1 minute read

Józef Baran – wiersz

foto: Renata Cygan ocalałem choć tylu silniejszych zabiła ta potworna wrażliwość z latami wyrosła mi gruba skóra wypuściłem chitynowe pazury przetrwałem biedę borzęcką grypę azjatycką parę nerwic wylizałem się z niejednej rany z raka z wypadku ulicznego z zapicia się na amen ocalałem i doniosłem siebie do hotelowego lustra w tym słabo odpornym naczyniu światłoczułym które wypełnia się co świt kosmosem

w tej kruchej łupince ulepionej ze sprzeczności narażonej na pęknięcia wstrząsy na wieczne rozsypanie się ocalałem ja homo sapiens poeticus wymierający gatunek w epoce elektronicznej mam automatyczne skrzydła zatrzaskiwane błyskawicznie w razie potrzeby w pokrowcu o barwach ochronnych epoki z latami nauczyłem się skutecznie bronić przed samym sobą strzec do siebie przystępu jak kolczasty i kłujący z wierzchu opuncji owoc ocalałem to prawie cud po wielu latach stoję w hotelowym lustrze żywy i cały dziwiąc się sobie

Advertisement

bo przecież tyle razy wydawało mi się że nie udźwignę w tej kruchej łupince duszy zdanej na kaprysy oceanu nawet jednego dnia

This article is from: