
3 minute read
Wiersze polecane – MARCIN ZEGADŁO
POEZJA
Polecane
Advertisement
foto: Jarek Juszczak
MARCIN ZEGADŁO (ur. 1977) - poeta, publicysta, recenzent. Wydał sześć zbiorów wierszy: Monotonne Rewolucje, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź 2003, Nawyki Ciał Śpiących, Zielona Sowa, Biblioteka Studium, Kraków 2006, Światło powrotne, Wydawnictwo Kwadratura, Łódź 2010, Cały w słońcu, SPP Oddział w Łodzi, Łódź 2014, Hermann Brunner i jego rzeźnia, Wydawnictwo Forma, Szczecin 2015, Zawsze Ziemia, SPP Oddział w Łodzi, Łódź, 2018. Prowadzi bloga Księgozbiry, gdzie recenzuje prozę i poezję. Pisuje również o książkach do „Gazety Wyborczej” Mieszka w Częstochowie.
I wtedy on powiedział: „takich wierszy nie pisze się w naszym pokoleniu”. Nie wiem, jakie wiersze pisze się w naszym pokoleniu – odpowiedziałem – ale wiem, że gdybym chciał napisać wiersz pokoleniowy, napisałbym o pustym mieszkaniu w wielkiej płycie, w którym stajesz u progu i krzyczysz: już jestem! A tam cisza. Ale taka podszyta grozą, że aż śmierć się dziwi, a jak śmierć się dziwi, to milkną ptaki i sąsiad zamiera z papierosem w ustach oparty o krawędź balkonu. „Nie dziw się, nie dziw, kochana!” – śpiewają nasze dzieci i kruszą się ich kostki, języczki i kręcone włoski.
M. SKŁADA JEDNO Z LICZNYCH OŚWIADCZEŃ
Niczego od ciebie nie chcę. Nie chcę mocnej złotówki i nie chcę śmierci powstańców o twarzach rozbrykanych dzieci. Nie chcę dziewcząt, których ciała nie zdążą dojrzeć i nie chcę palić świeczek na ich błyszczących kościach. Nie chcę miasta jasnego jak listopadowy cmentarz, gdzie kamień został na kamieniu, a reszta to jest wojskowa piosenka, to są szable marszałków, srebrnych jak sen o przedwojniu, jak podróż na księżyc, łańcuszek ze świętym. Nie chcę ginąć tutaj bez wieści, czekając na przelew, na świadczenie rodzinne, na pracę. Nie chcę od ciebie nic na pocieszenie. Żadnej nagrody, żadnego międzymorza, międzyrzecza, międzygórza. Żadnej nadziei.
M. PISZE WIERSZ O DRODZE
„Trzeba się teraz pomodlić” – mówi matka. A w pościeli gałganek jak lalka wystrugana z wosku. Gdyby to wydarzyło się w słońcu odbitym od śniegu lub w promieniach innego księżyca, można by zabrać gałganek nad rzekę, cisnąć go w nurt i powiedzieć: Płyń! Ten strupek, który skubiesz, to jest umieranie. A to są twoje niepotrzebne dłonie i szponiaste palce. Płyń! I niech się nad tobą zamkną lustra jak powierzchnia wody. Ale to się wydarza tutaj, dlatego mówi się: Trzeba się teraz pomodlić i cisza nastaje jakby miał się zjawić anioł z ulotką o luksusach i dobrostanie. Tylko że takie rzeczy dzieją się w pustych pokojach albo w ciemności, bo anioł to nie jest ćma i czeka aż wszystko zgaśnie, a dopiero później stroszy piórka.