Nasza Troska #62

Page 5

felieton

Czas wspomnień

p

Po latach pracy stwierdzam, że zawód lekarza daje możliwość zobaczenia tego, co innym nie jest i nie będzie dane. Dr Wojciech Szczęsny

fot. Maciej Nadolski

Pewnie, to niejedyna profesja, która ma swoje sekrety i miejsca dostępne tylko dla wtajemniczonych. Jednak my dotykamy rzeczy najważniejszych dla człowieka: zdrowia i życia.

Starsi czytelnicy zapewne pamiętają czasy, kiedy nie było gotowych petard i fajerwerków. Polacy produkowali je domowymi sposobami z saletry, cukru itp. A ci, którzy mieli dostęp do środków pirotechnicznych, korzystali z nich. Pamiętam wezwanie do wypadku, w którym okno domu zostało wyrwane wskutek eksplozji. Spowodował ją młody człowiek, który wrócił z wojska i przemycił trochę trotylu do petardy. Wybuch sprawił, że w zasadzie stracił lewy kciuk. W drodze powrotnej chciał się dowiedzieć, co go czeka. Odpowiedziałem, że to na szczęście lewa ręka. A on na to: „Doktorze, ale ja jestem leworęczny” . Zapytał też, czy będzie mógł pracować. „A jaki jest pana zawód?”. „Zegarmistrz”… Tak się składa, że nie lubię zabaw sylwestrowych. Trzeba być tam prawie do rana, a ja około 23 lubię się położyć. Dlatego chętnie biorę tego dnia dyżur. Dawniej, z powodu wspomnianych petard, robotę mieli głównie ortopedzi i okuliści. Jeździło się po mieście, zbierając „rannych” i „niedysponowanych”. Pamiętam też taki dyżur: około 21 zaczęliśmy operację usuwania niedrożności. Ostatni szew założyliśmy pięć minut przed północą i zdążyliśmy jeszcze wypić szampana. W życiu każdego lekarza są dyżury i przypadki, których się nie zapomina. Wracamy do nich w rozmowach typu „A pamiętasz tego gościa z…”. Dziś, gdy jadę autem, wspominam adresy, pod którymi bywałem z pogotowiem. Nie ma już fiatów 125 ani nys jeżdżących jako ambulanse. Nadal jednak są pacjenci oraz dyżury. Nocne wyjazdy i operacje. Pewnie po to, żeby za kilkadziesiąt lat ktoś wspominał: „A za moich czasów to…”. ● Wesołych świąt i dużo zdrowia Państwu życzę!

Rzecz jasna, jak w każdym zawodzie jest też rutyna. Powtarzające się problemy chorych, podobne zabiegi i badania. Seriale medyczne czy prawnicze pełne są ciekawych przypadków, których nagromadzenie w jednym szpitalu lub sądzie urąga statystyce. Choroby, opisane drobną czcionką w największych podręcznikach, są tam codziennością. I oczywiście „pracujący” w filmowych placówkach lekarze natychmiast je rozpoznają i ratują życie. Takie są prawa fikcji, trudno jest bowiem budować dramaturgię na codziennych operacjach wyrostków. Niemniej realne życie lekarza również dostarcza wielu emocji. Wspomniałem o rutynie. Każda operacja, choć niby taka sama, jest przecież inna, a każdy pacjent choruje indywidualnie. W zawodzie lekarza, jeśliby go porównać do teatru, grane są jednocześnie komedia i tragedia. Sam tego doświadczyłem. Chyba najwięcej takich sytuacji miało miejsce, gdy pracowałem w pogotowiu. Pamiętam wyjazd do wypadku. Samochód uderzył w lampę uliczną. Zajeżdżamy na miejsce. Lampa złamana, samochód do kasacji. Z pomocą straży pożarnej wyciągamy zakleszczonego człowieka. Z przerażeniem stwierdzam, że ma odcięte prawe ramię, ale nigdzie go nie widzę! Ranny odzyskuje świadomość i okazuje się, że cierpi na rzadką chorobę zwaną fokomelią, której objawem jest brak części kończyn. Wracaliśmy do bazy, śmiejąc się w głos.

5


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Nasza Troska #62 by ConvatecPolska - Issuu