
1 minute read
MACIEJ SKOMOROWSKI – wiersze
M aciej S komorowski WIERSZE
BALLADY
Advertisement
Sztylet w ostatnim momencie. To Królewna Śnieżka zabija. Następnie przywdziewa koronę na wieki swego panowania, w białej sukni, dziewczyna po przejściach, wybudzona z farmakologicznej śpiączki. Królowa Lodu ma suknię jeszcze bielszą ale przesadza z klimatyzacją. Kopciuszek zstępuje po szerokiej balustradzie sali balowej w niedowierzające spojrzenia, gdy tymczasem Małgosia przez chwilę nie patrzy na Jasia, a Smerfetka na swoim smartfonie układa listę rzeczy do zrobienia na jutro. Tylko dziewczynka z zapałkami czeka spokojnie na kogoś z papierosami. I pewnie w końcu się doczeka.
MIESZKAĆ
W lustrach, w przeciągach, od tygodnia w tym samym polo, ale z butelkami o różnych etykietach żyję w mieszkaniu, w pokoju, w ciszy, olbrzymim skupieniu.
Życie bez blasku posiada jednak własne atrakcje. Zbliżanie się do własnego centrum z oprzyrządowaniem dokumentującym wszystko w obrazach - przywilej
cichego życia na przedmieściach, gdzie sklepikarki w małych sklepikach dają na krechę i umawiają się po godzinach na wódkę, a dzieciaki pół na pół
noszą odzież patriotyczną i tęczowe torby i sklep monopolowy jest otwarty zawsze, bez wyjątku, z gwarancją jak stal. Przedmieścia z zakratowanymi
oknami w parterowych mieszkaniach osiedla. Przedmieścia sklepów mięsnych i biedronek. Przedmieścia tanich lumpeksów i rozległych parkingów, które po zmroku
wyglądają jak wyspy oświetlone pomarańczowym światłem. Nawet grupowe lizanie lodów w punkcie tuż pod moim oknem jest dostępne, jeżeli tylko zechciałbym
udać się na krótki spacer. Tymczasem piszę i czytam książki, buduję filozofię, badam własną twarz, usiłuję wspiąć się na moją wyżynę ze szklanką whisky w ręku,
nie schodząc z fotela, cały zatopiony w czymś większym niż ja.