
4 minute read
Jak Przejąć kontrolę nad światem – Recenzja – Robert Knapik
from POST SCRIPTUM
W tym szaleństwie jest metoda
Advertisement
Z komentarzy rzucanych pod adresem twórczości Doroty Masłowskiej, najczęściej wyłania się skrajne stwierdzenie: „Masłowską można kochać albo nienawidzić”. Po pierwszym wyborze felietonów, pierwotnie pisanych dla „Dwutygodnika”, w zeszłym roku na rynku ukazała się kolejna część. Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2 z niepodrabialnymi ilustracjami Macieja Chorążego. Jakby to ujęła sama pisarka, w tekstach jest cały balejaż emocji, bogactwo, przepych i przaśność. Niejeden zaśpiewałby „Kuba, wyspa jak wulkan gorąca”. U Masłowskiej to nie przejdzie. Podróże przedmieściami Hawany obrazują wprost przedziwny jarmark biedy, ludzkiej chuci i marzeń o lepszym świecie. Buła zajadana bułą, swoje schronienie znajdą tu miłośnicy soundsystemów. Nie usłyszymy jednak znanego skądinąd utworu o siatce latającej nad dachami domów zespołu Gówno. Będzie despacito pojedynczy, podwójny, potrójny. Nie moja wszak rola, by przedstawiać po kolei smaczki, które przygotowała i skomasowała w tekstach Dorota Masłowska. A jest ich w felietonach mnóstwo. Szaleństwo, bezmiar cudów oraz swoista archeologia pamięci. Zapamiętane sytuacje, gesty, usłyszane zwroty, ale przede wszystkim tętniąca życiem ogromna sterta przedmiotów. Pisarka wraca do czasów młodzieńczych, kiedy to mogła z kwintesencją przypatrywać się urokom wejherowskich osiedli. Raz po raz, bucha w tych tekstach szał zakupów, potok kiczu i lansu. Kupujemy nie tylko to, co potrzebujemy – ma się przelewać, szurać między nogami, tarmosić się i walczyć o swoje miejsce. Mniejsza o to, że to towar niskiej jakości, który za chwilę trzeba będzie wymienić. Ma być dużo. Koniec, kropka. O rzeczach zwyczajnych opowiada Masłowska językiem w wersji glamour, ma się czuć ten powiew luksusu. Czyż to się nie kojarzy z postacią Pupci Jolańci ze „Świata według Kiepskich” wykreowanej przez Annę Ilczuk? Sprawdzony sposób na rozrywkę. Styl wysoki miesza się z niskim przepychem i marzeniem klasy średniej, wolno opadającą deską sedesową. Fajerwerki strzelają, kotły buzują, fermentacja przebiega pomyślnie. Ma być tanio i efekciarsko, to niczego nie udaje, po prostu takie jest. Ludzie są tani, w mig łapią hasła z reklam, świat staniał i nikomu to nie przeszkadza. Masłowska przy tym nie sili się na łaszenie w stronę czytelnika – próbujemy złapać wspólną nić porozumienia, w innym przypadku nie będzie to komedia dla nas. Tak czy siak, genialność tkwi w prostocie. Zamiast uśmieszków i przymilania – jazda bez trzymanki, istny hardcore, porno dla ubogich. Oddziały Poczty Polskiej – kuriozum samo w sobie, dziwaczne miejsca, stoiska pełne patriotycznych gadżetów. Panie zza okienka jeszcze jakby nie wyzbyły się artefaktów z poprzedniej epoki. Kup pan znaczki, a przy okazji, trzy znicze, gumy balonowe, patriotyczny elementarz i rodzynki w czekoladzie. Na co to komu, trudno powiedzieć. Ma się szarogęsić, stwarzać imitację czegoś, nie wiadomo czego. Masłowska w obawie o posądzenie, że być może działa tajnie dla Inpostu, w pośpiechu notowała tytuły na pocztowych regałach. Hashimoto, z czym to się je; Chyłka. Uprowadzenie; 303 przepisy siostry Anastazji; Jana Pawła II mądrości na każdy dzień. Wnikliwi czytelnicy poczynań wojowniczej outsiderki zapewne zauważyli, że Poczta Polska w to mi graj. Jedziemy, bawimy się. Nim rozczytamy się w Innych ludziach, Kamil już wkracza na pocztę i tam czekają na niego kwiatki nie tylko świętego Franciszka. Motywy polskie i nie tylko polskie, ale oprawa znajoma i zabierając się za felietony, warto mieć to na uwadze. Wiele światów, raz Szanghaj, innym razem szkic o gruzińskim mężczyźnie w ogrodzie. Jest to
Literatura, brachu, jest jak dziwka. Bierzesz ją, a ona coś tam. Im więcej coś tam, tym bardziej ona coś tam.
swego rodzaju teatr. W literackich zapasach aktorzy odgrywają przypisane im wcześniej role. Wiemy, że Masłowska będzie improwizować, smalltalkować z innymi współtowarzyszami jej wojaży. Zajrzeć za kotarę i zobaczyć, jak wyglądają obowiązki w literackim światku, nie wszędzie się zdarza. A tutaj w dodatku z wszelkim prawdopodobieństwem uśmiejemy się po pas. Zresztą nie trzeba felietonów czytać po kolei, można nawet liznąć fragment tu, fragment tam, ram, pam, pam, rach, ciach, ciach. Co tu mówić, Masłowska zmajstrowała niezły dyliżans, który – rozpędzony – nie zatrzyma się ani na chwilę. I, co urzeka najbardziej, nie wiadomo, jaki będzie tego efekt. Dużo się dzieje na przedmieściach Hawany, Szanghaju, tudzież na lotnisku, gdzie oczekujący już podłączają gaz i tną na wymiar wykładzinę. Początki pandemii to dla pisarki w ogóle problematyczny czas: trzy Trudne Sprawy, dwie Ukryte Prawdy i jeden Szpital, tak pokręcone mogą być koleje życia. A co jest spoiwem? Jednorazowość. Masłowska pokazuje, jak wybitnie życie ucieka, a my budzimy się z ręką w nocniku. Właśnie na tę okoliczność stwarzane są nowe słowa, które wyskakują jak z kapelusza, coraz to inne przedrostki i formanty. W zastraszonym tempie pęcznieją, rozmnażają się, aby zilustrować Alicję w krainie czarów w odsłonie à la Masłowska, gdzie wszystko wypełza z garów, zaczyna żyć własnym życiem i śmierdzieć. Autorka ma przy tym słuch absolutny oraz ogromny dystans do siebie, bowiem ironizuje, szydzi i podaje w wątpliwość ukochane obrazki. Mogę sobie wyobrazić, że w momentach kryzysu jest coś sympatycznego. „3maj się cieplutko!” „Nic się nie martw, na pewno wszystko się ułoży. Duuużo zdrówka dla ciebie i córy!” „Ta grafomanka? Pilch ją wylansował, niestety już nic nie napisała”. „W takim wypadku robię sobie taką oto herbatkę: melisa, dwie łyżki mięty i łyżka miodu albo coś mocniejszego”. „WALĘ WŁAŚNIE KONIA MI ZAWSZE POMAGA pozdrawiam”. „Kto to w ogóle jest? Nic nie słyszałem o tej pani, jakaś kolejna celebrytka wypromowana na niczym, niestety w Kaczorlandzie mentalność niewolnicza, zapraszam na mojego bloga, www.militarnepolary.pl”. [RK]
Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
