
8 minute read
ROZMAITOŚCI
from POST SCRIPTUM
KATARZYNA RUCHAŁA

Advertisement
Dziś naszym gościem jest pani Katarzyna
Ruchała, zastępca dyrektora Książnicy Beskidzkiej. Zgodziła się z nami porozmawiać o tym, jak wygląda czytelnictwo w Polsce na przełomie lat 2020 i 2021.
4000 lat p.n.e. pismem klinowym posługiwali się Sumerowie, pismo węzełkowe (nieodczytane do dziś) pojawiło się w Ameryce Południowej 1800 lat p.n.e. (używane przez Inków). Pismem wreszcie posługiwali się Celtowie i Wikingowie (pismo runiczne), a także, jak sądzę, Słowianie (kroniki rzymskie wspominają o tym, że Słowianie podpisywali posągi swoich bogów), nie wspominając o Rzymianach i Grekach. Mitologia Sumerów zaczyna się od tego, że na początku nie było nic, a potem wypowiedziano słowa i stały się rzeczy. Słowa przed rzeczami. Jakże piękna symbolika! Czy w roku 2021 wciąż pamiętamy o magii słów? Czy ludzie wciąż czytają książki? Nadal cenią słowa, czy bardziej zajmują ich rzeczy? Jak to wygląda z perspektywy pracowników biblioteki? Jakie książki są najchętniej wypożyczane?
Kryminały, literatura kobieca oraz książki sensacyjne. Niewiele się zmieniło w preferencjach Czytelników na przestrzeni ostatnich kilku czy kilkunastu lat.
Spotkałem się z opinią, że z bibliotek korzystają emeryci, a młodzi ze smartfonów.
Nie do końca zgadzam się z tą opinią. Wielu emerytów wypożycza książki, jednak największą grupę naszych Czytelników stanowią osoby pracujące. Młodzi (czyli kto?) korzystają głównie z lektur oraz czytają literaturę fantastyczną, jednak trzeba przyznać, że bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się kody do e-booków na platformie Legimi, które można czytać na smartfonach. Jednakże w mojej opinii e-booki i audiobooki nie konkurują z tradycyjnymi książkami papierowymi, lecz stanowią ich uzupełnienie.
Czy biblioteki w jakiś sposób promują dobre książki, czy poddają się reklamie i proponują książki znanych autorów, dlatego że są znani, a nie dlatego, że dobrzy?
W naszej bibliotece staramy się dokonywać zakupów dla szerokiego grona odbiorców, kupujemy literaturę topową oraz autorów niszowych. W dzisiejszych czasach trudno narzucić Czytelnikowi zmianę gustu czytelniczego. Fakt jest taki, że ludzie wolą literaturę topową ze względu na dobrą reklamę w mediach oraz chęć zrelaksowania się przy lekkiej lekturze. Nie można jednak nie zauważyć rosnącego zainteresowania książkami, które zdobywają nagrody literackie. Bibliotekarze starają się przede wszystkim promować czytelnictwo, poprzez sprostanie oczekiwaniom Czytelników. Obecnie zauważamy trend powrotu do literatury klasycznej i to bardzo często wśród młodych osób w wieku szkolnym oraz studentów. Ja sama staram się nie oceniać gustów czytelniczych. Literatura „ambitna” wymaga od Czytelnika zaangażowania, a co za tym idzie czasu i skupienia. Niestety w dzisiejszym świecie jest to towar deficytowy i być może dlatego wolimy czytać literaturę lekką, przyjemną zapewniającą rozrywkę.
To przecież można połączyć! Może być przyjemnie i wartościowo zarazem. Dobra literatura nie musi być ciężka jak kowadło. Jeśli jest trudna, to pewnie nie jest aż taka wartościowa, jak się wszystkim wydaje. Nie sądzi Pani?
Z pewnością! Ale ta „ciężkość” zależy od indywidualnej wrażliwości Czytelnika. Nikt nie ma wagi, która mogłaby ją obiektywnie ocenić. To co dla Pana jest piękne, dla innego będzie zbyt ciężkie.
Jakie wyzwania stoją przed bibliotekami w obecnych czasach? Może teraz ich rola jest jeszcze ważniejsza niż kiedyś? Może to właśnie one powinny kształtować czytelnicze gusta. Dodawać tej „lekkości”, o której mówiliśmy? Czy biblioteki nie powinny być świątyniami słowa podczas zalewu tandety? Zwłaszcza teraz. Co Pani o tym myśli?
Charakterystyczną cechą ostatnich dekad jest ogromne tempo rozwoju i przemian zachodzących w świecie. Wymusza ono elastyczność i ciągłą redefinicję funkcji bibliotek. W ostatnich dwudziestu latach biblioteki stały się ważnymi punktami na mapie – centrami kultury, informacji i edukacji, są też miejscami spotkań i przestrzenią oddaną na potrzeby działania lokalnych społeczności. Aby człowiek mógł się rozwijać i uczyć, potrzebuje do tego odpowiedniego miejsca oraz narzędzi. W nowoczesnych bibliotekach projektowane są sale warsztatowe, a także przestrzenie, w których wciąż w ciszy i spokoju można oddać się lekturze czy nauce. Dostrzegając potrzebę zmian, buduje się nowoczesne biblioteki, których przestrzeń pod względem wizualnym i funkcjonalnym dostosowana jest do potrzeb współczesnego użytkownika. Część bibliotek jest modernizowana, zyskując nowe aranżacje i przestrzenie do działalności. Biblioteka to już nie tylko książki papierowe, to miejsce spotkań. Miejsce, gdzie wypożycza się filmy, muzykę, gry oraz e-booki. Biblioteki publiczne idą z duchem czasu i dzięki temu mają się dobrze, a ich oferta cieszy się szerokim zainteresowaniem. To wszystko zmienia podejście do bibliotek, przyciąga ludzi. Co do wyzwań, przed jakimi stoją dzisiejsze biblioteki, to w dalszym ciągu zachęcanie do czytania na wszystkie możliwe sposoby. Odpowiadając na pytanie: czy biblioteki powinny być świątyniami słowa pośród zalewu tandety? Nie sądzę. Uważam, że każdy ma prawo do własnych opinii i poglądów. Trudno fanki harlequinów zmusić do czytania bardziej ambitnej literatury. Każdy z nas ma prawo wyboru i nie można nikogo zmuszać do czytania określonych książek, tak samo jak nie można wymagać od konesera jajecznicy, aby uwielbiał kawior. Z gustami się nie dyskutuje. Zadaniem biblioteki publicznej jest promowanie szeroko pojętego czytelnictwa. Jeżeli będziemy zarzucać ludziom, że czytają „tandetę”, to zarówno słowo pisane, jak i biblioteki przestaną mieć rację bytu. Proszę nie zapominać, że istnieją również biblioteki naukowe oraz klasztorne i wiele innych, które nieustannie są świątyniami słowa, pośród zalewu „tandety”.
Ja bym podsuwał wielbicielkom harlequinów np. Kwietniową Czarownicę albo Trzy godziny ciszy. Koneserom kryminałów Simona Becketta i jego Chemię śmierci albo Roberta Galbraitha (czyli J. Rowling). Nikt nie rodzi się z wyrobionym gustem. Pamiętam moją szkolną bibliotekarkę i książki, które mi podsuwała. Od Króla szczurów po Małe zielone ludziki. To między innymi dzięki niej jestem w takim punkcie swojej czytelniczej i pisarskiej drogi, a nie innym (pozdrowienia dla pani Danusi, bo wiem, że czytuje Post Scriptum). A jakie są Pani książkowe fascynacje?
Nieustannie zachwycają mnie książki Charlesa Dickensa, Marka Twaina, Ernesta Hemingwaya. Uwielbiam czytać reportaże, które pokazują jakąś konkretną historię bądź opisują konkretne wydarzenie. Cenię sobie reportaże Ryszarda Kapuścińskiego, Hanny Krall czy też Wojciecha Jagielskiego. Każdemu kto jest miłośnikiem literatury faktu, gorąco polecam fantastyczną trzytomową Antologię polskiego reportażu XX wieku pod redakcją Mariusza Szczygła. Oczywiście ze względu na wykonywany zawód czytam też inną literaturę: powieści, kryminały, książki sensacyjne, psychologiczne. Książka musi mnie zaciekawić, wywołać emocje, mam ją zapamiętać.
Praca w bibliotece była wyborem czy przypadkiem?
Jest to zawód, o którym przeciętni ludzie myślą – miły, łatwy i przyjemny. Tymczasem współczesny bibliotekarz to między innymi animator kultury, osoba o wszechstronnych zainteresowaniach, przewodnik po świecie informacji. Moja historia pracy w bibliotece jest dość długa. Na pytanie „Czy była przypadkiem?” nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie. Z perspektywy lat uważam, że w moim życiu nie ma przypadków. Wszystko ma swój czas i sens. Jako dziecko marzyłam o tym, aby zostać bibliotekarzem. Od 4. klasy szkoły podstawowej byłam wolontariuszem w bibliotece szkolnej. Uwielbiałam to miejsce. Potem dorosłam, zmieniły się marzenia i priorytety. Realizowałam się zupełnie w innej dziedzinie, aby ostatecznie trafić do biblioteki. W bibliotece wykonywałam wszystkie rodzaje prac bibliotecznych. Pozwoliło mi to poznać bibliotekę kompleksowo. Obecnie zajmuję się promocją czytelnictwa oraz wyznaczaniem kierunków działania biblioteki. Praca ta poprzez swoją różnorodność daje mi wiele satysfakcji, jest ciekawa, a co najważniejsze cały czas pozwala mi się rozwijać. Spokojnie mogę powiedzieć, że czuję się spełniona.
Żyjemy w świecie obrazkowym. Książka jest wymagająca, trzeba jej poświęcić czas i pełną uwagę. Nie można czytać powieści, jednocześnie gotując lub pisząc wiadomości

z przyjaciółmi. Film na to pozwala, a książka nie. Czy to jest zmierzch słowa pisanego?
W dobie audiobooków można robić wiele rzeczy równocześnie. Można gotować przysłowiowy obiad lub prowadzić samochód, czytając, a raczej słuchając lektury. Czasami, co najwyżej można przypalić ziemniaki, jeśli lektura sprawi, że zapomnimy, gdzie jesteśmy lub co robimy. Nie wydaje mi się, abyśmy mogli mówić o zmierzchu słowa pisanego. Nawet jeśli mamy w ręku audiobook, to musimy pamiętać, że jest on efektem właśnie słowa pisanego.
Czesław Miłosz powiedział, że w Polsce jest więcej piszących niż czytających. Jest w tym ziarno gorzkiej prawdy, czy to jedynie licentia poetica?
Coś w tym jest. Dzisiaj każdy może wydać sobie książkę, a jeżeli jest jeszcze dobrym marketingowcem, to może być pewien sukcesu. Na rynku wydawniczym co rusz pojawia się nowy autor, ale również i ci, którzy na nim są od lat, potrafią w ciągu roku wydać kilka książek, co kiedyś było nie do pomyślenia. Można zastanawiać się nad tym, czy to jest dobra literatura.
Które artystyczne wydarzenia organizowane przez Książnicę Beskidzką najbardziej zapadły Pani w pamięć?
Takich wydarzeń było całkiem
Biblioteka
dużo. Gdybym miała wymieniać, to głęboko w pamięć zapadły mi spotkania z Ryszardem Krynickim, Andrzejem Stasiukiem, Olgą Tokarczuk, Eustachym Rylskim, ale także z Michałem Ogórkiem, Jerzym Bralczykiem czy też Mariuszem Szczygłem. Każde z tych spotkań było inne i wniosło coś nowego, jakiś ładunek emocjonalny i to jest pozytywne. Kultura, w której żyjemy, powoduje, że stale oceniamy innych. Staram się tego nie robić. W różności jest piękno.
Katarzyna Ruchała prywatnie. Jaka była w wieku lat 20 i obecnie, w wieku lat 22? ;)
Byłam trochę młodsza :)
Marzenia, plany? Chciałaby Pani skoczyć ze spadochronem, wybrać się w Himalaje, przeżyć coś niesamowitego?
Skąd takie ekstremalne pomysły dla mnie? Kocham świat i życie, które na co dzień dostarcza mi wiele emocji. Jeżdżę na nartach, rowerem po górach, przyznaję, dość ekstremalnie. I to chyba mi wystarcza. Ponadto uwielbiam zwiedzać świat, poznawać różne kultury. Sporo już widziałam, ale sporo jeszcze, mam nadzieję, przede mną. Dla mnie niesamowite jest to, że mam z kim to wszystko robić.
No i na koniec: jak Pani biblioteka odczuła pandemię? Jest bardzo źle czy tylko źle?
Pandemia COVID-19 sprawiła, że cała nasza dotychczasowa rzeczywistość zatrzymała się. Zmuszeni byliśmy z dnia na dzień zawiesić dotychczasowe działania i sposób ich realizacji, wypracować nowe metody pracy i komunikacji, zrezygnować z wielu projektów. Musieliśmy zamknąć drzwi przed naszymi Czytelnikami i na nowo przemyśleć formy swoich działań. Bibliotekarze Książnicy Beskidzkiej bardzo szybko odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Działalność kulturalna i edukacyjna przeniesiona została do sieci. Ich pomysłowość i kreatywność sprawiły, że nie straciliśmy kontaktu z czytelnikiem. Dzisiaj z satysfakcją mogę powiedzieć, że nie sprawdziły się przewidywania wielu osób o zmierzchu czytelnictwa. Nasi czytelnicy z radością do nas powrócili, kiedy to tylko było możliwe. Problem, który występuje, dotyczy czytelnictwa dzieci. Niestety to ta grupa wiekowa podlegała największym obostrzeniom reżimu sanitarnego. I to właśnie w tej grupie wiekowej odnotowaliśmy najwyższe spadki, które – już dzisiaj to widzimy – będą trudne do odrobienia. Generalnie w całej sieci (18 placówek) odnotowaliśmy spadek 20 proc. w stosunku do 2019 roku, a przewidywany był spadek co najmniej 40 proc. Jest to wiadomość pozytywna i dobrze wróży czytelnictwu na przyszłość.
Bardzo dziękuję za poświęcony czas na rozmowę. Spełnienia marzeń, Pani Kasiu. [JP]

