4 minute read

Arcydzieła Literatury: Aleksander Sołżenicyn – Marcin Laskowski

Śledztwo: Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie G U Ł A G ARCHIPELAG

ALEKSANDER SOŁŻENICYN

Advertisement

Zaraz po rewolucji październikowej 1917 roku, w Kraju Rad, powołano do życia Sądy Ludowe oraz Trybunały Rewolucyjne mające zastąpić carskie, moralnie obrzydliwe sądy. Sędziów wybierać mieli robotnicy i chłopi, jednak kandydatów wystawiała Partia. Często wybierano wśród… jednego kandydata. Co nawet lepiej i prościej, bo po co by sobie utrudzeni proletariusze mieli łamać głowy? Jeden kandydat, to i wybierać łatwo. Pozwoliło to stworzyć w Rosji demokrację (rządy ludu tłumaczymy z greckiego jako „demokracja” – demos kratos), ale nie anarchię, która by nastała, gdyby każdy mógł sobie wybierać, kogo tylko by chciał. A jednak pomimo tego, dobrze dopasowanego do potrzeb Władzy mechanizmu, sądy działały opieszale i wciąż skażone były elementem klasowo nieczystym. Człowiek został skazany przez prawomyślnego (w tym przypadku to chyba lewomyślnego?), usłużnego wobec Władzy sędziego, na podstawie niesprawdzonego donosu, na rozstrzelanie i nagle w mechanizmie coś zazgrzytało. Prokurator i obrońca byli wykształceni przez carskie uczelnie, obaj elokwentni, elegancko ubrani i znający prawo i… (o zgrozo!) obaj OPROTESTOWALI wyrok Sądu! Niebywałe w kraju, gdzie często nawet adwokaci domagali się wysokich kar dla oskarżonych. A tu nagle prokurator zażądał ZMNIEJSZENIA wyroku! W głowie się nie mieściło to nikomu. Nie dość tych bezeceństw. Środowisko sędziowskie też nie było całkiem wolne od reakcyjnego, kontrrewolucyjnego, kułackiego elementu. Wiera Zasulicz, co strzelała do urzędnika państwowego – naczelnika stołecznej delegatury – czyli do Władzy, została uwolniona od zarzutów i karetą odjechała z sądu, śmiejąc się Władzy w twarz. Wolna jak ptica! I to w czasach, gdy za byle donos dawali 25 lat łagru, jeśli ktoś miał szczęście. Tak wielka niesprawiedliwość zatrzęsła Władzą i ludem pracującym miast i wsi. Postanowiono, że koniec z warcholstwem sędziów (choć sami ich wybierali – przepraszam – proponowali). Trzeba było coś z tym w końcu zrobić! Na początek podniesiono kary. Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości ZSRR ogłosił, że nie można dawać kar mniejszych niż jeden rok ciężkich robót. Wprowadzono też nadzór urzędniczy nad sądami, żeby wyroki zawsze były zgodne z tym, co się Władzy podoba. Urzędnicy mogli unieważniać lub zmieniać wyroki sądów i podnosić kary z np. pół roku do 10 lat (albo i dowolnie więcej). Tym sposobem byle urzędnik, ledwie piśmienny, bez

jakiegokolwiek wykształcenia (carscy byli niedobrzy, a rewolucyjnych jeszcze nie wyedukowano) stał się ważniejszy od sądu, choćby to był i sąd najwyższy (Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości) i mógł jego wyrok z pogardliwym uśmieszkiem podrzeć i dać własną wykładnię prawa. Urzędnik taki miał czelność na przykład zarzucać NTS, że jego uchwały są NIEZGODNE Z PRAWEM (jeśli mu się nie podobały). Pomimo wprowadzenia urzędniczego nadzoru nad sądami Władza w dalszym ciągu była niezadowolona z powodu opieszałości procedur. W końcu ZASTĄPIONO sądy karami administracyjnymi. Karę administracyjną nakładało się bez zbędnych ceregieli: bez obrońców, świadków, udowadniania winy, bez oglądania oskarżonych. Mogło to być 25 lat łagru albo i rozstrzelanie. Dowolnie. Tym sposobem Władza wreszcie mogła przyśpieszyć odnowę moralną i zakończyć z sukcesem reformę wymiaru sprawiedliwości. Trzeba tu być sprawiedliwym i zaznaczyć, że carskie sądy też miały swoje za uszami. Do praktyki powszechnej weszło branie łapówek od podsądnych. Chłop w sporze z panem właściwie od razu był skazany na porażkę. Głośno opisywany był przypadek pewnej pani ziemianki (Sapczucha), która masowo mordowała swoich chłopów i włos jej z głowy za to nie spadł, bodajże aż do Rewolucji, gdy spadł razem z głową. Jednak „reforma” sądownictwa wylała za okno dziecko razem z kąpielą. Autor książki, Aleksandr Isajewicz Słożenicyn, karą administracyjną został skazany na 11 lat łagru za pisanie listów do przyjaciela (może niezbyt w nich chwalił Władzę albo, co gorsza, był wobec niej krytyczny?). Aresztowano go w Polsce w 1944 roku pod Ostródą i prosto z frontu przewieziono na Łubiankę. W 1970 roku otrzymał Literacką Nagrodę Nobla. W 1973 roku pozbawiono go obywatelstwa ZSRR i wygnano z kraju. Na emigracji spędził kolejne 20 lat. Wrócił do Ojczyzny w 1994 roku. Chciałbym się tu na chwilę zatrzymać, zadumać. Sztukę tworzy się nie dla przeszłych, ale dla przyszłych pokoleń. Wstrząsający zapis drążącego społeczeństwo rosyjskie nowotworu w latach 1917-1985 nie po to jest nam, współczesnym, dany, żebyśmy spali spokojnie, bo to przecież historia. Jest nam dany po to, żebyśmy nie spali spokojnie, bo historia lubi się powtarzać. Wszystko, co robili usłużni Władzy urzędnicy i prawnicy było zgodne z ówczesnym prawem. To nie ustawy czy rozporządzenia są wartością samą w sobie, a prawa człowieka. Prawo niezgodne z prawem nie jest prawem, a sąd obsadzony przez ludzi zależnych od Władzy nie jest sądem. Obywatel nie może być karany administracyjnie bez prawa do obrony czy choćby podania swojej wersji wydarzeń. To, że jakaś dyktatura wymyśla sobie tzw. „prawa” i na ich mocy działa, to nie znaczy, że działa zgodnie z prawem. Świat Archipelagu jest światem strasznym, przerażającym, okrutnym. Do dziś mam przed oczami obrazek z książki: zimowy poranek, czekiści, śmiejąc się i niewybrednie komentując, wybierają sobie młode dziewczyny skazane z jakiegoś błahego powodu albo i bez powodu. Wybierają jak swoje, bo za nimi stoi Władza i „prawo”. Kobiety idą nagie, jedna za drugą, ze spuszczonymi głowami. Oficjalny powód jest taki, że trzeba sprawdzić, czy skazane czegoś nie przemycają. Tak naprawdę chodzi o to, żeby oprawcy mogli się dokładnie przyjrzeć, a potem złożyć wybrance propozycję, której nie będzie mogła odrzucić, jeśli chciała żyć. A one chciały! Były młode, całe życie przed nimi, tyle nadziei, planów, marzeń. I to wszystko mogło się posypać na tym więziennym placu, jak zamki z piasku.

Nie śpijcie spokojnie. [ML]

This article is from: