6 minute read

Wywiad z JERZYM JARNIEWICZEM, laureatem NIKE 2022 – Joanna Nordyńska

Foto Bartosz Kałużny Centrum Promocji UŁ

Rozmowa z Jerzym Jarniewiczem

Advertisement

laureatem Nagrody Literackiej „Nike” 2022

Jerzy Jarniewicz – krytyk literacki, poeta, tłumacz. Autor piętnastu książek krytycznoliterackich i eseistycznych, m.in. Lista obecności (2007, nominacja do Nike), Gościnność słowa. Szkice o przekładzie literackim (2012), Tłumacz między innymi (2018, nominacja do Nike) i Bunt wizjonerów (2019). Opublikował dwanaście zbiorów wierszy. Za tom Puste noce (2017) otrzymał Nagrodę Poetycką Silesius dla najlepszej książki roku, a za Mondo cane (2021) – Nagrodę Literacką „Nike”. W 2022 r. otrzymał Nagrodę Literacką im. Juliana Tuwima za całokształt twórczości. Tłumaczył Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha, Raymonda Carvera, Johna Banville’a, Denise Riley, Ursulę Le Guin i wielu innych pisarzy języka angielskiego. Opracował także antologie: Sześć poetek irlandzkich (2012), Poetki z Wysp (2015, z Magdą Heydel) i 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego (2018). Mieszka w Łodzi.

Przede wszystkim serdecznie gratuluję Ci otrzymania najbardziej prestiżowej polskiej nagrody w dziedzinie literatury, czyli Nagrody Literackiej „Nike”, do której

nike 2022zresztą nie po raz pierwszy byłeś nominowany. Tym razem powodem nominacji była książka poetycka (Mondo cane). Jesteś poetą, ale też cenionym tłumaczem, również prozy. Kim czujesz się bardziej? Jestem w tej komfortowej sytuacji, że nie muszę wybierać między robieniem przekładów a pisaniem wierszy. Wydaje mi się, że cały smaczek zajmowania się literaturą polega właśnie na tym, że te dwa rodzaje działalności są do siebie bardzo podobne, a czasami wręcz tożsame. To, jak piszę wiersze, niewiele się różni od tego, jak wiersze tłumaczę. Nie tłumaczyłbym poezji tak, jak ją tłumaczę, gdybym sam wierszy nie pisał. Podobnie w drugą stronę – pewnie nie napisałbym wielu wierszy, gdyby nie poczynione przeze mnie przekłady. To są dwie strony tej samej monety.

W książce Tłumacz między innymi napisałeś: „(…) nieprzekładalność jest uzasadnieniem kreatywności przekładu”. Czy w swoich tłumaczeniach dążysz do rozpoznawalnej kreacji (np. poprzez użycie podobnych zwrotów), czy raczej do wierności językowi oryginału, nawet jeśli uwzględnić transgresję?

Nie wiem, na ile jest to możliwe, by tłumacząc, nie odcisnąć swojej osobowości na przekładanych tekstach. Tego chyba nie robi się świadomie. Byłoby czymś idealnym, gdyby udało się zachować głos tłumaczonego autora, jednocześnie pozostawiając w przekładzie swoją sygnaturę. Chodziłoby o stworzenie takiego tekstu, który nie byłby całkowicie tekstem Jarniewicza – bo to musi być jednak James Joyce, Philip Roth czy Ursula Le Guin – ale też w którym czytelnik mógłby zauważyć cechy charakterystyczne dla mojej wrażliwości językowej. Tak, to byłaby idealna sytuacja. Jeśli ma się silną osobowość, a ponadto samemu też jest się poetą, taka podwójność jest chyba nieunikniona – w przekładzie zawsze zostawia się własny rys. Z pewnością tak jest w przypadku najsłynniejszych tłumaczy poezji. Dla Stanisława Barańczaka przekład był kontynuacją twórczości własnej.

Gdy zabierasz się za tłumaczenie wiersza albo prozy, robisz najpierw analizę „co autor chciał powiedzieć” (zmora uczniów „rozbierających” wiersze na lekcjach języka polskiego) czy podążasz bardziej za samym słowem, rytmem i melodią wiersza? Inaczej mówiąc, co w tłumaczeniu uważasz za najważniejsze?

Bezpośredniego tłumaczenia literatury nie ma. Bezpośrednie tłumaczenie uprawia Google Translator,

zabijając przy tym poezję. Nikt nie tłumaczy „słowo na słowo”. Skoro, jak mnie przed chwilą zacytowałaś, literatura jest nieprzekładalna, to jej tłumaczenie nie jest i nie może być biernym, pasożytniczym działaniem, tylko właśnie aktem twórczym. Myślę, że zgodzą się ze mną wszyscy tłumacze, jeśli powiem, że nie tłumaczymy słów czy nawet fraz, ale całe zdania. Niektórzy by powiedzieli wręcz, że całe akapity. Piszemy je po polsku na nowo po to, by korzystając z możliwości naszego języka, stworzyć tekst w miarę bliski tekstowi wyjściowemu. Możliwości polszczyzny są zasadniczo odmienne od angielszczyzny. Inny jest system czasów, inne konstrukcje zdaniowe, inne synonimy, inne akcenty itd., a to wszystko w literaturze gra, to wszystko jest w literaturze ważne. Wspomniałaś o melodii utworu. Ona jest ważna zarówno w poezji, jak i w prozie, podobnie jak i inne wymiary tekstu – rytm, asocjacje, realia, graficzna postać. Myślę tu o literaturze artystycznej, bo tej „wagonowej” to i tłumaczenie przez maszynę nie zaszkodzi.

Twoje wiersze nie są obsceniczne, nie emanują okrucieństwem ani śmiercią (która, jeśli już się pojawia, to raczej w odniesieniu do pojęć lub rzeczy), co może wywołałoby skojarzenia z filmem o tym samym tytule. Zamiast snuć domysły, zapytam wprost: skąd tytuł Mondo cane?

O ile potrafię jeszcze zrozumieć, że można stworzyć dobre tłumaczenie prozy czy wiersza białego, o tyle niepojęta jest dla mnie umiejętność tłumaczenia wiersza klasycznego. Te chyba najlepiej przekładają sami ich autorzy, jeśli w ogóle. Mierzyłeś się z czymś takim?

Rzadko. Kilka rymowanych wierszy Lowry’ego czy Larkina. Jestem tłumaczem głównie poezji współczesnej, a ta, która mnie interesuje najbardziej, to poezja języka codziennego.

KWIATY DLA SNOWDENA Śniło mi się, że czytam w gazecie, jaki mam poziom bilirubiny i że biorę od miesiąca afobam. Tak mi się wczoraj śniło, a sen to głębokie gardło, nie może się mylić. I to jeszcze śniłem, że czytam w tej wczoraj przyśnionej gazecie, jak weszliśmy w Starbucksie do męskiej kabiny na seks, choć to było dawno i od tego czasu twój obraz stracił na ostrości, a ja dałbym sobie łeb uciąć, że zrobiliśmy to w Coffeeheaven, co wprawdzie niewiele w tej historii zmienia, ale trzymajmy się faktów. Za dnia też czytam gazety. Wyjaśniłem to bodaj w przedostatnim wierszu zawartym w tym zbiorze. Tytuł książki odnosi się do pierwszego w życiu pragnienia, do mojego „zakazanego owocu”, a konkretnie do niemożności obejrzenia w moich latach chłopięcych filmu o tym tytule. Nawet nie rozumiałem wówczas tych dwóch włoskich słów, ale kusiły mnie swoją magią. To był rodzaj niespełnionego pożądania. Chociaż i to dosłowne znaczenie tytułu, czyli pieski świat, też ma w książce uzasadnienie.

A teraz w kontekście ukończonej przez Ciebie filozofii… Czy lubiłeś w szkole przedmioty ścisłe?

Tak, nawet wydawało mi się kiedyś, że mógłbym zostać matematykiem, ale dlaczego wiążesz nauki ścisłe z filozofią?

Skoro mowa o języku… Uważasz, że zasadne jest jego uwspółcześnianie i upraszczanie? Choćby po to, by literatura „trafiła pod strzechy”? Bo mam wrażenie, że filozofia wymaga skłonności analitycznych, a nie tylko humanistycznych.

To są dwa różne procesy. Uwspółcześnianie ma sens, a upraszczanie nie. Uwspółcześnianie to bardzo trudny zabieg. Teksty, które należą do innego świata, innej epoki, trzeba przekonująco wprowadzić do epoki nam współczesnej – to nie jest łatwe zadanie.

To dotyczy też literatury polskiej. W obecnych czasach dzieciakom trudno się czyta np. Starą Baśń, więc robią to niechętnie. Czy można im to jakoś uprzyjemnić?

Dlatego w przywołanej przez Ciebie książce stawiam tezę, że dobrze byłoby, gdyby współcześni pisarze polscy przekładali dawną literaturę polską na współczesną polszczyznę. 5

Nie dlatego, żeby ją uprościć, tylko dlatego, żeby te dawne utwory ożywić i pokazać, jak bardzo są istotne dla naszego świata, dla naszego rozumienia samych siebie w tym świecie, dla rozwoju naszego języka. Anglicy to robią, my niestety nie.

Mondo cane to nie zbiór wierszy, tylko książka poetycka. Gdzie leży granica między współczesną poezją a prozą? Współczesny wiersz coraz bardziej się „wybiela”.

Wiersze pisze się wierszem – w określonym celu. Wiersze to utwory względnie krótkie, w których nie jest istotne, dokąd nas prowadzą w szeregu wydarzeń związanych chronologicznie i przyczynowo-skutkowo, tylko jak głęboko możemy w nie wejść. W prozie idziemy cały czas naprzód, w wierszu co chwila się zatrzymujemy. Często, czytając wiersz, cofamy się wręcz do poprzednich linijek, by poszukać współbrzmień, związków, współgrań, ech, nawiązań, powtórzeń. Organizacja wypowiedzi w wierszu jest dużo intensywniejsza niż organizacja wypowiedzi prozatorskiej. Podział wiersza na wersy to nie jest

„widzimisię” autora. Jest to związane np. z oddechem – wiersz staje się wtedy rodzajem partytury dla czytelnika. Ale nie tylko. To, w którym miejscu kończy się wers, jest także ważne dla budowania znaczeń i funkcjonalności. Hmm… jest nawet rodzaj filozofii zwanej analityczną, ale jest też filozofia egzystencjalna, a egzystencjaliści są bardzo blisko literatury. Camus czy Sartre byli filozofami i jednocześnie znakomitymi pisarzami. Albo Friedrich Nietzsche – filozof to czy poeta?

Na koniec rozmowy mam pytanie bardziej prywatne: jak spędzasz tzw. wolny czas?

Odpowiedź jest prosta: nie mam wolnego czasu. No dobrze… Lubię słuchać muzyki, chodzę na koncerty, lubię spotykać się i rozmawiać z ludźmi. O, tak! Lubię towarzysko spędzać czas, jak już uda mi się go mieć w nadmiarze. Lubię też jeździć na rowerze. Nie ścigam się, jeżdżę dla relaksu. Ale nierzadko podczas takiej jazdy przez łódzkie parki ro-nike 2022 dzą się pomysły na wiersz.

Życzę ich jak najwięcej! [JN]

This article is from: