Program koncertowy 19/01/2023

Page 1

2.02.2023 / godz. 19.30

Siła blachy

COPLAND, SIBELIUS, ELGAR, MUSORGSKI

22.02.2023 / godz. 19.30

BERG, STRAUSS

2.03.2023 / godz. 19.30

HENSEL, BOULANGER, BEACH, YI, AUERBACH, GARROP

23.03.2023 / godz. 19.30

SCHUMANN, SAINT-SAËNS

20.04.2023 / godz. 19.30

MCKEE, EWAZEN, WILDER

27.04.2023 / godz. 19.30

MAHLER, PENDERECKI, STRAUSS

25.05.2023 / godz. 19.30 BRAHMS, EWAZEN

1.06.2023 / godz. 19.30 MOZART, BRAHMS

19.01.2023 | godz. 19.30 sala koncertowa

Alexander Humala dyrygent Marc Coppey wiolonczela Thomas Ospital organy NOSPR

Koncerty organowe realizowane są dzięki projektowi: „Budowa organów koncertowych oraz zakup instrumentów i niezbędnego wyposażenia dla NOSPR w Katowicach” finansowanemu ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko, Priorytet VIII Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury, Działanie 8.1 Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury

Erik Satie (1866–1925)

Gymnopédies nr 1 i 2 (1888; oprac. na orkiestrę: Claude Debussy, 1897)

Lent et grave Lent et douloureux

Henri Dutilleux (1916–2013)

Koncert wiolonczelowy „Tout un monde lointain…” (1967–1970)

Énigme. Très libre et flexible Regard. Extrêmement calme Houles. Large et ample

Miroirs. Lent et extatique Hymne. Allegro

***

Camille Saint-Saëns (1835–1921)

III Symfonia c-moll „Organowa” op. 78 (1886)

Adagio – Allegro moderato, Poco adagio Allegro moderato – Presto, Maestoso – Allegro

Czas trwania koncertu (łącznie z przerwą): ok. 100 min

Prosimy o niefotografowanie i wyłączenie telefonów komórkowych

Prosimy o powstrzymanie się od oklasków między częściami utworów

Zeskanuj kod QR i poznaj szczegóły koncertu

abonamentowy
Koncert
NOSPR KAMERALNIE
Patroni medialni NOSPR współfinansują Partner motoryzacyjny Partner Partner Główny koncertów abonamentowych NOSPR w sezonie 2022/2023

Rabin i filozof Abraham Joshua Heschel pisał w swej książce Człowiek nie jest sam. Filozofia religii, że to, co niewysłowione, mieszka zarówno w tym, co niezwykłe, jak i w tym, co zwykłe. Jedni dostrzegą niewysłowione w czymś nadzwyczajnym, drudzy – w każdym przedmiocie i każdej codziennej sytuacji. Robi się ciekawie, kiedy próbujemy zderzyć to niewysłowione z obrazem naszej rzeczywistości. Wtedy okazuje się, że to, co ogarniamy rozumem, nie odwołując się do żadnych słów ani pojęć, jest tylko cieniutką warstewką, pod którą kryje się prawdziwa głębia.

Heschel ubrał w słowa to, co do tej pory tak często bywało niewysłowione, a co przecież trafia w samo sedno muzyki, która jest opowieścią bez słów i pojęć, w warstwie naskórkowej zrozumiałą nie tylko dla koneserów mowy dźwięków, pod spodem kryjącą jednak głębię, do której trudno dotrzeć bez przewodnika. Między innymi dlatego kompozytorom zdarza się komentować swoje utwory, opatrywać je „mówiącymi” tytułami, odwoływać się do pozamuzycznych źródeł inspiracji. Żeby wytłumaczyć się przed słuchaczem albo – przeciwnie –podrzucić mu fałszywe tropy, zwieść go na manowce, nie dopuścić, by dotarł w zakamarki cudzej duszy.

Kulminacja

W czerwcu 1885 roku zarządcy Royal Philharmonic Society w Londynie podjęli decyzję, by z myślą o następnym sezonie zamówić typowo francuskie dzieło symfoniczne, najchętniej u Charles’a Gounoda. Rozważali też, jakich wirtuozów uwzględnić w programach koncertów: ich wybór padł między innymi na Saint-Saënsa, który

cieszył się wówczas ogromnym uznaniem w Anglii – nie tylko jako wybitny kompozytor, ale też znakomity pianista i organista. Saint-Saëns, poproszony o występ w dowolnym koncercie fortepianowym Beethovena, zdecydował się na IV Koncert G-dur i zaproponował organizatorom, żeby dopełnić wieczór jego własną, rzadko grywaną

II Symfonią a-moll z 1859 roku. Zarządcy towarzystwa wpadli na lepszy pomysł: pod wpływem nagłego impulsu zamówili u Saint-Saënsa całkiem nową symfonię, co kompozytor przyjął z nieukrywanym entuzjazmem i już w sierpniu zobowiązał się, że dołoży wszelkich starań, by ukończyć dzieło w terminie.

Zabrał się do pracy w styczniu 1886 roku.

III Symfonia c-moll była gotowa już w kwietniu – Saint-Saëns parł naprzód jak burza, zważywszy na okoliczność, że od poprzedniej symfonii dzieliło go przeszło ćwierć wieku. Od początku walczył nie tyle z niemocą twórczą, ile z nadmiarem inwencji. Stworzył utwór nietypowy, z wykorzystaniem dwóch instrumentów klawiszowych –fortepianu na dwie i cztery ręce oraz organów, którym symfonia zawdzięcza swą obecną nazwę (Saint-Saëns opatrzył ją dopiskiem „avec orgue”). W zasadzie trzymając się formy czteroczęściowej, podzielił kompozycję na dwie części, argumentując, że „tradycyjna” część pierwsza, zatrzymana na etapie przetworzenia, stanowi wstęp do adagia, podobnie jak scherzo, wprowadzające słuchaczy w finał. Nie przeczył, że III Symfonia jest kategoryczną odpowiedzią na francuskie zauroczenie Wagnerem. Nie dementował też opinii, że dzieło stanowi swoiste podsumowanie jego dotychczasowej kariery. Sam przyznał, że włożył w utwór cały swój talent i nie powtórzy już tego wyczynu. Słowa dotrzymał. Uznanie dla

Symfonii organowej rosło jednak stopniowo: od dość chłodnego przyjęcia w londyńskim St. James’s Hall w 1886 roku aż po światową popularność, którą zawdzięcza wykorzystaniu fragmentu Maestoso w ścieżce dźwiękowej do filmu Babe – świnka z klasą. Dziś nie trzeba nikogo przekonywać, ile bogactwa kryje się pod tą cieniutką, zrozumiałą dla każdego warstewką.

Ukojenie Spartańskie gymnopedia – uroczystości ku czci Apollina, jego siostry Artemidy oraz ich matki Leto – były jednym z najbardziej spektakularnych świąt starożytności, głównie za sprawą rytualnego tańca wojennego pyrriche, tańczonego przez nagich, a zdaniem niektórych badaczy antyku, po prostu nieuzbrojonych Spartiatów. Dlaczego Satie nadał tytuł Gymnopédies trzem miniaturom fortepianowym z 1888 roku zapewne pozostanie zagadką. Sam kompozytor i jego przyjaciel Alexis Roland-Manuel zapewniali, że natchnienie przyszło po lekturze powieści historycznej Salambo Flauberta, luźno opartej na pierwszej księdze Dziejów Polibiusza. Inni wskazują na wiersz Patrice’a Contamine’a de Latour, gdzie mowa o lśniących bursztynowym blaskiem atomach ognia, które łączą w swym tańcu sarabandę z gymnopediami. Nie wiadomo, o czym jest ta opowieść bez słów i pojęć, ale jej zwiewny, niepokojący oniryzm na tyle zafascynował Debussy’ego, by w roku 1897 skłonić go do zorkiestrowania pierwszej i trzeciej miniatury. Renesans twórczości Satiego nadszedł jednak znacznie później i musiał poczekać na iskrę zapalną wznieconą przez Johna Cage’a – zdeklarowanego obrońcę lekceważonego ekscentryka. Ale nawet Cage nie umiał rozstrzygnąć, czy Satie pisał muzykę rozmyślnie pozbawioną głębi, statyczną, bezczasową, wypełniającą ciszę niczym współczesny muzak; czy może już wtedy, u schyłku wieku pary

i elektryczności, chciał przeciwstawić

spokój narastającemu zgiełkowi industrialnego świata.

Skok w otchłań

Na tym tle Tout un monde lointain… Henriego Dutilleux – pięcioczęściowe concertante na wiolonczelę i orkiestrę, uznawane dziś za jeden z najważniejszych koncertów wiolonczelowych XX wieku – sprawia wrażenie utworu, który już w pierwszych minutach rozrywa cienką powłokę „zrozumiałego” naskórka i wciąga słuchacza w mroczną otchłań nawet wbrew woli. Podobnie jak leżący u podstaw jego inspiracji zbiór wierszy Kwiaty zła Baudelaire’a, z którego kompozytor zaczerpnął motta poszczególnych części oraz tytuł utworu, Cały ten świat daleki, „prawie zgasły w niepamięci toni”. Dzieło, równie poetyckie i tajemnicze jak strofy jednego z najważniejszych prekursorów modernizmu, od początku pisane z myślą o sztuce wiolonczelowej Mścisława Rostropowicza, zostało zamówione w roku 1960 przez Igora Markevitcha – ówczesnego szefa paryskich Concerts Lamoureux. Prawykonania doczekało się dopiero w lipcu 1970 roku, na Festiwalu w Aix-en-Provence, z Orchestre de Paris pod batutą Serge’a Baudo. Dziś można śmiało powtórzyć opinię Krzysztofa Kwiatkowskiego, który już kilkanaście lat temu zaliczył utwór do klasyki gatunku, podkreślając, że przymiotnik „klasyczny” oddaje „panującą w nim równowagę poetyckich treści […] i jasnej, przejrzystej formy”.

Heschel ubolewał, że świat przestaje być sobą i staje się tym, co jest dostępne człowiekowi. Dlatego warto czasem przerwać tę wątłą, ale dostępną wszystkim otoczkę i sięgnąć głębiej – gdzie świat wciąż jest tym, czym jest naprawdę.

Z dala od słów i pojęć
jej

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.