Frant Duo
HENSEL, BOULANGER, BEACH, YI, AUERBACH, GARROP
NOSPR KAMERALNIE
23.03.2023 / godz. 19.30
20.04.2023 / godz. 19.30
27.04.2023 / godz. 19.30
24.02.2023 | godz. 19.30
sala koncertowa
Lawrence Foster dyrygent
Alexandra Conunova skrzypce
NOSPR
25.05.2023 / godz. 19.30
1.06.2023 / godz. 19.30
Myrosław Skoryk (1938–2020)
Melodia (1982)
Johannes Brahms (1833–1897)
Uwertura tragiczna d-moll op. 81 (1880)
Max Bruch (1838–1920)
„Fantazja szkocka” Es-dur na skrzypce i orkiestrę op. 46 (1880)
Introduction. Grave – Adagio cantabile
Scherzo. Allegro
Andante sostenuto
Finale. Allegro guerriero ***
Johannes Brahms
Serenada A-dur nr 2 op. 16 (1858–1859, rew. 1875)
Allegro moderato
Scherzo. Vivace
Adagio non troppo
Quasi menuetto
Rondo. Allegro
Czas trwania koncertu (łącznie z przerwą): ok. 100 min
Prosimy o niefotografowanie i wyłączenie telefonów komórkowych
Prosimy o powstrzymanie się od oklasków między częściami utworów
Zeskanuj kod QR i poznaj szczegóły koncertu
SCHUMANN,
SAINT-SAËNS
MCKEE, EWAZEN, WILDER
MAHLER, PENDERECKI, STRAUSS
BRAHMS, EWAZEN
MOZART, BRAHMS
Patroni medialni NOSPR współfinansują Partner motoryzacyjny Partner Partner Główny koncertów abonamentowych NOSPR w sezonie 2022/2023 2.03.2023 / godz. 19.30
Koncert abonamentowy
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Należeli do tego samego pokolenia, ale Joseph Joachim był z całej trójki najstarszy. Przyszedł na świat w 1831 roku, jako przedostatnie z ośmiorga potomstwa Juliusa, handlarza wełną, i jego żony Fanny z domu Figdor. Był bratem ciotecznym Franziski Figdor – też nazywanej
Fanny, która osiem lat po jego narodzinach wyszła za mąż za nawróconego na protestantyzm Hermanna Christiana
Wittgensteina, dając początek długiej linii rekinów finansjery, artystów i mecenasów sztuki.
Kiedy Joseph miał zaledwie dwa lata, Joachimowie przeprowadzili się do Pesztu – wówczas jeszcze niezależnego
miasta, które oficjalnie połączono z Budą i Óbudą dopiero w roku 1873. Trzy lata później Julius powierzył syna pieczy polskiego skrzypka Stanisława Serwaczyńskiego, ówczesnego koncertmistrza opery w Peszcie. Chłopiec miał szczęście: jego rodzice nie byli zamożni, na tyle jednak muzykalni, by wysupłać ostatnie grosze na opłacenie najlepszego nauczyciela w mieście.
Joachim poleca Brahmsa
Ich wyrzeczenia nie poszły na marne. Fenomenalnie uzdolniony Joseph po raz pierwszy wystąpił przed publicznością w wieku lat siedmiu, a w 1839 roku wyjechał po nauki do Wiednia, gdzie ostatecznie trafił do klasy samego Josepha Böhma, wybitnego kameralisty i pierwszego profesora skrzypiec w tamtejszym Konserwatorium. Dalej wszystko poszło jak z płatka: kuzynka
Franziska – wtedy już pani Wittgensteinowa – wzięła chłopca do siebie i opłaciła jego dalszą edukację w Lipsku, gdzie prawie natychmiast został protegowanym
Mendelssohna. To jemu zawdzięczał swój „prawdziwy” debiut w Londynie, gdzie w 1844 roku zagrał Koncert D-dur Beethovena, który z czasem uznano za numer popisowy Joachima. W roku 1853, kiedy Schumann współorganizował Niederrheinische Musikfest, zaprosił młodego skrzypka do Düsseldorfu właśnie z tym utworem. Tak zaczęła się przyjaźń z Robertem i Clarą, do których salonu Joachim
ściągnął też Brahmsa – o dwa lata młodszego pianistę, który wcześniej przedstawił mu kilka własnych kompozycji.
Gdyby nie tamten list polecający od Joachima, być może twórczość Brahmsa
zatrzymałaby się na etapie wprawek albo
znikła we mgle niepamięci, z której entuzjaści wydobyliby po latach kilka intrygujących rarytasów. To właśnie Schumann
odkrył w nim potencjał rasowego symfonika, to on pierwszy przeczuł, co się może wydarzyć, kiedy Brahms skieruje swój
talent we właściwą stronę. Brahms skomponował zaledwie cztery symfonie, ale zarodki symfonii „wyobrażonych” kluły się w wielu innych jego utworach, m.in. w dedykowanej Clarze Schumann Serenadzie A-dur na orkiestrę bez skrzypiec. Prawykonanie odbyło się w lutym 1860 roku w Hamburgu, ponoć w wersji przeznaczonej jeszcze na pełną orkiestrę. Wpierw jednak Brahms przesłał partyturę Clarze. Adresatka nie kryła zachwytu, co przeczy opinii, jakoby obydwie powstałe w tym czasie serenady były jedynie wprawkami do I Symfonii. To raczej studia nad stylem klasycznym, ćwiczenia nie tyle z formy, ile z techniki pisania muzyki na duże składy instrumentalne, choć istotnie więcej w nich Haydna i Mozarta niż plonów nadziei pokładanych w Brahmsie jako kontynuatorze wielkiej tradycji beethovenowskiej.
Gdyby jednak pójść tym tropem, skomponowaną w 1880 roku Uwerturę tragiczną należałoby uznać za jedną z wprawek do
kipiącej od zróżnicowanych emocji III Symfonii oraz surowej i mrocznej Czwartej.
Brahms po mistrzowsku skontrastował
ją z Uwerturą akademicką, pisaną niemal równolegle i wykonaną po raz pierwszy
4 stycznia 1881 roku we wrocławskim Konzerthausie. Premiera Tragicznej odbyła się osiem dni wcześniej w Wiedniu, pod batutą Hansa Richtera. W przeciwieństwie do „roześmianej” Akademickiej, którą doskonale przyjęto we Wrocławiu, utwór nie spodobał się wiedeńczykom. Musiał okrzepnąć, zanim odbiorcy dostrzegli w nim nie tylko rozwichrzone emocje, ale też strukturalne nawiązania do uwertur koncertowych Beethovena – choćby w postaci odwróconej repryzy, podobnie jak w Coriolanie.
Joachim pomaga Bruchowi
Mało brakowało, żeby Max Bruch – z całej trójki najmłodszy, urodzony w roku 1838 –przeszedł do historii jako kompozytor jednego utworu. I to znów za sprawą Josepha Joachima, który po prawykonaniu I Koncertu skrzypcowego w 1866 roku pomógł
Bruchowi dokonać gruntownej rewizji dzieła i skazał je na oszałamiający sukces.
„Już nie mogę tego słuchać” – zżymał się
później Bruch, sfrustrowany, że wirtuozi nie chcą grać innych jego koncertów, „równie dobrych, o ile nie lepszych”. Być może dlatego ukończoną w roku 1880
Fantazję szkocką zadedykował Sarasatemu – znów jednak zwrócił się po poradę do Joachima, który pomógł mu opracować palcowanie i smyczkowanie, zasugerował
tytuł i, mimo dedykacji dla innego wirtuoza, w lutym następnego roku dokonał prawykonania z orkiestrą Liverpool Philharmonic Society, prowadzoną wówczas przez Brucha. Pewnie już się nie dowiemy, dlaczego Bruch uznał, że Joachim „kompletnie spaprał” mu nowy utwór. W każdym
razie dopilnował, żeby solistą kolejnej „premiery” – dwa lata później w Londynie – był
już sam Pablo Sarasate. Przez pewien czas unikał też tytułowania kompozycji „fantazją”, prezentując ją jako Koncert szkocki bądź III Koncert skrzypcowy.
Joachim wszakże miał rację, bo jest to najprawdziwsza fantazja oparta na popularnych melodiach szkockich, które Bruch studiował przed laty w Bayerische Staatsbibliothek w Monachium: w Adagio cantabile z pierwszej części na sielance Thro’ the Wood Laddie, w drugiej na jigu The Dusty Miller, w trzeciej na miłosnym lamencie I’m Doun for the Lack o’ Johnie, w czwartej zaś na fragmencie pieśni patriotycznej Scots Wha Hae z tekstem Roberta Burnsa, w czasach Brucha uznawanej za nieoficjalny hymn Szkocji. Staroświecka już w momencie powstania, a mimo to nieodparcie wdzięczna Fantazja op. 46 nigdy nie dorównała popularnością I Koncertowi, ale z pewnością można ją zaliczyć w poczet przebojów muzyki klasycznej.
Joachim obraża się na obydwu Zarówno Brahms, jak i Bruch byli niewątpliwymi dłużnikami Joachima – korzystali z jego bezcennych rad, zawdzięczali mu promocję swoich utworów, czasem spierali się w kwestiach artystycznych, prędzej czy później dochodzili jednak do porozumienia. Ich przyjaźń z Joachimem przeszła trudną próbę w 1884 roku, kiedy obydwaj wzięli w obronę jego żonę Amalię, oskarżoną o zdradę z wydawcą Fritzem Simrockiem. Brahms pojednał się ze skrzypkiem trzy lata później, dedykując mu swoje kolejne arcydzieło – Koncert podwójny op. 102. Odnowioną relację przerwała dopiero śmierć kompozytora. Stosunki Brucha z Joachimem wprawdzie nie wróciły do stanu poprzedniej zażyłości, zaowocowały jednak niezwykłym w formie i treści III Koncertem op. 58 z 1891 roku – „muzycznym jednorożcem”, który wciąż jeszcze czeka na swoje odkrycie. Nie warto mieszać się w kłopoty małżeńskie wielkich wirtuozów.
Dorota Kozińska