Podróże Eagle Knights 17
Syberia i mongolskie klimaty... – cz.5
Maszyna gotowa do drogi.
Siodłamy rumaki!
W Nowosybirsku dotknęliśmy lądowiska około 5-tej nad ranem. Nic dziwnego zatem, że kraina znana ze swej oziębłej aury, nie bacząc na to, iż mamy lato w pełni, przywitała nas
Poranna krzątanina…
tylko jednym stopniem Celsjusza. W Moskwie, jeszcze kilka godzin temu, było tych stopni około 30-tu. Do tego dziwne, widoczne z lotu ptaka, brązowe plamy, swym niemałym metrażem, a właściwie kilometrażem również wprawiły nas w niemałą zadumę. Najwidoczniej krnąbrna natura nie powiedziała tu jeszcze ostatniego słowa, malując cały region w rozległe
brunatne ciapki powodzi. A ja zawsze myślałem, że na Syberii się nie przelewa… Miejmy tylko nadzieję, że nasze rumaki będą w stanie zwęszyć wijące się pomiędzy rozłożyście rozlanymi
kałużami nitki suchych szlaków. Z lotniska odbierają nas dwa umówione wcześniej samochody i poprzez poranną bryzę wiozą nasze zwłoki niezwłocznie do bazy w tutejszej siedzibie Caritasu. Podczas drogi pytamy naszego kierowcę, będącego miejscowym Polakiem, o realia tutejszego życia. Opowieści na temat tutejszej zimy, podczas
której temperatura spada nawet do -50°C, słuchamy z takimi wypiekami na twarzy, jakby faktycznie zamarzły nam na czerwono policzki. Mimo, iż przy takim mrozie drzewa aż płaczą, czyli skrzypią od odkształcającej je ekstremalnie niskiej temperatury, a niejednokrotnie nawet pękają z hukiem armatniego wystrzału, okazuje się jednak, że nawet przy takim zimnie, życie toczy się swym normalnym biegiem, a szkoły i instytucje funkcjonują bez najmniejszych zakłóceń.
Pierwsze tankowanie na Syberii.
Jak gdyby nigdy nic dzieci chodzą do szkoły, a dorośli do pracy… Trudno to sobie nawet wyobrazić mieszkając w cieplejszym, niż arktyczny, klimacie. Po dotarciu do naszej centrali dowiadujemy się, że organizatorzy śpią jeszcze w najlepsze, niemniej dochodzą nas słuchy, że dziś nie będzie aklimatyzacji, ani odpoczynku. Zaraz po pobudce wciąż pogrążonej
we śnie części brygady, niezwłocznie wyruszamy w drogę, gdyż jutro mają tu opaść sążniste ulewy. Chcąc nie chcąc zmuszeni jesteśmy siodłać rumaki i tuż po śniadaniu niemrawo rozpoczynamy wędrówkę. Na pierwszy ogień idzie oczywiście kantor gdzie wymieniamy waluty. Następnie, już z pełną sakiewką udajemy się na stację paliw, aby zatankować życiodajnego dla naszych maszyn nektaru i już w pełni napojonymi wierzchowcami ruszamy, co tłok wyskoczy na połu-
dniowy wschód w kierunku mongolskiej granicy. Zanim tam jednak dotrzemy, czeka nas, co najmniej dwa dni syberyjskiej tułaczki. Ciąg dalszy za tydzień… Grzegorz Kogut www.motokogut.com EAGLE KNIGHTS www.eagleknights.org
tel. 973-928-3838 ✷ www.tygodnikPLUS.com