1 minute read

Na ztm owskich szlakach Julia Ukielska

zjawiskiem, problem jest poważny. Nie mogąc znieść szoku kulturowego, Azjaci doświadczają halucynacji, stanów lękowych oraz poczucia odrealnienia. Podobnych objawów doznają turyści po odkryciu ciemnej strony Indii, natomiast odkrywcy florenckich dzieł sztuki są tak przytłoczeni pięknem włoskich galerii, że popadają w gorączkę. Naukowcy analizujący to zjawisko twierdzą, że najskuteczniejszym lekarstwem jest natychmiastowy wyjazd z miasta, które stało się przyczyną zaburzenia. Najlepiej byłoby jednak uświadomić sobie, że na świecie nie ma miejsc idealnych. z pewnością nie stanie się to ciosem gospodarczym dla Francji, która niezmiennie od 1980 roku zajmuje pierwsze miejsce w rankingu destynacji turystycznych, za to zaoszczędzi niepotrzebnych ner-wów turystom, wyjeżdżającym za gra-nicę głównie w celach wypoczynkowych.

Moja ciocia stwierdziła kiedyś, że za nic nie zamieniłaby komunikacji miejskiej na samochód, gdyż ominęłaby ją wtedy cała autobusowa frajda. Choć jest w tym trochę prawdy, nie wiem, czy bilans zysków i strat wychodzi korzystnie. Jednak za każdym razem, gdy temperatura robi się nieznośna, nie ma miejsc siedzących, a w plecy wbijają mi się słoiki jakiejś pani, staram się przypominać sobie, że uwielbiam te podróże. a niewygody bledną przy widzianych i słyszanych perełkach. Mimo że w autobusach przeszłam już mnóstwo mniejszych i większych przygód, to i tak jednym z najciekawszych przeżyć jest dla mnie… słuchanie dzwonków telefonicznych. Od czasów, gdy telefon mówił skromne ,,dryń”, minęły już technologiczne lata świetlne. w XXI w. dzwonek wyraża osobowość posiadacza. Tak więc poważny adwokat reaguje na melodyjkę ,,Przez twe oczy, twe oczy zielone oszalałem”, a 7-letni

Advertisement

chłopczyk na ,,Dla Elizy” Beethovena. Czyż to nie jest wspaniałe? Kolejnym punktem parady atrakcji jest ekwipunek współpodróżujących. Jednak, aby nie wyjść na hipokrytkę, na początku nadmienię, że sama jechałam już z zastawą stołową, statywami do kamery, gitarą, mopem, połową własnej szafy i trzema torbami słodyczy. Wobec powyższego nie robi już na mnie wrażenia dziewczyna z dywanem, staruszek z prysznicem, pani z trzema walizkami ani jegomość z zapasowym garniturem. Wierzę, że potrzebowali to przetransportować tak bardzo jak ja swój dobytek. Cały ten felieton byłby bez sensu, gdyby nie ludzie. Są oni ciastkiem, kremem, polewą i czym jeszcze da się być w tym zwariowanym torcie. w autobusach spotyka się obywateli maści wszelakiej: od starszych pań w moherowych beretach po kibiców Legii (z tymi drugimi miałam ostatnią ciekawą pogawędkę. Kazali mi krzyczeć ,,C, C…” i tak dalej, razem z nimi, tak