
10 minute read
Joanna Nordyńska – Antarktyda – rozmowa z KATARZYNĄ KOMAROWSKĄ
ANTARKTYDA
Foto: K. Komarowska – Antarktyda widziana z Wyspy Króla Jerzego
Advertisement
Z Katarzyną Komarowską ROZMAWIA JOANNA NORDYŃSKA
Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego to całoroczna stacja naukowo-badawcza położona nad Zatoką Admiralicji na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych, jedna z kilkudziesięciu w tym rejonie. Nazwano ją na cześć badacza Antarktyki, Henryka Arctowskiego. Stacja działa od 26 lutego 1977 roku. Składa się z 14 budynków położonych między Zatokami Arctowskiego i Półksiężycową a Klifem Wydrzyków oraz 2 baz terenowych (Lions Rump i Demay). Jest kierowana przez Zakład Biologii Antarktyki wchodzący w skład Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN i prowadzi badania w takich dziedzinach, jak: oceanografia, geologia, geomorfologia, glacjologia, meteorologia, klimatologia, sejsmologia, magnetyzm oraz ekologia. Rokrocznie zespół stacji zmienia się rotacyjnie podczas dwóch zmian. Grupa zimowa pracująca w stacji przez okres całego roku (od października do listopada kolejnego roku) składa się maksymalnie z 12 osób, natomiast liczniejsza grupa letnia to maksymalnie 40 osób. W roku 2023 planowane jest oddanie do użytku nowego obiektu stacji, co podyktowane jest m.in. zagrożeniem zalania starego budynku wskutek podwyższenia poziomu wód. Rozmawiam z jedną z całorocznych rezydentek stacji, Katarzyną Komarowską:
Czym urzekła Cię Antarktyda? Kiedy w Twojej głowie pojawił się pomysł odwiedzenia tego odludnego lądu? A może był to przypadek? Który sezon z kolei tu spędzasz?
Antarktyda urzekła mnie przede wszystkim surowym klimatem oraz fauną. Kocham zarówno ptaki, jak i walenie, więc miejsca takie jak Wyspa Króla Jerzego są moim naturalnym wyborem. Pomysł pracy w stacji antarktycznej chodził za mną od 2017 roku. Postanowiłam wtedy wyprowadzić się na studia do Cambridge i próbować potem zyskać miejsce w stacji British Antarctic Survey na Georgii Południowej. Jeszcze nie zdążyłam skończyć studiów, 70
gdy udało mi się dostać po raz pierwszy do Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego, znajdującej się na Szetlandach Południowych. Teraz, już po studiach, jestem tu na pełen rok i mimo że nie jest to stacja brytyjska, to czuję, że jestem we właściwym miejscu i mój pobyt tutaj nie jest przypadkowy. Aktualnie jestem po drugim sezonie letnim. Pierwszy zaczęłam w 2019 roku. Na drugi wróciłam tu pod koniec 2021 roku, a teraz zaczynam zimowanie.
Jakiego rodzaju wiedzy specjalistycznej oraz szczególnych predyspozycji wymaga udział w misji antarktycznej?
Specjalistyczna wiedza z danej dziedziny to warunek konieczny, żeby móc pracować w naszej stacji. Oczywiście predyspozycje do pracy w małych i zamkniętych grupach również należą do cech poszukiwanych przez pracodawcę.
Czy trudno było Ci się odnaleźć w tak elitarnym zespole?
Na początku tak, ale to dlatego, że mamy tu zwykle po jednym specjaliście z danej dziedziny i wspólnych tematów trzeba szukać na innych płaszczyznach niż własne ukierunkowanie. Z czasem łatwiej jest się zintegrować z pozostałymi polarnikami, ponieważ wspólne posiłki, imprezy urodzino-
Antarktyda urzekła mnie surowym klimatem

we i wieczory w mesie zbliżają ludzi niezależnie od stanowiska, na którym pracują w stacji.
Czy nigdy nie korciło Cię, żeby wyrwać się na biegun? Jesteś przecież tak blisko (przynajmniej z naszej perspektywy).
Szczerze powiedziawszy, nie, nigdy mnie nie korciło. Nie jestem typem zdobywczyni, która musi wejść na najwyższy szczyt w okolicy, postawić stopę na każdym kontynencie czy być w najbardziej niedostępnych miejscach. Zależy mi na tym, żeby mieć święty spokój i móc obserwować zwierzęta w ich naturalnym środowisku w ramach swojej pracy. Dlatego właśnie w pełni świadomie wybrałam pracę w Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego, gdzie nie ma takiej możliwości, żeby się „wyrwać na biegun” czy nawet podpłynąć w okolice Półwyspu Antarktycznego.
A jak daleko od stacji podążyłaś za antarktyczną fauną?
Najdalej dokąd udało mi się dotychczas dotrzeć to na Wyspę Pingwina, która jest zlokalizowana około 40 km na południowy wschód od stacji. Jednym z moich zadań było rozstawienie fotopułapek rejestrujących tamtejszą faunę.
Jak wygląda życie codzienne w stacji?
Życie w stacji uzależnione jest od pogody. Jeśli warunki atmosferyczne są odpowiednie, tj. wiatr nie wieje i nie ma opadów, to praktycznie wszyscy uczestnicy wychodzą w teren i zajmują się swoimi monitoringami. Natomiast jeśli pogoda nie sprzyja, to zostajemy w Stacji i planujemy kolejne monitoringi, przygotowujemy sprzęt naukowy i zajmujemy się pracami komputerowymi, takimi jak wprowadzanie do tabelek danych zebranych w terenie.
Czy będąc w tak odległym od domu zakątku świata, czujesz się wyobcowana (to zapewne szczególna sytuacja dla osoby w tak młodym wieku)? Pewnie nie, bo jest wi-fi, telefon satelitarny, ponadto absorbująca praca, książki, ale czy jednak nie doskwiera Ci brak bezpośredniego kontaktu z bliskimi? Jak długo trwa jednorazowy angaż?
Właściwie nie odczuwam, żebym była wyobcowana. Mam stały kontakt z rodziną i przyjaciółmi przez WhatsApp i Messenger, a poza tym trafiła mi się naprawdę znakomita grupa zimująca, w której czuję się bardzo dobrze. Zimą będziemy tu w zaledwie 9 osób, ale ani mnie to nie przeraża, ani nie martwi. Mogłabym nawet rzec, że taki stan rzeczy mnie nawet cieszy, gdyż na co dzień będąc w Europie, czuję się „przebodźcowana” i przygnieciona obecnością tłumów. Poza tym miałam ogromne szczęście, że mogłam tu przyjechać z bliską osobą – z moim chłopakiem. Długość pobytu zależy od stanowiska i dostępności środków transportu. Jedni przyjeżdżają tu na rok, drudzy na pół roku, a jeszcze inni tylko na parę miesięcy. Ja najpewniej będę tu do końca roku kalendarzowego. Kiedy dokładnie wracam? Tego jeszcze nie wiem. Mogę przypuszczać, że pod koniec tego roku, ale to w dużej mierze zależy od możliwości transportowych oraz dyspozycyjności mojego następcy.
Czy coś Cię tu zaskoczyło, czy raczej „wszystko zgodnie z planem”?
Wybierając się na stację polarną w dobie covidu i niekiedy nieprzewidywalnej sytuacji politycznej w krajach, które pomagają nam przy zaopatrzeniu i transporcie, wręcz należy spodziewać się, że coś nas zaskoczy. Dlatego, gdy występują zmiany organizacyjne tego typu, nie jestem zdziwiona. Przyjmuję to raczej ze spokojem i zrozumieniem. Niestety niełatwo było mi zachować spokój, gdy kilka dni przed przypłynięciem ostatniego statku w tym sezonie mój chłopak, który miał tu ze mną zostać na cały rok, dostał mail z wypowiedzeniem umowy o pracę. Wśród argumentów znalazła się m.in. trudna sytuacja geopolityczna. Było mi bar-
dzo przykro, że musieliśmy się rozstać, ale jestem też wdzięczna, że mogliśmy spędzić tu razem okres letni.
Co porabiasz w tzw. wolnym czasie?
Tak naprawdę to dopiero teraz, pod koniec kwietnia, powoli dowiaduję się, czym jest czas wolny w stacji. Latem było bardzo dużo pracy w terenie i przy komputerze, więc brakowało czasu na rozwój jakichś wyszukanych zainteresowań. Cieszyłam się, kiedy znalazłam chwilę na obejrzenie filmu czy poczytanie książki. Odkąd zaczęła się zima, nieznacznie zmniejszyła nam się lista prac terenowych, ale przez fakt, że zostaliśmy tu tylko w 9 osób, nadal jesteśmy bardzo zajęci. Nie mamy tu na zimę kucharza, więc dyżurujemy w kuchni i na zmianę sprzątamy poszczególne pomieszczenia stacyjne. Jednak myślę, że gdy już oswoimy się z życiem w stacji w czasie zimy, to zaznamy więcej czasu wolnego, w którym będziemy mogli realizować swoje pasje. Ja na pewno zamierzam zrobić kilka internetowych kursów, do których dostęp wykupiłam sobie przed przyjazdem tutaj.
Co urzekło Cię najbardziej w tym odludnym miejscu?
Całkiem sporo rzeczy. Myślę, że jedną z nich było właśnie to, że to miejsce rzeczywiście jest odludne, szczególnie dla osoby takiej jak ja, która sporo czasu spędza w terenie i czasem nocuje nawet w bazach terenowych z dala od stacji. Poza tym nigdy nie zapomnę swojej pierwszej wizyty w kolonii pingwinów białobrewych, pierwszej obserwacji lodowej góry stołowej czy górzystego widoku Półwyspu Antarktycznego na dalekim horyzoncie. Takie widoki i przeżycia na długo zostają w pamięci.
Foto: K. Komarowska – Pingwiny białobrewe
Jak często zdarzają się wizyty ciekawskich turystów?
Przed pandemią zdarzały się sporadycznie, zwykle w okresie letnim (na Antarktydzie to grudzień i styczeń). Aktualnie nie odwiedzają nas żadni turyści ze względu na covidowe obostrzenia.

Współczuję zapewne obopólnego rozczarowania, ale tak w życiu bywa. Tym razem to kobieta występuje w roli „marynarza”… Czy mimo to chciałabyś ponownie znaleźć się w ekipie antarktycznej? Czy to zazwyczaj zgrana grupa?
Myślę, że tak. Nie jestem jeszcze pewna, czy miałabym ochotę wrócić na tę samą stację, ale na pewno chciałabym się znaleźć jeszcze w jakiejś ekipie antarktycznej. Naturalnie, nigdy nie wiadomo w jakiej grupie się wyląduje, ale jeśli trafi się na dobrych ludzi, tak jak ja trafiłam teraz, to ma się motywację do podjęcia kolejnego ryzyka. 72

Zdarzają się awarie systemów, brak prądu itp.? Czym wówczas się zajmujecie?
Czasami, gdy bardzo mocno wieje, mamy problem z dostępem do internetu, ale poza tym awarie raczej się

Foto: M. Kowalski – Zbieranie materiału do badań
Foto: M. Kowalski – Ciekawski młody wydrzyk brunatny

KATARZYNA KOMAROWSKA
Pasjonatka ornitologii, od najmłodszych lat zainteresowana przyrodą. Od 2015 roku obrączkarka ptaków, szkoląca się m.in. na obozach ornitologicznych w Polsce, Anglii i Palestynie. Ukończyła zoologię na Anglia Ruskin University w Cambridge w 2021 roku. Zwyciężczyni ogólnoangielskiego konkursu 2020 ASET Student Competion na najlepszy opis stażu studenckiego. Współtwórczyni bloga przyrodniczego „Ornithoholics”. W Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego spędziła już łącznie 12 miesięcy. W chwilach wolnych od pracy tańczy, czyta na temat antynatalizmu oraz składów kosmetyków, a także podróżuje w poszukiwaniu ptaków, spokoju i bioróżnorodnych miejsc do snorkelingu. Interesuje się także malarstwem akwarelowym.

Foto: M. Kowalski – Pokój prywatny K. Komarowskiej

Foto: K. Komarowska – Wydrzyk brunatny

nie zdarzają. Zbyt dużo zależy od kondycji i funkcjonalności tutejszego sprzętu, żebyśmy mogli dopuścić do jakiejkolwiek awarii. Wszelkie urządzenia są regularnie bardzo dobrze sprawdzane, aby uniknąć tego typu niespodzianek.
Czy śnią Ci się ciepłe kraje?
W zasadzie nie za wiele mi się tu śni, ale gdy już o czymś śnię, to na pewno nie są to ciepłe kraje. (śmiech) Nie lubię gorąca, którego zwykle w takich krajach doświadczałam. Dużo bardziej wolę chłód. Lepiej mi się wtedy oddycha, myśli i pracuje. Oczywiście nie lubię marznąć, ale dzięki puchowej kurtce i puchowym spodniom czuję się komfortowo nawet przy temperaturze odczuwalnej -20 stopni Celsjusza (dzisiaj mieliśmy taką temperaturę).
Jaki wpływ na Twoje późniejsze życie może mieć obecny pobyt na Antarktydzie? Czy to jakiś rozdział w Twojej naukowej karierze, czy tylko tzw. fanaberia? Mam na myśli dalsze plany.
Praca w stacji polarnej to genialny punkt do wpisania w CV. Jestem przekonana, że doświadczenie, które tu zdobywam, pomoże mi kiedyś w dostaniu się na inne terenowe stanowiska, takie jak na przykład strażnik parku narodowego. Do tego dochodzi jeszcze kwestia przyszłości z perspektywą, że zrealizowało się swój życiowy cel już w młodym wieku. Przyznam szczerze, że jestem z siebie niesamowicie dumna, że udało mi się tu dostać, i to dwukrotnie. Czuję się spełniona i niezależnie od tego, co się wydarzy dalej w moim życiu, myślę, że będę zadowolona. Wynika to głównie z tego, że nie odczuwam już presji, że muszę się ciągle starać, żeby coś osiągnąć, bo właściwie już to zrobiłam. Czasem nawet myślę, że gdybym miała jutro umrzeć, to nie czułabym dzisiaj żalu, że czegoś nie udało mi się dokonać. Praca w stacji polarnej to nie jest łatwe zadanie, ale uważam, że dla takiego poczucia warto było się jej podjąć. Na pewno jest to jakiś rozdział w życiu, ale z racji tego, że nie uznaję siebie za naukowca, nie jest on częścią kariery naukowej. Jestem raczej pasjonatką przyrody, która szuka świętego spokoju, tak więc pogoń za kolejnymi publikacjami kłóci się z moim sensem życia. Wolę być tutaj i zarabiać zbieraniem danych dla kogoś innego, kto potrzebuje ich do celów naukowych.
Zatem gratuluję Ci osiągnięcia celu, o którym wielu śmiałków zapewne może tylko pomarzyć, i życzę, aby kolejne lata przyniosły Ci zadowolenie z pracy i szczęście w życiu prywatnym. Dziękuję za rozmowę. [JN]

Foto: K. Komarowska – Pierzące się pingwiny maskowe
Jestem pasjonatką przyrody

Foto: K. Komarowska – Kolonia pingwinów białobrewych

Foto: M. Kowalski – Monitoring ekologiczny