MM Trendy Wrzesień 2021

Page 24

| ROZMOWA MIESIĄCA |

Ze wspomnień moich dziadków Marek Rudnicki wraca z nową powieścią „Vakho. Wilcze szczenię”, pod takim tytułem Marek Rudnicki, szczeciński dziennikarz (i nasz redakcyjny kolega), wydał nową książkę. Powieść, inspirowana wspomnieniami jego dziadków, przeniesie czytelników w czasie i zabierze ich aż na Kresy. To jednak nie jedyna niespodzianka, jaką pisarz przygotował. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Fakty czy fikcja, w czym łatwiej się poruszać? Jako dziennikarz przez lata trzymał się Pan faktów, teraz jako pisarz oddaje się Pan fantazji. - Zawsze wygodniej jest, szczególnie w przypadku powieści historycznej, podlać ją faktami. Z tego powodu wielu pisarzy trzyma się ich, inspiruje nimi, ale też czasami przesadza, aby uwiarygodnić fabułę. Oczywiście, trzeba pamiętać o właściwej proporcji, aby nie powstał misz-masz, mało wiarygodny chaos, który zniechęci czytelnika. I właśnie tę fikcję łączoną z faktami najtrudniej się wymyśla. Są różne szkoły, ja uważam, że najlepszą z nich jest sięganie po znaną sobie historię i doprawianie jej wyobraźnią. W tym przypadku to wyobraźnia czy fakty zaprowadziły Pana, aż na Kresy? - „Vakho. Wilcze szczenię”, nie jest powieścią stricte historyczną, nie można jej zestawić z publikacjami IPN-u. Inspiracją były wspomnienia z lat młodości dwóch moich dziadków, Jana Rudnickiego i Sylwestra Mielczarskiego, legionistów Piłsudskiego. Zwariowane chłopaki, których przygody po prostu kochały. Wiele z nich ocierało się o śmierć i trzeba było naprawdę mieć sporo odwagi i rozumu, a może i szczęścia, by wyjść z nich bez szwanku. Przez lata nosiłem się z zamiarem spisania ich, wydawało mi się to mało celowe, ale skończyło się książką. Mój kolega, który jako jeden z pierwszych recenzował powieść, stwierdził, że czyta się ją jak przygody Tomka Wilmowskiego wymieszane z „Ogniem i Mieczem”. Fajnie, bo oznacza, że powieść nie jest nudna. Dziadkowie chętnie dzielili się swoimi historiami? Wielu ludzi nie lubi wracać do przeszłości, trzeba drążyć samemu. - Dziadek Jan Rudnicki uwielbiał wspominać swoje przygody, ale przyznam, że dzielił się nimi tylko ze mną. Pikantnymi

24

szczegółami również, choć akurat z tych niewiele rozumiałem (śmiech). Kiedy jechaliśmy gdzieś bryczką zagłębiał się w nie, a ja, głupi smarkacz, słuchałem zafascynowany. Jeśli chodzi o dziadka Sylwestra Mielczarskiego, to jego historię znam z opowieści babci Jadwigi. Mam też listy, cudowne, których dziś nikt nie pisze, które wymieniali ze sobą. Dziadek zginął albo w Katyniu, albo w bitwie nad Bzurą. Do tej pory nie udało nam się tego ustalić. W obydwu miejscach występują te same dane, ten sam numer identyfikacyjny i informacje wydają się wiarygodne. Przed wojną dziadek pracował dla wywiadu na Wschód. Był delegowany z dywizji Legionów do placówek Korpus Ochrony Pogranicza. Jego funkcje przenikały się. Wiele zawdzięczam obu i na ich opowieściach ukształtowała się moja tożsamość oraz widzenie świata. Cóż, dawniej to właśnie dziadkowie wpływali na wychowanie wnuków, dziś to rzadkość. Cudownie wspominam ten czas. Historia o wilku, który zaprzyjaźnił się z człowiekiem również pochodzi z opowieści dziadków? - Historia o wilku, a w zasadzie wilczycy, która zaprzyjaźniła się z człowiekiem to historia mojej mamy, Teresy. Saba, bo tak miała na imię wilczyca, była podarunkiem dla mamy od dziadka Sylwestra. Jak trafiła w ręce ludzi? Jego żołnierze byli zmuszeni rozbić watahę, która atakowała chłopskie gospodarstwa. Jedno szczenię się uchowało. Mama opowiadała, że bardzo mocno się z nią zaprzyjaźniła. Więź między nimi była wyjątkowo silna, wilczyca broniła jej na każdym kroku czy to jak ktoś podniósł głos, czy nawet jak koń zbyt głośno prychnął. Dzięki temu zachowania wilków znam nie tylko z książek przyrodniczych. Zainspirowało mnie to i tym samym mój bohater, Janek, ratuje młodego


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.