7 minute read

Pozorny spokój filozofa – felieton Jerzego Stasiewicza

Poeta nie zakrzykuje własnego głosu

Pozorny spokój filozofa

Advertisement

Omawiając tom Mądrość dobra (Poznań 2022) Pawła Kuszczyńskiego, zacząć trzeba nie od poety Pawła Kuszczyńskiego, ale od człowieka Pawła Kuszczyńskiego – jego osobowości i postrzegania przez innych. Nie z bliskiego, zgnuśniałego otoczenia. Tylko z dala. Powiedzmy z perspektywy wzgórza Stasiewiczówki [urocza wysepka na obrzeżach Nysy przyciągająca do siebie poetów, pisarzy oraz tych wszystkich, którzy szukają artystycznego wytchnienia – przyp. red.], nasyconego głębią słowa pomiędzy dwoma fortami a aleją lipową, prowadzącą do regulickiej osady. Bo tam, gdzie spokój, świat jest najbliższy prawdy. Minęły lata, a ja przed oczami mam starszego eleganckiego pana w białym swetrze z jasną, gęstą czupryną, zaczesaną do góry niczym nordycki bóg deklamujący wiersz miłosny dla swojej Iduny (Wiesławy Siemaszko-Zielińskiej), przed którą ukląkł i wręczył jej rękopis czytanego liryka. Ta bogini wiosny, której imię znaczyło dosłownie „odnawiająca, odmładzająca”, była opiekunką kosza ze złotymi jabłkami młodości, zawsze pełnego. Pozwalały one zachować młodość – szczęśliwy ten, kto je spożył. A dałbym głowę, że sięgał po nie poeta z Poznania! Potwierdzeniem fotografia – i znów Polanica Zdrój, kawiarnia Bohema. Jesteśmy we troje: pośrodku grecka poetka Maria Mistrioti z Chalkidy w zwiewnej narzucie niczym motyl frunący na Olimp, po prawej Paweł Kuszczyński w niebieskim, centkowanym szalu, ciemnej marynarce, w gustownym krawacie, z butonierką w tym samym kolorze, charakterystyczną fryzurą jak u Zeusa. A ja… A ja mógłbym być woźnym na Olimpie (jeżeli bym nie spadł), spijałbym ostatnie krople nektaru i wyjadał resztki ambrozji. Bo nieśmiertelność nie zaszkodzi nawet zwykłemu śmiertelnikowi na katorżniczej drodze poezji, gdzie trakt ubity szkłem, na szyi wieniec z drutu kolczastego, a rozszalała ulewa smaga po twarzy. Ale jest nadzieja, że jutro… najdalej pojutrze… wyjrzy słońce i rozświetli horyzont, niekończący się kres wędrówki, do którego od dnia pierwszego i pierwszego napisanego wiersza podąża poeta duszy ludzkiej – tajemnicy jestestwa człowieka. O tej właśnie nadziei, duszy, tajemnicy mówi w swoim najnowszym tomie (ale nie tylko) poeta Paweł Kuszczyński, rocznik 1939, nad którego twórczością pochylali się najwybitniejsi w rzemiośle krytyki. Pomniejsi chcieli się mierzyć?! Powalała ich jednak moc słowa i mistrzostwo nastroju. Dary (talent) dane poecie przez Boga. Reszty (warsztatu) podobno można się nauczyć. Jednak nie każdemu to dane!

Obserwowałem starszego kolegę po piórze na festiwalach wielokrotnie (Poeci bez granic – Polanica Zdrój, Poezja słowiańska – Czechowic-Dziedzice). Sposób jego zachowania i prezentacji wiersza powiedzmy codzienny. Gdy przeistacza się w poetę, jest w tym coś z misterium, z praźródła, z homeryckiej poświaty. Powietrze gęstnieje, publiczność cichnie. Dotyka – przynajmniej mnie – chłodne, wytłumione echo rzeźbionego, dębowego konfesjonału. W dodatku Paweł Kuszczyński wyznaje pogląd, że poeta nie może być biernym wobec otaczającej go rzeczywistości: Nie można zmienić tego, / co przedtem było, / poddźwignąć przeszłość, / by teraźniejszość zadowolić / uładzonym wspomnieniem / bytu minionego. / Przyszłość najbardziej ze wszystkich / rzeczy zobaczyć chcemy. / Godzić życie z podarowanym czasem / człowieka zadaniem. Do takich odniesień potrzeba bagażu doświadczeń życiowych (wspomniałem już – rocznik 1939). A przecież było ich niemało w polskiej historii i to wszystko na oczach, niekiedy z udziałem. II wojna światowa, stalinowski terror po jej zakończeniu, polski październik 1956, wydarzenia marcowe 1968, „Solidarność” i stan wojenny, odzyskanie niepodległości z wielkim bezrobociem znaczonym samobójstwami. Ponoć cena transformacji. Ostatnio pandemia, a teraz wielomilionowa fala ukraińskich uchodźców i strach przed kolejną wojną. Ile człowiek w stanie jest udźwignąć na swoich barkach w czas ziemskiej wędrówki? W wierszach oprócz pytań znajdujemy wiele odpowiedzi: Umiar zaczyna się / od cichego otwarcia drzwi, / przynosi spokój bliźnim. Życie jest otwartą przestrzenią, / w której pragnie wygrywać / z losem. / Zachowaj spokój w niepokoju, / nie spiesz się zbytnio. Rozmowa dusz najczystszą pozostaje. / Słowo syci pamięć. Mało rozumiemy, jeszcze mniej przeczuwamy. Stąd ten ból w wierszu Poetom, którzy odeszli w sierpniu 2004 roku (Łucja Danielewska, Tomasz Agatowski, Czesław Miłosz): Kos odfrunął, przestał śpiewać / tego lata. / Zerwany kwiat róży wypełnił / dłoń przychylną pięknu, / odsłoniły się kolce gałązki. / Pozostają na zawsze gwiazdy / ze swym światłem / dla oczu tęskniących / za dalą, tą ojczyzną pragnień. / Wchodzimy z obawą w nurt rzeki, / nigdy nie tej samej. / Z obawą, czy na brzegu / nie pozostawiliśmy najcenniejszej rzeczy. / Tylko miłościwa ziemia / przyjmuje ból i wołanie, / przechowa echo / niedokończonych pieśni. Słyszanych w zadumie tworzenia… Płomień wskrzesza umarłych. Wskrzesza pamięć o człowieku… Pamięć o przeszłości to patriotyzm, tożsamość. Tematy tak uwypuklane w wielu lirykach poety nie tylko w omawianym tomie. Przypomnę; jest ich czternaście. Tu namacalnymi przykładami są: Tryptyk katyński

i Córki generała, gdzie Paweł Kuszczyński w jakże obrazowej narracji mówi: Znaleźli się na wschodzie i północy / gdzie Bóg skasowany / przez rewolucję, / do ludzi rzadziej / przychodzi. // Zamknięci w oczekiwaniu, / okradzeni z jutra. / W świtaniu dnia / strzały w tył głowy, / krzyk głębi serca. / Zdrętwiały w zdumieniu drzewa. / Nie dowiemy się jak umierają / Orły. Nawet te z tupolewa cięte brzozą. Brzozowy krzyż – Polakowi/Tułaczowi/Żołnierzowi. Katyń, Palmiry powinny być w świadomości narodowej zawsze obecne i przypominane, by z pamięci młodych nie wpadły w mroki zapomnienia. Janina Lewandowska, córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego, pilot lotnictwa Wojska Polskiego II RP. Pierwsza kobieta w Europie, która wykonała skok spadochronowy z wysokości 5 kilometrów. I jej siostra Agnieszka członkini Organizacji Wojskowej Wilki. Zamordowane w tych straszliwych miejscach. Janina, jedyna kobieta żołnierz, w Golgocie Wschodu. Agnieszka w Puszczy Kampinoskiej. Kolejnym – Henryk Dobrzański „Hubal”, major kawalerii Wojska Polskiego, sportowiec (jeździectwo), ostatni polski „zagończyk” jako dowódca Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego w czasie II wojny światowej. Paweł Kuszczyński opisuje jego wybory tak: Na przekór umykającym generałom, pułkownikom, / marszałkowi i urzędnikom, którzy zgubili obowiązek – / należało dać odpowiedź… / Bohatyr szczęściem znajduje Hubala / (…) / Koń jakby z żelaza, ważył siły na zamiary, / galopujący spokojnie w kłusie, / nie wyrywał się, potrafił płynąć nad ziemią / jak wiatr na stepie: / w bitwie stawał się spiżowym pomnikiem zwycięstwa. / Podobni do siebie: / bohaterski jeździec i rumak nieustraszony / z falującą białą grzywą, jakby górą flagi. / Byli z sobą mocno, że wspólne jestestwo / staje się ich jedynym dopełnieniem. / (…) niebo było polskie w dni odchodzące do nocy, / cierpliwy i chłonny słuch wyprzedzające. / Cnota honoru i upór zmagały się z czarnym losem. / (…) Świętokrzyski las tkany jesienią / złotem opadających liści z wyłaniającymi się / czarnymi pniami dębów, klonów i grabów / stał się dla ułanów Majora domem, / rozmawiali z nim po polsku. / Niemieccy żołdacy nie mieli dostępu / do jego ukrytej tajemnicy, bali się, / nie umieli walczyć wśród poszycia i drzew. / Las skrywał Oddział jak wielka zielona kotara, / brzuch kłosów stawał się schronieniem, / gałęzie wysokich drzew baldachimem. / Dla ułanów deszcz był orzeźwiający, / śnieg nieuciążliwy, mróz nie był przykry. / Potomkowie rycerzy spod Cedyni i Grunwaldu / nie ulękli się ludobójstwa w przybranej / masce zmyślonej cywilizacji. Ostatecznie „Hubal” ginie trafiony serią z karabinu maszynowego prosto w serce. Niemcy masakrują jego ciało i wystawiają na widok publiczny. Prawdopodobnie palą i zakopują w nieznanym do dziś miejscu. Bohater liryczny Pawła Kuszczyńskiego jest przeświadczony, mimo burz dziejowych, wiarą w trwałość ludzkiego istnienia, stąd trend chadzania własnymi ścieżkami słowa i prawowanie się ze światem o rzeczy najważniejsze. Bo Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą – pisze Pascal. Friedrich Nietzsche w Wiedzy radosnej s.220 zadaje pytanie: Co jest pieczęcią osiągniętej wolności? I daje odpowiedź: Przestać się wstydzić samego siebie. Stąd u Kuszczyńskiego te łopoczące gdzieś w przeszłych latach chorągwie z herbem rodowym, tropy patriotyczne, religijne (zaświadczone rozbudowanym poematem, historią biblijną O Józefie, synu Jakuba), pochwała surrealizmu (wiersz Druga strona). Mnie fascynuje pewność wypowiedzi literackich opartych na indywidualnej wizji świata, w zestawieniu z semantyką i zainteresowaniami poety z Wielkopolski (muzyka poważna, literatura, malarstwo, film), które splatają się w jedną całość. Stąd ogół rzeczy i spraw nabiera filozoficznej głębi. Stanu, który Platon nazwał kryształem, czystością myśli. Według mnie to wszystko wyrwane z dna duszy poety pokazuje obraz człowieka pełnego prawdy i wrażliwości. Sprzeciwiającego się wszystkiemu, co deformuje człowieczeństwo. Z próbą przekroczenia progu ku czemuś jeszcze nieznanemu/niepoznanemu. Wiele w tomie mamy liryków opatrzonych dedykacjami, co potwierdza wieczność pamięci, czasem z retrospekcyjnym przywołaniem i szeptem obecności nieobecnych. Dawno nieobecnych, a ukorzenionych w świadomości poety. Jest w tym uczuciu coś Kuszczyńskiego, jakaś czasoprzestrzenna nieprzystawalność, to dusze nieznające dali. I pozostańmy z tą tajemnicą…[JS]

This article is from: