Kanat 3/2023

Page 1

Życzymy wielkich emocji na torze w kolejnym wspólnym sezonie wyścigowym! Partner Główny Sezonu 2023 http://westminster.de/pl/ www.facebook.com/westminsterpolska www.facebook.com/westminsterimmobilien

SPIS TREŚCI

3
NUMERU: WIELKA WARSZAWSKA Przepis na sukces w Wielkiej Warszawskiej Krzysztof Romaniuk 4 Traf na fali wznoszącej Witold Sudoł 8 Wielka Warszawska jeszcze bardziej wyjątkowa niż zwykle Jędrzej Puzyński 16
TEMAT
na okładce:
Kowalski Redakcja: Totalizator Sportowy, Tor Wyścigów Konnych Służewiec
BOHATEROWIE: Ciągle
– rozmowa z Kamilem Grzybowskim Jan Zabieglik 19
pierwszej części sezonu wyścigowego w Polsce Robert Zieliński 26 Bohaterowie dnia arabskiego 2023! Jan Zabieglik 32 BRANŻOWE WIEŚCI Konferencja o przyszłości wyścigów konnych Jerzy Sawka 38
Zdjęcie
fot. Łukasz
fot. Łukasz Kowalski
WYŚCIGOWI
wierzę w swoją szczęśliwą gwiazdę
Gwiazdy

PRZEPIS NA SUKCES

W WIELKIEJ WARSZAWSKIEJ

Jeśli zapytamy trenerów i jeźdźców o najważniejszą gonitwę w polskim kalendarzu wyścigowym, zdecydowana większość odpowie albo „Derby” albo „Wielka Warszawska”. Są to wyścigi magiczne, niepowtarzalne, a każdy z nich ma swoją historię, tradycję i markę. O wyjątkowości gonitwy Derby stanowi fakt, że koń może wziąć w niej udział tylko raz (w wieku trzech lat). Jednak zastanawiając się nad poziomem trudności, wyżej należy postawić Wielką Warszawską, bo w niej trzylatki muszą mierzyć się także z naj-

lepszymi końmi starszymi – i na odwrót. Ustanowiona w 1895 roku gonitwa od początku elektryzowała publiczność swoją rangą i poziomem. Na jej starcie stawały najlepsze wierzchowce w kraju, a także nierzadko mocni goście zza granicy. Nikt prawdziwie interesujący się wyścigami konnymi nie wyobraża sobie opuszczenia Wielkiej Warszawskiej, ale nawet ci mniej „zapaleni” kibice tłumnie przybywali na tor, by uczestniczyć w tym wspaniałym wydarzeniu o wymiarze nie tylko sportowym, ale także towarzyskim i kulturalnym.

4 NR 3/2023
AUTOR: KRZYSZTOF ROMANIUK fot. Łukasz Kowalski

Od sezonu 2023 zdecydowanie zwiększył się prestiż Wielkiej Warszawskiej, która uzyskała status gonitwy Listed (o tym, co to oznacza, również przeczytają Państwo w tym numerze Kanatu na stronie 12). Tutaj skupimy się na historii, emocjach i przeżyciach z punktu widzenia najważniejszych, obok koni, bohaterów tego wyścigu. Historia zna bowiem świetnych jeźdźców i trenerów, którym nie dane było cieszyć się z triumfu w Wielkiej Warszawskiej. Inni świętowali go wielokrotnie. Jaki jest zatem przepis na sukces?

Warto zacząć poszukiwania odpowiedzi u niekwestionowanego rekordzisty - Andrzeja Walickiego. W 2019 roku został wybrany Trenerem 80-lecia Toru Służewiec, a stajnię na Służewcu objął 55 lat temu. W swojej historii pracy z końmi aż 10-krotnie siodłał zwycięzców Wielkiej Warszawskiej, przy czym przygotowywane przez niego Kliwia i San Luis wygrywały dwa razy z rzędu. Nie pozostaje więc nic innego, jak posłuchać specjalisty.

„Wielka Warszawska rozgrywana jest jesienią, więc koń musi być właśnie wtedy w wysokiej formie. Nie jest łatwo wygrać koniem trzyletnim dwa najważniejsze wyścigi w sezonie: Derby i Wielką Warszawską, bo jeśli szczytowa dyspozycja wypada wczesnym latem, to trudno utrzymać ją do jesieni. Gdzieś trzeba zaoszczędzić siły, a pomiędzy tymi biegami jest jeszcze przecież prestiżowy, klasyczny wyścig St. Leger,

mocno kuszący z perspektywy trenera i właściciela. Dlatego teoretycznie łatwiej jest o sukces koniem starszym. Przejmując stajnię w 1969 r., akurat musiałem skupić się na trzylatkach, bo one stanowiły większość mojej stawki. Od razu trafiły mi się naprawdę dobre folbluty – w drugim sezonie Doryant, a w trzecim… jego siostra Daglezja. To była świetnia klacz, która dużo zyskiwała na miękkiej bieżni. Na ciężkim torze łatwo wygrała Derby, więc w Wielkiej Warszawskiej była mocno liczona. I poradziła sobie” – wspomina Andrzej Walicki.

Z wypowiedzi legendarnego trenera możemy zatem wyczytać, że podstawą jest oczywiście posiadanie świetnego konia, ale niezwykle ważny element stanowi także umiejętność planowania jego startów. Co to oznacza?

„W przypadku starszych folblutów sprawa jest łatwiejsza. Można założyć, że Wielka Warszawska jest wyścigiem docelowym i szykować szczytową formę właśnie na ten bieg. Wcześniej jest oczywiście wyścig o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego (wcześniej Prezesa Rady Ministrów), który był arcyważną próbą przed wojną, kiedy mój ojciec go wygrywał. Teraz jego ranga nie jest aż tak wysoka, choć oczywiście to ważny punkt sezonu. Trzylatki mają jednak dużo bardziej napięty plan startów. W zasadzie tylko wybitne jednostki są w stanie wygrywać wszystkie lub prawie wszystkie prestiżowe gonitwy w jed-

5
fot. Łukasz Kowalski

nym sezonie. W większości przypadków jakiś start trzeba odpuścić. Ja miałem ten komfort, że w początkowych latach mojej kariery trenerskiej współpracowałem z Golejewkiem. Dostawałem liczną grupę obiecujących koni, które mogłem rozdzielać do startu w różnych gonitwach.”.

Trener Walicki oczywiście z sentymentem wspomina Daglezję, która wygrała dla niego pierwsze Derby i pierwszą Wielką Warszawską, ale wyróżnił przede wszystkim innego konia:

„Znakomity był San Luis, który dwa razy z rzędu wygrał Wielką Warszawską (2004 i 2005), a następnie dwukrotnie był drugi. Mógł być samodzielnym rekordzistą pod tym względem (żaden koń nie wygrał jeszcze trzykrotnie –przyp. red.), ale w 2006 r. przegrał o szyję z Night Expressem. Wtedy jeźdźcy zbyt mocno odpuścili galopującego spokojnym tempem Night Expressa. San Luis był specyficzny, nie można było używać wobec niego bata, o czym dobrze wiedział dżokej Piotr Piątkowski. Rok później San Luis był najlepszy z koni w polskim treningu, ale łatwo wygrał Equip Hill, przygotowywany w Szwecji. Moim zdaniem wybitną klaczą była także Greek Sphere, córka wyśmienitego High Chaparrala. Może jej wygrane nie były imponujące pod względem przewagi, ale była bardzo dzielna. Odniosła siedem zwycięstw w ośmiu startach w wieku dwóch i trzech lat. Szczególnie Wielka (w 2014 r. – przyp. red) Warszawska była dużym wyzwaniem, bo biegła w niej po trzymiesięcznej przerwie. W wyniku skręconej nogi pauzowała od Derby, a mimo wszystko dała radę.”.

W tym przepisie trenera Walickiego potrzebny jest jeszcze jeden składnik, o którym wyścigowy nestor oczywiście nie zapomina – „zdolny koń to część sukcesu, ale w siodle musi mieć też dobrego dżokeja”.

Oczywiście za odpowiednie przygotowanie konia do wyścigu odpowiada trener. Nad formą pracuje się tygodniami, a nawet miesiącami. Przychodzi jednak gonitwa, która trwa niecałe trzy minuty, w których kluczowa jest współpraca wierzchowca z jeźdźcem. Można zatem sobie wyobrazić, jaka presja spoczywa wtedy na tym ostatnim, szczególnie jadącym na faworycie, wobec którego trener, właściciele i publiczność mają ogromne oczekiwania.

cje, szczególnie przed startem. Jednak kiedy wsiadałem na konia, potrafiłem się od wszystkiego odciąć, cała otoczka znikała. Nie czułem tych emocji ani stresu. Widziałem, co i jak mam robić. To był pewien automatyzm, który sprawiał, że nie myślałem o tym, w jakiej gonitwie będziemy się ścigać.”.

Chłodna głowa Janusza Kozłowskiego bez wątpienia pomagała mu osiągnąć wiele sukcesów. Jego znakiem firmowym był skuteczny finisz z końca stawki, co było niezwykle spektakularne. W karierze wygrał 1180 gonitw, przy czym wielki szacunek musi budzić odsetek zwycięstw w porównaniu z ogólną liczbą dosiadów – aż 21%! W Wielkiej Warszawskiej jako jeździec mijał celownik pierwszy aż czterokrotnie, co jest drugim wynikiem w historii (ośmiokrotnie wygrywał śp. Jerzy Jednaszewski).

„Moja pierwsza wygrana w Wielkiej Warszawskiej, na Cisowie w 1983 r., nie była niespodzianką. To był bardzo dobry koń, z którym pracowałem na treningach. Mocno w niego wierzyłem, publiczność zresztą również. Jadąc na faworycie, nie czułem większej presji. Wiedziałem, że mogę ufać jego możliwościom. To dawało dużą pewność siebie, a to czynnik niezwykle ważny w wyścigach” – wspomina Janusz Kozłowski. „Po Wielkiej Warszawskiej wyjechałem razem z Cisowem i Jaguarem do Wiednia, gdzie ścigałem się na nich dla stajni trenera Aleksandra Falewicza. Z dużą pewnością siebie i spokojem podchodziłem także do startów Kliwii. Udało nam się wygrać Wielką Warszawską dwukrotnie, w wieku trzech i czterech lat. Dobrze ją znałem i wiedziałem, jak ją poprowadzić, by zmaksymalizować szanse na zwycięstwo.”.

„Trochę inaczej było z Kesarem. Tego utalentowanego ogiera ciągle prześladowały jakieś dolegliwości i urazy. Przez to jego kariera nie rozwinęła się prawdopodobnie tak, jak mogła. Podczas Wielkiej Warszawskiej miał swój dzień. Po wyjściu na prostą odskoczyliśmy rywalom, ale ja cały czas się bałem, że coś się wydarzy. Nie oglądałem się na nikogo, tylko jechałem do przodu. Ostatecznie Kesar wygrał o kawał, chyba o 8 długości.”.

najlepszą receptę na wygrywanie Wielkiej Warszawskiej znalazł znakomity niegdyś dżokej, a obecnie liczący się trener, Janusz Kozłowski – „Oczywiście Wielka Warszawska, podobnie jak Derby, to wyścig wyjątkowy. Jeźdźcom i trenerom towarzyszą wtedy większe emo-

Janusz Kozłowski wygrał ten prestiżowy wyścig także w roli trenera, chociaż jego konie sporadycznie brały w nim udział. Wreszcie przyszedł sezon 2018. Do startu w wieku trzech lat po raz pierwszy wyszła Rain and Sun, którą kupili wraz z żoną, Katarzyną. „Wiedziałem, że to utalentowana klacz, ale nawet nie zgłosiliśmy jej do Derby. Nie było sensu, bo czasu od debiutu do początku lipca było niewiele. Myślę, że dobrze się stało, bo

6 NR 3/2023

tak trudny bieg we wczesnej fazie kariery mógł jej tylko zaszkodzić. Pechowo przegrała Oaks, ale potem Anton Turgaev wygrał na niej Nagrodę SK Krasne. Wtedy mu powiedziałem – wygracie Wielką. Tak też się stało i była to ogromna radość dla naszej rodziny, a także spełnienie marzeń.”.

Choć Wielka Warszawska jest gonitwą międzynarodową, to w XXI wieku konie w zagranicznym treningu dość rzadko stawiały się w stolicy. Jeśli jednak już przyjeżdżały, były trudne do pokonania. Tak było ze wspomnianym przez Andrzeja Walickiego Equip Hillem ze Szwecji, czy w 2020 r. z trenowanym w Czechach Nagano Gold. Możemy się spodziewać, że teraz, gdy wzrósł prestiż i pula nagród wyścigu, zagranicznych koni przyjedzie zdecydowanie więcej. Sukces w międzynarodowej konkurencji wspomina Sergey Vasyutov, obecnie trener w Janowie Podlaskim. W 2003 r. wygrał Wielką Warszawską na przygotowywanej przez Dorotę Kałubę Tulipie.

„To był ostatni rok pierwszej dekady XXI w., kiedy wyścig był tak wysoko dotowany. Nic więc dziwnego, że w 11-konnej stawce znalazły się trzy konie trenowane za granicą. Jednego przywieźli Czesi, a dwa Rosjanie, którzy zabrali ze sobą najlepszego wówczas w kraju folbluta – Al Sabela. Chociaż Tulipa w lecie wygrała Nagrodę Prezesa Rady Ministrów, to po czwartym miejscu w St. Leger nie była zbytnio liczona. Ja jednak zdążyłem już ją dobrze poznać i wiedziałem, co poszło nie tak w poprzednim starcie. Ona uwielbiała fini-

szować po zewnętrznej. Była w świetnej formie, nie obawiałem się szczególnie krajowych rywali. Respekt budził natomiast Al Sabel. Skupiłem się na swoim zadaniu, aby pojechać jak najlepiej potrafię. Faworyt zaatakował na prostej pierwszy. Nie było zbyt wielkich szans, aby go pokonać. Ruszyłem polem, klacz tak się rozpędziła, że ostatecznie łatwo go pokonała. To była nieduża, ale silna klacz. Jej największym atutem było niesamowite serce. Została sprzedana do Anglii, gdzie jako jeden z niewielu polskich koni zrobiła niezłą karierę. Wygrała cztery gonitwy płotowe i jedną płaską, a ja miałem przyjemność widzieć na żywo jeden z jej triumfów.”.

O tym, jak niezwykłym wyścigiem jest Wielka Warszawska, świadczy fakt, że każdy o nią zapytany ma wiele wspaniałych historii do opowiedzenia. Wszystkich materiałów nie sposób zawrzeć w jednym artykule, a nawet mam wątpliwość, czy zmieściłyby się w książce. Myślę, że powstałaby cała seria. Z pewnością w tym roku zapisana zostanie kolejna karta historii i to wyjątkowa, bo po raz pierwszy wyścig będzie miał tak cenną, międzynarodową rangę.

Tegoroczna edycja Wielkiej Warszawskiej odbędzie się 1 października. W planie jest także wiele innych interesujących wyścigów oraz dodatkowych atrakcji. Bez wątpliwości tych, którzy już zasmakowali wielkich sportowych emocji związanych z tym wydarzeniem, nie trzeba zachęcać, by ponownie przybyli na Tor Służewiec. Pozostałym nie pozostaje nic innego, jak przekonać się na własnej skórze o niezwykłości najbardziej prestiżowej gonitwy w Polsce.

7
fot. Łukasz Kowalski

Działalność spółki Traf w polskich wyścigach konnych trzeba podzielić na dwa rozdziały – przed i po 2019 roku. Ta przełomowa data oddziela okres funkcjonowania Traf jako operatora wyłącznie naziemnego, od istniejącego dzisiaj Traf Online. Oczywiście działalność w kolekturach i na torach wyścigowych została utrzymana, ale coraz większą część obrotu stanowią zakłady zawierane przez Internet.

TRAF

NA FALI WZNOSZĄCEJ

AUTOR: WITOLD SUDOŁ

Światowa branża zakładów na wyścigi konne przeżywa w XXI wieku niemałe problemy, spośród których pandemia i jej konsekwencje były tylko jednymi z wielu. Mnogość i dostępność oferty różnych bukmacherów jest olbrzymią konkurencją dla branży totalizatora konnego, który, wbrew pozorom, znacznie różni się od tego dotyczącego innych wydarzeń sportowych. Fundamentem funkcjonowania „końskiego totka” nie jest wyłącznie zysk, ale też realne wspieranie branży. Daje ona bowiem pracę i utrzymanie, nie tylko osobom pracującym bezpośrednio z końmi, ale również ich dostawcom: rolnikom,

hodowcom czy producentom sprzętu.

Chęć podjęcia rywalizacji o klienta na tym wymagającym rynku, doprowadziła do powstania internetowej strony do przyjmowania zakładów - trafonline.pl.

W tym zadaniu mocnym wsparciem dla witryny są bez wątpienia działania serwisu informacyjnego Traf News (trafnews. pl), mediów społecznościowych i działającej w ramach Totalizatora Sportowego telewizji internetowej Służewiec iTV. Razem ta grupa mediów tworzy kompletną, stale ewoluującą platformę przeznaczoną dla kibiców wyścigów konnych i graczy.

8 NR 3/2023
fot. Piotr Pasieczny.

Wyścigi z Francji na Traf Online

Wprowadzenie zakładów przez Internet, w pierwszej kolejności przełożyło się na wzrost obrotów na wyścigi konne z Francji. W 2019 roku obrót na gonitwy zagraniczne wyniósł łącznie 1 100 842 zł, z czego zaledwie niecałe 10% zostało zagrane online. W pandemicznym roku 2020 obroty w kolekturach nieznacznie zmalały, tymczasem w Internecie wzrosły niemal 15-krotnie, co zaowocowało łącznym obrotem w wysokości 2 429 682 zł. Wzrost popularności zakładów na wyścigi francuskie pozwolił tym samym zrekompensować straty na polskich torach wynikające z pandemicznych obostrzeń.

Wzrost obrotów na gonitwy we Wrocławiu

Zdecydowanym beneficjentem wprowadzenia zakładów przez Internet oraz postępującej w ostatnich latach koordynacji dni wyścigowych między Warszawą a Wrocławiem jest Tor Partynice. Możliwość zawierania zakładów online wpłynęła na zwiększenie zainteresowania mityngami rozgrywanymi na Dolnym Śląsku. Z kolei założenie polegające na niepokrywaniu się dni wyścigowych we Wrocławiu z tymi w stolicy, umożliwiło pojawienie się na Partynicach najlepszych jeźdźców w kraju, zazwyczaj ścigających

W kolejnych latach obroty na gonitwy zagraniczne stale rosły, by w 2022 roku przekroczyć

4,8 mln zł, co stanowiło więcej niż jedną czwartą łącznego obrotu spółki Traf.

Gonitwy z torów francuskich, mimo bariery językowej, mają ugruntowaną grupę sympatyków, która systematycznie się powiększa. Obroty podczas najciekawszych wydarzeń, takich jak ostatnia niedziela stycznia, gdy rozgrywana jest prestiżowa gonitwa dla kłusaków - Prix de Amerique, z każdym rokiem rosną i już teraz możemy porównać je do obrotów na regularne dni wyścigowe we Wrocławiu sprzed pięciu, sześciu lat.

Miłośników wyścigów konnych z pewnością ucieszy fakt, że trwają rozmowy dotyczące rozszerzenia oferty o gonitwy z innych krajów.

się na Służewcu. Jednocześnie warszawscy trenerzy również zaczęli się bardziej regularnie tam pojawiać. To wszystko wpłynęło na podniesienie poziomu i prestiżu tamtejszych wyścigów płaskich, których obecnie nie można już traktować jako „prowincjonalnych” – a taka opinia była jeszcze dekadę temu powszechna.

Prawdziwą wizytówką wrocławskiego toru są jednak gonitwy płotowe i przeszkodowe, więc to na ich podstawie należy oceniać obroty. Flagowy mityng, czyli dzień rozgrywania Wielkiej Wrocławskiej, w roku 2017 przyniósł obrót zaledwie 73 500 zł, by w 2022 roku po raz pierwszy przekroczyć granicę 200 000 zł, a w tym roku zbliżyć się już do 240 000 zł. Kluczowymi czynnikami, które na ten wyraźny wzrost wpłynęły,

9
fot. Piotr Pasieczny.

okazało się wprowadzenie możliwości gry online, a także wspomniane wcześniej skoordynowanie planów gonitw między głównymi torami (tego dnia na Służewcu nie ma mityngu).

Służewiec głównym motorem napędowym

Wbrew obawom części środowiska, zmniejszenie liczby dni wyścigowych na Torze Służewiec nie przyniosło obniżenia obrotów w totalizatorze. Najlepsze wyniki tradycyjnie generują dni rozgrywania Westminster Derby i Wielkiej Warszawskiej. W pierwszą niedzielę lipca w dwóch ostatnich latach obroty oscylowały w granicach 650 000 zł, z czego około 20% zostało wygenerowane przez Internet. Jeszcze

lepszy wynik miała ubiegłoroczna Wielka Warszawska, podczas której obrót wyniósł blisko 730 000 zł. Co ciekawe, udział w tym dniu zakładów zawartych przez Internet był niższy - tylko ok. 12,5%.

Jak widać, cały czas jest liczna grupa osób odwiedzających Służewiec, która nie wie, jakie możliwości daje Traf Online lub z jakichś powodów z nich nie korzysta. Różnica w liczbie zakładów zawieranych stacjonarnie i przez Internet nie może wynikać wyłącznie z przyzwyczajenia graczy do tradycyjnej formy obstawiania. Paradoksalnie, to dobra wiadomość dla operatora, ponieważ pokazuje, jak duży potencjał jest jeszcze do zagospodarowania.

Zmiany w Traf Online

Witryna trafonline.pl jest stosunkowo młoda i cały czas ewoluuje. W trakcie przerwy między sezonami 2022 i 2023 w Polsce wprowadzono szereg zmian, które sprawiły, że korzystanie z systemu stało się łatwiejsze i bardziej intuicyjne.

Dodano kilka funkcji przydatnych dla graczy, również tych

mniej zaawansowanych. Jedną z nich można określić mianem

„mentoringu”, czyli możliwości łatwego powtarzania „zagrań” bardziej wtajemniczonych graczy. Co ciekawe, działa to również w zakładach bardziej skomplikowanych jak trójka, czwórka czy coraz bardziej popularna

septyma. Wystarczy kliknąć jeden lub kilka „plusików” przy prognozie gonitwy, by stworzyć swój bilet z najczęściej obstawianymi kombinacjami. Sprawia to, że za kilka, kilkanaście złotych można wygenerować unikalną kombinację, która, mimo że składa się z liczonych koni, może nas pozytywnie zaskoczyć wysokością ewentualnej wygranej. Już w trakcie trwania sezonu 2023 został wprowadzony system bonusowy, który wraz z upływem czasu będzie rozwijany. Z doświadczenia wiemy, że świetnym poligonem doświadczalnym dla tego typu rozwiązań są zakłady na wyścigi francuskie.

Traf dzisiaj i jutro

Operator zakładów wzajemnych notuje stabilny wzrost, który, w zależności od prognoz, może w sezonie 2023 wygenerować obrót nawet powyżej 20 milionów złotych. W okresie styczeń-lipiec wyniósł on 9 978 395 zł, czyli nieznacznie więcej niż w analogicznym okresie 2022 roku, który ostatecznie został zamknięty z wynikiem przekraczającym 18,5 mln zł.

Jeszcze bardziej ambitnym celem jest przebicie po raz pierwszy granicy miliona złotych obrotu podczas jednego dnia wyścigowego. Osiągnięcie tego w sezonie 2023 wydaje się trudne, ale już w 2024 roku jest jak najbardziej realne. Średni dzienny obrót

10 NR 3/2023
WYŚCIGI WROCŁAW
- zł 25 000,00 zł 50 000,00 zł 75 000,00 zł 100 000,00 zł 125 000,00 zł 2018 2019 2020 2021 2022 2023 44 087,17 zł 47 132,00 zł 37 982,75 zł 57 590,50 zł 97 603,67 zł 126 763,13 zł 105 633 00 zł 1 550 345 00 zł 3 005 337,00 zł 3 516 068,00 zł 995 209,00 zł 879 337,00 zł 1 189 458,00 zł 1 308 976 00 zł - zł 1 000 000,00 zł 2 000 000,00 zł 3 000 000,00 zł 4 000 000,00 zł 5 000 000,00 zł 2019 2020 2021 2022 on-line naziemna
Obroty zakładów wzajemnych w latach 2019 - 2022
WYŚCIGI FRANCUSKIE

WIELKA WARSZAWSKA

JESZCZE BARDZIEJ WYJĄTKOWA NIŻ ZWYKLE

AUTOR: JĘDRZEJ PUZYŃSKI

1 października w Warszawie należeć będzie do królowej służewieckich gonitw. Mowa oczywiście o Wielkiej Warszawskiej, której historia sięga 1895 roku i która po raz 78. odbędzie się na Torze Wyścigów Konnych Służewiec. Do dziś ta gonitwa stanowi jeden z wyznaczników warszawskiej tożsamości. Ten rok jest jednak w historii Wielkiej Warszawskiej szczególny. Gonitwa została doceniona w Europie i po raz pierwszy zostanie rozegrana z międzynarodowym „znakiem jakości” Listed.

12 NR 3/2023
fot. Patryk Kowalski

Już 1 października będziemy świadkami kolejnej edycji Wielkiej Warszawskiej. To pełne tradycji wydarzenie, w tym roku będzie miało pierwszy raz w historii status gonitwy Listed, ujętej w międzynarodowym systemie gonitw Pattern. Dzięki temu, polskie wyścigi znalazły się na europejskiej mapie wyścigowej. Oprócz prestiżowego statusu niemałe wrażenie robi tegoroczna pula nagród. Jest to najwyżej dotowana gonitwa w historii polskich wyścigów. Wierzę, że pierwsza niedziela października będzie wielkim świętem dla polskich wyścigów - mówi Krzysztof Kierzek, Prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.

Kluczowa gonitwa

Wielka Warszawska jest jednym z najbardziej prestiżowych wyścigów sezonu na Torze Służewiec. Co roku gromadzi też rekordową widownię, sięgającą kilkudziesięciu tysięcy osób. Jest to gonitwa międzynarodowa dla trzyletnich i starszych koni.

Przy okazji rozmów o Wielkiej Warszawskiej, często nawiązuje się do popularnego serialu „Jan Serce”, który swoją premierę miał w 1982 r. To właśnie w tej produkcji jeden z bohaterów stwierdza, że dla prawdziwego Warszawiaka w roku ważne są trzy daty: urodzenia, wybuchu Powstania Warszawskiego i dzień Wielkiej Warszawskiej. Nic dziwnego, ponieważ losy tej gonitwy nierozerwalnie związane są z historią polskiej stolicy.

Historia wyścigów i Warszawy

Gonitwa ustanowiona została w 1895 r. przez ówczesnego Prezesa Towarzystwa Wyścigów Konnych w Królestwie Polskim, hrabiego Augusta Potockiego. Zorganizowano ją na wzór, również rozgrywanej do dzisiaj, Grand Prix de Paris. Pierwszym zwycięzcą Wielkiej Warszawskiej został Aschabad, syn legendarnego Rulera. W 2023 roku najważniejsza warszawska gonitwa rozegrana zostanie po raz 110., a po raz 78. na Torze Służewiec. Przerwy w jej rozgrywaniu

13
Wielka Warszawska 2022

wynikały na przestrzeni lat z czynników związanych z ówczesną geopolityką. Na początku XX wieku, gdy Polska była jeszcze pod zaborami, wpływ na problemy z organizacją Wielkiej Warszawskiej miały carskie restrykcje. Stołecznej gonitwy nie rozgrywano również podczas obu wojen światowych. W dwudziestoleciu międzywojennym Wielka Warszawska odbywała się na torze na Polu Mokotowskim. W związku z rozwojem stolicy, rozpoczęto poszukiwanie nowej lokalizacji.

Po licznych analizach wybór padł na Służewiec. Chociaż prace nad

budową nowego toru

formalnie trwały od

1925 r., to projekt

głównego założenia powstał w latach

1936-1937. Tor Wyścigów Konnych Służewiec oddany został do użytku

w czerwcu 1939 r., tuż przed

Wielkie wyróżnienie

Ten rok jest szczególny dla Wielkiej Warszawskiej i na stałe wpisze się w historię tej gonitwy. To właśnie 28 lutego 2023 r. słynny stołeczny wyścig otrzymał, po rekomendacji Europejskiego Komitetu Gonitw Pattern (EPC – European Pattern Committee), status gonitwy Listed. Jest to pierwszy raz, kiedy polski wyścig dla koni pełnej krwi angielskiej uzyskał taki status.

W TYM ROKU

WIELKA WARSZAWSKA

MOŻE SIĘ POCHWALIĆ

PULĄ NAGRÓD NA

POZIOMIE PRAWIE PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH.

wybuchem II wojny światowej. Pierwsza gonitwa po wojnie, nawiązująca do tradycji Wielkiej Warszawskiej, rozegrana została w Lublinie jako Wielka

Nagroda Lubelska. W 1946 r. Wielka Warszawska wróciła już na stałe na Tor Służewiec.

- System European Pattern powstał w 1971 roku. Polegał on na kwalifikacji koni do gonitw na podstawie konkretnych osiągnięć. Kluczowa była klasa, inaczej mówiąc jakość, wygranych wyścigów – mówi Jakub Kasprzak, Kierownik Wydziału Spraw Hodowlanych i Wyścigowych w Polskim Klubie Wyścigów Konnych. Aby system mógł prawidłowo funkcjonować, konieczne było wyselekcjonowanie najważniejszych gonitw. W ten sposób powstały gonitwy Pattern, które podzielono na trzy grupy. W Grupie pierwszej znalazły się gonitwy o największym znaczeniu selekcyjnym i międzynarodowym. Druga Grupa obejmowała gonitwy nieco poniżej poziomu mistrzowskiego, ale istotne w kontekście międzynarodowym. Grupa trzecia to wyścigi krajowe, nastawione na udział przede wszystkim uczestników z danego regionu, ale przyciągające również uczestników z zagranicy.

- Te obowiązujące trzy Grupy gonitw, wchodzące w dotychczasowy system Pattern, okazały się jednak niewystarczające. W puli rywalizujących koni często zdarzały się takie, które nie osiągały rezultatów na miarę uczestnictwa w grupach, a jednak były zdecydowanie lepsze od koni rywalizujących w „regularnych” gonitwach. To doprowadziło do powstania czwartej kategorii, Listed - wyjaśnia Jakub Kasprzak.

Przy wydawaniu rekomendacji dla Wielkiej Warszawskiej, Europejski Komitet Gonitw Pattern brał pod uwagę m.in. ratingi koni (handkiap), które brały udział we wcześniejszych edycjach gonitwy, a także pulę nagród. W tym roku Wielka Warszawska może się pochwalić pulą na poziomie prawie pół miliona złotych. Kluczowymi dla otrzymania i późniejszego utrzymania wyróżnienia są również m.in. niezmienność dotycząca warunków gonitwy czy otwartość gonitwy na konie hodowane i trenowane za granicą.

14 NR 3/2023
fot. Łukasz Kowalski

Prestiż i zobowiązanie

- Uzyskanie statusu Listed to niezwykle prestiżowe wyróżnienie, które wprowadza Wielką Warszawską do grona najbardziej cenionych na świecie gonitw dla koni pełnej krwi angielskiej - mówi Dominik Nowacki, Dyrektor Toru Wyścigów Konnych Służewiec. - Jest to spełnienie naszych ambicji. Chcemy, aby Tor Służewiec stymulował nasze krajowe wyścigi oraz hodowlę, włączając je w europejski i światowy wyścigowy ekosystem. Gorąco wierzę, że właśnie ta przynależność do wyścigowej, europejskiej socjety była intencją środowiska fundatorów i twórców polskich wyścigów jeszcze przed II wojną światową

Status Listed to nie tylko duży prestiż, ale też ogromna odpowiedzialność. Jego utrzymanie wymagać będzie mnóstwa pracy i mobilizacji ze strony wszystkich

zainteresowanych stron: organizatora, sędziów, trenerów, właścicieli, jeźdźców czy Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.

Niezapomniane emocje

Wielka Warszawska co roku gromadzi na Torze Służewiec nie tylko tłumy miłośników wyścigów konnych, ale także tysiące Warszawiaków, którzy wiedzą, że tego dnia po prostu trzeba tu być. W latach 2021-2022

królową służewieckich gonitw wygrał Night Tornado pod Stefano Murą.

Kto zwycięży ją w tym roku, dowiemy się 1 października.

Jedno jest pewne. Tego dnia

ponownie czeka nas wielkie

wyścigowe święto, szereg dodatkowych atrakcji (m.in. muzyka na żywo, konkurs na najpiękniejszą

stylizację inspirowaną latami 60. czy strefa zabaw dla dzieci) oraz

mnóstwo wspaniałych emocji i wrażeń.

15
fot. Łukasz Kowalski fot. Łukasz Kowalski Wielka Warszawska 2022 Wielka Warszawska 2021
18 NR 3/2023
fot. Łukasz Kowalski Emilka już zadebiutowała z mamą i tatą na wyścigach

CIĄGLE WIERZĘ

W SWOJĄ SZCZĘŚLIWĄ GWIAZDĘ

Statystki nie kłamią. W ostatnich pięciu sezonach byłeś w gronie polskich jeźdźców wyścigowych drugi po bogu, czyli Szczepanie Mazurze. Dwukrotnie w czempionatach zajmowałeś drugie miejsca (37 zwycięstw w 2018 r. i 45 w 2020 r.), a w trzech pozostałych, oprócz S. Mazura (i Konrada Mazura w 2021 r.), wyprzedzali Cię tylko zagraniczni jeźdźcy, ścigający się stale lub gościnnie na polskich torach. Czy w tym sezonie, pod nieobecność pracującego i dosiadającego konie w niemieckiej stajni popularnego „Szczepcia”, jesteś już najlepszym polskim dżokejem w krajowej rywalizacji?

Zależy, jak to rozpatrywać, bo jeśli tylko pod względem liczby zwycięstw w czempionacie, to może mnie wyprzedzić młodszy brat Szczepana, Konrad Mazur. W każdym razie, w chwili, gdy rozmawiamy (połowa sierpnia - przyp. JZ), on ma na koncie 16 wygranych, a ja 14. Rywalizacja między nami będzie trwała zapewne do końca sezonu. Obaj pracujemy w niewielkich

stajniach, więc wiele będzie zależało od dosiadów proponowanych nam przez innych trenerów (przed 9 września Kamil i Konrad szli łeb w łeb - wygrali po 19 gonitw - przyp. JZ).

Jednak jeźdźców ocenia się przede wszystkim, biorąc pod uwagę wyniki osiągnięte w gonitwach pozagrupowych. Pod tym względem, jeśli chodzi tylko o ten sezon, jesteś chyba w dużo lepszej sytuacji.

Rzeczywiście, wygrałem już dwie nagrody kategorii B dla folblutów: Golejewka (na Anatorze) i Haracza (po raz drugi z rzędu na Emiliano Zapacie). Odniosłem też zwycięstwo na Bahwanie w prestiżowych, wysoko dotowanych (suma nagród 209 025 zł) UAE President Cup Central European Arabian Derby (kat. A), które po raz drugi rozegrane zostały podczas Gali Derby.

Ubiegłoroczna czempionka w gronie trenerów, Cornelia Fraisl, musi mieć do Ciebie duże zaufanie, jeśli właśnie Tobie przyznała dosiad na utalentowanym Bahwanie. W dwóch poprzednich wygranych gonitwach dosiadał go Kirgiz, Bolot Kalysbek Uulu.

Bardzo się cieszę, że nie zawiodłem oczekiwań Pani Trener w tak ważnym wyścigu. Na jej koniach często wygrywałem w ostatnich sezonach, dzięki czemu utrzymywałem się

19
MAZURZE
Z KAMILEM GRZYBOWSKIM , OD 2018 ROKU DRUGIM PO SZCZEPANIE
NAJLEPSZYM POLSKIM DŻOKEJEM, ROZMAWIA JAN ZABIEGLIK
fot. Monika Metza-Jodłowska Pierwszym znaczącym sukcesem Kamila w tym sezonie było zaskakujące zwycięstwo i pobicie rekordu toru na Anatorze w biegu o Nagrodę Golejewka

w czołówce jeździeckiego czempionatu. Dla niej wygrałem w ubiegłych latach trzy pozagrupowe nagrody kategorii B: Kurozwęk i Wielkiego Szlema (obie na Gatsby de Bozouls) oraz Amuratha (na Samonlau ‘OA’).

Nie tylko wygrałeś kolejno wymienione wyżej nagrody, ale zwycięskie konie ustanowiły pod Tobą rekordy toru: Anator – 2’01 na 2000 m, Emiliano Zapata: 1’21,5” na 1400 m i Bahwan: 2’12,5” na 2200. (Kamil podczas Dnia Arabskiego poprawił także czwarty rekord, na ogierze Wasmy Al Khalediah: 1800 m - 2’00,9” - przyp. JZ).

Myślę, że rekordy są bardziej zasługą trenerów i koni niż moją. Mnie samego najbardziej zaskoczył liczony w ostatniej kolejności Anator. Nie czując żadnej presji na wynik, jechałem na nim spokojnie na końcu stawki i dopiero po wyjściu na prostą rozpocząłem, jak się okazało zwycięski finisz przy bandzie. Tamten wyścig ułożył się dla Anatora wprost idealnie. Dzięki temu, że oszczędziłem go w dystansie, gdy tempo wynosiło 28,9-29,1 s, w końcówce (30,7) przyszedł na gotowe. W kolejnych dwóch startach, już pod Antonem Turgaevem, był czwarty. Ale to nie znaczy, że gdybym ja jechał, na pewno by wypadł lepiej. W ubiegłym sezonie, chociaż zali-

czał się do ścisłej czołówki, to jednak w siedmiu startach był tylko raz drugi i dwukrotnie trzeci. Na Bahwanie również na prostej finiszowałem z ostatniej pozycji, ale on wprost pofrunął. Jest chyba najlepszym obecnie zagranicznym arabem biegającym na Służewcu, czego po dwóch jego pierwszych występach zapewne nie wszyscy się spodziewali. Natomiast Emiliano Zapata to koń specyficzny, na tzw. krótki rzut. Dlatego zarówno przed rokiem, jak i tym razem w Haracza, musiałem pozwolić wyszaleć się niezwykle szybkiej już od startu Jenny Of Success. Pierwszą pełną ćwiartkę pokonała ona w zawrotnym tempie 27,4 s. Musiała w końcówce stanąć i Emiliano po zaciętej walce wyprzedził ją o szyję. Ale już niespełna dwa miesiące później, w biegu o Nagrodę Syreny (kat. A, 1400 m), główny kandydat do tytułu tegorocznego czempiona Sanzhar Abaev poprowadził na niej trochę wolniej (28,9 s) i klacz pokonała Emiliano bardzo łatwo o 3 długości. Jednak on spisał się również bardzo dobrze, bo wyprzedził o 0,5 długości faworyta gonitwy Clyde’a.

Oprócz wymienionych wyżej gonitw, wygrałeś jeszcze: w 2018 r. Nagrodę Sambora (kat. A) na trzylatku arabskim Hanie Bersealu, w 2019 r. Nagrodę SK Krasne (kat. A) na derbi-

Zwycięski finisz w UAE Derby. Bahwan wygrywa pewnie pod Kamilem z prowadzącym w dystansie Stormem ‚OA” (nr 6) o 2,5 długości w rekordowym czasie

20 NR 3/2023
fot. Łukasz Kowalski

stce Nemezis, oraz przede wszystkim w ubiegłym sezonie nagrody kategorii A: Westminster Rulera na Jolly Jumperze i Janowa (Przychówku) na Eweście. Dlaczego więc, choć osiągnąłeś już kilka znaczących sukcesów w karierze, trenerzy nie zasypują Cię propozycjami dosiadów? Co się takiego wydarzyło, że jednak ciągle pozostajesz jakby w rezerwie, jak solidny piłkarz, który jednak w ważnych meczach grzeje ławę? Czego Ci brakuje, żebyś powalczył o prymat z najlepszymi obecnie dżokejami z Kirgistanu, Sanzharem Abaevem i Bolotem Kalysbekiem Uulu?

Nie czuję się od nich gorszy. Realia są jednak takie, że choć jestem dżokejem już prawie od pięciu lat, to jednak tylko przez niecały rok (2018) pracowałem i jeździłem „na pierwszą rękę” w liczącej się stajni państwa Sabiny i Saliha Plavaców, w której trenerem był wtedy były świetny jeździec Piotr Piątkowski. Wygrał on ponad 1000 gonitw, w tym trzykrotnie Derby i Wielką Warszawską. Był dla mnie nauczycielem i mistrzem. Na trenowanym przez niego koniu, ogierze Blue Connoisseur, jak to my mówimy „dobiłem dżokeja”, czyli wygrałem setną gonitwę w karierze.. Pamiętam dobrze, że był to 6 października 2018 roku. Miałem wtedy „dzień konia”, bo zwyciężyłem w sumie w czterech z ośmiu gonitw, w tym

na wspomnianym Hanie Bersealu. Wcześniej, we wrześniu tamtego roku, wygrałem m.in. także dwa razy na dwuletniej Pride of Nelson, przyszłej zwyciężczyni Wiosennej, Iwna i Wielkiej Warszawskiej. Jednak nieoczekiwanie moja współpraca z właścicielem i trenerem nie była już tak dobra, dochodziło do napięć. W rezultacie, jeszcze w październiku 2018 roku, wróciłem do stajni Andrzeja Walickiego, który jako pierwszy z grona najlepszych trenerów dał mi szansę rozwoju już trzy lata wcześniej. U niego w 2016 roku wygrałem na Burkanie Al Khalediah 50. gonitwę. Zdążyłem jeszcze w 2018 roku zwyciężyć u trenera Walickiego m.in. w II grupie na przyszłej derbistce Nemezis. W sumie był to dla mnie bardzo udany sezon, w którym odniosłem 37 zwycięstw i w czempionacie zająłem drugie miejsce za Szczepanem Mazurem.

Po powrocie do trenera Walickiego okazało się jednak, mówiąc obrazowo, że wpadłeś z deszczu pod rynnę, bo właściciele najlepszej w stajni Nemezis, Andrzej i Ryszard Zielińscy, byli poumawiani na główne gonitwy z zagranicznymi jeźdźcami. Ponadto, oprócz Ciebie pracowali i jeździli u Andrzeja Walickiego dżokej Anton Turgaev i kandydat dżokejski Błażej Giedyk.

21
Dekoracja po UAE Derby fot. Piotr Pasieczny

KAMIL GRZYBOWSKI

Ma 29 lat. Mierzy 165 cm. Wyważa się, jeśli trzeba, na 55 kg. Od urodzenia mieszka w Rembertowie. Maturę zdał w 2014 r. w Technikum Lotniczym na Okęciu. Z końmi wyścigowymi zetknął się po raz pierwszy podczas wakacji na Mazurach w ośrodku Klonowa Korona, prowadzonym przez Krzysztofa Zawilińskiego, wystawiającego konie do wyścigów od końca lat 90. Pierwsze kroki na Służewcu stawiał od 2012 roku w stajni Kazimierza Rogowskiego. W niej też wygrał pierwszą gonitwę w kolejnym sezonie na Tematyce. Kolejno pracował u Andrzeja Walickiego, Adama Wyrzyka, Piotra Piątkowskiego, ponownie u trenera Walickiego, Macieja Jodłowskiego i obecnie znów, tym razem „na pierwszą rękę”, u Andrzeja Walickiego. 6 października 2018 roku wygrał setną gonitwę i uzyskał tytuł dżokeja. Przed 9 września miał na koncie 248 wygranych gonitw.

Faktycznie, jeździłem wtedy właściwie „na trzecią rękę”. Turgaev był na Nemezis dwukrotnie trzeci w I grupie. Giedyk wykorzystał szansę jazdy w Soliny i wygrał, ale w Derby i Oaks zwycięstwa odniósł na tej dzielnej i drogiej klaczy (została zakupiona na aukcji za 90 tys. euro) Brytyjczyk Fergus Denis Sweeney. Mnie z pańskiego stołu spadł na pociechę dosiad w gonitwie SK Krasne i dałem radę. W Wielkiej Warszawskiej pojechał jednak Irlandczyk Kieran O’Neill i zajął drugie miejsce. Wielki rewanż za porażki w Derby i Oaks wzięła, dosiadana przez młodego Słowaka Michala Abika, Pride of Nelson, świetnie przygotowana do tego występu przez trenera Piątkowskiego.

W sezonie 2020, pracując nadal u trenera Walickiego, byłem dwukrotnie drugi na Nemezis, najpierw w Widzowa, a następnie w Kozienic. W biegu o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego pojechał na niej Lukášek i też był drugi. Następnie wygrał, tak jak ja rok wcześniej Nagrodę Krasne, ale Nemezis miała do bicia wtedy tylko wyraźnie od niej słabszą Mary Elizabeth. W Wielkiej Warszawskiej Lukášek był na niej trzeci. Jak widać, uzyskiwałem na derbistce niewiele gorsze wyniki.

W tym pamiętnym dla mnie sezonie ponownie zostałem wiceczempionem. Tym razem z pokaźną liczbą 45 zwycięstw, uzyskanych na Służewcu (28), Partynicach (14) i w Sopocie (3).

Mnie jednak nadal nurtuje pytanie, co spowodowało, że Twoja pięknie rozwijająca się kariera w ubiegłym roku zastopowała?

W pierwszej części sezonu wygrałeś nagrody: Rulera i zgoła sensacyjnie Janowa, kiedy Ewest pokonał w niej Almareda, z którym wcześniej w Kabareta przegrał o 7 długości.

Po słabszym sezonie 2021, w którym nie miałem stałej pracy i w efekcie wygrałem tylko 20 gonitw, w następnym zaproponował mi współpracę trener Maciej Jodłowski. Jej początek był wspaniały, bo wygrałem dla niego i dla siebie po raz pierwszy Nagrodę Rulera. Nic więc dziwnego, że Jolly Jumper był faworytem Nagrody Iwna. Niestety, została ona rozegrana wolnym tempem, co nie odpowiadało Jolly Jumperowi. Podczas szybkiej końcówki (29,5 s) nie udało mi się przecisnąć na nim przy bandzie i musiałem odbić nieco w pole, a wtedy tuż przede mną przemknął ostro finiszujący Kaneshya. Mój koń został dodatkowo wybity z rytmu i ostatecznie zajął czwarte miejsce. Odległości w celowniku nie były jednak duże: 1,25-łeb-0,5. Można

22 NR 3/2023
Triumfujący Kamil na zwycięskim Bahwanie Fot. Łukasz Kowalski

powiedzieć, że ten mój wypadek przy pracy, patrząc pod kątem Derby, nie miał większego znaczenia, bo siły konia zostały zaoszczędzone. Jednak dla właścicieli i trenera Jolly Jumpera był to sygnał, że mój dosiad w Derby nie daje gwarancji zwycięstwa. Dlatego byli pewnie nawet zadowoleni, że mogli z czystym sumieniem zaproponować jazdę Szczepanowi, który akurat nie miał w stajni Adama Wyrzyka odpowiednio dobrego konia na Derby.

Szczepan nie zawiódł oczekiwań. Tylko dzięki jego mistrzowskiej jeździe Jolly Jumper odniósł zwycięstwo o łeb przed Lady Iwoną. Jakiś czas po Derby, w rozmowie z trenerem Jodłowskim zażartowałem, że dobrze, że pojechał Szczepan, bo ja bym pewnie na Jollym Jumperze nie wygrał! Dodałem jednak, że za to na Lady Iwonie raczej bym zwyciężył. To oczywiście tylko gdybanie po czasie, ale dosiadający Iwony w Derby słynny, rutynowany irlandzki dżokej John Francis Egan, finiszował na ostatniej prostej z ostatniej pozycji, najbliżej publiczności. Klacz odrobiła stratę kilku długości, ale w celowniku ogier zachował jeszcze przewagę krótkiego łba. Wypadki przy pracy, jak widać, zdarzają się także bardzo doświadczonym dżokejom.

Drugim dla Ciebie nieszczęśliwym koniem, po Jollym Jumperze, okazał się dwuletni Clyde, na którym otrzymałeś szansę wygrania Nagrody Mokotowskiej, wyłaniającej zimowego faworyta na Derby. Dlaczego jej nie wykorzystałeś?

W drugiej połowie ubiegłego sezonu nie widziałem już przed sobą przyszłości w stajni trenera Jodłowskiego. Ale otworzyła się przede mną szansa zatrudnienia od nowego roku w jednej z największych i odnoszącej wiele sukcesów stajni Krzysztofa Ziemiańskiego. Dla niego wygrałem m.in. trzykrotnie na grupowym Good Gifcie. Jednak wystarczyło jedno potknięcie, właśnie w prestiżowej gonitwie Mokotowskiej (pojechałem wtedy w zastępstwie dżokeja stajennego Stefano Mury) i od tej pory trener Ziemiański nie zaproponował mi żadnego dosiadu.

Cóż takiego się wydarzyło w Mokotowskiej, że tak surowo zostałeś potraktowany i oceniony?

Nie ma co ukrywać, że chcąc tak bardzo wygrać ten wyścig, jednak trochę przesadziłem. Podyktowałem na torze elastycznym (w skali 4,0) bardzo mocne tempo (8-30,2-31,9). Clyde wbiegł na prostą z przewagą kilkunastu długości. Tempo na ostatnich pięciuset metrach

musiało jednak spaść drastycznie (35,2). Clyde gasł w oczach, ale robiłem wszystko, by pierwszy dojechać do mety. Jednak mi się nie udało. W celowniku dopadły Clyde’a i wyprzedziły nieznacznie Senlis i Joe Black (łeb-0,5 dł.). Niewiele brakowało, a pokonałby go także Sprytny Heniek, który stracił tylko 0,75 dł. To musiało przelać czarę goryczy trenera Ziemiańskiego i właścicieli konia. Wszystkie moje wcześniejsze dobre starty w tej stajni zostały jakby przekreślone. Moim zdaniem, niezbyt sprawiedliwie przypięto mi łatkę, że nie potrafię wygrywać na faworytach w ważnych gonitwach. I cóż mogę na to poradzić? Muszę znów cierpliwie czekać na kolejne szanse. Nauczyłem się pokory. Dziękuję szczególnie paniom trenerkom: Cornelii Fraisl, Kamili Urbańczyk i Natalii Szelągowskiej, które ciągle we mnie wierzą, i trenerom: Andrzejowi Walickiemu, Emilowi Zaharievovi, Wiaczesławowi Szymczukowi i Mariuszowi Wnorowskiemu. Dziękuję również wszystkim innym trenerom proponującym mi od czasu do czasu dosiady, gdy jestem wolny.

Mimo obecnej sytuacji zawodowej, która nie sprzyja Twoim ambicjom, tryskasz optymizmem i nie narzekasz na los. Skąd ta pogoda ducha?

Nie tylko nie narzekam, ale wprost przeciwnie, dziękuję losowi, że trafiłem na wyścigi, które są dla mnie fascynującym sportem. Zdaję sobie sprawę ze swoich słabszych stron, jeśli chodzi o technikę i taktykę jazdy na koniach. Ciągle staram się je poprawiać. Moim mentorem jest w tych sprawach były wieloletni kierownik Działu Techniczno-Selekcyjnego i sędzia w Komisji Technicznej, ale przede wszystkim legendarny sprawozdawca wyścigowy Andrzej Szydlik. Z nim omawiam po każdym dniu wyścigowym moje dosiady.

A pogoda ducha i optymizm biorą się stąd, że od kiedy przyszła na świat moja córeczka Emilka, która 23 września będzie miała roczek, mam dla kogo żyć! Pragnę mieć codzienny udział w jej wychowaniu i dlatego w najbliższych latach nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać do pracy, gdy u nas kończy się sezon (mam za sobą trzy kontrakty w Emiratach). Chyba że z rodziną na wakacje. Podczas tej letniej przerwy na Służewcu byliśmy z moją partnerką Nadią, mamą Emilki, na Sardynii.

Życzymy Ci przekonania do siebie również tych nieprzekonanych i bardzo dziękujemy za rozmowę.

23

GWIAZDY

PIERWSZEJ CZĘŚCI SEZONU WYŚCIGOWEGO

W POLSCE

AUTOR: ROBERT ZIELIŃSKI

Efektowne wygrane Westminster Moona i Le Destriera, a także wiele rekordów toru, szczególnie w gonitwach dla koni czystej krwi arabskiej. Podsumowujemy pierwszą część sezonu wyścigowego na Torze Służewiec, a także na innych polskich i europejskich obiektach.

26 NR 3/2023

Pierwsza połowa sezonu na Torze Służewiec stała pod znakiem rekordów toru, szczególnie w gonitwach dla coraz mocniejszych w naszym kraju koni czystej krwi arabskiej. Wielkie wrażenie zrobiły efektowne wygrane niepokonanego w tym sezonie w Polsce Westminster Moona - triumfatora Derby dla koni pełnej krwi angielskiej. Jednak najlepszym koniem trenowanym w Polsce wydaje się być Le Destrier, który wygrał w rekordowym czasie Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego na 2600 metrów, a później dobrze zaprezentował się w Wielkiej Berlińskiej G1. Obiecująco wypadło kilka innych startów koni z Polski za granicą, bo Moonu wygrała gonitwę Listed we Włoszech, a Hipop de Loire zajmował drugie i trzecie miejsce na tym samym poziomie w Niemczech.

Wśród trzylatków świetnie zaczęły sezon ogiery trenowane przez Krzysztofa Ziemiańskiego. Shamadram zwyciężył w Nagrodzie Strzegomia, Clyde w kapitalnym stylu wygrał o 7 długości Nagrodę Rulera, a Manwhataman okazał się najlepszy w Nagrodzie Iwna. Jednak w Westminster Derby nie poszło im za dobrze i od tego momentu stajnia trenera Ziemiańskiego zaczęła notować gorsze wyniki.

Westminster Moon zachwycił

widzów

Rozbłysła natomiast gwiazda Westminstera Moona, kupionego na aukcji roczniaków Tattersalls w Wielkiej Brytanii za 15 tysięcy funtów. Podopieczny trenera Macieja Janikowskiego zachwycił widzów wygraną aż o 13 długości w Nagrodzie Irandy i o 7 długości w Memoriale Jerzego Jednaszewskiego. Potwierdził klasę stylowym zwycięstwem w Westminster Derby, bijąc pod Sanzharem Abaevem o 4 długości Senlisa, zwycięzcę Mokotowskiej w wieku dwóch lat.

Nie udał mu się za bardzo występ w Berlinie w Furstenberg-Rennen G3 na 2400 metrów (szóste miejsce, piąty był Plontier z Partynic), ale tłumaczą go okoliczności. Biegał po raz pierwszy w drugą stronę, ścigał się ze starszymi niemieckimi końmi i miał tylko 3 tygodnie przerwy po Derby. Był też faulowany w wyścigu. Trener Janikowski uważa, że gdyby nie przeszkadzanie przez rywali, Westminster Moon zająłby w tej gonitwie trzecie miejsce.

Trzeba podkreślić bardzo dobre wyniki w pierwszej połowie sezonu trzyletnich klaczy trenowanych przez Macieja Jodłowskiego. Znakomita jako dwulatka Marigold Blossom potwierdziła klasę i szybkość w tym sezonie, wygrywając

27
Fot. Łukasz Kowalski

nagrody Wiosenną i Soliny. W Oaks na 2400 m było już dla niej za daleko, ale w Nagrodzie Liry zwyciężyła inna podopieczna JodłowskiegoMiss Dynamite. Trochę poniżej oczekiwań biegała natomiast dobra podchodzeniowo Migliore Speranza, córka mającego świetny start na rynku reproduktorów Churchilla.

Jednak tegoroczne trzylatki w Polsce są, niestety, poza derbistą, dość przeciętne. Świadczy o tym bliskie drugie miejsce w polskim Oaks klaczy Thuja, która osiągała wcześniej przeciętne wyniki w Niemczech. Z kolei Saanen, która była trzecia w polskim Derby, nie wygrała jeszcze gonitwy we Francji.

Le Destrier wygrywa Nagrodę

Prezesa Totalizatora

Sportowego

Najlepszym koniem trenowanym w Polsce - we Wrocławiu przez Marlenę Stanisławską - wydaje się być obecnie czteroletni Le Destrier (Le Havre – Quanzhou po Dubawi), zakupiony na aukcji roczniaków w Deauville jesienią 2020 roku przez

Sławomira Pegzę za 40 tysięcy euro. Le Destrier jest półbratem bardzo dobrego, odnoszącego sukcesy we Francji Hookinga. Jego właścicielem jest piłkarski mistrz świata z reprezentacją Francji, były gwiazdor Barcelony, a obecnie Atletico

Madryt – Antoine Griezmann.

Le Destrier w ubiegłym roku miał nawet wstępny zapis do Nagrody Łuku Triumfalnego. Po wygraniu Memoriału Jednaszewskiego zawiódł jednak w Westminster Derby i kolejnych wyścigach. Przez zimę dojrzał i mocno poprawił. Skończyły się też jego problemy z bukszynami. Najpierw we Wrocławiu zrobił defiladę w trzykonnym wyścigu, gdy pokonał Maitresse En Titre o 18 długości, a Igraszkę aż o 32 długości.

Wielkie możliwości pokazał 2 lipca podczas Gali Derby, wygrywając w wielkim stylu najważniejszy wyścig dla koni starszych w Polscemocno obsadzoną Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego, w której ustanowił rekord toru na Służewcu na 2600 metrów. Jako pierwszy koń na warszawskim torze zszedł na tym dystansie poniżej dwóch minut i czterdziestu sekund. Uzyskał czas – 2 min 39,8 s. Dosiadał go młody Kirgiz Kumushbek Dogdurbek.

13 sierpnia Le Destrier wystartował pod Szczepanem Mazurem w Westminster 133. Grosser Preis von Berlin G1 na 2400 metrów (pula nagród 155 tysięcy euro) na torze Hoppegarten. W bardzo mocnej siedmiokonnej stawce miał zdecydowanie najniższy handicap (GAG 85,5 kg), ale spisał się dzielnie. Zajął łeb w łeb piąte miejsce

28 NR 3/2023

z Lady Eweliną (klacz należąca do firmy Westminster zwycięsko debiutowała jako dwulatka na Służewcu, a wiosną wygrała w Niemczech prestiżowy Schwarzgold-Rennen G3) i ogierem New London ze stajni Godolphin.

Gdyby Le Destrier miał przejście przy kanacie i nie musiał objeżdżać rywali od pola, mógł zająć czwarte miejsce, przed niemieckim derbistą Sammarco. Kolejny start gwiazdy stajni Pegzy i Stanisławskiej prawdopodobnie 1 października w Wielkiej Warszawskiej, która od tego sezonu ma rangę Listed i pulę nagród na poziomie prawie pół miliona złotych. Cztery konie trenowane za granicą - zgłoszone do Wielkiej Warszawskiejsą raczej w jego zasięgu. Le Destrier stanie więc przed dużą szansą - podobnie jak Westminster Moon - zwycięstwa w gonitwie Pattern i zyskania statusu black type.

Status black type - i to ze zwycięstwemzyskała już trenowana przez Macieja Janikowskiego dla Westminster Race Horses czteroletnia Moonu. Po tym jak na wiosnę nie udało jej się dwa razy wskoczyć na podium w gonitwach w Niemczech, 15 sierpnia wygrała Premio E.B.F Terme di Merano LR i jej wartość wyścigowa oraz hodowlana na rynku europejskim mocno wzrosła.

Należy też podkreślić bardzo dobre wyniki w Niemczech innego konia trenowanego we Wrocławiu przez Marlenę Stanisławską dla Sławomira Pegzy - sześcioletniego Hipopa de Loire. Już w ubiegłym roku wygrał on Hoppegartener Steher-Preis LR na 2800 m (był też czwarty w niemieckim St. Leger G3), a w tym sezonie zajął w tym wyścigu trzecie miejsce. Wcześniej był drugi w gonitwie my-bed.eu-Langer Hamburger LR na 3200 metrów. To nasz najlepszy ostatnio „eksportowy” koń.

Znakomite wyniki na krótszych dystansach

Ciekawa rywalizacja na Torze Służewiec trwała także na krótkich i średnich dystansach. Gwiazdor ostatnich lat – Timemaster – pokazał się z dobrej strony na Gali Derby, wygrywając Memoriał Fryderyka Jurjewicza. Znów wielkie serce do walki pokazała Jenny of Success. Ta dzielna klacz okazała się najszybsza w Nagrodzie Syreny. Natomiast w Nagrodzie Haracza o szyję uległa Emiliano Zapacie, który pobił w tej gonitwie rekord toru Star Pokera na 1400 m (wynosi on teraz 1 min 21,5 s).

Z kolei w Nagrodzie Golejewka rekord toru trójkoronowanego Va Banka na 2000 metrów Fot.

29
Łukasz Kowalski

poprawił Anator z czasem 2 minuty i jedna sekunda. Do rekordu toru na 1300 m zbliżył się też Quibou, sensacyjnie wygrywając Nagrodę

Jaroszówki (czas 1 min 16,6 s), ale rekordzistą nadal pozostaje wyhodowany w Widzowie syn

Roulette’a - Dżasper (1 min 16,1 s).

Rozpoczęły też już rywalizację dwulatki. Olśnił wszystkich stylem zwycięstwa w debiucie (aż o 15 długości) w dniu Westminster

Derby Ultimatum (Ultra - Swingline po Whipper), trenowany przez

Wiaczesława Szymczuka.

Bardzo dobrze zapowiadają

się też Zen Spirit, Crystal

Wine, Bella Antonella

i Amaja, a kolejne dwuletnie talenty zobaczymy w drugiej połowie sezonu.

Rekordy w gonitwach dla koni arabskich

TORY W CAŁEJ

Od kilku lat na coraz wyższym poziomie stoją w Polsce wyścigi koni czystej krwi arabskiej. Nie mamy w tym sezonie tak wybitnych koni jak zdobywca Pucharu Świata w Paryżu Fazza al Khalediah - taki skarb może zdarzyć się raz na 100 lat - ale ogólny poziom jest bardzo wysoki, a araby coraz bardziej zbliżają się czasami do folblutów. Owocem tego był wysyp rekordów toru na Służewcu w gonitwach dla koni arabskich.

EUROPIE BYŁY

Z dobrej strony pokazało się też kilka dwulatków polskiej hodowli, zwłaszcza klaczy. Swoje wyścigi wygrały Inwestycja, Latife oraz mające cenne rodowody Taris i Invencja, co daje nadzieję, że po kilku latach zdecydowanej dominacji folblutów importowanych z Zachodu, może wkrótce doczekamy się koni krajowej hodowli na miarę San Moritza, Intensa, Patronusa czy Magnetica.

SEZONU BARDZO SZYBKIE.

Najlepszym koniem arabskim w pierwszej części sezonu w Polsce był trenowany przez Cornelię Fraisl, niepokonany na krajowych torach Bahwan, który ustanowił rekordy Toru Służewiec na 2000 m (2 min 12,5 s), triumfując w Derby Europy Centralnej oraz na 2200 m (2 min 26,8 s), odbierając rekord Apollo del Sol, ustanowiony zaledwie kilka tygodni wcześniej. Bahwan w sierpniu wystartował w prestiżowym angielskim Derby dla koni arabskich, zajmując w nim piąte miejsce w mocnej siedmiokonnej stawce.

30 NR 3/2023
W PIERWSZEJ CZĘŚCI
Fot. Łukasz Kowalski

W Dniu Arabskim najważniejszy wyścig sezonu

w Polsce - Nagrodę Europy (rangi G3) - wygrał we wspaniałym stylu trenowany przez Macieja

Kacprzyka czteroletni Ocean al Maury, który teraz będzie próbował powalczyć o sukcesy w Europie. Zawiódł natomiast w tym wyścigu drugi z asów Rafała Płatka - biegający w kratkę - pięcioletni Zenhaf. On z kolei pobił rekord toru na 2400 m w Nagrodzie Ofira (2 min 43,4 s).

Dwa nowe rekordy toru należą też do trenowanego przez Macieja Kacprzyka Salsabila II.

W Dniu Arabskim wygrał on drugi z wyścigów Pattern - Traf Warsaw Mile (Listed) na 1600

metrów w czasie 1 min 45,5 s. Wcześniej ustanowił rekord toru na 1400 m - 1 min 31,6 s.

Emocje na polskich i europejskich torach

Tory w całej Europie były w pierwszej części sezonu bardzo szybkie i zanotowano sporo rekordów, także we francuskim Derby (fenomenalny czas ogiera Ace Impact na 2100 m - 2 min 2,63 s), ale niezwykle szybki bieg został też rozegrany we Wrocławiu. 4 czerwca w President Cup Mondial Europe Storm OA przebiegł na Partynicach 1907 metrów w niesamowitym czasie - 2 min 3,6 s.

We Wrocławiu - gdzie trenują Le Destrier i Hipop de Loire - oczywiście królowały jednak gonitwy płotowe i przeszkodowe, a ich między-

narodowy charakter podkreślają liczne starty na Partynicach koni i jeźdźców z Czech. Spośród koni trenowanych w Polsce, gwiazdą jest podopieczny Roberta Świątka Haad Rin, który zajął na wiosnę dwa trzecie miejsca w gonitwach Pattern we Włoszech, w tym w Grande Steeple-Chase d’Europa G1.

Jak zwykle jednak na Partynicach najważniejsze wydarzenia odbywają się jesienią, gdy rozgrywane są największe gonitwy stiplowe - Wielka Wrocławska i Wielka Partynicka oraz Crystal Cup. Na Służewcu największe wydarzenie sezonu będziemy mieli 1 października, gdy zostanie rozegrana Wielka Warszawska, pierwszy raz jako wyścig Listed. Tego dnia też wiele innych atrakcyjnych gonitw - nagrody Mosznej, Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Cardei i płotowa Wielka Służewiecka.

Tradycyjnie na początku lipca w dwa weekendy wyścigi były rozgrywane także w Sopocie. Gonitwy w nadmorskim kurorcie cieszą się dużym zainteresowaniem wczasowiczów i przyciągają do wyścigów nowych kibiców. Sportowo wydarzeniem był przyjazd na hipodrom w Sopocie kłusaka roku 2022 w Polsce - Factoriela, który wygrał tam dwa wyścigi i wyśrubował do dziewięciu swój rekord zwycięstw z rzędu. Jednak 6 sierpnia Factoriel doznał sensacyjnej porażki na Służewcu z Hugo des Bois.

31
Fot. Łukasz Kowalski

AUTOR: JAN ZABIEGLIK

BOHATEROWIE

DNIA ARABSKIEGO 2023!

Program wyścigów koni czystej krwi arabskiej na warszawskim Torze Służewiec jest unikatowy nie tylko w Europie, ale także na świecie. Jedynie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej i Katarze (w sezonie trwającym tam od października do kwietnia) odbywa się porównywalna liczba gonitw dla koni tej rasy. Wyścigi arabskie od drugiej połowy lat 80. mają na Służewcu swoje specjalne święto - Dzień Arabski - podczas którego odbywają się tylko biegi dla arabów. Ich perłą jest Nagroda Europy. Tegoroczna edycja Dnia Arabskiego odbyła się 20 sierpnia.

Ocean Al Maury sam jeden na końcowych metrach biegu o Nagrodę Europy

32 NR 3/2023
fot. Monika Metza-Jodłowska

Ocean Al Maury wygrywa

39. Nagrodę Europy

Gonitwa Sheikh Zayed Bin Sultan Al Nahyan – Nagroda Europy – G3 PA (kat. A) rozegrana została na dystansie 2600 m, z pulą nagród 157 500 zł.

Rola mocnego faworyta przypadła pięcioletniemu Zenhafowi (francuskiej hodowli), którego właścicielem jest Rafał Płatek, a trenerem Maciej Kacprzyk. Ogier miał co prawda słabsze wejście w sezon. Był dopiero czwarty w biegu o Nagrodę Bandosa (kat. B, 2200 m), którego zwycięzca Apollo del Sol, uzyskując czas 2'27,8", poprawił aż o 3,2 s rekord z wyjątkowo długą brodą, należący od 1951 roku do Alabastera - 2'31,0". Po pięciu tygodniach zrewanżował się, wygrywając Nagrodę Ofira (kat. A, 2400 m) w rekordowym czasie 2'43,4". Był to wynik lepszy o 0,1 s od dotychczasowego rekordu na tym dystansie, należącego od 2016 roku do derbisty Alladyna. Niżej publiczność oceniała szanse drugiego bardzo dobrego konia ze stajni trenera Kacprzyka, także własności Rafała Płatka, czteroletniego Oceana Al Maury. Miał on dopiero czwarte notowania, mimo że wygrał trzy tygodnie wcześniej Nagrodę Figaro na 2400 m. Początkowo do dosiadu został zgłoszony Szczepan Mazur, który jednak ostatecznie nie mógł przyjechać ze względu na swoje obowiązki w niemieckiej stajni, w której pracuje od początku tego sezonu. Zamiast niego pojechał zadomowiony już w Polsce włoski dżokej Stefano Mura.

Tempo wyścigu było początkowo wolne, ale potem już bardzo solidne . Wziąwszy pod uwagę, że dzień był upalny (ponad 30° C), ogólny wynik

3'00,1" należy uznać za dobry, choć gorszy od wyśrubowanego rekordu toru o 3,8 s. Jednak

2 kilometry rzetelnego wyścigu sprawiły, że prowadzący do prostej A'Asam Al Kahlediah opadł zupełnie z sił. Minął metę ze stratą 24 długości do czwartego Zenhafa, który finiszował nieoczekiwanie ociężale i bez walki przegrał trzecie miejsce z derbistą Lexem o 8 długości. Jak uskrzydlony zmierzał natomiast do mety Ocean Al Maury. Próbował się do niego zbliżyć Apollo del Sol, ale był drugi o 7 długości za zwycięzcą, wyprzedzając trzeciego Lexa o 2,5 dł. Odległości na mecie świadczą, jak trudny był to wyścig. Do żadnej zaciętej walki na prostej już nie doszło. Mogła wielu, nawet fachowców, zaskoczyć postawa polskiej hodowli Lexa, który niewiele stracił do Apolla del Sol i wyraźnie pokonał Zenhafa.

Salsabil II zwycięża w Traf

Warsaw Mile w rekordowym

czasie

Trener Kacprzyk okazał się królem Dnia Arabskiego 2023, bowiem także w drugim (wedle rangi) wyścigu, wygrał koń z jego stajni (hodowli oraz własności Adnana Sultana Saif Al Nuaimi). Tegoroczna gonitwa Traf Warsaw Mile - Listed PA (kat. A, 1600 m; w latach 2013-2022 rozgrywana jako Al Khalediah Poland Cup) to było prawdziwe starcie tytanów. Niczym folblut poprowadził pod

33
Pamiątkowe zdjęcie po dekoracji na padoku. Od lewej charge d’affairs Ambasady ZEA w Polsce Ahmed Al Mansouri, członek zarządu Totalizatora Sportowego Bogdan Pukowiec, przedstawicielka PKWK Agnieszka Kacprzyk, dżokej Stefano Mura, trener Maciej Kacprzyk i właściciel Oceana Al Maury Rafał Płatek. fot. Monika Metza-Jodłowska

Aleksandrem Reznikovem Storm ‘OA’. Ok. 300 m przed metą dosiadany przez Kamila Grzybowskiego Rasmy Al Khalediah zaatakował i wyprzedził Storma ‘OA’. Nie zdołał jednak w końcówce odeprzeć ataku silnie wysyłanego przez Martina Srneca Salsabila II, który po walce wygrał o 0,5 długości. Osiągnął też rekordowy czas 1’45,5”, lepszy o 0,4 s od poprzedniego rekordu, uzyskanego przed dwoma laty w tym samym wyścigu przez Rasmy’ego Al Khalediah. Trzeci Storm ‘OA’ stracił do zwycięzcy 2,25 długości. O komentarz do obu wyścigów, wygranych przez jego podopiecznych, poprosiliśmy trenera

Macieja Kacprzyka.

- Choć wystawiłem w tym wyścigu dwa konie, to nie planowałem, że jeden z nich poprowadzi. Bardzo się cieszę z tego mojego czwartego, w ciągu siedmiu sezonów prowadzenia stajni, sukcesu w biegu o Nagrodę Europy. Nie będę jednak ukrywał, że jestem rozczarowany postawą Zenhafa. Nie pobiegł tym razem na swoim poziomie i na razie nie umiem powiedzieć, czym to było spowodowane. Na szczęście miałem drugiego fantastycznego konia. Po jego ostatnich startach wyciągnąłem, jak się okazało, właściwe wnioski i Stefano Mura zrobił to, o co go prosiłem. Pojechał po wyjściu na prostą w pole, gdzie miał dużo luzu. Ocean po prostu tego potrzebuje, żeby rozwinąć skrzydła. To jest, moim zdaniem, koń międzynarodowej klasy. Mamy dla niego wspólnie z właścicielem wstępnie zaplanowany wyjazd

do Włoch w październiku. Na Francję bym się na razie nie porywał, ale taki start też jest rozważany.

Jeśli chodzi o wygraną Salsabila II, to po rekordzie, jaki poprawił na 1400 m (1’31,6″), przekonałem się już ostatecznie, że nie ma co wystawiać go na 2 km i dłużej, bo jest to typowy koń na krótsze dystanse. W Traf Warsaw Mile pokonał naprawdę bardzo mocne konie. Po zaciętej walce odebrał Rasmy’emu Al Khalediah rekord toru. Na Służewcu nie ma już raczej dla niego odpowiedniego wyścigu w tym sezonie, więc planuję jego dwa wyjazdy do Włoch.

Zwycięstwa faworytów, czwarty rekord Kamila Grzybowskiego

W dwóch pozostałych pozagrupowych gonitwach Dnia Arabskiego, nagrodach: Białki (kat. A, 2000 m dla trzylatków) i Sabelliny (kat. B, 2000 m, dla 4-letnich i starszych klaczy) wygrywały konie mocno faworyzowane. W pierwszej siwy wałach Lindahls Anakin (duńskiej hodowli i własności Anity Lindahl, przygotowywany przez najmłodszą stażem, 28-letnią, ambitną trenerkę Claudię Pawlak), po raz trzeci z rzędu na finiszu odjechał pod Konradem Mazurem stawce rywali. Wygrał tym razem dowolnie o 10 długości (wcześniej wygrywał o 17 i 7 dł.) przed Sarieeh Alfah, która wyprzedziła Clarę Al Khaeldiah o 1,25 długości długości. Czas gonitwy 2'17,5''.

Al Suweida też nie miała żadnych problemów

34 NR 3/2023
fot. Mateusz Błaszczak Końcówka wyścigu Traf Warsaw Mile. W celowniku Salsabil II (nr 8) wyprzedził Rasmy’ego Al Khalediah o 0,5 dł., fot. Mateusz Błaszczak

z odniesieniem zwycięstwa. Jest to klacz francuskiej hodowli SCEA du Haras de Victot oraz własności Haifi Ali Alhaifi, trenowana przez Cornelię Fraisl. Dosiadana przez Aleksandra Reznikova, wygrała bardzo łatwo o 4 długości przed starszą

o rok Athal Bint Gifarą. Ta z kolei wyprzedziła

o 0,75 dł. towarzyszkę ze stajni trenera Kacprzyka, biegnącą dopiero trzeci raz w karierze, Dasmę. Czas biegu - 2'17,2''.

Ponadto rozegrane zostały trzy gonitwy imienne I grupy, w tym dwie memoriałowe. Gonitwę poświęconą pamięci świetnego jeźdźca i trenera Bogdana Ziemiańskiego (zmarł w 2009 r., trenował m.in. derbistkę Saszetkę - 1981 rok i Millennium, zdobywcę Nagrody Europy - 2003 r.)

z miejsca do miejsca wygrał Wasmy Al Khalediah, hodowli Al Kahlediah Stable, własności spółki

Polska AKF. Trener Janusz Kozłowski zanotował

w tym biegu dublet, bowiem drugie miejsce zajął Oficer. Dosiadany przez Kamila Grzybowskiego Wasmy ustanowił rekord toru na 1800 m –2'00,9''. Poprzedni należał do Sjabahara ‘OA’ –2’01,3. Jako ciekawostkę dodajmy, że Grzybowski (którego bliżej przestawiamy w wywiadzie w tym numerze Kanatu) poprawił już w tym sezonie cztery rekordy toru: po dwa na folblutach (na 2000 m i 1400 m) oraz na arabach (1800 i 2000 m). Pod tym względem jest najlepszy na torze.

Zmarła w 2015 r. Izabella Pawelec-Zawadzka

była w Polsce i na świecie niekwestionowanym autorytetem w sprawach hodowli koni arabskich. Gonitwę memoriałową jej imienia (dla 4-letnich i starszych koni wyłącznie IV grupy, 1800 m) wygrał sensacyjnie pod Antonem Turgaevem, trenowany przez Wojciecha Olkowskiego niderlandzki Magor HB, po walce z Dalmą. Właścicielem zwycięzcy jest J. Karłowicz. W ostatnim biegu imiennym, zaliczanym do światowego cyklu Wathba Stallions Cup o Nagrodę Emaela (derbisty i zdobywcy Nagrody Europy w 1992 r.), łatwo zwyciężył faworyzowany Maximus, dosiadany przez Konrada Mazura. Drugie i trzecie miejsca niespodziewanie zajęły klacze - Eyd’a Alfash i Ormika. Maximus został wyhodowany przez Mariusza Żarskiego, a jego współwłaścicielami są Andrzej Urbanowicz i Tomasz Ruciński. Dodatkowa nagroda dla zwycięzcy wynosiła w tym biegu 5 000 euro.

Nagrody podczas uroczystych dekoracji na padoku wręczali: charge d’affairs Ambasady Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Polsce Ahmed Al Mansouri, zastępca dyrektora Oddziału Terenowego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Warszawie Paweł Smoliński, członek Zarządu Totalizatora Sportowego Bogdan Pukowiec, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych Krzysztof Kierzek i dyrektor Toru Służewiec Dominik Nowacki.

35
fot. Mateusz Błaszczak Aleksander Reznikov wygrał bardzo łatwo na Al Suweidzie Nagrodę Sabelliny

NAGRODA EUROPY I DZIEŃ ARABSKI

W1984 r. ówczesny dyrektor Państwowych Torów Wyścigów Konnych Jerzy Michałowicz postanowił, że rozegrana gonitwa dla koni czteroletnich i starszych na dystansie 2600 m o Puchar Animexu, od następnego sezonu będzie nosiła nazwę Nagroda Europy. Miało to na celu przede wszystkim podniesienie rangi wyścigów koni arabskich na Służewcu. Dyrektor Michałowicz zamarzył sobie, że na ten pierwszy międzynarodowy wyścig arabski w Polsce będą przyjeżdżały konie także z Zachodniej Europy. Nie było to jednak możliwe, aż do zmian ustrojowych w Polsce po 1989 roku.

Pierwszą Nagrodę Europy, rozegraną w konkurencji krajowej, wygrał w 1985 roku wyhodowany w Kurozwękach Złoty Potok. Był to syn legendarnego Bandosa, który jako reproduktor

(zanim został sprzedany do USA, za 806 tys. dolarów, gdzie zrobił oszałamiającą karierę hodowlaną), pozostawił także w Polsce liczne potomstwo. Osiągało ono świetne rezultaty zarówno w konkursach piękności, jak i na torze wyścigowym. Bandosa upamiętnia dziś nagroda jego imienia dla koni 4-letnich i starszych (kat. B), rozgrywana na dystansie 2200 m.

Przez kolejne trzy lata na wyścig o Nagrodę Europy przyjeżdżały i wygrywały ją konie z ówczesnego Związku Radzieckiego. Od 1987 roku, choć oficjalnie nie zostało to zadekretowane, dzień wyścigowy, w którym rozgrywana była Nagroda Europy, nazywano „arabskim”, gdyż odbywały się wtedy tylko gonitwy dla koni czystej krwi. Odstępstw od tej zasady w ciągu 37 lat organizacji Dnia Arabskiego było zaledwie kilka.

36 NR 3/2023
W 2022 r. wyścig Sheikh Zayed Bin Sultan Al Nahyan – Nagrodę Europy wygrał Han Rastaban pod Szczepanem Mazurem Fot. Łukasz Kowalski

Podczas Dnia Arabskiego, oprócz Nagrody Europy, najdłużej, bo aż do dziś, rozgrywane były wyścigi o nagrody: Stadniny Koni Białka i Sabelliny. Klacz Sabellina to derbistka z 1958 r., założycielka słynnej derbowej linii „S” (Santa, Sasanka, Sarenka, Saszetka, Sarmacja, Savvannah). Trzecią, prestiżową gonitwą ostatniego 10-lecia był rozgrywany od 2013 r. Al Khalediah Poland Cup (1600 m). W tym roku nowym fundatorem wyścigu została organizująca zakłady wzajemne spółka Traf, stąd nowa nazwa Traf Warsaw Mile. Wróćmy jeszcze w dużym skrócie do historii Nagrody Europy, tej swoistej perły Dnia Arabskiego. Pierwszy arab francuskiej, wyścigowej rasy, ukierunkowanej przede wszystkim na szybkość przyjechał na Służewiec w 1993 roku. Madjel, bo tak się nazywał, wygrał dowolnie o 7 długości przed derbistą Dziewierzem. Kolejnym koniem z Francji, który wygrał Nagrodę

Europy i to dwukrotnie (2000-2001) był Nedjam

Lotois. Za pierwszym razem ustanowił rekord na 2600 m – 2’58,7″. Został on poprawiony 10 lat później podczas pierwszej warszawskiej edycji światowego festiwalu, organizowanego przez obecnego wicepremiera Zjednoczonych Emiratów

Arabskich, Sheikha Mansoura Bin Zayed Al Nahyana. Upamiętnia on jego ojca Sheikha Zayeda Bin

Sultan Al Nahyana, założyciela Zjednoczonych

Emiratów Arabskich. To była istna rewolucja, nie tylko jeśli chodzi o podniesienie rangi Nagrody

Europy, ale także całego Dnia Arabskiego.

Szczególnie dwie pierwsze służewieckie edycje Sheikh Zayed Bin Sultan Al Nahyan – Nagroda Europy były wydarzeniami o światowym zasięgu,

dzięki relacjom dubajskiej telewizji do ponad 100 krajów świata. W pierwszej, trenowany we Francji faworyt Muqatil Al Khalediah nie zawiódł. Prowadząc od startu do mety, wyśrubował niepobity do dziś rekord – 2’56,3″. W następnym roku Muqatil nie wytrzymał własnego tempa i zajął dopiero czwarte miejsce. Wygrał francuski Sartejano, który obecnie jest stacjonującym w Polsce reproduktorem. Jego syn, polskiej hodowli Lex, wygrał tegoroczne Derby. Przez kolejne cztery lata w Nagrodzie Europy zwyciężał także francuski, ale trenowany w Niemczech Ameretto. Dopiero w 2016 roku udało się przełamać świetną passę koni zagranicznych. Sensacyjne zwycięstwo odniósł trenowany na Służewcu przez Małgorzatę Łojek, francuski Tefkir, własności Zbigniewa Górskiego. Ostatni koń trenowany we Francji, Ijram, wygrał Nagrodę Europy w 2018 roku. Pokonał wtedy niespodziewanie Fazzę Al Khalediah, który siedem tygodni później wygrał w Paryżu gonitwę G1 - Qatar Arabian World Cup z pulą nagród milion euro! W ostatnich czterech sezonach przyjechało tylko kilka koni z zagranicy (w 2020 r. biegły dwa szwedzkie konie: Afja’an (4m) i Ayman (5m), w 2019 r. szwedzki Eastway (6m). Trzykrotnie z rzędu zwyciężały konie francuskie własności AKF Polska, trenowane przez Macieja Kacprzyka: Salam Al Khalediah (2019), Shadwan Al Khalediah (2020) i Amwaj Al Khalediah (2021). W ubiegłym sezonie triumfował derbista Han Rastaban, hodowli Nessa Arabians, który urodził się i został odchowany w ośrodku Leszka Kowala w Lutku na Mazurach. Był on trenowany na Służewcu przez Andrzeja Laskowskiego.

37
Pamiątkowe zdjęcie po dekoracji po tegorocznym wyścigu o Nagrodę Białki. Od lewej hodowczyni oraz właścicielka Anakina Lindahls - Anita Lindahl z mężem i córeczką, trenerka Claudia Pawlak, dżokej Konrad Mazur i zastępca dyrektora Oddziału Terenowego KOWR w Warszawie Paweł Smoliński fot. Monika Metza-Jodłowska

KONFERENCJA O PRZYSZŁOŚCI WYŚCIGÓW KONNYCH

Jeśli nie wiemy dokąd zmierzamy, co chcemy zrobić jutro i gdzie być za dziesięć lat, to nic nie wiemy. Jesteśmy ślepi, głusi i obwiniamy cały świat za nasze ponure życie, a w swoim otoczeniu widzimy samych ludzi złej woli. Zagryzamy się nawzajem.

Dokładnie od dziesięciu lat mam przyjemność zarządzać Wrocławskim Torem Wyścigów Konnych - Partynice. Nie jestem znawcą przepisów, nie badam genealogii ścigających się koni. Ale jestem doświadczonym menedżerem. Tworzyłem od zera oddział „Gazety Wyborczej” w Szczecinie, pracowałem jako zastępca szefa w warszawskiej redakcji „Gazety Stołecznej”, byłem redaktorem naczelnym redakcji we Wrocławiu. Szefowałem więc trzem zespołom. Czwarty zespół w moim

życiu zbudowałem na wrocławskim torze. Świetny, bo mam doświadczenie.

Wyścigi konne znałem, bo byłem ich bywalcem we Wrocławiu od lat 80., trzymałem w tutejszych stajniach swoje niewyścigowe konie. Pracując w Warszawie, regularnie odwiedzałem Służewiec. Od lat konie są mi bliskie, miałem cztery źrebaki, skakałem na koniach, próbowałem sił w ujeżdżeniu, WKKW, powożeniu, uprawiałem dyscypliny western, byłem pośród prekursorów nurtu naturalnego w Polsce. Swoich prywatnych

38 NR 3/2023
Fot: Wiktor Rzeżuchowski

koni różnych ras - traken, quarter horse, lusitano, arab, folblut, kuc walijski - miałem w życiu 12. Kiedy w 2013 roku zdecydowałem się kandydować na szefa wrocławskiego toru, przed konkursem wytyczyłem sobie jasne cele. Postawiłem na profesjonalną rekreację, szkolenia z różnych stylów i kultur jeździeckich prowadzone przez najlepszych trenerów z branży i wyścigi otwarte na Europę.

Wyścigi przed wszystkimi

Adam Suchorzewski, dzisiaj mój przyjaciel, były już trener koni wyścigowych, zasugerował mi, żebym na pierwszym miejscu postawił wyścigi. Przekonał mnie, bo w lot uświadomiłem sobie, że prawdziwych sojuszników zmiany mam tylko w tym środowisku. Niewielu, ale z pasją. Niesiony ich entuzjazmem wkroczyłem w polski świat wyścigowy. Ale po pewnym czasie zorientowałem się, że to rzeczywistość z mchu i paproci. Że tu każdy wie lepiej, że tu każdy chce więcej, że tu każdy jest przekonany, że osobiście jest filarem niosącym na swoim grzbiecie ciężar trwania w Polsce wyścigów. Zagłębiłem się więc w studiowanie historii polskich wyścigów, a potem przeczytałem setki opracowań zagranicznych ekspertów z krajów, które są wyścigowymi potęgami. I wtedy pojąłem, w jak mitycznym świecie przyszło mi żyć. Trzeba dodać, że zjeździłem też tory wyścigowe Europy, a także byłem w Ameryce.

Ze względów politycznych przez lata nie chciano mnie w Radzie Polskiego Klubu Wyści-

gów Konnych. Dopiero poprzedni prezes PKWK Tomasz Chalimoniuk i minister Krzysztof Ardanowski wykazali się odwagą i przyjęli mnie do tego grona. Abstrahując od tego, że Rada pozbawiona jest wszelkiej siły, de facto jest atrapą, obecność w niej pozwala mi być blisko wyścigowego nerwu.

Znając sytuację polskich wyścigów, które funkcjonują tylko dzięki temu, że Totalizator Sportowy przejął przed kilkunastu laty Służewiec, a miasto Wrocław zdecydowało się ufundować pulę nagród na swoim torze, od lat naciskałem na kolegów z Rady PKWK, że musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co będzie z naszymi wyścigami za 10, za 20 lat. Chodziło mi o stworzenie wizji przyszłości. O wydanie jasnego komunikatu ludziom, którzy wchodzą w świat wyścigowy, stawiając na karcie swoje życie. To z reguły pasjonaci, żyjący w wyścigowej bańce, przekonani, że ktoś im coś da, bo oni przecież starają się wykonywać swój zawód najlepiej jak umieją.

Narodziny konferencji

Ponieważ walenie głową w mur znudziło mnie, w ubiegłym roku na Gali Zakończenia Sezonu na Służewcu zadeklarowałem, że mój tor taką międzynarodową konferencję zorganizuje i już. Ustaliliśmy tematy i poszukaliśmy odpowiednich do nich wykładowców. Szczególnie zależało mi na obecności profesora z Uniwersytetu w Sydney, Phil’a McManus’a, współautora fundamentalnej książki o przemyśle wyścigowym na świecie „The

39
Fot: Wiktor Rzeżuchowski

Global Horseracing Industry”. Phil powiedział, że przyjedzie, co jest szczególnie miłe w kontekście tego, co oświadczył na konferencji, czyli że starannie sekcjonuje takie zaproszenia. Phil McManus miał dwa wykłady. Pierwszy to „Przyszłość wyścigów konnych na świecie. Możliwe scenariusze”, drugi to „Czy wyścigi przeszkodowe skazane są na likwidację?”.

To są tematy zasadnicze, gruntownie przeanalizowane przez australijskich naukowców i podane z wiedzą oraz naukową ostrożnością. Oni nie mówią, że będzie tak i tak. Oni mówią, że może być tak lub tak. Krótko o drugim temacie. Tylko w stanie Victoria w Australii organizowane są wyścigi skakane. Zmiany klimatu powodują, że tory są coraz suchsze, czyli bardziej kontuzyjne. Nowoczesna publiczność nie lubi wypadków, a te gonitwy są w nie dosyć obfite. Brakuje też jeźdźców, którzy chcą skakać. W Australii najbardziej popularne są gonitwy płaskie sprinterskie. Fakt, że w Virginii nadal skaczą jest wynikiem aktywności politycznej wpływowego zwolennika tych wyścigów i posiadania większej liczby dżokejów przeszkodowych.

Bat do lamusa

Dennis Madsen ze Szwecji miał niezwykle inspirujący wykład pt. „Wymagania współczesnej publiczności. Wyścigi bez bata”. Okazuje

się, że od 2022 roku w Szwecji, Danii i Norwegii używanie bata jest absolutnie zakazane. Jeźdźcy mogą z nim jechać, ale nie wolno im go używać. Za sprawą nowych przepisów zmieniła się technika jazdy dżokejów. Efekt finalny jest taki, że wygrywają te stajnie i te konie, które wygrywały wcześniej. To jest rewolucja światowa. Dennis przewiduje, że następnym krajem, który zakaże bata będą Niemcy. l byłbym przeszczęśliwy, gdyby była to Polska. Jesteśmy marginesem świata wyścigowego, dlatego nas eksperymetowanie nic nie kosztuje, ale dodałoby to nam splendoru środowiska, które nie boi się nowości i wchodzi w najnowsze trendy. To możliwe, tylko wymaga otwartego myślenia decydentów wyścigowych i przełamania oporu niezwykle konserwatywnego świata jeźdźców i trenerów.

Jean-Roch Gaillet, szef francuskiego Instytutu Badań nad Końmi i Jeździectwem (IFCE), miał temat przez niego zaproponowany: „234 hipodromy Francji. Ich rola i znaczenie ekonomiczne dla lokalnych społeczności i całej gospodarki kraju”. To była opowieść o tym, jak mocno we francuskiej kulturze i gospodarce osadzone są wyścigi konne. Pełnią one funkcję integracyjną społecznie i zapewniają tysiące miejsc pracy.

Brant Dunshea z British Horseracing Authority mówił o strategicznym planie Anglików na przyszłość. Dbają o to, żeby przeszkody skakane

40 NR 3/2023
Fot: Wiktor Rzeżuchowski

były coraz bezpieczniejsze i o to, żeby konie po wyścigach były zaopiekowane aż do śmierci.

Prezes Spółki Pardubice Jaroslav Mueller tłumaczył „Z czego wynika coraz mocniejsza obecność Czechów na torach Europy Zachodniej”. Nie omieszkał dodać - i we Wrocławiu. Słusznie, ponieważ gonitwy przeszkodowe na naszym torze to głównie gonitwy czeskich koni, trenerów i dżokejów. Ekspansja zagraniczna Czechów wynika ze zbyt niskiego poziomu nagród na rodzimych torach.

Bolesny prysznic i manipulacje genetyczne

Krzysztof Kierzek, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, opowiadał o „Wyścigach konnych z punktu widzenia administracji publicznej”. To był zimny prysznic dla środowiska, bo Prezes Kierzek umieścił konie wyścigowe pośród priorytetowych zainteresowań państwa. Wypadły fatalnie. Prezes miał świadomość, co mówi, bo kilka razy podkreślał, że to nie jest ocena, lecz rzeczowy raport.

Fumiaki Mizobe z Japonii w wykładzie „Nowoczesna biotechnologia w złej służbie dopingu wyścigowego - bardzo wyrafinowany wróg” pokazał problem, z którym za chwilę zmierzy się świat wyścigowy - genetyczne manipula -

cje w celu zwiększenia zwycięskich parametrów u koni wyścigowych. To jest tego rodzaju wyzwanie, jak sztuczna inteligencja w politycznym manipulowaniu ludzkimi umysłami.

Moja rola jako gospodarza polegała na otwarciu konferencji wstępem „Pytanie o dzisiaj i jutro koni w nowoczesnych społeczeństwach” i zakończenie jej filmem o naszym, wrocławskim pomyśle na organizację wyścigów, który traktuje je jako część większego projektu konnego. My jesteśmy „Miastem Koni”, którego gospodarzem jest koń.

Dlaczego taka konferencja?

Po to, żeby mieć wspólną platformę do dyskusji o polskich wyścigach. Żeby mieć świadomość, jak sytuujemy się w świecie i jakie są nasze perspektywy. Organizatorzy umówili się, że jeszcze w tym roku odbędzie się merytoryczna konferencja o przyszłości polskich wyścigów. Tym razem w Warszawie, na Służewcu.

PS. Organizatorami konferencji byli: Wrocławski Tor Wyścigów Konnych - Partynice, Tor Wyścigów Konnych Służewiec i Polski Klub Wyścigów Konnych. Relacja z konferencji jest dostępna na stronach internetowych organizatorów

41 BRANŻOWE WIEŚCI
Fot: Wiktor Rzeżuchowski

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.