4.12 / 19.30
SALA KONCERTOWA
OLGA KERN
Czas trwania (łącznie z przerwami): ok. 100 min
Prosimy o niefotografowanie i wyłączenie telefonów komórkowych.
Prosimy o powstrzymanie się od oklasków między częściami utworów.
Iryna Aleksiychuk (ur. 1967)
Go where the wind takes you
Edvard Grieg (1843–1907)
Koncert fortepianowy a-moll op. 16
I. II. III.
***
Allegro molto moderato
Adagio
Allegro moderato molto e marcato
Ludwig van Beethoven (1770–1827)
V Symfonia c-moll op. 67
I. II. III. IV.
Allegro con brio
Andante con moto
Scherzo. Allegro
Allegro
Między walką a ukojeniem
Echa zmagań z losem odzywają się w obu dziełach stanowiących orkiestrową ramę dla Koncertu fortepianowego Griega.
Go where the wind takes you Iryny Aleksiychuk to utwór napisany w 2023 roku, jak głosi jego podtytuł, „po lekturze poezji Oleny Stepanenko”, poetki, która wraz z synem przeżyła rosyjską zbrodnię w Buczy.
Choć instrumentalnej muzyce Aleksiychuk towarzyszy poetycka deklamacja, to kompozycja sama w sobie pozbawiona jest konkretnego programu i odwołuje się raczej do wyobraźni i wrażliwości słuchaczy. Ukraińska kompozytorka ujęła to następująco: „Sądzę, że kompozytorzy przechodzą przez wszystkie siedem kręgów twórczego piekła podczas procesu pisania muzyki z jednego tylko powodu – aby ich »muzyczne dziecko« mogło przynosić słuchaczom radość i satysfakcję, skłaniać ich do refleksji i budzić pragnienie odczuwania, empatii oraz przeżywania
każdej muzycznej chwili całym sercem”. Utwór dedykowany został ukraińskim kobietom, które „mimo wszystkich okropności wojny przeciwko Ukrainie nie tracą Odwagi, Nadziei i Wiary”. W tym kontekście przychodzą na myśl słowa E.T.A. Hoffmanna, które napisał w 1810 roku w recenzji Piątej Beethovena (będącej dla niego kwintesencją romantyczności): „Ogniste promienie światła przeszywają głęboką noc tego świata, podczas gdy w naszej świadomości ożywają olbrzymie cienie, które kipią i falują, zbliżają się, a pozostawiają w nas tylko ból nieustającej tęsknoty”. Hoffmann trafnie odczytał dychotomię światła i ciemności, często zresztą postrzeganą jako muzyczną metaforę walki – nie tyle może militarnej, co duchowej; takiej, jaką toczy jednostka niepokorna wobec losu i jego kaprysów. W istocie V Symfonię konstytuują dynamika i dramaturgia egzystencjalnego konfliktu. Jest to dzieło Beethovena zafascynowanego heroizmem i ludzką determinacją. Podobnie jak skomponowana w latach 1804–1805 opera Leonora (która później odniosła sukces jako Fidelio) czerpiąca dramaturgiczną siłę z bohaterstwa tytułowej bohaterki, jej bezprzykładnej lojalności i odwagi.
Symfonia c-moll przedstawia jednak inny rodzaj heroizmu i często bywa interpretowana w kontekście zmagań jej twórcy z pogłębiającą się głuchotą. Konfrontując się z upokarzającym go jako kompozytora i muzyka nieszczęściem, Beethoven pragnął przezwyciężyć rozpacz poprzez dzieło afirmujące osobisty upór i determinację.
Jej pierwsze szkice powstały na początku 1804 roku, czyli zaledwie kilka miesięcy po ukończeniu III Symfonii, którą Beethoven zrazu poświęcił Napoleonowi w hołdzie dla jego republikańskich ideałów. W przeciwieństwie do Pastoralnej, także pisanej w tym okresie, V Symfonia nie ma opisu ani programu. Muzyka toczy tu jednak swoją batalię na wielu poziomach. Otwierające takty – słynne czterodźwiękowe motto „ta-ta-ta-TA” – nie pozwala na jednoznaczne ustalenie tonacji ani metrum.
Dopiero w siódmym takcie usłyszymy basowe C, na którym opiera się cały akord c-moll, i dopiero wtedy zaczynamy wyraźne wyczuwać metryczną pulsację utworu.
Po burzach przetaczających się przez pierwsze ogniwo drugie stanowi oazę czystego piękna. Ale i tu ekstremalnie pianissima są gwałtownie atakowane i przerywane militarnymi wtrętami fortissimo. Część trzecia to groteskowe, a zarazem pełne przyczajonej, skrywanej grozy Scherzo. Motyw otwierający, niczym kolejne wyzwanie wobec sił losu, przekształca się w złowieszczy marsz. Powróci jeszcze ponurym pogłosem w przepełnionym poczuciem triumfu finałowym Allegro, które wybucha w nieposkromionym entuzjazmie z samych trzewi Scherza. Heroiczne zwycięstwo odniesione ostatecznie w tej walce znajduje odzwierciedlenie w doborze tonacji c-moll i C-dur, które stały się w tym czasie widoczną idée fix Beethovena: cztery rozbudowane dzieła wokalno-instrumentalne skomponowane między 1802 a 1808 rokiem (Leonora, Fantazja z chórem op. 80, Christus am Ölberge oraz Msza C-dur, a zwłaszcza Agnus Dei) eksplorują napięcie między tymi dwoma trybami. W V Symfonii triumfalna, czwarta część w C-dur ostatecznie potężną falą zmiata egzystencjalny niepokój otwierającego c-moll.
Do rywalizacji o palmę pierwszeństwa wśród najpopularniejszych dzieł koncertowych obok Piątej z powodzeniem może stanąć Koncert fortepianowy a-moll Griega z 1868 roku. Norweski kompozytor nigdy nie aspirował do formatu „symfonika”, a jego koncert
jest wyjątkowym świadectwem przypływu twórczego, orkiestrowego rozmachu w szczęśliwym dla niego okresie, gdy przebywał z żoną i małą córeczką w duńskim miasteczku Sellerad.
W swej „symfonicznej formie” część pierwsza Koncertu ma charakter rapsodyczny. Przypomina ciąg opowieści, które – jedne samodzielne, inne ze sobą powiązane – przesuwając się, wprowadzają wciąż nowe barwy. Szczególnie uderza moment, gdy melodia dotąd utrzymana w tonacji mollowej pojawia się w odmianie durowej oraz w przejściu do repryzy, gdy Grieg żongluje motywami i frazami, przeciwstawiając sobie solistę i orkiestrę.
Adagio to szeroko rozwinięty śpiew, którego główną melodię najpierw intonują smyczki, w części środkowej solista ozdabia ją koloraturami w stylu chopinowskim, a na koniec podejmuje ją w szerokich akordach.
Finał pojawia się attacca – jak w Piątej Beethovena. Jego taneczno-ludowy temat główny jest inspirowany hallingiem, norweskim skocznym tańcem tradycyjnym opartym na kwintowych basach. Po krótkim, akordowym drugim temacie nastrój zmienia się, a całość przechodzi w rodzaj rozbudowanego interludium, w którym pojawia się nowy tęskny temat z czułością rozwinięty przez solistę. Dzieło zamyka się z epickim rozmachem: oktawowa kadencja, stretta Quasi presto i triumfalne Andante maestoso.
Andrzej Sułek

