
10 minute read
Muzeum Włókiennictwa w Łodzi – Joanna Nordyńska
from POST SCRIPTUM


Advertisement
MUZEUM
w Łodzi WŁÓKIENNICTWA
Łódź, niegdyś określana miastem kominów, później miastem włókniarek, w ostatnich latach rozwijająca bazę centrów logistycznych ze względu na usytuowanie przy skrzyżowaniu głównych szlaków komunikacyjnych, dziś próbuje także ugruntować pozycję na turystycznej mapie świata, proponując coraz więcej atrakcji dla przybyszów. Jednym z dobrze znanych już w Europie miejsc stał się prawie trzydziestohektarowy łódzki kompleks handlowo-usługowo-rekreacyjny Manufaktura, utworzony na terenie zrewitalizowanego zespołu pofabrycznego jednego z najbogatszych łódzkich przemysłowców drugiej połowy XIX w., Izraela Poznańskiego. W budynkach pofabrycznych powstają także inne, mniejsze obiekty rozrywkowo-restauracyjne lub biurowe, np. Off Piotrkowska czy Monopolis, który w zeszłym roku zdobył dwie nagrody Award Winner dla najlepszych projektów w Polsce w międzynarodowym konkursie International Property Awards 2020-2021 odbywającym się od 27 lat w Wielkiej Brytanii, a także bardzo prestiżową nagrodę MIPIM AWARDS w kategorii Best Mixed-Use, czyli najlepsza funkcja mieszana. Wyróżnienia nazywane Oscarem Branży Nieruchomości przyznano na uroczystej gali w Paryżu. Monopolis był jedynym kandydatem z Europy. Wróćmy jednak do kominów. Obecnie w Łodzi jest ich około 60, w tym mierzący 265 m komin elektrociepłowni EC-4, będący szóstym co do wysokości kominem w Polsce. Ta ilość to zaledwie jedna piąta wszystkich łódzkich przemysłowych kominów, których najwięcej było w latach 40. ubiegłego wieku. Pierwszy komin stanął w Łodzi za sprawą prekursora Łodzi przemysłowej, fabrykanta Ludwika Geyera. Przybył on do Polski w 1828 roku jako bardzo młody mężczyzna i wykorzystując dobrą koniunkturę oraz warunki hydrologiczne miasta postawił tu w 1833 r. pierwszą fabrykę. Zainstalował w niej 33 krosna tkackie, 11 stołów do drukowania perkali, 7 kotłów farbiarskich, 2 maszyny do maglowania i 1 do osmalania tkanin. Dwa lata później zaczął budować przędzalnię i tkalnię mechaniczną. W 1839 roku zamontował w niej pierwszą nie tylko w Łodzi, ale i w całym Królestwie Polskim maszynę parową. Wymagała ona wybudowania wysokiego na 35 m komina. Druga, konkurencyjna maszyna parowa stanęła w Łodzi dopiero po piętnastu latach. Traugott Grohmann postawił ją w swojej przędzalni przy ul.Tylnej. To teren zwany „lamusem” od nazwy jednej
archiwum CMWŁ

(najszybszej) z 18 rzek przepływających przez Łódź. Jego syn Ludwik, który przejął interes po ojcu, był także wielce zasłużonym łodzianinem. Rozbudował fabrykę i stworzył w niej pierwszą fabryczną straż ogniową. Założycielem kolejnej był Karol Scheibler, najbogatszy łódzki fabrykant, właściciel największego kompleksu fabrycznego w historii Łodzi, jednego z największych w Imperium Rosyjskim. Ten przemysłowiec był znany także z działalności opiekuńczej. Oprócz wspomnianej straży pożarnej, za jego przyczyną powstało również osiedle dla robotników na Księżym Młynie, szpital, teatr. Pomagał budować kościoły (różnych wyznań!), przytułki dla sierot i bezdomnych. Oczywiście jako najbogatszy fabrykant miał aspiracje, by być właścicielem najwyższego komina, będącego oznaką prestiżu i zasobności. Komin był także obiektem architektonicznym. Właśnie komin elektrowni Scheiblera według projektu Alfreda Fischa jest postrzegany jako jeden z ciekawszych przykładów secesji przemysłowej. Ale kominy to nie tylko oznaka rozwoju. To także charakterystyczne dla obrazu Łodzi w tych czasach dymy. Trzeba dodać, że pierwsze fabryki powstawały na działkach fabrykantów, których parcele przylegały do głównej ulicy miasta – ul. Piotrkowskiej. To był czas niezwykle szybkiego, niekontrolowanego rozwoju Łodzi. Po II wojnie światowej większość fabryk uległa nacjonalizacji, ale dymiące kominy oznaczały pracę i wydźwiganie się z powojennej zapaści. Dopiero lata 60. wraz ze zmianą koncepcji wizerunku miasta spowodowały powolną redukcję kominów wraz z powstawaniem elektrociepłowni, do których zaczęły być przyłączane fabryki. Jednak ten pierwszy, symboliczny komin ocalał, a istniejący wokół niego kompleks fabryczny stał się w latach 60. siedzibą Centralnego Muzeum Włókiennictwa, jedynej tego typu placówki w Europie. Po znacjonalizowaniu fabryka funkcjonowała najpierw jako Państwowe Zakłady Bawełniane nr 3, od roku 1950 nazwane imieniem F. Dzierżyńskiego, następnie pod nazwą ZPB „Eskimo” istniała do lat 90. XX wieku. W 1960 roku najstarszy budynek (siedziba pierwszej fabryki) został wydzielony z zakładów na potrzeby powstałego przy Muzeum Sztuki Działu Tkactwa, który od tej pory funkcjonował jako Muzeum Historii Włókiennictwa, a od roku 1975 r. jako Centralne Muzeum Włókiennictwa. Budynek był charakterystyczny od początku swojego istnienia, albowiem jako jedyny wówczas spośród obiektów fabrycznych, został otynkowany i szybko zaczął być określany mianem Biała Fabryka. Obok niej, na terenie dawnych ogrodów, powstał skansen miejskiej architektury, dzisiaj nazywany Łódzkim Parkiem Kultury Miejskiej. W muzeum możemy znaleźć niemal wszystko, co jest związane z procesem wytwórczym przemysłu włókienniczego. Oprócz stałych wystaw, muzeum oferuje wiele wystaw tematycznych. Od roku 1972 jest współorganizatorem, a od 1982 jedynym organizatorem niezwykle prestiżowej imprezy tj. Międzynarodowego Triennale Tkaniny promującego współczesną tkaninę unikatową.



Aneta Dalbiak – ukończyła historię sztuki nowoczesnej w Instytucie Sztuki PAN, filologię polską na Uniwersytecie Łódzkim, dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim i Podyplomowe Studium Fundusze Unii Europejskiej na Wydziale Prawa Uniwersytetu Łódzkiego; trenerka Narodowego Centrum Kultury; wykładowca akademicki; realizatorka licznych projektów z obszaru sztuki współczesnej. Zawodowo związana z Muzeum Sztuki w Łodzi od 2006 do 2016 r. gdzie realizowała między innymi 5 edycji projektu pn.: „Digitalizacja zbiorów Muzeum Sztuki w Łodzi” finansowanych ze środków programu Kultura+, 6 edycji projektu „Rozwój «Międzynarodowej Kolekcji Sztuki XX i XXI w.» Muzeum Sztuki w Łodzi” finansowanego z programu „Narodowe kolekcje sztuki współczesnej”. Koordynowała wiele projektów wystawienniczych i wizerunkowych, w tym ogólnopolską kampanię outdoorową pn. „Promocja marki regionalnej Muzeum Sztuki w Łodzi nowoczesność i tradycja” w ramach projektu dofinansowanego z Regionalnego Programu Operacyjnego Woj. Łódzkiego. W roku 2015 uhonorowana za swoją działalność odznaką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zasłużony dla kultury polskiej”. We wrześniu 2016 roku po wygranym konkursie rozpoczęła pracę na stanowisku dyrektorki Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi sukcesywnie się rozrasta. Obecnie, pomimo pandemii, działa bardzo prężnie, o czym z nadzieją i optymizmem mówi dyrektor placówki Aneta Dalbiak.
Główne moje doświadczenie dotyczące muzealnictwa jest związane z Muzeum Sztuki. Pracowałam tam 10 lat i byłam odpowiedzialna m.in. za powstanie nowego oddziału zajmującego się sztuką współczesną, tj. MS2. Pole moich zainteresowań skupione było od zawsze wokół sztuki najnowszej, w tym także tkaniny artystycznej, którą postrzegam jako jedno z istotnych mediów dla współczesnych artystów. Zatem obejmując stanowisko dyrektorki CMWŁ, miałam przekonanie, że posiadając wcześniejsze doświadczenie, jestem w stanie wypracować taką formułę działalności muzeum, która będzie w pewnym zakresie komplementarna do tego, czym zajmuje się Muzeum Sztuki, ale także Muzeum Miasta Łodzi.
Co zatem chciała Pani zmienić?

Przede wszystkim, to, na czym mi zależało, to równomierny rozwój wszystkich znajdujących się tu kolekcji i budowanie programu wokół nich. Oprócz tego, że mamy najlepszą kolekcję współczesnej
archiwum CMWŁ

tkaniny artystycznej w Polsce, a i z pewnością jedną z najlepszych w Europie, o czym nie każdy wie, Biała Fabryka jest też jednym z ważniejszych obiektów budujących tożsamość Łodzi. To tu rozpoczęła się historia Łodzi przemysłowej. Przyjęłam więc, że muzeum powinno rozwijać się symetrycznie w oparciu o cztery filary, będące odzwierciedleniem zbiorów instytucji tj. sztuka współczesna i tkanina artystyczna, historia przemysłu w Łodzi, ale także kultura miejska, czyli losy i życie codzienne zwykłych ludzi, robotników, drobnych rzemieślników prezentowane w domkach na terenie parku kulturowego, zaś czwartym obszarem tematycznym, który, jak mi się wydaje, jest też bardzo silnym wyróżnikiem tego muzeum w kraju, jest jego kolekcja odzieży. Mam na myśli program wystaw modowych, który rozpoczęliśmy prezentacją kolekcji Adama Leja oraz wystawą Jerzego Antkowiaka w 2018 roku, a także naszą współpracę z łódzką ASP, z Wydziałem Wzornictwa. W naszym muzeum w 1975 r. powstał pierwszy w polskim muzealnictwie wyodrębniony Dział Odzieży z własną kolekcją nakierowaną na gromadzenie ubiorów współczesnych. Nie mamy tu w zasadzie kostiumów starszych niż z dwudziestolecia międzywojennego, ale jesteśmy w posiadaniu naprawdę świetnej i kompletnej kolekcji odzieży współczesnej, pozwalającej prześledzić zmiany zachodzące w modzie na przestrzeni dekad XX w. Jest to ewenement w skali kraju, bowiem w Polsce nie ma jeszcze siatki muzeów prezentujących modę, a już w szczególności modę współczesną.
Czyli można powiedzieć, że jest to encyklopedia mody współczesnej dla kostiumografów?
Jak najbardziej. Dodam, że ta kolekcja jest bardzo chętnie wypożyczana przez inne muzea. Mamy w niej bardzo dużo kwerend.
Rozumiem, że to symetryczne działanie się udaje?
Tak, udaje się. Przez ostatnie dwa lata prowadziliśmy inwestycje ze środków unijnych. Dzięki tym środkom poddaliśmy modernizacji najstarsze skrzydło fabryki pod nową wystawę stałą, opowiadającą historię Łodzi z perspektywy rozwoju przemysłu włókienniczego. Kolejnym elementem projektu unijnego był Łódzki Park Kultury Miejskiej, czyli dawny skansen, w którym poddane renowacji zostały wszystkie znajdujące się tam domki. Dosłownie kilka dni temu zakończyliśmy przygotowania do otwarcia nowej wystawy stałej „Łódzkie mikrohistorie”. Co prawda z powodu pandemii, muzeum, jak wiadomo, bywa chwilowo nieczynne, ale wystawa już czeka na możliwość zwiedzania.
Prowadzi Pani tę placówkę od czterech lat. Które wydarzenie zgromadziło najwięcej publiczności? Które było największym sukcesem? Oczywiście miarą sukcesu może być albo satysfakcja z przeprowadzenia ciekawej, istotnej imprezy, albo liczebność odwiedzających, ewentualnie sukces medialny, a najlepiej, jeśli wszystkie te wyznaczniki są wysokie, prawda?
Z pewnością dużym zainteresowaniem zarówno mediów, również tych lifestyle’owych, jak i publiczności cieszyły się obie wystawy prezentujące modę. To był niewątpliwie sukces komercyjny. Wystawa Adama Leja, domu mody Dior, przeszła nasze oczekiwania. Kolejka do obejrzenia jej w ramach akcji Noc Muzeów mierzyła





kilkaset metrów. To miłe, gdy widzi się kolejkę nie do sklepów, a do przybytków sztuki. Myślę, że sukcesem była też ostatnia edycja Triennale, na której bardzo dopisała publiczność zagraniczna. Ludzie przyjechali do Łodzi specjalnie na to wydarzenie i to naprawdę z bardzo daleka. Kanada, Japonia. To świadczy o naprawdę dużym prestiżu imprezy. Oceniam, że ok. 70 procent to była publiczność zagraniczna. Jest to wymierna korzyść dla miasta, oprócz samej promocji, rzecz jasna. Ci ludzie spędzali tu czas, spali, jedli, a zatem różne branże miały pożytek z tego wydarzenia. Moim zdaniem, należało to przedsięwzięcie odrobinę zreformować i to właśnie uczyniliśmy. Była to pierwsza edycja opatrzona hasłem przewodnim. Artyści tworzyli prace na konkretny temat, ponadto nabór był otwarty, bez wstępnej selekcji, czyli artyści zgłaszali się bezpośrednio, a nie jak wcześniej poprzez rekomendację konsultantów dopuszczających uczestników do udziału w wystawie. Niegdyś muzeum miało siatkę takich opiniodawców w różnych krajach i bazowało na ich zdaniu, co jednak mimo wszystko były subiektywne. W obecnych czasach, w których jest niezwykła łatwość kontaktów internetowych, uważam, że była to formuła przestarzała. Teraz to wybrane przez Radę Triennale międzynarodowe jury kwalifikuje do udziału w wystawie, a następnie wybiera laureatów.
A co dzieje się z pracami tych laureatów? Czy są one pokazywane na wystawach objazdowych, czy raczej chętni do obejrzenia muszą przyjechać do Łodzi?
Triennale nigdy nie miało takiej tradycji, by była to wystawa objazdowa, chociażby ze względu na specyfikę prezentacji prac. Tkaniny są często wielkogabarytowe, a to wymaga szczególnej instalacji, a co za tym idzie, również przystosowanych do tego wnętrz. Nasza przestrzeń jest do tego odpowiednia. Jeśli chodzi o zakup prac laureatów, przez wiele lat z powodu trudnej sytuacji finansowej nie udawało się nabyć ich do kolekcji muzeum. Od trzech lat nieustannie ubiegamy się o środki z dotacji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, co umożliwia sukcesywne uzupełnianie kolekcji. W zeszłym roku udało nam się pozyskać prace laureatów ostatniego triennale, bo to na pewno jest jeden z ważnych elementów budowy kolekcji, którą chcemy docelowo udostępnić na stałej wystawie tkaniny artystycznej.

Jakie są najgorętsze, wiosenne plany?
Dla mnie najważniejszym wyzwaniem w tej chwili jest dokończenie wystawy stałej w budynku A, czyli w tej najstarszej części fabryki. Powstanie tam ogromna wystawa zajmująca trzy piętra. Powierzchnia jednego piętra to 800 m2. Pracujemy nad wystawą z zespołem merytorycznym od dwóch lat. Da ona odpowiedź, dlaczego rozwój Łodzi w pewnym okresie historycznym tak dynamicznie przyspieszył. Historia została tu doprowadzona do 1989 roku, czyli do momentu upadku fabryk w Łodzi. Zawiera ona strajki kobiet, o których bardzo mało się mówi, a na które warto zwrócić uwagę, bo te strajki włókniarek były chyba jedynymi, które spotkały się z reakcją ówczesnego rządu. Ponadto przemysł włókienniczy jest nierozerwalnie związany z przemysłem odzieżowym, a nasza kolekcja odzieży to nie tylko realizacje wielkich projektantów, to także po prostu finalne produkty tego przemysłu, które także zaprezentujemy na wystawie. Dodam, że z pewnością nie będzie to prezentacja multimedialna. Mamy naprawdę bardzo ciekawe zbiory i to one będą „grały pierwsze skrzypce” na ekspozycji, do obejrzenia której już teraz serdecznie zapraszam.
Dziękuję za rozmowę i za pośrednictwem magazynu Post Scriptum zachęcam wszystkich do zwiedzania. [JN]
