3 minute read

Trzecie oko JANUSZA STRUGAŁY – Wanda Dusia Stańczak

Trzecie oko Janusza Strugały

Advertisement

Zdjęcia: Janusz Strugała

Kiedy patrzę na zdjęcia Janusza, uśmiecham się rozbawiona, bo zawsze przypomina mi się jeden z wpisów w księdze biura turystycznego: „Żądam zwrotu przynajmniej części pieniędzy, pobyt był całkowicie nieudany. Taras i okna pokoju wychodziły na morze i przez cały dzień nudny, monotonny widok, za duże pieniądze. I czym się tu zachwycać!?”. A ja się zachwycam. Zdjęciami. I marzę o takich oknach… Gdy Janusz Strugała wychodzi z domu, może zapomnieć komórki, portfela, szalika, ale nie aparatu.

Kropi, wieje czy żar z nieba – niemal codziennie mknie nadmorską kołobrzeską ścieżką rowerową. Przystanek: plaża. Uruchamia „trzecie oko” i spędza szczęśliwe godziny z aparatem fotograficznym. Siedzimy w Kołobrzegu nad filiżankami z espresso. Musi być mocna kawa, bo mży, jest sennie. A Janusz się cieszy. Ustrzeli jakieś rarytasy, zatrzyma krople, spenetruje kałuże, na mokrym piasku odkryje różne oblicza sztuki. Pytam go o relacje komórka – profesjonalny aparat. – Komórkę ma przy sobie prawie każdy, z zupełnie przyzwoitej jakości aparatem – uśmiecha się. – To wyznacznik technologicznego postępu. Można uwiecznić każdą chwilę, wydarzenie, otoczenie, dodać na portal społecznościowy i zdjęcia, filmy może oglądać natychmiast cały świat. To wielka zaleta supertechnologii. Ale to nie zabawa dla fotografa artysty. Ten musi mieć pełne opcje zmiany ekspozycji, kadrowania, wyostrzania wybranych planów, szczegółów, zoom. I nie ma tu żadnej relacji komórka – aparat.

Wsuwam dyskretnie swoje oppo pod serwetkę. Dzielę się z Januszem opowieścią o niezadowolonych nadmorskich turystach i ich skardze w biurze podróży. – No wiesz – rozbawiony rozkłada ręce – nie dyskutuję o gustach. Ja tylko wiem, że morze jest niesamowite i niepowtarzalne. Bywa, że to swoisty „samograj”. Mam na myśli spienione fale, galerię chmur, prześwitów słońca. Wystarczy dobrze skadrować i uwiecznić. Poszukujący fotograf znajdzie jednak w tym mnóstwo niuansów, detali, które dla zwykłego obserwatora nie mają znaczenia, są wręcz niewidoczne. Diabeł tkwi w szczegółach. Doceniam tych, którzy to widzą i zapisują takie obrazy. To „trzecie oko”, jak powiedziałaś, jest darem. „Trzecie oko” Janusza ostrości nabrało już w szkole podstawowej – należał do kółka fotograficznego. W szkolnej ciemni wywoływał tysiące zdjęć. Wspominając, wzrusza się. A ja jestem w stanie go zrozumieć, bo mam podobne reakcje. Jako dziennikarka

setki godzin spędzałam w ciemni nad kuwetą, a każdy obraz przed pojawieniem się był tajemnicą, wyczekiwaniem podszytym niepokojem. Ogromne emocje. Mój rozmówca przytakuje, tak, było dokładnie tak… – Po szkole zatrudniony zostałem na etacie w Chodzieskim Domu Kultury jako instruktor fotografii – wspomina Janusz Strugała. – Regularnie jeździłem wtedy do Piły, do Wojewódzkiego Ośrodka Kultury, i tam dokształcałem się pod okiem cenionych artystów fo-

Diabeł tkwi w szczegółach.

tografików. Tak zdobyta wiedza bardzo mi się przydała, kiedy związałem się z telewizją, dla której produkowałem programy jako Agencja Medialna. Wystawiałem swoje prace w kraju i za granicą. Z aparatem nie rozstawałem się nigdy i trwa to do dzisiaj. Fotografowanie to jedna z pasji tego człowieka o dużej wrażliwości. O wielu innych zamiłowaniach zadecydowała, bez wątpienia, po prostu artystyczna dusza. Dość wspomnieć, że jest on dużego formatu koncertu-

jącym gitarzystą, kompozytorem, wokalistą, poetą i powieściopisarzem, założycielem kilku portali poetyckich, członkiem Zarządu Kołobrzeskiego Oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich. Nieobca mu jest zawodowo grafika komputerowa i videofilmowanie. I sądzę, że we wszystkich tych dziedzinach niemałą rolę odgrywa „trzecie oko”… [WDS]

This article is from: