
5 minute read
Robert Knapik – recenzja Mojego pamiętnika potocznego OLGI LIPIŃSKIEJ
My, dzieci świąteczne
Olga Lipińska Mój pamiętnik potoczny
Advertisement
Nie zdążę. Nie zdążę napisać felietonu, nie zdążę wysłać życzeń przed świętami. Nie zdążę kupić prezentów pod choinkę i strusich piór na sylwestra. Nie zdążę zmontować programu na antenę, nie zdążę. „Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech”, kołacze mi się w głowie piosenka Kory. Do licha, nikt mnie nie poganiał. Wręcz przeciwnie, mój mąż, spokojny i łagodny człowiek powtarza mi do znudzenia: Połóż się chociaż na chwilę, gdzie biegniesz, zatrzymaj się! A ja, proszę pana, boję się zatrzymać, bo upadnę i już nie wstanę. Biorę na siebie coraz więcej obowiązków, coraz mniej mam czasu i coraz bardziej się boję, że nie zdążę. Mama ma pretensje, że wpadam do niej jak po ogień, mąż, że nie słucham w ogóle, co on mówi, przyjaciele, że wymawiam się od wizyt brakiem czasu. Niech mi pan wierzy, ja naprawdę nie mam czasu! Boże, co ja za banały plotę!
Bywa tak, że wycinki, fragmenty, które układają się w szersze spostrzeżenia, całe horyzonty myślowe, widoczne są dopiero przy rozpięciu narracji na dłuższy czas. Olga Lipińska w Moim pamiętniku potocznym ukazuje mniej lub bardziej barwne scenki obyczajowe, krotochwile – krótko mówiąc – co działo się w jej życiu na przestrzeni kilkunastu lat. Felietony pisane dla miesięcznika „Twój Styl” mają urok parodii i karykatury. Reżyserka odtwarza w nich moment zagubienia przypadający na czas po transformacji ustrojowej. Uświadamia również, że powielanie starych wzorców to lekcja, którą będziemy odrabiać jeszcze wiele lat. Doświadczenia z zeszłego ustroju nie zawsze pomagają. Lipińska przyznaje, że praktycznie nie dostawała honorarium za swoją pracę, a pierwsze wynagrodzenie otrzymała dopiero przy pracy nad Listami śpiewającymi Agnieszki Osieckiej. Z mężem byli zadłużeni w ówczesnych kasach pożyczkowych, kupowali starocie z desy, spotykali się ze znajomymi na rozmaitych uroczystych kolacjach i podwieczorkach artystycznych. Życie mijało, nie było chyba na tyle cierpliwości, aby myśleć o dołującej peerelowskiej doczesności. Obok wątków z tzw. sfery życia codziennego pojawiają się rozważania o obyczajowości Polaków, jak traktujemy karnawał, post i czy religijność ma w ogóle większe znaczenie. Nie mogłoby się obyć bez tego rodzaju dywagacji. Kabaret Olgi Lipińskiej był swego czasu stałym punktem programu na okoliczność świętowania Nowego Roku. Przynajmniej dla mnie była to nader wykwintna uczta artystyczna. Artystka zmieliła w kabarecie różne postawy wobec tradycji, od patetycznych kukiełek tańczących w rytm kujawiaczka po chichot historii, nędzę wzajemnych utarczek, szlachciańskie podrygi, butę i próżność. Przeżycie z rodzaju tych mistycznych towarzyszyło mi właśnie przy okazji oglądania wspomnianego kabaretu. Czyż nie kwiatkiem przypiętym do kożucha, tym w istocie staje się dzisiaj tradycja. Z jednej strony traktujemy ten bagaż z irytacją i ubolewaniem, że to już przeżytek, który do niczego się nie nadaje, a bywa jedynie przyczyną licznych kłótni przy wigilijnym stole. Z drugiej zaś można się zastanowić, co z niego moglibyśmy wziąć i przekształcić na swój użytek, poddać pewnego rodzaju krytyce, zmianie, być może dać szansę na zaczątek czegoś nowego. Dzisiaj, zamiast kabaretu z prawdziwego zdarzenia, mamy szopki zabarwione aż nadto politycznie, a do tego inny kabaret w rytm muzyki disco polo. Najbardziej obszernym obiektem refleksji reżyserki stają się kompleksy, niedomagania, zacofanie, dążność do sławy i splendoru przy jednoczesnej wątłej i słabej kondycji moralnej. Lipińska pokazuje, jak społeczeństwo schodzi na psy: stajemy się agresywni, opryskliwi, zapatrzeni w siebie, oglądamy brazylijskie tasiemce, w ogóle nie zwracając uwagi, że aura lat dziewięćdziesiątych nie
Mój pamiętnik potoczny… , Olga Lipińska, Prószyński Media, Warszawa 2014.
przystaje do tych obrazków z ponętną Pamelą i nieziemsko przystojnym Fernando. W nowej rzeczywistości, gdzie głodni sukcesów podążają po trupach, widać jak na dłoni mentalne nieprzygotowanie, brak rozeznania i nieokrzesanie. Są supermarkety i sex shopy poprzeplatane starymi budami do rozbiórki, są też ludzie powiązani z poprzednim systemem i wygląda to tak, jakby czas się dla nich zatrzymał. Polska dworcowa z odpadającym tynkiem, ziejącą tymczasowością i brakiem perspektyw prezentuje się w pełnej krasie. Autorka jest rozczarowana i zażenowana stopniowym obniżaniem się poziomu intelektualnego w społeczeństwie, co stało się przyczyną zawieszenia jej działalności publicystycznej w 2013 roku. Starsza damulka psioczy na Polaków: z ich ilorazem inteligencji jest coś nie tak, daleko za Rumunami i Ruskimi. Polscy mężczyźni nie są męscy, a kobiety nie mają na kogo liczyć. Lipińska raz chciałaby wyjechać z kraju, bo tutaj wiecznie pod wiatr, jak partia nie da żyć, to znowuż dotykają autorkę czeluście polskiego kapitalizmu. Potem jednak zwraca uwagę, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia. Z felietonistką „Twojego Stylu” warto się oswoić. Nie jest to może najłatwiejsze, bowiem ludzie, którzy przeżyli już wiele, nabrali pewnej dozy manieryzmu i razem ze swoją proweniencją nie dają się zwieść na manowce. Na początku miałem wrażenie, że jest pewien mur niezrozumienia, nie będzie miło – po prostu jesteśmy z innych światów. Lipińska, chociaż sama stwierdza, że jest beznadziejna i nie nadąża, to równie często poucza, drwi, oburza się, istny wulkan emocji! Pisze, że z prezentów cieszyć się trzeba. Sam jestem nieco odmiennego zdania, no ale to nie ta generacja, nie ten tok myślenia. Skąd jednak wziął się ten nieprzychylny ton mówienia o polskości i Polakach? Jak pisze we wstępie do zbioru felietonów Jerzy Duda-Gracz (najukochańszy malarz współczesny wedle autorki) miłość Lipińskiej do ojczyzny sytuuje się między drwiną a rozpaczą. Te ambiwalentne postawy są również po części rezultatem pracy reżyserskiej, gdzie zamiarem ostatecznym jest potrząśnięcie widzem, danie do myślenia, że patriotyczna maskarada jest właściwie przaśnym widowiskiem i to nie zawsze stworzonym ze szczerych pobudek. Świętowanie, huczne obchodzenie rocznic, też przywołuje niekoniecznie pozytywne skojarzenia. My, świąteczne dzieci, lubieżnie obnosimy się z naszą narodową dumą. Zastanawiam się, czy byłoby miejsce dla Olgi Lipińskiej w obecnej telewizji publicznej, zapewne ze swoim krytycznym myśleniem zostałaby szybko powstrzymana. A jak śpiewa w jednej ze swoich piosenek Artur Rojek, wakacje i święta to plagiaty dzieciństwa. I czy to świętowanie czasem nie przebrzmiało, wszak media, spoty reklamowe krzyczą, mamy świętować. Już każdy dzień jest przecież celebrowaniem czegoś zakończonym libacją. Tylko czy o taką Polskę nam szło…? [RK]
Olga Lipińska – reżyserka i scenarzystka teatralna i telewizyjna, satyryczka, w latach 1955–2005 zatrudniona w Telewizji Polskiej; w latach 1957–1964 autorka i reżyserka Studenckiego Teatru Satyryków (STS), w latach 1968–1976 reżyserka Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, w latach 1972–1974 reżyserka Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej w Świnoujściu, reżyserka szeregu inscenizacji w Teatrze Telewizji; laureatka nagrody „Złoty Ekran” (1968) i nagrody „Wiktor” (1992, 1993, 1999); reżyserka i scenarzystka kabaretów telewizyjnych Głupia sprawa (1968–1970), Gallux Show (1970–1974), Właśnie leci kabarecik (1975–1977), Kurtyna w górę (1977–1981), Kabaret Olgi Lipińskiej (1990–2005).
