
3 minute read
Ojciec – Antologia SAP-u – Wanda Dusia Stańczak
Od kilku dni wszystko wyglądało inaczej. Marie przynosiła różne rzeczy na środek pokoju. Jej anioł wcześniej nigdy czegoś takiego nie robił. Było to niepokojące. Z wielkiego czarnego pudła, którego Lucy nie cierpiała, wydobywały się dźwięki. Jedno ze słów pojawiało się szczególnie często: „śmierć”. Lucy miała poczucie, że poznała kiedyś to słowo. Nie było przyjemne. Po tym, kiedy Marie wyszła i zamknęła za sobą drzwi, Lucy zwinęła się w kłębek na jej poduszce. Czy anioły znikają w taki sposób? – Jak ma pan, kurwa, na imię??? Noe??? No to ma pan, kurwa, szansę się wykazać!!! Tylko jeden raz Lucy usłyszała głos Marie. Dobiegał z małego czarnego przedmiotu. – Piesku, obiecuję ci. ***
Osiem miesięcy później. „Na świecie w wyniku pandemii umarło… Największa ilość zakażeń… Sri Lanka… Kraje europejskie… Stany Zjednoczone… W Indiach…” Samolot linii Fly Emirates z Dubaju wylądował na Bandaranaike International Airport punktualnie o trzeciej w nocy lokalnego czasu. Wśród obłożonego – z powodów epidemiologicznych – jedynie w połowie lotu, wyszła młoda pasażerka. Po długim czasie oczekiwania odebrała swoją walizkę i – na taśmie bagaży niestandardowych, po godzinnym oczekiwaniu – dużą, plastikową skrzynkę. Jeszcze tylko dwa tygodnie kwarantanny w hotelu niedaleko Ahangamy. Za pieprzony luksus w niewoli musiała zapłacić siedemdziesiąt pięć dolarów za dobę. Następnie długi lot z przesiadką i trzy miesiące kwarantanny Lucy. A potem będzie już normalnie. Anioł nie miał rozwianych włosów ani sukienki potarganej przez wiatr. Ale Lucy poczuła znajomy zapach. PS Główne bohaterki opowiadania istnieją naprawdę, pozostałe postacie są fikcyjne, a pewne okoliczności zostały zmienione i napisane wyobraźnią autorki. Marie, która pod koniec marca 2021 roku przyleciała na wyspę po swoją przyjaciółkę, zgodziła się, aby w historii zachować prawdziwe imię, wiek i narodowość. PPS Po pandemii wydawałoby się, że nic gorszego nie może się wydarzyć. 24 lutego 2022 roku rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. Na wyspie codziennie wyłączają prąd. Nie ma ropy. [KBS] To nie była łatwa książka do napisania. To nie jest łatwa książka do czytania. Ale to jest książka pełniąca wielowymiarową rolę. Jak każda dostarcza lektury, lecz 90 odsłon zaskakuje, wzrusza, budzi, intryguje – każda inaczej. Tak, właśnie odsłon, bo pokazują, piórem 90 autorów ze świata, często ukryte albo nieodkryte relacje z ojcem. I obnażają prawdy, do których sami autorzy dochodzili z wielkim zaskoczeniem, po latach zdając sobie sprawę, jak duży wpływ na życie ma kontakt albo jego brak, kiedy „ojciec był, a jakby go nie było…” . Ojciec to XVIII międzynarodowa antologia pod auspicjami Stowarzyszenia Autorów Polskich O/Warszawski II. Każda była tematyczna, każda ważna, ale ta okazała się najtrudniejsza. Dla wielu autorów bolesna, dla niektórych oczyszczająca, bo przez lata coś uwierało, gniotło, a tu znalazło furtkę do zrzucenia balastu. Jest też i wielka miłość ojcowska, i do ojca, i tęsknota za szmacianą lalką, którą sam dziecku uszył. Nie sądzę, żeby suchym okiem udało się prześledzić losy, spisane na prawie 300 stronach. A mówiąc o wielowymiarowej roli Ojca, jestem naprawdę szczera. Okazało się, że czytelnicy – a z wieloma każdy z nas, współautorów się spotkał – otworzyli szufladki, stare albumy, w zadumaniu odtwarzali minione, niedocenione, przeoczone nieodwracalnie chwile, o niedostrzeżonej wadze. Wiem też o ojcach, u których odezwały się dawno niesłyszane dzwonki wyczekiwanych telefonów, i przytuleń przybyło, tego jestem pewna. Niezwykłą okładkę stworzyła Renata Cygan, bez której od wielu lat nie wyobrażam sobie książek, które mam przyjemność redagować. Swoją wrażliwością maluje klimat okładki, daleki od wszelkich banałów, oczywistości, zawsze zostawia przestrzeń interpretacyjną dla odbiorcy. I zawsze jej okładka jest opowieścią samą w sobie, związaną z tytułem. I zawsze zatrzymuje… 90 autorów z Australii, Belgii, Białorusi, Holandii, Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii i Polski pozwoliło zajrzeć do domów wierszem, zwierzeniem, opowiadaniem, obejrzeć wspólne fotografie z ojcem. Chodzimy ścieżkami ojców pod kwitnącymi jabłoniami w sadzie i pod kulami wroga, spacerujemy ścieżkami, z których zniknęli ojcowie. Prawda wzrusza, boli, zatrzymuje. Redakcją techniczną zajął się – tradycyjnie, jak poprzednimi książkami – Kazimierz Linda, za ogrom pracy należy mu się duże uznanie. On czuł, że ta książka nie wślizgnie się obojętnie na półki bibliotek. I miał rację… [WDS]
Advertisement