Pismo Studentów WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego, październik 2025

Page 1


Jak mądrze wybrać psychoterapię?

 str. 8

Dlaczego młodzi boją się dorosłości?

 str. 12

Jak chronić się przed dezinformacją?

 str. 15

Szukamy dziennikarzy, rysowników i fotografów

Redakcja pisma „WUJ – Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego” poszukuje młodych dziennikarzy chętnych do współpracy. Szukamy osób piszących, fotografujących oraz rysowników. Jesteśmy otwarci na tych, którzy mają swoje pomysły na materiały, ale podpowiemy też, o czym warto napisać. Skupiamy się na tematach związanych ze studentami i naszą uczelnią. Zapraszamy do współtworzenia pisma wydawanego od 1990 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zainteresowane osoby prosimy o kontakt pod adresem e‑mail wuj.redakcja@gmail.com. Do zobaczenia w redakcji!

Wiesz, że dzieje się coś ciekawego?

Daj nam znać!

Organizujesz ciekawą inicjatywę na UJ, którą chcesz nagłośnić? Wiesz, że na UJ powstaje coś, co warto przedstawić naszej społeczności akademickiej? Znasz kogoś z naszej uczelni, kto ma niecodzienną pasję lub dokonał czegoś wyjątkowego? Ruszasz z nowym projektem, skierowanym do studentów? Skontaktuj się z nami pod adresem wuj.redakcja@gmail.com, przesyłając szczegóły. Chętnie pomożemy!

Wstępniak

Jesień młodych i co z nią zrobić

autor: AdriAn

Jesień życia, jesień średniowiecza: znacie to? Określenia te bynajmniej nie kojarzą się z idyllą. Raczej z końcem, schyłkiem, melancholią. Jesień coś finalizuje, spełnia, jest czasem podsumowań i zadumy, a dla niektórych – wręcz traumatycznym przeżyciem.

Gdyby przyjąć perspektywę znaczeniową ze wstępu i odnieść ją do młodych ludzi, to naszym oczom ukaże się niezbyt zachęcający obraz: utracona młodość, niewykorzystane szanse, wspominanie tego, co było dobre. Jesień – ta symboliczna – u młodych oznacza więc wypalenie, dokonane jeszcze przed właściwym startem w dorosłość. dla wielu zresztą jesień niestety jest codziennością. czujemy się samotni, boimy się kontaktów z innymi, zamykamy się w pokojach. Żyjemy w epoce alienacji, w Wielkiej Młodzieńczej Smucie, w której trudno się odnaleźć. Każdy ma swoje rozterki, zwłaszcza, gdy przychodzi nowe. z początkiem października rzesze młodych ludzi rozpoczynają kolejny etap życia, zwany studiami. Pamiętam swój pierwszy październik. Był lęk, obawy, nawet strach o to, co będzie i czy sobie poradzę. Jednak z każdym kolejnym dniem studia stawały się łatwiejsze, a ja, poznając swoich współbratymców z kierunku, nabierałem nowych nadziei. Studia stały się impulsem, antidotum na lęki, szansą na znalezienie jakościowych relacji. Początkiem

świetnej drogi, którą kroczę do dziś. Wystarczyło po prostu (albo aż) wyjść z domu – metaforycznie i dosłownie.

do tego i Was będę zachęcał –do wyjścia z domu, opuszczenia strefy komfortu i sięgnięcia po możliwości, jakie daje pełne korzystanie z doświadczenia studiowania. i nie, nie trzeba od razu mieć dziesięciu przyjaciół i co czwartek chodzić na piwo na Miasteczko. Wyjście z domu to nie zmiana własnej mentalności czy osobowości, ale danie sobie szansy na komfort, satysfakcję, długofalowe szczęście.

Jak to zrobić? Sposobów jest wiele. Można dołączyć do stowarzyszenia czy koła zainteresowań zrzeszających osoby o podobnych pasjach i poglądach (pozwolę sobie skorzystać z okazji, by zaprosić do naszej redakcji). Albo skorzystać z pomocy uczelnianych specjalistów od zdrowia psychicznego, otwierając się przed nimi i rozmawiając o codziennych wyzwaniach. Można również stworzyć własną wspólnotę, w której będziemy czuć się dobrze. dla mnie 1 października stał się nie tylko datą przekroczenia progu

uczelnianego gmachu. Okazał się startem do nowego życia. to tutaj się rozwinąłem, poznałem prawdziwie swoje własne pasje, spotkałem dwóch najlepszych przyjaciół. Wystarczyło wyjść, pokazać się, a przy tym być sobą i nie zatracić się w pokusie udawania kogoś, kim się nie jest. Samotność nie jest wyrokiem. to sygnał, że nie chcemy tak definiować własnego życia. Jest ona trudna, skomplikowana, często niezdefiniowana. Łatwo mi mówić, żeby opuścić własny pokój

Pismo Studentów „WUJ – Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego”

Redakcja: ul. Piastowska 47, 30-067 Kraków

Wydawca: Fundacja Studentów i Absolwentów UJ „Bratniak” e-mail: wuj.redakcja@gmail.com; tel. 668 717 167

Strony internetowe: www.issuu.com/pismowuj oraz www.facebook.com/pismowuj

Redaktor naczelny: Adrian Burtan

Zespół: LU dzie i re LAc J e : Justyna Arlet-Głowacka, izabela Biernat, Krzysztof Materny, Alicja Bazan, iwona Łaciak; Szt UKA i inSP ir Ac J e : Martyna Lalik, Karolina iwaniec, Oliwia Wójciak, Wiktoria Piwowarska; Michał Jarosz; S ŁOWA i M yś L i: Klaudia Katarzyńska, Wojciech Seweryn, Weronika Adamek, d aria Kopczyńska, tomasz Łysoń; U M y SŁ i e MO c J e : ewa zwolińska; S PO rt i re K re Ac JA : Wojciech Skucha, Michał Kowal; K A dr i OB r A z : Lucjan Kos, e milia c zaja, Martyna Szulakiewicz-Gaweł

Korekta: Karolina iwaniec, Wiktoria Piwowarska

PR i marketing: Justyna Arlet-Głowacka

Media społecznościowe: Marta Kwasek, izabela Biernat

Okładka: emilia czaja

Reklama: wuj_reklama@op.pl

Numer zamknięto: 1 października 2025 roku

fot. lms_lms/stock.adobe.com

i wyjść, kiedy nie znam czytającego ten tekst, ale właśnie w tym tkwi sens: ty siebie znasz najlepiej i wiesz, które działania są dla ciebie odpowiednie. nie czekaj na idealne okoliczności – zrób pierwszy krok teraz. Porozmawiaj z ludźmi przed salą wykładową, zadaj pytanie na zajęciach, umów się z kimś na kawę czy piwo. zrobienie tych rzeczy bywa trudne, ale może kompletnie zmienić codzienność. najczęściej na lepsze.

Bo jesień to tylko określona pora roku. Ona przemija. 

Znajdź nas!

Co nowego na UJ?

Absolwenci znów spotkali się na UJ

autorka: izABelA BiernAt

Uniwersytet Jagielloński zorganizował we wrześniu pierwsze w historii Alumnalia – wydarzenie inspirowane juwenaliami, którego celem była integracja absolwentów i odnowienie więzi z Alma Mater. W spotkaniu uczestniczyło kilkaset osób, a program obejmował zwiedzanie collegium Maius, Biblioteki Jagiellońskiej i winnicy UJ, rejs do tyńca, spacery po Krakowie, zabawę taneczną oraz spotkania na wydziałach. centralny punktem była sobotnia gala w Auditorium Maximum. rektor UJ prof. Piotr Jedynak podkreślił, że Alumnalia to nie tylko okazja do wspomnień, ale też do refleksji nad przyszłością i współpracą między uczelnią a absolwentami. Podczas gali po raz pierwszy wręczono statuetki i dyplomy Ambasadora Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyznawane osobom szczególnie zasłużonym w promowaniu dobrego imienia uczelni w kraju i za granicą. tytuł Ambasadora otrzymali: prof. dominika dudek – psychiatra i popularyzatorka nauki, dr zbigniew inglot – fizyk, przedsiębiorca i członek rady uczelni, oraz Bogdan rymanowski – znany dziennikarz i publicysta. W programie gali znalazły się również koncert muzyki klasycznej, quiz historyczny, wykład Macieja Makselona oraz polonez w wykonaniu zespołu „Słowianki”.

Globalne ocieplenie uderza w ptaki

Od ponad 40 lat naukowcy z instytutu nauk o środowisku UJ, we współpracy z Uniwersytetem w Uppsali, prowadzą monitoring populacji muchołówki białoszyjej na Gotlandii. to jeden z najdłuższych programów tego typu w europie. cykl życiowy muchołówki białoszyjnej czyni ją szczególnie podatną na wahania klimatu. Badania realizowane w ramach projektu OPUS 20, kierowanego przez dr hab. Anetę Arct, analizują, jak temperatura i ekstremalne zjawiska pogodowe wpływają na jej rozród. na Gotlandii średnia temperatura sezonu lęgowego wzrosła w ostatnich dekadach o 1,5°c, a liczba fal upałów i intensywnych opadów znacząco się zwiększyła. Skutkiem są straty lęgów i spadek sukcesu rozrodczego. Jednocześnie cieplejsze sezony sprzyjają wyższej przeżywalności młodych.

Bilans jest złożony, lecz szczególnie niebezpieczne okazują się ekstremalne zjawiska pogodowe. Badacze z UJ przyjrzeli się historii muchołówki, która pokazuje, że globalne ocieplenie niesie realne zagrożenia nawet dla pospolitych gatunków. ten ptak staje się „alarmem klimatycznym”, ostrzegającym przed kosztami niekontrolowanych zmian środowiskowych.

Wyniki badań opublikowano w prestiżowych czasopismach naukowych, m.in. w „Frontiers in zoology” i „Ornithology”.

nauka przedsiębiorczości przez grę

Uniwersytet Jagielloński przygotował program, który ma rozwijać umiejętności przedsiębiorcze uczniów. Jego głównym elementem jest planszowa gra symulacyjna „Biznes na medal”, w której gracze wcielają się w właścicieli restauracji i podejmują decyzje biznesowe, ucząc się planowania, zarządzania zasobami czy reagowania na warunki rynkowe.

Gra powstała w instytucie Spraw Publicznych UJ i uzupełniają ją scenariusze lekcji oraz warsztaty dla nauczycieli. Jak podkreśla twórca, dr hab. Mateusz Lewandowski, prof. UJ, ma ona realistycznie oddawać prowadzenie firmy, w przeciwieństwie do typowych gier rozrywkowych. dzięki temu uczniowie poznają konsekwencje decyzji, mechanizmy konkurencji, popytu i podaży. Pierwsze pilotaże pokazały duże zainteresowanie – aż 86% uczestników chciałoby ponownie zagrać w „Biznes na medal”. Gra ma trafić także na rynek jako produkt rodzinny, wypełniając lukę wśród realistycznych symulacji biznesowych.

Osoby starsze nie chcą się szczepić, bo...

Badaczki z instytutu Socjologii UJ –doktorantka idalina Odziemczyk-Stawarz i dr hab. Jolanta Perek-Białas, prof. UJ – przeanalizowały, dlaczego osoby starsze często nie korzystają ze szczepień przeciwko grypie. Wyniki opublikowały w prestiżowym czasopiśmie „Vaccine”. choć szczepienia są jedną z najskuteczniejszych metod ochrony przed chorobami, w europie wskaźnik szczepień wśród osób powyżej 65. roku życia wynosi średnio zaledwie 37 proc., znacznie poniżej zalecanego poziomu 75 proc. Badaczki wskazują, że przyczyną są nie tylko czynniki zdrowotne czy demograficzne, ale także psychospołeczne i kulturowe, m.in. postawy wobec szczepień, przekonania o zdrowiu, doświadczenia z chorobą czy wpływ otoczenia. Autorki podkreślają, że skuteczna promocja szczepień wśród seniorów powinna opierać się nie tylko na danych medycznych, ale też na zrozumieniu przekonań i doświadczeń starszego pokolenia.

Publikacja została sfinansowana w ramach grantu ncn P reLU di UM 19.

Białka pod kontrolą

naukowcy z Sano – centrum zindywidualizowanej Medycyny Obliczeniowej i Małopolskiego centrum Biotechnologii UJ stworzyli internetowe narzędzie porządkujące ogromne zbiory danych o białkach. Ułatwia ono analizę ich struktury i funkcji, co jest kluczowe w medycynie, np. przy projektowaniu leków.

Białka pełnią podstawowe funkcje w komórkach, a ich działanie zależy od przestrzennej struktury. W ciągu dwóch lat liczba znanych struktur wzrosła z 200 tys. do niemal miliarda. nowa platforma łączy dane z trzech największych baz – AlphaFold, e SMAtlas i Microbiome immunity Project – tworząc spójną przestrzeń do analizy zależności między kształtem białka a jego funkcją. narzędzie jest dostępne dla naukowców na całym świecie i wspiera badania nad mikrobiomem, ewolucją białek oraz projektowaniem nowych terapii. Może też służyć edukacji i lepszemu zrozumieniu biologii molekularnej.

Projekt powstał we współpracy z Flatiron institute i Open Molecular Software Foundation (USA) oraz badaczami UJ.

Źródło informacji: uj.edu.pl

uniwersytet > studenci > kultura > sport

i nauguracja 662. roku akademickiego na u ni W ersytecie jagiellońskim

Od inwestycji po... wojnę. UJ w obliczu wyzwań

autorka: MArtynA lAlik

Pomimo deszczowej pogody mieszkańcy miasta mogli podziwiać tradycyjny pochód inauguracyjny UJ, który w ubiegłym roku został wpisany na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.

Właśnie rozpoczął się 662. rok akademicki na najstarszej uczelni w Polsce.

Uroczystość w Auditorium Maximum UJ poprzedziła msza święta w kolegiacie św. Anny. następnie ulicami Krakowa przeszedł tradycyjny orszak – będący jedyną w roku okazją, aby zobaczyć profesorów i władze Uniwersytetu Jagiellońskiego występujących publicznie w tradycyjnych strojach akademickich.

To są niebłahe wyzwania rektor uczelni prof. Piotr Jedynak poruszył wiele aktualnych kwestii, które mocno oddziałują na całą społeczność akademicką. Jednym z głównych punktów jego przemówienia było przedstawienie planów rozwoju UJ na nadchodzący rok akademicki. – Uniwersytet Jagielloński konfrontuje się z wieloma niebłahymi wyzwaniami. Są to na przykład budząca niemałe kontrowersje naprawa modelu ewaluacji jakości działalności naukowej za lata 2022–2025, konieczność wypracowania adekwatnej odpowiedzi na zachodzące w naszym kraju zmiany demograficzne czy potrzeba pilnej adaptacji do kluczowych dla naszego środowiska inicjatyw

podejmowanych przez wiele rządowych resortów – wymieniał prof. Jedynak. rektor przedstawił również plany związane z zagospodarowywaniem dotacji, które otrzymał Uniwersytet Jagielloński na rozwój naukowy i badawczy. Powstanie pięć nowych jednostek badawczych, m.in.: centrum Badawczo-rozwojowe Wydziału chemii UJ oraz Specjalistyczne Laboratorium Oddziaływań Biologicznych Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii. rozpoczęto także projekt digitalizacji i cyfrowej rekonstrukcji zbiorów kultury, realizowany w Bibliotece Jagiellońskiej z wykorzystaniem sztucznej inteligencji.

– trzymamy więc, jak widać, rękę na pulsie, sprawnie i adekwatnie reagując na zjawiska zachodzące we współczesnym świecie – komentuje rektor UJ.

Bezpieczeństwo? Tak, ale... rektor UJ zwrócił również uwagę na znaczenie koncepcji długofalowego planu rozwoju polskich uczelni, zaprezentowanej niedawno przez Ministerstwo

nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak podkreślił, sam kierunek działań jest potrzebny, jednak przygotowanie tak fundamentalnych dokumentów dla polskiej nauki nie powinno odbywać się w pośpiechu. rektor odniósł się także do kwestii finansowania szkolnictwa wyższego, wskazując na problem w tym zakresie w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej. Wzrost znaczenia sektora obronnego w naturalny sposób przesuwa priorytety państwa.

Podobnie jak w latach ubiegłych, w przemówieniu rektora pojawił się również wątek wojny w Ukrainie, której skutki odczuwalne są także na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Uczciwość wymaga od nas w tym przypadku pewnej dozy wyrozumiałości. Wojna w Ukrainie oraz incydenty, do których w ostatnim czasie wielokrotnie dochodziło na wschodzie naszego kraju, każą przyznawać bezpieczeństwu państwa priorytetowe znaczenie. nie oznacza to jednak, że środki na zaspokojenie potrzeb jednostek systemu nauki i szkolnictwa wyższego nie mogą zostać uwzględnione w budżetach innych resortów, w tym obrony narodowej – powiedział prof. Jedynak. Jednocześnie zapewnił, że sytuacja finansowa Uniwersytetu Jagiellońskiego jest stabilna. Po przemówieniu prof. Jedynaka zostały wręczone „Laury Jagiellońskie” przyznawane za wybitne osiągnięcia z ostatnich pięciu lat. tegorocznymi laureatami zostali prof. Agnieszka Słowik z Wydziału Lekarskiego UJ cM oraz prof. Karol Życzkowski z Wydziału Fizyki, Astronomii i informatyki Stosowanej. Wykład inauguracyjny pt. „Proch, papier i atrament: edynburskie Archiwum Alexandra Walkera” wygłosił prof. cezary Galewicz z Wydziału Filozoficznego. 

fot. Emilia Czaja

s tudia magisterskie erasmus mundus

Magisterka za granicą. erasmus, jakiego nie znacie

Wymiany studenckie to popularny sposób na urozmaicenie studiowania i zdobywanie międzynarodowego doświadczenia. Umożliwia to choćby program Erasmus Mundus, o którym prawdopodobnie wcześniej nie słyszeliście. A warto wiedzieć, co oferuje.

Możliwości wyjazdów w ramach akademickiej kariery jest wiele i coraz więcej młodych ludzi decyduje się na spędzenie jednego z semestrów nauki poza granicami kraju. najpopularniejszą formą takiej mobilności jest program erasmus, prowadzony przez Komisję europejską i umożliwiający studiowanie w krajach Unii.

Mało kto jednak wie, że U e promuje również specjalne dwuletnie kierunki magisterskie, tworzone dzięki współpracy różnych ośrodków uniwersyteckich. tak jest w przypadku programu erasmus Mundus.

Cztery semestry i prestiżowa magisterka erasmus Mundus to dwuletnie studia magisterskie dla studentów z całego świata. te międzynarodowe programy realizowane i opracowywane są wspólnie przez grupę instytucji szkolnictwa wyższego. W jej skład wchodzą zazwyczaj trzy uczelnie z trzech różnych krajów, a także ośrodki partnerskie ze środowisk akademickich (instytuty, biblioteki, organizacje pozarządowe itp.).

Każdy semestr spędza się na innym uniwersytecie, dzięki czemu studenci mają okazję nie tylko do studiowania w różnych ośrodkach kształcenia, ale także do zapoznania się z kulturą europejskich państw. najlepsi kandydaci mogą liczyć na pełne pokrycie kosztów studiowania za granicą, takich jak czesne czy akademik, a także dofinansowania wiz, dojazdów i utrzymania w trakcie nauki. Brzmi ciekawie? Przyjrzyjmy się więc bliżej oferowanym programom magisterskim.

Berlin, Porto, a może Meksyk?

W ofercie erasmus Mundus każdy znajdzie coś dla siebie. nie jest ważne, z jaką dziedziną naukową jesteście związani, czy będą to zaawansowane nanotechnologie, leśnictwo, pielęgnacja skóry

czy prehistoria; wśród ponad 200 kierunków naprawdę jest w czym wybierać. interesuje Was cyfrowa kreatywność? Projekt o nazwie di G icre A prowadzi Uniwersytet Jean Monnet (Francja), Uniwersytet catolica Portuguesa (Portugalia) i katowicki Uniwersytet śląski.

A może wolicie zdobyć magistra w obszarze fizjologii i medycyny człowieka w przestrzeni kosmicznej? Jeśli tak, to na studentów czekają uniwersytety w caen (Francja), w Berlinie oraz Lublanie. Okazuje się, że granice Unii europejskiej nie trzymają studentów w ryzach, dzięki czemu studiując np. GLOBe (Global change and Biodiversity Management – globalne zmiany i zarządzanie bioróżnorodnością), macie okazję wyjechać na szkołę letnią do Meksyku, a seme-

stry nauki spędzić w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii.

Jak dostać się do programu?

rekrutacja odbywa się zazwyczaj od października do stycznia, w kwietniu ogłaszany jest wynik aplikacji, a studia zaczynają się na jesień. Każdy kierunek ma nieco inne kryteria, jednak wspólnym wymaganiem jest posiadanie wykształcenia wyższego co najmniej i stopnia (licencjat lub inżynier). dodatkowo musimy udowodnić swoją znajomość języka angielskiego certyfikatem uznawanym przez program (np. ie LtS, tO e FL, cambridge c A e /c P e ). Potrzebne będzie także c V i/lub list motywacyjny, który potwierdzi, że jesteśmy idealnymi kandydatami na wybrany program magisterski.

co ciekawe, w większości przypadków nie są brane pod uwagę oceny ze studiów, a aplikacja w ramach erasmus Mundus bardziej przypomina proces rekrutacji do pracy niż wpis na uniwersytet. W przeciwieństwie do klasycznego erasmusa zapisy odbywają się przez platformy konkretnych programów, bez pośrednictwa macierzystej uczelni. 

Tutaj znaleźć można pełen katalog kursów w ramach programu Erasmus Mundus: www.eacea.ec.europa.eu/ scholarships/erasmusmundus-catalogue_en

Studia w ramach programu Erasmus Mundus umożliwiają spędzenie każdego semestru na innym uniwersytecie. Dzięki temu studenci mają okazję nie tylko do studiowania w różnych ośrodkach kształcenia, ale także do zapoznania się z kulturą europejskich państw. Najlepsi kandydaci mogą liczyć na pełne pokrycie kosztów studiowania za granicą, takich jak czesne czy akademik, a także dofinansowania wiz, dojazdów i utrzymania w trakcie nauki.

autorka: JustynA Arlet‑Głowacka fot. Justyna Arlet-Głowacka

Felieton

Październik piekłem dla sentymentalistów

autorka: dAriA kopczyńska

Na pomiar przemijającego czasu istnieją narzędzia mniej i bardziej abstrakcyjne – stopniowo wypłukująca się z włosów rudość czy płynność końców i początków miesiąca, zwykłe przepadających w sennych porankach krakowskiego pośpiechu.

Podobnym wyznacznikiem okazuje się październik, niczym P r L-owska makulatura dopadający człowieka zawsze zgodnie z jego oczekiwaniami, czy to szorstkością swetrowych włókien, czy płaszczowym, drożejącym co roku zamszem. Można nawet stwierdzić, że rytuał kojarzenia i wyobrażenia jesieni stał się z perspektywy socjologicznej jednomyślny. inaczej wspominamy jednak pory roku w kontekście własnego życia –dlatego właśnie jesień, rozpamiętywana w echach popołudni, które już zdążyły odcisnąć się na ścianach swoim światłem, dla sentymentalistów potrafi być prawdziwym piekłem. n ostalgia przykleja się do świadomości niczym wytłuszczona czcionka t imes n ew roman, swoją atramentowością nie zamierzając zejść z jego honorowych stron. nawet sięgając do zaplecza teoretycznego wszelkiego sentymentalizmu, środkiem ciężkości staje się pamięć i jej iluzoryczność, wzbudzająca tęsknotę za fałszywie transcendentnymi wspomnieniami. Prawda ma za to mało atrakcyjne oblicze – przybiera postać wygazowanego jasnego piwa i posklejanej miodem klawiatury z niedziałającą literą „n”. Prawda to poplamiony krawat, przesolona zupa i rozgryziona na palcach skóra – czasowniki dokonane i fakty kryjące się w pokojach i na ulicach, którymi powracamy do przeszłości i całego jej zalanego słońcem wspomnienia. tak jak Lana d el rey w swoich utworach przedstawia miraż przeszłości szybami morskiego szkła, tak i ja spoglądam za siebie w swoje własne życie. Widzę je w skórce greckich cytrusów, bursztynowej kałuży wieczornego światła i w tym jednym poranku, gdy wszyscy jeszcze śpią, a wschód powoli rozlewa się po pościeli. d ostrzegam je w ludziach, którzy nigdy moimi nie byli, w myślach, z których odzyskuję sens geometrii własnych

Październik, niczym PRL owska makulatura, dopada człowieka zawsze zgodnie z jego oczekiwaniami, czy to szorstkością swetrowych włókien, czy płaszczowym, drożejącym co roku zamszem.

źrenic, w konturach wykrojonych z własnego pokoju. Wszystko, co się przydarzyło, przenika następny dzień obecnością niedociągniętych wątków –które jak mitologiczny wąż połykający własny ogon – sięgając człowieka po raz kolejny. Bursztynowe kałuże wrócą w skórce pomarańczy, a krzyk uchowany w didaskaliach odnajdzie się nazajutrz w zamaszystym kroku, podeszwie odrywającej się od betonowej stacji, gdzie kiedyś tworzyło się dzieciństwo kotów Filemonów, bławatkowych pól i matowej oraz przetartej do puchu kołdry. Gruby dżins taty, pachnący piekarnianym tłuszczem, wróci wraz z woskiem świeżych paneli. niemowlęce sny z nagrzanej lipcowym popołudniem toyoty powrócą perłową linią brzegową, horyzontem dorosłości. i choć zawsze znajdzie się prawda – wiecznie wyszczer-

bione kubki, hotelowa wilgoć, przeterminowane lody waniliowe – trwamy jedynie w tym, co poza nią było, żyjąc nie dla szczerości, a dla sensu. Powracając, czasem obsesyjnie, do szkiców niepowstałych projektów, godząc się z grafitem, gumą i decydującym długopisem, szukamy alternatyw. Bo mimo że dziś tu stoi ściana, kiedyś w tym miejscu miały znajdować się drzwi. tak jak jedna pora wtapia się w kolejną, tak jeden człowiek znika, a drugi zostaje – zamrożony we wczorajszej chwili. Przepychając się między wspomnieniem a modlitwą o przyszłość, trudno o wygodny fotel – taki, w którym się nie tęskni. Gdzie sen nie jest mirażem wszystkiego, co się wydarzyło. Albo przeciwnie – ikonografią wszystkiego, co może się jeszcze przydarzyć. Jesień dla sentymentalistów staje się więc momentem oderwa-

nia od biurka, strzepnięcia z dłoni węglowego pyłu. Kolejną próbą rozliczenia się z nowo postawionymi krawężnikami, przemalowaną ławką w parku, popandemiczną odbudową kubków smakowych. Wznoszeniem kolejnych projektów na cieniu dawnych, ledwie przebijających konturach. Odwagą na grubszy papier, a może z czasem atrament, czy farby olejne.

W przerwach na kawę i sen, na miód, piżmo i cynamon, październik wraca momentami, które niekoniecznie trzeba przetrwać w zamyśleniu. Poza marszczeniami koców i wolno pełzającymi wieczorami, jawi się jako wybór, który – prosząc o decyzyjność –obiecuje wiele. Bo tak jak Uroboros połyka własny ogon, tak grafitowe rysy powrócą mokrym betonem fundamentów, a odwaga – być może i kolejnym październikiem. 

fot. Justyna Kopczyńska

specjaliści zdroW ia psychicznego bez tajemnic

idę na psychoterapię. Ale jaki nurt wybrać?

: klAudiA katarzyńska

: Ewa zwolińska

Rozpoczęcie psychoterapii wiąże się z wyborem konkretnego nurtu – każdy ma inne założenia teoretyczne, metody pracy oraz cele, jakie stawia przed uczestnikami procesu. Mnogość dostępnych opcji może być przytłaczająca, dlatego postanowiłyśmy – wspólnie z ekspertami – przyjrzeć się kilku najpopularniejszym podejściom.

Psychoterapia to świadome i zaplanowane działania prowadzone przez terapeutę we wspierającej relacji z osobą korzystającą z pomocy. Jej celem jest zmniejszenie lub usunięcie objawów trudności psychicznych, poprawa codziennego funkcjonowania i relacji z innymi, a także wspieranie w rozwoju i odzyskiwaniu równowagi.

Poniżej opisujemy popularne nurty psychoterapii, przedstawiając cechujące je podejścia, istotę, cele czy styl pracy specjalisty z pacjentem.

Tu i teraz, czyli terapia systemowa terapia systemowa opiera się na założeniu, że człowiek funkcjonuje zawsze w określonym kontekście, przede wszystkim rodzinnym, ale także w sieci innych bliskich relacji. to właśnie te systemy w dużej mierze kształtują nasze doświadczenia i wzorce zachowań.

– W terapii systemowej myślimy zawsze o tym, co się dzieje tu i teraz, w kontekście relacyjnym – wyjaśnia Monika Sobczak, psychoterapeutka pracująca w tym nurcie. – rodzina pochodzenia i rodzina, w której się obecnie funkcjonuje, czy w ogóle sieć bliskich osób, to są te rzeczy, od których się nie ucieknie – podkreśla. terapia systemowa nie zakłada „naprawiania” pacjenta. często podczas sesji analizuje się np. wzorce komunikacji, role i dynamikę panującą w rodzinie. Ważne jest zrozumienie historii życia danej osoby, sposobu funkcjonowania od dzieciństwa oraz obecnych relacji. terapeuta zbiera wywiad, aby jak najlepiej uchwycić, jak przeszłe doświadczenia i obecne interakcje wpływają na aktualne trudności. to podejście jest szczególnie skuteczne w pracy z rodzinami, parami, a także z osobami, które zauważają powtarzające się trudne wzorce w swoich relacjach. Podczas pierwszego spotkania terapeuta systemowy pyta o trzy

Terapia systemowa opiera się na założeniu, że człowiek funkcjonuje zawsze w określonym kontekście, przede wszystkim rodzinnym, ale także w sieci innych bliskich relacji. To właśnie te systemy w dużej mierze kształtują nasze doświadczenia i wzorce zachowań.

obszary: motywację, problem oraz oczekiwania na kolejnych etapach terapii prowadzi się pogłębiony wywiad dotyczący historii życia. – Proszę o opowiadanie o dzieciństwie, ale zawsze w kontekście tego, jak to oddziałuje na to, co dzieje się teraz – wyjaśnia psychoterapeutka. chodzi więc o zrozumienie, jak wczesne doświadczenia wpływają na aktualne funkcjonowanie. czas trwania terapii w tym nurcie jest kwestią indywidualną. –to, ile trwa terapia, jest wypadkową tego, na co jest gotowa osoba, która z niej korzysta, i tego, co widzi terapeuta – podkreśla rozmówczyni. Warto dodać, że szybkie, „ekspresowe” zmiany w ciągu kilka miesięcy są w tym podejściu niemożliwe. to proces, który wy-

maga cierpliwości, refleksji i stopniowej pracy nad relacjami oraz sposobami funkcjonowania w systemie, którego jesteśmy częścią.

Terapia o emocjach terapia poznawczo-behawioralna (c Bt ) jest podejściem szczególnie popularnym w przypadku leczenia depresji i zaburzeń lękowych. należy do tzw. terapii opartych na dowodach naukowych. Wychodzi z założenia, że nasze wzorce myślenia, zachowania i emocji są ze sobą ściśle, wzajemnie powiązane –zmiana jednego z tych elementów wpływa na pozostałe. Podczas sesji terapeutycznych uczymy się więc rozpoznawać swoje wyuczone sposoby reagowania, które nie znajdują potwierdzenia w faktach i nam nie służą, oraz zmieniać

je na bardziej realistyczne i korzystne. Poza gabinetem wykonuje się też różne zadania domowe, m.in. eksperymenty behawioralne, które pozwalają testować nowe wzorce myślenia i zachowania w codziennym życiu oraz podważać te nieadekwatne i wywołujące cierpienie.

to nurt, cechujący się silną strukturą, skupieniem na „tu i teraz”, wspólną pracą nad konkretnym problemem i monitorowaniem postępów. – niezwykle ważne jest ustalanie celów i wskaźników poprawy już na początku terapii. dzięki temu możemy regularnie wracać do tego, co zostało wspólnie ustalone z pacjentem i ocenić, czy posuwamy się do przodu – tłumaczy Anna Sojecka, psychoterapeutka c B t

autorka
autorka

niektórzy obawiają się, że praca w tym podejściu jest zbyt „płytka”. – to nieprawda – twierdzi nasza rozmówczyni. – terapia poznawczo-behawioralna opiera się na głębokiej konceptualizacji przypadku. często sięgamy do dzieciństwa czy do relacji rodzinnych, ale nie dla samego cofania się, tylko po to, by zrozumieć teraźniejszość i znaleźć sposób na zmianę – wyjaśnia.

Obecnie możemy się spotkać z c Bt nie tylko w jej klasycznej postaci, ale także z tzw. trzecią falą tego nurtu. należą do niej m.in. terapia dialektyczno-behawioralna (d Bt ), terapia Act oraz terapia schematów.

Uświadomić nieświadome Psychoterapia psychodynamiczna skoncentrowana na przeniesieniu (t FP) pozwala przyjrzeć się własnym emocjom i sposobom reagowania w relacjach, bazując na założeniach psychoanalizy. W centrum tego procesu jest relacja z terapeutą – w niej mogą ujawnić się dawne, nieuświadomione wzorce, które kierują naszym zachowaniem. dzięki temu można je zrozumieć i stopniowo zmieniać. – Obserwujemy to, co w pacjencie wzbudza w danym momencie osoba psychoterapeuty – tłumaczy Sonja

Musioł, psychoterapeutka pracująca w tym nurcie. – Psychoterapeuta zwraca też uwagę na to, co wzbudza w nim pacjent. Może to być użyteczna wiedza na temat tego, jak ta osoba jest odbierana przez innych ludzi – dodaje. Spotkania odbywają się zwykle dwa razy w tygodniu i zaczynają się od kilku konsultacji, po których ustalany jest wspólny kontrakt. Podczas kolejnych sesji pacjent mówi o tym, co przychodzi mu do głowy, a terapeuta aktywnie uczestniczy w rozmowie: dopytuje, zwraca uwagę na sprzeczności, proponuje interpretacje, ale nie ocenia ani nie udziela rad. – celem psychoterapii psychodynamicznej jest zrozumienie motywów leżących u podłoża działania pacjenta i przekształcenie ich tak, by zaczął żyć w wystarczająco satysfakcjonujący dla siebie sposób – mówi Sonja. dotarcie do tego celu wymaga jednak czasu – to z założenia wieloletni proces, choć możliwe są też krótsze warianty (np. kilkumiesięczne).

t FP powstała jako metoda leczenia zaburzenia osobowości borderline, ale jest stosowana także w innych trudnościach: w zaburzeniach osobowości, problemach w relacjach, a także w niektórych zaburzeniach na-

stroju, lękowych czy psychosomatycznych. to wymagający, ale skuteczny proces, który pozwala lepiej rozumieć siebie i tworzyć zdrowsze relacje.

To jeszcze nie wszystko… Warto również wspomnieć o nurtach, których przedstawicieli nie udało nam się tym razem zaprosić do rozmowy, a których pominięcie byłoby nieuczciwe. do najbardziej rozpoznawalnych należy podejście humanistyczne, które podkreśla indywidualny potencjał człowieka do samorozwoju; obejmuje m.in. nurt Gestalt, terapię egzystencjalną oraz zorientowaną na osobę. Popularność zyskuje także terapia skoncentrowana na rozwiązaniach (tS r ), skupiająca się na praktycznych zasobach pacjenta i budowaniu drogi ku przyszłości. nie można też pominąć terapii psychoanalitycznej, blisko spokrewnionej z psychodynamiczną. Aktualnie sporo mówi się też o terapii integracyjnej, która łączy elementy różnych podejść, tworząc elastyczne ramy dostosowane do potrzeb pacjenta. to właśnie bogactwo i różnorodność perspektyw sprawiają, że każdy może znaleźć formę pracy, która najlepiej odpowiada jego oczekiwaniom.

We współczesnej psychoterapii mamy do wyboru kilkaset różnych nurtów – my przedstawiłyśmy zaledwie kilka najistotniejszych. nie zamierzamy jednak wskazywać najlepszego podejścia, bo uniwersalne rozwiązanie po prostu nie istnieje. to, który nurt okaże się odpowiedni dla konkretnego pacjenta, zależy od wielu czynników, takich jak charakter problemu, indywidualne preferencje i wartości, czy relacja z konkretnym specjalistą. dlatego decydując się na psychoterapię, nie warto opierać się wyłącznie na opinii znajomych czy popularności danego podejścia. Ważne, by osoba potrzebująca wsparcia czuła, że ten proces jest dopasowany do niej, że rozumie się z terapeutą i czuje się w jego towarzystwie bezpiecznie. trzeba pamiętać również, że jeśli dany nurt albo specjalista nie przypadną pacjentowi do gustu, ma on prawo zrezygnować i spróbować czegoś innego. A jeśli nie ma pewności, na czym właściwie polega psychoterapia i kiedy warto z niej skorzystać, koniecznie powinien sięgnąć po majowy numer naszego magazynu – tam znajdzie odpowiedzi, które rozwieją wiele wątpliwości. Bo przecież każda zmiana zaczyna się od decyzji, by dać sobie szansę. 

W centrum psychoterapii psychodynamicznej skoncentrowanej na przeniesieniu znajduje się relacja z terapeutą i zjawisko przeniesienia –nieświadomej aktywacji dominującej, patogenicznej, wewnętrznej relacji z obiektem w aktualnej relacji ustanowionej przez pacjenta. W praktyce daje to możliwość uaktywnienia dawnych wzorców, ich zrozumienia i modyfikacji w bezpiecznych warunkach terapeutycznych.

„Beczka”, czyli poznawanie

Boga przy stole

Dominikańskie

Duszpasterstwo

Akademickie „Beczka” jest grupą, do której każdy student może dołączyć, uczestniczyć w różnego rodzaju aktywnościach lub, po prostu, porozmawiać na tematy związane z wiarą w sposób otwarty i nieskrępowany. Jak działa „Beczka” i w jaki sposób łączy studentów?

trudno wyliczyć wszystkie aktywności i inicjatywy, które związane są z „Beczką”. Skupia ona wiele różnych grup i zajęć, z których każda koncentruje się na innym obszarze – od teologii, sakramentów i Pisma świętego, po działalność charytatywną, rekolekcje, sztukę czy sport. W ciągu roku akademickiego w życie duszpasterstwa angażuje się kilkaset osób, a dla każdej z nich doświadczenie i przeżycia są inne. Łączy ich jednak dążenie do bliższej relacji z Bogiem i ludźmi oraz budowanie wspólnoty.

Porozmawialiśmy ze studentami, którzy rozpoczęli swoją przygodę z „Beczką” od zwykłego przychodzenia na Msze święte lub grupy tematyczne, a teraz same odpowiadają za organizację i funkcjonowanie wspólnoty. dlaczego zdecydowali się na „Beczkę”?

Zaczęło się od „dwudziestek”

Aby uczestniczyć w życiu „Beczki”, nie trzeba się nigdzie zapisywać. Wystarczy być studentem lub pracownikiem naukowym i przyjść na dowolną inicjatywę, grupę lub Mszę, którą organizuje dominikańskie dA.

– Nie wiem, dlaczego zdecydowałam się dołączyć do „Beczki”. To było chyba pierwsze duszpasterstwo, o którym się dowiedziałam. Zobaczyłam u pewnej dziewczyny post na Instagramie w tym temacie i stwierdziłam, że przyjdę i będzie świetnie – mówi Marta.

Marta Bińkowska, jedna z wybranych na ten rok akademicki liderek, wspomina, że po rozpoczęciu studiów w Krakowie postanowiła po prostu przychodzić na „dwudziestki”, czyli niedzielne Msze święte.

– nie wiem, dlaczego zdecydowałam się dołączyć do „Beczki”. to było chyba pierwsze duszpasterstwo, o którym się dowiedziałam. zobaczyłam u pewnej dziewczyny post na instagramie w tym temacie i stwierdziłam, że przyjdę i będzie świetnie – mówi Marta. – Gdy bardziej zaangażowałam się w „Beczkę”, dostałam propozycję prowadzenia mediów tego całkiem dużego duszpasterstwa. nauczyłam się dzięki temu naprawdę wielu nowych rzeczy – dodaje.

O swoich początkach opowiada też Kuba Godziek, który później zaangażował się również w grupę charytatywną Szpunt.

– zacząłem od „debiutu”, czyli wyjazdu integracyjnego dla osób, które chcą poznać „Beczkę”. Myślałem, żeby zaangażować się w ja-

kieś duszpasterstwo w Krakowie i akurat pasował mi termin tego wyjazdu. Od tamtego momentu zacząłem wchodzić głębiej w tę ogromną wspólnotę i stopniowo coraz bardziej się tutaj odnajdywałem – mówi.

z tego względu, że duszpasterstwo ma charakter akademicki, najczęściej trafiają tu studenci, którzy przyjeżdżają do Krakowa z innych miejscowości i chcą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. dla Kuby Łyczaka, kolejnego z liderów „Beczki”, to właśnie stało się powodem dołączenia do wspólnoty.

– nie miałem w Krakowie na początku znajomych, więc pomyślałem: „czemu nie?”. z perspektywy czasu bardzo dużo mi to dało: otwartość na ludzi, pewność siebie, poczucie, że mogę wejść w coś totalnie nowego i nie muszę się tego bać – wymienia Kuba.

Tu nie masz wszystkiego podanego na tacy

W jaki sposób „Beczka” staje się tak ważna dla jego uczestników,

choć początkowo wielu przychodzi do niej z pewnymi obawami? Wszystko za sprawą ludzi, którzy ją tworzą. to przede wszystkim miejsce wspólnej integracji i rozmów studentów. – Przychodzę tutaj codziennie, także z racji pełnionych przeze mnie obowiązków. Gotujemy sobie obiady, uczymy się, wspólnie modlimy. Myślę, że dzięki temu stałem się bardziej otwarty na ludzi, mam poczucie, że z wieloma rzeczami sobie poradzę i myślę, że takimi relacjami „Beczka” stoi. tymi przyjaźniami, które tutaj tworzą ludzie między sobą, które budują i rozwijają. to ich tutaj trzyma –wyjaśnia Kuba Godziek. nie jest to jednak wyłącznie miejsce, w którym student może poznać nowe osoby o podobnym systemie wartości lub pogłębić wiarę. to przede wszystkim przestrzeń do rozmów, które nie zawsze są łatwe, a zdecydowanie częściej prowadzą do ożywionych dyskusji.

autorka: MArtynA lAlik
fot. Zespół Beczki (Julia Czarnota, Oliwia Szczudło, Julia Książko, Anna Węgiel)

– to nie jest tak, że przychodzisz i masz wszystko podane na tacy. nasze spotkania mają charakter akademicki, studencki. Przychodzimy na przykład na grupy dyskusyjne właśnie po to, żeby czytać, rozmawiać. Wydaje mi się, że to jest właśnie takie pociągające. Jesteśmy ciekawi świata i po to tu dołączyliśmy, żeby tym żyć, czegoś się dowiedzieć i wchodzić w różne tematy – opowiada o jednej z beczkowych aktywności Marta. – „Beczka” pozwala spojrzeć na swoje poglądy i na różne sprawy ze świeżej perspektywy. Mamy tutaj ludzi o naprawdę zaskakująco odmiennej optyce na kwestie dotyczące religii, Boga, wiary. to taka „szkoła życia razem” i tworzenia wspólnej przestrzeni, w której możemy się różnić, ale i tak potrafimy się przyjaźnić, rozmawiać, dyskutować. i to jest ogromna wartość –dopowiada Kuba Łyczak.

„Beczka”? Niektórzy znajomi się śmiali Podczas roku akademickiego wielu studentów zastanawia się nad tym, jak pogodzić życie towarzyskie ze studiami, a nawet zadaje sobie pytanie: czy na studiach istnieje coś takiego jak „czas wolny”? O ile beczkowicze mogą korzystać z aktywności duszpasterstwa wtedy, kiedy akurat mogą,

bo jak wspomina Kuba Godziek: drzwi są zawsze otwarte. Można wejść i wyjść kiedy się chce”, o tyle osoby odpowiedzialne za ich organizację decydują się na większe poświęcenie.

– W „Beczce” spędzam bardzo dużo czasu, czasami nawet więcej niż w mieszkaniu. Ale mnie najbardziej zachęca to, że mam tutaj przestrzeń, w której mogę poznawać Boga przy stole, siedząc, rozmawiając i ucząc się budować rodzinę, którą teraz tworzą moi przyjaciele – opowiada jedna z liderek wspólnoty, Weronika Konieczniak. nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że dla wielu studentów dołączenie do duszpasterstwa nie jest jedną z pierwszych rozpatrywanych aktywności czasu wolnego. A nawet z racji odmiennych poglądów często może być odbierane jako coś dziwnego lub tajemniczego. Liderzy „Beczki” mają z tym tematem bardzo różne doświadczenia.

– na początku, gdy mówiłem o tym znajomym na studiach, zdarzały się śmiechy z ich strony. z biegiem czasu, gdy moi koledzy widzieli, że wstawiam zdjęcia na instagrama z beczkowych aktywności, sami postanawiali przyjść na grupy tematyczne. teraz zwyczajnie rozmawiają o tym na uczelni. Wtedy pomyślałem, że

– W „Beczce” spędzam bardzo dużo czasu, czasami nawet więcej niż w mieszkaniu. Ale mnie najbardziej zachęca to, że mam tutaj przestrzeń, w której mogę poznawać Boga przy stole, siedząc, rozmawiając i ucząc się budować rodzinę, którą teraz tworzą moi przyjaciele – opowiada Weronika Konieczniak.

moje działania mają sens. taka błaha czynność, jak dodanie relacji czy zdjęcia z jakiegoś wyjazdu, faktycznie może kogoś przekonać do tego, aby tutaj przyszedł. to taka prosta ewangelizacja – opowiada Kuba Łyczak.

– Bardzo lubię, gdy koleżanki z roku pytają mnie, dlaczego jestem taka wesoła i pełna energii, gdy przychodzę o ósmej na zajęcia. Mogę wtedy powiedzieć, że byłam rano na Mszy, widziałam się z przyjaciółmi i porozmawiałam już z Bogiem. Widzę, że gdy nie ma się wstydu związanego z wiarą i czuje się z tym dobrze, ludzie bardzo to respektują i sami są ciekawi, więc chętnie podejmują rozmowę na ten temat –mówi Marta.

Kuba Godziek: – nigdy nie spotkałem się z żadnym zachowaniem, które mogłoby być dla mnie dotkliwe. czasami przez jakąś próbę żartu lub przetestowania mojej pewności ludzie wypytują, skąd bierze się moja wiara, ale nigdy nie było to dla mnie nieprzyjemne. nigdy też nie zaczynam sam rozmowy na temat Boga. zawsze to wypływa z pytania, np. gdzie idę w piątek? Ja odpowiadam, że do „Beczki” i rozmowa płynie dalej. na moim kierunku wielu ludzi jest innej lub nieokreślonej tożsamości religijnej, przez to, że są oni z różnych części świata. Myślę, że fakt, że znam

wartość tego, co robię, faktycznie zdobywa u nich szacunek.

Od wspólnej kawy po wyjazdy co można robić w „Beczce”? najpopularniejszym rodzajem spotkań są Msze święte, które w tygodniu są o 7:00, a w niedziele o 20:20.

– Po porannych mszach, jeśli ktoś może, zostaje na wspólnym śniadaniu – wtedy odpoczywamy, rozmawiamy, pijemy kawę. Po niedzielnej eucharystii chodzimy na integracyjne spacery lub piwo. Prawie codziennie o 19:00 odbywają się spotkania grup tematycznych. W teorii wszystkie są do siebie podobne, ale różnią się tematem i klimatem, więc każdy znajdzie coś dla siebie – wymienia niektóre aktywności Marta.

W zeszłym roku wspólnota obchodziła jubileusz 60-lecia działalności, a wraz z obchodami nagrano film „Beczka. Bierzemy odpowiedzialność”.

W „Beczce” organizowane są też wyjazdy, rekolekcje i spotkania, ale nie na tym kończy się wpływ duszpasterstwa na ludzi młodych. Jak przekonuje Kuba Godziek: „Myślę, że »Beczka« jest też o podejmowaniu wyzwań i mierzeniu się ze swoimi lękami. Warto to zrobić, bo właśnie to sprawia, że żyjesz bardziej”. 

fot. Zespół Beczki (Julia Czarnota, Oliwia Szczudło, Julia Książko, Anna Węgiel)

o strachu przed dorosłością

Kredyt, ślub i dzieci... na później

autorka: klAudiA katarzyńska

Młodzi dorośli w Polsce coraz częściej wstrzymują się z poważnymi decyzjami dotyczącymi ich przyszłości, choć pragnienia posiadania własnego mieszkania, bliskiej relacji, poczucia sensu wcale u nich nie zniknęły. Zmieniły się tylko warunki, które trzeba spełnić, by te marzenia zrealizować. Potrzeba większej odwagi, by się na nie zdecydować.

nierzadko nasi rodzice zakładali rodziny już w wieku dwudziestu paru lat, wcześnie brali ślub, wyprowadzali się z domu rodzinnego i urządzali się na swoim. dziś wygląda to inaczej. Błędne byłoby jednak założenie, że obecnie młode pokolenie nie chce się wiązać czy boi się odpowiedzialności. Problemem często są realia: wysokie koszty życia, zmienne raty kredytów, niepewny rynek pracy i sytuacja demograficzna, która nie daje poczucia bezpieczeństwa. W badaniu deloitte „Gen z and Millennial Survey” z ubiegłego roku czytamy, że młodzi wskazują koszt życia jako swój największy problem, a ponad połowa osób z pokolenia z przyznaje, że żyje od wypłaty do wypłaty. – czasem mam wrażenie, że dorosłość jest trochę jak nowy iPhone. Fajnie by było go mieć, ale kiedy widzę cenę, stwierdzam, że mój stary model jeszcze daje radę – żartuje 26-letni Bartek, który mimo stażu i dorywczej pracy odkłada decyzję o kredycie i wyprowadzce od rodziców.

Dzieci? Tak, ale najpierw terapia

Młodzi zastanawiają się, czy podjęcie poważnych zobowiązań nie pogorszy ich i tak niepewnej sytuacji finansowej i psychicznej. do psychologicznych motywów strachu przed dorosłością coraz mocniej dokłada się też kryzys zdrowia psychicznego. najnowsze raporty wskazują, że poziom niezadowolenia z życia i poczucia osamotnienia wśród polskiej młodzieży należy do najwyższych w europie. Według badania „MŁOde GŁOWy” ponad 49 proc. uczniów przyznaje, że nie ufa innym ludziom, a ekstremalnie niska samoocena dotyka niemal co czwartą osobę. Brak poczucia wpływu na własną przyszłość, ciągła presja społeczna i edukacyjna, a także lęk o swoją sprawczość powodują, że decyzje

Wydatek na organizację ślubu i wesela, który dla naszych rodziców był po prostu kolejnym etapem w życiu, dziś jest porównywalny do zakupu małego samochodu. Nawet skromna impreza dla rodziny potrafi kosztować równowartość rocznej pensji.

o dorosłości postrzegane są jako potencjalnie przytłaczające.

– najpierw muszę przepracować swoje dzieciństwo na terapii, zanim pomyślę o własnych dzieciach. Połowa moich znajomych chodzi na terapię, druga połowa o tym myśli. dopóki nie ogarnę głowy, nie wyobrażam sobie wzięcia kredytu czy założenia rodziny. najpierw chcę wiedzieć, że będę osobą, która nie powieli błędów moich rodziców – podkreśla Bartek. z badań instytutu Psychologii PA n wynika, że 66 proc. dorosłych w Polsce żyje w stanie ciągłego wyczerpania, a co czwarty spełnia kryteria możliwej depresji. tęsknota za bliskością i brak wsparcia sprawiają, że wiele osób ma poczucie osamotnienia i izolacji. Młodzi dorośli nie radzą sobie najlepiej ze zmęczeniem, a 45 proc. z nich przyznaje, że jest stale przeciążona i często zaniedbu-

je podstawowe potrzeby, jak sen czy odpoczynek. W takiej atmosferze dorosłość zaczyna kojarzyć się z presją finansową, społeczną i emocjonalną, dlatego nic dziwnego, że wywołuje lęk.

Kredyt? A gdzie wkład własny?

Kredyt mieszkaniowy wciąż pozostaje odległym marzeniem dla wielu młodych. Według raportu U ce z 2025 roku tylko 11 proc. osób w wieku 18–25 lat planuje starać się o kredyt na mieszkanie. Młodych powstrzymują niestabilność, wysokie stopy procentowe, ogromne wymagania co do wkładu własnego, niepewność zatrudnienia. nawet jeśli można by się o niego ubiegać, wciąż trzeba mieć kilka lat pracy za sobą, by zdobyć zdolność kredytową. Warto dodać, że średnia wartość wnioskowanego kredytu miesz-

kaniowego w czerwcu 2025 roku wyniosła 477 000 złotych. – Moi znajomi dalej mieszkają z rodzicami, bo nie mają szans na wkład własny. Kiedy słyszę o kredycie, to nie myślę o swoim wymarzonym mieszkaniu, tylko o ryzyku, że nagle rata wzrośnie, jak w przypadku frankowiczów, i zostaniemy z długiem większym niż mieszkanie – mówi 24-letnia Weronika. teraz kredyt mieszkaniowy kojarzony jest więc nie z awansem życiowym, ale z ryzykiem i przekonaniem, że jedyny sposób, by choć spróbować go wziąć, to przełożyć wszystko na „kiedyś”.

Ślub – koszt formalnej dorosłości

Wydatek na organizację ślubu i wesela, który dla naszych rodziców był po prostu kolejnym etapem w życiu, dziś jest porównywalny do zakupu małego samochodu.

fot. Pexels

Spadający wskaźnik urodzeń jest dzisiaj jednym z z największych problemów społecznych w Polsce i nie tylko. Trzeba jednak pamiętać, że dzietność ma ogromne znaczenie dla całego społeczeństwa – to od niej zależy przyszłość kraju, stabilność systemu emerytalnego i kondycja rynku pracy.

nawet skromna impreza dla rodziny potrafi kosztować równowartość rocznej pensji. Sala i jedzenie, alkohol, tort, muzyka, fotograf, filmowiec, suknia, garnitur, dekoracje... Lista jest długa, a każdy kolejny punkt organizacji przyjęcia oznacza kolejne tysiące złotych mniej na koncie. dlatego wiele par woli odsunąć tę decyzję w czasie. A są i tacy, którzy na razie zwyczajnie nie mają z kim planować ślubu. – Mam wrażenie, że znalezienie kogoś na poważnie jest coraz trudniejsze. Spotykam się z ludźmi, ale większość nie jest gotowa na związek, a ja nie mam ochoty wchodzić w coś tylko po to, żeby potem planować rozwód. dlatego na razie skupiam się na sobie –mówi 21-letnia Sylwia. coraz częściej słyszy się też, że ślub jest dzisiaj bardziej projektem do zarządzania. Młodzi porównują oferty, negocjują ceny jak doświadczeni menedżerowie i śledzą grupy na Facebooku, żeby dowiedzieć się, czy ktoś nie sprzedaje dekoracji z drugiej ręki. niektórzy mówią, że planowanie wesela to jak wzięcie kolejnego etatu. A kiedy wreszcie wszystko jest dopięte na ostatni guzik, pozostaje pytanie: czy warto było ty-

le czekać i liczyć każdą złotówkę, skoro jedyne, o co chodzi w ślubie, to po prostu chęć bycia razem? – Moi rodzice wzięli ślub, gdy mieli 22 lata, i dla nich to było coś naturalnego. Ja mam 24 lata i nawet o tym nie myślę. Wolę te pieniądze przeznaczyć na podróże czy na oszczędności, które pozwolą mi poczuć się bezpieczniej finansowo. z jednej strony czuję presję, żeby „być już na tym etapie”, ale z drugiej widzę, ile kosztuje to moich znajomych i po prostu nie mam na to ochoty – komentuje Weronika.

Strach przed dziećmi

Młodzi odsuwają też myśl o posiadaniu dzieci. dane pokazują, że w Polsce rodzi się rekordowo mało dzieci na tle całej Unii europejskiej. eurostat podaje, że w 2023 roku spadła liczba urodzeń w większości państw U e , a Polska znalazła się w grupie krajów z najniższą dzietnością.

Statystyki GUS potwierdzają ten trend. z badania „Stan Młodych 2025” wynika, że ponad połowa osób bezdzietnych deklaruje, że nic nie skłoniłoby ich do zdecydowania się na pierwsze lub kolejne dziecko. co więcej, przyczyny,

które najczęściej podają, to: złe warunki mieszkaniowe, brak stabilnej pracy i trudna sytuacja finansowa. dla wielu pojawienie się dziecka wiąże się ze zmianą stylu życia, brakiem czasu, utratą wartości, które dziś uznają za bezcenne: podróże, realizacja pasji, spontaniczność. dla innych największy ciężar spoczywa na bezpieczeństwie, ponieważ kobiety boją się samej ciąży, chorób, ograniczonego dostępu do dobrej opieki zdrowotnej lub możliwości przerwania ciąży, jeśli coś pójdzie nie tak. – Mam 25 lat i od dwóch lat mieszkam z chłopakiem. chcemy w przyszłości mieć dzieci, ale dziś ta wizja mnie przeraża. Myślę o kosztach wynajmu, rachunkach, wkładzie własnym, a gdzie jeszcze wózek, pieluchy, lekarze?

Boję się, że wpadniemy w spiralę długów i że w razie nieplanowanej ciąży po prostu nie damy rady. chcę znaleźć stabilną pracę, a dopiero potem myśleć o macierzyństwie – mówi Małgorzata. Spadający wskaźnik urodzeń jest dzisiaj jednym z największych problemów społecznych w Polsce i nie tylko. trzeba jednak pamiętać, że dzietność ma ogromne znaczenie dla całego społeczeństwa –

to od niej zależy przyszłość kraju, stabilność systemu emerytalnego i kondycja rynku pracy. dlatego tak ważne jest, by nie demonizować rodzicielstwa, bo w dłuższej perspektywie to ono daje wielu ludziom jedno z najpiękniejszych życiowych doświadczeń. Problemem dla młodych nie jest samo posiadanie dzieci, ale realia, które sprawiają, że odkładają tę decyzję na później.

Biorąc pod uwagę wszystkie dane i historie moich rozmówców, można dojść do wniosku, że młodzi stoją dzisiaj przed innymi wyzwaniami niż ich rodzice. zamiast jednoznacznie oceniać te wybory, warto zauważyć, że decyzja o kredycie, ślubie czy dzieciach stała się bardziej świadoma i wymaga namysłu. nie ma jednej właściwej ścieżki i każdy wybiera moment, w którym czuje się gotowy. Warto rozmawiać o tym, co stoi za tymi decyzjami, zamiast sprowadzać je do lenistwa czy braku odwagi. równocześnie nie można zapominać, że to także zadanie państwa i społeczeństwa, by tworzyć warunki, w których młodzi będą mogli podejmować te kroki bez lęku o przyszłość. 

z pamiętnika studenta

Powroty, powroty –historia (nie)prawdziwa

Nie ma już odwrotu. Rozpoczął się kolejny rok akademicki – ćwiczenia, wykłady, laboratoria… Czas powrócić do codzienności studenckiej, choć niektórzy zaliczyli „before’a” już we wrześniu, dzięki poprawkom. W końcu nie po to dziekan daje drugi termin, żeby z niego nie korzystać. Ja już w pierwszym tygodniu studiów odczułem skutki tego „przywileju” na własnej skórze…

Wyznaję tę samą zasadę, co większość studentów – pojawiam się na pierwszych nieobowiązkowych wykładach, nie tylko po to, aby prowadzący chociaż trochę kojarzył moją twarz, ale również po to, aby w razie nieoczekiwanego zwrotu akcji mieć choćby minimalną szansę na zdanie przedmiotu przez samą obecność. W innych przypadkach raczej na nie nie chodzę. Oznaczenie „W” w USOS-ie to w końcu „wolne”, a nie „wykład”, prawda? najgorsze są zajęcia o 8:00 w poniedziałki lub o 18:00 w piątki, bo nie będę owijać w bawełnę –nie należą do moich priorytetów. zaliczam się do grona tych studentów, którzy w godzinach porannych próbują ratować się kawą, żeby cokolwiek zrozumieć, a wieczorami myślą o pracy, która ich czeka po powrocie do akademika. Oczywiście to, co dzieje się w domach studenckich, to osobna historia… W każdym razie, w pierwszym tygodniu czuję jeszcze mobilizację, która opuszcza mnie jakoś w okolicy połowy października. W tym roku miałem taki sam plan. Pierwszym nieobowiązkowym wykładem miał być kontynuowany z zeszłego roku przedmiot, który miotał nami od października do czerwca i nie dawał ani chwili wytchnienia. Jeśli na taką sobie pozwoliłeś, trudno ci było wszystko nadgonić przed pierwszym terminem zaliczenia. Wtedy zajęcia prowadził Profesor X –może i był wymagający, ale za to… nic nie udawało mi się zrozumieć na jego wykładach. Przerastało mnie to! Spotkania odbywały się w piątki, wcześnie rano, więc po studenckim czwartku trudno było wstać. We wrześniu musiałem iść na poprawkę.

Oczywiście zacząłem uczyć się na drugi termin dopiero pod koniec sierpnia. Jakoś wcześniej nie było na to ani czasu, ani ochoty. z pu-

Egzamin był ustny. Trzy szybkie pytania. Student vs. Profesor. Pierwszy do sali wszedł Bartek. Wyszedł po pięciu minutach z wielkim bananem na twarzy. „TRZY I PÓŁ” – krzyczał do nas od razu po wyjściu od Profesora X. No dobra, nie może być w takim razie aż tak źle.

stą głową, ale z dobrym nastawieniem pojechałem na uczelnię. Jeszcze napisałem na grupie, czy ktoś wie, w której sali jest poprawka. Ania odpisała, że „w tej samej co wykład” i niestety za dużo mi to nie powiedziało. dopiero majaczące na końcu korytarza sylwetki innych poprawiających studentów wskazały mi właściwy kierunek. egzamin był ustny. trzy szybkie pytania. Student vs. Profesor. Pierwszy do sali wszedł Bartek. Wyszedł po pięciu minutach z wielkim bananem na twarzy.

„trzy i PÓŁ” – krzyczał do nas od razu po wyjściu od Profesora X. no dobra, nie może być w takim razie aż tak źle. Później weszła Ania. zdała na 4. Bilans jest dobry. c zas na mnie. Wchodzę do paszczy lwa, którą skutecznie omijałem przez prawie cały rok. Można domyślić się, jak mi poszło. Pytania nie były trudne, ale jak ktoś nie umie wiele, to i na takich można się wyłożyć. Ja próbowałem na każde z nich odpowiedzieć z największą pewnością i przekonaniem, wręcz recytowa-

łem wymyślaną na bieżąco odpowiedź. Profesor X spojrzał na mnie z politowaniem i podsumował moje wystąpienie następująco: „Panie… nie masz Pan wiedzy, ale umie Pan myśleć. Mogę Panu za to dać tylko trzy zero”. z uśmiechem podziękowałem i wyszedłem. Jakie „tylko”!? zdane! Mamy sukces!

Kontynuacja tego przedmiotu powinna być już przyjemniejsza. W planie jest zapisane, że poprowadzi go Pani y – świetna profesor, do której miałem już przyjemność chodzić na inne zajęcia. co prawda znowu wykład jest wpisany na 8:00, ale tym razem we wtorki. dla niej mogę chodzić nawet na szóstą rano. Siadam blisko tablicy i czekam, aż rozpoczną się zajęcia. Jestem podekscytowany. Po wrześniowych sukcesach poprawkowych czuję, że to może być naprawdę dobry rok. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast ukochanej Pani Profesor do sali wszedł Profesor X. A jaka musiała być moja mina, gdy oznajmił nam, że będzie musiał poprowadzić ten wykład w ramach zastępstwa do końca roku. Spojrzał na moją przerażoną twarz, uśmiechnął się i zaczął dyktować warunki zaliczenia. no i nici z planów regularnego uczestnictwa w wykładach. czasem nie pozostaje nic innego, jak po prostu pogodzić się z losem… i mieć zawsze przygotowaną kawę na ósmą rano. 

Historie i postaci przedstawione w felietonie są fikcyjne, a treść w nim zawarta ma charakter humorystyczno-satyryczny.

autorka: MArtynA lAlik

p oradnik krytycznego myślenia

Człowiek kontra dezinformacja. Jak nas oszukują?

Dzisiejsze media są pełne zarówno użytecznych informacji, jak i fałszywych lub zmanipulowanych treści. Jak odróżnić jedne od drugich i nie wpaść w pułapkę dezinformacji? Zapytaliśmy o to Piotra Litwina, starszego analityka ze Stowarzyszenia Demagog, który w swojej pracy weryfikuje wypowiedzi polityków.

Według zeszłorocznego raportu „dezinformacja oczami Polaków” aż 84 proc. respondentów zetknęło się z jakimś fake newsem, a 91 proc. zgodziło się z co najmniej jedną fałszywą informacją. z kolei tylko jedna trzecia ankietowanych sprawdza wiarygodność ważnych dla siebie treści, na które trafia w internecie – tak wynika z Ogólnopolskiego Badania Higieny cyfrowej dorosłych, przeprowadzonego w grudniu 2024 roku. to niepokojące, biorąc pod uwagę, że na podstawie zdobytych informacji dokonujemy istotnych wyborów: zdrowotnych, finansowych czy politycznych. – Jeśli w naszym zbiorze wiedzy pojawiają się stopniowo kolejne fałszywe przekonania, będziemy podejmować decyzje, które nie są dla nas dobre – przestrzega Piotr Litwin, analityk demagoga.

Jak więc możemy uchronić się przed wpływem fałszywych (lub zmanipulowanych) treści?

„Szczepienie” przeciwko dezinformacji

Aby skutecznie przeciwstawiać się dezinformacji, trzeba poznać techniki, z których korzystają jej siewcy. należy do nich m.in. retoryka odwołująca się do silnych emocji – zarówno tych pozytywnych (np. rozbawienie), jak i negatywnych (np. oburzenie). naszą czujność może uśpić także zalew informacji na dany temat czy zgodność przekazu z naszymi wcześniejszymi przekonaniami.

– Warto poczytać sobie o technikach manipulacji i efektach psychologicznych, które wpływają na nasze decyzje, zwłaszcza o błędach poznawczych – radzi Piotr, zachęcając do lektury artykułów edukacyjnych na portalu demagoga.

Oprócz teorii ważna jest również praktyka. na tym właśnie bazuje metoda inokulacji. – to działa trochę jak szczepionka: najpierw konfrontujemy się ze słabszą wersją dezinformacji, ucząc się ją rozpoznawać, a potem w codziennym życiu łatwiej zauważamy konkretne jej mechanizmy – tłumaczy analityk demagoga. W budowaniu odporności na dezinformację mogą nam pomóc darmowe materiały edukacyjne dostępne w sieci: filmiki (np. na stronie inoculation Science) i gry przeglądarkowe (np. Get Bad news, cat Park lub Fajnie, że wiesz).

taka wiedza i umiejętności pozwolą nam poddawać swoje reakcje na informacje krytycznej autorefleksji. – Jeśli widzimy jakiś negatywny news albo filmik o polityku, którego nie lubimy, to warto się zatrzymać i zastanowić: „czy zgadzam się z tym dlatego, że nie lubię tej osoby, czy to faktycznie jakiś bardzo kompromitujący filmik?” Jeśli natrafiamy na jakąś informację o klimacie, to czy faktycznie jest ona prawdziwa, czy po prostu zgadza się z tym, co już chciałem myśleć? – wylicza Litwin.

Weryfikacja informacji w praktyce

Wiemy już, że nie powinniśmy bezwarunkowo ufać sensacyjnym informacjom. A co konkretnie możemy zrobić, gdy treść napotkana w sieci budzi nasze wątpliwości? Jak sprawdzić, ile jest w niej prawdy?

na pewno warto zacząć od sprawdzenia innych, rzetelnych źródeł. – Jeśli coś naprawdę byłoby wielkim, poważnym newsem, napisałoby o tym więcej portali niż tylko jeden – tłumaczy analityk. – Może faktycznie ktoś zdo-

autorka: Ewa zwolińska

Aby skutecznie przeciwstawiać się dezinformacji, trzeba poznać techniki, z których korzystają jej siewcy. Należy do nich m.in. retoryka odwołująca się do silnych emocji – zarówno tych pozytywnych (np. rozbawienie), jak i negatywnych (np. oburzenie). Naszą czujność może uśpić także zalew informacji na dany temat czy zgodność przekazu z naszymi wcześniejszymi przekonaniami.

był tego newsa jako pierwszy albo jako jedyny się nad tym tematem pochylił, ale jeśli coś jest tylko w jednym miejscu, to trochę podejrzane – dodaje. W przypadku cytowanych statystyk można zajrzeć np. na stronę GUS lub do konkretnego raportu, na który powołuje się autor(ka) tekstu. dobrze jest również przyjrzeć się uważniej miejscu, w którym pojawiła się dana publikacja. Jakie treści tam dominują? Kto finansuje tę stronę lub organizację? czyim interesom może służyć taka narracja? czy autor(ka) na pewno jest ekspertem w dziedzinie, której dotyczy tekst?

to ostatnie pytanie jest szczególnie ważne w przypadku zagadnień naukowych. – Warto patrzeć, co na dany temat piszą eksperci, ale eksperci z konkretnej dziedziny. to, że ktoś ma doktorat, nie znaczy, że zna się na każdym temacie. trzeba jeszcze sprawdzić, z czego

jest ten doktorat – uczula analityk demagoga. radzi również, by nie polegać tylko na autorytecie pojedynczego badacza, lecz na literaturze fachowej i konsensusie naukowym. – dobrze jest szukać informacji nie tylko w zwykłym Google, ale też w Google Scholar. Sprawdzać, co na dany temat pisze się w literaturze naukowej, zwłaszcza w metaanalizach – wylicza. Atrakcyjnym źródłem specjalistycznej wiedzy są także treści publikowane przez influencerów naukowych. nie należy im jednak ufać bezkrytycznie. – Jeśli oglądamy materiały na youtube czy na instagramie, sprawdzajmy, czy w opisie są podane źródła, na których bazował dany autor – apeluje nasz rozmówca. Sprawdzenie takiej bibliografii pomoże oddzielić fakty od opinii i ocenić jakość materiału źródłowego – o ile sami mamy takie kompetencje.

Dobrze jest również przyjrzeć się uważniej miejscu, w którym pojawiła się dana publikacja. Jakie treści tam dominują? Kto finansuję tę stronę lub organizację? Czyim interesom może służyć taka narracja? Czy autor(ka) na pewno jest ekspertem w dziedzinie, której dotyczy tekst?

Na tropie manipulacji wizualnej dezinformacja to nie tylko teksty, ale również obrazy – je także warto weryfikować. Pomóc mogą nam w tym darmowe narzędzia, takie jak Grafika Google czy tineye. Pozwalają one zbadać pochodzenie fotografii i ustalić, czy nie została zmanipulowana.

nie zawsze jednak potrzeba zaawansowanej obróbki graficznej, by zmylić odbiorców; czasem wystarczy już sama zmiana kontekstu. – Branie starych zdjęć i przedstawianie ich w zupełnie nowym kontekście to dość częsta technika manipulacji – mówi Litwin. – najbardziej zapadł mi w pamięć regularnie powracający przypadek, gdy bierze się jakieś zdjęcie z festiwalu muzycznego sprzed lat, na którym po koncercie jest bardzo duży bałagan, i dokleja napis w stylu: tak wygląda spotkanie aktywistów klimatycznych z tych wakacji, patrzcie, jak się zachowują. i to już generuje zasięgi – tłumaczy. Wspomniane wcześniej narzędzia

pomogą ustalić, kiedy zdjęcie po raz pierwszy pojawiło się w sieci i co naprawdę przedstawia.

Może się też zdarzyć, że znaleziony w mediach społecznościowych obraz jest w istocie wytworem sztucznej inteligencji. tu różne internetowe aplikacje weryfikujące autentyczność zdjęć, takie jak Ai or not czy Hive Moderation, mogą niestety być zawodne. Bywa, że prawdziwe zdjęcia zostają przez nie uznane za wygenerowane przez A i – tego typu narzędzia nie zawsze są w 100 procentach pewne, więc warto sprawdzać grafikę w przynajmniej kilku – radzi analityk demagoga. W tym przypadku bezpieczniej jest sięgnąć po tę samą metodę, którą możemy zastosować wobec tekstów: upewnić się, czy dana fotografia pojawiła się także w innych, wiarygodnych źródłach informacji albo została opisana przez redakcje prasowe lub fact-checkingowe. Jeśli nie, jest spora szansa, że to tylko grafika wygenerowana dla zasięgów.

Profesjonalny factchecking w sieci co jednak w sytuacji, gdy samodzielny research danego tematu przerasta nasze kwalifikacje albo zwyczajnie nie mamy na to czasu? Wtedy z pomocą przychodzą organizacje fact-checkingowe, które profesjonalnie weryfikują informacje i dzielą się efektami swojej pracy w sieci. Przyjmują także zgłoszenia od internautów. –Mamy specjalną zakładkę na stronie demagoga [„zgłoś do weryfikacji” – przyp. red.], dzięki której można do nas przesłać potencjalnego fake newsa albo wypowiedź polityka. My to wtedy sprawdzimy i poinformujemy o wniosku – zachęca badacz.

Oprócz demagoga w Polsce działa także Stowarzyszenie Pravda, a za granicą m.in. hiszpańska Maldita czy brytyjski Full Fact. – takich stron jest dużo i są dość łatwe do znalezienia w zależności od tego, jaki kraj nas interesuje, na stronie europejskiej Sieci Standardów Fact-checkingu. to zrze-

szenie wiarygodnych fact-checkerów z całej europy – wyjaśnia analityk. W tego typu organizacjach obowiązują transparentne i ścisłe zasady oraz jawna metodologia, co ma zapewnić rzetelne wyniki ich pracy.

dostęp do ustaleń weryfikatorów może nam ułatwić wyszukiwarka Google Fact check explorer, która gromadzi artykuły sprawdzające informacje z różnych krajów. – Można na przykład wpisać frazę „robert Lewandowski”, a wyszukiwarka znajdzie wszystkie fake newsy, które go dotyczyły. Od razu też będzie informacja, kto to sprawdził i jaką wystawił ocenę, oraz cały artykuł z wyjaśnieniem – mówi Piotr Litwin, starszy analityk demagoga.

Jak widać, w walce z dezinformacją nie jesteśmy sami. Mamy do dyspozycji wiele darmowych zasobów oraz instytucji, które pomagają się przed nią chronić i docierać do faktów. Warto z nich korzystać, by nie zaszkodzić sobie ani innym. 

r ozmoWa z mateuszem Wodziszem z k ina p od b aranami

Filmy, dyskusje i... kanapki. Czym jest „ nocnik”?

autorka: izABelA BiernAt

Kino Pod Baranami to kultowe miejsce na mapie Krakowa i kameralna przestrzeń do chłonięcia kultury. Pewnego rodzaju intymność daje się szczególnie od czuć podczas cotygodniowych seansów adresowanych wyłącznie do studentów w ramach Studenckiego Nocnego Klubu Filmowego. Szerzej o tej inicjatywie opowiada nam edukator i instruktor Mateusz Wodzisz z Kina Pod Baranami.

Studencki nocny Klub Filmowy to...?

 Mateusz Wodzisz, Kino Pod Baranami: Studencki nocny Klub Filmowy, czyli popularny „nocnik”, wziął się z potrzeby oddania przestrzeni Kina Pod Baranami studentom. Spotkania odbywają się w czwartki o późnej porze, kiedy w Kinie nie ma już nikogo. Studenci mogą wówczas poczuć się swobodnie, poznać się i wymienić spostrzeżeniami na temat filmu. często powstają z tego przyjaźnie, co jest wielką wartością tego cyklu. co ważne, nasze spotkania kierowane są do studentów wszelkich kierunków, nie tylko filmoznawstwa czy kulturoznawstwa.

i jak to wygląda?

 Studenci wpadają do nas przed godziną rozpoczęcia seansu, żeby napić się darmowej kawy, którą zawsze serwujemy. Później wchodzimy na salę – przy wejściu warto sobie odebrać pieczątkę naszego klubu, bo za uzbieranie pięciu pieczątek można otrzymać darmowy bilet na kolejne spotkanie. Przed projekcją odbywa się jeszcze prelekcja, którą z reguły wygłasza jakiś student wcześniej zgłaszający taką chęć, np. przy okazji zapowiedzi kolejnego nocnika.

Seans oglądamy wspólnie, żywo reagujemy na to, co się pojawia na ekranie. Później ma miejsce krótka przerwa z kanapkami, po czym wracamy do sali, by dyskutować tyle, ile mamy siły, energii i ochoty. Czasami zdarza się, że wychodzimy z Kina nad ranem, gdy robi się jasno.

Po prelekcji zaczynamy seans. najczęściej filmy wybiera nasza ekipa kinowa, ale jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje studentów. zwykle stawiamy na premiery, dbając przy tym o różnorodność gatunkową – od hollywoodzkich superprodukcji, po niszowe kino artystyczne, ale nie brakuje także klasyków. Film oglądamy wspólnie, żywo reagujemy na to, co się pojawia na ekranie. Później ma miejsce krótka przerwa z kanapkami, po czym wracamy do sali, by dyskutować tyle, ile mamy siły, energii i ochoty. czasami zdarza się, że wychodzimy z Kina nad ranem, gdy robi się jasno – tak było np. przy pokazie filmu „Pokój nauczycielski”, podczas którego toczyła się bardzo żywa dyskusja.

Czy podczas nocnika zdarza Wam się zapraszać gości specjalnych?

 tak, ale staramy się tego nie robić zbyt często, bo przestrzeń nocnika ma być przede wszystkim dla studentów. Goście specjalni to, oczywiście, ciekawe urozmaicenie seansu, ale jednocześnie coś, co

zmienia dynamikę całego spotkania, bo wtedy ta przestrzeń jest trochę zaburzona przez te osoby, a dyskusja wygląda bardziej jak panel Q&A. często to sami studenci okazują się ekspertami w temacie poruszonym przez film i są w stanie całkowicie zmienić całe spotkanie swoją obecnością, bo przychodzą z wieloma ciekawymi uwagami czy historiami.

Za co studenci doceniają nocnik?  Myślę, że za swobodę, jaką daje: możliwość rozmawiania sobie w luźny sposób bez przejmowania się tym, czy ktoś oceni to, co myślą o filmie. to jest chyba najcenniejsze dla studentów. Podczas nocnika studenci bardzo często otwierają się przed mniej lub bardziej obcą grupą innych studentów, dzielą się przemyśleniami i własnymi historiami, często bardzo prywatnymi. te momenty uważam za bardzo wzruszające. W ten sposób buduje się pewna społeczność, która wyrasta wokół tego cyklu. Ludzie się poznają, spotykają poza kinem. tak

było między innymi ze mną: najpierw sam byłem nocnikowiczem, a dopiero później zacząłem pracę w Kinie. Była to przestrzeń, która pomogła mi znaleźć osoby myślące podobnie jak ja. Albo w kontrze do mnie, ale pomimo tego potrafią prowadzić fajną dyskusją.

i co dalej?

 chcemy kontynuować misję nocnika, czyli udostępnianie studentom przestrzeni w Kinie Pod Baranami. Póki co mamy zaplanowany pokaz inauguracyjny i będzie to całkiem duże wydarzenie, bo przygotowaliśmy maraton dwóch filmów muzycznych. najpierw zobaczymy przedpremierowo „chopin, chopin!”, a następnie kultowego „Amadeusza”.

A co dalej? Jeszcze nad tym pracujemy. Od ubiegłego sezonu nie boimy się wchodzić w kultowe, starsze już produkcje. nie obawiamy się też rozszerzania naszego repertuaru gatunkowego; zobaczycie u nas filmy science fiction, horrory, ale też dokumentalne czy komedie. na pewno będzie różnorodnie i ciekawie. 

Chcą nauczyć Polaków... rozmawiać o polityce. Przy kartach

Co łączy Wigilię Bożego Narodzenia, imieniny cioci i niedzielny obiad z rodziną? Jedni wskażą na suche żarty wujka Stanisława, inni przypomną sobie smak nie za słodkiego tortu babci Władzi. Jednak jest jeszcze coś innego – temat, który cały czas mimowolnie powraca. To polityka. Czy Polacy potrafią o niej rozmawiać? Na to pytanie stara się odpowiedzieć dwóch studentów zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego – Karol Mazurek i Adam Niemiec. Ich autorski pomysł na grę karcianą „Republika” ma szansę ujrzeć światło dzienne.

Jedni wskazują na pozostałości po rozbiorach, drudzy na silne rozbieżności pomiędzy miastami a wsiami, a jeszcze inni na przeprogramowanie naszych mózgów przez media społecznościowe. Wprawdzie nie możemy wskazać jednej przyczyny tak dużych różnic, ale wiemy jedno – Polacy są jak nigdy podzieleni w kwestiach światopoglądowych i politycznych.

Według badania „O konfliktach” przeprowadzonego w 2024 roku na zlecenie c BOS, blisko trzy czwarte respondentów jest przekonanych o istnieniu konfliktów społecznych w Polsce. „deklarowane poczucie skonfliktowania społeczeństwa jest obecnie zbliżone do rejestrowanego dekadę temu, natomiast wyraźnie wyższe niż u schyłku P r L-u i w pierwszych latach iii rzeczpospolitej” – czytamy we wnioskach z publikacji.

Polacy boją się rozmawiać o polityce. Badanie przeprowadzone na Panelu Ariadna pokazuje, że co trzeci Polak ukrywa swoje poglądy polityczne. dzieje się tak z różnych przyczyn. respondenci najczęściej wskazują na obawy przed atakami ze strony innych czy brak aprobaty rozmówców. te lęki nie są bezzasadne: niektórzy ankietowani (29 proc.) z powodu otwartej rozmowy o swoich poglądach stracili znajomych.

W filmie „10 Steps to Finding common Ground” profesor robert reich, sekretarz pracy w gabinecie prezydenta USA Billa clintona, udowadnia, że przy silnej polaryzacji społeczeństwa brak rozmów zwykłych obywateli o polityce doprowadza do zanikania „zdolności do wspólnego podejmowania decyzji”. to de facto sprawia, że sztuka wspólnego rządzenia państwem, czyli demokracja, powoli zamiera.

Twórcy „Republiki”, Karol Mazurek i Adam Niemiec.
autor: Michał kowal

rozmowa o polityce może jednak paradoksalnie stać się – to będzie kontrowersyjny, ale prawdziwy argument – częścią codziennych, pożytecznych i przyjemnych interakcji. Ale czy może być równie angażująca i wciągająca, jak... karciana rywalizacja? Słowem: czy karty mogą pomóc nam dyskutować bez agresji i napięć?

Donosy i sfałszowane wybory

„Polityka nie zna brata ani ojca, ani litości, ani względu, jest to smok, który chłonie szeroką paszczą, co się mu do niej nawinie” – mawiał Józef ignacy Kraszewski. Właśnie to wszystko chcieli pokazać twórcy gry karcianej „republika”. Gracze, pomimo reprezentowania różnych opcji politycznych i realizowania odrębnych celów, tak naprawdę grają do jednej bramki, a ich zadaniem staje się reforma rzeczy wspólnej, czyli państwa. – chcieliśmy pokazać, że trzeba się otwierać na dialog oraz że świat polityki nie jest zero-jedynkowy –

wyjaśniają twórcy gry, Karol Mazurek i Adam niemiec. – Jak za pomocą przystępnej gry pokazać, że polityka nie jest łatwa? W tym celu wymyśliliśmy rozbudowany system poparcia, pełen wzajemnych donosów czy nawet sfałszowanych wyborów. W takich warunkach liczy się odpowiednia strategia, przebiegłość oraz dalekowzroczny plan – wyjaśnia Karol.

Jak powstał pomysł na „republikę”? – Wpadłem na to około pięć lat temu podczas gry w planszówki z kolegami, natomiast do realizacji wówczas mglistego marzenia przystąpiłem dopiero w 2024 roku, już z Adamem – wyjaśnia Karol. Studenci, by wcielić koncepcję w życie, przystąpili do programu akceleracyjnego organizowanego przez Akademicki inkubator Przedsiębiorczości Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Kraków Miastem Startupów.

Sześciomiesięczny program wypełniony po brzegi wykładami na temat modelów biznesowych, sprzedaży i marketingu zakończył

się pitchem, czyli krótką, trzyminutową prezentacją projektu. – Myślę, że wygraliśmy nagrodę publiczności dzięki temu, że nasz występ zaczęliśmy słowami „Gówno się znasz na polityce” – śmieje się Karol. – różnego rodzaju programy rozwojowe mają to do siebie, że są świetną okazją do nawiązywania znajomości. nie inaczej było w przypadku programu akceleracyjnego i zespołu „republika”. najwięcej zawdzięczamy Bartkowi Piotrowskiemu, czyli „świstakowi”, który był i zresztą dalej jest naszym mentorem – mówi Adam.

„Republika” już niedługo w krakowskich barach twórcy karcianki doskonale wiedzą, że prawdziwy biznes i kombinowanie zaczynają się wtedy, kiedy trzeba wyjść ze strefy marzeń, planów, pomysłów i przekuć ideę na coś realnego.

– W naszej sytuacji pomocną rękę wyciągnął Kuba, który stał się grafikiem i wkrótce dzięki niemu

udało nam się zaprojektować karty do gry – mówią młodzi przedsiębiorcy. Okazją do pokazania projektu gry szerszemu gronu był program akceleracyjny ASOS camp organizowany przez Fundację Ambasada Społeczności i Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego.

Jak się okazało, cele i idea gry idealnie wpisały się w misję świadomego społeczeństwa obywatelskiego, przez co „republika” otrzymała pierwsze fundusze na rozwój studenckiego biznesu. to pozwoliło na profesjonalne wydrukowanie pierwszego egzemplarza gry. Już wkrótce Karol i Adam wystartują z akcją crowdfundingową, przez którą zamierzają dotrzeć do jeszcze większego grona młodych ludzi zainteresowanych polityką i społecznym zaangażowaniem.

– naszą grę będzie można przetestować w barach planszówkowych oraz za pośrednictwem kół naukowych – zdradzili nam Karol i Adam. – Już niedługo wystartują zapisy poprzez media społecznościowe. 

Gracze, pomimo reprezentowania różnych opcji politycznych i realizowania odrębnych celów, tak naprawdę grają do jednej bramki i ich zadaniem staje się reforma rzeczy wspólnej, czyli państwa.

rekomendacje kulturalne dziennikarzy „W uj a”:

Emocjonalna kastracja, czyli jaki nowotwór dręczy Kościół chociaż tytuł tej książki zdradza nam po części jej zawartość, zaryzykuję stwierdzenie, że „Połamany celibat” wcale nie jest o celibacie. to zaledwie punkt wyjścia do dużo głębszej i bardziej złożonej opowieści o rozpaczliwej samotności, zagubieniu oraz niegasnącej potrzebie miłości. reportaż Moniki Białkowskiej obejmuje nie tylko historie księży, którzy porzucili kapłaństwo lub zdecydowali się na pozostanie w nim, choć ich serce biło dla kogoś innego. Ważnym wątkiem są także opowieści kobiet, które zakochując się w mężczyźnie w sutannie, w społecznym odbiorze konkurując z samym Panem Bogiem.

dlaczego powstała ta książka? „robię to, bo porusza mnie los kobiet. […] Bo szukam odpowiedzi, dlaczego spotykam tak mało szczęśliwych starych księży” – tłumaczy autorka. nie zgadza się na ostracyzm i podkreśla, że największy nowotwór, jaki dręczy kapłaństwo, to samotność. Księża skazani na „emocjonalną kastrację” szukają relacji, bo choć Bóg jest Miłością, nie każdemu jest w stanie zapełnić ziejącą w sercu pustkę.

Białkowska nie piętnuje instytucji Kościoła, z którym sama jest blisko związana ani nie ocenia pogubionych kapłanów. daje głos swoim bohaterom, by pokazać ich duchowe zmagania z samym sobą i otoczeniem. te historie są róż-

ne, zagmatwane, pełne cierpienia, ale i kończące się happy endem. W trakcie lektury przed naszymi oczami łamią się mity o niezłomności celibatu, a książka zamiast o księżach, w rzeczywistości opowiada o bardzo samotnych istotach, które z racji swojej posługi nie mogą pozwolić sobie na prawdziwie bliskie relacje. Autorka nikogo nie wybiela, nie próbuje tłumaczyć; pozwala za to mówić, a ocenę moralną pozostawia czytelnikowi. Justyna Arlet Głowacka

Monika Białkowska, „Połamany celibat”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2025

z autobiograficznymi monologami. dzięki klaustrofobicznej scenografii, a także efektom dźwiękowym i wizualnym, widz staje się uczestnikiem tego dramatu. Spektakl doskonale współgra z dzisiejszą rzeczywistością społeczną w Polsce, w której polaryzacja polityczna wydaje się głębsza niż kiedykolwiek. Podobnie jak w bunkrze, debata publiczna często zamienia się w konfrontację, w której brakuje miejsca na dialog.

na, prawdziwy pokój jest w ogóle możliwy?

Bogowie techy mają nas w szachu

Spektakl „Pokój” to antyutopia, która zmusza do głębokiej refleksji nad kondycją współczesnej Polski. twórcy przenoszą nas do klaustrofobicznego bunkra, który staje się sceną dla wizji niedalekiej przyszłości. W tej dusznej przestrzeni „demokraci” i „Patrioci” spotykają się w trakcie wyniszczającej wojny, by negocjować pokój. Siłą tego spektaklu jest rezygnacja z moralizatorstwa na rzecz szczerego, a momentami wręcz brutalnego, przedstawienia każdej osoby z obu stron sporu. Bohaterowie są dalecy od ideologicznych archetypów i okazują się zagubionymi ludźmi z własnymi lękami, ambicjami i niespełnionymi pragnieniami. Kłótnie i negocjacje postaci przeplatane są

Wielkie firmy technologiczne nieodzownie wpisane są w nasze życie – wykorzystując ich produkty, uczymy się, planujemy wydatki, dokonujemy zakupów i nawiązujemy kontakty z innymi osobami. Jako ludzkość staliśmy się całkowicie zależni od big techów – i to szybciej, niż ktokolwiek mógłby wcześniej przypuszczać. ta zależność ma swoją cenę. Sylwia czubkowska to dziennikarka specjalizująca się w tematyce cyfryzacji, znana jako autorka bestsellera „chińczycy trzymają nas mocno”. W tym roku ukazała się kolejna książka jej autorstwa, mianowicie „Bóg techy. Jak wielkie firmy technologiczne przejmują władzę nad Polską i światem”. Opisuje w niej liczne nieetyczne prak-

W tej sztuce twórcy zaznaczają też, jak destrukcyjna polityczna nienawiść może stać się siłą, która – co paradoksalne – łączy. Spektakl zadaje widzom trudne pytanie: czy w rzeczywistości, w której wzajemna nienawiść jest tak sil-

za reżyserię „Pokoju” odpowiada robert talarczyk, a autorem scenariusza i współreżyserem jest Szczepan twardoch, który napisał tekst specjalnie dla teatru im. Juliusza Słowackiego. Spektakl udowadnia, że teatr wciąż potrafi poruszać duszę. Jeśli szukacie sztuki, która wstrząśnie Waszymi emocjami i skłoni do refleksji, obejrzyjcie „Pokój”.

Klaudia Katarzyńska

„Pokój”, reż. robert talarczyk i Szczepan twardoch, teatr im. Juliusza Słowackiego, Kraków 2025  O Polsce

tyki największych firm technologicznych, takie jak: brak dbałości o bezpieczeństwo najmłodszych użytkowników, monopolizacja rynku, wykorzystywanie ogromnych ilości zasobów naturalnych czy celowe opóźnianie wprowadzenia regulacji prawnych dotyczących ich działalności.

Autorka przeprowadzała rozmowy z przedstawicielami świata nauki, polityki i technologii, a nawet osobiście odwiedziła te miejsca na świecie, gdzie funkcjonują najważniejsze obiekty big techów. Wysłała wiele wniosków o dostęp do informacji publicznej i przeanalizowała ogromną ilość materiałów. Wszystkie zdobyte informacje przedstawiła w spójny, przejrzysty sposób w swojej

publikacji, ukazując bezkarność opisywanych koncernów. Książka „Bóg techy…” porusza kwestie, które bezpośrednio wpływają na nasze codzienne życie, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym. czubkowska ujawnia fakty, o których większość osób nie ma pojęcia. dla każdego, kto chce świadomie i etycznie korzystać z produktów gigantów technologicznych, jest to lektura obowiązkowa.

Alicja Bazan

Sylwia Czubkowska, „Bóg techy. Jak wielkie firmy technologiczne przejmują władzę nad Polską i światem”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2025

Wycieczka z Krakowa na 55 sposobów

Bomba, która niesie śmierć

Rozwiedziona, ścięta, przetrwała

Po całym tygodniu nauki lub pracy, każdy z nas szuka sposobu, aby ciekawie odpocząć. Jednym z nich może być spacer. Problem najczęściej pojawia się z organizacją – gdzie się na niego udać? na jak długo? czy jeden dzień wystarczy? co wziąć pod uwagę?

na te pytania odpowiada Paweł Gaik w swojej książce „Wyprawy niedalekie”.

Przedstawia on w niej 55 propozycji jednodniowych wycieczek. Są one uporządkowane według bliskości do Krakowa: w samym mieście, godzinę lub ponad dwie godziny drogi od niego. Oferta Gaika jest różnorodna – na liście celów znajdują się m.in. konkretne budowle, parki, mniejsze miasta, zamki, jaskinie lub szczyty gór-

John Hersey nie pyta: dlaczego? nie ocenia, nie wchodzi w buty moralizatora, nie wskazuje palcami. Po prostu daje głos bohaterom – ofiarom największej masowej zagłady w dziejach, czyli ataku atomowego na Hiroszimę, dokonanego przez Amerykanów 6 sierpnia 1945 roku. i właśnie to jest największą siłą „Hiroszimy”, okrzykniętej najważniejszym reportażem XX wieku. Książka stanowi świadectwo tego, co zdarzyło się w tym japońskim mieście ponad 80 lat temu. nie ma tu niepotrzebnych emocji czy patetycznych przymiotników, te są zbędne. Wystarczą historie ludzi, którzy przeżyli. Mamy więc opowieści pastora, chirurga, jezuity z niemiec, wdowy, urzędniczki i zamożnego lekarza. Są to ludzie z różnych światów i warstw

Sześć kobiet, sześć zapomnianych historii i scena, która łączy je wszystkie w wielki show. „S i X” to brytyjski musical autorstwa toby’ego Marlowa i Lucy Moss, przedstawiający uwspółcześnioną opowieść o żonach Henryka V iii , monarchy z dynastii tudorów. Władca ten wsławił się miłosnymi podbojami, jednak sztuka nie opowiada o nim, lecz o kobietach, które wreszcie dostają głos i wykorzystują go, aby zaśpiewać tę (her)storię na nowo. Musical został po raz pierwszy wystawiony przez studentów Uniwersytetu cambridge w edynburgu, w 2017 roku. następnie pojawiły się jego profesjonalne adaptacje, które trafiły na West end i Broadway, przynosząc„S i X” międzynarodową sławę. dzisiaj możemy

skie. ich opisy są jasne i ciekawe. co więcej, rozdziały ilustrują piękne zdjęcia, które w przeważającej większości zrobił sam autor.

Każda z tych propozycji zawiera też praktyczne informacje o danej propozycji: jaki jest czas wycieczki, jakie są opcje dojazdu, zarówno samochodem, jak i komunikacją zbiorową, gdzie można zaparkować oraz coś zjeść, a także w jakim stopniu to miejsce jest dostępne, przykładowo, dla właścicieli psów, osób z niepełnosprawnością czy rodzin z dziećmi.

na szczególną uwagę zasługuje również użycie Q r–kodów, które odsyłają do lokalizacji w mapach Google, a także wskazanie innych tras znajdujących się w pobliżu.

społecznych, ale w momencie ataku zrównani i przez to tacy sami w beznadziei sytuacji. Bo w momencie obawy przed śmiercią przestaje być ważne, ile zarabiasz albo skąd pochodzisz. Liczy się tylko to, czy przeżyjesz. im udało się przeżyć, choć bomba na zawsze naznaczyła ich dalsze życie, które nie zawsze miało szczęśliwe zakończenie.

reportaż w oryginale ukazał się w amerykańskim „new yorkerze” równy rok po ataku. Okładka magazynu (która ilustruje też „Hiroszimę”) w żaden sposób nie zapowiadała przerażających świadectw, które czytelnicy znajdą w numerze, w całości poświęconemu temu wydarzeniu. zamiast gruzów i krwi spoglądają z niej ludzie spędzający beztrosko wolny czas w parku. to niczym ostrzeżenie, że spokoj-

usłyszeć te kobiecie postacie także w Krakowie, w teatrze Variété. na scenie poznajemy pół tuzina mocnych charakterów, które rywalizują o atencję widzów, starając się wygrać konkurs na najbardziej pokrzywdzoną żonę Henryka V iii ścięta, rozwiedziona, zmarła przy porodzie, a może ta, która przeżyła samego króla? Barwne, utalentowane, kipiące energią królowe hipnotyzują i wciągają nas w tę muzyczną grę. zaadaptowanie na polską scenę tak popularnej sztuki to nie lada wyzwanie. Wymagające partie solowe, kobiecy band grający muzykę na żywo, oszałamiające broadway’owskie stroje to tylko niektóre z elementów składowych musicalu „S i X”. chociaż oryginalna produkcja zawiesiła poprzeczkę naprawdę

Książka ta stanowi świetną pomoc w wymyśleniu i zaplanowaniu krótkiego, relaksującego wyjazdu w Małopolsce i jej stolicy. Jednak nie tylko spragnieni nowych wrażeń mogą skorzystać z lektury. Może się zdarzyć (tak było w moim przypadku), że jedna z propozycji zawiera trasę, którą przemieszczało się setki razy, a jednak, czytając o niej, można dowiedzieć się wielu nieznanych wcześniej faktów. Wojciech Seweryn

Paweł Gaik, „Wyprawy niedalekie. Kraków i okolice”, Wydawnictwo Znak Literanova, Kraków 2025 

ne, niezmącone życie może w każdej chwili przerwać siła, której nie da się przewidzieć. dzisiaj, 80 lat po tamtej tragedii, państwa wciąż rozwijają swój potencjał nuklearny. Liczba krajów posiadających broń atomową wzrasta. „Hiroszima” staje się więc nie tylko świadectwem, ale też przestrogą. Masowa zagłada w imię ideologii czy celów politycznych nie jest rozwiązaniem. niesie śmierć i krzywdę, tworzy niebezpieczny precedens i pcha nas w otchłań zła. Kosztem ludzkiego życia.

Adrian Burtan

John Hersey, „Hiroszima”, tłum. Jerzy Łoziński, Znak Literanova, Kraków 2025 

wysoko, zdobywając serca widzów na całym świecie, to krakowska adaptacja stanęła na wysokości zadania, dostarczając mnóstwa emocji, pięknych dźwięków i radości z obcowania ze sztuką. to ponad godzinny wulkan energii, eksplozja kolorów i scenicznych charakterów. Owszem, wierni fani pierwowzoru mogą zakwestionować interpretację niektórych postaci lub tłumaczenie piosenek, jednak mimo tego nie można odmówić ekipie twórców stworzenia niezwykłego show godnego królewskiej korony.

Justyna Arlet Głowacka

„SiX”, reż. Katarzyna Chlebny, Krakowski teatr Variété, Kraków 2025

sportoW y k rakóW oczami studenta

Wiosła (lub rakietki) w dłoń. Odkryj Kraków na sportowo

autorka: JustynA ArletGłowacka

Wiemy, że ruch to zdrowie, ale co zrobić, kiedy bieganie już nudzi, w bloku nie ma miejsca na rower, a wszystkie ścieżki spacerowe w okolicy znamy jak własną kieszeń? Oto propozycje sportowych atrakcji w Krakowie, które urozmaicą aktywność fizyczną.

O pozytywnych aspektach ruchu słyszymy od dziecka, a najnowsze doniesienia ze świata nauki tylko potwierdzają fakt, że sport poprawia jakość naszego życia na wielu płaszczyznach. Jednak bieganie czy siłownia to aktywności, które jedni uwielbiają, a drudzy na sam dźwięk słów „idę pobiegać” dostają mdłości. Warto więc znaleźć coś dla siebie, aby ruch sprawiał nam przyjemność i wywoływał pozytywne emocje. Możliwości jest wiele, zobaczmy zatem, co ciekawego oferuje nam sportowa mapa Krakowa.

Na wodzie, czyli wiosła w dłoń zanim na dobre zapadniemy w zimowy letarg, czekają nas jeszcze piękne i ciepłe jesienne dni, które warto wykorzystać na sporty wodne. Morsowanie to spore wyzwanie, zwłaszcza dla osób, które nie mogą rozstać się z latem. Jeśli jednak nie chcecie od razu przełamywać na jeziorze lodowej kry, mamy dla Was nieco mniej wymagające propozycje.

Kiedy ostatni raz pływaliście kajakiem? Kraków, usytuowany nad najdłuższą polską rzeką, stanowi świetny punkt do rozpoczęcia przygody z wiosłowaniem. Wisła na większości odcinków w okolicy miasta jest rzeką raczej spokojną – w sam raz dla początkujących. Jednak przed każdym spływem warto upewnić się, jakie warunki panują na wodzie, a także sprawdzić wcześniej prognozę pogody. W okolicy znajdziemy kilka wypożyczalni oferujących niezbędny sprzęt (kajak, wiosła, kapok), a długość wycieczki zależy już tylko od nas.

Pozostając jeszcze chwilę na wodzie, warto zainteresować się popularnymi w ostatnim czasie deskami SUP (Stand Up Paddle).

Paddleboarding to sport wykorzystujący dużą deskę i naszą równowagę. Przypomina nieco surfing, ale ruch odbywa się nie za pomocą fali, a pojedynczego wiosła. na pierwsze spotkanie z SUP-em le-

Paddleboarding to sport wykorzystujący dużą deskę i naszą równowagę. Przypomina nieco surfing, ale ruch odbywa się nie za pomocą fali, a pojedynczego wiosła. Na pierwsze spotkanie z SUP em lepiej wybrać bezwietrzny dzień na jeziorze, ponieważ silne powiewy i nurt rzeki skutecznie utrudnią manewrowanie.

piej wybrać bezwietrzny dzień na jeziorze, ponieważ silne powiewy i nurt rzeki skutecznie utrudnią manewrowanie. Paddleboarding to hit ostatnich wakacji, więc jeśli wyzwania nie są Wam straszne, koniecznie spróbujcie swoich sił.

Powrót do liceum, czyli co robiliście na WF-ie

Skoro były już wiosła, to teraz czas przerzucić się na rakietki. chociaż tenis stołowy nie brzmi być może zbyt ekscytująco, większość z nas prawdopodobnie ostatni raz zetknęła się z tą dyscypliną na licealnych lekcjach WF-u. infrastruktura sportowa w Krakowie nieustannie się rozwija, a wraz z nią w przestrzeni miejskiej pojawiają się stoły do tenisa. Wystarczy znaleźć

w szufladzie zakurzone rakietki lub zrzucić się ze znajomymi i tym samym wrócić do starego, dobrego ping-ponga.

Możecie również umówić się na korcie i pograć w badmintona, by ożywić kolejny rakietowy sport kojarzony z czasami szkoły średniej. W mieście znajdziecie kilka miejsc oferujących zarówno dostęp do profesjonalnego boiska, jak i potrzebnego sprzętu. Wcale nie musicie ograniczać się do okazjonalnego grania w tę grę na działce czy krakowskich Błoniach. zadaszone korty dostępne są przez cały rok, podobnie jak te do squasha. Ostatnie zwycięstwa igi świątek skutecznie spopularyzowały w Polsce tenisa ziemnego, nie każdy jednak wie, że ciekawą alternatywą dla tej dyscypliny jest właśnie squash. Kwadratowy kort, cztery ściany, dwóch graczy i jedna piłeczka – w tej grze naprawdę nie da się nudzić. nie można porównywać wszechobecnej infrastruktury do piłki nożnej z tą przeznaczoną na sporty rakietowe, jednak dla chcącego nic trudnego, więc może na kolejne wyjście spakujecie lotkę?

Od wrotek po... taniec na obcasach

Kraków to miejsce oferujące wiele możliwości spędzania wolnego czasu, w myśl powiedzenia „w zdrowym ciele zdrowy duch”. zbliżająca się zima skutecznie utrudni korzystanie z wody i trawiastych przestrzeni, ale nie przekreśla to sportowych możliwości miasta.

Za zimno na rolki? Wrotkowisko na Czyżynach będzie ciekawą alternatywą nie tylko dla rolkarzy, ale również dla tych, którzy chcą spróbować swoich sił w jeździe na nieco innym układzie kółek pod stopami.

Stolica Małopolski może pochwalić się dobrą dostępnością ścianek wspinaczkowych, które sprawdzą nie tylko siłę rąk, ale również koordynację całego ciała. za zimno na rolki? Wrotkowisko na czyżynach będzie ciekawą alternatywą nie tylko dla rolkarzy, ale również dla tych, którzy chcą spróbować swoich sił w jeździe na nieco innym układzie kółek pod stopami. zimą za to Błonia pokryją się lodową taflą, na której będziecie mogli wykręcać piruety na łyżwach.

chcecie poczuć dziecięcą adrenalinę? Atrakcje w postaci parku trampolin to miejsca nie tylko dla najmłodszych, chociaż ich gibkość może być przydatna, aby robienie

fikołków nie skończyło się kontuzją i wizytą na oddziale ortopedii.

A może sztuki walki? zajęć z boksu, karate, czy krav magi w Krakowie nie brakuje, a w trakcie studiów czasem warto wyładować frustrację na worku treningowym.

Ostatni krzyk mody? Pole dance lub high heels to nowe odsłony tańca dla tych, którzy poza poczuciem rytmu umieją jeszcze utrzymać równowagę na obcasach. Jak widać, dyscyplin sportowych jest wiele i warto odkryć coś nowego. Kto wie, może skrywacie w sobie sportowy potencjał, o który sami siebie nie podejrzewaliście? 

fot. Justyna Arlet-Głowacka, pinkyone/stock.adobe.com

F O t O re PO rt A ż

Między cieniem a mgłą.

Jesień na Kampusie UJ

autorka: inż. arch. kraj. kAtArzynA kulig kierownik sekcji Utrzymania terenów zewnętrznych kampusu UJ

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.