Plusny03172014

Page 15

Powieść w odcinkach 15

Męska sprawa – odc. 16 Marek Kędzierski

Adam szedł szybkim krokiem w stronę garaży. Nadciągała szarówka, a nie chciał, by Basia wałęsała się po ciemku, a przecież to różnie może być… Wyobrażał sobie jej reakcję, gdy usłyszy, że jej ukochany ma załatwioną służbę w Żaganiu. To tylko 14 kilometrów od Żar! Będą się widywać znacznie częściej, niż gdyby służył w Krakowie. Już widział ją skaczącą i klaszczącą z radości. Nikt tak nie umie się cieszyć, jak jego ukochana Basia! Właśnie dochodził do garaży, ale jej nie było. „Czyżbyśmy się minęli? Niemożliwe…”, pomyślał. Szedł szybko, rozglądając się bacznie na boki. Minęło go dwóch pośpiesznie idących mężczyzn, skulonych, z postawionymi kołnierzami kurtek. Faktycznie zrobiło się chłodno. Miał nadzieję, że Basia się ciepło ubrała. Za moment będzie mógł otulić ją swoją marynarką. Pewnie się zasiedziała u Amelii Strychar, choć to do niej niepodobne. Na szczęście znał adres. Pierwszym, co zobaczył, była siatka z dwoma kostkami masła, porzucona na środku drogi. Taki widok był rzadkością, jako że masło stanowiło prawdziwy rarytas. Ktoś w drodze do domu musiał zgubić deficytowy towar. Chłopak podniósł znalezisko i nagle zrobiło mu się bardzo gorąco. Ta siatka na zakupy należała do jego narzeczonej. Przerażony chłopak zaczął rozglądać się wokół i po chwili zauważył w krzakach kawałek materiału. Z walącym sercem podbiegł bliżej i odgarnął chaszcze. Widok obnażonego ciała Basi odjął mu mowę. Po chwili wydał z siebie straszliwy ryk wściekłości, który szybko przeszedł w krzyk bezgranicznej rozpaczy. - O, Boże! O, Boże! Jezus Maria! Basia! Ludzie!!! Na pomoc!!! – wołał. Wracający z zakładu Edward Kolasa podbiegł do Adama. Jego reakcja na przerażający widok była nieco bardziej zrównoważona: ściągnął kurtkę i przykrył dziewczynę, a potem sprawdził jej puls. Jeszcze żyła. - Dawaj marynarkę! Trzeba ją przykryć! Czekaj tu, ja wezwę pogotowie! – krzyknął Kolasa i pobiegł do telefonu. Szpital wojskowy był uważany za najlepszy w mieście. Adam siedział półprzytomny z rozpaczy, gdy do poczekalni wbiegła, głośno szlochając matka Basi. - Gdzie ona jest?! Gdzie jest moje dziecko?! – krzyczała. Adam poderwał się z krzesła i przytulił ją mocno. - Ona żyje. I to jest najważniejsze. Nie możemy do niej teraz iść, leży na intensywnej terapii. - Nie, nie! To ja ją wysłałam po masło. Dlaczego?! – kobieta zanosiła się płaczem. Adam trzymał ją w ramionach, próbując uspokoić, ale bezskutecznie… Podeszła pielęgniarka. - Od tej pobitej i zgwałconej? – zwróciła się do nich oschle. Przypatrywali się jej osłupiali, nie mogąc wydusić słowa. - Jeszcze żyje, ale stan jest krytyczny. Dzisiaj już nie macie co czekać. Przyjdźcie jutro. - Nie, ja zostaję – powiedziała stanowczo Anna Roszak. – Tam jest moje dziecko. Ratujcie ją! - A pani myśli, że co robimy?! – wykrzyknęła zdenerwowana pielęgniarka. – Proszę wyjść, bo zawołam lekarza. - Chodźmy, pani Aniu – powiedział Adam cicho. Objął ją i wyszli. - Przyjdziemy jutro z samego rana – dodał uspokajająco. Przez cały kolejny dzień jedyną informacją, jaką udało się im wydobyć od lekarzy było to, że stan Basi nie ulega zmianie.

Przed południem w kościele było pusto. Adam ukląkł w ławce. Odmówił pacierz, lecz czuł, że wyklepanie wyuczonej na pamięć modlitwy jest mało skutecznym sposobem na wyproszenie cudu. A jedynie to mogło uratować jego ukochaną. Umierała, a wszyscy wokół byli bezradni. - Powiedz mu szczerze, prosto z serca, z czym przychodzisz, a z pewnością cię wysłucha. Adam podniósł wzrok. Ksiądz, który się nad nim pochylił, nie był z tej parafii. Młody człowiek nigdy go wcześniej nie widział. Zaawansowany wiekiem mężczyzna w habicie ujmował jakąś dziwną łagodnością, promieniował z niego spokój i pewność siebie. Położył chłopakowi rękę na ramieniu, uśmiechnął się i odszedł w kierunku zakrystii. Trochę zaskoczony Adam odprowadził go wzrokiem. „Panie Boże”, mówił szeptem. „Nie umiem ładnie mówić. Jestem grzesznikiem. Do kościoła chodzę rzadko, ale Basia umiera. Nie trzeba jej jeszcze mi zabierać. Ja nie wiem, jak cię prosić. Zabierz mnie, ale ją uratuj. Po mnie nie będą płakać, a po niej strasznie. Nie gniewaj się, Panie Boże, że tak gadam prosto z mostu, ale nie jestem po szkołach. Mam tylko ją. Jak mi ją zabierzesz, to po co mi żyć? Wiem, że nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć, jak ją uratujesz, ale Ty możesz. Ja nie. Proszę, nie daj jej umrzeć, a nawrócę się i będę katolikiem takim jak trzeba”. - Jak trwoga, to do Boga, co? – spytał retorycznie proboszcz Demel, który znany był z raczej surowego podejścia do parafian. – Na mszy świętej to ty pewnie nie bywasz. Weź ten różaniec. Modlitwa na różańcu jest najskuteczniejsza. - Nie umiem się modlić na różańcu. Ten drugi ksiądz powiedział, żebym się modlił szczerze, tak jak potrafię – odpowiedział pokornie Adam. - Jaki drugi ksiądz? – zdziwił się proboszcz. - No ten, co parę minut temu wszedł do zakrystii. - W tym kościele nie ma żadnego drugiego księdza. Ja cały czas byłem w zakrystii i zapewniam cię, że nikt tam nie wchodził, a tym bardziej jakiś ksiądz. Coś bym musiał chyba o tym wiedzieć, nie. Przywidziało ci się, synku. - Ale przecież... – Adam był zdezorientowany. - Módl się chłopcze, módl. Modlitwa jest ci bardzo potrzebna. Ksiądz westchnął ciężko. Wciąż słyszał o problemach młodych ludzi z narkotykami, a alkohol tylko dopełniał dzieła zniszczenia. Kapłan pomyślał, że temu młodzieńcowi najwidoczniej nie udało się uniknąć zejścia na złą drogę. Co się dzisiaj dzieje ze światem?! Odszedł w stronę ołtarza. Adam poklęczał jeszcze chwilę w ławce, po czym wstał i, nadal niepocieszony, opuścił świątynię. Ciąg dalszy za tydzień…

Książka "Męska Sprawa" do nabycia w Redakcji Tygodnika PLUS.

tel. 973-883-0379 ✷ www.tygodnikPLUS.com


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.