23.03.2023 / godz. 19.30
Romantyk w manii
NOSPR KAMERALNIE
20.04.2023 / godz. 19.30
BLACHA PO AMERYKAŃSKU
27.04.2023 / godz. 19.30
MAHLER, PENDERECKI, STRAUSS
25.05.2023 / godz. 19.30
BRAHMS, EWAZEN
1.06.2023 / godz. 19.30
MOZART, BRAHMS
25.06.2023 / godz. 12.00
BERG, STRAUSS
9.03.2023 | godz. 19.30
sala koncertowa
Vassily Sinaisky dyrygent
Orkiestra Filharmonii

im. Leoša Janáčka w Ostrawie
Josef Suk (1874–1935)
Suita koncertowa „Bajka” op. 16 (1899–1900)
O wiernej miłości Radúza i Mahuleny i ich boleści
Intermezzo. Grając w łabędzie i pawie Intermezzo. Muzyka żałobna
Klątwa Runy i jak miłość ją złamała ***
Gustav Mahler (1860–1911)
I Symfonia D-dur „Tytan” (1884–1888, rew. 1893–1896)
Langsam. Schleppend
Kräftig bewegt, doch nicht zu schnell
Feierlich und gemessen, ohne zu schleppen
Stürmisch bewegt
Czas trwania koncertu (łącznie z przerwą): ok. 110 min
Prosimy o niefotografowanie i wyłączenie telefonów komórkowych
Prosimy o powstrzymanie się od oklasków między częściami utworów
Zeskanuj kod QR i poznaj szczegóły koncertu
Baśń z dobrym i złym zakończeniem
„Jestem baśń. Kto pójdzie za mną, powiodę go do lazurowych bajecznych krajów. Tu, z tych olbrzymich szczytów, po odwiecznych, mchem porosłych i liściem dawnych jesieni zawianych ścieżkach, zstąpimy na dół, tam, na słoneczne niwy słowiańskiego ludu. Znam głębie jego duszy, a w moim wnętrzu żywią jego sny pradawne. […] Czarownym zawojem osłaniam dzieje wieków, zapadłych we mgle pamięci”.
Tak zaczyna się dramat, a właściwie „baśń słowacka w sześciu obrazach” Radúz a Mahulena Juliusa Zeyera, opublikowana w 1896 roku w praskim czasopiśmie „Květy”, a osiem lat później przełożona na język polski przez Władysława Nawrockiego – poetę, tłumacza, później też redaktora tygodnika satyrycznego „Sowizdrzał”.
Zeyer wówczas już nie żył. Miriam, czyli Zenon Przesmycki, nie bez racji uważał go za jednego z najwybitniejszych czeskich poetów XIX-wiecznych. „Bogacz barw, plastyk niezrównany, mag prawdziwy nastrojów” – pisał o swoim przyjacielu i mentorze, którego pisma zdążył wydać jeszcze przed jego śmiercią, we własnym przekładzie, w dwóch opasłych tomach liczących w sumie prawie tysiąc stron. Twórczość
Zeyera – niezwykle oryginalna, płynąca pod prąd większości nurtów literackich
epoki – cieszyła się ogromną popularnością wśród przedstawicieli drugiego pokolenia Młodej Polski.
Melodia osłonięta czarownym zawojem
To jednak rodacy odkryli jej wybitny potencjał narracyjno-muzyczny. Janáček
już w 1887 roku zaprosił Zeyera do współpracy jako librecistę przy swej pierwszej operze Šárka. Dziesięć lat później Josef Suk skomponował muzykę teatralną do Raduza i Mahuleny – przed premierą sztuki w praskim Národním divadle w 1898 roku, w reżyserii Jakuba Seiferta i scenografii Karela Ludvíka Klusáčka. Sceniczna baśń, w której Zeyer połączył słowackie podania ludowe z motywami zaczerpniętymi z sanskryckiego dramatu Śakuntala Kālidāsy i wysnuł z nich czarodziejską opowieść o miłości dwojga mieszkańców zwaśnionych królestw, zauroczyła go do tego stopnia, że rok później ułożył oprawę muzyczną spektaklu w czteroczęściową suitę orkiestrową Pohádka (Baśń).
Pracę nad utworem rozpoczął we wrześniu 1899 w Křečovicach, zakończył pół roku później w Amsterdamie, w trakcie kolejnej podróży koncertowej z Kwartetem Czeskim. Prawykonanie odbyło się w lutym 1901 roku w praskim Rudolfinum, pod batutą Oskara Nedbala – altowiolisty Kwartetu. Dwořák nie posiadał się z zachwytu. Nazwał Pohádkę muzyką wprost z nieba. Suk odpowiedział skromnie: „Melodie płyną z głębi mego serca. A instrumentacja? Ona jest jak ten czarowny zawój z prologu do sztuki”.
Kapitan Weber, jego żona i jej kochanek
Mahler kończył pracę nad I Symfonią w tym samym czasie, kiedy Janáček stawiał ostatnie kreski taktowe w partyturze Šárki. Miał wówczas dwadzieścia osiem lat. Dwa lata wcześniej objął posadę drugiego dyrygenta Opery w Lipsku, dla której porzucił stanowisko dyrektora muzycznego Königliche Hoftheater w Kassel. To właśnie w Kassel Mahler przygotował – z niemałym sukcesem – premierę swego ukochanego Wolnego strzelca, co nie uszło uwagi
stacjonującego w Lipsku kapitana Karla von Webera, wnuka Carla Marii. Oficer, w tonie nieznoszącym sprzeciwu, zlecił młodemu kapelmistrzowi dokończenie
Die drei Pintos – opery komicznej swego dziadka. Mahler przystał z ochotą i odtąd często gościł w domu kapitana. Z początku po to, by konsultować z nim postępy prac nad rekonstrukcją dzieła. Później – z całkiem innych powodów, które same przez się mogłyby posłużyć za kanwę operowego libretta.
Otóż Mahler zakochał się na zabój –i z wzajemnością – w Marion von Weber, starszej o cztery lata żonie oficera i matce trojga jego dzieci. Niespecjalnie kryli się ze swą miłością: Gustav zakradał się ponoć do domu Weberów po nocach i odgrywał na fortepianie fragmenty nowego utworu komponowanego z myślą o ukochanej. Wreszcie obydwoje zaplanowali ucieczkę.
Według jednej wersji Mahler został sam na peronie z dwoma biletami, bo Marion w ostatniej chwili się rozmyśliła. Według drugiej – zazdrosny mąż wpadł za nimi do pociągu i zaczął strzelać w zagłówki siedzeń, co skończyło się interwencją pielęgniarzy z miejscowego szpitala psychiatrycznego.
Cierpienia młodego Mahlera
Jakkolwiek było, niefortunny romans zaowocował symfonią, którą Bruno Walter nazywał potem Mahlerowskim Werterem. Wersja pierwotna, chłodno przyjęta przez publiczność Pesti Vigadó w Budapeszcie (dokąd Mahler wyniósł się albo w następstwie skandalu, albo po kłótni z dyrektorem lipskiej Opery), miała jeszcze formę
dwuczłonowego poematu symfonicznego: w skład pierwszego członu, zatytułowanego
Z młodzieńczych dni, weszły pierwsze dwie części z wersji ostatecznej, przedzielone
usuniętym z czasem Allegro Blumine (Kwitnienie); w skład drugiego, Komedia ludzka,
późniejsze ogniwa: trzecie i czwarte. Przygotowując się do niemieckiej premiery dzieła w Hamburgu, w roku 1893, Mahler zapowiedział je jako „poemat dźwiękowy w formie symfonii” i opatrzył programem nawiązującym do Tytana – powieści Jeana Paula, niemieckiego prekursora romantyzmu, który w modnej podówczas konwencji Bildungsroman opisał perypetie młodego człowieka odkrywającego swą nieznaną przeszłość, znajdującego idealną wybrankę i na koniec obejmującego tron niewielkiego księstwa. Przed czwartym z kolei wykonaniem, tym razem w Berlinie, w roku 1896, Mahler usunął z utworu Blumine, zrezygnował też z programu literackiego oraz tytułu Tytan. Kompozycja zyskała swą ostateczną, czteroczęściową postać.
Został jednak kipiący tygiel muzycznych idei, cytatów, autocytatów i kryptocytatów, za sprawą których I Symfonia do dziś uchodzi za jedno z najoryginalniejszych, a zarazem najbardziej niejednorodnych stylistycznie dzieł Mahlera. W części pierwszej i w wolnym odcinku części trzeciej pojawiają się nawiązania do Lieder eines fahrenden Gesellen: nawiasem mówiąc, pamiątki po jednej z poprzednich niespełnionych miłości kompozytora – do sopranistki Johanny Richter, którą poznał jeszcze w Kassel. W trzeciej części (Feierlich und gemessen, ohne zu schleppen) Mahler zmodulował popularną melodię Bruder Jakob (Panie Janie) do trybu molowego i rozwinął ją w technice kanonu w groteskowy marsz żałobny, w którym pobrzmiewają też echa starej żydowskiej piosenki, znanej dziś w Izraelu pod tytułem Yamin u-Semol. W ostatniej, czwartej części, Symfonia dantejska Liszta ściera się bezlitośnie z Wagnerowskim Parsifalem.
Ta miłość nie mogła się dobrze skończyć. Nie każda baśń prowadzi bohaterów do ołtarza.
Dorota Kozińska