8 minute read

Wywiad z aktorką HANKĄ BRULIŃSKĄ – Alex Sławiński, Iza Smolarek

Hanka Brulińska

Advertisement

JESTEŚMY TYLKO NA CHWILĘ I MUSIMY PRZEŻYĆ KAŻDY DZIEŃ, JAKBY MIAŁ BYĆ TYM OSTATNIM. Zdjęcia z prywatnej kolekcji Hanki Brulińskiej

Hanka Brulińska jest niezależnym twórcą filmowym i teatralnym. Od kilkunastu lat związana z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie, gdzie zagrała wiele znaczących ról, między innymi: tytułową Balladynę J. Słowackiego, Julię w Romeo i Julii czy Mariannę w Opowieściach Lasku Wiedeńskiego Ödöna von Horvátha. Kilkukrotnie nagrodzona za swoje kreacje aktorskie, tj. Adeli w Nocy wielkiego sezonu Schulza czy za rolę Róży w Widnokręgu Myśliwskiego. Swoim autorskim scenariuszem Biec w stronę Ty wygrała konkurs organizowany przez Lubelski Fundusz Filmowy na scenariusz filmu oraz otrzymała nagrodę artystyczną od Prezydenta Miasta Lublina za reżyserię tego filmu. Biec w stronę Ty wyświetlany był w kinach studyjnych w Polsce (dystrybutor Vivarto i Aurora Films), zdobył również uznanie na arenie międzynarodowej (Australia, Francja, Indie) i został przetłumaczony na języki: francuski, niemiecki, angielski i włoski. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało Hance Brulińskiej stypendium na kolejny scenariusz filmowy Drgania świetlików, który jest w trakcie realizacji. Aktorka i reżyserka angażuje się również w działalność charytatywną. Zrealizowała wystawę swoich fotografii „Dzieci z Jambiani”. Zorganizowała aukcję obrazów wybitnych malarzy współczesnych na rzecz edukacji dzieci z Jambiani. Wyreżyserowała Misyjną Hagadę – tryptyk kreatywny dla Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl. Wszystkie trzy części zostały przetłumaczone na języki: niemiecki, angielski i francuski. Niebawem wyrusza na misję. Jest twórcą programu warsztatów dla kobiet „Piękno i siła kobiecości”. Obecnie trwa nabór do jej autorskiego projektu mówionego chóru kobiet przy Wolskim Centrum Kultury w Warszawie. Hanka Brulińska prowadzi warsztaty dla grup międzynarodowych, a wcześniej prowadziła zajęcia aktorskie dla studentów Szkoły Machulskich w Warszawie, Szkoły Wokalno-Aktorskiej w Lublinie i w Krakowskiej Szkole Scenariuszowej. Jest ekspertem w dziedzinie emisji głosu. Nadal realizuje swoje projekty filmowe. Ostatnim sukcesem reżyserskim okazała się Maska – eksperyment filmowy na podstawie opowiadania Maska Stanisława Lema w ramach programu MKiDN „Kultura w sieci”. Współpracuje z malarzami, poetami, naukowcami, a także z Pallotyńską Fundacją Misyjną Salvatti.pl, niosąc pomoc w edukacji dzieciom z Afryki. Fascynuje się surrealizmem i zagadnieniami metafizycznymi. Szczególnie ciekawi ją poszukiwanie esencji człowieczeństwa. Inspiracje czerpie z malarstwa, muzyki, literatury, przyrody. https://agencja-informacyjna.com/kultura/maska-i-drgania-swietlikow-wybitnedokonania-hanki-brulinskiej/ (21.02.2022)

Niedawno zakończyła Pani zdjęcia do swojego najnowszego filmu. Czym są Drgania świetlików? Skąd pomysł na ten obraz?

Pomysł przyszedł od samego bohatera filmu Andrzeja Golejewskiego, z którym graliśmy w jednym teatrze. Andrzej obejrzawszy mój debiut reżyserski Biec w stronę Ty jeszcze w 2012 r., zachwycił się poetyckością w filmie i zaproponował mi wyreżyserowanie filmowej wersji jego monodramu Świętokradztwo Oskara Tauschinskiego, który stał się dziełem życia artysty. To wszystko zbiegło się z zakończeniem współpracy z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Andrzej Golejewski musiał opuścić Dom Aktora i tak, z dnia na dzień, stał się bezdomnym. Pomyślałam, że utwór Świętokradztwo, który mówi (tak w wielkim skrócie) o „krzyżu”, jaki artysta niesie całe życie, jest analogiczny do sytuacji, w jakiej znalazł się bezdomny aktor. Zaproponowałam realizację filmu dokumentalnego o jego życiu i tułaczce z elementami Świętokradztwa. Wzruszył mnie jego los, bezradność i stan wykluczenia ze środowiska.

Poczułam, że to ważny i potrzebny temat. Odwrócenie się od mojego kolegi z pracy w takim momencie byłoby grzechem zaniechania z mojej strony i postanowiłam wbrew przeciwnościom losu zrobić film o jego życiu. Realizacja przeciągała się w czasie – trwała prawie 10 lat. Ale udało się! Mamy film.

To film dokumentalny. Czy pracuje się nad nim inaczej niż nad fabularnymi?

To mój pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny, aczkolwiek nie jest to klasyczny dokument. Ma trochę kreacji w sobie.

Dużo się nauczyłam, towarzysząc bohaterowi na planie, a dodatkowo współpracowałam z operatorem mającym spory dorobek – Grzegorzem Hartfielem, który realizuje międzynarodowe produkcje. Miałam także u swego boku nieocenionego montażystę, pana Rafała Brylla, z którym pracowałam przy wcześniejszym filmie Maska na podstawie prozy Stanisława Lema. Każdy projekt jest inny, ważny jest bohater, myśl główna, temat, a potem praca przy stole montażowym. To tam zaczyna się najciekawsza praca. Film dokumentalny nie ma sztywnych ram, trzeba mieć czujne oko, a najlepiej możliwość ustawienia planu na wiele dni zdjęciowych i wychwycenia najważniejszych wątków budujących dramaturgię. Scenariusz, który wcześniej powstał, był konsultowany z moją przyjaciółką Joanną Rawicz i – jak się potem okazało – był zaledwie szkicem. Konieczne było wprowadzenie wielu modyfikacji, a czasu zostało bardzo niewiele. Musiałam więc żywo reagować na planie, wyznaczać określone zadania, szczególnie w ostatnich dniach zdjęciowych, gdy aktor znacząco zmienił się fizycznie.

Wiem, że Maska – Pani poprzednia produkcja – nadal jest aktywnie promowana. Gdzie można ją zobaczyć?

Maska miała szczęście w roku Stanisława Lema objeździć prawie cały świat, była w Szwecji, Norwegii, Maroko, na Zanzibarze, w Słowenii, w Kolumbii, w Katarze, w Bułgarii, we Francji, w Kanadzie. Film został przetłumaczony na angielski, francuski, słoweński, bułgarski, arabski, a także ostatnio Instytut Konfucjusza przetłumaczył filmową adaptację prozy Lema na język chiński i tylko czekać na podróż filmu do Chin.

Film jest odbierany bardzo różnie, hipnotyzuje, uwodzi, a co najważniejsze, chce się do niego wracać. Byłam na kilku spotkaniach po projekcji i usłyszałam z sali, że to niespotykana dotąd forma, inny rodzaj ekspresji artystycznej. W istocie film został podzielony na akty, jest krótki, a zarazem bardzo esencjonalny, charakteryzuje go szybki puls (montaż).

Ten film (Maska) otrzymał bardzo interesującą, awangardową oprawę. Kto dbał o zdjęcia i montaż? Z kim Pani współpracowała nad nim?

Współpracowałam z artystami z całej Polski. Beata Bojda zajęła się kostiumem naszej kobiety-robota. Prepostevolution – kostiumem futurystycznym, Studio Virtual Magic z Wrocławia stworzyło wirtualne scenerie, w których porusza się bohaterka, a film zmontował Rafał Bryll, o którym już wspominałam wcześniej. Udźwiękowienie filmu zreali-

zował utalentowany Krzysztof Sokół. Ze wszystkimi twórcami pracowało mi się wyśmienicie.

Adaptacje filmowe potrafią bardzo odbiegać od literackiego oryginału. Jak bardzo Pani trzymała się opowiadania Stanisława Lema?

Pracując nad tekstem jeszcze w trakcie studiów, analizowałam każde słowo, zajęło mi to cały rok. Opowiadanie Stanisława Lema rezonowało we mnie przez te wszystkie lata i gdy postanowiłam zrobić film po wieloletniej przerwie, nie miałam problemu z adaptacją. Odważnie użyłam dużych skrótów, nie tracąc przy tym sensu fabuły. Film ostatecznie trwa 13 minut, a nie 36 minut.

Oprócz tworzenia produkcji filmowych jest Pani związana z teatrem. Gdzie można Panią ujrzeć na scenie?

W lutym, dokładnie w dniu premiery filmu Drgania świetlików, która będzie miała miejsce w Teatrze Osterwy, kilka godzin po pokazie filmu zagram w komedii Prawda Floriana Zellera, wznawianej po ponad roku niegrania. Wszyscy w tej komedii okłamują siebie do granic możliwości. Można mnie zobaczyć także w spektaklu nagrodzonym na Festiwalu Klasyka Żywa Nad Niemnem, w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego i Huberta Sulimy. To wspaniały duet twórców, z którymi chce się pracować, Nad Niemnem to numer jeden na prywatnej liście rekomendowanych przeze mnie spektakli. W Teatrze im. Juliusza Osterwy gram już od siedemnastu lat. Jestem z nim mocno związana emocjonalnie. To jeden z najstarszych i najpiękniejszych teatrów w Polsce. Poza tym niebawem już wrócę do grania – wraz z Ewą Gorzelak i Magdą Gnatowską – spektaklu dla dzieci Jajo w sieci, z którym przed pandemią podróżowałyśmy po całej Polsce. Jeśli wszystko pójdzie po myśli, to Jajo w sieci będziemy wystawiać w teatrze w Warszawie.

Teatr im. Osterwy w Lublinie poniósł niedawno duże straty personalne. Wiem, że bardzo mocno przeżyła Pani to wydarzenie… (Czy możemy dostać parę słów na ten temat?) Każda śmierć jest zawsze wstrząsem i uświadamia tym, którzy zostali, że to życie jest tylko przejściem.

Jesteśmy tylko na chwilę i musimy przeżyć każdy dzień, jakby miał być tym ostatnim. Śmierć aktorów, w zasadzie jedna po drugiej, rozdarła nasze serca. Cały Teatr pogrążył się w żałobie, a wraz z nim widownia w Lublinie.

Ja cały czas jeszcze nie umiem o tym wszystkim mówić. Mam tysiące myśli, prób odpowiedzi na pytania: dlaczego oni?, dlaczego tak przedwcześnie…? dlaczego?

Zajmuje się Pani także pracą charytatywną. Kilka miesięcy temu wróciła Pani z kolejnej wyprawy do Afryki. Co było jej celem?

To było zwieńczenie mojej dwuletniej misji prowadzonej stacjonarnie w Warszawie, projektu, który zaczął się od mojego pobytu na Zanzibarze, w wiosce Jambiani, trzy lata temu. Będąc na miejscu, dużo fotografowałam, a gdy zgubiłam tam telefon, który szczęśliwie się odnalazł, to chciałam się odwdzięczyć lokalnej społeczności. Zorganizowałam więc wystawę zdjęć w Warszawie, w sklepie charytatywnym Amakuru, połączoną z licytacją płócien współczesnych malarzy. Dochód z aukcji charytatywnej został przeznaczony na zakup podręczników do nauki języka angielskiego oraz inne przybory szkolne potrzebne w szkołach na Zanzibarze. Pomoc dzieciom afrykańskim przebiegała w ciepłej i życzliwej atmosferze. Nawiązanie z nimi głębszej relacji, pokazanie im i uświadomienie, że są dla nas – ludzi z odległej Polski – ważne, inspirujące, było priorytetem. Wystawa zdjęć „Dzieci z Jambiani” mojego autorstwa została już na stałe na Zanzibarze wraz z filmem Pragnienia nie z tego świata. Dla miejscowych dzieci jest to niewątpliwie wielkie przeżycie móc zobaczyć siebie na ekranie i na fotografiach. Poczuły się prawdziwymi bohaterami. Realizacja tego przedsięwzięcia możliwa była we współpracy z Pallotyńską Fundacją Misyjną Salvatti.pl. Fundacja udziela się w misjach na całym świecie i na tym polu posiada cenne doświadczenie, którego nie miałam.

Promując swoją produkcję filmową, a także pomagając ludziom, sporo Pani podróżuje. Jak udaje się to połączyć z bieżącą pracą, a także życiem zawodowym?

Tak się szczęśliwie składa, że udaje mi się połączyć te dwie sfery mojej aktywności, choć sama się temu dziwię :-) Mój obecny dyrektor Redbad Klynstra-Komarnicki jest mi przychylny i pomaga mi, jak tylko może. Chociażby pomoc w przygotowaniu premiery filmu w Teatrze to doprawdy wielka sprawa. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Kiedy będziemy mogli ujrzeć Drgania świetlików na ekranie bądź w telewizji? I jakie są plany na kolejne produkcje?

Mam nadzieję na współpracę z Filmoteką Narodową, która zajęłaby się dystrybucją filmu. Kto wie, może i TVP zakupi film. Na razie to tylko moje życzeniowe myślenie, ale wierzę, że jeśli dzieło okaże się dla widzów wartościowe, to produkcja sama obroni się przy moim skromnym udziale. Na razie żyję filmem Drgania świetlików i nie zaprzątam sobie głowy niczym innym. Staram się nie wybiegać za daleko w przyszłość.

Bardzo dziękuję za rozmowę. Serdecznie pozdrawiam.

[IS,AS]

This article is from: