4 minute read

Robert Knapik – recenzja książki Matka siedzi z tyłu JOANNY MOKOSY-RYKALSKIEJ

Gagi i zgrywki

Joanna Mokosa-Rykalska Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte

Advertisement

W tym momencie zrozumiałam także, czym jest filozofia slow food. Niczym innym jak powolnym wychodzeniem z mojego kosza odpadów w towarzystwie much. Mieliśmy je wyrzucić, ale jakoś się nie składało. Zadbaliśmy również z mężem o aktywność fizyczną. Po każdym powrocie z pracy był siad płaski na kanapę, potem podnoszenie ciężarów – kieliszków z alkoholem, a na końcu wyskok do toalety. Nas również, jak jedzenie, ogarnęła filozofia slow. W sypialni zostawiłam książkę, ale z tego lenistwa zamówiłam drugą taką samą na Allegro, żeby nie musieć chodzić po nią z salonu. To przecież tak daleko. Mieliśmy z mężem tyle planów: rowery, bajery, dziwki, koks. Skończyło się na tym, że w weekend spotkaliśmy się z innymi chwilowo bezdzietnymi – ale na działce, nie w modnym klubie, ciesząc się brakiem przyległości. To było najlepsze spotkanie od lat.

Bywa tak, że chce się śmiać tak bardzo, bardzo, że aż człowiek traci poczucie kontroli. I sensu. Wszystkie chwyty dozwolone. Aż do momentu, kiedy coś zaczyna pękać. Porównania bawią, później jednak mnożą się kolejne asy z rękawa, a jedyną bronią jest cięta riposta – i robi się słabo. Dałem szansę historiom przedstawionym przez Joannę Mokosę-Rykalską. Potem drugą, trzecią… i rzeczywiście są momenty, gdy te krótkie formy potrafią rozbawić. Autorka ma dar pokazywania domowej scenerii, wyolbrzymiania, groteski oraz przenoszenia sytuacji w inny kontekst. Ciekawym przykładem jest motyw slow life – wieczorne spędzanie czasu ujmowane jest na różne sposoby, podciągane pod aktywności niemające być może związku, ale to trzyma się całości, więc wycieczki w daleko idące skojarzenia to dobry kierunek. Poczytacie też o przygodach Joanny w urzędzie czy tańcach wokół krzeseł. Natomiast przyległości albo przyrośla (tzn. dzieci), utrapienia matki, trud, wysiłek i znój to już powtórka z rozrywki. Narratorka nie jest wcale zabawna, raczej histeryczna, chimeryczna, wyraźnie nadpobudliwa. Drodzy państwo, zdradzę wam jeden sekret: jeżeli coś ma być śmieszne, tak jak sobie autorka założyła, to są marne szanse, że tak będzie. Czasami się uda, za drugim razem będzie infantylnie i trywialnie. Komizm bierze się z niezapowiedzianej wizyty, jest niereformowalny i przychodzi spontanicznie. Blurby na książce trąbią: „Bareja w spódnicy”, „Jazda bez trzymanki”, „Można się wprost posikać z wrażenia”. Być może to były polecenia dla znajomych autorki albo znajomych owych znajomych. Ci znajomi na pewno się ucieszą – dla nich będzie śmiechu co niemiara. Joanna Mokosa-Rykalska wydała książkę, będzie się czym pochwalić na Instagramie. W pewnym wymiarze średnioklasowego poczucia smaku, mieszczańskiego obruszenia to będzie miało sens. Jeżeli dodać do tego humor najniższych lotów rodem spod budki z piwem, na przykład: lafirynda, która czeka na bolcowanie albo ktoś, kto musi przedmuchać komuś rurę, no to mamy gotowy scenariusz na sitcom dla niewybrednych telewidzów. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby chodziło o knajacką gawędę, bo takie rozumowanie tym ludziom przynależy, ale przecież to mieszczaństwo, klasa średnia, obrazki z dalekich podróży, laptopy, smartwatche, plazmy i inne gadżety. Przykro tylko, że o książkach tak mało. Płaska heteronormatywność – pojawia się co prawda drag queen, ale znowuż w intencji autorki to ma być wyłącznie prześmiewcze. Narracja jest również irytująca z innych względów. Joanna przekonuje nas, że jest tak zwaną babą z jajami. Nie używa zbyt wielu kosmetyków, nie ma zapchanej garderoby, jest praktyczna i lubi proste rozwiązania. Co do tego nie miałbym uwag, przeszkadza jednak zbytnie banalizowanie rzeczywistości, prostota – nie chcę powiedzieć prostactwo, bo do tego jeszcze trochę brakuje. Rozumiem, że bycie matką jest zapewne nieco męczące. Mokosa-Rykalska dała zresztą temu upust w mocno anegdotycznych historyjkach. Jaki to przyniosło rezultat? Otóż czytamy wypracowanie sprofilowane pod określoną grupę odbiorców. Ma być śmiesznie, a przynajmniej ma

Wielka Litera, Warszawa 2021. Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte, Joanna Mokosa-Rykalska,

się wydawać, że tak jest. Sporo tutaj kalk i przewidywalności. Zakończenia są niestety często bardzo podobne, to znaczy: ta Boska kupuje wege, niby-zdrowe, ale ja przynajmniej mam swoje ulubione frykasy. Dziecko puściło pawia w restauracji, oj tam, dobrze że o sobie mogę powiedzieć inaczej, przynajmniej mam udany wieczór. Ten cały wypomadowany świat, no ale mnie to nie rusza, bo przecież jestem na swoim dobrym miejscu. Do pewnego momentu nie zwracam na to uwagi, ale po iluś historiach to nagromadzenie przaśności i swojskości po prostu stoi ością w przełyku. Jakby tego było mało, autorka nieco przesadziła z wulgaryzmami oraz z niespecjalnie atrakcyjnym kolokwializmem: „noż kurwuniu”. Część czytelników zwraca uwagę na miałkość czy banalność rozmów Joanny z przyjaciółkami. Ton pogaduszek nie odpręża ani nie bawi, a raczej denerwuje, chociażby z tego względu, że autorka sprowadza te rozmowy do pyskówek, szczekanek, gdzie jeden suchar poprzedza inny głodny kawałek. Skądś to znam. Być może zadziałało doświadczenie autorki w pisaniu bloga Matka siedzi z tyłu. W tekście, który jest wydawnictwem zwartym, panują zgoła inne zasady. Czytelnika trzeba przyciągnąć na dłuższy czas, ale nie da się tego zrobić, zasypując go coraz to bardziej odjechanymi porównaniami czy przedmuchanymi perypetiami z dziećmi w roli głównej. Joanna Mokosa-Rykalska za książkę Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte została uhonorowana Bestsellerem Empiku w kategorii „literatura piękna” za rok 2021.

JOANNA MOKOSA-RYKALSKA – kierowniczka produkcji, producentka, dziennikarka radiowa, a także autorka bloga Matka siedzi z tyłu. Posiada wieloletnie doświadczenie filmowe oraz telewizyjne. Współpracowała przy tworzeniu takich produkcji jak Malanowski & Partnerzy, Oko za oko czy Kobieta sukcesu. [RK]

N o w o ś c i w y d a w n i c z e

This article is from: