
9 minute read
Ilya Kaminski – O Ukraińcach, Rosjanach i języku wojny (Ukraina
I LYA K A M I N S K Y o Ukraińcach, Rosjanach i języku wojny
1. Moja rodzina skuliła się przy drzwiach o czwartej nad ranem, dyskutując, czy powinniśmy je otworzyć ubranemu jedynie w spodnie od piżamy nieznajomemu, który od co najmniej pięciu minut dobijał się do nas, budząc przy okazji wszystkich sąsiadów. Gdy ujrzał światło pod drzwiami zaczął krzyczeć: „Pamiętacie mnie? Pomogłem wam przetransportować lodówkę z Pridnestrovia. Pamiętacie? Rozmawialiśmy w drodze o Pasternaku [rosyjski poeta i prozaik, który otrzymał w 1958 roku Literacką Nagrodę Nobla. Przyznanie jej spotkało się z aplauzem świata literackiego, natomiast skomplikowało sytuację pisarza w totalitarnym państwie – przyp. red.]. Aż dwie godziny! Dziś zbombardowali szpital. Moja siostra pracuje tam jako pielęgniarka. Ukradłem ciężarówkę i przejechałem przez granicę. Nie znam tutaj nikogo innego, tylko was. Czy mogę skorzystać z telefonu?”. Tak właśnie wojna weszła z butami w moje dzieciństwo, dwadzieścia lat temu, pod postacią półnagiego mężczyzny łkającego w telefon. Ofiary postsowieckiej kampanii „pomocy humanitarnej”. 2. Podczas mojej niedawnej wizyty w Ukrainie mój przyjaciel, poeta Borys Chersoński, zgodził się spotkać ze mną w osiedlowej kawiarni, aby porozmawiać o Pasternaku (jakby był on jedynym tematem do rozmów w naszej części świata). Jednak kiedy szedłem na spotkanie o dziewiątej rano, stoliki na chodniku były przewrócone, a ulicę pokrywały gruzy zbombardowanego budynku. Tłum, w tym lokalne media, otoczył Borysa, który wypowiadał się przeciwko bombardowaniu, przeciwko kolejnej „pomocy humanitarnej” Putina. Niektórzy klaskali, inni kręcili głowami z dezaprobatą. Kilka miesięcy później drzwi, podłogi i okna Borysowego mieszkania zostały ostrzelane. Takich historii jest wiele. Często są przekazywane w krótkich zdaniach, przerywane nagłą zmianą tematu. Tak jak powiedział Orwell: „Ukazujące prawdę powieści wojenne nigdy nie są akceptowane przez tych, którzy nie walczyli”1 . Kiedy Amerykanie pytają mnie o ostanie wydarzenia w Ukrainie, przychodzą mi na myśl te wersy z wiersza Borysa: „ludzie noszą materiały wybuchowe po mieście w siatkach i w małych walizkach”. 3. Przez ostanie dwadzieścia lat Ukrainą rządził rosyjskojęzyczny wschód i ukraińskojęzyczny zachód. Rząd systematycznie używał „problemu językowego”, by poprzez konflikt i przemoc efektywnie odwrócić uwagę od prawdziwych problemów.
Advertisement
„Jak powinniśmy mówić i pisać o wojnie?”
Ostatni konflikt miał miejsce po nieudolnie prowadzonej polityce prezydenta Janukowycza, który zdążył już uciec do Rosji. Janukowycz był powszechnie znany jako najbardziej skorumpowany prezydent (od czasów sowieckich był wielokrotnie oskarżany, m.in. o gwałt i napaść). Obecnie jednak w nowym rządzie Ukrainy nadal znajdują się oligarchowie i zawodowi politycy o szemranych „rodowodach” i podejrzanych motywacjach. Kiedy w 2013 roku Janukowycz został przyparty do muru przez tłum protestujących i wkrótce opuścił kraj, Putin wysłał swoje wojska na Krym, ukraiński półwysep, pod pretekstem objęcia opieką rosyjskojęzycznej części populacji. Niedługo potem terytorium Krymu zostało zaanektowane. W ciągu kilku następnych miesięcy pod pretekstem „pomocy humanitarnej” rosyjskie siły zbrojne zostały wysłane do innego regionu Ukrainy – Donbasu. Tak rozpoczęła się wojna zastępcza. Przez cały ten czas opieka nad rosyjskojęzycznymi obywatelami była wymieniana jako jedyny powód aneksji i działań wojennych. Czy język rosyjski w Ukrainie potrzebuje tej ochrony? W odpowiedzi na okupację Putina wielu rosyjskojęzycznych Ukraińców stanęło po stronie swoich ukraińskojęzycznych sąsiadów. Kiedy konflikt zaczął się nasilać, dostałem ten mail: „Ja, Borys Chersoński, pracuję na Uniwersytecie Narodowym w Odes-
sie, gdzie od 1996 roku kieruję wydziałem psychologii klinicznej. Od zawsze uczę w języku rosyjskim i nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi, że „ignoruję” oficjalny język ukraiński. Mówię prawie płynnie w oficjalnym języku ukraińskim, lecz większość moich studentów preferuje wykłady po rosyjsku, więc wykładam w tym języku. Jestem rosyjskojęzycznym poetą. Moje książki i prace akademickie zostały opublikowane głównie w Moskwie i Petersburgu. Nigdy (słyszycie – NIGDY!) nikt nie zaatakował mnie, dlatego że jestem rosyjskim poetą, nikt nie zaatakował mnie za nauczanie po rosyjsku w Ukrainie. Wszędzie czytałem moje wiersze po ROSYJSKU i nigdy nie spotkałem się z krytyką. Jednakże jutro będę uczył w języku państwowym, ukraińskim. To nie będą zwykłe zajęcia – będzie to protest pokazujący solidarność z Ukrainą. Apeluję do moich współpracowników, by przyłączyli się do tej akcji”. Rosyjskojęzyczny poeta odmawia wykładania po rosyjsku w akcie solidarności z okupowaną Ukrainą. Z biegiem czasu zacząłem dostawać coraz więcej takich maili od przyjaciół i innych poetów. Mój kuzyn Piotr napisał z Odessy: „Nasze dusze są zmartwione, my jesteśmy przerażeni, ale miasto jest bezpieczne. Co jakiś czas kilku idiotów powstaje, aby ogłosić, że stoją po stronie Rosji. Ale my w Odessie nigdy nie mówiliśmy, że sprzeciwiamy się Rosji. Niech Rosjanie robią cokolwiek chcą w swojej Moskwie i niech kochają naszą Odessę tak bardzo, jak chcą – ale nie z tym cyrkiem żołnierzy i czołgów!”. Inna przyjaciółka, rosyjskojęzyczna poetka Anastazja Afanasjewa, napisała z Charkowa o kampanii „pomocy humanitarnej” Putina w celu ochrony jej języka: „W ciągu ostatnich pięciu lat odwiedziłam ukraińskojęzyczny zachód Ukrainy sześć razy. Nigdy nie poczułam, że ktoś mnie dyskryminuje ze względu na mój język. To są bujdy. We wszystkich zachodnich miastach Ukrainy, które odwiedziłam, rozmawiałam po rosyjsku, w sklepach, w pociągach, w kawiarniach. Poznałam nowych przyjaciół. Nie czułam agresji, wręcz przeciwnie, byłam traktowana z szacunkiem. Błagam was, nie słuchajcie propagandy. Jej celem jest podzielenie nas. Jesteśmy całkiem różni, lecz nie stawajmy się teraz swoimi przeciwieństwami. Nie rozpoczynajmy wojny na terytorium, gdzie wszyscy żyjemy razem. Nie traćmy głów. Nie bójmy się nieistniejących zagrożeń, kiedy istnieje bardzo realne zagrożenie: inwazja armii rosyjskiej”. Kiedy czytałem list za listem, nie mogłem przestać myśleć o Borysie, który odmówił wykładania w swoim języku w akcie protestu przeciwko inwazji wojskowej. Co to oznacza dla poety przestać mówić w swoim własnym języku? Czy język jest miejscem, które można opuścić? Czy język jest barierą, którą można przekroczyć? Co znajduje się po drugiej stronie tej bariery? 4. Każdy poeta odrzuca atak na język. Ta odmowa objawia się ciszą rozświetloną znaczeniem poetyckiej leksyki – znaczeniem nie tego, co dane słowo oznacza, lecz co ukrywa. Jak powiedział Maurice Blanchot: „Pisać, oznacza całkowicie nie ufać pisaniu i równocześnie w pełni mu się zawierzać”2 . Dzisiejsza Ukraina jest miejscem, gdzie oświadczenia takie jak to są poddawane próbie. Inny pisarz, John Berger, tak mówi o stosunku człowieka do własnego języka: „Można powiedzieć, że język jest potencjalnie
ILYA KAMINSKY – autor książek poetyckich Deaf republic (Republika głuchych) i Dancing in Odessa (Tańcząc w Odessie), urodzony w Odessie w Ukrainie, obecnie mieszka w USA. W 2019 roku BBC umieściła Kaminskiego na liście dwunastu artystów, którzy zmienili świat.
jedynym ludzkim domem”. Twierdził, że „jest to jedyne miejsce do refleksji, pozbawione wrogości… Można językowi powiedzieć wszystko. Właśnie dlatego jest on słuchaczem, bliższym nam nawet niż cisza lub jakikolwiek bóg”3. Jednak co się dzieje, kiedy poeta odrzuca w proteście swój język? Albo ujmując to pytanie szerzej: co się dzieje z językiem w czasie wojny? Abstrakcje bardzo szybko nabierają cech fizycznych. Tak Ukraińska poetka Ludmiła Chersońska widzi swoje ciało obserwujące trwającą wokół niej wojnę: „Pogrzebany w ludzkiej szyi pocisk wygląda jak oko, wszyte”. Wojna poetki Kateryny Kałytko również jest fizyczna: „Wojna często przychodzi i kładzie się między wami jak dziecko bojące się samotności”. Język poezji może, lecz nie musi nas zmieniać, ale pokazuje zmiany wewnątrz nas: Anastazja Afanasjewa używa pierwszej osoby liczby mnogiej „my” – pokazuje w ten sposób, jak okupacja danego kraju wpływa na wszystkich jego obywateli bez względu na to, którym językiem się posługują.
Kiedy czterokołowiec z moździerzem Przejechał wzdłuż ulicy My – nie pytaliśmy kim jesteście Po której stronie jesteście My – upadliśmy na ziemie i tam polegliśmy
3 J. Berger, And Our Faces, My Heart, Brief as Photos, New York 1991, s. 95. Por. J. Berger, Nasze twarze, moje serce, zwięzłe jak fotografie, Warszawa 2006.
5. Podczas innej wizyty w Ukrainie zobaczyłem mojego dawnego sąsiada, okaleczonego przez wojnę, wyciągającego swoje dłonie na ulicy. Był boso. Kiedy przyśpieszyłem obok niego, mając nadzieję, że mnie nie rozpozna, nagle poruszyła mnie jego pusta dłoń. Tak jakby podawał mi swoją wojnę. Gdy odchodziłem od niego, miałem straszliwe uczucie rozpoznania. Jak podobny był jego głos do głosów ukraińskich poetów, z którymi rozmawiałem. Jak podobny był jego głos do ludzi z Afganistanu i Iraku, których domy zostały zniszczone przez pieniądze z moich podatków. 6. W końcu XX wieku żydowski poeta Paul Celan został patronem pisania w trakcie kryzysu. Tworzył w języku niemieckim. Przerwał swoją przemowę, aby pokazać doświadczenie nowego, zniszczonego świata. Ten efekt się powtarza tym razem w Ukrainie, na naszych oczach. Dobrze ukazuje to przypadek Luby Jakimczuk [Lubow Jakimczuk zagościła ze swoim wierszem w polskim wydaniu „Post Scriptum” 1/2022 – przyp. red.], której rodzina to uchodźcy z Perwomajska – miasta, które jest jednym z głównych celów ostatniej akcji „pomocy humanitarnej” Putina. Odpowiadając na moje pytania dotyczące jej pochodzenia, Luba mówiła: „Urodziłam się i wychowałam w rozdartym wojną regionie Ługańskim, a moje miasto Perwomajsk jest obecnie okupowane. W maju 2014 roku byłam świadkiem początku wojny… W lutym 2015 roku moi rodzice i babcia, po przeżyciu przerażającej wojny, opuścili okupowane terytorium. Wyjechali w czasie bombardowania, jedynie z kilkoma torbami ubrań. Mój przyjaciel, ukraiński żołnierz, prawie postrzelił moja babcię, kiedy uciekali”. Dyskutując o literaturze w czasie wojny, Jakimczuk pisze: „Literatura rywalizuje z wojną, przegrywa z nią w kwestii kreatywności, co sprawia, że jest przez nią zmieniana”. Można zobaczyć, jak wojna rozdziera słowa w jej wierszach:
„nie mówcie mi o jakimś tam Ługańsku on dawno jest tylko gańskiem łu zrównali z asfaltem czerwonym”4 .
Zbombardowane miasto Perwomajsk „rozbili na pierwo i majsk”, a bomby zrzucone na Debalcewo utworzyły „de bal ce wo”. Poprzez pryzmat fragmentarycznego języka poetka widzi siebie:
„patrzę na widnokrąg (…)i już więcej nie jestem Luba tylko ba”5 .
Podczas gdy rosyjskojęzyczny poeta Chersoński odmawia mówienia w swoim języku, kiedy Rosja okupuje Ukrainę – ukraińskojęzyczna Jakimczuk odmawia mówienia w języku ukraińskim, wypowiada się językiem fragmentarycznym, bo jej kraj jest dzielony na jej oczach. Gdy zmienia słowa, rozkłada je i przeciwstawia z dźwiękami wewnątrz tych słów, stają się one testamentem wiedzy, której nie posiadają. Nie mają już wartości leksykalnej, a jednak są dla nas ciągle zrozumiałe. Gruzy słów konfrontują się z czytelnikiem w ciszy, równocześnie wewnątrz i poza granicami języka. Czytając to zeznanie świadka, przypominamy sobie, że poezja nie jest jedynie opisem wydarzenia; jest wydarzeniem samym w sobie.
Czy język
jest miejscem, które można opuścić?
7. Czym tak naprawdę jest poezja? Język poezji może, ale nie musi, nas zmienić, pokazuje natomiast zmiany wewnątrz nas. Jak sejsmograf, rejestruje brutalne wydarzenia. Miłosz zatytułował swój tekst Świadectwo poezji „nie dlatego, że jesteśmy jej świadkami, ale dlatego że ona jest naszym”6 . Żyjący po drugiej stronie żelaznej kurtyny Zbigniew Herbert powiedział podobnie: „Poeta jest jak barometr dla psychiki narodu. Nie może zmienić pogody, ale pokazuje jaka ona jest”. 8. Czy analiza przypadku poety lirycznego może rzeczywiście pokazać nam coś, co jest wspólne dla wielu – psychikę narodu? Muzykę współczesności? Jak to możliwe, że kręgosłup poety drży jak igła barometru? Może dlatego, że poeta jest osobą prywatną: w swojej prywatności kreuje język wystarczająco sugestywny i wystarczająco dziwny, aby móc mówić w prywatności do wielu. 9. Żyjąc tysiące kilometrów od Ukrainy, z dala od wojny, na moim wygodnym amerykańskim podwórku, jakie mam prawo, aby pisać o tej wojnie? A jednak nie mogę przestać. Nie jestem w stanie przestać rozmyślać o słowach poetów mojej ojczyzny po angielsku, w języku, którym oni nie mówią. Skąd ta obsesja? Między zdaniami jest cisza, której nie umiem kontrolować. Mimo iż jest to inny język, ta cisza między zdaniami jest taka sama. Tworzy ona miejsce, gdzie widzę rodzinę, skuloną przy drzwiach o czwartej nad ranem, zastanawiającą się nad tym, czy wpuścić do domu nieznajomego ubranego jedynie w spodnie od piżamy, krzyczącego po drugiej stronie drzwi. [IK]
6 C. Miłosz, The Witness of Poetry. The Charles Eliot Norton Lectures, 1981–82, Cambridge 1983, s. 4. Por. C. Miłosz, Świadectwo poezji. Sześć wykładów o dotkliwościach naszego wieku, Warszawa 1999.