3 minute read

„WYŚCIG O FOLBLUTY” w obsadzie międzynarodowej

ZDJĘCIA: TOMASZ MARKOWSKI

Ostatniego dnia lipca tego roku odbyła się konferencja z cyklu „Wyścig o folbluty”, której organizatorami był Tor Wyścigów Konnych Służewiec oraz Polski Klub Wyścigów Konnych. Termin został wybrany nie przypadkowo, w tym dniu na warszawskim torze odbywała się najważniejsza w sezonie gonitwa dla klaczy – Stadnina Pegaz OAKS.

Advertisement

Przejdźmy jednak do lipcowego spotkania na Służewcu. Cztery prelekcje, w tym dwóch zagranicznych gości, były niejako zwieńczeniem tego, co rozpoczęło się na początku 2020 roku, w szczycie pandemii, kiedy ulice opustoszały, miejsca pracy i szkoły zostały zamknięte, a praca i nauka odbywały się głównie zdalnie. Można powiedzieć, że życie przeniosło się do internetu. To wówczas, z inicjatywy Dominika Nowackiego, dyrektora Toru Służewiec, rozpoczął się cykl programów pod wspomnianym tytułem „Wyścig o folbluty.” Miałem przyjemność współprowadzić te spotkania wraz z Annamarią Sobierajską. A naszymi gośćmi była cała gama ludzi, którzy z różnych powodów byli związani z końmi wyścigowymi pełnej krwi angielskiej i mogli o nich opowiedzieć. Spotkania odbywały się, regularnie, co czwartek, a wszystkie odcinki są do obejrzenia na kanale YouTube Toru Służewiec, wpisując „Wyścig o Folbluty”.

Dawaliśmy możliwość wypowiadać się byłym hodowcom z państwowych stadnin koni pełnej krwi, a było ich kiedyś aż osiem. Warto przypomnieć i uzmysłowić sobie, że przed laty na słu- żewieckim torze biegały praktycznie tylko konie urodzone w państwowych stadninach. A były to konie – jak na warunki środowiskowe i gospodarcze środkowej Europy – bardzo dobre. Dostarczały wielkich emocji wielu pokoleniom bywalców toru służewieckiego. Odnosiły też sukcesy na torach Europy Zachodniej.

Naszymi internetowymi gośćmi byli oczywiście też trenerzy i jeźdźcy koni wyścigowych. Ale nie ograniczaliśmy się tylko do ludzi, którzy pracowali czy to w stadninach, czy na torze wyścigowym. Naszymi rozmówcami były też osoby, które użytkowały folbluty także w inny sposób niż wyścigi. Okazuje się, że konie pełnej krwi sprawdzają się także w rekreacji, o czym opowiadały panie prowadzące stajnie rekreacyjne czy szkółki jeździeckie. Z kolei jeźdźcy uprawiający różne konkurencje jeździeckie, którzy w przeszłości mieli pod siodłem konie pełnej krwi angielskiej, opowiadali o swoich odczuciach z ich użytkowania. W spotkaniach wzięli udział m.in. Hubert Kierznowski, Piotr Morsztyn, Paweł Warszawski, Szymon Tarant.

„Wyścig o folbluty” powstał z chęci umacniania marki polskich koni pełnej krwi angielskiej. Budo - wanie pozycji rasy, nie tylko w świecie wyścigowym, ale także w hodowli i sporcie ma ogromny potencjał rozwoju w naszym kraju. Dolew tej krwi jest potrzebny permanentnie, a ostatnio z tym jest gorzej.

I właśnie ten aspekt był głównym motywem prelekcji gości lipcowego spotkania. Jednym z nich był znany holenderski hodowca i lekarz weterynarii Jan Greve. Już sam tytuł jego wystąpienia był znaczący: „Pełna krew angielska jest konieczna w hodowli koni sportowych”. Podał (i rozwinął) pięć powodów, dla których jest konieczna.

¨ Dolew tej krwi sprawia, że konie są w lżejszym, bardziej nowoczesnym typie i są bardziej atletyczne;

¨ Są bardziej inteligentne, co we współczesnym sporcie ma duże znaczenie;

¨ Szybciej reagują na stawiane im zadania, mają lepszy refleks, są szybsze w rozgrywkach;

¨ Lepiej galopują, mają bardziej elastyczne mięśnie i kręgosłup;

¨ Mają lepsze zdrowie i lepiej znoszą trening. Dał też przykłady koni, które odnosiły wielkie sukcesy w niedalekiej przeszłości, a które miały spory dolew pełnej krwi, choć żaden z nich nie był bezpośrednio po folblucie. A te konie to:

¨ Bonfire (Welt As – m. po Praefectus xx)

¨ Finesse (Voltaire – m. po Gag xx)

¨ De Sjiem (Aram - m. po Wahtamin xx)

¨ Authentic (Quidam – m. po Katell xx)

¨ Shutterfly (Silvio I – m. po Forrest xx).

Jan Greve znany jest nie tylko z tego, że sam hodował konie, ale także z tego, że odkrywał i promował takie, które potem odegrały ważną rolę czy to w sporcie, czy w hodowli. Przykładem niech będzie hanowerski ogier Voltaire (Furioso II sf – Gogo Moeve han. po Gotthard han.), wnuk w linii męskiej ogiera pełnej krwi Furioso. Voltaire miał zaledwie 162 cm wzrostu w kłębie, a wypatrzyli go w Niemczech Jan Greve i jego partner w „końskim” biznesie Henk Nijhof, i wypromowali najpierw jako konia sportowego, a potem reproduktora. Warto też wspomnieć, że znany w polskiej hodowli ogier Tjungske KWPN (Carthago holszt. – OK Wiggy KWPN po Julio Mariner xx) został wyhodowany przez Jana Greve. A Julio Mariner stacjonował u niego, w stacji De Watermolen wraz z og. Voltaire.

Kolejnym prelegentem był Wolf Lahr, przed laty reprezentant NRD w skokach przez przeszkody, założyciel i prezes Związku Saksońsko-Turyńskiego, inicjator powstania grupy związków hodowców koni z południowych Niemiec – DSP.

Podczas prezentacji przytoczył słowa wypowiedziane kiedyś (i spisane dla potomności) przez słynnych niemieckich hodowców sprzed

This article is from: