4 minute read

GRUPPA SIEDEM – Izabela Winiewicz-Cybulska

GRUPPA SIEDEM

Piotr Jakubczak, Madonna od czerwonych paznokci

Advertisement

Piotr Jakubczak, Bezwstydny Anioł Wystawa w Sopockiej Galerii Sztuki, otwarta 24 czerwca 2022, zainaugurowała działalność formacji artystycznej o nazwie Gruppa Siedem, którą tworzy ośmiu artystów z różnych środowisk twórczych, mających niemały własny dorobek twórczy. Już sama nawa formacji wskazuje, że trudno będzie umieścić ją w określonych ramach, tym bardziej że jej członkowie nie są zwolennikami formalizmu, nie opracują wspólnie żadnego memoriału ani manifestu. Czy spotkali się po to, by prowokować, wstrząsać, wywołać skandal? To sprawdzone metody zwrócenia uwagi krytyków i opinii publicznej, ale skoro artyści nie opracowali wspólnego programu, obserwator tej sztuki może nie zorientować się od razu, o co tu tak naprawdę chodzi.

Historia sztuki polskiej odnotowała już działalność formacji o podobnej nazwie – Gruppa, ale inicjator tego przedsięwzięcia Piotr Jakubczak mówi, że to tylko czysty przypadek. Zbieżność rzeczywiście okazała się przypadkiem. Gruppę, czyli sześciu malarzy ze środowiska warszawskiego, połączyła kiedyś odrębność, a także potrzeba wspólnej działalności sprowokowanej polityczną rzeczywistością lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jako metodę artystycznej wypowiedzi przyjęli antyestetyzm najbardziej odpowiedni dla obrazu tamtych czasów.

Gruppa Siedem przyjęła nieco inne formy wypowiedzi i zaplanowała dotąd trzy wspólne wystawy. Odbyła się już nawet jedna – poza programem – nieplanowana (otwarta 23 lipca 2022), co świadczy o tym, że te wspólne pokazy nie będą miały rutyny. To, co mogliśmy dotąd oglądać pokazuje, że jeśli artyści zdecydują się na prowokację czy antyestetyzm, to na pewno zrobią to z klasą, bo postawili na prawdziwe malar-

stwo, widząc jak sztuka (każda) topi się dziś w masowej kulturze i poddaje się komercjalizacji Nie zamkną się więc w kręgu własnych problemów, podporządkowując się gustom współczesnego discopolowego odbiorcy.

Prezentacja Gruppy Siedem u Kukuczki w Istebnej przypomniała, że sztuka (malarstwo) nie jest elitarnym tworem i może być bardzo blisko widza w miejscu, które nie jest salą wystawową, co nie znaczy, że artyści odejdą od pokazów w galerii. Wręcz przeciwnie – w walce z „bylejakością” sztuki, zechcą ocalić „okruchy historycznego, uznanego piękna” – mówi Dariusz Miliński – jeden z ośmiu – z tej siedmioosobowej formacji. „Dobrze byłoby, żeby kolejki przed galerią stały się wyznacznikiem dobrego smaku” – dodaje. Dziś oblicze współczesnego malarstwa kształtuje rynek sztuki, domy aukcyjne – czyli po prostu biznes. Sprzedają się najlepiej obrazy „kolorowe”, inspirowane estetyką gier komputerowych, naśladujące popularnych twórców. Kto odważy się zainwestować w malarstwo oryginalne, które nie szuka inspiracji w popularnych trendach i zmusza do intelektualnego wysiłku? Wydaje się, że Gruppa zdecydowała się podjąć próbę zmiany estetycznych i intelektualnych przyzwyczajeń społeczeństwa, bo w sztuce – jak mówi Leszek Żegalski – „przekroczono granice niemożliwe do przekroczenia”, pogrążając się coraz bardziej w mrokach kiczu.

Wystawy w Istebnej nie wpisano w sztywny program działalności Gruppy, tak jak nie przestrzega się tu sztywnych zasad doboru malarstwa do ekspozycji, bo tych zasad zwyczajnie nie ma. Artyści wzajemnie się inspirują, zachowując rzetelność warsztatową i twórczą niezależność. Poza tym mają taką specyficzną wrażliwość (może nadwrażliwość), że wyładowując własne emocje, reagują na rzeczywistość i robią to na swój sposób – poprzez metaforę, absurd, ironię, a nawet bluźnierstwo. Muszą skłonić do refleksji. „Prostacki przekaz nie może być dominującym w polskiej sztuce” – mówi Paweł Ćwik, muzyk zespołu Smoleńsk, który wystąpił na wernisażu w Dworze Kukuczki. Żyjemy w czasach, w których sztuka jest głównie po to, by „bawić lud, bo modne stało się nieużywanie mózgu” – dodaje artysta. Najwyższy czas, żeby się temu przeciwstawić.

Wystawa Gruppy Siedem znalazła się w programie Beskidzkiej Biesiady Kulturalnej – innymi słowy pokazała, że można biesiadować pośród obrazów. Obrazy zawieszone wysoko, ponad głowami biesiadujących, bardzo dobrze zaaranżowały przestrzeń. Działały zarówno formą (nawet formatem), jak i treścią. Człowiek był motywem wiodącym, bo sztuki nie można oddzielić od jego problemów, zwłaszcza że w dzisiejszym świecie problemy te narastają. Prezentacja – można powiedzieć – była jedyną w swoim rodzaju. Swoistego blasku, oprócz występu Pawła Ćwika, dodała gitara Piotra Resteckiego. Artyści stawili się niemal w komplecie (w dwóch przypadkach covid i wypadek losowy uniemożliwił przyjazd), a prezentacja (dosłowna) ich sylwetek na scenie przed widzami pokazała, że zupełnie nieplanowo stworzyli zupełnie zgraną grupę.

Gruppa nie wymyśli nowych trendów. Nie sprecyzuje programu. „Im mniej będziemy pisać, tym więcej będą o nas mówić” – stwierdza Robert Heczko. I pewnie ma rację, bo po co tłumaczyć, o co tu tak naprawdę chodzi? Obrazy mówią o wszystkim, a wnioski z reguły nasuwają się same. Każdy twórca jest osobowością, ale wszyscy razem czują potrzebę wspólnej wypowiedzi. Czy rzeczywiście coś zmienią? Trudno zmienić gust i przyzwyczajenia kształtowane od najmłodszych lat, gdy w szkole „plastyka” zawsze jest gdzieś na marginesie przedmiotów nauczania, a od ucznia wymaga się odpowiedzi „zgodnych z kluczem”, a nie z jego przekonaniami.

Można powiedzieć, że inicjator Gruppy Piotr Jakubczak odważył się „rzucić koło ratunkowe sztuce”. Ta inicjatywa nie jest więc wyzwaniem, a raczej pomocą tonącej „sztuce wysokiej”. Jakie będą rezultaty – czy topielca uda się uratować? Czas pokaże. [IWC]

This article is from: