5 minute read

Jerzy Stasiewicz – W krainie Heliosa – Recenzja

C O B Y C O O B U S

czy jeszcze żyję żyjesz syneczku bez wody prądu bez szklanki mleka wiem że brak słońca zapalę świeczkę jestem tu z tobą musimy czekać

Advertisement

masz rogi kopyta ale na pewno też serce ja ci ofiaruję to moje dziecięce ty odpłać cząstka swojego choćby niewielką jeśli wtedy zapłaczę z bólu rozpaczy lub strachu już się od tego nie uwolnisz być może też zapłaczesz

cienie nie boją się kul nie mają ciał podatnych na rozerwanie ale nie są nieśmiertelne umierają wraz z ludźmi W krainie Heliosa, obrazy Hegena

Powstawanie dzieła „od kuchni” to tajemnica każdego artysty. Strzeżona jak klucze do bram: zamysłu, tchnienia, impulsu, błysku. Całej metafizyczności. Kurtyna między światem realnym, a siłą tworzenia (twórstwem, jak za Marianną Bocian często powtarza Zbyszek Kresowaty). Czy tu jednak nie mamy do czynienia ze zdradą? Andrzej Haegenbarth we wstępie wyznaje: „Mój najobszerniejszy jak dotąd cykl foto-grafik W krainie Heliosa zaczął powstawać w okresie największych obostrzeń pandemicznych 2020 roku. Wówczas przeglądałem archiwum fotograficzne i zastanawiałem się nad nowymi pracami. Odkryłem wtedy wykonane przez siebie zdjęcia, jakby płaszczy przeciwpożarowych, zawieszonych na ruchomym wieszaku, a sfotografowanych po jakiejś wystawie. Zacząłem je kadrować, przetwarzać i wykorzystywać jako tła do prac z wizerunkami kobiet. (…) Najpierw powstały stosunkowo proste przedstawienia: Wróżka na chwilę przed zniknięciem i Cyganka. W tym okresie przeczytałem wspaniałą książkę amerykańskiej powieściopisarki Madeline Miller Kirke, stąd praca o tytule Młoda Kirke w pałacu Heliosa i pomysł, aby w przestrzeni obszernego, podwodnego pałacu boga słońca umieszczać interesujące mnie kobiety”. Ale kimże jest ów Helios? W mitologii bogów na pęczki, często w kilku opiekują się tą samą dziedziną, niektórzy nawet paroma – a jednak artysta zapragnął właśnie w jego pałacu umieścić „swoje” kobiety. I co one na to? Mała encyklopedia kultury antycznej (PWN, Warszawa 1983) mówi: „grecki bóg słońca, syn tytana Hyperiona i tytanki Thei, brat Eos i Seleny, mąż Okeanidy Perse. Dziećmi jego byli Ajetes i Kirke, Heliady oraz Faeton. Wyobraża-

ZDRADA AKTU TWORZENIA PODWALINĄ DZIEŁA – CZYLI KOBIETY WKRAINIE HELIOSA NA FOTOGRAFII

no sobie Heliosa jako pięknego mężczyznę, który powozi złotym rydwanem zaprzężonym w czwórkę koni. Rydwan wyłaniał się o świcie ze wschodniej części Oceanu, przebiegał całe niebo i o zachodzie zanurzał się w zachodniej stronie Oceanu. Na głowie Heliosa jaśniała korona z promieni słonecznych. Ośrodek kultu Heliosa znajdował się na wyspie Rodos. Z czasem zaczęto utożsamiać Heliosa z Apollinem”. Z życiorysu wynika wyraźnie: Helios potrafił sobie kobiety przysposabiać. Nie potrzebował powierników, swatów, stręczycieli, prezentów na jedną noc czy ozdób uczt. Więc co kierowało poczynaniami Hegena (pseudonim Andrzeja Haegenbartha), słusznie sytuującego „Drzewo (jako) – oś świata”? Może picassowski typ artysty „zakuty” w jego ciele i poszukujący nowych (prowokacyjnych) rozwiązań? Stąd ta cienka nić między realnością a irrealnością. Zachwyt nad wybitnymi dziełami sztuki, pojemność biblioteki i – niezmiennie – urzeczenie artysty widokami roztaczanymi przez fascynujące kobiety. W czym akurat nie jest odosobniony! A może wstrząśnięcie wyobraźnią odbiorcy, widzącego ludzi w świecie bogów, i Marią Magdaleną Pocgaj – poetką, która porwała się na słowa komentarza siedemnastu foto-grafik w formie ekfrazy (artystycznego opisu dzieła sztuki w literaturze pięknej). Zaznaczam, to teksty i grafiki dla wybranych, z dużym zapleczem intelektualnym. Przytoczę kilka osadzonych w złotych przestrzeniach z niebieskimi „oknami” – te kolory sprawiły rozpoznawalność cyklu. Pierwsza, zatytułowana Do Nati przed wejściem do krainy bogów, brzmi: „Gdy przekroczysz tę bramę / przestaniesz być dziewczyną / w skórze motocyklistki / nie spiesz się więc z odchylaniem / zasłony z liści akantu / wchłonie cię złota przestrzeń / i odtąd będziesz przechadzać się po pałacu / w olśniewających szatach i biżuterii / już nie jak dotąd wolna niczym wiatr / dosiadająca swojej Yamahy / lecz gotowa na każde bogów skinienie / bez szansy na wyhamowanie”. Od pierwszego wersu czuć gęstość tej poezji. Jej uduchowiony opis baśniowej, mitologicznej przestrzeni i przemiany, jakiej doznaje każda kobieta w otoczeniu pięknych wnętrz. Strojna w szaty i biżuterię. Podziwiana przez swojego boga (mężczyznę). Zatracająca się dla niego. I zależna od niego jak kwiat od słońca, gleby i wody. Czasem niszczona gradem życia. Odwieczne zmaganie się z filozofią losu. Z zadziwiającym upodobaniem – oczywiście przenośnia – do japońskich motocykli. Balladyna poruszała się Hondą. (Ja na WSK – były takie polskie jednoślady – zdążałem wszędzie nawet w przed-po-czasie). Bo czas biegł wolniej! Ludzie mieli go na rozmowy, literaturę, biesiady. Zwyczajnie dla siebie. Dziś po ten czas biegnący jak dawniej Nati przybyła do podwodnego pałacu „(…) zdecydowana by pozostać tutaj / gdzie ludzki świat nie ma dostępu / (…) / zdaję sobie sprawę z tego / że wszystko to jest złudą / wymysłem i iluzją / stąd znamienny gest jej dłoni / by nie brać odpowiedzialności / za to co może się tutaj zdarzyć wszak / bogowie nie zasypiają (…)”. Obdarzeni bardzo ludzkimi odruchami. Cudowna opowieść jak szum maleńkiego górskiego potoku. Znanego tylko nam. Przy jego źródle spotkałem „Trzy gracje (…) wolne od kobiecej zazdrości / i rywalizacji o własne piękno / identyczne jak krople wody / jedna przegląda się w drugiej / ot, tryptyk siostrzany / pełen powabu i wdzięku / triada o którą zabiegać będą / spragnieni w trójnasób / czystego brzmienia”. Prawdziwy opis wymarzonego, wyśnionego charakteru kobiet. Stasiewicz, obudź się, zejdź na ziemię, widzisz te pazury ostre, długie, pomalowane, drapiące… plecy, o bogowie. Dobrze, że inna jest – widzę na zdjęciu – Młoda Kirke. Poetka zwraca się do niej „Córko boga słońca / tkaczko mgły snującej się / na pałacowych obrzeżach / piastunko ziół którymi Helios / naciera sobie skronie / przyjaciółko zwierząt / o duszach uśpionych / milcząca struno harfy // ptaku w złotej klatce / przemów”. I przemówiła dorosła – pokazała tipsy – zamieniając towarzyszy Odyseusza w wieprze. Przyduszona przywróciła im ludzką postać i gościnnie podejmowała wszystkich przez cały rok. (Hegen, przekaż Kirke mego maila, z przyjemnością wybiorę się na Adriatyk; wyspa Ajaja). Podążając za Odyseuszem docieramy do Nati w świecie Heliosa wsłuchując się w intymną, pełną obaw spowiedź boga słońca: „Wniknęłaś w głąb mego świata / kobietą i boginią mi jesteś / nawet już nie pamiętam / jak pusto było bez ciebie / przywracasz ład i harmonię / nadajesz sens dniom i nocom / obdarowany w dwójnasób / odcinam kupony od losu / choć wiem że runie mój pałac / gdy kiedyś zapragniesz odejść”. Chylę czoła przed Marią Magdaleną Pocgaj, plastyczką (czucie materii) i poetką (16 tomów wierszy oraz prozy – dziennik poetycki Mój lapoński sen), że z taką lekkością udźwignęła ciężar wielowymiarowych – z ruchomym dnem – foto-grafik Andrzeja Haegenbartha. Stąpała przecież po bardzo cienkim lodzie, nie odłamując kry. O tym trzeba pamiętać, mając w pamięci mitologię grecką. Znakomitym zabiegiem artystycznym Hegena jest stworzenie słowiańskiej – o czym pewnie nie wiedział – bogini Nati i próbia umieszczenia jej na Olimpie. Nie dziw, że stała się ulubioną boginką kapitana Nemo (pierwowzór postaci to Polak, powstaniec styczniowy zesłany na Syberię, pragnący po powrocie pomścić śmierć rodziny, zatapiając statki rosyjskiej floty handlowej. Wydawca uwzględniając dobro stosunków francusko-rosyjskich [poprawność polityczna] zasugerował Juliuszowi Verne'owi zmianę. I tak Nemo stał się Hindusem). Nautilius to hołd złożony Nati. I dowiaduję się zaskoczony, że są takie gminy jak Barlinek, które potrafią sfinansować publikację albumu. [JS]

This article is from: