11 minute read

Wywiad z NASSEREM SHADEMANEM – Katarzyna Brus-Sawczuk

Nasser Shademan

TWÓRCA MIKROARTYSTYCZNEJ KONCEPCJI ESTETYKI W STOMATOLOGII

Advertisement

Nasser Shademan – profesjonalny malarz i rzeźbiarz z Malezji. Wizjoner wykraczający poza czas. Unikalny na skalę światową artysta zajmuje się techniką stomatologiczną, podnosząc ją do rangi Sztuki Stomatologii Estetycznej. Ceniony w kręgach zawodowych za swą nieprzeciętną wiedzę i umiejętności techniczne połączone z precyzją i malarskim spojrzeniem na strukturę. Jest twórcą mikroestetyki (Fine-art Micro Aesthetic Dentistry), czyli koncepcji poświęconej sztuce odwzorowania naturalnej estetyki w stomatologii w skali mikro, tak aby uzyskać odbudowę trójwymiarową, dopasowaną do twarzy, kolorytu cery, tekstury oraz płci. Jako uznany wykładowca prowadzi wykłady i kursy praktyczne na całym świecie. Jest również autorem licznych artykułów w magazynach branżowych w Azji, Australii i Europie. Profesjonalista, który odtwarza to, co utracone w naturze. Miałam przyjemność być na jednym z jego wykładów – magnetyczny, skupiający na sobie uwagę, absolutnie zawładnął publicznością. Nasser to pierwszy na świecie technik-artysta, który w warstwach ceramiki dentystycznej ukrywa zręcznie i szczegółowo odwzorowane postacie, budowle, abstrakcje w skali mikro. Odtwarza prace Michała Anioła, Leonarda Da Vinci, portrety pacjentów – wszystkie mają wymiary tak małe, że są ledwie widoczne gołym okiem. W tę podróż, po niesamowitych trójwymiarowych portretach-rzeźbach, zabieram Państwa dzisiaj z Nasserem!

POŻAR W MOJEJ GŁOWIE

Katarzyna Brus-Sawczuk

Na Twojej stronie w biogramie czytamy: twórca mikroartystycznej koncepcji estetyki w stomatologii, technolog, profesjonalny artysta, wykładowca, dyrektor jednego z najbardziej wyrafinowanych centrów protetycznych w rejonie Azji i Pacyfiku, oferującego równocześnie kształcenie i szkolenie podyplomowe. Imponujące! Wygląda na to, że sztuka, technologia, profesjonalne umiejętności, wizjonerskie spojrzenie na otworzenie natury przenikają się i nawzajem uzupełniają… Jak potrafisz to połączyć?

Jestem uprzywilejowany, że jako wykładowca mogę odwiedzać wiele uniwersytetów na całym świecie. Zadaję sobie pytanie, na ile kształtuje nas wiedza akademicka, a na ile wpływy zewnętrzne i społeczeństwo. W sztuce jest podobnie, jedna strona to droga akademicka, edukacja, druga to poszukiwania artystyczne i ich realizacja. Nasza droga życia wywodzi się ze starożytnej historii i miejsc, z których pochodzę, z perskiej historii sztuk pięknych. Persowie potrafili oddać wiernie szczegóły. Dorastałem w podziwie nad detalami sztuki i mam ogromny szacunek do ich odtwarzania. Kiedy miałem szansę zacząć pracować w przemyśle dentystycznym, moje spojrzenie było szersze. Edukacja na dentystycznym uniwersytecie, wiedza i profesjonalizm jest istotny, ale jako artysta myślałem o rzeczach istniejących poza szkołą. Wrażliwość artystyczna pozwala na poszukiwania. Już na początku mojej drogi byłem przekonany, że muszę połączyć pasję z profesjonalnym zawodem. Nie mógłbym kochać stomatologii bez ukochania sztuki. (I couldn’t love dentistry without artistry). Kiedy zacząłem łączyć te dwie dziedziny, poczułem, że jestem szczęśliwy. Byłem wybrańcem losu, choć nic nie przychodzi samo, bo profesjonalizm to trudna i systematyczna praca. Jestem szczęśliwy, że jako artysta mogłem tworzyć dzieła sztuki dla pacjentów, a nie tylko wykonywać mój zawód. Nie muszę ich nazywać technicznie koronami, mostami. Cieszę się chwilą ich tworzenia. Patrzę na nie w zupełnie inny sposób. Artystyczny umysł szuka piękna, podąża za nim, wyzwala go. Komercyjna praca, akademickie cele kształcą, dają wiedzę i doświadczenie, ale nie sięgają poza. To są cele realizowane od punktu a do punktu b. Nielimitowana wyobraźnia artystyczna to wzajemny wpływ pomiędzy sztuką i wykonywanym zawodem. Studiując warstwy, strukturę naturalnej tkanki zębów, im bardziej zbliżałem się do natury i jej szczegółów, tym

w materiałach, które mamy do dyspozycji: ceramice, kompozytach. Okazuje się jednak, że jesteśmy limitowani wieloma ograniczeniami. Mamy do dyspozycji więcej technik, lepszych właściwości materiałów, wspieranych digitalizacją od etapu planowania do urealnienia, ale w moim przekonaniu to nie wystarcza. Im wnikliwiej studiowałem istotę tkanek zęba, myślałem: dajemy pacjentom, co możemy najlepszego – korony i mosty – ale czy możemy pójść dalej? Czy możemy dać sztukę, jaką stworzyła natura, lub jeszcze więcej? Budowanie warstw w tych miniaturowych dziełach sztuki wymaga powiększenia mikroskopu. Mikroskop pozwala na przekroczenie limitów ludzkiego nieuzbrojonego oka! Moja koncepcja to skala mikro, wydobycie mikrodetali natury. Rezultaty są fascynujące! Ale takie spojrzenie wymaga edukacji zarówno dentystów, aby patrzyli oczami artysty, jak również – pacjentów. Dzisiaj mogę powiedzieć: jestem dumny, że jest duża grupa profesjonalistów i pacjentów, która docenia mój sposób oddania detali natury jako dzieła sztuki.

W skali mikro w Twoich pracach pojawiają się trójwymiarowe cienie, twarze, rzeźby, antyczne budowle… Jesteś unikalny, nie ma drugiego takiego artysty na świecie. Jak wpadłeś na pomysł, aby zamykać je w warstwach ceramiki? Gdzie szukasz inspiracji?

Jako artysta, a tym wypadku można powiedzieć artysta dentystyczny, byłem zawsze zafascynowany pracami kreatywnymi, a nie jedynie rutynowym, odtwórczym działaniem. Artystyczny umysł jest ściśle powiązany z wyobraźnią. W sposób naturalny chciałem być kreatywny w tym, co robię, a nie tylko wykonywać wyuczony zawód i tę samą, codzienną pracę. Kiedy zacząłem rozwijać mikroartystyczną koncepcję estetyki w stomatologii, miałem przywilej pracować dla różnych pacjentów: bardzo wymagających, znanych, często VIP-ów, którzy szukali czegoś niezwykłego. Pewnego dnia przyjmowałem pacjentkę, która zadała mi pytanie: „Nasser, a gdybyś mógł umieścić moją twarz w koronie protetycznej…?”. Zaczęła się śmiać i mógł to być po prostu żart. Ja jednak nie mogłem spać całą noc. Myślałem o tym, co powiedziała. Doszedłem do wniosku, że to mogłoby być piękne wyzwanie. Nie znałem nikogo, kto byłby w stanie to zrobić. Pomyślałem, że być może to ten czas, ta szansa, niesamowicie kreatywny i piękny pomysł na sztukę. I zacząłem eksperymentować. Byłem zdziwiony pierwszymi efektami. To co powstało, było

ARTYSTYCZNY UMYSŁ

SZUKA PIĘKNA, PODĄŻA ZA NIM, WYZWALA JE

więcej widziałem. Bliskość sztuki odczuwałem już w dzieciństwie, byłem zafascynowany pięknem, zacząłem rysować, potem bawić się kolorami. Szybko zrozumiałem, że muszę zająć się jeszcze innymi dziedzinami sztuki, zainteresowała mnie rzeźba. Równolegle zacząłem szukać różnych możliwości i metod w malarstwie – akwarela, malarstwo olejne, akryl na płótnie. Im bardziej zagłębiałem się w sztukę, tym bardziej czułem się spełniony. To wszystko, niewątpliwie, dało podwaliny pod możliwość połączenia dziedzin, w których poruszam się na co dzień. W sztuce i jej możliwościach znalazłem piękno i coś więcej, co jesteśmy w stanie zaoferować pacjentom. Znalazłem także możliwość edukacji lekarzy, mogą bowiem dać pacjentom więcej niż zwykłą protetyczną pracę. Mogą dać artyzm.

Co oznacza dla Ciebie mikroartystyczna koncepcja estetyki w stomatologii (ang. Fine-art Micro Aesthetic Dentistry), którą stworzyłeś?

Zęby ludzkie w swoich szczegółach są dziełami sztuki utworzonymi przez naturę; to detale, struktury, warstwy, które poddają się przenikającemu światłu, grają z nim w perfekcyjny sposób. Są ukształtowane przez wiele czynników. W moim założeniu, jako technolodzy, powinniśmy być zdolni do odtworzenia tych szczegółów

nie do uwierzenia. Ale musiałem uczyć się innej pracy z materiałem, tak aby móc wykorzystywać go do wydobycia zupełnie nowych, trójwymiarowych detali. Mamy różnych pacjentów, są tacy dla których stworzenie twarzy czy postaci, rzeźby w ceramice, która daje takie możliwości, to sposób na piękno. Na posiadanie unikalnego dzieła sztuki.

Jesteś unikalny i tworzysz niezwykłe dzieła. Jak to, co robisz stało się Twoim firmowym znakiem? Jesteś rozpoznawalny na całym świecie.

Nie podążam za ogółem ludzi. Owszem, respektuję ich, doceniam, lubię się uczyć, ale jestem indywidualistą. Nigdy nie chciałem być kopią kogoś innego. Jako istoty ludzkie zostaliśmy obdarzeni unikalnością. Jeśli zapominamy o tym, tracimy nasze możliwości, nie wykorzystujemy ich. A przecież to zostało nam dane w sposób naturalny – bycie innym od innych. Zrozumiałem, że chciałbym być najlepszą wersją tego faceta, który nazywa się Shademan – we wszystkim co robi. Stawiałem więc sobie wyzwania i podwyższałem poprzeczkę. Robiłem to dla siebie, nie dla ludzi. Oczywiście, pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że to, co robię, jest interesujące dla świata. Uświadomiło mi to po raz pierwszy spotkanie z Klausem Müterhiesem, znanym ceramistą niemieckim, kiedy przyjechał do Malezji z wykładem. Miałem koleżankę z Niemiec – Gabi Heiser, spotkaliśmy się wspólnie na obiedzie. Przed tym, jak wysłuchałem wykładu Klausa, dokładnie przestudiowałem napisaną przez niego książkę o estetyce zębów przednich. Gabi opowiadała o nim, że jest jednym z najlepszych na świecie ceramistów. Myślałem sobie: „Najlepszym? Co czyni go najlepszym?”. Powiedziała: „Zobacz, jakie korony robi, to dzieła sztuki, nikt nie jest w stanie ich skopiować”. Przygotowałem się do tego spotkania. Jedną z koron odtworzyłem z wszystkimi detalami w porcelanie. W trakcie spotkania Klaus wypytywał, czym się zajmuję. Gabi nalegała, żebym pokazał swoją pracę. Kiedy pokazałem, zapytał: „Od kogo to dostałeś? To moja praca… Znam swoją pracę, więc kto ci ją dał?”. Kiedy próbował przeanalizować, w jaki sposób jego korona znalazła się w moich rękach, Gabi powiedziała: „Musisz zobaczyć jego prace, to co potrafi”. Wtedy pokazałem Klausowi koronę z trójwymiarową twarzą zamkniętą w środku. Tak po raz pierwszy moja wizja ujrzała światło dzienne. Klaus jednak niczego nie zobaczył. Powiedziałem: „To nie jest zwykła korona, zobacz, czy widzisz w niej twarz…”. Nałożył okulary, przybliżył wzrok i krzyknął: „O mój Boże, to niemożliwe!”. Staliśmy się przyjaciółmi, zaczęliśmy również współpracować na niwie zawodowej. Żywię do niego szczególny szacunek, był pierwszym na świecie, który dostrzegł sztukę w tym, co robię i docenił to.

SZTUKA

W SKALI MIKRO

SPORTRETOWAŁEM NAJSŁYNNIEJSZY OBRAZ LEONARDA DA VINCI – MONA LISĘ

W STRUKTURZE CERAMICZNEGO ZĘBA.

Mogę z całą pewnością powiedzieć, że to jest sztuka. Jak sam mówisz, masz w głowie pożar i nieskończoną ilość inspiracji. Pojawiają się, zaklęte pomiędzy warstwami ceramiki, monumentalne budowle, inspiracje Michałem Aniołem czy Leonardem da Vinci…

Mam mnóstwo szacunku dla obu mistrzów. Da Vinci pojawił się w moim umyśle pierwszy. Sposób, w jaki podchodził do sztuki, otwartość myśli, filozofia z jaką postrzegał świat, opowieść płynąca z jego szkiców i rysunków zasługiwała na szacunek. Absolutnie podziwiam to, co osiągnął. Myślałem sobie, żeby spróbować zamknąć jego rysunki w mojej ceramice. Zrobiłem to. Efekt przerósł moje oczekiwania. Poszedłem dalej: sportretowałem najsłynniejszy obraz mistrza, Mona Lisę, w strukturze ceramicznego zęba. Potem pracowałem z dziełami Michała Anioła, efekty były niesamowite. W 2015 roku miałem wykład we Włoszech. Przekładał go włoski tłumacz. Kiedy skończyłem, ludzie zaczęli zadawać pytania, w pewnym momencie wstał mężczyzna, który zaczął mówić coś po włosku. Nie zrozumiałem go, ale z mowy ciała wyczytałem dużo emocji. Myślałem, iż może narzeka na coś, nie jest zadowolony, czułem, że może powiedziałem coś złego. Kiedy tłumacz zaczął przekładać jego słowa na angielski, zrozumiałem, że jest wzruszony, przyjechał z daleka po to, żeby zobaczyć moje prace i posłuchać mojego wykładu. Mówił, że nie mógł spać z emocji przed naszym spotkaniem i że sprawiłem, jakby czas się cofnął, a świat znalazł się w namacalnej obecności dawnych mistrzów. To było dla mnie jak narodzenie się nowych emocji, pokazało, że w dentystycznym przemyśle można odnaleźć artyzm. Sztuka jest żywa. Nie musimy odkładać na bok swoich zdolności i sprawnej ręki, żeby być artystą. Można połączyć dziedziny. Istoty ludzkie zostały bowiem obdarzone nieskończoną wyobraźnią.

Pasja i wrażliwość to klucz? Sposób na życie?

Jeśli jesteś człowiekiem z pasją, przyciągasz ludzi, dajesz im miłość. Możesz też pokazać im piękno. Jesteś pozytywny, prowadzisz ciekawe, satysfakcjonujące życie, kreujesz naokoło siebie piękno. Malujesz, pokazujesz świat. Dbasz o ludzi. Nie ma takiej miary, żeby można było powiedzieć, kiedy dajesz wystarczająco miłości. Darujesz troskę i miłość swoim pacjentom, tym co robisz dla nich. Czy 10 procent to wystarczająco? Na różnych wykładach lekarze pokazują, że starają się jak najlepiej wykonywać swój zawód. Zawsze zadaję pytanie: „A gdyby pacjent był twoją matką, to ile miłości byłbyś w stanie dać? Czy opieka byłaby taka sama, czy inna?”. Śmieją się, mówiąc, że matka czy rodzina to przecież zupełnie co innego. Nic bardziej mylnego. Wszystkim ludziom powinniśmy dawać tyle samo troski i miłości. To klucz. Będąc artystą, łatwiej można nauczyć się kochać ludzi. Czasem lecę na drugi koniec świata, aby oddać pacjentowi pracę i… widzę, że jeden punkt nie pasuje, nie jest idealny, czasem sam pacjent zupełnie tego nie zauważa. Być może ktoś inny powiedziałby: to nie ma

znaczenia. Jestem uczciwy, czuję, że mam obowiązek powiedzieć to pacjentowi. Satysfakcję przynoszą rzeczy robione z pasją i duszą.

W czym pomaga Ci medytacja? Pozwala wyciszyć „ogień w głowie” czy wręcz przeciwnie?

Kiedy podążasz artystyczną drogą, umysł jest bardzo wyczulony. Masz dużo do czynienia z wyobraźnią, ze światem wewnętrznym, duszą, masz szansę porozmawiać ze sobą. To daje medytacja. Mając naokoło tyle bodźców: media, YouTube, zewnętrzny świat, całe bla bla bla, medytacja pozwala się odłączyć. Zebrać energię.

Który z artystów ma szczególne miejsce w Twoim umyśle? Kogo szczególnie cenisz?

Kiedy studiowałem, fascynował mnie van Gogh. Kolory, umiejętność ich łączenia. Ceniłem go również za to, jakim był człowiekiem, co robił dla ludzi, ale również to, że był inny niż ludzie w tamtym czasie, że zachował swoje człowieczeństwo. Jeśli chodzi o wizualność sztuki i realizm prac, moim mistrzem jest Michał Anioł. Cenię również jego rzeźbę. W tamtych czasach było wielu artystów wywodzących się z włoskiej szkoły, nie tak znanych jak Michał Anioł, cenię te prace. Artyści na świecie są rodziną. Wprowadzają piękno w codzienne życie. Piękno tworzy lepszy świat.

To wartościowe, co mówisz o świecie kreowanym przez piękno… „Romantic Centrals” (Romantyczne siekacze). Uwielbiam ten rysunek. Tworzysz obrazy na kawie. Sztuka ta doczekała się już nazwy: „latte art”. Precyzyjna, piękna kreska w aromatycznym napoju. Jak wpadłeś na taki pomysł? Jesteś również baristą?

(Śmiech) Filiżanka kawy, to nie tylko napój, który wdychasz, pijesz. To także historia miłości. Zapach znany z rodzinnego domu, bliskość rodziny, matki, rodzeństwa przekomarzającego się ze sobą, ich codziennych zabaw. Pomyślałem: dlaczego nie malować czegoś dla moich pacjentów? Pokazać im troskę i miłość jeszcze w inny artystyczny sposób. Tak powstały moje kawowe rysunki. Ucząc moich kursantów, uczę ich również takiej kreski. Na zwykłej codziennej kawie.

Czy dajesz ludziom szczęście?

Danie pacjentowi uśmiechu to nie jest bezosobowa sprawa. Może powstać perfekcyjny technicznie uśmiech, a jednak pacjent nie jest szczęśliwy. Relacja musi być głębsza. Oparta na zaufaniu, miłości i pięknie. Podzieleniu z pacjentem swojej pasji. Kiedy matka karmi niemowlę, daje mu równocześnie największą uwagę i najbardziej cenną miłość – to jest korelacja, naczynia połączone. Kawa i artystyczne malowanie jest jednym ze sposobów dawania szczęścia, w drodze po uśmiech.

Dziękuję, Nasser. Piękny, Szalony Umyśle! [KBS]

This article is from: