Varia{T} 16

Page 1

16 VARIA MAGAZYN SZKOLNY NR 16 {T} XI 2022 źródło: canva.com ZA SKRZYDŁAMI MOTYLA UKWIECANIE JEDYNKI O, MOTYLA NOGA! NIEPOKOJĄCY KABARET DZIENNA DAWKA SZTUKI

REDAKCJA

redaktor naczelna: Oliwia Folborska autorzy:

Agnieszka Bieńkowska Magdalena Chłopecka

Zuzanna Daniszewska

Marta Dziawa Anna Dziemian

Oliwia Folborska

Dominika Hillar Olga Kalińska

Natalia Kozera

Maja Krawczyk

Aleksander Korzybski

Maria Krogolewska

Jakub Lelewski

Milena Łobocka

Julia Szewczyk

Alicja Tołoczko

Zofia Zaremba

oprawa graficzna: Patryk Rzeszotek media społecznościowe:

Maja Buszman

Lilka Dagow

Anna Dziemian

Oliwia Folborska Maja Krawczyk Helena Wirkus opieka merytoryczna: Anna Józefiak

SPIS TREŚCI Słowo wstępu - 05 Oliwia Folborska . . SONDA . Kawiarniane szaleństwo - 07 Julia Szewczyk CO SŁYCHAĆ, JEDYNKO? . Użyj tego co już masz lub wymieniaj się - 08 Zofia Zaremba . Ukwiecanie jedynki - 13 Anna Dziemian . ToMUN zakończony! - 23 Marta Dziawa IX edycja Biegu Kopernikańskiego - 26 Alicja Tołoczko . Moja prababka nie nosiła spodni z dziurami [cz.2/3] - 42 Magda Chłopecka O, motyla noga! - 15 Alicja Tołoczko ROZMOWY . LIFESTYLE . Modowe fantasy - 09 Julia Szewczyk PROSTO Z SIECI . Dzienna dawka sztuki - 39 Natalia Kozera PLAYLISTA . „Dźwięki późnej jesieni” - 26 Anna Dziemian Za skrzydłami motyla - 21 Zuzanna Daniszewska TEMAT NUMERU .
. Wegańskie ciasteczka z dynią - 29 Maja Krawczyk
.Niekontrolowane skutki teraźniejszości, czyli efekt motyla - 45 Marta Dziawa . Nie ma szału... Za to jest nadzieja - 31 Agnieszka Bieńkowska JEDYNKA POLECA . Czy wszystko ma swoje konsekwencje? - 33 Maria Krogolewska . Książkowe polecenia na jesień - 34 Milena Łobocka . Jak motyle - Poczwarka Doroty Terakowskiej - 35 Natalia Kozera Splot - 50 Maria Krogolewska NASZA TWÓRCZOŚĆ . . Ghostgirl czy Stalkgirl?-47 Aleksander Korzybski
.Fotorelacja z otrzęsin klas pierwszych - 11 Jakub Lelewski i Dominika Hillar . Fotorelacja z ToMUNa - 24 Dominika Hillar .Fotorelacja z Biegu Kopernikańskiego-27 Jakub Lelewski i Dominika Hillar . Fotorelacja z Otwarcia klubu uczniowskiego - 40 Dominika Hillar i Jakub Lelewski Niepokojący kabaret - 37
. Latać jak motyl - 14
.
KUCHNIA JEDYNKI
PSYCHE
FOTORELACJE
Olga Kalińska
Maja Krawczyk

SŁOWO WSTĘPU

Oliwia Folborska

Drodzy Czytelnicy, Śnieżny krajobraz za oknem sprawił, że poczuliśmy powiew zimy. Nie zapominajmy jednak o trwającej nadal jesieni! Zachęcam wszystkich do przeczytania pierwszego w tym roku szkolnym wydania Varia{ta}. Po zapoznaniu się z naszymi tekstami powrócicie myślami do okresu, w którym spadające z drzew liście tworzyły kolorowy dywan na chodniku. Dodatkowo, dowiecie się, gdzie wypić najlepszą jesienną kawę, poczytacie trochę o modzie, a na każdej stronie towarzyszyć Wam będą motyle. Nawiązałam jedynie do kilku artykułów, resztę sprawdźcie sami. Wierzcie – warto!

Redaktor naczelna

Oliwia Folborska

VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T} VARIA{T}

Sezon jesienno-zimowy trwa od dłuższego już czasu. Jest wiele sposobów na umilenie go sobie, a jednym z nich jest pójście na pyszną, gorącą kawę bądź herbatę. Jako że każdy ma swoje gusta, postanowiłam przeprowadzić sondę na temat ulubionych kawiarni Jedynkowiczów.

Wyniki sondy prezentują się następująco:

I miejsce: Neko Cafe, ul. Prosta 17 i ul. Chełmińska 11 – 25 głosów

II miejsce: Central Coffee Perks, ul. Strumykowa 2 – 18 głosów

PERS, ul. Mostowa 6 – 5 głosów

Projekt Nano, ul. Podmurna 14 – 5 głosów

Bread House, ul. Fosa Staromiejska 2/4 i ul. Szosa Chełmińska 24 – 5 głosów

Atmosphera, ul. Panny Marii 3 – 2 głosy

Grande Coffee, ul. Rynek Staromiejski 12 – 2 głosy

Astro Bubble, ul. Żeglarska 27 – 1 głos

Pijalnia Czekolady Wedla, ul. Szeroka 40 – 1 głos

Fonte, ul. Warszawska 4 – 1 głos

SONDA

KAWIARNIANE SZALEŃSTWO

Jak widać, mimo wielu różnic w gustach, Neko Cafe wygrało w naszym plebiscycie, zdobywając aż 25 głosów spośród 65 ankietowanych. Jest to kawiarnia, która łączy przebywanie z kotami z relaksem przy kawie. Zwierzaki chodzą swobodnie po lokalu i są przyjaźnie nastawione do ludzi. W menu jest wiele słodkich kaw oraz deserów, jednak miłośnicy herbaty też dla siebie coś znajdą. W lokalu na ul. Chełmińskiej jest nawet uroczy koci robot, który roznosi zamówienia!

Na drugim miejscu, z 18 głosami, znajduje się Central Coffee Perks – kawiarnia w stylu kultowego serialu Friends. Mimo że nie jest to dokładne odwzorowanie lokalu z serialu, nie ujmuje to w żaden sposób klimatowi miejsca. Możemy tam usiąść na charakterystycznej pomarańczowej kanapie, wypić kawę nazwaną po jednym z bohaterów, a także obejrzeć odcinki serialu. Wszyscy fani powinni odwiedzić

07

tę kawiarnię chociaż raz w życiu. To naprawdę niezwykła podróż do świata Przyjaciół!

Wszystkie wspomniane kawiarnie mają swój niepowtarzalny klimat i serwują pyszne napoje. Dziękuję za wszystkie głosy w sondzie, bez nich nie powstałby ten artykuł. Na koniec zostaje mi tylko życzyć Wam smacznej kawusi :)

CO SŁYCHAĆ JEDYNKO?

UŻYJ TEGO CO JUŻ MASZ LUB WYMIENIAJ SIĘ

Zofia

Zaremba

Listopad w naszej szkole został ogłoszony miesiącem bez kupowania, w ramach którego zachęcamy do przemyślenia swoich potrzeb konsumpcyjnych Międzynarodowy Dzień bez Zakupów, znany także jako Buy Nothing Day, wypada w tym roku 26 listopada, co było inspiracją dla szkolnego klubu ekologicznego Zielona Jedynka do ogłoszenia tego miesiąca wolnym od kupowania. Głównym celem akcji jest promowanie idei wymieniania się ubraniami, zachęcenie do przemyślanych zakupów oraz edukacja na temat mechanizmów kryjących się za nadmierną konsumpcją i negatywnym wpływem szybkiej mody (fast fashion) na środowisko. W ramach akcji, 7 listopada ruszył też projekt Szafa w Szkole, którego celem jest danie drugiego życia ubraniom dłużej nam niepotrzebnym, niepasującym, a także tym, które po prostu się nam znudziły. Niektórzy pewnie już wiedzą, że od jakiegoś czasu w Hadesie obok schodów stoi szafa z ubraniami. Jeżeli coś przykuje Waszą uwagę, można zabrać to ze sobą, a jeśli coś zalega w Waszych szafach, z wielką chęcią to przyjmiemy.

08

Jednak warunkiem, aby ubrania znalazły się w naszej szkolnej szafie, jest ich pełna funkcjonalność, czyli ubrania muszą być wyprane i niezniszczone. No i oczywiście w rozmiarówce młodzieżowej. Przyniesione do szkoły ubrania należy wrzucać do kartonu podpisanego Zielona Jedynka znajdującego się w korytarzu za drzwiami do sklepiku szkolnego. Może coś, co niepotrzebnie zajmuje miejsce w Waszym domu, spodoba się komuś innemu! Zapraszamy do udziału w akcji i liczymy na to, że pomysł na szafę w szkole spodoba się Wam i szafa zostanie z nami na dłużej niż tylko jeden miesiąc. Ale do tego, aby tak się stało, potrzebne jest Wasze zaangażowanie, na które bardzo liczymy.

LIFESTYLE MODOWE FANTASY

Julia Szewczyk

Standardy modowe znacznie zmieniały się na przestrzeni wieków. Dzisiaj dla większości oczywisty jest fakt, że każdy może ubierać się, jak chce. Pojawiają się różne zjawiska, jeszcze jakiś czas temu niewyobrażalne, na przykład moda uliczna. Jednym z nich jest także cosplay.

Zapewne każdy pamięta przebieranie się za ulubione postacie na halloween bądź karnawał. W tych okresach można spotkać dzieci przebrane za księżniczki, superbohaterów, piratów i inne postacie. Cosplay jest czymś podobnym, ale bardziej profesjonalnym. Jest dosyć popularny i prężnie rozwija się nie tylko za granicą, ale także w Polsce. Nazwa pochodzi od słów „costume” (strój) i „play” (odgrywanie roli). Jak sama nazwa mówi, cosplay polega na przebraniu się za bohatera dowolnego fikcyjnego świata – na przykład książki, filmu, komiksu, serialu.

Cosplay składa się zazwyczaj z peruki, ubrań oraz akcesoriów. O ile to pierwsze w większości cosplayerzy kupują, tak z resztą sprawa nie jest tak oczywista. Czasami jest to proste – bohaterowie żyją w świecie podobnym do naszego i wystarczy poszperać w szafie. Problem pojawia się wtedy,

09

gdy ubrania są bardziej skomplikowane. Średniowieczny ubiór w stylu fantasy, charakterystyczny płaszcz, strój Stormtroopera z Gwiezdnych Wojen – to nie są rzeczy, które dostaniesz w każdym sklepie. Niektóre strony oferują stroje specjalnie stworzone na wzór danej postaci, jednak często jest to dosyć kosztowne. Przez to wiele osób decyduje się na poszukiwanie podobnych ubrań w przystępnej cenie bądź uszycie ich na własną rękę.

Mamy strój. Co dalej? Cosplayerzy często robią sobie sesje zdjęciowe w swoich przebraniach i wstawiają na różne portale społecznościowe. Oprócz tego cosplaye także można ubierać na zloty fanów fantastyki i kultury azjatyckiej –tak zwane konwenty. Znajdziemy tam wiele atrakcji – stoiska z gadżetami, wykłady o przeróżnej tematyce, konkursy na najlepszy cosplay czy spotkania z autorami różnych dzieł popkultury. W Polsce także są one organizowane. Największym jest Pyrkon – poznański festiwal fantastyki, który odbywa się w czerwcu. Oprócz niego są także inne polskie konwenty, takie jak toruński Copernicon, odbywający się na przełomie września i października.

Pewnie myślicie, że cosplay to hobby tylko dla profesjonalistów i osób bogatych bądź utalentowanych. Nic bardziej mylnego! Nawet jeśli nie macie za dużo pieniędzy i nie umiecie szyć, możecie próbować swoich sił w tej dziedzinie. Cosplay jest dla wszystkich – niezależnie od talentu, wieku, płci czy pochodzenia. Wystarczy mieć tylko trochę czasu, chęci i kreatywności.

010
10

FOTORELACJA Z OTRZĘSIN

KLAS PIERWSZYCH Dominika Hillar i Jakub Lelewski

11
fot. Dominika Hillar fot. Jakub Lelewski fot. Jakub Lelewski
12
fot. Dominika Hillar fot. Dominika Hillar fot. Jakub Lelewski

CO SŁYCHAĆ, JEDYNKO?

UKWIECANIE JEDYNKI

Czy zauważyliście pojawiające się w ostatnich tygodniach doniczki na parapetach lub uczniów noszących garściami sadzonki między piętrami? Są to oznaki intensywnej działalności szkolnego klubu „Kwietnik”, który w ostatnich miesiącach ciężko pracuje, aby nasza szkoła zazieleniła się i zakwitła na wiosnę.

„Kwietnik” działa w ramach klubu „Zielona Jedynka”, który edukuje uczniów w kwestii dbania o środowisko. Jest prowadzony przez p. Kamilę Grobelną, która zaraża naszą szkolną społeczność pasją do pielęgnowania roślin.

Do działań, które podejmuje klub, należą m.in. zapewnianie nowych okazów oraz dbanie o roślinność, która już znajduje się w naszej szkole, sadzenie drzew na dziedzińcu i wiele więcej. Pozostaje nam tylko czekać do wiosny, aż nasza Jedynka będzie kwiatami usłana!

13

JEDYNKA POLECA

LATAĆ JAK MOTYL

Maja Krawczyk

Poczucie zaakceptowania przez środowisko, a szczególnie przez rówieśników, jest dla każdego w pewnym stopniu ważne. Czasami udajemy wykreowaną przez nas „idealną” personę, aby inni nas lubili, bo co się stanie, jak ktoś nas nie zaakceptuje? Co, jeśli będę inny od reszty? Nie chcemy czuć się odrzuceni, a niektórzy już od urodzenia są skazani na wykluczenie przez społeczeństwo…

Cyrk Motyli z 2009 roku jest niezależnym krótkometrażowym filmem wyreżyserowanym przez Joshuę Weigla. Wygrał on wiele znaczących nagród w świecie kinematografii. Choć film trwa zaledwie 22 minuty, reżyser potrafił wiarygodnie ukazać jeden z większych problemów społecznych dzisiejszych czasów, jakim jest odrzucenie człowieka, który czymś się wyróżnia.

W oczach dyrektora Cyrku Motyli był jednak „przewspaniały”. Dzięki panu Mendezowi Will zaczyna inaczej widzieć świat i dostrzega swoją wartość przy wielu trudnych próbach, jakie wyznaczył mu dyrektor.

Warto wspomnieć, że w postać Willa wcielił się Nick Vujicic, który urodził się z wadą polegającą na braku kończyn. Dzięki ogromnej woli życia dzieli się on swoim doświadczeniem z innymi, motywując ich do działania i pokonywania trudności.

Cyrk Motyli według mnie jest filmem obowiązkowym dla każdego. Jego obejrzenie zajmie zaledwie 22 minuty, ale nawet po tak krótkim czasie nasza perspektywa patrzenia na świat mocno się zmieni. Przy każdym kolejnym odtworzeniu zauważamy jeszcze więcej znaczących szczegółów, które czynią ten krótki metraż niezwykłym.

Akcja filmu dzieje się w czasach Wielkiego Kryzysu i przedstawia tytułową grupę cyrkową, która podróżuje ze swoimi występami, dając innym nadzieję na lepsze jutro. Pan Mendez, który jest właścicielem trupy, odwiedza jeden z konkurencyjnych cyrków. Tam ludzie nie śmiali się z klaunów czy sztuczek magików, lecz z innych ludzi różniących się od nich wyglądem. Mendez zwrócił uwagę na Willa, który wzbudzał największą pogardę. Całe życie był upokarzany, obrzucany owocami i wyśmiewany za to, że nie miał kończyn.

14

O, motyla noga! Czyli o roli błędów i pomyłek w procesie twórczym – rozmowa z doktorem Piotrem Tołoczko. Kiedy przeredagowywałam poniższą rozmowę, wiele razy musiałam zaglądać do słownika w poszukiwaniu synonimu błędu. Występuje on tutaj wielokrotnie, jednak zdecydowanie błędem i stratą czasu nie będzie przeczytanie, co uważa o nim inspirująca postać, jaką jest doktor Piotr Tołoczko. Warto również wspomnieć, że zwracając się do mojego rozmówcy na „Ty”, nie ujawnia się brak mojej wiedzy na temat zwrotów grzecznościowych, ponieważ rozmawiam z moim wujkiem. Zapraszam do czytania!

Czy jako niezwykle utalentowany i doświadczony artysta, absolwent grafiki i rzeźby na UMK, a także wykładowca na Politechnice Bydgoskiej, zdarza Ci się popełniać błędy nawet w tej „Twojej” dziedzinie, jaką jest sztuka?

Od 10 lat mam dwie dziedziny, w których się spełniam, gdyż zostałem wykładowcą na kierunkach architektura wnętrz i wzornictwo, co jest od pewnego czasu dominującą sferą w moim życiu. Jednakże w tej drugiej, jako artysta popełniam dużo błędów, co mnie podbudowuje.

ROZMOWY O, MOTYLA NOGA!

Alicja Tołoczko

Zachęcam także moich studentów, aby robili to samo, czyli żeby szukali, ryzykowali i błądzili, ponieważ zauważyłem, że osoby, które podczas trudnego procesu kształtowania jakiejś formy, ceramiki zmagają się w pierwszym semestrze z jakimś problemem, popełniają błędy, w kolejnym radzą sobie zdecydowanie lepiej niż ci, którzy wybrali prosty temat i bezproblemowo go zrealizowali. Brakowało im tego doświadczenia. Błędy są niezwykle wartościowe i nieuniknione w procesie nauki. Dlatego warto ich doświadczać, żeby się wzbogacać. Osobiście nauczyłem się je twórczo wykorzystywać i przekształcać w prace, które można nazwać potem sztuką, ponieważ odkryłem w nich coś naprawdę bardzo wyjątkowego.

A jak w ogóle zdefiniowałbyś błąd?

Definicja błędu jest czymś innym w naukach ścisłych, ogólnie mówiąc w życiu i sztuce, ponieważ ta ostatnia dziedzina wynosi go do innego poziomu. Jednak wszystkie te dyscypliny sprowadzają go do jednego mianownika – na błędach się uczymy. W swojej twórczości i poszukiwaniach

15

artystycznych spostrzegłem, że błąd jest najbardziej osobistym i twórczym aktem w procesie tworzenia. Mylimy się tylko w autorski sposób, tam jesteśmy w 100 procentach sobą. Jeżeli każda osoba, która zajmuje się sztuką, poszukuje tej odrębności, to moim zdaniem nie musi daleko się rozglądać. Wystarczy, że pozwoli sobie na pewne pomyłki. One zamieniają się w styl, niepowtarzalną jakość tego dzieła, które tworzymy. Jednakże ważne jest, aby zrozumieć istotę naszych potknięć, ponieważ w przeciwnym razie mogą nas one zniechęcić do dalszego działania. Ważne jest również to, aby nie od razu skierowywać je

na dalszy plan, ponieważ mogą one przysłużyć się później naszemu dziełu. Znakomicie wykorzystują to Japończycy, którzy w swojej sztuce ceramicznej uwypuklają ten błąd i pęknięte fragmenty naczyń doklejają, a zarys złocą. Daje to niesamowity efekt. Teraz notujesz sobie pewne rzeczy – to jest Twój charakter pisma, który wykształcił się na podstawie popełnianych przez ciebie drobnych błędów. Gdyby nie one, przez to, że wszyscy uczyliśmy się pisać według jednego schematu, zapisane przez nas litery wyglądałyby tak samo. Dlatego nasze pomyłki otwierają przed nami drzwi do niesamowitych możliwości. Zaryzykuję takie stwierdzenie, że gdyby nie błąd, to nie byłoby tego, czym się określa rozwój w sztuce. Momenty, w których artyści przekraczali pewne schematy, na początku były niezrozumiałe przez ludzi i określane jako błąd, odchodzenie od konwencji, pewnego wytyczonego schematu. Jednak to doprowadzało do tworzenia się nowych nurtów w sztuce.

Przykładem takiego artysty niezrozumianego za życia może być Vincent van Gogh, którego obrazy wiszą w najbardziej prestiżowych

16

galeriach sztuki i są sprzedawane na aukcjach za duże pieniądze.

Dokładnie. On i wielu innych malarzy tworzyli obrazy w oparciu o własne doświadczenie, wrażliwość. Ich dzieła obrazowały ich wnętrza, skupiali się na sobie i własnych doznaniach. Wyłamywali się z tego nurtu, którym podążali wszyscy dookoła. A najlepsze jest to, że oni nie przysiedli sobie tak po prostu pewnego dnia na stołku i nie pomyśleli: „hmm, czas wymyślić nowy nurt w sztuce”. Nie. Oni rozwijali się w danej dziedzinie i zaczęli dostrzegać nowe możliwości; i na podstawie drobnych błędów kształtowali coś nowego.

nas nie popełnia tych samych omyłek. Charakter naszych niedoskonałości zależy od naszego doświadczenia, od naszych przyzwyczajeń i umiejętności. Tak więc to nie przypadek, że popełniamy akurat ten i ten błąd. Ciekawy jest też fakt, że nigdy nie popełnimy tej samej gafy. Kiedy tańczysz na scenie wyćwiczoną, tę samą choreografię, prezentujesz ją za każdym razem w inny sposób. Gdy odbijam grafiki na tej samej matrycy, również wychodzi coś innego, mimo iż podstawa jest niezmieniona. Jest to fascynujący temat, na długie godziny.

Czy można w takim razie powiedzieć, że pomyłki to czysta kwestia przypadku?

Nie. A jeśli już przypadek, to autorski. Zmierzam do tego, że nasze błędy są tożsame z nami. Każdy myli się na swój, szczególny sposób. To objawia się w wielu, nawet w tych codziennych i przyziemnych sprawach, jak chodzenie, mówienie, a także takich jak taniec, śpiew. Każdy z nas ma inną motorykę, nasze gesty wyglądają inaczej. Specjalnie nie popełniamy błędów. Pojawiają się one niespodziewanie, wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Każdy z

Wiadomo, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Czy jeżeli widzimy, że to, co właśnie lepimy, rzeźbimy, malujemy lub ogólnie mówiąc tworzymy, nie daje oczekiwanych efektów, powinniśmy brnąć w to dalej? Czy zacząć poprawiać to, co uważamy za błąd?

To bardzo trudne pytanie, ponieważ każdy uważa za błąd coś innego. Przez wielu nie jest on uznawany za zjawisko, które nie powinno mieć miejsca. Jak już wspomniałem wcześniej, niektóre nasze pomyłki prowadzą do rzeczy nadzwyczajnych i pięknych. Ale kiedy ktoś boryka się z czymś długo i się męczy, to powinien na chwilę odpocząć od tego. Tak, poddać się, zrezygnować. Poddawanie się nie jest złe, nie należy zawsze czegoś robić na siłę. Sztuka jest

17

przestrzenią, w której przymusowe działania nigdy nie dają dobrych efektów. Tu widzę pewne problemy związane niestety z edukacją artystyczną, szczególnie w Polsce, gdzie wymaga się od młodych ludzi, żeby osiągnęli pewien poziom, zgodny z normami, które wytyczyło ministerstwo. Nie liczy się w tym momencie, czy uczeń czerpie z tego radość, czy chce się tym zajmować i wiąże z tym swoją przyszłość. Tu trzeba dany przedmiot po prostu zaliczyć. Sztuka powinna być niejako oderwana od szkoły, od ławek, krzeseł. Bardziej spontaniczna, na zasadzie: „przychodzę i tworzę, kiedy mam na to ochotę”. Tak samo prace uczniów nie powinny być przez nikogo oceniane. Ja sam zwracam uwagę głównie na proces tworzenia tej ceramiki, rzeźby lub innej formy, budowanej przez moich studentów. Dla mnie nie jest aż tak ważny sam efekt końcowy, tylko to doświadczenie zdobyte po drodze. Zdarzało się kilka razy, że studenci przynosili mi pokruszoną

na kawałki formę i dostawali piątki, ponieważ widziałem, że szukali, ryzykowali i próbowali nowych rzeczy, co z jednej strony poskutkowało zniszczeniem się danej pracy, ale z drugiej mogli czerpać z tego ogromne pokłady wiedzy i doświadczenia. Ale wracając do zadanego przez Ciebie pytania, jeżeli komuś coś nie wychodzi, ciągle i ciągle, powinien sobie zadać pytanie, czy to na pewno jest dla niego, czy czerpie z tego radość. Myślę, że w tym momencie warto zaznaczyć, że sztuka nie jest najpiękniejsza wtedy, kiedy prezentuje się jej efekt końcowy, tylko kiedy się ją tworzy – tworzy z potrzeby serca, z inspiracji… Dlatego warto chodzić do teatrów i na wystawy, aby się zainspirować, ponieważ to często daje nam takiego kopa do działania. Oczywiście pewne oczekiwane efekty osiągamy tylko i wyłącznie ciężką pracą, jednak jeśli się męczymy robiąc coś po długim czasie, należy to odstawić na bok.

18

Rozumiem. Jak bardzo istotną rolę gra w sztuce błądzenie i mylenie się, czyli postawienie tego kleksa w skrupulatnie przepisywanej przez mnicha księdze?

Tu znowu napomknę o tym, że zależy to od osoby i jej podejścia do błędu. Mnóstwo ludzi traktuje go jako okazję, którą trzeba złapać, skoro się przydarzyła. Nie definiują go w taki sam sposób, jaki robi to każdy słownik. Zaczyna on inspirować, jak na przykład materiał inspiruje rzeźbiarzy. Kiedy tworzą w drzewie, które zawiera sęki, nie usuwają ich, tylko wplatają jako ważny element kompozycji rzeźby. Zresztą w każdej twórczości pomyłka, jednak tylko ta zauważona i dobrze odczytana, gra istotną rolę. Każdy błąd można oswoić, z każdym można się uporać.

Czyli każdy błąd ma dużą wartość, jeżeli go dobrze odczytamy?

Jeżeli nie przejdziesz koło niego obojętnie i zwrócisz na niego uwagę, to jak najbardziej. Jednak, jeżeli to potknięcie ciągnie Cię w dół i przeszkadza w dalszej realizacji – to niedobrze. Należy pamiętać, że błądzenie to nie jest nic złego, że należy je tylko w dobry sposób odczytać.

Jak patrzę na te kubki, z których pijemy kawę, wi-

dzę, że się różnią. Ten, który właśnie trzymam w ręku, został zrobiony z gliny szamotowej na kole garncarskim. Został przywieziony z muzeum etnograficznego, a wybrałem go spośród trzydziestu innych zrobionych na tej samej zasadzie, jednak różniących się fakturą, tymi drobnymi niedoskonałościami i szlaczkiem. Mój ma łabędzia, który nie przypomina do końca tego ptaka, ponieważ został namalowany pędzelkiem. Te nierówności i zdeformowany nieco kształt kaczki z drugiej strony urzekły mnie. Widać, że ten twój też był robiony ręcznie, jednak zrobiła go inna osoba, z inną wrażliwością i innym podejściem. Widać, że inaczej go szkliwiła, inaczej dokleiła ucho. To właśnie jest w sztuce niesamowite.

Czyli pijemy kawę z jedynych na świecie takich naczyń. Tak jest. Ważne, żeby doceniać te wyroby, tę oryginalność. Warto wspomnieć tutaj o znanym koreańskim artyście Ai Waiwaiu, który przygotował pewien projekt, który ukazał się w Tate Modern w Londynie, ale także w wielu innych miejscach na świecie. Rozsypał on na sali kilka ton ziaren słonecznika. Wchodzący do pomieszczenia, ludzie dziwili się, ponieważ nie było czuć specyficznego zapachu tej rośliny. Dopiero kiedy brali je na ręce, zauważali, że trzymają

19

oni małe ceramiczne wyroby, do złudzenia przypominające ziarna słonecznika. I nie byłoby w tym nic niesamowitego, gdyby nie fakt, że każde z nich było ręcznie kształtowane, malowane i wypalone. Każde z nich było inne, niepowtarzalne, jak w naturze. Nie znaleźlibyśmy na przykład tych samych płatków śniegu. Robiło to wśród osób odwiedzających galerię duże wrażenie. Ta praca miała wydźwięk społeczny, twórcy chodziło o pokazanie nadużyć, wykorzystywania rąk ludzkich do ciężkiej pracy w manufakturach. Sam Ai Waiwai był zamknięty w więzieniu, nie wiem, czy nadal tam przebywa, ponieważ sprzeciwiał się reżimowi panującemu w jego ojczyźnie i nie tylko.

docenić i wykorzystać, a także, żeby nie bali się zmieniać planów, korzystać z tych nowych, nieznanych możliwości, które odsłania nam błąd. Nie bali się myśleć inaczej, nieszablonowo.

Dziękuję za tę rozmowę i życzę również błądzenia i ostatecznego odnajdywania się!

Dziękuję za zaproszenie, było mi naprawdę miło.

Ciekawe. Rozumiem, że można o tym mówić godzinami, jednak musimy już kończyć. Przygotowałam dla ciebie jeszcze jedno pytanie: jaką dałbyś radę jeszcze błądzącym i szukającym młodym artystom?

Właśnie, żeby błądzili i nie bali się tego, ponieważ jest to naturalna kolej rzeczy. Jeżeli ktoś chce się czegoś nauczyć, musi zmierzyć się z pewną niedoskonałością w czasie procesu twórczego. Doświadczyć na własnej skórze pewnych niedogodności, które pojawiają się z każdym krokiem. Po tym można dojść do niesamowitych rzeczy, to buduje Ciebie. Życzę więc wszystkim, aby potrafili to w porę

20

TEMAT NUMERU

ZA SKRZYDŁAMI MOTYLA

Zuzanna Daniszewska

Każdy z nas słyszał pewnie o etapach rozwoju motyla. Mimo że proces ten jest niezwykle ciekawy, to dla większości z nas jest już znany. Warto jednak przyjrzeć się motylom bliżej, bo mogą nas one zaskoczyć. Za pięknym wyglądem kryją w sobie wiele zadziwiających cech, dzięki którym przystosowały się do życia w pełnym niebezpieczeństw świecie zwierząt.

Motyle wieczorową porą

Motyle dzielą się na dzienne i nocne –ćmy. W Polsce występuje około 3200 gatunków, z czego niespełna 160 to motyle dzienne. Wbrew pozorom rozróżnienie ich nie sprowadza się do koloru skrzydeł i – o ironio! – pory, w której latają. Co prawda, nie spotkamy się z motylem dziennym latającym w nocy, ale z ćmami w ciągu dnia już tak. Musimy zwrócić uwagę na czułki i ułożenie skrzydeł w spoczynku. Czułki motyla charakteryzują się zgrubieniami na końcach, co nadaje im wygląd pałeczek do

cymbałków. U ciem najczęściej będą one nitkowate, a dużo rzadziej zgrubione. Odpoczywając, motyle składają skrzydła do góry tak, że widzimy ich spód, w przeciwieństwie do ciem, które rozkładają je na płasko.

Żywe witraże

Niezaprzeczalnie tym, co u motyli przyciąga naszą uwagę najbardziej, są skrzydła. Fascynują kolorami i ich

21

bogactwem. Różnice w ubarwieniu znajdziemy nie tylko między samicami i samcami jednego gatunku, a nawet pomiędzy porą, w której motyle się wykluły – wiosenną lub letnią. Skrzydła zachwycają swoją delikatnością, ale są zadziwiająco wytrzymałe i mocne. Łuski, z których zbudowane są skrzydła, pokryte są woskiem, który zapewnia motylom wodoszczelność. Chociaż nawet skrzydła u motyli w świecie zwierząt nie mogą uchodzić za pewnik. Istnieją bowiem gatunki, których samice są bezskrzydłe.

Zasilane słońcem

Wiele osób wie, że można czerpać energię z promieni słonecznych. Zaznaczyć jednak trzeba, że najlepiej sprawdzi się to u motyli i to tylko dziennych. Korzystają one z energii słonecznej przy lataniu. Podczas lotu skrzydła motyli nagrzewają się promieniami słońca. Następnie owady wykorzystują ją do ruchu. Niestety energia nie jest przez motyle magazynowana, dlatego w chłodniejsze dni muszą one częściej przysiadać i robić przerwy podczas lotu. Powoduje to, że gdy temperatura jest za niska lub niebo zachmurzone, motyle przestają być aktywne.

Wyrafinowane zabójstwo

Motyle wyróżniają się wśród owadów, ponieważ w przeciwieństwie do większości ich obroną nie są gryzienie, kłucie ani gruczoły jadowe. Sposobem na przetrwanie dla wielu gatunków jest trucizna. Niczym doświadczeni mordercy, motyle planują swoją zbrodnię na długo przed jej wykonaniem. Już jako gąsienice przyswajają toksyczne substancje poprzez jedzenie trujących roślin. W ten sposób pozostają niejadalne dla owadożerców na resztę swojego życia. Inną metodą motyli na drapieżniki jest kamuflaż. Na każdym etapie rozwoju opanowały one tę sztukę do perfekcji. Jako gąsienice chowają się w cieniu liści, a jako rozwinięte motyle udają kwiaty na polanie.

Mam nadzieję, że udało mi się wzbudzić w Tobie zainteresowanie motylami. Świat natury skrywa w sobie wiele niewidzialnego na pierwszy rzut oka. Zachęcam każdego do spojrzenia między źdźbła trawy i poszerzenia swojej wiedzy na temat nawet najmniejszych mieszkańców naszej planety.

Źródła:

National Geographic | Tygodnik Powszechny

22
| Bibi

Zogromnym żalem pożegnaliśmy tegoroczne debaty ToMUN! Za nami kolejna udana edycja, dzięki której wszyscy zaangażowani ćwiczyli umiejętność posługiwania się językiem angielskim, poznawali nowe osoby oraz uczyli się, jak współpracować w grupie. Niesamowicie swoje zadanie wykonali także członkowie grupy organizacyjnej, którzy dopilnowali płynnego przejścia przez wydarzenie.

W ciągu pierwszych dni delegaci umiejętnie korzystali ze znajomości języka obcego w celu omówienia i skompletowania rezolucji. Ostatniego dnia, w sobotę, pożegnano uczestników świetną zabawą w przyjemnej atmosferze – muzyką i tańcem.

Mamy nadzieję, że miło i pożytecznie spędziliście czas. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy na zapewne równie ekscytującą debatę w przyszłym roku!

CO SŁYCHAĆ JEDYNKO? TOMUN ZAKOŃCZONY!

23

FOTORELACJA Z TOMUNA

24
25

CO SŁYCHAĆ JEDYNKO?

IX EDYCJA BIEGU KOPERNIKAŃSKIEGO

Alicja Tołoczko

Tak jak wzrok Mikołaja Kopernika był zwrócony w stronę nieba, tak 7 października wzrok wszystkich kibiców zasiadających na trybunach Stadionu Miejskiego był zwrócony w stronę bieżni, gdzie niezmordowani jedynkowicze, a także przedstawiciele dziesięciu innych szkół, brali udział w kolejnej edycji Biegu Kopernikańskiego na 2 km. Pogoda dopisywała, a zagrzewający do szybszego przebierania nogami uczniowie oraz uśmiechnięci od ucha do ucha wolontariusze i organizatorzy tego wydarzenia, czyli nasi nauczyciele wychowania fizycznego, sprawiali, że panowała tam miła atmosfera. Po przebyciu czterech kółek i spożyciu ciepłego posiłku uczestnicy usłyszeli ostateczny werdykt, który dla jednej z naszych drużyn był pomyślny – zajęliśmy 3. miejsce! Za rok odbędzie się jubileuszowa X edycja Biegu Kopernikańskiego – może uda nam się wskoczyć o stopień lub dwa w górę?

PLAYLISTA

„DŹWIĘKI PÓŹNEJ JESIENI”

Przed Wami jesienna playlista, stworzona specjalnie dla czytelników „Varia{ta}”.

Jest ona idealna na spacer w towarzystwie odgłosu chrupania liści zdeptanych przez Wasze stopy, romantyzowanie podróży rozklekotanym tramwajem lub samotny wieczór z książką (najlepiej nie szkolną lekturą!). Życzę Wam przyjemnych 100 minut słuchania!

26

FOTORELACJA Z BIEGU KOPERNIKAŃSKIEGO

27
fot. Dominika Hillar fot. Dominika Hillar fot. Dominika Hillar
28
fot. Jakub Lelewski fot. Jakub Lelewski fot. Jakub Lelewski

Braliście udział w tegorocznym ToMUNie? A pamiętacie może ciasteczka dyniowe, które były w ToMUN café? To przepis na nie! Nie jest to niestety moja autorska receptura, lecz zaczerpnęłam ją z Jadłonomii, czyli z blogu z roślinnymi przepisami prowadzonego przez Martę Dymek. Autorka potrafi zmienić każde warzywo i owoc w pyszny deser. Jeżeli jeszcze nie słyszeliście o tym blogu, to koniecznie musicie tam zajrzeć i może kiedyś przekonacie się do diety roślinnej, która jest znacznie korzystniejsza dla naszej planety. Miłego pieczenia!

Składniki na około 18 ciasteczek: Suche składniki: 1 szklanka pszennej mąki pełnoziarnistej

½ szklanki mąki pszennej

1 łyżeczka cynamonu

½ łyżeczki imbiru

¼ łyżeczki gałki muszkatołowej

½ łyżeczki sody

KUCHNIA JEDYNKI

WEGAŃSKIE CIASTECZKA

Z DYNIĄ Maja

½ łyżeczki soli morskiej Mokre składniki: ¾ szklanki purée z dyni* ¼ szklanki delikatnego oleju ¾ szklanki cukru trzcinowego oraz ½ tabliczki gorzkiej czekolady, drobno posiekanej

Przygotowanie:

1. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. W dużej misce połączyć suche składniki, w mniejszej wymieszać przy pomocy miksera olej razem z cukrem. Następnie dodać dyniowe purée i wszystko ponownie zmiksować.

29

2. Powoli dodawać mokre składniki do suchych, mieszając wszystko szpatułą lub drewnianą łyżką. Mieszać krótko, kiedy tylko składniki się połączą dodać czekoladę i delikatnie wmieszać ją w ciasto.

3. Przy pomocy łyżki nakładać na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia kleksy, świetnie sprawdza się tu łyżka do lodów. Kiedy całe ciasto będzie wyłożone, wsunąć ciastka do piekarnika i piec 12 – 14 minut. Najlepiej smakują jeszcze ciepłe tego samego dnia, dobrze jest zjeść je w ciągu dwóch dni od upieczenia.

* Jak zrobić purée z dyni: dynię należy przekroić na pół, następnie położyć na blasze piekarnika skórą do dołu i piec w skorupie w 200 stopniach przez około godzinę lub do czasu, aż dynia będzie miękka. Następnie usunąć pestki, a potem wydłubać łyżką miąższ z dyni i zmiksować go blenderem na gładkie purée. Można zużyć od razu, a można przechowywać w lodówce w szczelnym pojemniku i wykorzystać na przykład do koktajlu z dynią lub do dyniowych placuszków.

30

Kiedy myślimy o zawodzie księdza, nasuwają nam się często skojarzenia z osobą zamkniętą, ślepo podążającą za pomnażaniem majątku, wyciągającą od wiernych ostatnie grosze. Niestety ten zawód kojarzy się również czasem z człowiekiem, który wygłasza płomienne kazania o naszych grzechach, a sam uważa się za niezdolnego do popełniania jakichkolwiek błędów. Na szczęście istnieją na tym świecie też „ludzcy księża”, na co dowodem jest postać księdza Jana Kaczkowskiego z filmu w reżyserii Daniela Jaroszka pt. Johnny.

Film opowiada o polskim księdzu, Janie Kaczkowskim (w tej roli Dawid Ogrodnik), który pomimo zmagań z nowotworem i mimo zakazu przełożonych postanawia założyć w Pucku hospicjum dla osób starszych. Człowiek ten łamie wszelkie stereotypy, które przez lata zdążyły narosnąć wokół księży. Otwarcie przyznaje się do tego, że nie jest „święty”: pił, palił, spotykał się z dziewczynami.

Ksiądz Kaczkowski urodził się w rodzinie którą sam określał mianem „nienarzucającej się zbytnio Bogu”. Jego matka nie chciała, by został księdzem, bo uważała, że przez to będzie przez całe życie żebrać. Ojciec księdza mówił, że jest niewierzący, krytykując postawy katolików, ale nie zabraniał synowi zostać kapłanem.

Ksiądz miał niezwykle ciekawą relację z Bogiem. Nie obwiniał Go za swoją chorobę, bo nie wierzył, aby Bóg

JEDYNKA POLECA

NIE MA SZAŁU... ZA TO JEST NADZIEJA...

Agnieszka Bieńkowska

spojrzał na świat z góry i pomyślał: „Kaczkowski, jaką ty masz brzydką facjatę, proszę, masz raka”. Uważał, że Pan Bóg kocha każdego z osobna, tylko każdemu inaczej przekazuje tę miłość. Nie zmuszał nikogo do wiary. On po prostu był. I dawał nadzieję tysiącom ludzi.

Na swojej drodze ksiądz Jan spotyka Patryka (Piotr Trojan), młodego recydywistę, który w ramach kary za pobicie mężczyzny trafia do hospicjum, aby tam wykonać zlecone przez sąd prace społeczne. Wtedy światy tych dwóch bohaterów się zderzają. Patryk powoli zaczyna dostrzegać drugiego człowieka, a ksiądz Kaczkowski uczy go, jak zachowywać się, gdy ktoś umiera.

Najciekawszym zabiegiem zastosowanym w filmie jest umieszczenie Patryka jako narratora. Mężczyzna pokazuje nam inny świat – miejsce bójek, narkotyków, uciekania przed sobą samym. Kiedy ksiądz Jan odprawia mszę, Patryk ucieka z miejsca włamania. Dodaje to realności filmowi, skłania nas do refleksji, jak właściwie to wygląda w naszym życiu. Czy my też nie uciekamy wiecznie przed sobą? Wzrok przyciąga także kolorystyka

31

utrzymana w odcieniach barwy niebieskiej – koloru nadziei i bezchmurnego nieba. Oczywiście nie należy zapominać o grze aktorskiej, która w tym przypadku jest na najwyższym poziomie, a wszystkie postaci znajdują idealne odzwierciedlenia w osobach grających.

Niestety, jak wszystko na tym świecie, film posiada również wady. Zahacza momentami o patetyczność. Czasami odnosimy wrażenie, że jest to po prostu kolejny zwykły wyciskacz łez. Niektóre sceny są tak mocno pokropione litością, iż jestem zdania, że nie spodobałyby się księdzu Kaczkowskiemu, który starał się unikać

„pluszowych filmów”. Wiedział, na co się decyduje, zakładając hospicjum. Jak mówił w jednym z wywiadów: Przyznaję, że czasem łapię się na tym, że ta praca jest ciężka. Ale wiem, że wtedy pomaga mi powiedzenie samemu sobie: „Kaczkowski, jak jesteś taki wrażliwy, to trzeba było założyć kwiaciarnię”. Przecież wiedziałem, co wybieram.

Najważniejszym jednak przesłaniem, które próbuje nam przekazać reżyser przez klatki filmu, jest rola, jaką pełni w naszym życiu miłość. To uczucie objawia się w każdym uśmiechu posyłanym przez księdza czy każdym drobnym uczynku Patryka. Bo przecież najważniejszym, co możemy dać drugiej osobie, jest właśnie miłość, okazywana w gestach czy choćby poprzez poświęcony czas. Musimy pozwolić ukochanej osobie odejść, ale ważne jest to, aby umierała w świadomości, że ją kochaliśmy.

Uważam, że film Daniela Jaroszka, pomimo kilku źle zrealizowanych scen, jest naprawdę świetny i dobrze obrazuje życie księdza Kaczkowskiego, człowieka, który pomimo własnych problemów szedł przez życie uśmiechnięty i nauczył nas, jak powinno się żegnać ukochanych bliskich...

32

JEDYNKA POLECA

CZY WSZYSTKO MA SWOJE KONSEKWENCJE?

Kultowa, rewolucyjna gra Life is strange ukazała się po raz pierwszy w 2015 roku. Została stworzona przez studio Dontnod Entertainment, a wydana była przez Square Enix. Jest to przygodowa gra komputerowa, w której podczas rozgrywki wcielamy się w Maxine Caulfield – dziewczynę, która powraca do rodzinnego miasta, aby rozpocząć naukę w Blackwell Academy. Max (jak woli być nazywana), niedługo po rozpoczęciu zajęć z fotografii doświadcza niesamowicie realistycznej wizji tornada niszczącego przybrzeżne miasteczko –Arcadia Bay. Po wybudzeniu się i dojściu do siebie dziewczyna odkrywa, że może cofać czas. Postanawia użyć swojej nowo odkrytej umiejętności do zapobiegnięcia morderstwu w szkolnej toalecie. Uratowana przez nią koleżanka rozpoznaje w niej swoją dawną przyjaciółkę z dzieciństwa, która wyprowadziła się z Arkadia Bay, kie-

dy obie były nastolatkami. Max i Chloe niezamierzenie odbudowują straconą przed laty więź i łączą siły, aby zapobiec zbliżającemu się tornadu oraz odkryć mroczną stronę miasteczka portowego, które tylko z pozoru nie ma wiele do ukrycia.

Gra bazuje na filozoficznym pojęciu efektu motyla oraz matematycznej teorii chaosu. Sam niebieski motyl stał się poniekąd symbolem Life is strange, gdyż to on towarzyszył Max podczas przełomowych wydarzeń, a jego symbol pojawiał się w rogu ekranu przy podjęciu każdej

33

kluczowej dla fabuły gry decyzji. Właśnie na tym polega rewolucyjność gry – pozwala ona nam manipulować czasem i wpływać na przeszłość, przyszłość i teraźniejszość w oparciu o nasze wybory i interakcje. Oddziałuje ona głęboko na system wartości osób zaangażowanych w przebieg historii oraz weryfikuje naszą zdolność przewidywania nieuniknionych efektów widocznych w przyszłości. Nawiązując do tytułu, każde, nawet w sposób nieoczywisty wywierające wpływ na inne postaci działanie, ma swoje konsekwencje. Niestety, tak jak w prawdziwym życiu, nie wszystko można cofnąć czy poprawić, jak i nie wszystkiego można uniknąć.

Life is strange była wydana w pięciu epizodach, z czego najwyżej oceniany był ostatni – Polarized. Początkowo studio borykało się z problemem znalezienia wydawcy, bardziej popularne były męskie grywalne postaci. Po wydaniu gra okazała się wyjątkowym sukcesem studia. Jeszcze w tym samym roku od wydania zdobyła ona 75 nagród, a do teraz sprzedano ponad trzy miliony egzemplarzy.

Uważam, że takie inteligentnie opracowane i dające do myślenia gry stanowią nie tylko dobrą rozrywkę, ale nadają się również dla osób refleksyjnych i chcących sprawdzić swoje umiejętności przewidywania konsekwencji. Klimat, soundtrack i fabuła na pewno sprawią, że zapamiętacie rozgrywkę na długo.

JEDYNKA POLECA KSIĄŻKOWE POLECENIA NA

JESIEŃ

Milena Łobocka

Jesień to według mnie idealna pora na czytanie. Na dworze zimno, ciemno, pada… Nie ma lepszej pory na otulenie się kocem i zatopienie w lekturze. Z tego powodu przychodzę do Was z kilkoma książkami, które umilą Wam te jesienne wieczory.

1. Agatha Christie – I nie było już nikogo

Dziesięć osób zostaje zaproszonych na tajemniczą wyspę, na której zaczynają po kolei umierać. Jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam. Trzyma w napięciu i zakończenie jest bardzo zaskakujące, a przecież właśnie tego oczekujemy od kryminałów.

2. Carlos Ruiz Zafón – Marina

Óskar znajduje opuszczony dom, a w nim stary zegarek, który zmieni jego życie. Historia mroczna, tajemnicza i nieoczywista. Oczekiwałam od niej dużo, a dostałam jeszcze więcej.

34

3.

V.E. Schwab – Niewidzialne życie Addie LaRue

Addie po ucieczce sprzed ołtarza zawiera pakt z diabłem, dzięki któremu jest nieśmiertelna, ale nie może zostać przez nikogo zapamiętana. Akcja jest dość wolna, ale bardzo wciągająca. Język jest piękny, a styl pisania cudowny.

JEDYNKA POLECA

JAK MOTYLE - POCZWARKA

DOROTY TERAKOWSKIEJ

Natalia Kozera

4. Holly Jackson – Przewodnik po zbrodni według grzecznej dziewczynki

Pip w ramach szkolnego projektu postanawia rozwiązać porzuconą sprawę morderstwa. Tytuł może trochę zniechęcać, ale zapewniam, że jest książka jest świetna i nigdy nie zgadłabym jej zakończenia.

Jesteśmy jak motyle. Od momentu narodzin aż do śmierci nieustannie rozwijamy się tak, jak rozwija się motyl. Czasem jednak zostajemy gdzieś w środku rozwoju, jesteśmy jak poczwarki, które funkcjonują za długo. Często czujemy się odrzuceni, wystawieni na drwiny i bolesne komentarze, a każdy motyl, nieważne czy ukryty w poczwarce, czy uwodzący swoim pięknem, zasługuje na życie w szacunku i akceptacji.

5. Toshikazu Kawaguchi – Zanim wystygnie kawa

Mała kawiarnia, w której goście mogą… podróżować w czasie! Historie tu przedstawione skradły moje serce. Im więcej czasu mija od skończenia przeze mnie tej książki, tym więcej wracam do niej myślami i ją doceniam. Życzę miłych, jesiennych lektur!

Wszystko, co On stworzył, było cudem i było dobre. To my, ludzie, zrobiliśmy z tego coś złego.

I właśnie tego uczy nas Poczwarka Doroty Terakowskiej. Idealne małżeństwo Adama i Ewy toczy się według określonego przez nich planu. Wszystko idzie po ich myśli do momentu, gdy w ich życiu pojawia się „muminek” – córeczka z najcięższą postacią zespołu Downa. Marzenia legną w gruzach, a w głowach

35

pojawia się jedna myśl: „dlaczego ona nie może być normalna?”. Autorka z łatwością przeprowadza nas przez gąszcz ciężkich tematów: mówi o inności, chorobie, akceptacji, miłości i o pięknie drzemiącym w pozornej brzydocie.

,,Dosko nałość jest zimna i boi się zbliżenia” – uświadomiła sobie Myszka. Terakowska w mistrzowski sposób ukazuje, jakie postawy przyjmują rodzice wobec chorego dziecka – wyparcie spowodowane pragnieniem „normalności”, ale i próbę zrozumienia i pokochania. W miarę czytania zagłębiamy się w gąszcz emocji, jakie odczuwają bohaterowie, w ich problemy, ale i głęboko skrywane marzenia.

„Albo Dary były nie dość dobre, albo ludzie nie rozumieli, dlaczego zostali wybrani, by je otrzy -

mać.”

Poczwarka to powieść, której nie czyta się „tak po prostu”. To opowieść, którą się przeżywa, która rozbudza dawno skrywane emocje i zmusza do zadania sobie pytania: „A co gdybym to ja był(a) na miejscu Adama i Ewy?”.

„Każda sekunda na ziemi jest warta milionów lat pamięci.”

Z ręką na sercu mogę polecić tę książkę każdemu. Gwarantuję, że czas spędzony z lekturą na pewno nie będzie stracony, a wręcz odwrotnie – można w nim tylko zyskać. Przeczytajcie Poczwarkę i nauczcie się widzieć piękno życia.

Dorota Terakowska, Poczwarka, 2001

36

JEDYNKA POLECA

NIEPOKOJĄCY KABARET

Legendarny polski mit polityczny – Kariera Nikodema Dyzmy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza – powraca na deskach toruńskiego Teatru Horzycy. Klasyk, o którym mogliśmy usłyszeć od naszych rodziców, znalazł się na wyciągnięcie ręki dla młodszej generacji. Jako przedstawicielka młodzieży, przed obejrzeniem sztuki niewiele o niej wiedziałam. Chciałam poznać, na czym polega fenomen „Nikodema Dyzmy”.

Na początku sztuki poznajemy głównego bohatera (Arkadiusz Walesiak) – typowego „wieśniaka”, który przedstawia się słowami „Nazywam się Nikodem Dyzma”. Opowiada o swoim nędznym życiu, o próbach wydostania się z rodzinnej wsi i o przeprowadzce do Warszawy. Wtedy temu chodzącemu nieszczęściu wydarza się niezwykły przypadek. Trafia na pełen ważnych osobistości raut premiera.

Nagle pozornie nic nie znaczący „nikt” nawiązuje znajomości w świecie wyższych sfer. Prostactwo Dyzmy, jego pochopne skojarzenia i głupawe hasła szybko przy-

padają do gustu elicie, odbierane są one jako błyskotliwy humor, a nawet przedsiębiorczy geniusz. Nikodem Dyzma prędko staje się istnym lwem salonowym – kobiety szaleją za jego bezpośredniością. Nastaje moment, w którym główny bohater uświadamia sobie swoją pozycję. Sytuacja obraca się – to on, prymityw ze wsi, może ustawiać elity, jak chce.

Przez całe przedstawienie miałam nieprzyjemne, szczypiące pod skórą wrażenie, że coś jest nie tak w tej historii. Dlaczego zło nie jest ukarane, a dzieje się wręcz przeciwnie: społeczeństwo je gloryfikuje? Dyzma, milioner z przypadku, w ostatecznym rozrachunku dostaje najlepszą nagrodę – zostaje premierem. W całej komediowej otoczce spektaklu było to dość niepokojące zjawisko. Jakby cichy przekaz o mentalności Polaków, mówiący o tym, jak łatwo możemy sprzedać dobro kraju za mamiące pozory i niepewne opowieści.

Istotą spektaklu definitywnie jest groteska. Przesiąka ona postać głównego bohatera. Pojawiały się również elementy dość niskiego poczucia humoru, jak kolokwialna mowa bohatera. Jednak momentami Nikodem stawał się prawdziwą bestią, jak wtedy, gdy w celu pozbycia się problemu zazdrosnej o Ninę córki Kunickiego,

37

Kasi (Julia Sobiesiak-Borucka), zgwałcił ją i oddelegował do Australii, by nie zdążyła się poskarżyć. Według mnie, w tamtej chwili krzywa moralność Dyzmy przekroczyła granicę śmieszności. Od tej sceny nie umiałam postrzegać w nim niczego zabawnego. Niesmak pozostawia również przedstawienie osób homoseksualnych w sztuce. Lesbijka Kasia ukazana zo -

stała jako „wredna baba” o ciętym języku, w spodniach i z muchą pod szyją. Kreowana jest na twardą chłopczycę. Jej zazdrość lub nazywanie popularnych mężczyzn „debilami” są mocno przerysowane. Tak samo sprawa się ma z pewnym ministrem-gejem, który w parodyjny sposób porusza się i flirtuje z innymi mężczyznami. Oczywiste jest, że nie ma to na celu urażenia nikogo, jednak w czasach społecznej nietolerancji ma mocno negatywny i stereotypowy wydźwięk.

W finalnej ocenie spektakl ten otrzymuje ode mnie ocenę 6,5/10. Cenię ciężką pracę aktorów i wielu, wielu innych ludzi, którzy starali się pokazać ikoniczne widowisko. Udało im się odtworzyć dogłębnie zepsuty świat polityki i fałszu. Historia prostego „chama”, który za darmo osiąga wszystko, była jednak dla mnie szczerze denerwująca. Nazwanie tego spektaklu komedią jest dość przesadzone – prędzej nazwałabym go czarną komedią lub niepokojącym kabaretem.

38

Jesteś spragniony sztuki? Szukasz nowych artystycznych doznań? Potrzebujesz miejsca, które pozwoli ci codziennie odkrywać nowe zakamarki świata artyzmu? Jeśli na wszystkie te pytania odpowiedziałeś twierdząco, mam dla ciebie rozwiązanie. DailyArt. DailyArt to aplikacja stworzona z myślą o miłośnikach sztuki. Od 2012 roku codziennie daje swoim użytkownikom możliwość podziwiania dzieł sztuki w wysokiej rozdzielczości, opatrzonych krótkimi opisami. Aplikacja jest w pełni darmowa, choć oferuje subskrypcję zapewniającą odblokowanie dodatkowych funkcji.

Nie musisz się martwić tym, że nie zrozumiesz nic z artystycznego żargonu – każdy tekst jest napisany przystępnym i zrozumiałym językiem. Opisy są pełne informacji o autorach, technikach i genezie danych dzieł. Dodatkowo każde postscriptum zawiera link prowadzący do artykułu na stronie dailyartmagazine.com, który może pomóc w poszerzeniu wiedzy. Aplikacja jest dostępna w aż 16 wersjach językowych.

DailyArt jest świetną alternatywą dla nudnych i ciężkich do zrozumienia tomiszczy o sztuce. Udowadnia, że na poznawanie sztuki nie potrzeba wiele czasu, a dzienna dawka sztuki może zapewnić chwilę wytchnienia od codziennych trudności.

PROSTO Z SIECI

DZIENNA DAWKA SZTUKI

Przed użyciem zapoznaj się z treścią artykułu bądź skonsultuj się z malarzem lub innym artystą, gdyż każda dzienna dawka sztuki zagraża twojej nudzie i braku inwencji twórczej.

39

FOTORELACJA Z OTWARCIA

KLUBU UCZNIOWSKIEGO

40
fot. Jakub Lelewski fot. Dominika Hillar fot. Dominika Hillar
41
fot. Jakub Lelewski fot. Dominika Hillar fot. Dominika Hillar

LIFESTYLE

MOJA PRABABKA NIE NOSIŁA SPODNI Z DZIURAMI!

[CZ. 2/3]

Zmysłowa, elegancka dama

Wielki kryzys oznaczający biedę i głód zakończył wystrzałowe lata 20., pełne nieokiełznanej dzikości w imprezowaniu i czerpaniu z życia całymi garściami. Ludzie majętni stali się obrzydliwie bogaci, a reszta społeczeństwa każdego dnia toczyła walkę o przeżycie. Trudy napotykane na każdym kroku spowodowały powrót do zasad moralnych. Stąd zbuntowana chłopczyca musiała ustąpić miejsca swej grzeczniejszej następczyni – wyrafinowanej damie. Powinna być ona szczupła, delikatna, zmysłowa, mieć zaokrąglone biodra, wąskie ramiona i dość nisko położone piersi, a także zachować naturalną linię talii. Cera rozjaśniana była pudrem, z kolei dorysowywanym brwiom (a właściwie brewkom – biorąc pod uwagę ich rozmiar) nadawano kształt łuku. Doczepiano sztuczne rzęsy, usta malowano na jaskrawy czerwony kolor. Fryzury były płaskie u góry, pełniejsze z dołu.

Panie zakładały kobiece sukienki i delikatne kostiumy. Oczywiście zawsze podkreślały one talię. Subtelność

wyrażano także w barwach – stroje szyto z materiałów w przygaszonych kolorach w drobne wzorki. Do hitów tego sezonu należały wzory zwierzęce oraz kropki. Suknie były dłuższe – sięgały do kostki lub nieco wyżej. Całość dopełniały obowiązkowe rękawiczki, mały kapelusz, futro lub futrzana etola oraz delikatne buty. Najbardziej zachwycały suknie wieczorowe – głębokie dekolty na plecach, lejące się tkaniny, błyszczące materiały… do tego diamentowe kolczyki… Marzenie każdej elegantki! Kobiety w końcu legalnie mogły założyć spodnie, jednak tylko w miejscowościach wypoczynkowych oraz podczas uprawiania portu.

42

Silna i seksowna

Lata 40. XX w. kojarzą się przede wszystkim z II wojną światową. Mężczyźni poszli walczyć na front, dlatego wiele z ich wcześniejszych obowiązków przejęła „płeć piękna”. Ideał kobiety tamtego okresu to przede wszystkim famme female – silna, zdecydowana, wysportowana, męska. Męska – nie chłopięca jak w latach 20. Stąd jej „mocna” budowa – szerokie ramiona, wysoko położony biust, wyraźnie wcięcie w talii, okrągłe biodra i kształtne nogi. Jeśli chodzi o make-up, brwi o naturalnym kształcie mocno podkreślano kredką, sztuczne rzęsy doczepiano tylko do górnej powieki, kładziono róż na policzki. Usta były duże, czerwone. Make-up stał się niezwykle ważny, gdyż brakowało materiałów na ubrania. Z tego powodu garsonki szyto z męskich garniturów. Były one węższe i krótsze, by oszczędzać tkaniny. Królowały fasony żakietów, które poszerzały ramiona, sukienki posiadały marszczenia i bufki, a suknie

wieczorowe – poziome dekolty i odkryte ramiona. Szerokie ramiona należało zrównoważyć – używano w tym celu baskinki, odpowiedniego dekoltu w kształcie serca oraz drapowań i marszczeń materiału. Siłę kobiet manifestowano także silnymi barwami strojów oraz wielkimi, często kwiecistymi wzorami. Nowością w latach 40. była moda na odkryty brzuch. Stroje dopełniano dramatycznymi lub zabawnymi kapeluszami oraz dziwaczną, kiczowatą biżuterią. W latach 40. brakowało pończoch, a ponieważ kobieta nie tylko silną, lecz także kreatywną była – panie malowały nogi i rysowały kreskę wzdłuż łydki i uda! Największą misternością odznaczały się fantazyjne fryzury, upięte z obowiązkowych ogromnych, miękkich loków – m.in. victory rolls. Kobiety coraz częściej swoje kręcone włosy rozpuszczały. Przyozdabiały je kwiatami oraz siatkami. Przykładna matka i żona

W latach 50., po wszystkich trudach i koszmarach, jakie przyniosła II

43

wojna światowa, ludzie pragnęli przede wszystkim wrócić do starego porządku – mężczyźni wrócili do pracy, kobiety do domu i dzieci. Stąd ówczesny ideał kobiecej figury to klepsydra z wąską talią, wydatnym biustem i szerokimi biodrami, kojarzonymi głównie z macierzyństwem. By wyszczuplić sylwetkę, noszono wyszczuplającą bieliznę, tzw. girdle. Atrakcyjne stały się także wąskie, opadające ramiona. Zmiany zaszły także w świecie make-upu. Zapanowała moda na grube brwi, jaskrawe cienie do powiek, cat-eye oraz nowe odcienie szminki. Włosy skracano i starannie układano, z czasem zaczęto z nich formować totalnie abstrakcyjne fryzury. Jeśli chodzi o sam ubiór, królowały szerokie, rozkloszowane spódnice, ale także pudeł-

kowe kostiumy, których projekt wyszedł spod ręki Coco Channel. Stroje często miały dekolt w kształcie litery „V” (co optycznie powiększało biust) oraz wąskie rękawy. Sukienki podkreślały talię i sięgały za kolano. Całość dopełniano małym kapeluszem, rękawiczkami oraz kitten-heel.

Dziewczęce niewiniątko

Moda lat 60. obfitowała w tak liczne zmiany, że nie da się o niej mówić jak o jednolitym okresie. Pierwsze lata stanowiły kontynuację lat 50. z drobnymi modyfikacjami. Sukienki stały się nieco mniej formalne, włosy dłuższe, a na miejsce kapelusików wskoczyły chusty. W połowie tej dekady sytuacja drastycznie się zmieniła. Dorosło nowe pokolenie pragnące dynamiki i zmian. Jednocześnie doszło do zabicia prezydenta Kennedy’ego oraz wojny w Wietnamie. Reakcją na te trudne wydarzenia stała się ucieczka w beztroskie dzieciństwo, co także odzwierciedlała moda. Idealna sylwetka kobiety przypominała figurę nastolatki albo wręcz dziecka. Ideałem stała się wysoka, chuda dziewczyna o długich nogach, wąskich biodrach i z małym biustem. W świecie make-upu na tron wskoczyły wielkie, okrągłe oczy, długie sztuczne rzęsy, jasna szminka na ustach. W niepamięć odeszła zmysłowa czerwień. Fryzury były dziewczęce, geometryczne. Zaczęto nosić minispódniczki ledwo zakrywające pośladki. Była zdecydowanie zbyt krótka, by

44

zakładać do niej pończochy, stąd zaczęto nosić rajstopy. Ubrania były proste, szyto je z barwnych sztucznych materiałów. Pod koniec lat 60. miejsce „miniówek” zastąpiły długie sukienki, stylem nawiązujące do epoki edwardiańskiej i wiktoriańskiej, a także do kultury wschodniej. Skąd wśród dziewczęcych strojów wzięła się moda na Wschód? Wszystko za sprawą… Beatlesów, którzy pojechali do Indii, by studiować medytację transcendentalną. Przy okazji lat 60. nie zapominajmy także o hipisach, którzy najlepiej ze wszystkich rozumieli, czym jest młodość i beztroska.

Ciąg dalszy nastąpi...

PSYCHE NIEKONTROLOWANE SKUTKI TERAŹNIEJSZOŚCI,

CZYLI EFEKT MOTYLA Marta Dziawa

Wielu z nas spotkało się z terminem „efekt motyla”. Historia tego określenia sięga lat 60., kiedy to meteorolog Edward Lorenz pracował nad prognozą pogody. Naukowiec dowiódł, że prognoza na kilka kolejnych dni jest nie tylko nieskuteczna, ale po prostu niemożliwa. Wynika to z faktu, że wiele przypadkowych warunków pogodowych wpływa na obliczenia, a przyszłość jest nieprzewidywalna.

Wspomniane przeze mnie stwierdzenie ma swoje znaczenie w wielu dziedzinach, m.in. w psychologii. Mówi się, że definiuje pozornie mało znaczące wydarzenie, które przynosi ogromne skutki w późniejszym czasie. Jest to równoznaczne z tym, że człowiek musi adaptować się do nieprzewidywalnych wydarzeń, co jest dla nas trudne.

Ludzie preferują stabilność, lubią mieć wszystko pod kontrolą. Prawdą jest natomiast, że efekt motyla jest w na-

45

szym życiu nieunikniony. Zatem lepszym pomysłem jest przystosowanie się do niego. Można to zrobić choćby na takie sposoby:

1. Zapobiegajmy „błędnym kołom”.

Nasze problemy nie ustaną, dopóki będziemy korzystać z tych samych, niesprawdzonych rozwiązań. Niejednokrotnie obawiamy się tego, co nowe, tym samym zamykając się na skuteczne metody. Człowiek uczy się dzięki metodzie prób i błędów, a porażki niosą za sobą pewien morał.

2. Postawmy na teraźniejszość.

Pozostawanie myślami w przeszłości lub przyszłości potrafi być uciążliwe, gdyż nie mamy już na nie wpływu. Pozostańmy przy aktualnych momentach, bowiem to teraz mamy możliwość wdrożenia zmian.

3. Miejmy w zanadrzu „plan B”.

Nie zawsze próby zostaną zwieńczone sukcesem. Zaletą jest posiadanie planu awaryjnego w razie niepowodzenia. Przede wszystkim pomaga to w szybkim myśleniu na zapas. Efekt motyla tłumaczy nam zatem pewne życiowe przemyślenia. Nie jesteśmy w stanie kontrolować zdecydowanej większości wydarzeń w przyszłości. Efektywniejszym

działaniem będzie skupienie się na aktualnych ideach, planach czy celach.

Opracowania: Co oznacza efekt motyla w psychologii? – pl.sainte-anastasie.org

How the Butterfly Effect Might Be Shaping Your Entire Life – Sinem Günel, medium.com Chaos Theory or The Butterfly Effect – Valeria Sabater, exploringyourmind.com Hasło: Efekt motyla – wikipedia.com

46

Literatura niejednokrotnie mnie zaskoczyła. Na przykład podczas czytania kolejnych powieści Adama Silvery zachodziłem w głowę, dlaczego nie został on jeszcze uznany za autora powieści z gatunku literatury pięknej, tylko utknął w źle kojarzącej się w dzisiejszych czasach kategorii obyczajówki młodzieżowej. W książkach Brandona Mulla zadziwiała mnie dbałość o szczegóły w kreowaniu światów fantastycznych na potrzeby literatury dziecięcej. Poznając świat stworzony przez Tonyę Hurley w jej powieści Ghostgirl. Zakochana Zjawa, chciałem, aby wydawca wyjaśnił mi, co takiego było w tej historii, że uznał ją za wartą wydania. Ja nie widzę nic, czym by sobie zasłużyła na ukazanie szerszej publice. Zapraszam zatem do zapoznania się z moją przestrogą, mającą na celu odwiedzenie was od szaleńczego pomysłu przeczytania tej książki.

Jednakże o czym to jest? Naszą protagonistką jest Charlotte Usher – uczennica liceum Hawthorne, która postanowiła przeprowadzić wielką zmianę w swoim życiu i zostać wreszcie zauważoną przez swoje szkolne środowisko. Niestety, pierwszego dnia szkoły, kiedy wszystko zaczynało się układać dobrze, umiera poprzez zadławienie się żelkiem i trafia do Zaświatowej Klasy. Nie zamierza jednak się tak łatwo poddać i kontynuuje swoje starania jako tytułowa zjawa.

JEDYNKA POLECA

GHOSTGIRL CZY STALKGIRL? Aleksander Korzybski

Sam koncept historii jest dobry, jednak potencjał w niej skryty został koncertowo zmarnowany. Bohaterowie są stereotypowi i pozbawieni wszelkich cech indywidualnych. Normalnie nie krytykowałbym książki z tego powodu. Ludzkość istnieje od sześciu tysięcy lat, więc wymyślenie czegoś w stu procentach oryginalnego graniczy z cudem. Cały sęk tworzenia dzieł kultury polega właśnie na zabawie stereotypami i utartymi schematami związanymi z danym gatunkiem. Jednakże pani Hurley pokazała, jak bardzo jej się nie chce. Żadna z postaci nie składa się z niczego poza punktem wyjściowym, będącym właśnie tym stereotypem. O głównej bohaterce nie wiemy nic! Nie ma żadnych zainteresowań, cech charakteru, poczucia humoru, bliskich. Tylko mimochodem rzucono, że pochodzi z rodziny zastępczej, choć więcej sensu dla fabuły miałoby, gdyby była kosmitką, która przybyła z innej planety, bo do tego wątku się nie wraca i wprowadza do fabuły tylko masę absurdów.

Jest jednak jeden wyjątek od tej reguły. Mówię tu

47

o Scarlet, która jest jedyną postacią przechodzącą jakąkolwiek wiarygodną i sensowną przemianę. Widzimy jej powolne otwieranie się na innych. Poza tym wydaje się być niezwykle świadoma tego, w czym bierze udział i czyni tę książkę niejako „parodią samej siebie”, będąc też jej jedynym zabawnym elementem.

Właśnie, a propos śmiechu: książka jest promowana w opisie wydawniczym jako mądra i pełna specyficznego humoru. Cóż, ja znalazłem tutaj trzy jego przykłady. Jednym z nich jest żart o tyłku, którego minionki by się nie powstydziły. Drugi to śmiechy z gejów, a trzeci polega na wyśmiewaniu się z samobójców. Wiecie już, na jakie wyżyny komedii wspięła się ta książka. Jednak zaznaczam, że jest to kwestia mojego poczucia humoru. Jeśli kogoś z was śmieszą takie rzeczy, nie ma problemu. Niestety, mnie nie rozbawi scena, w której spotkanie z osobą z ra -

nami po cięciu się skwituje się słowami: „Och, po prostu lubiła się ciąć”.

No właśnie, bo wy przecież nie wiecie, jakież to siły diabelskie przytrzymały Charlotte w Zaświatowej Klasie i nie pozwoliły opuścić tego padołu łez. Nie martwcie się, ja też nie wiem. Pani Hurley była pod tym względem bardzo niezdecydowana. Żaden z tych pomysłów nie jest dobrze zrealizowany, a nawet gdyby był, to niezdecydowanie autorki skutecznie by to zniwelowało.

Nadszedł już najwyższy czas na poruszenie głównego problemu tej książki, czyli romantyzacji stalkingu i gloryfikacja toksycznych osób. Nasza Stalkgirl jest zauroczona Damenem. Jednakże nie może być normalnie zauroczona. W książce mamy wzmianki o tym, jak stała pod jego domem, robiła zdjęcia z ukrycia, a kiedy odkryła, że jako duch jest nie -

48

widoczna dla żywych, postanowiła chodzić za nim krok w krok. Zaczyna się teoretycznie niewinnie od siedzenia w jego szafce i na apelu. Jednak to dziwne zachowanie eskaluje i osiąga apogeum, kiedy Charlotte zaczyna podglądać Damena w szatni i jak... spędza czas ze swoją dziewczyną na wiadomo-czym. I nikt nigdy nie wytyka tego głównej bohaterce. Nie ponosi też żadnej odpowiedzialności za swoje czyny. Nie poddaje się autorefleksji i niczego sobie nie wyrzuca. Jej czyny są absolutnie znormalizowane, a powinny być potępione. Tak, mamy 365 dni dla nastolatków. Czytelnikom pozostaje współczuć Damenowi, którego uczucia są tutaj odsunięte na dalszy plan. Charlotte, aby móc romansować ze swoim crushem, musi opętać człowieka, ponieważ jako duch pozostaje niewidoczna i niesłyszalna dla ukochanego. Tu z pomocą przychodzi Scarlet – jedyna osoba, która może z nią wejść w interakcję. A dlaczego? Nieistotne. Zawierają pakt, że Charlotte będzie mogła ją nawiedzać dla własnych korzyści. Nie może tego jednak robić bez przerwy, więc Scarlet musi męczyć się z konsekwencjami jej działań, co OCZYWIŚCIE prowadzi do tego, że ta również zakochuje się w Damenie. I mamy trójkąt. Wywołuje to wiele paskudnych komentarzy ze strony Charlotte m.in.:

„On jest z tobą tylko i wyłącznie dzięki mnie” czy „Chcę, abyś po prostu uświadomiła sobie, że pociągasz go tylko wtedy, kiedy ja jestem w tobie”. Tu warto nadmienić, że jej próby podrywu polegały na udawaniu kogoś, kim nie jest. Wiecie, co dodaje pikanterii tej historii? Otóż ta powieść każe się traktować śmiertelnie poważnie. Przed każdym rozdziałem mamy jakiś wzniosły cytat i, uwaga, notkę od autorki o tym, jak się czuje Charlotte, jak na nią wpływały te wszystkie wydarzenia, o czym tak naprawdę jest powieść, którą trzymamy w rękach. Bo najwyraźniej autorka uważa swoich czytelników za tak głupich, że sami by do tego nie doszli. Tyle że to tak nie działa. Rolą pisarza jest takie przedstawienie historii, aby każdy ją zrozumiał. Nawet nie zamierzam próbować wyciągnąć jakichkolwiek wniosków z tej książki, bo naprawdę nie ma się tu czego doszukiwać. To jest paskudna historia, przy której można co najwyżej zmarnować czas. Jednakże, żeby nie zostawiać czytelników „Varia{t}a” z negatywnym przesłaniem, wspomnę, że chociaż za granicą ukazały się cztery następne tomy z tej serii, to żaden z nich nie został przetłumaczony na polski. Niech żyje wydawnictwo Egmont! Dziękuję bardzo za uwagę.

49
Tonya Hurley, Ghostgirl Zakochana Zjawa, Warszawa 2010

NASZA TWÓRCZOŚĆ

SPLOT

Maria Krogolewska Przywdziane myśli zrzucone

Z piedestału wpółprzytomnie. Tylko te same pająki zaszczycone;

Arachne, zostaw trochę dla mnie Utkaj od nowa misterne myśli. Lniany układ nerwowy kłuje,

Przy dotyku opuszką wizja się ziści.

We mnie płyną nici, trochę żałuję Haft satynowy spaja mego serca klitki, Pomyślnie biegnąc przed lub za igłą

Obiecaj, że użyjesz śmiertelnej nitki. Najtrwalsza mądrości

Miej trochę godności

50
{T} @variat1lo @MagazynVariaT variat.magazyn@gmail.com www.issuu.com/variat1lo

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.