spotkania
Ludzie coraz częściej się badają, ale trzeba jeszcze wielu lat, żebyśmy przestali bać się chodzić do lekarza – uważa Ewa Drzyzga, dziennikarka i prezenterka prowadząca m.in. programy poświęcone zdrowiu. ROZMAWIAŁA Agnieszka Święcicka
Zawsze
mamy wybór
W
W tym roku zainicjowała Pani na Facebooku akcję „Dobra można się nauczyć”. Czy rzeczywiście można? Kiedyś sama sobie zadałam to pytanie i wierzę, że dobro jest w każdym z nas. Nie wiem, czy można się go nauczyć, ale na pewno można go z siebie wydobyć. Myślę, że każdy rodzi się dobry, ale z czasem albo sami o tym zapominamy, albo ktoś skutecznie przekonuje nas, że nie opłaca się być dobrym, tylko trzeba być twardym. Wydaje mi się jednak, że jednocześnie można być i twardym, i dobrym. Nie musimy rezygnować z dobra, bo ono jest potrzebne, przede wszystkim nam samym. I w konsekwencji, jeżeli sami jesteśmy dobrzy dla siebie, możemy tym dobrem dzielić się z innymi ludźmi. Przebywanie w obliczu dobra jest kojące, daje siłę. To stało się moim przesłaniem. Zrozumiałam je pewnego wieczoru i uznałam, że muszę rozpocząć akcję „Dobra można się nauczyć”.
pieniu spotyka, zaczyna im być lżej. Dzięki temu, że znajdują w sobie wdzięczność. Dla Boga, jeśli ten ktoś jest wierzący, dla najbliższych, dla natury. Wdzięczność niezależną od wyznania. Jednak człowiekowi poważnie choremu trudno jest znaleźć powody do bycia wdzięcznym. To prawda. Kiedy przygotowywałam się do naszej rozmowy, w ręce wpadła mi książka, którą już czytałam. Otworzyłam rozdział, idealnie pasujący do interesującego nas tematu, esej „Witamy w Holandii”, amerykańskiej pisarki Emily Pearl Kingsley, matki dziecka z zespołem Downa. Autorka przekonuje, żeby zamiast skupiać się na tym, kim nigdy to dziecko nie będzie, znaleźć sposób, żeby cieszyć się z męża, żony, słońca. Przestać obsesyjnie myśleć o tym, jak by mogło być, gdyby to dziecko było inne. Krótko streszczę esej: szykujemy się do wyprawy do Włoch, kupujemy przewodniki, wyobrażamy sobie zwiedzanie Watykanu i Kaplicy Sykstyńskiej, cudowne potrawy, smak wina… Gdy nasz samolot ląduje, stewardesa mówi: Witamy w Holandii. I teraz możemy tracić czas na to, żeby przez dwa tygodnie, aż do czasu powrotu rozpamiętywać, że nie jedliśmy prawdziwego włoskiego spaghetti, nie piliśmy Montepulciano, nie zobaczyliśmy Kaplicy Sykstyńskiej… Ale jest też inna możliwość: idziemy do księgarni, kupujemy przewodniki po Holandii, oglądamy Rembrandta i Van Gogha, zwiedzamy Amsterdam – „Wenecję Północy”, poznajemy wspaniały kraj, jakim jest Holandia. Zawsze mamy wybór.
Projekt opatrzyła Pani docelowym hasłem: wdzięczność. Tak, bo kiedy uruchamiamy w sobie wdzięczność – co jest trudne, gdyż czasami w życiu zdarzają się tak ciężkie sytuacje i psychiczne, i fizyczne, i zdrowotne, że wydaje nam się, iż nie mamy już siły na wdzięczność, jesteśmy przepełnieni żalem i rozgoryczeniem – odczuwamy ulgę. Przekonałam się o tym wielokrotnie, słuchając osób, które ciężko albo długotrwale chorują, albo doświadczyły ogromnych życiowych dramatów. W momencie kiedy znajdują w sobie wdzięczność za coś dobrego, co je w tym strasznym bólu i cier-
12