to żaden orzeł, do Derby dostał się kuchennymi schodami (tak nazywana
jest Nagroda Aschabada – przyp. red.), natomiast faworytem publiczności był drugi koń Mieczysława Mełnickiego, Domart, który wygrał nagrody: Strzegomia, Rulera oraz Iwna. On jednak przygalopował dopiero jako szósty. To był wyrównany rocznik. Domart okazał się papierowym tygrysem i po Derby już tylko w biegu o Nagrodę Kozienic był trzeci, w Mosznej ósmy, a w Criterium szósty. Natomiast derbista spisywał się przyzwoicie. Był drugi w St. Leger i trzeci w Wielkiej Warszawskiej. Tiarella, niestety, doznała kontuzji, która zakończyła jej karierę.
Dlaczego gonitwa Derby jest tak ważna w karierze konia?
Bo może w niej zwyciężyć tylko raz w karierze. Natomiast pozostałe prestiżowe nagrody z Wielką Warszawską na czele, która jest najważniejszą gonitwą porównawczą sezonu, może wygrać nawet po kilka razy, wszystko zależy od tego czy wraz z wiekiem zdoła utrzymać wysoką formę.
Czy oprócz Tiarelli jakiś Pański koń był blisko w Derby?
Rok później mógł wygrać Domus, ale dżokej Piątkowski musiał go „wziąć na siebie” w końcówce, bo mu drogę zajechała Królowa Śniegu pod Małgorzatą Maroszek. W rezultacie był trzeci za nią i Montbardem. Komisja Techniczna
uznała mój protest i przesunęła klacz za crossing na trzecie miejsce za Montbarda i Domusa. Potem już tylko jeden z moich koni uplasował się na płatnym miejscu w Derby dla folblutów. Bosain’s Blade w 2010 roku był czwarty.
Dużo więcej szczęścia miał Pan w Derby koni czystej krwi arabskiej. W 2014 roku wygrał Ziko, hodowli i własności Andrzeja Cielocha, a dwa lata później Shannon Queen, hodowli Magdaleny Gromali i jej współwłasności, razem z Pańską żoną Kasią. Przygotowuje też Pan od trzech sezonów bardzo dobrego francuskiego araba, własności Polska AKF Sp. z o.o., Rasmy’ego Al Khalediah, który jednak od lipca nie biegał. Z jakiego powodu?
Ziko był już przed Derby koniem szczęśliwym, bo główni konkurenci, Westim i Cerwing doznali kontuzji, natomiast Shannon Queen biegała rewelacyjnie już w wieku trzech lat, wygrywając nie tylko najważniejszych pięć gonitw w roczniku, ale także Nagrodę Porównawczą ze starszymi końmi. Kontynuowała tę świetną passę jako czterolatka, zwyciężając także w sześciu gonitwach: Kabareta, Janowa, Derby, Sheikh Zayed Bin Sultan Al Nahyan - Nagroda Europy, Oaks i Michałowa. Pierwszej porażki doznała dopiero w 13 starcie - w Porównawczej, w której pełnym blaskiem objawił się talent przyszłego zdobywcy
Pucharu Świata Fazzy Al Khalediah. W ostatnim swoim sezonie wygrała Nagrodę Sabelliny i po raz drugi zdobyła Nagrodę Michałowa. W sumie była 14 razy pierwsza w 17 występach. Takiego rekordu nie zanotował żaden koń w historii Służewca, ani arab, ani folblut!
Jeśli chodzi o Rasmy’ego, to był niepokonany w wieku trzech lat (trzy gonitwy wygrał na Służewcu i jedną w Pizie), a w ubiegłym roku zwyciężył czterokrotnie: dwa razy w Szwecji i po razie we Włoszech i na Służewcu, gdzie ustanowił w Al Khalediah Poland Cup rekord toru na 1600 m - 1’45,9. W tym sezonie po wygraniu Nagrody Cometa i drugim miejscu w Ofira, po raz drugi triumfował w Jägersro (President of the U.A.E. Cup, L) w Szwecji. Po powrocie doznał jednak kontuzji. Już wznowił treningi i jest spora nadzieja, że będzie się ścigał na dobrym poziomie także w przyszłym sezonie.
Czy rekordowe osiągnięcia Shannon Queen, bardzo dobre wyniki Rasmy’ego i sensacyjne zwycięstwo Rain and Sun w Wielkiej Warszawskiej uznaje Pan za największe za sukcesy w dotychczasowej karierze?
Wysoko je sobie cenię, ale Królowa Shannon, bo tak ją w stajni nazywaliśmy miała niezwykły talent i zdrowie do biegania, więc moim zadaniem było tylko utrzymanie jej formy fizycznej na najwyższym poziomie. Bardzo w nią wierzyłem i w pewnym
momencie przyzwyczaiłem się do jej zwycięstw. Podobne cechy ma Rasmy Al Khalediah, który jest szczególnie mocny na dystansach do 2000 m. Natomiast wygranie Wielkiej Warszawskiej przez Rain and Sun w 2018 roku wymagało większej sztuki i oczywiście odrobiny szczęścia. To, że ta klacz trafiła jako roczniaczka do naszej stajni było zasługą mojej żony, która ją kupiła zaledwie za 2000 euro na aukcji we Francji. Chciałem, żeby choć raz wystartowała w wieku 2 lat, ale gdy trochę ją w treningu przycisnąłem, stała się nerwowa, więc dałem spokój. Zadebiutowała w wieku trzech lat i zwyciężyła w trzech pierwszych startach, dwukrotnie w III grupie i handikapie II gr. Już wtedy wiedziałem, że ma moc. To była rakieta, dlatego na treningach sam na niej jeździłem. W Novary po spóźnionym finiszu była druga, a Oaks wyścig się jej nie ułożył i zajęła tylko czwarte miejsce. Jednak nie upadaliśmy z Kasią na duchu. W walce wygrała Nagrodę Krasne. Przed Wielką Warszawską była na dużym chodzie, więc mieliśmy podstawy do optymizmu. Wyścig ułożył się super. Anton Turgaev się wyważył na 53 kg, jechał bez obciążeń, bo nasza klacz nie była zaliczana do grona faworytów (miała przedostatnie notowania w siedmiokonnej stawce - 14:1). Antek zaatakował jako ostatni i w celowniku Rain and Sun wyprzedziła Santa Klarę o szyję. Trzeci był wielki faworyt, trójkoronowany derbista Fabulous Las Vegas. Po biegu okazało się, że nastąpił odprysk kości.
Kontuzja została wyleczona, ale w wieku 4 lat klacz nie prezentowała już poprzedniej formy. Odeszła na matkę do Stadniny Pegaz, należącej do Andrzeja i Ryszarda Zielińskich. Klaczka od niej, po Ecosse, jest już u nas w stajni. Ma na imię Daj mi raj i powinna w przyszłym roku zadebiutować.
Mocnym atutem Waszej stajni były i są konie biorące udział w wyścigach z płotami. Skąd taka tradycja?
W tym miejscu chciałbym sprostować pojawiające się mediach informacje, że ja specjalizuję się w skokach. Otóż wszystkie zasługi, jeśli chodzi o trening płotowy, należy przypisać mojej żonie, która pracowała kiedyś w stajni prowadzonej przez profesora tej i przeszkodowej konkurencji Grzegorza Witolda Wróblewskiego i wiele się od niego nauczyła. To jest trenerska działka Kasi, która ponadto na co dzień odpowiada za wiele kwestii administracyjnych (m.in. kontakty z właścicielami koni) dzięki czemu funkcjonujemy. Komputer to jest jej domena, ja się go nie dotykam.
Jeśli chodzi o konie płotowe, to ich sukcesy pozwoliły nam przetrwać trudne lata. Pierwsze dwa zwycięstwa odniósł przed 2005 rokiem Suit. Potem po cztery razy wygrywały Jutrzenka, Bonsai’s Blade i Test. Po wznowieniu gonitw płotowych po 8-letniej przerwie w ubiegłym roku,
czterokrotnie triumfował na płotach Noble Eagle, hodowli Kishore Mirpuriego oraz jego współwłasności i mojej żony. W tym roku wygrał dwie płotowe gonitwy, w tym Wielką Partynicką we Wrocławiu. Ponadto Leading Lion, hodowli Mariusza Konarskiego i jego współwłasności oraz mojej żony, zwyciężył trzykrotnie.
Pora wspomnieć o swoistym światełku w tunelu, które w tym roku pojawiło się w perspektywie przyszłorocznych Derby. Po raz pierwszy Pański podopieczny, francuskiej hodowli Senlis, własności Pani Kasi, wygrał Nagrodę Mokotowską, wyłaniającą zimowego faworyta na Derby. Ponadto irlandzka Migliore Speranza, własności Dozbud 2 Sp. z o.o., zdobyła najcenniejszą w programie wyścigów dla dwuletnich klaczy - Nagrodę Efforty. Czy z takimi dwoma końmi można z nadzieją patrzeć w kierunku Derby 2023?
Zwycięstwem w Mokotowskiej zbytnio się nie ekscytuję, bo wygrywały ją konie niejednokrotnie przypadkowo. Teraz też mówią, ze Senlis wygrał przypadkowo, ale ja jednak myślę, że to jest dobry koń. Bardzo w niego wierzę, on w przyszłym roku się rozwinie i będzie, taką mam nadzieję, naszą perełką. Także klacz zapowiada się bardzo obiecująco. W tym roku koń po ogierze Churchil, ojcu Migliore Speranzy, wygrał francuskie Derby. Inne
Rewelacyjna Shannon Queen zwyciężyła w 12 gonitwach z rzędu. Na zdjęciu końcowe metry wyścigu o Nagrodę Janowa (Przychówku).
W siodle Aleksander Reznikov
JANUSZ KOZŁOWSKI
dosiadał koni w latach 1972-1975 i 19782002, notując łącznie 5699 startów, z czego wygrał 1180 (21 %!). Należy do elitarnego „Klubu Tysiąc”. Tysięczne zwycięstwo odniósł 8 sierpnia 1998 roku na klaczy Imbra, pokonując w biegu o Nagrodę Pink Pearla w walce o pół długości Kabareta.
też dobrze lecą, więc dobre wyniki naszej klaczy wpisują się w ten trend.
Czy będzie Pan ją do Derby prowadził ścieżką dla klaczy, a więc przez Wiosenną i Soliny, czy też skonfrontuje także z ogierami: w Strzegomia, Rulera lub Iwna?
Ona sama na to odpowie, czy będziemy próbowali, czy nie. Może tak być, że klacze okażą się lepsze od ogierów w derbowym roczniku. Ona była kupiona na lepszej aukcji, za większe pieniądze. Jeśli miałbym dzisiaj wybierać, to bym wybrał ją.
Czy też, tak jak Rain and Sun, będzie Pan jej dosiadał podczas treningów?
Nie, ja już zrezygnowałem z jazdy na koniach. Stoję z boku, przyglądam się i wyciągam wnioski.
Na koniec wisienka na torcie: Pańska stajnia zanotowała największy procent zwycięstw w sezonie 2022 - 22,73. Drugie miejsce w tej klasyfikacji zajął Trener Roku 2022
Maciej Jodłowski - 19,23, a trzecie Czempion
Trenerów 2022 Cornelia Fraisl - 17,36. Czyli był to udany sezon dla Pańskiej stajni!
Też tak uważam. Oby przyszły był jeszcze lepszy!
Dziękujemy bardzo za rozmowę.
Już pierwszy start w karierze (13 maja 1972 roku) na ogierze pełnej krwi Kasjusz okazał się zwycięski. Kolejne stopnie jeździeckie zdobywał: 29 sierpnia 1973 roku - starszego ucznia (10 wygrana gonitwa na folblutce Sonatina), 14 sierpnia 1974 roku - praktykanta dżokejskiego (25 wygrana gonitwa na pełnej krwi klaczy Cervinia), 5 października 1975 roku - kandydata dżokejskiego (50 wygrana gonitwa na „angliku” Hokaido) i 16 sierpnia 1979 roku - dżokeja (100 wygrana gonitwa na półkrwi Jedynce we Wrocławiu).
W latach 1976-77 nie brał udziału wyścigach (odbywał służbę wojskową), a w sezonach 1984-85 dosiadał z powodzeniem koni w Austrii u trenera Aleksandra Falewicza.
Trzykrotny zwycięzca Derby: Aksum (1990), Kliwia (1991) i Dancer Life (2002), na którym zdobył Potrójną Koronę. Wielką Warszawską wygrał cztery razy: w 1983 r. na Cisowie, na Kesarze w 1989 r. oraz dwukrotnie na Kliwii w 1991 i 1992 r. Do zwycięstwa w St. Leger prowadził Cisowa- 1983, Dietmara - 1988, Aksuma - 1990, Amman - 1994 i Dancera Life - 2002.
Czempionem był trzykrotnie (1983, 1991, 1992). W 1978 roku ustanowił we Wrocławiu nieoficjalny rekord świata, wygrywając na koniach półkrwi siedem gonitw z rzędu!
MACIEJ KACPRZYK
W niedawno zakończonym sezonie wyścigowym sporo emocji i kontrowersji wzbudził fakt rozegrania Nagrody Ofira na krótszym niż w latach poprzednich dystansie. Najważniejsza gonitwa kategorii A w pierwszej połowie sezonu dla 4-letnich i starszych koni miała 2000 metrów, zamiast 2400 m, tak jak w latach poprzednich. W związku z tym pojawiło się wiele głosów, że zmiana ta miała sprzyjać koniom francuskiej hodowli, a zmniejszać szansie koni polskich, które według niektórych teorii są bardziej wytrzymałe i nie mają szans z „szybkimi francuzami”. Podsumowanie tegorocznej Nagrody Ofira na stronie trafnews.pl kończy się zdaniem „Do walki nie zdołali włączyć się polscy derbiści – Wielki Dakris oraz Dragon, którym ewidentnie nie odpowiadał krótszy dystans.”
Uważam, że teza iż polskim koniom arabskim bardziej sprzyjają długie dystanse gonitw i mają one przewagę nad końmi francuskimi na długich dystansach, jest błędna. Jest to mit nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. W związku z tym według mnie należy otworzyć szczerą i merytoryczną dyskusję nad programem wyścigów koni arabskich w naszym kraju.
Hodowla koni w Polsce, także wyścigowych koni arabskich, stoi przed wielkimi wyzwaniami. Jeżeli dalej będziemy funkcjonować w zamkniętej bańce mitów i półprawd obudzimy się szybciej, niż nam się wydaje
to silna część dziedzictwa kulturowego, a wyścigi koni arabskich obok pokazów i rajdów długodystansowych, to intensywnie rozwijająca się w tamtym regionie dziedzina użytkowania koni czystej krwi.
Jak Polska ma zyskać na tym rozkwicie? Możemy być częścią tego świata, hodować, dzierżawić, sprzedawać, trenować, uczestniczyć w tym międzynarodowym biznesie i rozwijać się razem z nim. Jak jest tego cena? Otwartość.
To już się dzieje. Od kilku lat hodowcy i właściciele z Bliskiego Wschodu oraz zachodu Europy oddają swoje konie, urodzone głównie we Francji, do treningu w Pol -
w krainie amatorskich wyścigów bez nagród, bez zawodowych trenerów, bez profesjonalnych jeźdźców, bez publiczności. Na romantycznej łące za stodołą. Hodowla koni arabskich ma charakter międzynarodowy i jeśli chcemy funkcjonować w tej przestrzeni, musimy podążać za globalnymi trendami. Schowani za tradycją zostaniemy zwyczajnie odcięci od kapitału. Żadna hodowla nie utrzyma się bez finansowania. Polskiej hodowli koni arabskich oraz wyścigów koni arabskich w Polsce zwyczajnie nie stać na funkcjonowanie bez zainteresowania krajów Bliskiego Wschodu. A zainteresowanie to może być głównym motorem rozwoju naszej rodzimej hodowli. Czy się to komuś podoba czy nie, właśnie kraje Bliskiego Wschodu, takie jak Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman czy Kuwejt to teraz główne rynki dla wyścigowych koni arabskich. Dla nich koń arabski
sce. Nie widzę w tym zagrożenia dla naszej rodzimej hodowli. Według mnie to szansa na porównanie się z najlepszymi, a co za tym idzie wypromowanie także koni hodowanych w Polsce. Nasi prywatni hodowcy inwestują w swoją hodowle. Od kilku lat sprowadzane jest nasienie mrożone czołowych ogierów. Sprowadzane są także młode konie oraz klacze hodowlane. Przykładem mogą być czołowe polskie konie. Derbiści Dragon (Dahess (FR) – Djaima (RU)/Nomius (RU)) czy Han Rastaban (Assy (QA) – HN Rana (DE)/Bengali D’Albret (FR)) są polskiej hodowli, ale pochodzą od rodziców nie urodzonych w Polsce. Warto przyjrzeć się rodowodowi tego pierwszego. Dragon – polski derbista z 2019 r. jest wspaniałym i błyskotliwym koniem, ze świetnym finiszem, którego ojcem jest francuski Dahess, syn Amera. Dahess, czempion na torze i w hodowli wygrywał trzy
razy G1-PA Zabeel International Stakes na 1200 m.
Wygrywał też dwa razy G1-PA Malazgirt Trophy G1-PA
na 1600 m oraz dwa razy G3-PA Sprinter Championship
na 1000 m. Matka Dragona, Djaimia to rosyjskiej hodowli
wnuczka francuskiego Nougatina. Analizując jego rodowód twierdzenie, że jest koniem lepiej czującym się na długich dystansach jest co najmniej dziwne.
Jeszcze ciekawszym przypadkiem jest derbista
z 2020 Wieki Dakris, który jest synem również niepo -
lskiego ogiera Mared Al Sahra (także syn Amera). W Polsce nie urodził się także ojciec jego matki - Ontario HF (Monarch AH (US) - HF Orzonna (US)/Pepton), sprowadzony do naszego kraju z USA. Wspaniały i zasłużony dla „nowożytnej” hodowli wyścigowych koni arabskich
w Polsce Ontario HF był, podobnie jak Dahess, dzielnym na torze… sprinterem! Wygrywał m.in. Independence
Sprint Stakes na 1200 m, a jego największym sukcesem
w karierze jest wygranie Gr.1 Arabian Cup Championship Sprint Stakes na (jak sama nazwa wskazuje) na sprinterskim dystansie 1200 m.
Sprowadzenie w 2007 r. Ontario HF jako wnuka legendarnego janowskiego Wikinga było próbą reintrodukcji polskich genów arabskich koni wyścigowych obecnych w hodowli amerykańskiej. Polskie konie eksportowane do USA w latach 70. oraz 80. brylowały na tamtejszych
torach wyścigowych. Takie ogiery jak Wiking, Sambor czy Orzeł stanowią podstawy amerykańskiego programu wyścigowego. Do dziś można je spotkać w rodowodach najlepszych współczesnych wyścigowych koni arabskich. Zawsze zastanawiał mnie fakt, że w artykułach opisujących sukcesy koni z „polską” krwią w USA, brakowało zawsze informacji o dystansach tamtejszych gonitw dla koni arabskich. Tak jakby fakty te nie pasowały do tezy o ich wytrzymałości i przewadze pod tym względem nad szybkimi końmi francuskimi. Otóż w USA dystanse dla koni arabskich to głównie wyścigi od 4 ½ furlonga do 1 ¾ mili, a większość wyścigów rozgrywanych jest na 6 furlongów. 1 furlong to 200 m, a mila to 1600 m. Głównie na nawierzchni piaszczystej.
Po drugiej Wojnie Światowej wyścigi koni arabskich w Polsce nie miały charakteru selekcyjnego, ponieważ wynik tej próby dzielności nie stanowił kryterium w doborze. Kluczowy był pokrój, a przede wszystkim tzw. „bukiet arabski”. Dzielne na torze, ale „ordynarne w typie” konie były brakowane. Mimo programu wyścigowego opartego o gonitwy na długich dystansach, konie polskiej hodowli wygrywały w sprintach w USA. Takie są fakty.
Nasz program wyścigowy, a także obecny poziom wyścigów koni arabskich w Polsce to według mnie
jedna z najmocniejszych stron wyścigów w naszym kraju. Żeby ją w stu procentach wykorzystać musimy być otwarci na współczesny świat, musimy stanowić część międzynarodowej rywalizacji. Nie być skansenem, zaściankiem, egzotycznym bastionem tradycji.
Nasz program gonitw dla koni arabskich wymaga zmian. Musi być bardziej kompletny, uwzględniający większą różnorodność dystansów. Szczególnie zmian wymagają dystanse gonitw pozagrupowych, bo gonitwy grupowe rozgrywane są na zróżnicowanych dystansach, od 1400 m do 2200 m. Czemu zatem wyścigi dla koni 4-letnich i starszych kategorii A oraz B są praktycznie wyłącznie na dystansach 2000 m i dłuższych? Nie wiem i nie rozumiem. Istne rozdwojenie jaźni. Na pewno faktem jest, że Nagroda Europy G3 rozgrywana na Służewcu na dystansie 2600 m jest najdłuższą gonitwą na świecie ujętą w międzynarodowym systemie Pattern Races. Nie musimy od razu totalnie zrywać z tradycją i zmieniać dystansu tego wyścigu, ale uważam, że to właśnie powinna być najdłuższa gonitwa w Polsce. Jako ciekawostkę podam fakt, że w latach 30. XX wieku, w początkach wyścigów koni arabskich w Polsce, Nagroda im. Romana Sanguszki (Derby) była rozgrywana na dystansie 2400 m (obecnie 3000 m), a gonitwa porównawcza o Nagrodę Antonin dla 3- i 4-letnich
ogierów i klaczy na dystansie 1600 m (obecnie 2400 m).
Zmiany w programie dla koni arabskich w żadnym wypadku nie naruszyłyby polskiej racji stanu, śmiem twierdzić, że pomogłyby kilku polskim koniom odnieść pozagrupowe sukcesy, na które zasługują, a dla których na dziś nie ma odpowiednich gonitw. Przykładowo rekordzistą toru Służewiec na 1400 m jest świetny Eldas (Dahess (FR) – Elgana / Ganges). W tym roku błysnęły także inne konie polskiej hodowli jak Almared czy Oficer, które ewidentnie nie trzymają dystansu i po zejściu na krótsze dystanse pokazały pełnie swoich dużych możliwości.
W Polsce mogą rodzić się wspaniałe wyścigowe konie. Nie umniejszajmy ich talentów, nie powtarzajmy bzdur, że ich polskość czyni je wolniejszymi. Wierzę, że w naszym kraju można hodować konie arabskie międzynarodowej klasy. W 20018 roku Fazza Al Khalediah urodzony we Francji, ale trenowany w Polsce przez trenera Michała Borkowskiego odniósł spektakularny sukces wygrywając wyścig Qatar Arabian World Cup G1-PA na paryskim torze Longchamp. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby po takie zwycięstwo sięgnął koń czystej krwi arabskiej wyhodowany w naszym kraju. Musimy tylko przestać wierzyć, że naszym sufitem są zamknięte Derby.
Podczas październikowej Międzynarodowej Konferencji Władz Wyścigowych w Paryżu, Lisa Lazarus (Dyrektor Wykonawczy HISA - Horseracing Integrity and Safety Authority w USA) zaprezentowała program obejmujący wszystkie tory wyścigowe w USA. Skąd taki pomysł? Otóż każdy stan dotychczas posiadał własne Władze Wyścigowe i tym samym odmienne regulacje dotyczące wyścigów konnych. W związku z różnym traktowaniem kwestii dopingowych, dyskwalifikacji, dobrostanu koni, w tym np. używania bata przez jeźdźców, HISA pod kuratelą Federalnej Komisji Handlu opracowała i wprowadziła nowe przepisy – federalne.
Zaczęły one obowiązywać z dniem 1 lipca 2022 roku. Natomiast od 1 stycznia 2023 roku uruchomiony zostanie drugi program - ADMC (Anty-Dopingowy i Kontroli Medycznej). Jak zaznaczyłem wcześniej, uregulowana została kwestia m.in. używania bata. Do lipca 2022 śmiało można powiedzieć, że większego bałaganu niż w USA nie było w żadnym kraju. Przykładem niech będą wyścigi na torze w Monmouth Park (od odmowy dosiadu jeźdźców z powodu wprowadzenia limitu uderzeń, poprzez wprowadzenie całkowitego zakazu używania bata, po prośby do Federalnego Urzędu o wcześniejsze wprowadzenie programu HISA). Od teraz zasady są zbliżone do większości krajów – limit uderzeń wynosi 6, maksymalnie 2 razy pod rząd. Wolno uderzać jedynie w zad konia. Uderzenia w łopatkę dozwolone są jeśli trzyma się wodze w obydwu rękach. Nie wolno straszyć lub uderzać drugiego konia lub jeźdźca. Nie wolno podnosić ręki (nadgarstka) z batem powyżej kasku. Nie wolno uderzać batem, jeśli koń został pokonany, nie poprawia lub wygrywa z przewagą.
Bat nie może być użyty na dwulatku w wyścigu rozgrywanym przed 1 kwietnia. Część zapisów dziwnie znajoma? Nowością jest wprowadzony swoisty (drogowy) karomierz. Przewidziano 3 klasy naruszeń:
Klasa 1 – od 1 do 3 uderzeń powyżej dozwolonego limitu
Kara – 250 dolarów lub 10% z premii jeździeckiej (w zależności co jest większe). Zawieszenie licencji na 1 dzień (lub kumulacja*); 3 punkty karne (anulowane po 6 miesiącach).
Klasa 2 – od 4 do 9 uderzeń powyżej dozwolonego limitu
Kara – 500 dolarów lub 20% z premii jeździeckiej (w zależności co jest większe). Zawieszenie licencji na 3 dni (lub kumulacja*); 5 punktów karnych (anulowane po 9 miesiącach); Dodatkowo koń (czyli właściciel) nie otrzymuje wygranej w gonitwie ewentualnej nagrody pieniężnej.
Klasa 3 – 10 i więcej uderzeń powyżej dozwolonego limitu
Kara – 750 dolarów lub 30% z premii jeździeckiej (w zależności co jest większe). Zawieszenie licencji na 5 dni (lub kumulacja*); 10 punktów karnych (anulowane po 12 miesiącach); Dodatkowo koń (czyli właściciel) nie otrzymuje wygranej w gonitwie ewentualnej nagrody pieniężnej.
*Jeśli jeździec zbierze od 11 do 15 punktów karnych - zakaz dosiadania koni na 7 dni (czyli np. czterokrotne naruszenie w klasie 1 - 4x3pkt = 12 punktów); od 16 do 20 punktów karnych - zakaz
dosiadania koni na 15 dni; powyżej 20 punktów karnych - zakaz dosiadania koni na 30 dni.
A tymczasem na Wyspach - Wielka Brytania jako kolebka wyścigów konnych zawsze kojarzyła się nam z najbardziej konserwatywnym krajem wyścigowym - jeżeli pojawiały się jakieś nowości mające zmienić na lepsze tę dziedzinę sportu, zawsze odbywało się to przy zachowaniu szeroko rozumianej idei dotyczącej rywalizacji i wygrywania. 12 lipca 2022 roku British Horseracing Authority (BHA – brytyjskie władze wyścigowe) opublikował długo oczekiwany raport z prac Grupy Konsultacyjnej ds. bata (Whip Consultation Steering Group) wraz z wytycznymi na przyszłość, ale przede wszystkim proponując zmiany w regulacjach prawnych - w tym w karach. Zespół składa się w większości z osób dobrze znanych w angielskim środowisku wyścigowym: David Jones (Przewodniczący) – przedstawiciel BHA, Tom Blain – reprezentant Barton Stud, Henry Daly – trener, Celia Djivanovic – właściciel koni, Tom Goff – reprezentant Blandford Bloodstock, John Gosden – trener, Sue Hayman i Baroness Hayman of Ullock –członkowie Izby Lordów, Dr Neil Hudson – członek Parlamentu, lekarz weterynarii,
Nick Luck – dziennikarz, P.J. McDonald – jeździec, Roly Owers – dyrektor w World Horse Welfare, lekarz weterynarii, James Savage – przedstawiciel trenera Sir Michaela Stoute’a, Tom Scudamore – jeździec, Nick Smith – dyrektor ds. wyścigów na torze w Ascot, Sulekha Varma – przedstawiciel Jockey Club Racecourses, kierownik mityngu na torach w Aintree i Carlisle. Zadaniem wyżej wymienionych było prześledzenie wszystkich aspektów związanych z batem pod względem prawnym, wizerunkowym oraz dobrostanu koni. Na podstawie zebranych materiałów, przedstawiony został do BHA raport zawierający zalecenia, co do przyszłości bata w wyścigach w Wielkiej Brytanii. Na początku należy nadmienić, że proponowane zmiany mają się pojawić wyłącznie w Wielkiej Brytanii i to najwcześniej jesienią tego roku.
A o czym mówi wspomniany raport. Otóż nakreśla on zasady, które mają sprzyjać bardziej przemyślanemu i rozsądnemu używaniu bata jako zachęty dla konia w wyścigu. Zdaniem Grupy Konsultacyjnej należy położyć większy nacisk na edukację i poprawę standardów używania bata, zapewnić spójność pracy sędziów oraz ramy kar, które mają działać jako skuteczny środek odstraszający przed ewentualnymi nadużyciami. Zalecenia opracowane przez Zespół przedstawiają się następująco:
“Podstawową zasadą używania bata jest bezpieczeństwo uczestników wyścigu.
1. Bat nadal będzie dopuszczony do używania w wyścigach.
2. Wolno używać wyłącznie batów typu ProCush (miękki, wyściełany tłumiącą pianką), z wyraźnie określonymi zasadami ich stosowania.
3. Użycie bata jako zachęty powinno być ograniczone tylko do pozycji backhandowej (bat skierowany do dołu, podobnie jak przy ude -
rzaniu w łopatkę, trzymając jednocześnie wodze).
4. Należy dalej pracować nad harmonizacją przepisów odnośnie używania bata i stosowania kar. Natomiast BHA powinien nadal odgrywać wiodącą rolę w dyskusjach na temat ujednolicenia przepisów z jego międzynarodowymi odpowiednikami, zwłaszcza Irlandią i Francją.
5. Zmiany w wyścigowych regulacjach prawnych dotyczących bata powinny zostać zweryfikowane pod kątem poprawy jazdy jeźdźców, jak również w zakresie standardów używania bata, jak i spójności sędziowania.
6. Oficjalne wytyczne w przepisach dotyczące niektórych aspektów powinny zostać dopracowane i ulepszone. Dzięki temu nie będzie dochodzić do rozbieżności w interpretacji, a to z kolei zapewni spójność w egzekwowaniu przepisów.
7. Zostanie powołany panel przeglądowy, który oceni wszystkie potencjalne wykroczenia związane z batem. Panel będzie zajmował się wszystkimi zgłoszeniami skierowanymi od Sędziów co do nadużyć, jak również będzie miał prawo do podejmowania stosownych kroków w przypadku samodzielnego stwierdzenia naruszeń.
8. Progi nakładania niektórych kar za bat zostaną zaostrzone, celem zwiększenia efektu odstraszającego.
9. Za niektóre wykroczenia kary zostaną podniesione. Niektóre z dotychczas stosowanych kar są zbyt niskie i ich stosowanie nie przyniosło spodziewanego rezultatu.
10. Kary finansowe nakładane na jeźdźców amatorów za wykroczenia związane z batem zostaną podniesione.
11. Gradacja oraz rodzaj kar za użycie bata powyżej dozwolonego limitu, czyli najczęściej popełnianych przestępstw, zostaną zrewidowane w celu zwiększenia efektu odstraszenia.
12. Kary za użycie bata powyżej dozwolonego limitu w głównych wyścigach, zostaną podwojone względem identycznych przewinień (za to samo wykroczenie) w standardowych wyścigach.
13. Powtarzające się wykroczenia należy omówić na wcześniejszym etapie, a kary za nie muszą zostać podniesione, aby zmniejszyć ich występowanie.
14. Dyskwalifikacja konia zostanie wprowadzona do kar za szczególnie poważne użycie bata powyżej dozwolonego limitu, w przypadku
wyraźnego i rażącego złamania przepisów. (Przypomnijmy, że w Wielkiej Brytanii obowiązuje limit 7 uderzeń w gonitwach płaskich i 8 w gonitwach płotowych oraz przeszkodowych)
15. BHA, w imieniu branży wyścigowej, powinien zlecać i wspierać badania nad skutkami użycia bata, z wykorzystaniem wszelkich dostępnych materiałów naukowych.
16. BHA powinien regularnie analizować specyfikację techniczną dopuszczonego bata, celem wprowadzenia wszelkich innowacji technologicznych, które wpłyną na poprawę dobrostanu i bezpieczeństwo koni.
Brytyjskie wyścigi powinny dołożyć wszelkich starań, aby wyjaśniać widzom zasady stosowania oraz wszelkie regulacje dotyczące bata. Zmiana samej nazwy „bat” na inną nie jest bezpośrednią, formalną propozycją Grupy. Jednak należy zachęcać i wspierać media, aby mówiąc o bacie używany był stosowny i odpowiedzialny język.”
Wczytując się w powyższe wytyczne, trudno się z niektórymi nie zgodzić. Np. sposób używania / trzymania bata przy uderzeniu. Jak to tłumaczy BHA – “Zaproponowany backhand zniechęca do wykonywania szerokich zamachów. Tym samym sposób operowania jest bardziej stylowy wizualnie. Jednocześnie zmniejsza się prawdopodobieństwo użycia bata z nadmierną siłą, wynikającą z zamachu wykonywanego z wysokości powyżej ramion.” I to tyle z tych bardziej praktycznych aspektów. Nie za bardzo zrozumiały jest wymiar kary za bat w zależności od rodzaju gonitwy, a przede wszystkim w porównaniu do innych stwierdzonych przewinień. Używając polskiej nomenklatury – w gonitwach pozagrupowych (np. Derby) za to samo przewinienie co w gonitwie IV, III, II i I grupy jeździec otrzyma „dubla” kary. Czy koń lub widzowie inaczej odbiorą użycie bata w pierwszej gonitwie dnia (np. handicap III grupy) niż w Derby? Tu chodzi tylko i wyłącznie o wizerunek oraz sposób postrzegania samej gonitwy przez widzów. Nie ma to nic wspólnego z dobrostanem, bezpieczeństwem etc. Pytanie, czy widzowie dowiedzą się o wymiarze kary w dniu gonitwy? Kolejna sprawa – wysokość kar. Skupmy się tylko i wyłącznie na przekroczeniu limitu uderzeń według nowego angielskiego “karomierza”. Za 1 uderzenie powyżej dozwolonego limitu –3 dni zawieszenia licencji, chyba, że w ważnej gonitwie – to już 6 dni. A jak to się ma do angielskich kar za nieostrożną jazdę (careless riding) jeźdźca w gonitwie, w wyniku czego inny koń lub konie zostały potrącone bądź im
przeszkodzono, ale nie skutkowało to zamianą miejsc. Otóż pierwsze tego typu przewinienie to ….. od 2 do 4 dni zawieszenia licencji. A przy niewłaściwej jeździe (improper riding) od 2 do 5 dni zawieszenia licencji. A jak się ma porównanie kar za 4 uderzenia powyżej limitu. W grupowych wyścigach to aż 14 dni, a w pozagrupowych nawet 28 dni zawieszenia licencji. Do tego jeszcze dojdzie dyskwalifikacja konia – ale o tym za chwilę. A jak karze się jeźdźca, który nie zatrzymał konia kulawego, wycieńczonego lub u którego wystąpił problem dotyczący jego wydolności… od 5 do 12 dni zawieszenia licencji. Chyba coś jest nie tak. No i to, co wywołało największe kontrowersje – dyskwalifikacja konia za przewinienie jeźdźca dotyczące nadmiernego użycia bata. Zastanawiam się, czy przedstawiciel właścicieli z grupy roboczej zdał sobie sprawę z „minusów” takiej propozycji. Jako właściciel wykłada pieniądze na zakup konia, trening, opiekę, zapisy, dosiad jeźdźca. Odnosi sukces – koń wygrywa albo liczy się w rozgrywce gonitwy… a po wyścigu – komunikat sędziów – koń zdyskwalifikowany, bo jeździec przekroczył limit uderzeń. A jaki wpływ na zachowanie jeźdźca w gonitwie miał właściciel? Żaden. Zapewne pani Celia Djivanovic będzie się odwoływać. Ale czy to pomoże?
Od 2016 roku w Polsce, kiedy nastąpiła zmiana
przepisów, stopniowo maleje liczba przewinień związanych z nadużyciem pomocy, jaką jest bat, w kwestii nadmiernej liczby uderzeń. Średnio jeźdźcy, przekroczyli dozwolony limit o niecałe 2 uderzenia (w 2022 o 1,2 uderzenia). Najwięcej tego typu przewinień dopuścili się najbardziej doświadczeni w walce o czołowe lokaty. Z samych danych liczbowych można wnioskować, że zastosowane ograniczenia przynoszą zamierzony efekt. Aczkolwiek cały czas jest dyskusyjne nadużycie, poprzez równomierne rozłożenie pobudzeń na prostej finiszowej. Pytanie czy należy posuwać się dalej – patrz dyskwalifikacja konia. Czy wprowadzanie na siłę zmian, pod naciskiem stowarzyszeń lub osób, które nie do końca mają pojęcie o co w tym wszystkim chodzi i jakie negatywne skutki może to wywołać, ma sens?
Dla przykładu – niemieckie Derby 2022. Zwycięża Sammarco (IRE) pod B. Murzabayev o “krótki łeb” przed Schwarzer Peter (GER) pod A. Helfenbein. Za nim o “krótki łeb”, na trzecim miejscu, celownik mija So Moonstruck (GER) pod L. Dettori. Decyzją sędziów - Murzabayev otrzymuje zakaz dosiadania koni przez 17 dni, Helfenbein przez okres 14 dni. Obaj panowie tracą dodatkowo 50% premii jeździeckiej. Wszystko za przekroczony limit o 2 i 1 uderzenie batem. Czy to nie wystarczy?
JAKUB KASPRZAK
ZDJĘCIA: ©SCOOPDYGA
3 października 2022 roku siedziba France Galop w Paryżu ponownie gościła przedstawicieli władz wyścigowych z całego świata (w tym z Polski), podczas 56. Międzynarodowej Konferencji Władz Wyścigowych. Było to pierwsze spotkanie od 2019 roku, kiedy delegaci mogli obradować osobiście. W latach 2020 – 2021, z powodu pandemii Covid-19, konferencje odbywały się wyłącznie online.
Pierwsza Konferencja odbyła się 9 października 1967 roku i zorganizowało ją Société d’Encouragement. Od 1994 roku kolejne spotkania miały miejsce w stolicy Francji pod przewodnictwem Międzynarodowej Federacji Władz Wyścigów Konnych (IFHA), która również jest członkiem założycielskim Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej (FEI) oraz współpracuje ze Światową Organizacją Zdrowia Zwierząt (WOAH).
Tegoroczne obrady otworzył i przewodniczył im Winfried Engelbrecht-Bresges, który wręczył Prezydentowi i Dyrektorowi Generalnemu Japan
Racing Association (JRA) - Masauki Goto - oficjalny dokument informujący o tym, że japońskie Laboratory of Racing Chemistry z siedzibą
w Tochigi spełniło wszystkie niezbędne wymogi i zostało uznane za szósty certyfikowany i rekomendowany przez IFHA ośrodek do badań prób dopingowych. Warto odnotować, że od 2021 r. JRA została również oficjalnym partnerem Konferencji w Paryżu.
W trakcie obrad delegaci mieli możliwość zapoznać się z nowymi regulacjami prawnymi wprowadzonymi przez Urząd ds. Integralności i Bezpieczeństwa Wyścigów Konnych (HISA) w Stanach Zjednoczonych. Lisa Lazarus odniosła się m.in. do nowych wytycznych w sprawie używania bata
przez jeźdźców i związanych z tym obostrzeń (o tym więcej w artykule „Zmiany, zmiany i co dalej”). W ocenie HISA, podlegającej międzystanowej agencji ds. Integralności i Dobrostanu Zwierząt (HIWU), wprowadzone nowe przepisy wpłyną pozytywnie na bezpieczeństwo, wizerunek i atrakcyjność wyścigów konnych.
Zaprezentowano także wywiad, jakiego udzielił
Tony Parker (były zawodnik NBA) angielskiemu dziennikarzowi Rishiemu Persad’owi. W wyniku współpracy z France Galop z telewizją wyścigową
Equidia, Tony Parker od 2020 roku jest „twarzą”
wyścigów konnych we Francji - jest hodowcą i właścicielem koni, a w kończącym się sezonie klacz jego współwłasności Mangoustine /FR/ (po Dark Angel) wygrała Emirates Poule d’Essai des Pouliches, czyli francuski odpowiednik 1000 Guineas.
Pod koniec Konferencji odbyło się kilka paneli dyskusyjnych. Jeden z nich dotyczył zmian, jakie w wyniku pandemii zaszły w wyścigach konnych w krajach członkowskich IFHA. W dyskusji uczestniczyli Masauki Goto (Japonia), Daniel Kruger (Niemcy) oraz Vee Moodley (RPA). Zarówno z prezentacji, jak i wypowiedzi prelegentów wyni-
kało jedno, że pandemia „spowodowała” przeniesienie dużej części elementów związanych z wyścigami (przede wszystkim zakładów wzajemnych) do internetu oraz „rozbudowała” platformy informacyjne z możliwością przekazu obrazu. Vee Moodley zwrócił uwagę na fakt rozwoju nowej „pandemii” w jego kraju – nielegalnego hazardu, co stawia przed nimi nowe wyzwania. Masauki Gato, kończąc dyskusję, powiedział: „Najważniejszą rzeczą jakiej JRA doświadczyło podczas pandemii, jest to, że łańcuch cyklu wyścigowego nie może się zatrzymać. Jeśli zabraknie któregokolwiek z elementów (hodowla, trening, szkolenie, wyścigi) cała maszyna przemysłu wyścigowego się zatrzyma. Dlatego władze wyścigowe muszą nadać priorytet temu, jak utrzymać ten cykl i podjąć odpowiednie środki w zależności od sytuacji”. Na koniec konferencji oddano hołd królowej Elżbiecie II, która zmarła we wrześniu w wieku 96 lat. Jako jedna z największych ambasadorek tego sportu (hodowczyni, właścicielka) była zagorzałą zwolenniczką wyścigów międzynarodowych i odwiedziła wiele z największych torów wyścigowych na całym świecie.
ZDJĘCIA: TOMASZ MARKOWSKI
Ostatniego dnia lipca tego roku odbyła się konferencja z cyklu „Wyścig o folbluty”, której organizatorami był Tor Wyścigów Konnych Służewiec oraz Polski Klub Wyścigów Konnych. Termin został wybrany nie przypadkowo, w tym dniu na warszawskim torze odbywała się najważniejsza w sezonie gonitwa dla klaczy – Stadnina Pegaz OAKS.
Przejdźmy jednak do lipcowego spotkania na Służewcu. Cztery prelekcje, w tym dwóch zagranicznych gości, były niejako zwieńczeniem tego, co rozpoczęło się na początku 2020 roku, w szczycie pandemii, kiedy ulice opustoszały, miejsca pracy i szkoły zostały zamknięte, a praca i nauka odbywały się głównie zdalnie. Można powiedzieć, że życie przeniosło się do internetu. To wówczas, z inicjatywy Dominika Nowackiego, dyrektora Toru Służewiec, rozpoczął się cykl programów pod wspomnianym tytułem „Wyścig o folbluty.” Miałem przyjemność współprowadzić te spotkania wraz z Annamarią Sobierajską. A naszymi gośćmi była cała gama ludzi, którzy z różnych powodów byli związani z końmi wyścigowymi pełnej krwi angielskiej i mogli o nich opowiedzieć. Spotkania odbywały się, regularnie, co czwartek, a wszystkie odcinki są do obejrzenia na kanale YouTube Toru Służewiec, wpisując „Wyścig o Folbluty”.
Dawaliśmy możliwość wypowiadać się byłym hodowcom z państwowych stadnin koni pełnej krwi, a było ich kiedyś aż osiem. Warto przypomnieć i uzmysłowić sobie, że przed laty na słu-
żewieckim torze biegały praktycznie tylko konie urodzone w państwowych stadninach. A były to konie – jak na warunki środowiskowe i gospodarcze środkowej Europy – bardzo dobre. Dostarczały wielkich emocji wielu pokoleniom bywalców toru służewieckiego. Odnosiły też sukcesy na torach Europy Zachodniej.
Naszymi internetowymi gośćmi byli oczywiście też trenerzy i jeźdźcy koni wyścigowych. Ale nie ograniczaliśmy się tylko do ludzi, którzy pracowali czy to w stadninach, czy na torze wyścigowym. Naszymi rozmówcami były też osoby, które użytkowały folbluty także w inny sposób niż wyścigi. Okazuje się, że konie pełnej krwi sprawdzają się także w rekreacji, o czym opowiadały panie prowadzące stajnie rekreacyjne czy szkółki jeździeckie. Z kolei jeźdźcy uprawiający różne konkurencje jeździeckie, którzy w przeszłości mieli pod siodłem konie pełnej krwi angielskiej, opowiadali o swoich odczuciach z ich użytkowania. W spotkaniach wzięli udział m.in. Hubert Kierznowski, Piotr Morsztyn, Paweł Warszawski, Szymon Tarant.
„Wyścig o folbluty” powstał z chęci umacniania marki polskich koni pełnej krwi angielskiej. Budo -
wanie pozycji rasy, nie tylko w świecie wyścigowym, ale także w hodowli i sporcie ma ogromny potencjał rozwoju w naszym kraju. Dolew tej krwi jest potrzebny permanentnie, a ostatnio z tym jest gorzej.
I właśnie ten aspekt był głównym motywem prelekcji gości lipcowego spotkania. Jednym z nich był znany holenderski hodowca i lekarz weterynarii Jan Greve. Już sam tytuł jego wystąpienia był znaczący: „Pełna krew angielska jest konieczna w hodowli koni sportowych”. Podał (i rozwinął) pięć powodów, dla których jest konieczna.
¨ Dolew tej krwi sprawia, że konie są w lżejszym, bardziej nowoczesnym typie i są bardziej atletyczne;
¨ Są bardziej inteligentne, co we współczesnym sporcie ma duże znaczenie;
¨ Szybciej reagują na stawiane im zadania, mają lepszy refleks, są szybsze w rozgrywkach;
¨ Lepiej galopują, mają bardziej elastyczne mięśnie i kręgosłup;
¨ Mają lepsze zdrowie i lepiej znoszą trening. Dał też przykłady koni, które odnosiły wielkie sukcesy w niedalekiej przeszłości, a które miały spory dolew pełnej krwi, choć żaden z nich nie był bezpośrednio po folblucie. A te konie to:
¨ Bonfire (Welt As – m. po Praefectus xx)
¨ Finesse (Voltaire – m. po Gag xx)
¨ De Sjiem (Aram - m. po Wahtamin xx)
¨ Authentic (Quidam – m. po Katell xx)
¨ Shutterfly (Silvio I – m. po Forrest xx).
Jan Greve znany jest nie tylko z tego, że sam hodował konie, ale także z tego, że odkrywał i promował takie, które potem odegrały ważną rolę czy to w sporcie, czy w hodowli. Przykładem niech będzie hanowerski ogier Voltaire (Furioso II sf – Gogo Moeve han. po Gotthard han.), wnuk w linii męskiej ogiera pełnej krwi Furioso. Voltaire miał zaledwie 162 cm wzrostu w kłębie, a wypatrzyli go w Niemczech Jan Greve i jego partner w „końskim” biznesie Henk Nijhof, i wypromowali najpierw jako konia sportowego, a potem reproduktora. Warto też wspomnieć, że znany w polskiej hodowli ogier Tjungske KWPN (Carthago holszt. – OK Wiggy KWPN po Julio Mariner xx) został wyhodowany przez Jana Greve. A Julio Mariner stacjonował u niego, w stacji De Watermolen wraz z og. Voltaire.
Kolejnym prelegentem był Wolf Lahr, przed laty reprezentant NRD w skokach przez przeszkody, założyciel i prezes Związku Saksońsko-Turyńskiego, inicjator powstania grupy związków hodowców koni z południowych Niemiec – DSP.
Podczas prezentacji przytoczył słowa wypowiedziane kiedyś (i spisane dla potomności) przez słynnych niemieckich hodowców sprzed
lat, które nadal powinny być mottem hodowców współczesnych.
„Bez wyścigów nie ma pełnej krwi, bez pełnej krwi nie ma półkrwi, bez półkrwi nie ma konia sportowego” – to powiedział Friedrich Heinreich von Wrangel, marszałek polny, dowódca pruskiej kawalerii.
Z kolei Georg von Lehndorff, wieloletni szef stadniny w Graditz, wypowiedział takie słowa:
„Dobry koń wyścigowy musi mieć po pierwsze zdrowie, po drugie zdrowie, po trzecie bardzo dużo zdrowia, a celem użycia koni pełnej krwi w hodowli koni półkrwi jest wprowadzenie tego „żelaznego” zdrowia do populacji półkrwi”.
Gość z Niemiec przeanalizował też rodowody niektórych znanych reproduktorów, takich jak: Cardento, Mylord Carthago, Casall, Diamant de Semilly i Chacco Blue, pod kątem udziału pełnej krwi w ich rodowodach. Zwrócił też uwagę na to, wśród jakich koni wyścigowych należy szukać kandydatów na reproduktory w półkrwi. Chodzi o konie o uzdolnieniach krótkodystansowych oraz tych, które biegają w gonitwach przeszkodowych.
Wśród polskich prelegantów był Tomasz Olędzki, członek zarządu Związku Trakeńskiego w Polsce. Mówił głównie o współczesnej hodowli koni trakeńskich w Polsce. A polscy hodowcy tej rasy stosują spory dolew pełnej krwi, co ma związek z tym, że starają się wyhodować konie do WKKW. Zwracał uwagę na to, że ten dolew może się odbywać przez używanie w hodowli klaczy pełnej krwi angielskiej. Dał kilka konkretnych
przykładów ze stajni Jadamowo, m.in. prezentował przykład konia wyhodowanego w Polsce przez Marka Przeczeskiego - Kros (Ajbek – Korsarka po Sword xx), który odnosi sukcesy na arenie międzynarodowej.
Z kolei drugi polski prelegent, Jarosław Lewandowski, członek Komisji Księgi Stadnej Polskiego Konia Sportowego oraz dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Związku Hodowców Koni, przedstawił warunki, jakie muszą spełniać ogiery pełnej krwi, aby dostać licencję do krycia w półkrwi. Chodzi zarówno o warunki spełnione na torze wyścigowym, jak i w sporcie jeździeckim, czy to poprzez wyniki podczas Mistrzostw Polski Młodych Koni, czy w wieku 7 lat i wyżej podczas innych zawodów w trzech konkurencjach jeździeckich. Warunków tych jest dużo, nie ma tu miejsca, aby je przytaczać. Ale hodowcy czy właściciele koni pełnej krwi, którzy myśleliby o tym, aby dla swojego ogiera zaplanować karierę reproduktora w półkrwi, będą musieli się z tymi szczegółami zapoznać.
Podsumowując – jak widać światli hodowcy mają świadomość, że w hodowli koni sportowych dolew pełnej krwi jest konieczny. Niestety, współcześnie, z powodów handlowych, hodowcy coraz rzadziej sięgają po ogiery pełnej krwi. Służewieckie spotkanie miało za zadanie zwrócenie uwagi na ten problem i przypomnienie, że w niedalekiej przeszłości dolew pełnej krwi przynosił dobre owoce. Tor Służewiec deklaruje dalszy rozwój programu.