Panorama Pszczyna 03/2014

Page 1

pszczyna Dawid Kwiecień

NR 3 (3) / 2014 (marzec)

ukazuje się na terenie Pszczyny

ISSN 2353-6373

MAGAZYN BEZPŁATNY

Nowa organizacja ruchu na Piastowska nie będzie już Starówce deptakiem? Idea uwolnienia centrów miast od ruchu samochodowego jest niezwykle popularna w całej Europie. W Polsce również zyskuje coraz więcej zwolenników, a włodarze starają się przekonać mieszkańców do porzucenia aut, co sprawi, że chociaż niektóre miejsca będą wolne od spalin i ciasno zastawionych ulic. Pszczyna nie jest tu wyjątkiem

al d a n d Są yga z r t s z ro rz

ist m r u b czy czyny Psz nił zawi

Teatralna Maszyna Pszczyna 2014 - bez ucha? Do czerwca zostało jeszcze sporo czasu, ale Teatralna Maszyna Pszczyna już powoli się rozkręca. Organizatorzy starają się o to, aby dzięki projektowi „Maszyna bez ucha” w tegorocznym festiwalu mogły uczestniczyć także osoby niedosłyszące i głuchonieme

www.panoramasilesia.pl/psZcZyna


Z drugiej strony Marcin Nowak

Sąd nadal rozstrzyga czy księgi były nierzetelne We wtorek, 25 marca na wokandę Sądu Rejonowego w Pszczynie wróciła sprawa burmistrza Pszczyny, oskarżonego o nierzetelne prowadzenie ksiąg rachunkowych gminy. Wyrok w sprawie miał zapaść w lutym, jednak sąd wznowił przewód sądowy Anna Wiśniewska

Dariusz Skrobol oskarżony jest o to, że jako kierownik jednostki dopuścił do nierzetelnego prowadzenia ksiąg rachunkowych Urzędu Miejskiego, a tym samym naruszył zasady ustawy o rachunkowości. Akt oskarżenia przeciwko niemu, po kontroli Najwyższej Izby Skarbowej, do sądu skierował pszczyński Urząd Skarbowy. Przeprowadzona w Urzędzie Miejskim pod koniec 2012 roku kontrola NIK-u ujawniła, że księgi rachunkowe prowadzone są nieprawidłowo. Kontrolerzy wykryli, że w księgach rachunkowych za styczeń 2011 roku zaksięgowano faktury dotyczące grudnia 2010 roku w wysokości ponad 537 tys. zł. Analogiczna sytuacja miała miejsce rok później. Również w styczniu 2012 roku w księgach rachunkowych UM zaksięgowano faktury

dotyczące grudnia 2011 w łącznej wysokości ponad 380 tys. zł. Zakwestionowane faktury wpływały do urzędu w styczniu i dotyczyły głównie bieżącej działalności gminy m.in. opłat za gaz, energię i odbiór odpadów komunalnych od mieszkańców gminy. NIK uznał, że tą praktyką naruszono przepisy ustawy o rachunkowości, a dokładnie naruszona została zasada memoriału. Zgodnie z nią, w księgach rachunkowych jednostki należy ująć wszystkie osiągnięte przychody oraz obciążające ją koszty, dotyczące danego roku obrotowego w tym właśnie roku niezależnie od terminu ich zapłaty. Sprawa ta swój sądowy początek miała w czerwcu ubiegłego roku, kiedy Sąd Rejonowy wydał wyrok nakazowy, w którym uznał Dariusza Skrobola winnym przestępstw wy-

nikających z kodeksu karno-skarbowego oraz ustawy o rachunkowości. Sąd zasądził karę grzywny oraz zobowiązał burmistrza do pokrycia kosztów procesu. Obrońca Skrobola złożył sprzeciw od wyroku i sprawa wróciła na wokandę. Pierwsza rozprawa w procesie karno-skarbowym burmistrza Pszczyny odbyła się w październiku, kolejne w grudniu i styczniu. Wyjaśnienia składali burmistrz, który nie przyznał się do zarzucanych mu czynów oraz jego świadkowie, m.in. były i obecny skarbnik gminy. Sąd wysłuchał również wyjaśnień kontrolerki z NIK-u. W trakcie procesu obrona burmistrza dowodziła, że księgi prowadzone były rzetelnie, a w wyniku nieprawidłowości, które wykryła NIK, nie ucierpiał ani budżet gminy, ani państwa. Wyrok miał zostać ogłoszony 7 lutego. Orzekający w tej sprawie sędzia, Rafał Górka, nie ogłosił wyroku. Zdecydował wznowić przewód sądowy, aby na kolejnej rozprawie przesłuchać jeszcze pracowników Regionalnej Izby Obrachunkowej – jednostki, która również kontrolowała pszczyński urząd. Sędzia bierze pod uwagę możliwość zmiany kwalifikacji prawnej czynu z przestępstwa karno-skarbowego na wykroczenie skarbowe. Zmiana ta może być istotna dla politycznej przyszłości burmistrza. Skazanie za wykroczenie skarbowe, w przeciwieństwie do wyroku karnego, nie przekreśliłoby burmistrzowi możliwości ubiegania się o reelekcję w zbliżających się wyborach samorządowych. Ze względu na cykl wydawniczy nie możemy przedstawić Państwu szczegółów rozprawy w drukowanej wersji Panoramy Pszczyna. Zapraszamy jednak na nasz portal www.panoramasilesia.pl/pszczyna, gdzie będziemy na bieżąco informować o rozwoju wydarzeń. anna wiśniewska

PANORAMA PSZCZyNA

Dodatkowe środki na walkę

z bezrobociem Powiatowemu Urzędowi Pracy w Pszczynie udało się pozyskać dodatkowe środki na realizację aktywnych form przeciwdziałania bezrobociu i niwelowania jego skutków Oznacza to, że osoby zarejestrowane jako bezrobotne, które spełniają odpowiednie warunki, będą mogły skorzystać z różnych form wsparcia. Są to między innymi dotacje, organizacja staży oraz refundacja kosztów wyposażenia stanowiska pracy.

Z beZrobocia Do własnej Firmy? Jedną z form wsparcia Powiatowego Urzędu Pracy, z jakiej mogą skorzystać bezrobotni, jest pomoc w założeniu własnej firmy. Będą mogli otrzymać dotacje na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, co jest możliwe w ramach projektu „Znajdź właściwy kierunek”, który jest częścią Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Współfinansuje go Unia Europejska ze Środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Wnioski będą przyjmowane przez Powiatowy Urząd Pracy od 14 kwietnia.

beZrobotni spotkają się Z pracoDawcami

Adres redakcji: ul. Szpitalna 3, 41-250 Czeladź, redakcja@panoramasilesia.pl Redaktor naczelny: Marek Szeles / m.szeles@panoramasilesia.pl / Sekretarz wydania: Dawid Kwiecień / Zespół: Marek Szeles, Dawid Kwiecień, Rafał Bura, Łukasz Respondek, Marcin Nowak / Fotoreporter: Adrian Larisz / Skład: emildesign / Wydawca: Panorama Silesia Sp. z o.o. / ul. Szpitalna 3/ 41-250 Czeladź /Reklama i Promocja: Rafał Bura reklama@panoramasilesia.pl, / 32 763 81 50, kom. 668 355 248 / Druk: Polskapresse Sp. z o.o. Oddział Poligrafia /ul. Baczyńskiego 25a, 41-203 Sosnowiec

2

Kolejną inicjatywą PUP-u, która ma pomóc bezrobotnym, są II Powiatowe Targi Pracy i Aktywności Społecznej. W hali Powiato-

wego Ośrodka Sportu i Rekreacji osoby poszukujące pracy będą miały możliwość zapoznania się z firmami, zdobycia nowych kontaktów i doświadczenia w rozmowie z pracodawcami. Korzyści odniosą również przedsiębiorstwa, gdyż będą mogły się zareklamować poprzez zorganizowanie wystawy. Targi, które zostały objęte honorowym patronatem przez starostę Pawła Sadzę, odbędą się 17 kwietnia.

DoraDZtwo, warsZtaty, sZkolenia i staże Bezrobotni mogą również skorzystać z projektu „Aktywizacja zawodowa – krok w przyszłość”, który firma Horyzont Projekt realizuje wspólnie z Powiatowym Urzędem Pracy. W ramach wsparcia organizowane będą między innymi warsztaty dotyczące technik poszukiwania pracy, doradztwo zawodowe, staże oraz szkolenia. W programie przewidziane są zajęcia z grafiki komputerowej, projektowania stron internetowych, masaży czy księgowości. Projekt skierowany jest nie tylko do bezrobotnych poniżej 25 roku życia, ale również tych, którzy mają 50 lat i więcej.

DoDatkowe ŚroDki Dla pracoDawców Działania Powiatowego Urzędu Pracą wiążą się z benefitami nie tylko dla bezrobotnych, ale również firm. Środki mogą być przeznaczone między innymi na organizację staży i prac interwencyjnych. Istnieje również możliwość otrzymania pieniędzy na doposażenie lub utworzenie nowego stanowiska pracy.

wielki sukces na koncie powiatowego urZęDu pracy w psZcZynie Uzyskanie dodatkowych środków, które są przeznaczone na przeciwdziałanie bezrobociu i aktywizację zawodową, to nie jedyny sukces na koncie pszczyńskiego PUP-u. Pod koniec lutego w sali sesyjnej Starostwa Powiatowego odbyło się uroczyste wręczenie Odznaczeń Prezydenta RP. Urzędnicy Powiatowego Urzędu Pracy o najdłuższym stażu otrzymali złote medale za długoletnią służbę zawodową. W imieniu Prezydenta wręczył je Wicewojewoda Śląski Piotr Spyra. marcin nowak

marzec 2014 nr 3 (3)


www.panoramasilesia.pl

25 lat minęło

I tak naprawdę właśnie ten moment był początkiem lawiny zdarzeń, które doprowadziły do wyborów w dniu 4 czerwca 1989 roku. Wyborów, podczas których – jak stwierdził L. Wałęsa w swojej książce „Droga do prawdy. Autobiografia”: „... wybraliśmy nową Polskę. Komuniści dostali czerwoną kartkę. Tym razem ten kolor nie mógł ich cieszyć. W zasadzie zostali wyrzuceni z boiska. Od tego dnia miało być ich znacznie mniej w rodzących się na nowo instytucjach, w Sejmie, w Senacie. Nie było jednak wielkiego entuzjazmu, po latach doświadczeń, morderczej walki. Frekwencja w wyborach czerwcowych wyniosła 62 procent. To wydawało się niepojęte. Ale też uświadamiało, jak finezyjne było nasze zwycięstwo, że mimo takiego zmęczenia społeczeństwa, słabej organizacji, otworzyliśmy drzwi do wolności”.

W tym roku mija 25 lat od tamtych wydarzeń. Ćwierć wieku zmian. Otwierając owe „drzwi do wolności” ci, którzy brali udział w wyborach 4 czerwca 1989 roku z pewnością chcieli wybrać coś lepszego, niż system socjalistyczny z pustymi półkami i talonami na buty. Być może niektórzy myśleli o tym, co będzie za rok, za 10 lub 25 lat. Czy ta ich wizja się sprawdziła? Na pewno żyjemy dziś w innej Polsce, a nawet w innym świecie. W ciągu 25 lat przebyliśmy drogę od gospodarczej rewolucji zapoczątkowanej planem Balcerowicza, przez falę ogromnego bezrobocia i inflacji, która pokazała prawdziwe oblicze socjalistycznej gospodarki, przez morze korupcji lat dziewięćdziesiątych po czasy, gdy Śląsk i Zagłębie nie stoi już węglem, a w całej Polsce widać gołym okiem zmiany: nowe drogi, nowe firmy, zupełnie inny styl życia i mentalności. W niniejszym wydaniu „Panoramy” niektóre

z tych kwestii poruszyliśmy, starając się odpowiedzieć na pytanie co się zmieniło lub czy zmieniło się na lepsze albo gorsze. Nie sposób jednak w całości odnieść się do wszystkich mechanizmów, zdarzeń i sytuacji, które zapoczątkowały czerwcowe wybory w 1989 roku. Jednak w ciągu tych 25 lat uzyskaliśmy znakomite nowe narzędzie komunikacji – internet. Dlatego wszystkich, którzy chcą się podzielić swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi 25 lat III RP, zapraszamy na stronę „Panoramy Silesia” na Facebook-u. To doskonałe miejsce, by podzielić się opiniami. Skorzystajmy z jednej z największych zdobyczy czerwca 1989 – z wolności słowa i prawa do własnego zdania. Czekamy na Państwa wypowiedzi, a najciekawsze opublikujemy w czerwcowym wydaniu „Panoramy Silesia”. marek szeles

W listopadzie 1988 roku Alfred Miodowicz, przewodniczący popieranego przez władzę komunistyczną Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych wbrew woli tejże władzy postanowił spotkać się w debacie telewizyjnej z Lechem Wałęsą. Cała Polska zobaczyła odmienionego po siedmiu latach nieobecności Wałęsę, który mówił do rzeczy, pewnie i z pełnym przekonaniem

reklama

marzec 2014 nr 3 (39)

3


Panorama gospodarcza Fiat Auto Poland

Margański & Mysłowski

Margański & Mysłowski

samolot szkoleniowy em 11 orka

bez węgla

Wśród 18 firm z regionu śląsko-dąbrowskiego, które osiągają przychody ze sprzedaży powyżej 250 mln zł rocznie w najnowszym prestiżowym plebiscycie „Diamenty Forbes’a” nie ma ani jednej kopalni czy też koksowni. Co więcej, w tegorocznym konkursie na „Kopalnię Roku” organizowanym przez Górniczą Izbę Przemysłowo-Handlową ten zaszczytny tytuł nie przypadł żadnemu ze śląskich i zagłębiowskich zakładów górniczych. Zdobyła go Kopalnia Węgla Kamiennego – Lubelski Węgiel Bogdanka. Fakty te świadczą o jednym. W ciągu ostatnich 25 lat gospodarka regionu śląskiego przeżyła ogromną metamorfozę

Śląskie diamenty Dość powiedzieć, że w 1989 roku w górnictwie skupionym głównie w regionie śląsko-dąbrowskim zatrudnionych było około 415 tysięcy osób. Dziś pracowników tego sektora jest już czterokrotnie mniej. Eksperci z kolei twierdzą, że opłacalność wydobycia węgla na Śląsku i Zagłębiu skończy się w ciągu najbliższych dwudziestu lat.

Zagłębie motoryZacji Proces tworzenia nowych podstaw gospodarczych regionu śląskiego rozpoczął się wraz z przemianami politycznymi i gospodarczymi w 1989 roku. A już pod koniec lat dziewięćdziesiątych na śląskim rynku gospodarczym pojawili się między innymi tacy światowi potentaci, jak General Motors produkujący w Gliwicach opla czy japoński koncern Isuzu wytwarzający w Tychach silniki wysokoprężne. Generalnie zachodnio-południowy obszar województwa to obecnie regionalne zagłębie motoryzacyjne za sprawą zarówno wymienionych przedsiębiorstw, jak i producenta układów kierowniczych Nexteer Automotive, czy fabryki Fiat Auto Poland, która w zeszłym roku po audycie międzynarodowej grupy ekspertów sprawdzających metody zarządzania procesem produkcyjnym otrzymała złoty medal w klasyfikacji World Class Manufacturing i tym samym weszła do grona najlepiej zarządzanych fabryk samochodowych na świecie. Obecnie w fabryce produkowane są fiat 500, abarth 500, lancia ypsilon oraz ford ka. Nie można przy tym zapomnieć o bielskich zakładach Fiat Powertrain Technologies, które skupiają się

4

na produkcji silników 1.3 Multijet (diesel) oraz 0.9 TwinAir (benzyna). Ten ostatni w 2010 roku uznany został przez brytyjską redakcję branżowego miesięcznika TOP GEAR za Silnik Roku.

Śląskie centrum lotnicZe Nowoczesna gospodarka regionu śląskiego to obok motoryzacji także przemysł lotniczy, który tworzą 22 przedsiębiorstwa będące partnerem największych firm lotniczych na świecie, jak General Electric, Alenia Aeronautica i Empresa Brasileira de Aeronautica. Jednym z reprezentantów tej branży jest firma Avio Polska z Bielska Białej, która we wspomnianym rankingu „Diamentów Forbes’a” zajęła 3 miejsce w województwie śląskim i 23 w Polsce wśród firm, których przychody ze sprzedaży przekroczyły 250 mln zł. W tym przypadku w 2012 przychody te osiągnęły pułap prawie 420 mln zł, a zysk netto – 48 mln zł. Avio Polska to część międzynarodowego koncernu. W bielskiej fabryce tej firmy powstają elementy turbin silnikowych stosowanych w boeingach 747, czyli popularnych jumbo jetach. Na uwagę zasługują też rodzime przedsiębiorstwa lotnicze, wśród których najstarszym i najbardziej utytułowanym jest firma Margański & Mysłowski z Bielska Białej – dawny Zakład Remontów i Produkcji Sprzętu Lotniczego założony w 1986 roku przez inżyniera Edwarda Margańskiego. W tym przedsiębiorstwie między innymi narodziła się konstrukcja helikoptera czy samolotu szkoleniowego EM-11 Orka, który w 2011 roku otrzymał certyfikat wydawany przez

Europejską Agencję Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA). Za ten samolot firma otrzymała wiele nagród, między innymi przyznawany przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego tytuł „Dobry Wzór”, nagrodę specjalną ministra gospodarki dla najlepszego produktu zaprojektowanego i wyprodukowanego w Polsce oraz wyróżnienie w konkursie PARP „Innowacyjny projekt”. Również Gliwice za sprawą firmy Flytronic produkującej bezzałogowy samolot obserwacyjny wykorzystywany choćby przez polską armię, są mocnym punktem na śląskiej mapie przemysłu lotniczego.

Diamenty Forbes’a – przychody powyżej 250 mln PLN Miejsce na liście regionalnej 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

Miejsce na liście krajowej 7 16 23 25 43 44 45 51 89 92

Nazwa

Miasto

Ekoland Sp. z o.o. Stolzle Częstochowa Sp. z o.o. Avio Polska Sp. z o.o Moris Sp. z o.o. Tenneco Automotive Polska Sp. z o.o. Tauron Polska Energia SA Manuli Hydraulics Polska SA Fiten SA Famur SA Huta Łabędy SA

Tychy Częstochowa Bielsko-Biała Tychy Rybnik Katowice Mysłowice Katowice Katowice Gliwice

Najbogatsi ślązacy wg Forbes’a 2014 Diamenty Forbes’a beZ węgla Listę najlepszych według Forbes’a śląskich firm w 2014 roku otwiera przedsiębiorstwo z branży... spożywczej. Spółka Ekoland z Tychów osiągnęła w 2012 roku przychody ze sprzedaży w wysokości 495,4 mln zł oraz zysk netto 58,8 mln zł. Spółka należąca do Grupy Kapitałowej Maspex Wadowice zajmuje się przede wszystkim produkcją soków, nektarów i napojów. Na tej prestiżowej liście znaleźli się także przedstawiciele wyrobów hutniczych, lotnictwa, motoryzacji, energetyki. Dopiero na 9 miejscu w województwie śląskim jest firma po części związana z branżą górniczą, katowicki Famur produkujący maszyny i urządzenia stosowane w górnictwie podziemnym. Zarówno z tego zestawienia, jak i rankingu Forbes’a dotyczącego najbogatszych Polaków jasno wynika, że dominacja górnictwa w regionie śląskim już się skończyła. Na marginesie warto dodać, że wśród najbogatszych ślą-

Miejsce na liście regionalnej 1

Miejsce na liście krajowej 9

2

Imię i Nazwisko

Firma

Miasto

Majątek

Tomasz Domogała

Famur

Katowice

2,1 mld zł

11

Jarosław Pawluk

CTL Logistic

Sosnowiec

1,6 mld zł

3

14

Zbigniew Jakubas

ZNLE Gliwice

Gliwice

1,3 mld zł

4

20

Arkadiusz Muś

Press Glass

Tychy

950 mln zł

5

29

Krzysztof Jędrzejewski

Kopex

Katowice

695 mln zł

6

39

Teresa Mokrysz

Mokate

Ustroń

530 mln zł

zaków w 2014 roku są osoby związane z przemysłem górniczym, jak Jacek i Tomasz Domogołowie, właściciele Famuru czy Krzysztof Jędrzejewski, akcjonariusz Kopexu, ale ich kapitał budowany jest przede wszystkim na eksporcie produkowanych maszyn. Swego rodzaju symboliczny jest przykład Andrzeja Olszewskiego z Tychów, który wraz z żoną Zytą jest właścicielem większościowego pakietu akcji giełdowej hurtowni farmaceutycznej

Farmacol – jednego z największych w kraju dystrybutorów leków i środków farmaceutycznych. Jeszcze w czasach PRL Andrzej Olszewski pracował w górnictwie. Jednak tuż po przemianach gospodarczych w Polsce, w 1990 roku kupił aptekę. W kolejnych latach otwierał następne, a dziś dostarcza leki do niemal 5 tysięcy aptek i szpitali. Majątek małżeństwa Olszewskich szacowany jest na ok. 250 mln zł. Wiele osób związanych niegdyś z górnictwem musiało w ostatnich 25 la-

tach przekwalifikować się, znaleźć nowe rozwiązanie na życie zawodowe. Przykład państwa Olszewskich i wielu innych, choć może nie w tym wymiarze, wskazuje, że to im się udało. Siła ciężkości śląskiej gospodarki przeniosła się w znaczący sposób z przemysłu ciężkiego na szalę usług, a fakt, że należymy do obszarów z najmniejszą stopą bezrobocia świadczy o tym, że to był chyba dobry kierunek. marek szeles

marzec 2014 nr 3 (39)


Panorama gospodarcza

Kondycja polskiego górnictwa Z danych opublikowanych przez Agencję Rozwoju Przemysłu monitorującą kondycję polskiego górnictwa widać, że rok 2013 był trudny dla całego sektora. W ciągu całego 2013 roku widać było ciągły spadek cen wszystkich rodzajów węgla na każdym z rynków mających wpływ na handel tej kopaliny w Polsce. Dodatkowo, polskie górnictwo odczuwa ciągłą presję ze strony importerów. Poza tradycyjnym dla polskiego handlu węglem kierunkiem wschodnim, coraz korzystniejszy jest import z krajów zamorskich, spowodowany znaczną nadpodażą. Polska pozostaje importem węgla netto. Polskie górnictwo osiągnęło w 2013 roku przychody rzędu 22,7 mld PLN – o 3% mniej w porównaniu do 2012 r. W porównaniu do spadku zysków widać, że spadek marż był bardzo dotkliwy powodując działanie wielu podmiotów na granicy opłacalności.

ile wyDobycia, ile sprZeDaży Polskie kopalnie wydobyły w ubiegłym roku 76,5 mln ton węgla. To 4,5 proc mniej niż w roku 2012. Wydobycie węgla energetycznego wyniosło 64,4 mln t (o 3,1 mln ton mniej niż w 2012 r.),

marzec 2014 nr 3 (39)

natomiast węgla koksowego 12,1 mln ton (wzrost wydobycia o 400 tys.). Z tej wielkości na duże spółki węglowe: Kompanię Węglową, Katowicki Holding Węglowy, Jastrzębską Spółkę Węglową, Tauron Wydobycie i LW Bogdankę przypadło 74,9 mln Mniejsi producenci: ZG Siltech, PG Silesia oraz Eko-plus wydobyli łącznie 1,6 mln t węgla, czyli 2,1 procent krajowej produkcji. Jak wyjaśnia dyrektor katowickiej ARP Henryk Paszcza, charakterystyczną tendencją dla sytuacji polskiego węgla w ubiegłym roku był spadek wydobycia i zwiększona sprzedaż, która w 2013 r. wzrosła o 5,6 mln ton i wynosiła 77,5 mln ton. Z tego na rynku krajowym sprzedano 66,9 mln t, natomiast na wywóz i eksport 10,6 mln t. Sprzedaż krajowa utrzymała się mniej więcej na poziomie ubiegłorocznym, natomiast eksport wzrósł o 3,2 mln. Wzrost sprzedaży dotyczył sortymentów grubych (700 tys. t) i miałów (3,2 mln t). Największym odbiorcą węgla w minionym roku była energetyka zawodowa i przemysłowa, do której trafiło 38,2 mln t węgla (o 1,1, mln t więcej niż rok wcześniej). Ten wzrost sprzedaży praktycznie nie przełożył się na zwiększenie produkcji energii

Przez polskie media przechodzi fala spekulacji na temat kondycji polskiego węgla kamiennego. Nie brakuje opinii, że górnictwo przespało okres koniunktury, nie dostosowało się do zmiennych okoliczności i teraz przeżywa kłopoty. Jak poinformował katowicki oddział ARP, polski sektor górnictwa węgla kamiennego odnotował w całym 2013 roku 430 mln zysku. Jest to wynik o 75% gorszy w stosunku do roku 2012

elektrycznej z węgla kamiennego. O ile w 2012 r. elektrownie zawodowe wyprodukowały w oparciu o to paliwo 84,5 TWh energii, to w roku kolejnym jedynie o 0,1 TWh więcej. O 600 tys. t surowca więcej niż w roku 2012 kupiły także koksownie, do których trafiło 10,4 mln t węgla. Zbliżenie się poziomów wydobycia i sprzedaży przełożyło się na zmniejszenie zapasów węgla na zwałach kopalń, które pod koniec 2013 r. wynosiły 6,6, mln t, czyli o 2,2 mln t mniej niż rok wcześniej. Zapasy spółek węglowych wynoszą zaledwie 400 tys. t węgla koksującego i 6,2 mln t węgla energetycznego. Niestety, zapasy energetyki 31 grudnia 2013 r. wynosiły aż 7,5 mln t, a 20 lutego 7 mln t węgla. Tegorocznym problemem branży nie będzie wydobywanie węgla, ale dystrybucja, sprzedaż i alokacja surowca – podsumował tę sytuację Henryk Paszcza.

spaDek prZychoDów to brak płynnoŚci Przychody ze sprzedaży węgla wyniosły 22,7 mld zł i były niższe od osiągniętych rok wcześniej o 1,7 mld zł. Dyrektor Paszcza wyjaśnia, że to właśnie spadek przychodów wpłynął na brak płyn-

ności finansowej i kłopoty polskich producentów węgla kamiennego. Koszty operacyjne górnictwa pozostały praktycznie na tym samym poziomie co przed rokiem, a koszty jednostkowe sprzedanego węgla (czyli tzw. akumulacja) spadły o 8,28 zł/t do 301,36 zł/t. Mimo tego, przy drastycznym spadku cen, górnictwo na tonie sprzedanego węgla traciło w ubiegłym roku 6,41 zł. Jeszcze rok wcześniej zysk ze sprzedaży tej samej tony węgla przekraczał 30 zł.

pora na prZełamanie problemów Polska nie jest samotną wyspą na świecie. Inni mają podobne, albo i znacznie poważniejsze trudności. Trzeba to zauważyć, a o swoich sympatiach politycznych raczej zapomnieć. Potrzebni są w tej sprawie politycy nie tylko pragmatyczni, ale jeszcze aktywni i orientujący się w skomplikowanych zagadnieniach gospodarczych, choćby np. Wschodniej Azji, gdzie chcielibyśmy, aby nasze górnictwo znalazło się wśród światowej czołówki istniejących tam firm, kopalń i inwestycji górniczych. rafał bura

5


Panorama opinii

Czy tęsknimy za

PRL-em? Archiwum Muzeum PRL-u w Rudzie

Archiwum Muzeum PRL-u w Rudzie

Jak pokazały wyniki sondażu przeprowadzonego przez TNS Polska na zlecenie serwisu Tablica.pl, sentyment do tej epoki okazuje się na tyle duży, że co trzeci Polak chciałby choć na chwilę przenieść się do ostatnich dekad Polski Ludowej. Najliczniejszą grupę wśród osób, które zdecydowałyby się na powrót do przeszłości stanowiły osoby najstarsze, po 60 roku życia - 58 proc., wśród 40-latków 37 proc., a tylko co piąty trzydziestoparolatek chciałby cofnąć się znów do czasów komuny

1. Pan Mirosław – budowlaniec z Katowic Pewnie, że takie małe drobnostki, jak zapach goździków, smak waty cukrowej, ryk motocykli tamtych czasów pięknie się wspomina. Jednak trudno tęsknić. Wpływ na to mają popełnione błędy. PRL trzeba było modyfikować, a nie kasować do zera, jak to nastąpiło, nazywając przy tym pogardliwie realny socjalizm komuną. Bo przecież odebrano ludziom wszystkie zdobycze socjalne, sprzedano za bezcen lub zlikwidowano wiele zakładów pracy, odebrano godność robotnikom i doprowadzono do totalnego bezrobocia, spauperyzowano większość społeczną, dopuszczono do samowoli hierarchii kościelnej, uzależniono politycznie sądy itd. itp. A że nie było w Polsce kablówki, komórek i Internetu – bo te dobra zaistniały szerzej na całym świecie dopiero w latach 90-tych. Jak tak dalej pójdzie, to dzisiejszych włodarzy naszego kraju Naród w odpowiedniej chwili rozliczy i tyle.

2. Pani Ilona – emerytka z Sosnowca Nie opowiadajmy sobie bzdur, że w PRL było lepiej. Nie mogło być lepiej bo to był inny czas. Wróciłam w 1947 do Polski nie do komuny. Nie obchodziła mnie opcja polityczna rządzących. Trzeba było pomóc w odbudowie zniszczonej Ojczyzny, Warszawy. Żyłam w bardzo ciężkich czasach pełnych trudu i wyrzeczeń ale dziś z dumą patrzę na efekty walki, trudu i wyrzeczeń mojego pokolenia Kolumbów. Żal mi tylko tego, co w minionym 20-leciu bezmyślnie zmarnowano. Szczególnie na Śląsku. Ciągle mam wrażenie niewykorzystanego potencjału tego terenu... ale widocznie tak musiało być. 6. Pani Katarzyna – emerytka z Katowic Nadal elity PRL lub ich potomkowie rządzą polską, więc dlaczego PRL-u nie ma? Bo żeby ukraść majątek wypracowany przez naród, trzeba było zmienić ustrój i się na nim uwłaszczyć. Więc nie ma sensu żałować czegoś, co nie odeszło – PRL nadal trwa.

Wata cukrowa, woda z saturatora, smak oranżady – wiele wskazuje na to, że ćwierć wieku po upadku komunizmu – Polacy coraz bardziej tęsknią za PRL. O tym, że ta tęsknota jest silna, świadczyć może fakt, że praktyczne w co trzecim polskim domu znaleźć można jeszcze przedmioty „wystane” w kolejkach. Czy wtedy żyło się lepiej? Co myślą na ten temat mieszkańcy województwa?

Archiwum Muzeum PRL-u w Rudzie

3. Pan Krzysztof – handlowiec z Katowic Młodość zawsze się wspomina dobrze, co by nie było w tych czasach, a politykę jak zawsze: trzeba jak wódkę – lać w mordę. Ten kogo nie lubiliśmy, zawsze nazywaliśmy komuchem – bo to najgorsze słowo pod słońcem, nazywało się komuchem bez względu na to, co i jak robił w tamtych czasach, jakim był człowiekiem. Inne słowo, które utkwiło w mojej głowie to propaganda. Plotka była nośna. I łatwo było przekazać słowa z Gdańska: górnicy obudźcie się. To zadziałało nie tylko na Śląsk. Każdy kto te słowa usłyszał, pomyślał, czy teraz mnie zawołają, bym się obudził? Co do pochwały PRL dodałbym (i wcale nie sarkastycznie) migawkę z filmu – autentycznego zrobionego przez PRLowską telewizję – a była to już telewizja, w której także byli poplecznicy nowego. Brama stoczni i zgromadzeni przy niej ludzie. Pytanie redaktora (do kobiety): czego wam brakuje? Odpowiedź: Nie mamy pieniędzy, by wypocząć. Na wczasy jeżdżą tylko partyjni. Teraz pytając zwykłych pracowników, czy bym uzyskał podobną odpowiedź? Tak, tyle, że słowo „partyjni” zastąpiono by słowem „prezesi”. Zmieniła się tylko strona wpływów.

4. Małgorzata – stażystka z Katowic Te czasy znam tylko z opowiadań, internetu i telewizji. Nie kojarzy mi się ten okres pozytywnie. Pierwsze na myśl przychodzą kolejki i puste sklepy. Z pozytywnych rzeczy to duch wspólnoty. Jednak trudno odejść od stwierdzenia, że my Polacy potrzebujemy bata lub nieszczęścia, aby być razem. Wolność nam nie służy. Nie zależy to od ustroju – było tak przed wojną, za komuny i jest teraz, a szkoda, bo czas płynie i życie upływa.

5. Kamil – student z Raciborza Przykro mi, ale PRL kojarzy mi się tylko z palonymi oponami w środku miasta. No i z rozłożeniem na łopatki Stoczni, tylko po to, aby odciąć się od Wałęsy i zniszczyć korzenie prawdziwej „Solidarności”.

Archiwum Wiślańskiego Centrum Kultury, wystawa pt. „Życie w PRL-u”

7. Pani Małgorzata – nauczycielka z Mysłowic Żyło się tak samo – była chęć życia jak obecnie – może środki były skromniejsze, ale nadrabialiśmy to twórczą inwencją – mieliśmy marzenia, kochaliśmy, była zabawa. Na chwilkę bym wróciła.

8. Pan Bronisław – emeryt z Katowic W tym okresie bywało różnie. Jednoznacznie było tylko w jednej kwestii My i Oni. Paradoksów było wiele. Przeważnie było wesoło choć nie wszystkim zawsze. Lokalnym kolorytem byli smutni panowie w swoich szeleszczących ortalionach. Mogli się przyczepić do wszystkiego. Odreagowaniem był dowcip domowy i kabaretowy. Wtedy był jeden kodeks honorowy i wystarczył – wtedy szuja był szują. Wiadomo było kto jest człowiekiem. Za tym na pewno tęsknię. Dziś pozostały tylko cokoły budowane nowym autorytetom.

6

rafał bura marzec 2014 nr 3 (39)


Panorama opinii Łukasz Respondek

ARC\Park Śląski

Łukasz Respondek

wielka płyta to symbol architektury minionej epoki

ilość sklepów i dostępność towarów jest znacznie większa niż 25 lat temu

Socjolog, ekonomista, architekt i ksiądz wyjaśniają czym jest...

w prl-u społeczeństwo było zmuszone do czczenia jednej słusznej ideologii

Polska 25 lat

po Polsce Ludowej „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm” – słynne słowa Joanny Szczepkowskiej z Dziennika Telewizyjnego pamiętamy doskonale. 25 lat temu obradował Okrągły Stół. Wiele się od tego czasu zmieniło. Zamiast kartek na żywność mamy uginające się od produktów półki w dyskontach spożywczych, małego fiata zastąpiły wygodne zachodnie wehikuły, a wczasy w Juracie – wyprawa all-inclusive samolotem do Egiptu. Czy dzięki temu jesteśmy jednak szczęśliwsi? O to, jak zmieniła się Polska, zapytaliśmy socjologa, architekta, ekonomistę i duchownego Jak wyglądało życie ćwierć wieku temu? Sąsiedzi spotykali się na sobotnich seansach filmowych. Wypijali przysługujące pół litra wódki i rozmawiali po cichu o strajkach, „Solidarności” i Jaruzelskim. To były znaki czasu: nie było co do gara włożyć, o demokracji słuchało się tylko w Radiu „Wolna Europa”, milicja budziła strach i obrzydzenie. Każdy ciągnął jednak wózek o podobnej wadze, co niewątpliwe ułatwiało międzyludzkie relacje. Potem przyszły przemiany, kapitalizm. Każdy miał swój telewizor i tyle wódki, na ile było go stać. O demokracji słyszało się wszędzie, a policja uciekała ze stadionów przed kibolami. Od tego czasu minęło prawie półtorej pokolenia. W innej już Polsce żyjemy. Pytanie, czy w lepszej.

są i mankamenty Badania pokazują jednoznacznie, że żyjemy na dużo wyższym poziomie materialnym, niż 25 lat temu. Zmieniliśmy status społeczny i zwiększyliśmy swoje szanse na rozwój. Średnia krajowa pensja wzrosła trzykrotnie. Nikt nie zmumarzec 2014 nr 3 (39)

sza nas do czczenia jedynej słusznej ideologii. Jest lepiej. – Ogólnie rzecz ujmując, bo są grupy społeczne, które ledwo wiążą koniec z końcem – zauważa profesor Adam Bartoszek, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego i jednym tchem wylicza mankamenty obecnych realiów. – Na pewno spadła jakość produktów, które teraz są wzbogacane o chemię. Zwiększenie obciążenia pracą nie jest natomiast rekompensowane zarobkami. Ludzie pracują na umowach śmieciowych, zwiększyła się presja życia, a państwo nie daje poczucia bezpieczeństwa – mówi i dodaje: – Jeden z podstawowych okrągłostołowych postulatów nie został jeszcze spełniony: nie zbudowaliśmy społeczeństwa o kulturze obywatelskiej. Państwo dla obywateli przyjazne jest tylko formalnie – uważa profesor Bartoszek. Twierdzi też, że Polacy łatwo potrafią zbudować swoją niszę szczęścia, opartą głównie na aspiracjach materialnych. – I aby ją osiągnąć, kombinują wszyscy, od elit po masy. Czy są szczęśliwi? Szczęście jednostki wcale nie jest dobrym

kryterium do oceny więzi społecznych i obywatelskości – podkreśla naukowiec.

słusZna tenDencja Architektura Polski Ludowej – mimo kilku, stanowiących zresztą wyjątek od reguły, ciekawych obiektów – kojarzy się głównie z wielką płytą. A o wartości tych budynków najlepiej mogą się dziś wypowiedzieć ich mieszkańcy. Przełom w tej dziedzinie nie dokonał się z dnia na dzień. Koniec lat 80. i początek lat 90. spowodował w Polsce otwarcie na świat. Dotyczyło to również przemian w architekturze projektowanych i realizowanych obiektów. Piotr Franta, architekt tłumaczy, że wówczas zaczęły do Polski docierać nowe materiały, nowe technologie oraz nowe zasady finansowania budownictwa, również te komercyjne. – A z nimi również nowy sposób myślenia, estetyki i nowe standardy użytkowe – zaznacza. Początkowo zachodnie wzory estetyczne w wielu dziedzinach gospodarki, w tym również i w budownictwie, przyjmowano dość bezkrytycznie. Z czasem jed-

nak – na szczęście – wątki europejskie i pozaeuropejskie w architekturze coraz częściej były i są zastępowane rodzimymi, regionalnymi. Mają jednak współczesny wyraz architektoniczny – tłumaczy Franta. – Ten proces trwa do dziś i wydaje się słuszną trwałą tendencją architektoniczną – dodaje.

cytryny Z katowic Profesor Andrzej Barczak, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach: – Pamiętam jak 30 lat temu wyjeżdżałem na międzynarodowe sympozjum. Miałem w kieszeni 5 dolarów i suchą kiełbasę w walizce. Gdy koledzy szli na obiad, udawałem, że boli mnie brzuch, bo nie było mnie na niego stać – wspomina. Jak sam przyznaje, dziś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Polska w sferze ekonomicznej jest już w innej epoce, zrobiła ogromny krok do przodu – gospodarka jest rynkowa, dobra trwałego użytkowania są bardzo łatwo dostępne, inflacja utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie. – Trochę nie doceniamy

tego, a przysłowiowy Kowalski ciągle chce mieć jeszcze więcej – przyznaje profesor. I dodaje, że boom ekonomiczny widać szczególnie podczas niedzielnych spacerów w Silesia City Center, gdzie ludzie kupują dużo produktów, i to wcale nie za najniższą cenę. – A przecież wcale nie tak odległe są czasy, gdy „krakusy” do Katowic za cytrynami przyjeżdżali – uśmiecha się Barczak. – Statystycznie zarobki wzrosły wielokrotnie, ale ci, którzy są przyzwyczajeni, że państwo powinno dawać, są rozczarowani, bo daje coraz mniej, a będzie dawać jeszcze mniej.

koŚciół realistów Nie trzeba nikogo przekonywać, jak wielką rolę w przemianach ustrojowych odegrał kościół, papież Jan Paweł II i jego pielgrzymki. Co zostało z tego po 25 latach? Jak tłumaczą duchowni, religijność jest dynamiczna i podlega różnym procesom. I tak np. na stałym poziomie pozostał odsetek osób, które deklarują swoją wiarę, ale aż o 10 procent spadła ilość uczestników niedziel-

nej mszy świętej. Na stałym poziomie pozostała akceptacja dla prawd wiary, ale zmniejszyła się ona w odniesieniu do nauczania moralnego i teologicznego Kościoła. Ksiądz doktor habilitowany Arkadiusz Wuwer z Uniwersytetu Śląskiego zaznacza, że zmieniający się kościół, musi przeciwstawiać się nowym problemom, które od czasów PRL-u ewoluowały. Laicyzację państwa, kryzysy w rodzinie, małą stabilizację zastąpiły konsumpcjonizm, wyzysk i bezrobocie, obojętność wobec dziedzictwa kulturowego, kryzys rodziny w ogóle. – Wydaje się jednak, że w tej przestrzeni religijno-kościelnej jesteśmy większymi realistami. Mesjanistyczny duch posłannictwa został zastąpiony świadomością wyzwań – uważa ksiądz Wuwer. Jego zdaniem to tak, jak z dostaniem, kiedy w pewnym wieku traci się bezpowrotnie rzeczy związane z dzieciństwem. – Dużą nadzieję widzę w młodzieży, w nowych formach duszpasterskich. W byciu nie urzędnikiem kościelnym, a świadkiem wiary.

7

łukasz respondek


Pub proletaryat

Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej

Domdogorynogami.pl

Panorama wspomnień

Dom do góry nogami po prostu trzeba zobaczyć

Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej

Muzeum PRL

gości poznańskiego pubu proletaryat wita włodzimierz ilicz lenin

w takich warunkach w prl mieszkała zdecydowana większość polaków

pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej ze strzelec opolskich znalazł swoje miejsce w rudzkim parku pomników

gabinety partyjnych kacyków przypominały czasem królewskie komnaty

Tęsknota czy ironia? Muzea w Rudzie Śląskiej, Nowej Hucie, puby, kawiarnie we Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu i wielu innych miastach. Nawet dom zbudowany „do góry nogami” w Szymbarku na Kartuzach symbolizujący, że w PRL wszystko było postawione „do góry nogami”. Czy wszystkie te miejsca, a także strony internetowe, jak „Born to PRL” to wyraz sentymentu, tęsknoty za czasami, które bezpowrotnie minęły po 1989 roku czy też forma ironii dotyczącej wszystkich nonsensów poprzedniej epoki. Nonsensów rodem z Kabaretu Tey Zenona Laskowika, który w roli dziennikarza TVP pytał pani Pelagii (Bohdan Smoleń)”: Czy może nam pani powiedzieć na terenie jakiego zakładu się znajdujemy? – Tego nie mogę powiedzieć, bo to jest tajemnica państwowa. Mogę tylko powiedzieć, że mam pięć złotych od bombki”. pijalnia wóDki i piwa W pobliżu poznańskiego rynku znajdują się dwa lokale o prostej nazwie „Pijalnia wódki i piwa”. Są one urządzone w bardzo prosty sposób. Długi bar, stoliki i wysokie stołki wokół. Na ścianach zamiast tapety gazety z czasów PRL. Do tego charakterystyczne dla lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych menu czyli proste przekąski, jak zimne nóżki, śledzik czy flaki, no i oczywiście piwo i wódka. „Pijalnia wódki i piwa” to sieciówka wchodząca w skład Grupy Kapitałowej Mex Polska. Podobne lokale znajdują się także w Katowicach, Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Toruniu, Warszawie i we Wrocławiu. Wszystkie czynne są całą dobę. Również w Poznaniu i także w pobliżu Rynku znajduje się pub „Proletaryat”, jedna z najpopularniejszych klubokawiarni w tym mieście. Tu dominuje czerwień. Z obrazów na ścianach spoglądają na gości surowym wzrokiem bohaterowie ZSRR Włodzimierz Lenin i Józef Stalin. W jednej z wnęk znalazł też swo-

8

je miejsce słynny z komedii Barei wiklinowy, półtorametrowej wysokości miś. Lokal jest bardzo popularny, wyróżniany w różnych rankingach za wystrój i atmosferę. Chcąc spędzić tam wieczór z przyjaciółmi, trzeba rezerwować stolik.

peerelowskich wspomnień cZar Największym i najpoważniejszym miejscem upamiętniającym czasy PRL ma być Muzeum PRL-u w Nowej Hucie. Ma być, choć tak naprawdę istnieje już od kwietnia 2008 roku w dawnym kinie „Światowid”. Placówka zdążyła jednak zaliczyć falstart. Do grudnia 2012 była finansowana z budżetu centralnego i prowadzona jako oddział Muzeum Historii Polski. W styczniu 2013 Muzeum przejął Kraków. Pomysłodawcami muzeum byli Krystyna Zachwatowska-Wajda i Andrzej Wajda. Żona słynnego reżysera była też Przewodniczącą Rady Programowej Muzeum PRL-u. Mimo wielu ciekawych działań, jak organizacja wystawy „Wojna polsko-jaruzelska”, „PROjekt HardKOR” czy „Do prze-

rwy 0:1. Piłka nożna w PRL”, przewodnicząca Rady Programowej nie była zadowolona z tego, co się dzieje w placówce. Krystyna Zachwatowska-Wajda nie mogła dogadać się z ówczesnym kierownikiem muzeum Jadwigą Emilewicz. Rada programowa przestała istnieć i pojawił się problem dotyczący scenariusza stałej wystawy. Przejęcie muzeum przez Kraków zakończyło jednak ten niefortunny etap funkcjonowania placówki. Pomiędzy prezydentem Jackiem Majchrowskim, a ministrem Bogdanem Zdrojewskim podpisana została umowa, a Rada Miasta Krakowa, mimo finansowej bryndzy w budżecie, znalazła pieniądze na muzeum. W tym i w kolejnych trzech latach gmina przeznaczy na muzeum nie mniej niż 200 tys zł, a Ministerstwo Kultury nie mniej niż 1 mln zł. Trwają prace nad scenariuszem wystawy stałej i modernizacją obiektu kina „Światowid”. Miejmy więc nadzieję, że największe muzeum PRL-u w końcu zafunkcjonuje i będzie równie dużą atrakcją, jak krakowska Fabryka Schindlera.

Takich problemów nie ma jednak Muzeum PRL w Rudzie Śląskiej, które zostało otwarte w 2010 roku w 21 rocznicę czerwca 1989. Swoją działalność rozpoczęło w niemieckim folwarku z 1890 roku zbudowanym przez znaną rodzinę von Ballestren. Obiekt był całkowicie zrujnowany. Po odnowieniu mieści wiele ciekawych eksponatów z czasów PRL. Między innymi stworzona tam została „Kapsuła czasu”, w której można zobaczyć wystrój mieszkań lub urzędniczych biur. Prezentowane są one w całej okazałości i z dbałością o najmniejsze szczegóły. Również teren wokół obiektu został zagospodarowany i służy dziś choćby do prezentacji sprzętu wojskowego z tamtej epoki. Powstał także specjalny Park Pomników, gdzie znalazły swoje miejsce obeliski z minionej epoki, jak choćby Pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej sprowadzony ze Strzelców Opolskich.

Świat Do góry nogami Największym symbolem nonsensów PRL-u jest pewien dom w Szymbarku

na Kartuzach, który został postawiony... do góry nogami. Wchodzi się do niego przez okno szczytowe, które jest na samym dole i spaceruje po suficie. Budynek wyposażony został w sprzęty z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Oprócz wrażeń wzrokowych dochodzą tam wrażenia związane z trudnością w utrzymaniu równowagi. Kiedy bowiem dojdzie się na samą górę czyli na parter, nie jednemu może się w głowie zakręcić. Okresu PRL nie da się i nie można wykreślić ani z pamięci, ani z historii. Z jednej strony jest to bowiem czas walki o ludzką godność i przyzwoitość, a z drugiej okres zadziwiających z dzisiejszego punktu widzenia paradoksów i nonsensów. I chyba dobrze, że obecnie są ludzie, którzy starają się zachować tę epokę od zapomnienia, a także tacy, którzy z przymrużeniem oka wykorzystują ją jako całkiem dobrze kręcący się biznes. marek szeles

marzec 2014 nr 3 (39)


Panorama rozrywki

udanych lat

7 PoSiR-u 21 marca minęło 7 lat, odkąd Rada Powiatu Pszczyńskiego podjęła uchwałę w sprawie utworzenia Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Wśród zadań nowej jednostki znalazło się między innymi upowszechnianie kultury fizycznej oraz organizowanie odpowiednich zajęć i imprez sportowo-rekreacyjnych. Przez 7 lat swojego istnienia POSiR pokazał, że potrafi wywiązywać się ze swoich obowiązków i stworzyć atrakcyjną ofertę.

sportowy misZ-masZ Na brak zajęć z pewnością nie można narzekać. W Powiatowym Ośrodku Sportu i Rekreacji, którego dyrektorem jest obecnie Maciej Stieber – działają 4 sekcje. Młodzież może się szkolić w takich dyscyplinach jak piłka nożna, piłka ręczna, futsal oraz siatkówka dziewczyn, a na tym nie koniec. Odbywają się tu również zajęcia z aerobiku i tenisa stołowego. Nie można nie wspomnieć również o rozgrywkach ligowych oraz licznych zawodach i turniejach. Działalność POSiR-u to również liczne wydarzenia specjalne. Organizowane są więc marsze nordic walking, a także zajęcia dla uczniów podczas wakacji zimowych i letnich. Ubiegłoroczne lato upłynęło w Pszczynie pod znakiem inicjatywy „POSiR na wakacjach”. Z kolei w styczniu tego roku POSiR zorganizował akcję „Odśnieżę później”, skierowaną do uczniów, którzy nie wyjeżdżali na ferie zimowe. Dla młodzieży przygotowano turniej futsalu, piłki nożnej, siatkówki, koszykówki, a także piłki ręcznej. Oprócz tego uczniowie mogli uczestniczyć w jednym z dwóch obozów dochodzeniowych – siatkarskim lub ping-pongowym. Zabawna nazwa wakacji zimowych organizowanych przez POSiR to już pewnego rodzaju tradycja. W ubiegłym roku ferie odbywały się tu pod hasłem „Wrócę na obiad”. – Imprezy sportowe, szkółka siatkówki, sekcje sportowe, kabarety, targi pracy czy edukacji, współpraca – mam nadzieję, że udana i owocna – ze szkółką piłkarską MKS Iskra Pszczyna, z badmintonistami z UKS Plesbad, tenisistami stołowymi z ULKTS Pszczyna, kolarzami z LKUKS czy szkółkami pływackimi, Pszczyńską Fundacją Wspierania i Rozwoju Sportu, instytucjami np. POPP Pszczyna, marzec 2014 nr 3 (3)

zdjęcia: POSiR

PUP Pszczyna, GOSiR Goczałkowice-Zdrój, GOiS Suszec – to pokazuje różnorodność działań podejmowanych przez Ośrodek – mówi Maciej Stieber, dyrektor POSiR-u.

obiekty powiatowego oŚroDka sportu i rekreacji, cZyli każDy ZnajDZie coŚ Dla siebie Powiatowy Ośrodek Sportu i Rekreacji w Pszczynie to przede wszystkim nowoczesna hala przy ulicy Zamenhofa o powierzchni ponad 1600 metrów kwadratowych. Sale znajdujące się w obiekcie umożliwiają między innymi uprawianie takich dyscyplin jak siatkówka, piłka ręczna, koszykówka, futsal, gimnastyka czy tenis stołowy. Nic więc dziwnego, że organizowanych jest tu wiele imprez sportowych. Kibice również dopisują, a trybuny mogą pomieścić aż 500 osób! Kolejnym obiektem POSiR-u jest kompleks sportowy „Moje Boisko – ORLIK 2012”. Wyposażony w dwa boiska umożliwia nie tylko grę w piłkę nożną na sztucznej murawie, ale również uprawianie koszykówki oraz siatkówki. W sezonie przy sprzyjających warunkach pogodowych mieszkańcy powiatu pszczyńskiego mogą korzystać dodatkowo z boiska plażowego. Plac wysypany w całości piaskiem umożliwia funkcjonowanie kilku boisk – do siatkówki plażowej, piłki ręcznej plażowej oraz piłki nożnej. Pod koniec roku do listy obiektów POSiR-u dołączyła również siłownia na świeżym powietrzu, wyposażona w sześć podwójnych stanowisk. Warto wiedzieć, że dostosowana jest do potrzeb rodziców z dziećmi. By poćwiczyć nie muszą szukać opiekuna dla swoich pociech. Tuż obok siłowni znajduje się plac zabaw, dzięki czemu cała rodzina może korzystać z uroków aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu. Lista obiektów robi wrażenie, gdyż na początku POSiR dysponował jedynie halą sportową. W tym roku powstanie tu także parking. – Na sercu leży mi również poprawa infrastruktury sportowej przy szkołach powiatowych. Już w tym roku w budżecie powiatu pszczyńskiego znalazły się środki na ten cel. Ma powstać między innymi boisko wielofunkcyjne przy PZS nr 1 („Samochodówce”) oraz wyremontowane będzie bo-

isko przy „Chrobrym”. Obecnie trwają prace nad założeniami do projektu zagospodarowania terenów sportowych przy PZS nr 2, czyli popularnym „Rolniczoku” – zdradza Maciej Stieber.

sukces mierZony w licZbach Bogata oferta Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji, kierowanego przez Macieja Stiebiera, cieszy się dużym zainteresowaniem. Z jego obiektów korzystają uczniowie szkół, kluby sportowe oraz zwykli mieszkańcy. Rozgrywane są tu również liczne zawody i imprezy sportowe. O sukcesie POSiR-u najlepiej świadczą liczby. Jak podaje sprawozdanie z działalności w 2013 roku z obiektów skorzystało prawie 90 tysięcy osób. Największą popularnością cieszyła się hala

Powiatowego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Na drugim miejscu uplasowało się za to boisko piłkarskie, będące częścią kompleksu Orlik. – Na sport w Pszczynie nie możemy narzekać. Jest hala sportowa, jest Orlik, otworzyli też siłownię. Młodzi mogą pożytecznie wykorzystać wolny czas i wyładować energię, zamiast pić piwo i niszczyć okolicę – twierdzi pan Józef.

sportowe emocje są ważne, ale… Powiatowy Ośrodek Sportu i Rekreacji w Pszczynie to przede wszystkim wszelkiej maści zajęcia i imprezy sportowe. Jego oferta nie ogranicza się jednak tylko do akcji związanych z aktywnością fizyczną. Odbywają się tu również inne wydarzenia, dzięki

czemu każdy może znaleźć coś dla siebie, a POSiR przyciąga wielu gości. Od czasu do czasu hala wypełnia się chichotaniem i wybuchami śmiechu. Wszystko za sprawą kabaretów, które prezentują tu swoje skecze. Pszczyńską publiczność bawił między innymi Kabaret Moralnego Niepokoju oraz Kabaret Neo-Nówka. – Dobrze, że tyle się tu dzieje. Przynajmniej widać, że obiekt się nie marnuje i służy ludziom – przyznała pani Ania, mieszkanka Pszczyny. To jednak nie wszystko. W hali POSiR-u odbywały się także targi pracy, a nawet Indiański Świat POW WOW, czyli festiwal poświęcony kulturze Indian Ameryki Północnej. Impreza przyciągnęła gości z całej Polski oraz innych krajów.

co Dalej? – Już dzisiaj chciałbym zaprosić mieszkańców ziemi pszczyńskiej na najbliższe imprezy sportowe. Kwiecień rozpoczniemy od 4. Maratonu Fitness, który cieszy się corocznie dużym zainteresowaniem pań lubiących tą formę aktywności ruchowej. Pierwszy kwietniowy weekend stanie pod znakiem piłki ręcznej natomiast najważniejszym wydarzeniem będą bez wątpienia Mistrzostwa Polski Juniorów i Młodzieżowców – wymienia Maciej Stieber, dyrektor POSiR-u. Za organizowane przez POSiR imprezy odpowiada nie tylko jego dyrektor. Wszystkie wydarzenia są konsultowane i ustalane wspólnie ze starostą Pawłem Sadzą.

9

Dawid kwiecień


antywrona.pl

Panorama społeczna

Czasami strasznie śmierdzi. Gdyby smród był mniej uciążliwy, to nie miałabym nic przeciwko Wronie

Pani Ewa

Śmierdzący problem

Pszczyny naziemny zbiornik ścieków technologicznych

Dla mnie działalność firmy Wrona jest bardzo uciążliwa. Z powodu strasznego smrodu nie mogę nawet otworzyć okna. Uważam, że powinien być zamknięty

Pani Brygida

10

„ „

Zakład powinien istnieć, ale w oddali od miejsca, gdzie mieszkają ludzie. Ten smród jest nie do przyjęcia. Właściciel ma dużo pieniędzy i powinien ułatwiać życie innym, a nie zatruwać. Gdyby wykupił jakiś teren na uboczu, wszyscy byliby zadowoleni

Dawid kwiecień

Skoro zakład otrzymał wymagane pozwolenia, to powinien dalej istnieć Pan Stanisław

„Doskonale rozumiem desperację mieszkańców. Z jednej strony miejsca pracy są ważne, ale z drugiej ten zapach jest bardzo uciążliwy” Pani Ewa

pani Maria

„Nie można „smrodzić”. To przeszkadza mieszkańcom, dlatego powinno się coś z tym zrobić” Pani Renata

zdjęcia: Dawid Kwiecień

„Zakład powinien zostać przeniesiony w inne miejsce, żeby nie był tak uciążliwy dla innych” Pan Mariusz

administrator strony antywrona.pl (nazwisko do wiadomości redakcji). Z jednej strony trudno się dziwić reakcji ludzi, którzy na co dzień muszą zmagać się z uciążliwym zapachem, który powstaje podczas produkcji podłoża do pieczarek. Z drugiej firma „Wrona” zatrudnia ponad 100 osób, ma kilkuset współpracowników i dostarcza towar dla ponad półtora tysiąca klientów. O ten „konflikt interesów” postanowiliśmy zapytać samych mieszkańców Pszczyny.

bardzo długa. Nieprzestrzeganie podstawowych zasad współżycia społecznego, lekceważenie współmieszkańców i brak poszanowania dla obowiązujących przepisów – wymienia administrator portalu antywrona.pl. – Od 25 października 2012 roku zakład działa bez pozwolenia na emisję gazów i pyłów do atmosfery, a także bez zezwolenia wodno-prawnego. Do tego dochodzą inwestycje prowadzone bez zezwolenia. W ostatnim czasie Inspektorat Nadzoru Budowlanego złożył w tym zakresie zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Pszczynie. Prowadzone jest tam także postępowanie z zawiadomienia Burmistrza Miasta Pszczyny – mówił nam w styczniu

Od wielu lat mieszkańcy Pszczyny skarżą się na uciążliwy zapach powstający w firmie „Wrona”, zajmującej się produkcją podłoża do uprawy pieczarek. Według nich fetor jest tak uciążliwy, że uniemożliwia otworzenie okien, o rodzinnym spotkaniu przy grillu nie wspominając. Zdecydowali się więc na powołanie stowarzyszenia „Na Rzecz Pszczyny”. Jak twierdzą jego członkowie, zależy im na przywróceniu „normalności” w życiu mieszkańców i zmuszeniu producenta do przestrzegania norm emisji zapachów, by wyeliminować uciążliwy fetor. W tym celu powstała również strona antywrona.pl. – Lista zarzutów przeciwko producentowi podłoża do uprawy pieczarek jest

„Szkoda ludzi, którzy tam pracują, ale zakład Wrona nie robi nic, by sytuacja zmieniła się na lepsze” Pan Wiesław Stępczyński

Czy nie da się zmienić technologii, by zapach nie był tak uciążliwy? Miejsca pracy są ważne, ale firma nie może szkodzić mieszkającym w pobliżu ludziom Pani Mariola Waluś

marzec 2014 nr 3 (3)


Panorama powiatowa

Piastowska nie będzie już deptakiem?

Nowa organizacja ruchu na Starówce Idea uwolnienia centrów miast od ruchu samochodowego jest niezwykle popularna w całej Europie. W Polsce również zyskuje coraz więcej zwolenników, a włodarze starają się przekonać mieszkańców do porzucenia aut, co sprawi, że chociaż niektóre miejsca będą wolne od spalin i ciasno zastawionych ulic. Pszczyna nie jest tu wyjątkiem W ostatnim czasie zrobiło się głośno o koncepcji z zeszłego roku, która przewiduje ograniczenie ruchu na Starówce do minimum. Choć sama idea nie jest zła, to jej szczegóły przedstawione w pomyśle burmistrza Dariusza Skrobola budzą wątpliwości.

co nowego? Koncepcja dotycząca Starego Miasta nie różni się znacząco od tej, która pojawiła się w ubiegłym roku. Zmiany są kosmetyczne i dotyczą między innymi wyznaczonych miejsc postojowych. Te będą podzielone na dwie kategorie. Pierwsza przeznaczona jest dla mieszkańców. Druga ma być z kolei ogólnodostępna. Koncepcja uwzględnia również osoby, które będą chciały załatwić jakąś sprawę w centrum Pszczyny. Zostanie im udostępniona możliwość pozostawienia samochodu na czas nie dłuższy niż 30 minut. Taka opcja będzie płatna w parkomacie, a jej cena to 1,50 zł.

starówka a prZeDsiębiorcy Nowa organizacja ruchu dotyczy nie tylko mieszkańców Starego Miasta, ale również przedsiębiorców, których firmy tu się znajdują. Jeśli koncepcja wejdzie w życie, to nie będą mogli już korzystać z abonamentu typu H, który umożliwiał im parkowanie za 50 zł, ponieważ zajmowali miejsca przez cały dzień. Zamiast niego będą mogli korzystać z abonamentu ogólnodostępnego. Jego cena za parkowanie na Starym Mieście to 80 zł, podczas gdy za pozostawienie samochodu w Śródmieściu trzeba będzie zapłacić 60 zł. Takie działanie ma na celu zwiększyć rotację w centrum Pszczyny. Zmiany dotkną również sposobu przeprowadzania dostaw do przedsiębiorstw. Zgodnie z planem samochody dostawcze mają mieć możliwość wjazdu na rynek przez całą dobę. Jedyne ograniczenie, które zostanie im nałożone, to czas postoju. Pomysł przewiduje, by auta dostarczające towar mogły pozostawać na Starówce maksymalnie przez 20 minut. Całodobowa możliwość przeprowadzania dostaw nie przypadła do gustu mieszkańcom Pszczyny. – Dlaczego przedsiębiorcy mają mieć prawo jeździć tu przez cały dzień? Co z tego, że postój będzie trwał 20 minut, skoro samochody będą jeździły non stop? Należy ograniczać czas dostaw do dwóch godzin w ciągu dnia. Przez pozostały czas Starówka powinna być dla pieszych! – uważa pani Katarzyna. Przedsiębiorcy również nie zareagowali entuzjastycznie na propozycję zmiany organizacji ruchu na Starówce. Twierdzą, że jej wprowadzenie może poskutkować zmniejszeniem liczby klientów, którzy będą woleli wybrać miejsce, gdzie nie ma problemów z pozostawieniem samochodu w bliskiej odległości. Prowadzący działalność gospodarczą uważają również, że dotychczasowe rozwiązanie jest dobre i nie należy go zmieniać. Wymaga ono jedynie większej skuteczności straży miejskiej. marzec 2014 nr 3 (3)

zdjęcia: Dawid Kwiecień

Dostawy ulicą piastowską Zgodnie z koncepcją auta dostawcze miałyby korzystać z ulicy Piastowskiej. Wyłożona kostką brukową, otoczona kamieniczkami, gdzie początki niektórych sięgają XIX wieku i wyposażona w ławeczki kojarzy się bardziej z deptakiem. Jedną z wiekowych budowli ulicy Piastowskiej jest kamienica z charakterystyczną i znaną w Pszczynie Apteką Pod Murzynem. Pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą z XIX wieku, gdy została przebudowana przez aptekarza Roberta Hirschfeldera. Jeszcze starszy jest budynek, w którym znajduje się Muzeum Prasy Śląskiej im. Wojciecha Korfantego. Kamienica powstała na przełomie XVIII i XIX wieku.

głos miesZkańców O opinię na temat propozycji zmiany organizacji ruchu postanowiliśmy zapytać mieszkańców Pszczyny. Chociaż samo zmniejszenie liczby samochodów im się podoba, to szczegóły budzą już pewne wątpliwości. – Zmiany są potrzebne. Na Starówce nie powinno być żadnych samochodów. Rozumiem, że przedsiębiorcy muszą mieć dostarczane towary, ale nie musi to trwać przez cały dzień. Powinny zostać wyznaczone konkretne godziny dostaw – twierdzi pan Rudolf. Z kolei pan Dariusz uważa, że koncepcja jest nietrafiona. – Ten pomysł to nieporozumienie. Piękny deptak, którym jest ulica Piastowska, będzie teraz trasą dojazdową dla wszystkich dostaw. To miejsce powinno być dla pieszych mieszkańców i turystów, a nie aut dostawczych – podkreśla. Podobnego zdania jest pan Józef. – Nie podoba mi się to zupełnie. Dlaczego Piastowską mają być puszczone wszystkie samochody – pyta. Z kolei pani Ewa uważa, że w sezonie turystycznym powinien być całkowity zakaz poruszania się samochodów po Starówce.

koncepcja Z 2013 roku Koncepcja zmiany organizacji ruchu w tym miejscu powstała w ubiegłym roku. W lutym 2013 Dariusz Skrobol przedstawił pomysł, by zamknąć rynek dla ruchu cywilnego i wyznaczyć miejsca postojowe dla ludzi zamieszkujących Stare Miasto. W sprawie tej propozycji odbyły się spotkania zarówno z mieszkańcami, jak i osobami prowadzącymi tu swoją działalność gospodarczą. Obie strony zgłaszały swoje uwagi, a przedsiębiorcy postanowili stworzyć własną propozycję. Ta jednak według Urzędu Miejskiego w Pszczynie nie została dostarczona. Sprawa ucichła, by po kosmetycznych zmianach powrócić 4 marca wraz z posiedzeniem Komisji Gospodarki, która koncepcję zmiany organizacji ruchu zaopiniowała pozytywnie pięcioma głosami „za”, przy dwóch głosach „wstrzymujących się” i brakiem głosów „przeciw”. Dawid kwiecień

11


Panorama interwencji

inwestycja remondisu nie powstanie?

Starosta wznowił postępowanie Marcin Nowak

Remondis planuje w łące inwestycję, która dotyczy rozbudowy stacji przeładunkowej odpadów oraz sortowni o instalację do biologicznego przetwarzania odpadów, co nie podoba się wielu mieszkańcom Pszczyny

oŚwiaDcZenie remonDisu Firma odniosła się do ostatnich wydarzeń w oświadczeniu przesłanym przez Marka Pływaczyka, który jest managerem do spraw Marketingu i Komunikacji. Jak twierdzi, decyzja starosty została przyjęta ze zdziwieniem. Według niego plany inwestycji od początku zakładały budowę 8 komór. Skąd więc liczba znajdująca się w dokumentach przekazanych staroście? Jak czytamy w oświadczeniu, dodatkowe trzy komory to ewentualny drugi etap inwestycji, który zostałby zrealizowany, gdyby wydajność 8 tuneli okazała się niewystarczająca na potrzeby mieszkańców powiatu.

Teraz przedsięwzięcie firmy stanęło pod znakiem zapytania. Starostwo Powiatowe postanowiło wznowić postępowanie w sprawie pozwolenia.

8 cZy 11 tuneli? Przyczyną takiej decyzji są różnice w dokumentacji złożonej przez Remondis. Dotyczyły one między innymi liczby tuneli. W planach, które otrzymał burmistrz Dariusz Skrobol, uwzględniono budowę ośmiu komór do przetwarzania odpadów. Tymczasem w dokumentach przekazanych staroście Pawłowi Sadzy jest już mowa o jedenastu. Różnicę zauważyli członkowie Stowarzyszenia „Dla Ziemi Pszczyńskiej”, któ-

roZmowy Z remonDisem

sosnowiecki oddział remondisu, którego dyrektor zapewniał, że sortownia nie powstanie wbrew woli mieszkańców rzy protestują przeciwko inwestycji Remondisu. – Bardzo dobrze, że władze zrobiły coś w kierunku Remondisu. Przecież na początku ta firma mówiła, że nie zrobi niczego wbrew

naszej woli. Potem zmienili zdanie, mimo że w dalszym ciągu nie zgadzamy się na tę budowę – twierdzi pan Marek. Podobnego zdania jest inna mieszkanka gminy Pszczyna. – Nasze protesty nie wzięły się

znikąd. Boimy się nie tylko przykrego zapachu, ale też szkodliwych substancji. Dlaczego firma nie może pomyśleć o naszych podstawowych potrzebach? – pyta pani Anna.

W czerwcu mieszkańcy Łąki oraz Kolonii Jasnej wysłali do Marka Mrugalskiego, Dyrektora Oddziału Remondis w Sosnowcu apel, w którym pisali o swoim sprzeciwie oraz działaniach, których są w stanie się podjąć. Otrzymali odpowiedź, że firma nie rozpocznie inwestycji bez zgody mieszkańców Pszczyny. W późniejszym oświadczeniu stanowisko Remondisu uległo jednak

zmianie. Firma przyznała, że jest zaskoczona protestami mieszkańców. Torsten Weber – prezes zarządu Remondis – napisał również, że posiada wymagane zezwolenia i nie może z nich zrezygnować, między innymi z powodu poniesionych w związku z nimi kosztów. Firma zaproponowała przy tym, że rozwiązaniem problemu może być wskazanie innego miejsca dla powstania kompostowni lub wypłacenie odszkodowania. Na koniec Torsten Weber przyznał, że jest otwarty na dialog i kompromis, ale przed spotkaniem strona pszczyńska określiła zakres dyskusji. W tym celu 5 lutego odbyło się spotkanie w Urzędzie Miejskim, w którym uczestniczył burmistrz Dariusz Skrobol, starosta Paweł Sadza oraz mieszkańcy Pszczyny. To właśnie wtedy członkowie Stowarzyszenia „Dla Ziemi Pszczyńskiej” zaalarmowali o różnicach. Dlaczego wcześniej nie zostały one zauważone przez władze? Jak zgodnie przyznali burmistrz i starosta, oboje nie mieli dostępu do pełnej dokumentacji, którą otrzymały obie strony. marcin nowak

Nadzieja na lepsze Na początku lutego starosta Paweł Sadza przedstawił plan transportowy dla powiatu. Kilka tygodni później Starostwo Powiatowe wydało rozkład jazdy. Odbyło się również spotkanie z przedstawicielami PKP w sprawie zorganizowania centrum przesiadkowego. Z kolei podczas rozmów burmistrza z naukowcami pojawił się pomysł, by pasażerów woził elektrobus. Czy działania związane z komunikacją dają nadzieję na rozwiązanie problemu, który od dawna trapi mieszkańców? Adrian Larisz

wego rozkładu jazdy i obklejenie busów nalepkami komunikacji powiatowej to może i dobry pomysł. Pierwszy chwyt marketingowy, który może przyciągnąć więcej pasażerów – komentuje.

inFrastruktura Dla zbudowania poprawnie działającej i wygodnej dla mieszkańców powiatu komunikacji potrzebne jest centrum przesiadkowe. Miałoby znajdować się w okolicach dworca PKP w Pszczynie. W tym celu 11 marca odbyło się spotkanie z przedstawicielami PKP, podczas którego rozmawiano o tych planach. Na terenie przy dworcu znajdowałyby się parkingi, natomiast poczekalnia miałaby być udostępniona również pasażerom komunikacji miejskiej. Chociaż rozmowy w Starostwie przebiegały w sprzyjającej atmosferze, to oczywiście tę kwestię należy ustalić na drodze prawno-formalnej.

elektrobusem prZeZ psZcZynę?

paweł sadza, starosta powiatu pszczyńskiego nowy roZkłaD jaZDy Pod koniec lutego Starostwo Powiatowe wydało rozkład jazdy w wersji papierowej i elektronicznej. Zawiera on nie tylko wykaz linii z wyszczególnionymi przystankami oraz czasem przyjazdu, ale również spis przewoźników wraz z dany-

12

mi kontaktowymi. Dzięki temu każdy pasażer mający wątpliwości może je szybko rozwiać przy pomocy telefonu komórkowego. Inicjatywa spotkała się z aprobatą mieszkańców. – Taki rozkład to dobry pomysł. Wszystko zebrane jest w jednym miejscu, a ja mogę w domu

sprawdzić, które busy o jakiej porze odjeżdżają. Dobrze, że Starostwo wpisało tu numery do kierowców – opowiada pan Jan. Na temat rozkładu jazdy wypowiedział się także Paweł Słowik, który aktywnie działa na rzecz poprawy komunikacji w Pszczynie. – Wydanie koloro-

W sprawie komunikacji miejskiej w ubiegłym miesiącu odbyło się spotkanie w Urzędzie Miejskim, w którym oprócz burmistrza uczestniczyli również dr hab. inż. Jakub Bernatt, dr inż. Stanisław Gawron z Instytutu Napędów i Maszyn Elektrycznych Komel, Wojciech Skęczek oraz Paweł Słowik. Podczas rozmów poruszono między innymi po-

mysł, by komunikację publiczną obsługiwał elektrobus. Takie rozwiązanie z pewnością ma zalety ekologiczne, ale czy jest realne? Według Pawła Słowika jest to kompletnie nietrafiony pomysł, który nie ma szans na realizację. – Może i koszty eksploatacji są mniejsze, jednak w przypadku ceny przejazdu i bez dofinansowania w granicach 1 zł czy 2, nie ma mowy o funkcjonowaniu tego środka transportu. Owszem, można zastosować bilet w cenie 3 lub 4 zł, ale czy wtedy komunikacja publiczna będzie atrakcyjna dla mieszkańca? Nie ma mowy, aby autobus kursujący co 20-30 minut zarobił na siebie tylko i wyłącznie ze sprzedanych biletów. A jeśli ma kursować jak nasza komunikacja miejska z roku 2004, to jej uruchamianie mija się z celem – stwierdza Paweł Słowik.

jesZcZe Dużo pracy Ostatnie inicjatywy związane z tematem transportu cieszą, ale potrzeba jeszcze dużo pracy, by ten problem nie dotyczył już mieszkańców. – Pierwsze kroki poprawy komunikacji są czynione, jednak do osiągnięcia celu jeszcze długa droga. Aby to wszystko naprawić potrzeba lat, pieniędzy i ludzi potrafiących z głową organizować transport – stwierdza Paweł Słowik. Dawid kwiecień

marzec 2014 nr 3 (3)


Panorama ludzkich losów Rozmowa z ANDRZEJEM ROZPłOCHOWSKIM, który w trakcie strajków w 1980 stanął na czele protestu w swoim zakładzie pracy, został przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, następnie kierował regionalnymi organami powstającej „Solidarności”

archiwum Andrzeja Rozpłochowskiego

ŻyciE POLEga na ciągłym działaniu W latach 80. gigantyczna na te czasy inwestycja – Huta Katowice w Dąbrowie Górniczej niezłomnie stawiała opór komunistycznej dyktaturze. Historycy coraz częściej przychylają się do opinii, że droga do podpisania porozumień Okrągłego Stołu zaczęła się właśnie na początku tych lat. Andrzej Rozpłochowski niewątpliwie współtworzył Solidarność po sierpniowych strajkach i na zawsze pozostanie częścią tej historii. W tej chwili ma 64 lata, tryska energią, mówi wprost, że jest politykiem i zamierza aktywnie zmieniać Polskę.

jak wyglądał pierwszy dzień wiosny w czasach prl-u? Pogoda była chyba bardziej ustabilizowana. Jak przyszedł pierwszy dzień wiosny to było wiadomo, że to wiosna.

Za czym pan tęskni? Za młodością – jak zwykle. Żebym miał ten rozum, co dzisiaj, a mógł się cofnąć. W PRL-u ludzie byli smutni, brakowało różnorodności. Wtedy, żeby cokolwiek robić, trzeba było mieć zgodę władz, a one chciały socjalistycznych akcji, a nie knucia. Bardzo mało było aktywności na poziomie gminy, osiedla. Raczej te rzeczy ograniczały się do prywatnych działań. Jednak człowiek tęskni za takimi integracyjnymi inicjatywami u kogoś w domu, prywatkami, ale także mimo wszystko pełnymi ludzi i papierosowego dymu kawiarniami. Dzisiaj jest tyle lokali, a każdy z nich często bywa pusty. marzec 2014 nr 3 (39)

czy ma pan charakter buntownika? Bardziej inicjatora. Całe życie byłem aktywną osobą, ciekawą życia, zawsze chciałem robić coś publicznie, często wbrew wszystkim przeciwnościom. To chyba faktycznie taki charakter. W latach 70-tych w Inowrocławiu, gdzie zaczynałem swoją karierę zawodową, zainicjowałem konkurs wiedzy o regionie. Wszystko wbrew całemu kierownictwu, które odmówiło mi środków – ja się uparłem i się udało – zorganizowałem. Zawsze działałem w rejonie kultury, a to nie było na rękę władzy. Jako 17-latek – utworzyłem klub „Słońce” – chcieliśmy po prostu móc się spotykać w większym gronie i rozmawiać o otaczającym nas świecie. Dowiadywaliśmy się, że w żadnym wypadku nie uda się uzyskać zezwolenia. W roku 1969 mając 19 lat byłem w wojsku w Pile i odmówiłem przystąpienia do Partii Komunistycznej. Jako jedyny zrobiłem to w sposób demonstracyjny. W bardzo krytyczny sposób odniosłem się do władzy, co przyczyniło się do tego, że od tej pory byłem na jej celowniku. Zostałem wyrzucony, ukarano mnie karą aresztu, zadbano, żeby tej kary przypadkiem nie anulowano. W grudniu 1970 były protesty ludzi przeciwko podwyżkom komunistycznym. Przez przypadek znalazłem ulotkę z nawołaniem – przyjdź na rynek, trzeba coś zmienić. Udałem się z zaciekawieniem. Mimo dużej ilości obecnych – nic wielkiego się nie wydarzyło – nie pojawił się ktoś, kto byłby przywódcą, dlatego ludzie porozmawiali i się rozeszli. Ta kwestia jednak nie dawała mi

spokoju. Byłem później inicjatorem rozmów o tej ulotce. Nie minęło wiele czasu i zostałem wyrzucony za to z pracy. Oficjalnie zarzucono mi spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Nie mogłem znaleźć żadnej pracy przez 3 miesiące. Szedł za mną wilczy bilet. Groziła mi utrata całej ciągłości pracy.

jednak w sierpniu 1980 roku stanął pan na czele międzyzakładowego komitetu strajkowego huty katowice, który reprezentował 1200 zakładów pracy i milion ludzi w nich zatrudnionych. niespełna 30-letni maszynista lokomotywy spalinowej stał się przywódcą czegoś nieprzewidywalnego. Zanim trafiłem do Huty, zjeździłem całe południe Polski. Gdy podawałem nazwisko, pojawiała się szybko odpowiedź – nie mamy dla pana pracy. Po jakimś choć miałem wyższe kwalifikacje kwalifikacji, przyjąłem posadę pomocnika maszynisty w Hucie. Tam była praktyka, że w ciągu 2 lat dostaje się mieszkanie. W tamtym okresie ta możliwość stała się moim życiowym celem. Wcześniej z rodziną mieszkałem na strychu w domu kolejowym. Do szewskiej pasji doprowadzało mnie patrzenie jak przychodzili na hutę ludzie o mniejszym doświadczeniu i zdobywali wyższe stanowiska. Od wiosny 1980 roku stworzyłem z kilkoma kolegami w miejscu pracy opozycyjne kółko pracownicze, gdzie potajemnie kolportowaliśmy bibułę. Zaczęliśmy kombinować, żeby w Polsce było lepiej. Kiedy przy-

szedł lipiec, usłyszeliśmy o rozruchach na Lubelszczyźnie. Na początku sierpnia dowiadujemy się o kolejnych strajkach. Pewnego dnia przyszło mi na myśl marzenie ściętej głowy – strajk w Hucie Katowice, największym zakładzie przemysłowym w całej Polsce, będącym oczkiem w głowie komunistów polskich i sowieckich. Twardo zaczęliśmy mówić o wolnych związkach zawodowych. Ja wtedy ołówkiem zacząłem spisywać najważniejsze postulaty – m.in. prawo do tworzenia związków, zniesienie cenzury, wolne wybory. Zanieśliśmy je do dyrekcji. Wtedy nie wiedziałem, że to początek totalnej odmiany mojego życia. Nazajutrz przychodzę na nocną zmianę i dowiaduję się, że na którymś wydziale jest strajk. Zgłaszam do przełożonego, że na własną decyzję opuszczam stanowisko – przecież trzeba budować solidarność pracowniczą. Wszedłem w skład komitetu strajkowego. Później w wyniku moich dalszych działań stanąłem na jego czele. Tak dokonała się jedyna na te czasy zmiana komitetu strajkowego. To był najbardziej niepokorny komitet strajkowy – dlatego też najpóźniej podpisano z nami porozumienie.

Dziś jest pan autorem książek. ma pan zamiar kontynuować pisanie? może widzi pan siebie w polityce? Moje pierwsze dwie książki to wspomnienia z Solidarności. Nowa pozycja, która czeka na wydanie przez Instytut Pamięci Narodowej – „Byłem więźniem jednostki” przedstawia okres internowa-

nia i późniejszy – dalsze więzienie. Mam jeszcze materiały na dalsze książki – m.in. dotyczące emigracji czy zbiór mojej publicystyki. Widzę siebie także w polityce. Mam pomysł na Polskę. Do dzisiaj jestem konserwatystą, republikaninem. Chcę te koncepcje zaszczepiać w Polsce – to są uniwersalne wartości prowadzące do lepszego życia. W tym roku inicjuję ruch polityczno-społeczny, który będzie proponował kompletną odbudowę systemu, uzdrawiając wszelkie jego segmenty – m.in. ekonomiczne. W chwili obecnej przyjąłem zaproszenie Solidarnej Polski na śląską listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Cały czas jeżdżę i spotykam się z młodzieżą. Opowiadam o mojej drodze, nawiązuję do dzisiejszej polityki. W Dąbrowie Górniczej uzyskałem zgodę władz miasta, aby w pięknej sali Rady Miasta młodzieży szkół dąbrowskich zaproponować lekcje historii w rocznicę sierpnia 80. Jestem też na dobrej drodze do budowy muzeum pamięci – żeby przybliżyć historię strajku na Hucie Katowice. Udało mi się już zorganizować pierwszą wystawę. Moje działania oscylują także wokół tzw. uchwały o status weterana – o to, aby zasłużonych ludzi Państwo objęto odpowiednią opieką zapewniając godne świadczenia. Udało mi się także przywrócić inicjatywę Porozumienie Katowice 1980 – wielką chwałą Huty Katowice,bo życie polega na ciągłym działaniu.

13

rafał bura


Panorama młodych

Ryszard Janowski

MłOdzi grają

Zainteresowanie muzeum tego okresu to przejaw peerelomanii, która w ostatnich latach ogarnia młode i średnie pokolenie Polaków. W całym kraju, jak grzyby po deszczu powstają nawiązujące do minionej epoki knajpy, w których można wypić setkę do zimnych nóżek. Socjalistyczny vintage święci też triumfy wśród młodych artystów i projektantów. Zarabianie na sentymentach? Aby zarobić na nostalgii za czasami PRL, nie trzeba mieć znanej marki z tamtych lat.

w PRL-owską kolejkę Dzisiejsze młodsze pokolenie całą wiedzę na temat PRL-u czerpie czy to od innych, czy poprzez symbole i znaki, które w mniejszym lub większym stopniu zachowały się lub odżywają teraz. Dla nich komuna nie ma złych konotacji, a panująca obecnie moda na retro, jest przejawem fascynacji czasami, w których nie było Internetu, telefonów komórkowych i galerii handlowych

Na aukcji Designu i Vintage w Desie Unicum w listopadzie 2012 r. plakat „Pamiętaj o mnie i o BHP!” z przełomu lat 70. i 80. sprzedano za 4200 zł (cena wywoławcza 100 zł). Takie zyski nie są czymś powszednim, ale zarówno sztuka, jak i przedmioty użytkowe, budzą niesłabnące zainteresowanie. Prawdziwym fenomenem społecznym jest gra planszowa „Kolejka”. Została opracowana przez Biuro Edukacji IPN, a jej fabuła toczy się w realiach gospodarczych ostatnich lat PRL. Gracze

wchodzą w rolę osób robiących zakupy w czasie kryzysu gospodarczego lat 80. Aby zbierać kolejne punkty muszą walczyć o towary dostępne w ograniczonych ilościach. Muszą też stosować taktykę ustawiając swoje pionki w odpowiednich kolejkach. Wygrywa ten, kto pierwszy wykona zadanie – czyli skompletuje listę zakupów. Pierwsza wersja gry „Kolejka” pojawiła się w sprzedaży w lutym ubiegłego roku. Duże zainteresowanie grą spowodowało kolejne dodruki. Informacje o opracowanej przez polskich histo-

ryków grze pojawiły się w kilku globalnych serwisach informacyjnych, między innymi w BBC, CNN, Fox News oraz AP. W styczniu obszerny reportaż o „Kolejce” wyemitowała japońska telewizja NHK. Spowodowało to znaczne zainteresowanie grą poza granicami kraju, dlatego nowe wydanie zostanie wzbogacone o karty do gry w językach: angielskim, niemieckim, hiszpańskim, rosyjskim i japońskim. Wprowadzenie do gry, które przybliży obcokrajowcom specyfikę historii Polski oraz realia go-

spodarcze PRL napisał prezes IPN dr Łukasz Kamiński. Skoro esencją mody na PRL jest odwołanie do wspomnień i doświadczeń, a istotnym dodatkiem – humor i zabawa, nie powinno dziwić, że trafiła ona też na rynek gier planszowych. Sukces „Kolejki” pokazał, że okres PRL wciąż budzi silne emocje. Umiejętne przywoływanie czasów minionych może stanowić całkiem dochodowy biznes. rafsł bura

Dobry grunt pod interesy Znajdująca się w upadłości likwidacyjnej Huta „Kościuszko” S.A. z siedzibą w Chorzowie dysponuje terenem o łącznej powierzchni 46 ha. W wyniku działań syndyka, zarządzającego majątkiem huty, stworzone zostały plany geodezyjne, umożliwiające sprzedaż obszaru nie w całości a w częściach. Nie lada gratką dla przyszłych inwestorów jest część obszaru położona przy ulicy Nowej. Przygotowanych pod inwestycje ok. 8 hektarów w samym centrum miasta ma szansę stać się atrakcyjnym centrum przemysłowo-usługowym. Cały poprzemysłowy obszar Huty Kościuszko znajduje się w bliskim sąsiedztwie centrum Chorzowa, a tym samym w centrum aglomeracji górnośląskiej. Największe zainteresowanie towarzyszy części terenu przy ulicy Nowej. Niewątpliwym atutem wyodrębnionego obszaru jest jego położenie. Na dogodną lokalizację składa się bardzo dobrze skomponowana sieć połączeń drogowych i kolejowych. Bliskość głównych szlaków ko-

14

munikacyjnych (szczególnie w perspektywie budowy obwodnicy miasta), około 150 metrów do ulicy Katowickiej, łączącej Chorzów i Bytom czy sąsiedztwo czynnej linii tramwajowej może okazać się skutecznym wabikiem dla inwestorów. Ważniejsze połączenia drogowe w okolicy potencjalnej inwestycji to także autostrada A1 i A4, łącząca teren z Krakowem czy Wrocławiem. – Podejmujemy wszystkie działania rewitalizacyjne, by teren inwestycyjny spełniał warunki sprzyjające przyszłemu zagospo-

darowaniu. Priorytetem jest zaspokojenie wierzycieli. Byłoby znakomicie, gdyby w parze ze sprzedażą nieruchomości za możliwie wysoką cenę, poszło także podtrzymanie przemysłowego ducha regionu i stworzenie nowych miejsc pracy dla jego mieszkańców – podkreśla Przemysław Zalewski, syndyk zarządzający majątkiem Huty Kościuszko.

Ziarnko Do Ziarnka, aż ZbierZe się miarka Stworzenie odpowiednich warunków dla powstania i rozwoju nowych firm

może pozwolić na podtrzymanie przemysłowych tradycji regionu. A na korzyści nie powinno się długo czekać. Poprzez rozwój funkcji usługowych, tworzenie nowych ciągów komunikacyjnych, a przede wszystkim poprawę jakości życia mieszkańców – ponownie może skorzystać całe miasto. Prócz atrakcyjnego położenia, mocną stroną oferty z punktu widzenia przyszłego inwestora są także już przygotowane, korzystne plany geodezyjne, dotyczące usługowo-przemysłowego zagospodarowania pra-

wie 8-hektarowego terenu. Szczegółowe informacje udzielane są w biurze Syndyka pod numerem telefonu 32 241-2221 wewn. 393 bądź mailowo: kosciuszko.zarzad@op.pl. W przeszłości huta była bardzo ważnym miejscem na przemysłowej mapie Chorzowa. Dziś został po niej pusty i niezagospodarowany teren. Istotny w perspektywie planów dla tego obszaru jest także pomysł utworzenia tzw. chorzowskiej podstrefy do Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. marzec 2014 nr 3 (39)


Panorama rekreacji Uzdrowisko PrL – kurort iii rP

Zdjęcia: Archiwum Willa Karola Stryji

Istebna, Wisła, Ustroń, Koniaków, Korbielów – w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych to miejsca wielkich turystycznych pielgrzymek organizowanych przez śląskie kopalnie, koksownie i inne liczne zakłady pracy. Beskid Śląski za sprawą decyzji komunistycznych władz stał się w tamtych czasach robotniczym kurortem na miarę przedwojennego Karlsbadu czy Marienbadu w Czechosłowacji

Archiwum

po modernizacji

Willa Karola Stryji w Wiśle

sanatorium w wiśle na narty Do koniakowa

przed modernizacją

witraż

Zorganizowany wypoczynek dla ludu pracującego był jednym z fundamentów socjalizmu. W konstytucji znalazł się nawet odpowiedni wpis: „Obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej mają prawo do wypoczynku. (...) Organizacja wczasów, rozwój turystyki, uzdrowisk, urządzeń sportowych, domów kultury, klubów, świetlic, parków i innych urządzeń wypoczynkowych stwarzają możliwości zdrowego i kulturalnego wypoczynku dla coraz szerszych rzesz ludu pracującego miast i wsi”. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że także w Beskidzie Śląskim w tamtym okresie kawalkady autokarów zakładowych wiozły pracowników do Koniakowa, Zwardonia i innych miejsc, by choć przez jeden dzień zarówno oni, jak ich dzieci mogli zasmakować w „białym szaleństwie”. Co więcej, te jednodniowe wycieczki często były całkiem darmowe, finansowane z funduszu pracowniczego.

na wcZasy i Ferie Do ustronia lub wisły

Z pamiątkami po karolu stryji

arch. mateusz górnik

z pracowni Gornik architects www.gornikarchitects.com

Projekt przebudowy willi,, Karola Stryji”” w Wiśle był dla nas wyróżnieniem oraz dużym wyzwaniem projektowym. Budynek z przełomu lat 60-70 wzniesiony dla jednego z największych polskich dyrygentów Karola Stryji zachował cały charakter tamtych czasów, zwłaszcza jego wnętrza. K. Stryja był jednym z pierwszych dyrygentów, który po wojnie zdobywał muzyczny marzec 2014 nr 3 (39)

świat, szeroko i konsekwentnie propagując w nim dokonania polskich kompozytorów i muzyków. Dom w Wiśle został zaprojektowany jako dom rodzinny, z którym Karol Stryja był mocno związany. Każda ingerencja w architekturę oraz wnętrza była więc trudna. Prosta, modernistyczna bryła budynku z wieloma przeszkleniami otwiera częściowo dom na panoramę Wisły. Była wykończona szarym tynkiem oraz szarym kamieniem z elementami drewna. Z upływem czasu dom stał się smutnym, zapomnianym budynkiem z lat 70. Naszym zadaniem było przywrócenie pierwotnej estetyki budynku i utrzymanie jego charakteru wykorzystując współczesną technologie i możliwości rynku. Frontowa elewacja została wzbogacona dużymi przeszkleniami w postaci ogrodu zimowego na parterze, gdzie króluje zabytkowy fortepian oraz na piętrze, gdzie zlokalizo-

wana została główna sypialnia nowych właścicieli. Zarówno parter, jak i piętro otwierają się na panoramę gór. Elewacja została ocieplona i pomalowana w kolorze złamanej bieli, a istniejący szary kamień został oczyszczony i uzupełniony. Drewniane elementy stolarki okiennej, barierki tarasu oraz podbitka wzmocniła nowy charakter wiślańskiej Willi. Wiele ciekawych pomysłów powstało przy ścisłej współpracy z inwestorami, a ich zamiłowanie do sztuki pozwoliło nam wyeksponować np. witraże w oknach, które znakomicie podkreślają artystyczny charakter domu. Generalnie projekt przebudowy tej pięknej willi był dla nas ciekawym doświadczeniem projektowym oraz podróżą w czasie. Staraliśmy się utrzymać jego charakter, eksponując jego walory, które z upływem czasu straciły swój wdzięk. Więcej o Wilii Karola Stryji www.villastryji.pl

Nieco inaczej wyglądała sytuacja z większymi kurortami Beskidu Śląskiego, jak Ustroń czy Wisła. To miejsca, które szczególnie polubił zarówno gen. Jerzy Ziętek – największa postać Śląska i Zagłębia w PRL i Edwarda Gierka – najsłynniejsza postać PRL w Polsce. Zresztą ten ostatni właśnie tu postanowił spędzić ostatnie lata swojego życia. Z inicjatywy. Ziętka w Zawodziu w latach siedemdziesiątych powstał jeden z największych w Polsce kompleksów sanatoryjnych, który do dziś wyróżnia się wyjątkową architekturą piramid. Widoczne są z daleka i określają krajobraz tego miejsca. Na wprost wejścia do Sanatorium „Równica” stoi pomnik Jerzego Ziętka z podpisem „wskrzesiciel tradycji uzdrowiskowych Ustronia”. Nowe obiekty powstawały wśród wcześniejszej i często zabytkowej infrastruktury wypoczynkowej i sanatoryjnej, czasem nawet przedwojennej. Jak wszystko w socjaliźmie, tak i te obiekty odebrane zostały prywatnym właścicielom i przekazane największej organizacji turystycznej w PRL – Funduszowi Wczasów Pracowniczych. W pierwszej połowie lat 50. ubiegłego wieku fundusz mógł się pochwalić posiadaniem około 1500 domów wczasowych – pensjonatów, willi i hoteli zabranych dawnym właścicielom. To właśnie tam w towarzystwie kaowca, w otoczeniu zaśnieżonych gór następowała integracja włókniarki, górnika i stoczniowca.

wille prl-u W tym czasie obszar Ustronia i Wisły był też modny jako miejsce stawiania domów i willi przez socjalistycznych dygnitarzy, jak również znanych ludzi sztuki, kultury czy rozrywki. Jedną z takich postaci był Karol Stryja, znany kompozytor, który od 1953 roku do roku 1990 był kierownikiem artystycznym i dyrygentem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Śląskiej. W swoim domu w Wiśle Karol Stryja spotykał się z wieloma prominentnymi działaczami okresu PRL, w tym również z Edwardem Gierkiem. Po 1989 roku zmienił się ustrój i zasady gospodarcze. Wiele obiektów w Beskidzie Śląskim zostało sprywatyzowanych, lecz nadal pełnią funkcję wypoczynkową i rekreacyjną. W Ustroniu nadal funkcjonuje Przedsiębiorstwo Uzdrowisk Ustroń S.A. zatrudniające ponad 500 pracowników, a Wisła rozkwita dzięki nowym pensjonatom i hotelom, a także modernizacji starych obiektów przy zachowaniu ich wcześniejszego klimatu, ale też zastosowaniu nowoczesnych technologii i rozwiązań. Dziś Beskid Śląski nadal jest atrakcyjny, choć zamiast włókniarki z Łodzi, stoczniowca z Gdańska czy górnika z Katowic przyjeżdża tam każdy, kogo na to stać i bez uwzględnienia odrębności klasowych. I tylko kaowców już brak.

15


Panorama sztuki

WPaTrzENia

Kajetan Pasztuła

W rysunki Kajetana Pasztuły trzeba się wpatrzyć. Znaleźć czas, aby odkryć drzemiące w nich pokłady emocji estetycznych. Dodatkowym ich atrybutem są z pewnością tytuły prac, jak choćby: „Dwa wielkie jaja”, „Kondensat piork” czy „Przystanek autobusowy” Artysta, który mieszka w Sosnowcu, pochodzi z artystycznej rodziny. Jego ojciec Krzysztof Pasztuła jest adiunktem na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Urodzony w 1981 roku w Katowicach ukończył ASP w Katowicach, broniąc dyplom z malarstwa pod kierunkiem prof. Ireneusza Walczaka oraz dyplom dodatkowy z rysunku u prof. Janusza Kar-

bowniczka. Brał udział w ponad dwudziestu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą m.in. w Mons (Belgia), Sofii (Bułgaria), Bitoli (Macedonia), Brukseli (Belgia), Kolonii (Niemcy), Granadzie (Hiszpania), Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie. Ma na koncie osiem wystaw indywidualnych: Jastrzębie Zdrój, Zielona Góra, Katowice, Mikołów, Będzin, Tjoda-

lyng (Norwegia). Jego prace kilkakrotnie były licytowane na aukcjach charytatywnych. Współpracował z wydawnictwem Beck oraz Urzędem Marszałkowskim Województwa Śląskiego. Regularnie bierze udział w artystycznych plenerach. Zajmuje się rysunkiem, malarstwem i grafiką użytkową. Prowadzi zajęcia plastyczne dla dzieci młodzieży.

reklama

16

marzec 2014 nr 3 (39)


Panorama sztuki zdjęcia: autor

arka

maria na schodach horty

ŚWiaT jest dla mnie

wielką fascynacją Rozmowa z ARTUREM KOLBą, śląskim artystą malarzem w jakiej technice tworzy pan swoje obrazy? Głównie maluję w technice olejnej. Ona jest wymagająca i czasochłonna, bo po pierwsze każda warstwa musi obeschnąć, abym mógł położyć kolejną. Ale daje też wiele różnych możliwości i przede wszystkim jest wieczna. Jakoś jestem wierny tej technice od czasu studiów.

czy to był efekt samodzielnego wyboru, czy też czyjejś inspiracji? Studiowałem u prof. Jerzego Wrońskiego wywodzącego się z krakowskiej Grupy Pięciu, która w 1961 roku dołączyła się do Grupy Krakowskiej reprezentując nurt zwany malarstwem materii. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Przede wszystkim wyjaśnił mi pojęcie artysty i poszukiwania swojej odrębności. Samo ukończenie uczelni nie oznacza, że jest się artystą. Kolejne 10 lat zajęło mi wypracowanie własnego malarskiego języka, co jest podstawą bycia artystą.

jak pan zatem określi ten swój autonomiczny język? W swoim malarstwie opowiadam różne historie. Jestem opowiadaczem. Jest to opowiadanie figuratywne z elementami symboliki, trochę magii, ale związane z realizmem, z konkretnymi przedmiotami, balonami czy samolotami. Wynika to stąd, że moje dzieciństwo i młodość to aerokluby, szybowce, samoloty. Zresztą mój ojciec był instruktorem latania. I prawdę mówiąc latanie to nadal moja największa pasja, choć zaniechana. Mam nadzieję, że do niej wrócę. A zatem wszystko zaczęło się od tych przeżyć w powietrzu, od huku emocji, które chciamarzec 2014 nr 3 (39)

łem w jakiś sposób wyrazić. Wtedy zacząłem malować, ale pierwszy obraz olejny stworzyłem na egzaminach na studia. I mimo bardzo dużej konkurencji, dostałem się na nie. A tam pojawili się ludzie, którzy otworzyli mi oczy na sztukę.

no właśnie, czy spotkał pan ludzi, którzy stali się dla pana inspiracją? Przede wszystkim był to prof. Wroński. Ale cała ekipa w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie była inspirująca. Utworzono tam taki campus, na wzór brytyjskich, wszystko pod nosem, świetne pracownie. Koledzy, którzy później przenieśli się do Katowic na ASP, żałowali, bo tam już nie było tej atmosfery, co w Cieszynie. Ja przenosinami nie byłem zainteresowany, bo nie jest dla mnie ważne, jaką kończy się uczelnię, ale u kogo jesteś w pracowni. Studia są otwarciem własnego umysłu na świat, na siebie samego, są chwilą na poszukiwanie odpowiedzi, jak mam się znaleźć wśród tylu innych twórców, jak odszukać swój własny język. Moją metodą było odcięcie się od świata artystów, bardzo rzadko uczestniczyłem w wernisażach, aby nie chłonąć pewnych rzeczy, aby podświadomie nie podglądać innych, a jest wielu, którzy tworzą fantastyczne obrazy.

w takim razie, co według pana w sztuce jest najważniejsze? Prawdziwość. Ją widać w obrazach. Może ktoś malować abstrakcyjnie, może figuratywnie, ale i tak widać czy to jest jego własny i wyjątkowy język, czy odtwarzanie i wzorowanie się na innych. I to jest

dla mnie definicją dobrej sztuki – prawdziwość.

a jaka jest prawdziwość artura kolby? Dzięki czemu pana twórczość zyskuje tę indywidualną rozpoznawalność? Przede wszystkim przez metafizyczność historii, które opowiadam, a opowiadam blisko człowieka. To znaczy zawsze w moich obrazach pojawiają się relacje między kobietą a mężczyzną, między facetem a maszynami latającymi. Wyjątkiem są te dziwne elementy, jak okręty z jakimiś balonami, samoloty ze starych czasów. A to dlatego, że kocham secesję, art deco, czasy sprzed II wojny światowej. Staram się też niedopowiedzieć wszystkiego, żeby odbiorca mógł sobie sam stworzyć zakończenie. Podobno jest coś dziwnego w sposobie, w jaki opowiadam. I nawet nie chodzi o język malarski, bo techniczność mniej mnie interesuje, niż opowiedzenie jakiejś historii. Z natury jestem skrytym człowiekiem, można powiedzieć, że nawet mrukiem. Bardziej wyrażam się właśnie przez obrazy. Jestem w stanie lepiej i jaśniej opowiedzieć o swoim wewnętrznym świecie, swojej wrażliwości poprzez obrazy, niż poprzez słowa.

woli pan w jednym obrazie zamknąć jakąś opowieść czy rozciąga się ona na przykład na tryptyk czy dyptyk? Czasem maluję dyptyki lub tryptyki w zależności czy chcę coś więcej dopowiedzieć czy też jeden obraz wyczerpuje to, co mam do opowiedzenia, a po-

tem chcę coś jeszcze dodać, więc powstaje dyptyk. Jednak każdy obraz jest też jednocześnie pewnym zamkniętym światem. Nawet w tryptyku każdy obraz może zupełnie osobno funkcjonować jako jakaś historia.

a co pana najbardziej inspiruje w kontekście przekazywanych w obrazach treści? Z pewnością jest to ulotność. Ulotność życia, chwili i wynikająca z tego niezwykłość każdego zdarzenia. Nawet spotkanie zwykłego człowieka, przegadanie z nim paru fantastycznych zdań może bardzo dużo zmienić. Staram się przy tym nie oceniać. I to w moich obrazach pokazuję. Zarówno oberwańców, jak i szlachetnych ludzi, pięknie ubrane kobiety, ale też kur tyzany. Bo tak naprawdę dla mnie cały świat i wszystko to, co niesie ze sobą los, jest wielką i nieskończoną fascynacją.

17


Panorama motoryzacyjna

Prestiżowe dwa kółka lat Wielu znawców podkreśla, że najciekawszy okres, to lata 70. ubiegłego wieku, kiedy to Honda, wypuszczając na rynek w 1969 roku model CB750, zapoczątkowała nową tendencję w produkcji supermotocykli. Rok ten był przełomowy, ponieważ nowe konstrukcje japońskie, obfitujące w nowatorskie i dopracowane technicznie rozwiązania, zapoczątkowały zupełnie nowy trend w budowie motocykli. Choć inni producenci, tacy jak BMW czy Ducati, również mieli czym się pochwalić, to w ciągu dziesięciu lat Japończycy pokazali światu, jak budować motocykle.

honDa cb750 Honda CB750, ze swoim „czterogarowym piecem” o pojemności 736 cm³ otworzyła nowy okres w budowie motocykli. Była pierwszym seryjnie produkowanym motocyklem, który wyjechał z fabryki z silnikiem typu R4, do tego wyposażonym w elektryczny rozrusznik, pięciobiegową skrzynię biegów oraz, co dziś może nieco dziwić, hamulec tarczowy na przednim kole (wcześniej stosowano wyłącznie bębnowe). Najważniejszy był oczywiście osadzony w stalowej kołysce silnik, który powstał na bazie silników stosowanych w sportowych maszynach Hon-

70

Czasy produkcji motocykli wyposażonych w silniki chłodzone olejem i wiatrem to bez wątpienia jeden z najciekawszych okresów związanych z powstawaniem konstrukcji motocyklowych. Potrzebny był motocykl mocny, to zwiększano pojemność. Jeśli miał być wygodniejszy, zmieniano kanapę na szerszą i inaczej montowano podnóżki. To były czasy, które zapoczątkowały budowę tzw. supermotocykli dziś nazywanych muscle bike

dy. CB750 wyposażona jednak została w jeden wałek rozrządu oraz dwa zawory na cylinder (motocykle sportowe miały dwa wałki i cztery zawory). 736 cm³ pozwalało na wygenerowanie 67 KM przy 8000 obrotach na minutę i osiągnięcie prędkości maksymalnej 196 km/h. Honda CB750 ze swoimi nowinkami technicznymi, świetną jakością wykonania oraz fantastycznym silnikiem była tym, czego potrzebował ówczesny motocyklista. Wygodnego, niezawodnego i niezbyt drogiego motocykla.

honDa cbX1000 Ten motocykl wstrząsnął światem, kiedy w 1978 roku wyszedł z fabryki. Potężny, „sześciogarowy”, dwudziestoczterozaworowy piec osiągający 105 KM mocy przy 9000 obrotów na minutę gwarantował niebywałe wręcz przyspieszenie, aż do osiągnięcia prędkości maksymalnej wynoszącej 217 km/h. Sześć cylindrów w rzędzie umożliwiało bardzo gładką pracę pozbawio-

ną jakichkolwiek wibracji nawet na niskich prędkościach obrotowych. CBX 1000 miała być motocyklem bezkompromisowym i nowoczesnym. Przepiękny design, na który składał się podłużny, profilowany bak, pochylony pod kątem 33° silnik oraz subtelny ogon z wpasowaną w niego kanapą tworzyły niezapomniany widok. Najważniejsze były jednak osiągi. Poza mocą silnik oferował niespotykaną wręcz elastyczność, do tego pracował bardzo równo i pewnie. CBX 1000 w ciągu wszystkich lat produkcji nie ulegała zmianom. Jedynie w roku 1981 wprowadzono model w pełnych owiewkach, który był ukłonem w stronę podróżników. Ta wersja nie przyniosła już zakładanych zysków. Przyczyny niewielkiej popularności należy upatrywać w cenie. Nowa Honda kosztowała bowiem dwa razy tyle, ile konkurencja, a do tego zapewniała niewiele lepsze osiągi. Problemem było również serwisowanie, które do najtańszych nie należało. Nie da się jednak ukryć, że sześciocylindrówka Hondy była pokazem siły koncernu, a o samym motocyklu świadczyć najlepiej może zdanie wypowiedziane przez jednego z kierowców testowych: „Szóstka jest jedną z tych rzadkich maszyn, które nigdy nie ulegną zaarchiwum: Muzeum Zabytkowych pomnieniu. Dopóki ludzie będą jeździli Motocykli „Rdzawe Diamenty” szybkimi motocyklami nie można mieć o to obaw”.

AK Motor

SyrENa kabrio AK Motor International Corporation zaprezentowało nową AK Syrenę Meluzynę Kabri – pierwszy oficjalny samochód Syrena w wersji kabriolet, z serii nowych modeli legendarnej polskiej marki samochodowej „Syrena”

TORONTO, 20 marca 2014 – Czy kochasz wolność? To jest właśnie motywem przewodnim nowej AK Syreny Meluzyny Kabri. W tym dniu na powitanie sezonu wiosennego 2014, AK Motor International Corporation zaprezentowało nowy model auta. Kiedy można się bardziej cieszyć wolnością i słoneczną pogodą, jak nie podczas przejażdżki luksusowym, ale jednocześnie osiągalnym i praktycznym autem z otwartym dachem, oferującym najwspanialszą jazdę pod słońcem? Kabri jest pierwszym oficjalnym samochodem w wersji kabriolet, przeznaczonym do produkcji, w całej 60-letniej historii modeli aut Syrena. Nowa AK Syrena Meluzyna Kabri to luksus, na który można sobie pozwolić. Kabri oferuje ekonomiczne, praktyczne i bezpieczne rozwiązanie na samochód bez dachu. Aby osiągnąć niską cenę samochodu, zastosowany został prosty w obsłudze system do otwierania lub zamykania dachu. Wokół przedniej i tylnej szyby użyte zostały strukturalne ramy, które również funkcjonują jako stałe słupki A i C. Ramy strukturalne są na stałe zamontowanymi roll-barami, zapewniającymi najwyższe możliwe bezpieczeństwo podczas jazdy „pod chmurką”, w przypadku ewentualnego dachowania. Środkowa część dachu, wykonana ze specjalnego lekkiego materiału z łatwością się montuje, aby przykryć dach i może być równie łatwo zdejmowana, zwijana i jednocześnie przewożona w bagażniku auta. Twardy dach może być zainstalowany na porę zimo-

18

wą, także z możliwością montażu na dachu stelaża na deskę snowboardową lub narty. Nowoczesny design Kabri oferuje użytkownikom zarówno ekonomiczne, jak i funkcjonalne korzyści. Ponieważ w modelu Kabri nie ma żadnego nieporęcznego mechanizmu zwijania dachu, waga auta będzie zredukowana i nie będzie miało to wpływu na wielkość bagażnika. Pojemność bagażnika pozostaje więc taka sama, bez względu na to, czy dach jest otwarty czy zamknięty, w porównaniu do tradycyjnego, przytwierdzonego na stałe dachu standardowej Syreny Meluzyny. Tylne siedzenia również opadają w dół, dając wystarczającą, powierzchnię do praktycznego wykorzystania. AK Syrena Meluzyna Kabri jest idealnym rozwiązaniem dla ludzi, którzy kochają wolność otwartej przestrzeni nad głową, bez konieczności rezygnacji z jakichkolwiek praktycznych i ekonomicznych atrybutów jazdy modelem auta z trwałą konstrukcją dachu. Nowa AK Syrena Meluzyna Kabri prezentuje również powrót do klasycznych „Luksusowych Drzwi”, w które były wyposażone wszystkie modele Syreny z lat od 1955 do 1972. Trzymając się modularności plaftormy Syreny Meluzyny, w Kabri jest zastosowany całkowicie nowy mechanizm otwierania i zamykania drzwi. Luksusowe Drzwi są wspaniałą tradycją Syreny, która została wskrzeszona ponownie, specjalnie dla wersji kabriolet modelu Kabri. Drzwi mają zawiasy z tyłu, umożliwiając tym

samym otwieranie ich do przodu. Ten rodzaj konfiguracji drzwi jest zarezerwowany dziś tylko dla najbardziej ekskluzywnych aut na całym świecie. Współczesna technologia czyni je całkowicie bezpiecznymi. Klamki do drzwi Kabri są precyzyjnie wykonane, jako kontynuacja ozdobnego graficznego elementu, znajdującego się na przednim błotniku. Symbol mitycznej Syrenki, wykorzystanej jako ozdobny detal samochodu Syrena na przednim błotniku, może być zamieniony przez właściciela samochodu na inny element, podkreślający jego indywidualność, jak np. herb miasta, drużyny piłakrskiej, nazwisko, inicjały itp. Firma AK Motor International Corporation, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom użytkowników umożliwia im personalizację ich auta. Z systemem Luksusowych Drzwi, zastosowanych w Syrenie Meluzynie Kabri, zawsze i wszędzie zrobisz wrażenie! Za każdym razem, otwierając te drzwi, możesz poczuć się wyjątkowo. Z szacowaną ceną rynkową w granicach około 60 -70 tys. złotych, AK Syrena Meluzyna Kabri realnie wpisuje się w model dostępnego luksusu. Kabri jest doskonałym, osiągalnym pod względem cenowym i jednocześnie luksusowym, stylowym autem, zaprojektowanym, aby cieszyć się wolnością nawet podczas długiej przejażdżki, bez jakichkolwiek kompromisów w praktyczności czy bezpieczeństwie.

O FIRMIE: AK Motor International Corporation to firma motoryzacyjna założona 14 lutego 2012 r. oparta na modelu zarządzania własnością intelektualną. Specjalizuje się w zarządzaniu kapitałem marki, technologicznych i biznesowych innowacjach, jak również monetyzacji własności intelektualnej oraz administrowaniu licencjami. W lutym 2013 r. firma AK Motor nabyła wyłączne prawa do produkcji, rozwoju i sprzedaży samochodów marki Syrena.

O MARCE SyRENA: Syrena jest najważniejszą polską marką samochodową, nazwaną na cześć polskiej legendy, symbolizującej stolicę, mitycznej warszawskiej „Syrenki”, której pochodzenie sięga XIV wieku. Pierwsze auto Syrena zostało zaprezentowane w Polsce podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich w 1955 r. Produkcję samochodów rozpoczęto w 1957 r. w Fabryce Samochodów Osobowych (FSO) na warszawskim Żeraniu, gdzie wytwarzano samochody do roku 1972. W latach 1972-1983 Syrena była produkowana w Fabryce Samochodów Małolitrażowych (FSM) w Bielsku-Białej. Łącznie od roku 1955 w FSO i FSM wyprodukowano wówczas rekordową liczbę Syren w ilości 521 311 sztuk. Źródło: AK Motor International Corporation marzec 2014 nr 3 (39)


Panorama gastronomiczna

Karczma Wiejska Menu dostosowane jest do potrzeb nawet najbardziej wybrednych gości. Coś dla siebie znajdą tu miłośnicy wieprzowiny, drobiu, wołowiny, cielęciny czy dziczyzny. Jarosze również nie wyjdą z Karczmy Wiejskiej z burczącymi brzuchami. Jeśli zaś dopadnie nas ochota na coś słodkiego, to możemy poprosić na przykład o jabłecznik z bakaliami i bitą śmietaną, sałatkę owocową lub puchar lodów. Na gastronomiczną arystokrację czeka natomiast Deser Daisy, czyli jabłko z książęcego sadu faszerowane orzechami z miodem, podane z gałką lodów waniliowych i bitą śmietaną. Podobno jedzenie najlepiej smakuje na świeżym powietrzu. Możemy się o tym przekonać na własnej skórze, a właściwie podniebieniu, dzięki wielkiemu terenowi, jaki otacza Karczmę Wiejską. To najbardziej cieszy rodziców, którzy mogą w spokoju smakować tutejsze dania, gdy ich pociechy bawią się na placu zabaw. Latem, gdy tylko pogoda dopisuje, dania ser wowane są bezpośrednio w plenerze. Jak spalić kalorie po sytym posiłku? Właściciele Karczmy Wiejskiej polecają wycieczkę ścieżką ekologiczną po sąsiadującej z karczmą Zagrodzie Żubrów, gdzie można stanąć oko w oko z samym Królem Puszczy. To czyni to miejsce jeszcze bardziej niezwykłym

43-200 Pszczyna ul. Bankowa 1, tel. 32 447 00 01

u progu królestwa żubrów

i cennym dla poszukujących spokoju od codziennego zgiełku. Ścieżka ekologiczna to nie jedyna droga związana z tym miejscem. Karczma Wiejska znajduje się również na Kulinarnym Szlaku Śląskich Smaków, co – jak przyznają sami właściciele – stawia im wysoko poprzeczkę. Zależy im również na uzyskaniu cer tyfikatu lokalu przyjaznego dzieciom. Mają ku temu dobre powody. W Karczmie Wiejskiej znajdziemy nie tylko plac zabaw, ale również przewijak dla niemowląt, kącik dla dzieci oraz duży teren, gdzie mogą nie tylko pobiegać, ale również pobawić się na świeżym powietrzu. Najważniejszym cer tyfikatem dla właścicieli jest jednak zadowolony ze smaku potraw, obsługi i atmosfery klient. Chociaż Karczma Wiejska znajduje się w malowniczym i spokojnym zakątku Jankowic, to od kontaktów z „wielkim światem” wcale nie stroni. Najlepszym tego dowodem jest Remigiusz Rączka, znany z programu „Rączka gotuje”. Miłośnik kuchni odwiedził to miejsce aż dwa razy. Za pierwszym gotował w środku, a podczas drugiej wizyty zdecydował się na grillowanie w Altanach pod Strzechą. Nie była to jedyna przygoda Karczmy Wiejskiej z telewizją. Realizowano tu również „Koncert Życzeń” stacji TVS.

Punkt „G”astronomiczny

Lubimy eksperymentować z jedzeniem i wydaje nam się, że ludzie też mają na to ochotę – to jedne z pierwszych słów jakie usłyszałem rozpoczynając rozmowę z Markiem Furczykiem, współwłaścicielem a zarazem kucharzem Punktu „G”astromicznego. Lokal mieści się w centralnym miejscu Pszczyny – zaledwie parę kroków od rynku

„Rewelacyjne miejsce! Przyjazna atmosfera, pyszne jedzenie, sympatyczna obsługa, dobre ceny, świetny wystrój i w ogóle G-enialne miejsce”. Pani Magdalena, wpis z profilu www.facebook.com/punktgastronomiczny

Mój wzrok szybko przykuwa bardzo urozmaicone menu: od prostych kanapek z wypiekanego na miejscu pieczywa, wytrawnych tart przez bardziej wyszukane przekąski jak podwędzany tatar z łososia, po dania restauracyjne: filet z kaczki sous vide, wiedeński sznycel czy danie petarda. Wszystkie dania podawane są w asyście oryginalnych dodatków. Amatorów nieco bardziej tradycyjnej kuchni kucharze zapraszają w porze obiadowej na zmieniające się każdego dnia zestawy obiadowe. Każdy więc znajdzie coś dla siebie i takie też było założenie właściciela lokalu. Tu może przyjść każdy. Chcemy, by to miejsce było otwarte dla wszystkich, którzy mają ochotę zjeść, czy napić się kawy w niezobowiązującej atmosferze. Stawiamy na swobodę w połączeniu

z profesjonalizmem w kuchni – stwierdza pan Marek. Wart uwagi jest również fakt, że Punkt „G”astronomiczny oprócz przysmaków ze świata promuje także regionalne skarby. W każdy piątek możemy tu zjeść świeżą rybę z Jeziora Goczałkowickiego, podaną według autorskich pomysłów kucharzy z ekipy bistro. W niedzielę na stołach rządzi tradycyjny śląski obiad z roladą śląską czy kaczym udkiem na czele. Punkt „G”astronomiczny wychodzi również naprzeciw rodzinom, które mają ochotę na obiad razem z dziećmi. Każdy maluch może zamówić to, na co ma ochotę, a kucharz (jeśli tylko będzie miał odpowiednie składniki) z chęcią przyrządzi wyjątkowe danie dla młodego miłośnika gastronomii. Na najmłodszych czeka także przytulny kącik zabaw oraz ciekawe konkursy i zabawy.

bo w jedzeniu

najważniejsza

jest przyjemność zdjęcia: Punkt „G”astronomiczny

Już od progu zauważyłem, że nie tylko posiłki podawane w lokalu są nieszablonowe – cały wystrój i klimat bistro sprawił, że poczułem się tu bardzo swobodnie, a zarazem z zaciekawieniem odkrywałem kolejne detale, które tworzą charakter tego miejsca. Bar składający się z drzwiczek ze starych szafek, ceglana ściana, ogromnych rozmiarów fototapeta – wszystkie elementy składają się na jedną całość, sprawiającą wrażenie przytulnego miejsca. Chociaż pełna nazwa miejsca brzmi „Punkt „G”astronomiczny Bistro&Bar”, to znajdziemy tu zarówno barowe krzesełka, jak i kilkuosobowe stoły, w sam raz na rodzinną wizytę.

marzec 2014 nr 3 (3)

zdjęcia: Karczma Wiejska

Przejeżdżając przez Jankowice trudno nie zauważyć wielkiej, drewnianej chaty położonej na skraju Puszczy Pszczyńskiej. Jeśli postanowimy się zatrzymać i zajrzeć do środka, znajdziemy się w Karczmie Wiejskiej, gdzie króluje kuchnia śląska i tradycyjne, polskie dania, a golonka podawana na kilka sposobów cieszy się ogromną popularnością

43-215 Jankowice k/Pszczyny ul Żubrów 112 B tel: 32 447 18 82

„Kulinarne objawienie na mapie Śląska. Jest MOC!!!” Pan Adam, wpis z profilu www.facebook.com/punktgastronomiczny

Właściciel zapytany o udział w tak modnych ostatnio konkursach kulinarnych przyznał, że chociaż nie ma nic przeciwko takim przedsięwzięciom, to stawia przede wszystkim na zadowolenie klientów.– To opinie gości są dla nas największą nagrodą. Gdy klient jest zadowolony to mamy znak, że wszystko idzie w dobrym kierunku, dlatego tym bardziej dziękujemy za wszystkie opinie na naszym facebooku – przyznaje Marek Furczyk. – Stworzyliśmy miejsce, w którym każdy może czuć się dobrze i odkrywać kuchnię, nie wydając przy tym majątku – dodaje. To zdanie w doskonały sposób podsumowało moją wizytę w Punkcie „G”astronomicznym, gdzie na pewno chętnie zawitam ponownie.

19


Panorama kulturalna zdjęcia: Jerzy Rzechanek

Do czerwca zostało jeszcze sporo czasu, ale Teatralna Maszyna Pszczyna już powoli się rozkręca. Organizatorzy starają się o to, aby dzięki projektowi „Maszyna bez ucha” w tegorocznym festiwalu mogły uczestniczyć także osoby niedosłyszące i głuchonieme

Teatralna Maszyna Pszczyna 2014 - bez ucha? Ruszyły przygotowania do trzeciej edycji Teatralnej Maszyny Pszczyna, festiwalu, który już na dobre wpisał się do pszczyńskiego kalendarza wydarzeń kulturalnych. Cieszy się on szczególnym zainteresowaniem i uznaniem. Dzięki organizatorom festiwalu i zaproszonym przez nich teatrom i artystom, Pszczyna oraz okolice na czas wydarzenia zamieniają się w wielki teatr. Za scenę mogą służyć ulica, dworzec, kaplica, cmentarz czy plaża. Jak piszą organizatorzy: Teatralna Maszyna „mapuje” miasto sztuką czyli wskazuje takie miejsca, które ze sztuką nie są związane, ale mogą być. W tym roku Teatralna Maszyna Pszczyna pełną parą rusza 19 czerwca,

20

a jej poszczególne elementy będą się kręciły do 22 czerwca. Festiwal to nie tylko spektakle, ale także koncerty, warsztaty teatralne i szereg innych atrakcji. Twórcy zabiegają o to, aby w tym roku wydarzenia festiwalu udostępnić także dla środowisk dzieci niedosłyszących i głuchoniemych. Dlatego też stworzono projekt „Maszyna bez ucha”. – Będziemy symultanicznie tłumaczyć na język migowy spektakle w ramach festiwalu, zorganizujemy warsztaty teatru ruchu jako narzędzia komunikacji dla rodziców i opiekunów dzieci niedosłyszących i głuchoniemych, stworzymy „Strefę bez ucha”, miejsce przyjazne sprawnej komunikacji i informacji, dostosujemy

wreszcie materiały promocyjne, reklamowe i publikacje pofestiwalowe dla osób niedosłyszących i głuchoniemych – przedstawiają swój plan organizatorzy festiwalu. Żeby jednak wprowadzić go w życie, potrzebne są pieniądze. Dlatego organizatorzy zgłosili projekt do konkursu grantowego Fundacji Aviva „To dla mnie ważne”, którego celem jest wsparcie różnorodnych inicjatyw społecznych. Wnioskują o 5 tys. zł. Pszczyński projekt spełnił wszystkie wymogi regulaminu i rywalizuje teraz o głosy internautów. Głosować można jeszcze tylko do 28 marca na stronie www.todlamniewazne.pl/inicjatywa,186, teatralna-maszyna-pszczyna-19-06-22-06-2014.

Tylko odpowiednio duża ilość głosów może sprawić, że „Maszyna bez ucha” trafi do finałowej dwudziestki, wśród której jurorzy rozdysponują 100 tys. zł. Na ten moment projekt ma ponad 530 głosów. To niestety wciąż za mało. Jeśli ten wynik szybko nie wzrośnie i to znacznie, projekt może nie załapać się na dofinansowanie. Chyba, że szczególnie przypadnie do gustu jury, wtedy zostaje jeszcze nadzieja na dodatkowy grant. My jednak zachęcamy do głosowania. Zostało jeszcze trochę czasu, by nadrobić zaległości. anna wiśniewska

marzec 2014 nr 3 (3)


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.