3 minute read

Tango: CABECEO, TANDA, CORTINA – Wanda Dusia Stańczak

TANGO CABECEO, TANDA, CORTINA

Advertisement

Kacper, zaproszony po raz pierwszy przez swoją dziewczynę na milongę, spóźnił się. Gdy wszedł na salę, Magda z przymkniętymi oczami w objęciach obcego mężczyzny jakby zatraciła się w tańcu. Czekał – przeczekał jeden kawałek, drugi, przy trzecim zaczęły mu puszczać nerwy, bo natury baranka Kacper nie miał. Przy czwartym podszedł na parkiet z błyskiem w oku. Na szczęście Magda uniosła powieki, zamieniła parę słów z partnerem, gdy ten prowadził ją do Kacpra. Trzeba było jeszcze tylko coś wyjaśnić… Tango to taniec wyjątkowy. Obowiązuje etykieta, którą szanują jego fani. „Para, która zdecyduje się zatańczyć, zalicza przeważnie tandę, czyli 3 lub 4 utwory po kolei”. Moim przewodnikiem po parkiecie i zwyczajach na milondze jest Jerzy Dołżyk, artysta malarz, muzyk, bard, którego ogromną pasją jest właśnie milonga w szerokim rozumieniu. Bo milonga to taniec, milonga to także miejsce, gdzie miłośnicy tanga się spotykają, to także zabawa. „Między tandami – kontynuuje mój przewodnik – są cortiny, czyli przerwy do półtorej minuty, często krótsze. W tym czasie puszczana jest zupełnie inna muzyka, do której się nie tańczy. Jest to czas na podziękowanie partnerce, najczęściej delikatnym przytuleniem i odprowadzenie jej do miejsca, w którym została zaproszona”. A ja już wiem, co będzie dalej. Jurek opowiada tak plastycznie, że widzę, czuję, wchodzę w te emocje, chociaż rozmawiamy w jego pracowni. Tak właśnie wygląda miłość do pasji. A więc dzięki niemu wiem, że do następnej tandy trzeba zaprosić partnerkę (lub partnera, bo w drugą stronę to też działa). I tu już wchodzimy w arkana cabeceo (czytaj: kabeceo). Jest to forma zapraszania wzrokiem. Zatrzymuje się spojrzenie na kobiecie. Jeśli ona nie ma ochoty, nie neguje ruchem głowy, bo to mogłoby urazić, po prostu odwraca wzrok. Jeśli jest chętna, odpowiada lekkim skinieniem głowy. Obowiązuje zasada, że nie przeszkadza się i nie prosi kobiety, która właśnie rozmawia, jest zajęta towarzysko. Na parkiecie już się rozpoczyna kolejna tanda. Wszyscy tańczą po kole w lewo. Kobiety przeważnie mają zamknięte oczy, mężczyźni nawigują – czytaj: prowadzą, uważają, by zapewnić odpowiednią przestrzeń i komfort. Para, która właśnie się utworzyła, chce wejść na parkiet. Partner daje znać najbliższemu tancerzowi, że chcą zatańczyć, a on robi miejsce na ich bezpieczne dołączenie. I kolejna tanda. I cortina. I cabeceo… Nietrudno o siódme poty. I właśnie o to pytam Jurka… „Siódme poty nieuniknione, ale spójrz – rozkłada duży czarny wachlarz, czekając z uśmiechem na moją reakcję – to męski wachlarz, kobiety mają mniejsze, ozdobne. Nie dasz rady bez… Jest naprawdę gorąco. A jako ciekawostkę zdradzę ci, że wachlarze mają swoją mowę, bardzo precyzyjną, możesz bez słów wszystko nimi okazać,

Zdjęcia z prywatnej kolekcji Jerzego Dołżyka

NAŁÓG

W uszach wibruje muzyczna historia niespełnionej miłości kilkanaście par sunie po parkiecie cicho że ciszej się nie da zakłada specjalne buty obcas kieliszkowy flare słońce emocji pali twarz bylejakość dnia nie ma wstępu na milongę wolny tancerz zaprasza rytualnie spojrzeniem odpowiada głową „tak” jeden krok drugi czuje że bezpieczny trans obejmuje ją troską usuwa złogi przymusu kreślonego codziennością oczyszcza uwalnia odnawia wyzwala poczucie piękna budzi nałogowe tęsknoty za kolejnym dniem w objęciach tanga

Wanda Dusia Stańczak

wszystko powiedzieć. Ale to już pewnie przy innej okazji ci opowiem. A wracając do milongi: buty, odpowiednie buty muszą być – pokazuje mi swoje, biało-czarne, skórzane, profesjonalne. Kobiety też mają odpowiednie, na małym obcasie, wygodne, do tańca. A, zapomniałbym dodać, że jak kobieta jest zmęczona i chce zrobić przerwę, to po prostu, żeby nie musiała odwracać wzroku i odmawiać, zdejmuje buty i stawia obok krzesła. To taki umowny znak, który bywa praktykowany”. Świat oszalał w objęciach tanga. Dla milongi nie ma niedobrego miejsca. Klub, sala, kawałek podłogi w galerii, chodnik – wystarczy, że zabrzmi tango i pojawi się chętna para, natychmiast dołączają kolejne. Spontanicznie. Nogi same niosą. Nie pytam Jurka, na ilu milongach był w tym tygodniu – bywa ich czasami tylko w Warszawie nawet 14 w ciągu 7 dni. Najbardziej znana to Złota Milonga na terenie Parku Krasińskich. Zbliża się osiemnasta. Nie bez powodu buty Jurka leżą obok. Zaraz pobiegnie do Pałacu Kultury – pamiętam, że w piątek, sobotę i niedzielę są tam milongi, a to przecież naprzeciwko pracowni-galerii. No i muszę dać mu jeszcze chwilę na przebranie. Etykieta mówi wyraźnie, że tańczenie tanga w dżinsach, chińskim T-shircie czy nieodpowiednich butach (a szczególnie w sandałach) nie jest eleganckie i dlatego niemile widziane. Wprawdzie Jurek nic z tych rzeczy na sobie nie ma, ale wiem, że jeszcze coś w stroju dopieści, żeby uroczyście przeżywać to wieczne święto na parkiecie. [WDS]

This article is from: