5 minute read

KONIE ARABSKIE

SZYBKIE CZY WYTRZYMAŁE?

MACIEJ KACPRZYK

Advertisement

ZDJĘCIA: ŁUKASZ KOWALSKI

W niedawno zakończonym sezonie wyścigowym sporo emocji i kontrowersji wzbudził fakt rozegrania Nagrody Ofira na krótszym niż w latach poprzednich dystansie. Najważniejsza gonitwa kategorii A w pierwszej połowie sezonu dla 4-letnich i starszych koni miała 2000 metrów, zamiast 2400 m, tak jak w latach poprzednich. W związku z tym pojawiło się wiele głosów, że zmiana ta miała sprzyjać koniom francuskiej hodowli, a zmniejszać szansie koni polskich, które według niektórych teorii są bardziej wytrzymałe i nie mają szans z „szybkimi francuzami”. Podsumowanie tegorocznej Nagrody Ofira na stronie trafnews.pl kończy się zdaniem „Do walki nie zdołali włączyć się polscy derbiści – Wielki Dakris oraz Dragon, którym ewidentnie nie odpowiadał krótszy dystans.”

Uważam, że teza iż polskim koniom arabskim bardziej sprzyjają długie dystanse gonitw i mają one przewagę nad końmi francuskimi na długich dystansach, jest błędna. Jest to mit nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. W związku z tym według mnie należy otworzyć szczerą i merytoryczną dyskusję nad programem wyścigów koni arabskich w naszym kraju.

Hodowla koni w Polsce, także wyścigowych koni arabskich, stoi przed wielkimi wyzwaniami. Jeżeli dalej będziemy funkcjonować w zamkniętej bańce mitów i półprawd obudzimy się szybciej, niż nam się wydaje to silna część dziedzictwa kulturowego, a wyścigi koni arabskich obok pokazów i rajdów długodystansowych, to intensywnie rozwijająca się w tamtym regionie dziedzina użytkowania koni czystej krwi.

Jak Polska ma zyskać na tym rozkwicie? Możemy być częścią tego świata, hodować, dzierżawić, sprzedawać, trenować, uczestniczyć w tym międzynarodowym biznesie i rozwijać się razem z nim. Jak jest tego cena? Otwartość.

To już się dzieje. Od kilku lat hodowcy i właściciele z Bliskiego Wschodu oraz zachodu Europy oddają swoje konie, urodzone głównie we Francji, do treningu w Pol - w krainie amatorskich wyścigów bez nagród, bez zawodowych trenerów, bez profesjonalnych jeźdźców, bez publiczności. Na romantycznej łące za stodołą. Hodowla koni arabskich ma charakter międzynarodowy i jeśli chcemy funkcjonować w tej przestrzeni, musimy podążać za globalnymi trendami. Schowani za tradycją zostaniemy zwyczajnie odcięci od kapitału. Żadna hodowla nie utrzyma się bez finansowania. Polskiej hodowli koni arabskich oraz wyścigów koni arabskich w Polsce zwyczajnie nie stać na funkcjonowanie bez zainteresowania krajów Bliskiego Wschodu. A zainteresowanie to może być głównym motorem rozwoju naszej rodzimej hodowli. Czy się to komuś podoba czy nie, właśnie kraje Bliskiego Wschodu, takie jak Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman czy Kuwejt to teraz główne rynki dla wyścigowych koni arabskich. Dla nich koń arabski sce. Nie widzę w tym zagrożenia dla naszej rodzimej hodowli. Według mnie to szansa na porównanie się z najlepszymi, a co za tym idzie wypromowanie także koni hodowanych w Polsce. Nasi prywatni hodowcy inwestują w swoją hodowle. Od kilku lat sprowadzane jest nasienie mrożone czołowych ogierów. Sprowadzane są także młode konie oraz klacze hodowlane. Przykładem mogą być czołowe polskie konie. Derbiści Dragon (Dahess (FR) – Djaima (RU)/Nomius (RU)) czy Han Rastaban (Assy (QA) – HN Rana (DE)/Bengali D’Albret (FR)) są polskiej hodowli, ale pochodzą od rodziców nie urodzonych w Polsce. Warto przyjrzeć się rodowodowi tego pierwszego. Dragon – polski derbista z 2019 r. jest wspaniałym i błyskotliwym koniem, ze świetnym finiszem, którego ojcem jest francuski Dahess, syn Amera. Dahess, czempion na torze i w hodowli wygrywał trzy razy G1-PA Zabeel International Stakes na 1200 m.

Wygrywał też dwa razy G1-PA Malazgirt Trophy G1-PA na 1600 m oraz dwa razy G3-PA Sprinter Championship na 1000 m. Matka Dragona, Djaimia to rosyjskiej hodowli wnuczka francuskiego Nougatina. Analizując jego rodowód twierdzenie, że jest koniem lepiej czującym się na długich dystansach jest co najmniej dziwne.

Jeszcze ciekawszym przypadkiem jest derbista z 2020 Wieki Dakris, który jest synem również niepo - lskiego ogiera Mared Al Sahra (także syn Amera). W Polsce nie urodził się także ojciec jego matki - Ontario HF (Monarch AH (US) - HF Orzonna (US)/Pepton), sprowadzony do naszego kraju z USA. Wspaniały i zasłużony dla „nowożytnej” hodowli wyścigowych koni arabskich w Polsce Ontario HF był, podobnie jak Dahess, dzielnym na torze… sprinterem! Wygrywał m.in. Independence

Sprint Stakes na 1200 m, a jego największym sukcesem w karierze jest wygranie Gr.1 Arabian Cup Championship Sprint Stakes na (jak sama nazwa wskazuje) na sprinterskim dystansie 1200 m.

Sprowadzenie w 2007 r. Ontario HF jako wnuka legendarnego janowskiego Wikinga było próbą reintrodukcji polskich genów arabskich koni wyścigowych obecnych w hodowli amerykańskiej. Polskie konie eksportowane do USA w latach 70. oraz 80. brylowały na tamtejszych torach wyścigowych. Takie ogiery jak Wiking, Sambor czy Orzeł stanowią podstawy amerykańskiego programu wyścigowego. Do dziś można je spotkać w rodowodach najlepszych współczesnych wyścigowych koni arabskich. Zawsze zastanawiał mnie fakt, że w artykułach opisujących sukcesy koni z „polską” krwią w USA, brakowało zawsze informacji o dystansach tamtejszych gonitw dla koni arabskich. Tak jakby fakty te nie pasowały do tezy o ich wytrzymałości i przewadze pod tym względem nad szybkimi końmi francuskimi. Otóż w USA dystanse dla koni arabskich to głównie wyścigi od 4 ½ furlonga do 1 ¾ mili, a większość wyścigów rozgrywanych jest na 6 furlongów. 1 furlong to 200 m, a mila to 1600 m. Głównie na nawierzchni piaszczystej.

Po drugiej Wojnie Światowej wyścigi koni arabskich w Polsce nie miały charakteru selekcyjnego, ponieważ wynik tej próby dzielności nie stanowił kryterium w doborze. Kluczowy był pokrój, a przede wszystkim tzw. „bukiet arabski”. Dzielne na torze, ale „ordynarne w typie” konie były brakowane. Mimo programu wyścigowego opartego o gonitwy na długich dystansach, konie polskiej hodowli wygrywały w sprintach w USA. Takie są fakty.

Nasz program wyścigowy, a także obecny poziom wyścigów koni arabskich w Polsce to według mnie jedna z najmocniejszych stron wyścigów w naszym kraju. Żeby ją w stu procentach wykorzystać musimy być otwarci na współczesny świat, musimy stanowić część międzynarodowej rywalizacji. Nie być skansenem, zaściankiem, egzotycznym bastionem tradycji.

Nasz program gonitw dla koni arabskich wymaga zmian. Musi być bardziej kompletny, uwzględniający większą różnorodność dystansów. Szczególnie zmian wymagają dystanse gonitw pozagrupowych, bo gonitwy grupowe rozgrywane są na zróżnicowanych dystansach, od 1400 m do 2200 m. Czemu zatem wyścigi dla koni 4-letnich i starszych kategorii A oraz B są praktycznie wyłącznie na dystansach 2000 m i dłuższych? Nie wiem i nie rozumiem. Istne rozdwojenie jaźni. Na pewno faktem jest, że Nagroda Europy G3 rozgrywana na Służewcu na dystansie 2600 m jest najdłuższą gonitwą na świecie ujętą w międzynarodowym systemie Pattern Races. Nie musimy od razu totalnie zrywać z tradycją i zmieniać dystansu tego wyścigu, ale uważam, że to właśnie powinna być najdłuższa gonitwa w Polsce. Jako ciekawostkę podam fakt, że w latach 30. XX wieku, w początkach wyścigów koni arabskich w Polsce, Nagroda im. Romana Sanguszki (Derby) była rozgrywana na dystansie 2400 m (obecnie 3000 m), a gonitwa porównawcza o Nagrodę Antonin dla 3- i 4-letnich ogierów i klaczy na dystansie 1600 m (obecnie 2400 m).

Zmiany w programie dla koni arabskich w żadnym wypadku nie naruszyłyby polskiej racji stanu, śmiem twierdzić, że pomogłyby kilku polskim koniom odnieść pozagrupowe sukcesy, na które zasługują, a dla których na dziś nie ma odpowiednich gonitw. Przykładowo rekordzistą toru Służewiec na 1400 m jest świetny Eldas (Dahess (FR) – Elgana / Ganges). W tym roku błysnęły także inne konie polskiej hodowli jak Almared czy Oficer, które ewidentnie nie trzymają dystansu i po zejściu na krótsze dystanse pokazały pełnie swoich dużych możliwości.

W Polsce mogą rodzić się wspaniałe wyścigowe konie. Nie umniejszajmy ich talentów, nie powtarzajmy bzdur, że ich polskość czyni je wolniejszymi. Wierzę, że w naszym kraju można hodować konie arabskie międzynarodowej klasy. W 20018 roku Fazza Al Khalediah urodzony we Francji, ale trenowany w Polsce przez trenera Michała Borkowskiego odniósł spektakularny sukces wygrywając wyścig Qatar Arabian World Cup G1-PA na paryskim torze Longchamp. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby po takie zwycięstwo sięgnął koń czystej krwi arabskiej wyhodowany w naszym kraju. Musimy tylko przestać wierzyć, że naszym sufitem są zamknięte Derby.

This article is from: