Charyzmat Nr 45

Page 1

COŚ NADZWYCZAJNEGO

Kurs Oazowy dla Animatorów to jeden z wielu etapów oazowej formacji. Siostra Teresa Szafrańska ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej przeżyła ten kurs 45 lat temu w Krościenku, pod czujnym okiem ks. Franciszka Blachnickiego. Opowiedziała nie tylko o tym, jaki był założyciel naszego Ruchu, ale także jak dawniej wyglądały rekolekcje oazowe.

PIĘKNA DROGA

Czy i Ty odkryłeś w swoim sercu pragnienie służby?

CZŁOWIEK, KTÓRY POZWOLIŁ

SIĘ ZDOBYĆ CHRYSTUSOWI Historia Jean-Marie Élie Setbon.

Gdy otworzymy księgę „Obrzędów chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych” zauważymy, że drugi stopień wtajemniczenia, przypadający na czas Wielkiego Postu poprzedzającego przyjęcie sakramentów inicjacji chrześcijańskiej w Noc Paschalną, zostaje nazwany „okresem oczyszczenia i oświecenia”.

Pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej • nr 45 • 15 marca 2023 r. • Cena 5 zł ISSN 2450-7695 • Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. www .oaza.przemyska.pl /oazaprzemyska
AMEN. Biuletyn Diakonii Liturgicznej
6
20
12 Φως ἱλαρον 5

STRONA REDAKCYJNA

Od Redakcji

Zdjęcie reprodukowane na naszej okładce jest wyjątkowe z kilku powodów. Nawet dr Robert Derewenda z archiwum Ruchu w Lublinie przyznał, że nie mają takiego w swoich zasobach. Do nas dotarło ono bardzo ciekawą drogą, za pośrednictwem dwóch niezwykłych kobiet, które Pan Bóg zetknął ze sobą. Siostra Teresa Szafrańska, właścicielka unikatowej fotografii, przez wiele lat posługiwała jako animatorka na rekolekcjach dla młodzieży. Pani Magda spotkała ją przy jednej z zawodowych okazji; po wysłuchaniu wspomnień siostry postanowiła skontaktować się z nami, by ocalić od zapomnienia opowieści animatorki, formowanej bezpośrednio przez ks. Franciszka Blachnickiego. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że są też inne zdjęcia i dokumenty, które siostra za naszym pośrednictwem chce przekazać do archiwum Ruchu. Być może również ktoś z Czytelników ma wspomnienia, którymi chce się podzielić lub oazowe pamiątki, nieznane poza jego własną rodziną czy wspólnotą? Pomożemy je sfotografować, spisać i przekazać we właściwe ręce. Wystarczy skontaktować się z nami, np. przez media społecznościowe.

Drugą niezwykłą opowieść przekazała nam wspólnota z Wrocanki. Jej członkowie mieli okazję gościć Jeana-Marie Élie Setbona, autora książki „Od jarmułki do krzyża”. Tytuł nie jest przypadkowy; te proste słowa i jednocześnie symbole dwóch religii monoteistycznych są obrazem życiowej drogi żydowskiego rabina, nawróconego na chrześcijaństwo, piętnaście lat temu ochrzczonego w Kościele Katolickim. Co jakiś czas Jean-Marie głosi konferencje w różnych częściach Polski. Przyznaje, ze nasz kraj go zauroczył i chętnie osiadłby tu na stałe. Tymczasem w styczniu zawitał na Podkarpacie, gdzie jego konferencji mieli okazję wysłuchać obecni w krośnieńskim kościele farnym oraz kościele parafialnym we Wrocance. Relację z tych spotkań znajdziecie wewnątrz numeru.

Jak zwykle w okresie Wielkiego Postu publikujemy świadectwa z rekolekcji zimowych, które odbywały się w czasie ferii szkolnych. W tym roku uczniowie z Podkarpacia wypoczywali jako pierwsi, już od połowy stycznia. Czas ten wielu młodych wykorzystało na spotkania we wspólnocie, refleksję nad dotychczasową drogą formacji, a także pogłębienie wiedzy i umiejętności niezbędnych do owocnej posługi. O tym między innymi opowiadają w swoich świadectwach, a spora liczba zdjęć pozwoli naszym Czytelnikom zajrzeć za rekolekcyjne „kulisy”.

W tym numerze mamy dla Was także rzetelne omówienie historii poszukiwania lokalizacji grobu Chrystusa w Jerozolimie i kolejną garść wiedzy o miejscu i roli światła w liturgii, tym razem w okresie wielkopostnym i paschalnym. Sporo miejsca poświęcamy także kolejnemu etapowi wykończenia kaplicy w naszym Centrum Formacji w Przemyślu. Starając się przybliżyć znaczenie i historię poszczególnych elementów wystroju ośmielamy się jednocześnie prosić o dalsze wsparcie tej potrzeby. A skoro już o finansach mowa… Z bólem serca po raz kolejny (i oby już ostatni) zmieniamy cenę „Charyzmatu”. Jak wiecie, pismo jest wydawane z naszych własnych środków, a nie mamy innego sposobu na zrównoważenie rosnącej ceny druku.

Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego

CHARYZMAT pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej. Wydawca: Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego. Adres: 37-700 Przemyśl, ul. św. bpa Pelczara 4, tel. 166760966, dks@przemysl.oaza.pl Redakcja: Monika Jasina (red. naczelny, tel. 668179414, e-mail: mjasina@przemysl.oaza.pl); Julia Sroczyk (e-mail: sroczykjulia@gmail.com), Karol Janiga. Skład i grafika: Aneta Socha, Paweł Socha. Prenumerata: charyzmat@przemysl.oaza.pl. Dodatek „AMEN” redaguje Diecezjalna Diakonia Liturgiczna. Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. Dziennikarze, redakcja oraz technicy pracują nieodpłatnie. Nakład 700 egz.

CHARYZMAT 2

Żywy Kościół to hasło nowego roku formacyjnego w Ruchu Światło-Życie. Obecnie zauważamy że setki ludzi opuszczają wspólnotę w której, jak mówią, nie odnajdują życia. W opinii wielu Kościół przeżywa kryzys, ale określając to zjawisko w sposób precyzyjny należy stwierdzić, że kryzys dotyka raczej wiary jego poszczególnych członków, a nie samego Kościoła. Odejścia ze wspólnoty Kościoła miały miejsce w całej jego historii, jednak powszechność tego zjawiska w dzisiejszych czasach zmusza nas do refleksji. Dlaczego akurat teraz tak wielu, szczególnie młodych ludzi nie widzi sensu pozostania w Kościele? Jako Ruch próbujemy diagnozować owo zjawisko „odchodzenia wielu” i szukamy sensownego kontrdziałania, aby budzić wiarę wśród tych, którzy ją stracili. Jednak by było to skuteczne musimy pochylić się nad fundamentalną kwestią i zrozumieć, co jest źródłem żywotności Kościoła? Odpowiedź wydaje się być oczywista i chyba nie mamy żadnych wątpliwości, że to działanie Ducha Świętego. Ale prawdę tę rozumie tylko ten, kto spotkał w swoim życiu żywego Chrystusa, którego w konsekwencji przyjął jako Pana i Zbawiciela. Bo z tego

spotkania tryska Nowe Życie w mocy Ducha.

Myśląc o tym wspominam historię życia, cierpienia i śmierci śp. an. Grzegorza Mroczki, którego ósmą rocznicę przejścia do wieczności niedawno obchodziliśmy. Grzesiek w styczniu 2015 roku w wywiadzie, niespełna pół roku przed swoją śmiercią powiedział: „Gdy ktoś pozna Pana Jezusa Chrystusa, to nie jest w stanie zatrzymać Go tylko dla siebie”. Tak wygląda życie w Duchu: posługa, bezinteresowna miłość, wyjście do ludzi, świadectwo o Jezusie, który żyje! I takiego życia przykład zostawił nam an. Grzesiek. Jednak doskonale wiemy, że jeśli nie zadba się o relacje z Bogiem, jak o noworodka, który jest całkowicie zależny od rodziców, to wtedy życie Boże zamiera. Duch już nie ma przestrzeni by w nas i przez nas działać. A takim naturalnym Jego „środowiskiem życia” we wnętrzu człowieka jest przyjęte Słowo, celebrowanie liturgii i bycie we wspólnocie Mam takie przekonanie, że przychodzi etap, w którym bardzo musimy zwrócić uwagę na ten trzeci element: małą grupę w parafii, krąg Domowego Kościoła, rodzinę. Niesamowitym znakiem od Ducha Świętego, który prowadzi Kościół są dwa

WIELKA SMUTA

Za nami półmetek czasu grobowej nudy, jesiennej zadumy w środku wiosny i poprawek dla noworocznego konkursu postanowień.

W Wielkim Poście szczególnie zdajemy sobie sprawę z naszej grzeszności i małości. W piątki drogi krzyżowe, w niedziele gorzkie żale, a pomiędzy tym wszystkim, na każdym kroku przybijające pieśni, przypominające nam o nieuchronnym krzyżu i cierpieniu. Surowy wystrój i pustka zastępują jeszcze niedawno bogato zdobione ołtarze i szopki. Na dodatek od-

mawiamy sobie przyjemności i umartwiamy się w ramach przygotowania do Świąt Paschalnych. Jednak towarzyszące nam uczucie marności nie jest niczym dziwnym, skoro już w pierwszym dniu tego okresu liturgicznego słyszymy nad swoją głową ponurą zapowiedź „prochem jesteś i w proch się obrócisz".Wydaje się, że jest to jedyny okres, który nie został

bardzo ważne wydarzenia obecnego czasu. Pierwsze to proces synodalny, w którym jesteśmy jako Kościół powszechny, i który naturalne dokonuje się w łonie Ruchu. Aleksander Bańka podczas 48. Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu na Jasnej Górze bardzo wyraźnie przypomniał, że „synodalność nie jest formą demokracji, przejawem parlamentaryzmu (tu się nic nie głosuje), nie jest próbą zmieniania doktryny katolickiej, nie jest naśladowaniem wzorców synodalnej «drogi niemieckiej», nie jest eklezjalnym «nowinkarstwem» w Kościele. Synodalność jest formą wrażliwości, sposobem spotkania, postawą słuchania, stylem dialogu, metodą rozeznawania, rodzajem relacji, wyrazem duchowej kultury, narzędziem budowania jedności, fundamentalną cechą synodów jako najstarszej praktyki Kościoła”. Jest to więc metoda na wzajemne zrozumienie i przyjęcie się. Synodalność jest również sposobem odkrycia różnic, przedstawienia ich sobie, jednak ostateczne decyzje należą do papieża i biskupów – hierarchii ustanowionej przez Chrystusa, która ma obowiązek rozeznania. A więc trzeba zrozumieć, że Kościół jest zarazem synodalny i hierarchiczny.

Aby Słowo Boże mówiące: „Zobaczcie jak oni się miłują” mogło się w nas wypełnić, potrzeba odkryć swoje właściwe miejsce i zadania, do jakich wzywa Pan w tej małej wspól-

nocie. O nią szczególnie trzeba nam zadbać w duchu wzajemnej miłości agape, z poszanowaniem zdania i roli każdego z członków. To ma uruchomić takie zasoby, które pobudzą nas do ewangelizacji, do wzbudzania nowego życia w tych, do których Pan nas posyła!

Drugim istotnym wydarzeniem, rozumianym jako znak Opatrzności, jest zbliżająca się beatyfikacja rodziny Ulmów. Jest to bezprecedensowe wydarzenie, jakiego nie było przez dwadzieścia wieków w Kościele. Dlaczego? Ponieważ na ołtarze będzie wyniesiona cała rodzina, zamordowana przez hitlerowców w marcu 1944 roku w Markowej za ukrywanie ośmiorga Żydów. Uczynili to, bo byli katolikami i kierowali się przykazaniem miłości bliźniego. Niezwykłym jest również to, że w chwili męczeńskiej śmierci Wiktoria Ulma była w stanie błogosławionym. Dlatego Kościół po raz pierwszy w historii wynosi na ołtarze bezimienne, nienarodzone dziecko. Rodzina męczenników, która oddała życie za bliźnich, staje się dla nas znakiem, że zbawienie dokonuje się właśnie w rodzinie! Dlatego jest ona pierwszą i najważniejszą wspólnotą dla każdego człowieka! I o to musimy zawalczyć w dzisiejszych czasach! I to jest zadanie, nie tylko dla Ruchu Światło-Życie, ale i dla wszystkich katolików, którzy mają obowiązek i odpowiedzialność dbać o żywotność Kościoła, który jest Matką.

skomercjalizowany i którego karykatury konsumpcjonizm nie stworzył. Kiedy Boże Narodzenie stało się „magicznym czasem obdarowywania i godzenia się", Wielkanoc świętem zajączków, pisanek i święconek, Wielki Post pozostał nienaruszony, jakby świat wcale się nim nie interesował.

Czas ten stawia na potrzebę nawrócenia się, ale nie ekologicznego; mówi o pracy nad sobą, ale nie o samorozwoju i w końcu napomina, że nie jesteśmy samowystarczalni: „beze Mnie nic nie możecie zrobić" (J 15, 5b). Dla świata jest to czas chaotycznej nudy i zbędnego użalania się nad sobą. Nie ma lepszej zachęty do żywego zaangażowania się w czas pokuty i umartwienia niż fakt, że świat go nie chce. Od wielu lat, po każdej przyjętej Eucha-

rystii, modlę się swoim aktem strzelistym „Panie Jezu, przemieniaj mnie swoim Świętym Ciałem i kształtuj swoim Słowem, abym stawał się coraz bardziej podobny do Ciebie". W tym roku widzę szczególnie, że jest to moje wołanie o faktycznie oczyszczający Wielki Post i jednocześnie wyznacznik tego, do czego potrzebuję przylgnąć – do stołu Słowa i stołu Ciała Pańskiego. Zatem jeśli świat widzi w tym jakże fioletowym okresie wielką smutę i grobową nudę, niech będzie to czas faktycznie monotonny i wypełniony żmudnym, codziennym pilnowaniem Namiotu Spotkania, Eucharystii, lektury duchowej i postu. Historia uczy, że po zmartwychwstaniu grobowa nuda już nam nie grozi.

CHARYZMAT 3
SŁOWO MODERATORA

Foskowanie w Wysokiej

W parafii pw. św. Małgorzaty i św. Walentego w Wysokiej miało miejsce bardzo ważne wydarzenie dla wspólnoty Ruchu Światło-Życie. Podczas uroczystej Mszy Świętej, 17 lutego odbył się obrzęd foskowania czternastu uczestników Oazy Dzieci Bożych oraz dziewięciu członków Oazy Młodzieżowej.

Kandydaci byli doskonale przygotowani do tak istotnej chwili, dzięki systematycznemu uczestnictwu w Eucharystii, spotkaniach formacyjnych oraz trwaniu we wspólnocie. Przez wiele miesięcy pogłębiali swoją więź ze Stwórcą poprzez częste czytanie Pisma Świętego, rozważania i modlitwę. Szczególną uwagę przykła-

DWUDZIESTU TRZECH KANDYDATÓW WYRAZIŁO

PRAGNIENIE PODĄŻANIA

DROGĄ FORMACJI

W WIERNOŚCI

CHARYZMATOWI RUCHU ŚWIATŁOŻYCIE.

dali do poszukiwania światła w Słowie Bożym i życia według Jego przykazań. W tym procesie animatorzy odgrywają również znaczącą rolę, świadcząc swoją postawą i zdobytą wiedzą o Jezusie Chrystusie. Protektorat sprawują i swoje czujne oko na Oazę Dzieci Bożych zwracają Oliwka Czajka wraz z Mateuszem Karasiem. Oazę Młodzieżową prowadzi natomiast Natalka Balawejder przy pomocy opiekuna wspólnoty ks. Damiana Matusza, na którym spoczywa odpowiedzialność za duchową formację uczestników Ruchu, jak i eklezjalność wspólnoty. Każdy z pretendentów do otrzymania foski, jako znaku przynależności do Ruchu Światło-Życie, przeszedł weryfikację z zakresu wiedzy i gotowości przyjęcia charyzmatu.

Moderator diecezjalny ks. Bartłomiej Zakrzewski odpowiedział na zaproszenie społeczności oazowej i wraz

z opiekunem wspólnoty ks. Damianem Matuszem wziął udział w uroczystej Mszy Świętej. Wówczas dwudziestu trzech kandydatów wyraziło pragnienie pogłębiania swojej wiary i podążania drogą formacji w wierności charyzmatowi Ruchu Światło-Życie. Deklarowali również chęć trwania we wspólnocie, w której Bóg ich postawił i wraz z nią postępowania drogą ku dojrzałości chrześcijańskiej. Tym samym, przyjmując foski, zobowiązali się do codziennego świadczenia swoim życiem o Jezusie Chrystusie. Młodzież śpiewem oraz zaangażowaniem w Euchary-

stię uświetniła to piękne wydarzenie.

Ostatnim punktem świętowania była agapa, służąca umocnieniu więzi pomiędzy członkami Ruchu oraz okazaniu radości wynikającej z daru przyjętego charyzmatu. Smaczne potrawy przygotowane przez młodzież wzbogaciły spotkanie i uczyniły je bardziej uroczystym. Jednocześnie dzięki wspólnej wieczerzy jeszcze mocniej można było odczuć jedność i braterską miłość wśród zebranych. Nie zabrakło również czasu na zabawy integracyjne, przepełnione uśmiechem i wzajemną życzliwością.

CHARYZMAT 4 Z ŻYCIA RUCHU
Oaza w Wysokiej, fot. A. Szpunar. Obrzęd Foskowania, fot. A. Szpunar.

PIĘKNA DROGA

Czy i Ty odkryłeś w swoim sercu pragnienie służby w Ruchu Światło-Życie?

Człowiek, jako osoba stworzona na obraz Boga, przeznaczony został do wspólnoty z Bogiem i z innymi ludźmi, do wspólnoty, która ma być osiągnięta tylko dzięki przyjęciu postawy dawania siebie, postawy miłości” - to słowa Czcigodnego Sługi Bożego księdza Franciszka Blachnickiego, doskonale odzwierciedlające treść czterodniowych rekolekcji, jakie miały miejsce pod koniec grudnia w Collegium Marianum w Przemyślu. Mowa o Oazie Rekolekcyjnej Diakonii (ORD) w ramach trzeciego roku formacji Szkoły Animatora. Udział w rekolekcjach brały osoby, które przeżyły wszystkie stopnie Oazy Nowego Życia, a także uczestniczyły w rekolekcjach formacyjnych w ciągu roku. ORD jest więc kolejnym etapem formacji podstawowej. „Zadaniem ORD jest ukazanie uczestnikom całościowej wizji i syntezy Ruchu Światło-Życie w celu wezwania ich do świadomej akceptacji programu Ruchu i oddania się w nim na służbę stosownie do swoich możliwości” – wyjaśniał ks. Franciszek Blachnicki. Ten wyjątkowy czas zgromadził prawie

trzydziestu uczestników, w tym młodzież i dwa małżeństwa –jedno z archidiecezji przemyskiej zaś drugie z wrocławskiej. Różnica wieku nie stanowiła jednak żadnej bariery w komunikacji i zawiązaniu wspólnoty a jedynie pokazała, że Kościół tworzymy my wszyscy i wzajemnie jesteśmy dla siebie braćmi i siostrami.

ORD skupiało się na czterech filarach: „Światło-Życie”, „Nowy Człowiek”, „Nowa Wspólnota” oraz „Nowa Kultura”. Codziennie rozważaliśmy jeden z nich i pod tym kątem prowadziliśmy spotkania w grupach, a także uczestniczyliśmy w konferencjach tematycznych prowadzonych przez księdza moderatora Bartłomieja Zakrzewskiego.

Dzień pierwszy poświęcony był tematowi ,,Światło-Życie”, mając na celu uświadomienie jedności i nierozerwalności światła i życia. „Ω” wiążąca oba wyrazy „Fos” i „Zoe” wyraża szczególnie aspekt jedności. Jedność światła i życia jest jednością w Duchu Świętym. Duch Święty daje moc do życia według światła. „ Fos-Zoe” jest znakiem mocy.

Tematem drugiego dniu rekolekcji były rozważania wokół „Nowego Człowieka”. Dzięki temu mogliśmy poznać, jaki jest ideał nowego człowieka w Bożym zamyśle – człowiek ja-

ko osoba, człowiek jako istota wolna, dynamiczna struktura człowieka: człowiek jest „ja” skierowany do „ty”, człowiek –istota realizująca się poprzez dawanie siebie, człowiek powołany do komunii z Bogiem.

Trzeci dzień rekolekcji dotyczył „Nowej Wspólnoty”. Zastanawialiśmy się, czym tak naprawdę jest chrześcijańska wspólnota, jaka jest rola małej grupy w budowaniu jedności oraz w jaki sposób staje się ona żywą komórką Kościoła.

W ostatnim zaś dniu, jako podsumowanie, towarzyszył nam temat - „Nowa Kultura”. Dowiedzieliśmy się, że jej głównym celem jest uwolnienie człowieka od wszystkiego co poniża jego godność oraz polega na rozwijaniu wartości osoby i wspólnoty we wszystkich dziedzinach życia. Jest to w dzisiejszych czasach swoista forma świadectwa i ewangelizacji.

Wszystkie dni były bardzo owocne, pełne rozważań i rozmyślań dotyczących naszej formacji i roli, a także odkrycia naszego powołania w Ruchu Światło-Życie. Poza licznymi konferencjami uczestniczyliśmy także w spotkaniach w grupach, podczas których dzieliliśmy się Ewangelią i nawzajem ubogacaliśmy się swoim życiem duchowym. Pod koniec spotkania układaliśmy krótkie wyznanie wiary, które odczytywaliśmy po

uroczystym zakończeniu nieszporów, będących kluczową częścią planu każdego dnia. Siły czerpaliśmy z codziennej adoracji Najświętszego Sakramentu, rozważając jednocześnie Słowo Boże wprowadzające nas w temat dnia i treści z nim związane. Szczytowym momentem była Eucharystia, gdy w najgłębszy i najbliższy sposób jednoczyliśmy się z naszym Panem i Zbawicielem. W ciągu tak wypełnionego zajęciami dnia udało się nam także znaleźć czas na wspólną kawę oraz pogodny wieczór, kiedy to integrowaliśmy się i dzieliliśmy radością płynącą z serca.

Oaza Rekolekcyjna Diakonii uświadomiła nam jak bardzo ważne jest bycie ze sobą w jedności, by móc zbudować coś jeszcze większego i głębszego, do czego powołuje nas sam Pan Jezus Chrystus tj. życie we Wspólnocie. Swoją gotowość do bycia w Ruchu i służby wyraziliśmy słowami „pragnę służyć”, wypowiedzianymi przez każdego z nas osobiście podczas ostatniej wspólnej Eucharystii. Pragnienie bycia w Oazie jest decyzją podejmowaną co dnia i wiąże się z tym niemały wysiłek, aby oddać siebie w miłości dla bliźnich. Jest to jednak piękna droga prowadząca do życia w Świetle, a jej źródłem są: rozum, sumienie, słowo Boże, Jezus Chrystus i Kościół.

CHARYZMAT 5 MŁODZIEŻ
fot. M. Fiejdasz. Wiktoria Kusy

CZŁOWIEK, KTÓRY POZWOLIŁ SIĘ ZDOBYĆ CHRYSTUSOWI

„Mój drogi towarzysz podróży – św. Paweł – został nawrócony przez Chrystusa w ciągu trzech dni, kiedy zdążał do Damaszku. Nade mną Jezus musiał intensywnie pracować przez ponad trzydzieści lat. On mnie do siebie przyciągał od czasów chłopięcych, choć będąc w rodzinie niepraktykującej, nic o Bogu, ani o religii nie wiedziałem” – mówi o sobie Jean-Marie. Jego nawrócenie na katolicyzm spowodowało bardzo wiele trudności. Odwróciła się od niego rodzina, najlepsi przyjaciele. Otrzymywał listy z pogróżkami i szantażem. Przemiana Setbona nie była wolna od cierpień, które jedynie prawdziwa Miłość pomogła mu przetrwać. Miłość ta nosi konkretne Imię. Jest nią sam Jezus – zgorszenie dla Żydów i szaleństwo dla pogan. Jako teolog i egzegeta biblijny głosi nauki i rekolekcje. Pragnie ludziom mówić o szczęściu, które posiadają, o Bogu, który ich kocha takimi, jakimi są, o Bogu, który pozwala być blisko siebie i pozwala się kochać w osobistej relacji, a nie tylko poprzez przestrzeganie praw i nakazów. Setbon idzie pod prąd duchowi tego świata, nie zgadza się z tym wszystkim co dzieje się z mężczyznami i kobietami naszych czasów.

ZAPROSZENIE

W styczniu 2023 roku Jean – Marie przyjechał do Polski, to już czwarty jego pobyt. „Zakochałem się w Polsce, w jej pejzażu, ten kraj mnie urzeka. Doświadczyłem ciepła przyjęcia przez ludzi, których dane mi było spotkać” – wyjaśnia. Jego pragnieniem jest zamieszkanie w Polsce, blisko Krakowa. Prosi też o modlitwę w tej intencji. Od 4 do 6 lutego Jean-Marie Élie Setbon gościł w domu Oazowej Wspólnoty Życia Miłosiernego Chrystusa Sługi we

Wrocance. Towarzyszyła mu Katarzyna Rodrigo Pereira, romanistka z wykształcenia, pełniąca funkcję tłumacza – to właśnie ona była inicjatorką tego przyjazdu. Pani Kasia jest dobrą znajomą ks. Daniela Trojnara, moderatora Oazowej Wspólnoty Życia. W ubiegłym roku uczestniczyła w doświadczeniu życia wspólnotowego, przebywając przez 40 dni w domu we Wrocance. „Jesteśmy znajomymi z więzienia”, tak o znajomości z Jeanem-Marie i Katarzyną Pereira mówi żartobliwie ks. Daniel. Poznali się bowiem pięć lat temu pod Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL na ul. Rakowieckiej w Warszawie, w stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę.

Jean uczestnicząc w życiu Wspólnoty swoją postawą dał piękne świadectwo wiary i miłości do Jezusa ukrzyżowanego. Często w salonie klęczał pod krzyżem a to, o czym mówił, odnosił do Słowa Bożego, patrząc na wszystko w świetle Słowa. Był obecny na cotygodniowej adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, którą w duchu medjugorskim prowadzi Wspólnota Życia. Spotkał się również z członkami Kręgu Domowego Kościoła i oaz dorosłych. Wpisując się do księgi gości napisał: „Odwiedziłem wiele miejsc, ale tutaj otrzymałem miłość, ciepło, radość i przyjaźń. Przyjaźń Boską

Jean-Marie Élie Setbon to nawrócony, ultraortodoksyjny Żyd i rabin. Urodził się w 1964 roku w Paryżu. Jest wdowcem, ojcem ósemki dzieci: Racheli, Debory, Rebeki, Miriam, Rafaela, Gabriela, Louisa i Natanaela. W dniu 14 września 2008 roku został ochrzczony w Kościele katolickim. Jest autorem książki pt. „Od jarmułki do krzyża”, w której odsłania swoją historię nawrócenia. JEZUS MUSIAŁ

CHARYZMAT 6 OAZOWA WSPÓLNOTA ŻYCIA
Alicja Śnieżek fot. J.Niedziela
NADE MNĄ INTENSYWNIE PRACOWAĆ PRZEZ PONAD TRZYDZIEŚCI LAT.

i ludzką. Życzę Wam, by Ksiądz i cała Jego ekipa, stawała się wciąż bardziej i bardziej światłem dla świata przez pełną łaski potęgę Maryi”.

KONFERENCJE

Podczas pobytu na Podkarpaciu Jean-Marie Élie Setbon wygłosił konferencje i opowiedział swoją historię nawrócenia mieszkańcom Krosna, Wrocanki i okolicznych miejscowości. Organizatorami tych spotkań była Oazowa Wspólnota Życia Miłosiernego Chrystusa Sługi oraz parafia pw. Trójcy Świętej w Krośnie. To właśnie w bazylice kolegiackiej odbyło się spotkanie z parafianami. Jean dwukrotnie wygłosił konferencję pt. „Jak przekazywać wiarę w rodzinach w nieprzychylnych czasach?”

Ks. prał. dr Andrzej Chmura, dziekan dekanatu Krosno l, na którego zaproszenie do krośnieńskiej fary przyjechał nawrócony Żyd, powiedział: „To, co mnie uderzyło gdy słuchałem konferencji-świadectwa Jeana-Marie Élie, to autentyczność jego przekazu o wychowaniu dzieci. Rodzina, która rozumie swoją rolę w życiu i autentycznie chce dobra dzieci, musi je wychowywać czerpiąc wzór z Rodziny z Nazaretu. Ojciec, tak jak św. Józef powinien troszczyć się nie tylko o zapewnienie bytu dziecku, ale słuchać Boga, chcieć dobra dziecka, przede wszystkim ukazywać miłość i dobroć Ojca Niebieskiego, towarzyszyć dziecku w jego radościach, ale i trudach i przeciwnościach, by dziecko czuło, że jego ojciec i matka go rozumieją i mają czas i może na nich liczyć. Najbardziej do Boga może przybliżyć dziecko ojciec, który modli się z nim, ale też prowadzi go do świątyni. W dziecku utrwala się wiara ojca, a ten ślad jest najsilniejszy. Jean-Marie Élie Setbon sam jest ojcem ośmiorga dzieci i to doświadczenie pomaga mu dzielić się z innymi. Po drugie –widzę jak autentyczne było jego nawrócenie i przyjęcie Jezusa jako Zbawiciela. Ludzie, którzy w dorosłym wieku przyjęli chrzest i oddali się Chrystusowi, oni wiarą żyją i autentycznie układają życie w świetle Bożej nauki, kierując się miłością do Jezusa. Przykład – choroba i śmierć żony Jeana jako trudne doświadczenie, krzyż niełatwy, ale to jest właśnie prawdziwe pójście za Jezusem. Wychowanie ośmiorga dzieci to poświęcenie kariery, własnych

przyjemności, by być dla drugich, dzieci i rodziny”.

NAWRÓCENIE

W kościele pw. Wszystkich Świętych we Wrocance, Jean-Marie spotkał się z parafianami, ludźmi z okolic, jak również z Sandomierza i Jarosławia, dzieląc się z nimi swoim świadectwem. Opowiedział o pierwszym spotkaniu Jezusa w wieku ośmiu lat, jak w niewytłumaczalny sposób, patrząc na krzyż, poczuł się pociągany przez Chrystusa, o zafascynowaniu Zbawicielem, aż w końcu miłości do Chrystusa na krzyżu, który był zgorszeniem dla ortodoksyjnych Żydów. Dzielił się również tym, jak w wieku trzynastu lat wszedł do bazyliki Sacré Coeur w Paryżu, gdzie odbywała się Msza Święta w trakcie której poczuł się wewnętrznie przynaglony do tego, aby wstać i przyjąć Pokarm, którego wówczas jeszcze nie pojmował. Oto w ten sposób po raz pierwszy przyjął Komunię Świętą, oczywiście nie wiedząc, że jest to Ciało Chrystusa. Od tej chwili Eucharystia stała się dla Jeana bardzo ważna. Ten przykład pokazuje, jak Jezus prowadzi do siebie różnymi drogami.

MARYJA

Mówca podkreślił, jak ważną rolę w życiu każdego człowieka odgrywa Maryja, bo to Ona ostatecznie zmiażdży głowę szatana, pana tego świata. Zgromadzonych zapytał: „Czy jesteście konsekrowani Matce Bożej? Czy konsekrowaliście wasze dzieci Maryi? Czy Maryja jest w środku waszego serca?”. Tym samym zachęcał do oddania i zawierzenia całych rodzin w niewolę miłości Maryi tłumacząc, że Bóg przy-

szedł przez Maryję, by połączyć się z człowiekiem, tak też życzy On sobie, byśmy my przyszli przez Maryję do Niego. Mówił: „Jesteśmy dziećmi Maryi, nie tylko dziećmi Boga. Otrzymaliśmy Maryję w momencie walki, kiedy wydawało się, że wszystko przepadło, w najtrudniejszym momencie, bo na krzyżu. Słowo Boże, które jest przybite do krzyża daje nam Maryję za Matkę, mówiąc «oto twoja Matka». Jan bierze Ją do siebie i my również musimy Maryję wpuścić do naszego serca”. Maryja jest sanktuarium i świątynią Boga. Podkreślał także, jak ważna jest codzienna lektura Słowa Bożego, a katolik musi znać Ewangelię. W walce, którą toczymy, mieczem jest Słowo Boże! Zachęcał, by przed pójściem spać wsłuchać się w Słowa Biblii.

Zwracając się do małżeństw podkreślił, jak bardzo potrzebne jest w dzisiejszych czasach zamętu, by rodzice katoliccy od początku wpajali dzieciom, że są dziećmi Bożymi, że są wyjątkowe i niepowtarzalne. Nie są lepsze od innych, ale inne. W ten sposób dzieci w przyszłości nie będą się wstydzić swojej wiary, ale będą dumne z tego, że przez chrzest święty weszły do Kościoła katolickiego, który różni się od innych religii tym, że nie jest religią naturalną, ale wejściem Nadprzyrodzoności w to, co naturalne, szczególnie wtedy, gdy przyjmujemy Boga do swojego serca. Święty Bóg obecny w naszym wnętrzu, czyni nas światłem świata i solą ziemi.

POŻEGNANIE

W podziękowaniu za obecność, radość bycia we wspólnocie, głoszone konferencje i piękne świadectwo, Jean -

ZAKOCHAŁEM SIĘ W POLSCE, TEN KRAJ MNIE

URZEKA.

-Marie otrzymał od Oazowej Wspólnoty Życia Miłosiernego Chrystusa Sługi kwiaty i foskę, symbol Ruchu Światło-Życie, którą własnoręcznie wykonała Mariola Rodycz z Oazy Dorosłych Effatha. Na zakończenie swojej wizyty nasz gość spotkał się z ks. abp. Adamem Szalem w domu biskupim, oraz z klerykami w Wyższym Seminarium Duchownym. Zwiedził Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej i zapalił znicze przy grobie Czcigodnych Sług Bożych Józefa, Wiktorii i ich dzieci.

CHARYZMAT 7 OAZOWA WSPÓLNOTA ŻYCIA

Grób Chrystusa w Jerozolimie

Miejsce pochówku, opisane na kartach Nowego Testamentu, doczekało się niejednej analizy naukowej i rzetelnych opracowań archeologicznych. Ta wiedza może pomóc nam duchowo przeżywać czas tegorocznego Triduum Paschalnego, w zjednoczeniu z ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Jezusem Chrystusem.

EWANGELIE

Jezus, po śmierci na krzyżu, został pochowany w grobie Józefa z Arymatei. Józef był członkiem Wysokiej Rady, ważnym dostojnikiem sądu lokalnego, zamożnym, pobożnym Żydem, „który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł” (Mt 27, 57b-60; Mk 15, 43.45b-46a).

Zamożni Żydzi często wykuwali groby w skale lub adop-

towali naturalne groty. Grób składał się z przedsionka w którym składano sprzęt pogrzebowy i kaganki oliwne oraz z właściwego grobu, do którego wchodziło się z przedsionka przez niski otwór (Łk 24,12; J 20,5.11). W ścianie grobu wycięta była wnęka w formie ławy otoczonej półkolistym łukiem, na której kładziono zmarłego, wykonując przy nim ostatnią posługę, tj. namaszczenie ciała. Grobowiec zamykano kolistym, ogromnym głazem, aby nie dopuścić do sprofanowania ciała przez dzikie zwierzęta. Na prośbę faryzeuszy i za zgodą Piłata „Kamień opieczętowano i postawiono straż” (Mt 27,66).

Józef z Arymatei – kierując prośbę do Piłata o wydanie ciała – mógł być posądzony o sprzyjanie Jezusowi. Wydanie ciała było równoznaczne z wystawieniem oficjalnego potwierdzenia zgonu: Jezus umarł. Oddając swój grób Józef z Arymatei oddał cześć Jezusowi, chroniąc Jego ciało od pochówku w zbiorowym grobie z innymi przestępcami, jak to było w rzymskim zwyczaju (Mt 27, 57-60, komentarz). Św. Łukasz dodaje, że był to grób w „którym nikt jeszcze nie był pochowany” (Łk 23, 53). Obszerniejszy opis znajdujemy w Ewangelii Św. Jana (19, 39-42): „Przybył rów-

nież i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu”. Jezus został ukrzyżowany i pochowany poza miastem, w pobliżu Golgoty – Miejsca Czaszki (Mk 15,22;), na niewielkim wzniesieniu, kształtem przypominającym czaszkę, położonym poza murami Jerozolimy (J 19, 20; Hbr 13,12). Świadkami pogrzebu i miejsca pochowania Jezusa byli Józef z Arymatei, Nikodem (J 19,69), kobiety: Maria Magdalena i druga Maria, matka Jakuba, Salome i Joanna (Mt 27,61; Mt 28,1b; Mk 16,1; Łk 24,10) oraz apostołowie – Piotr i Jan (Łk 24,12; J 20,3-8).

CHARYZMAT 8 FORMACJA
Bazylika Grobu Pańskiego, fot. pixabay.

HISTORIA I ARCHEOLOGIA MIEJSCA GROBU JEZUSA

Pierwszą świątynię nad grobem Jezusa, w miejscu pogańskiej świątyni Afrodyty z II w., wybudował cesarz Konstantyn Wielki w 326 roku. Była ro rotunda Zmartwychwstania – Anastasis. Ławę grobową otoczono ozdobną kratą, a nad nią wzniesiono ażurowe cyborium z dwunastoma kolumnami, na których wsparta była kopuła. Przy tym wybudowano pięcionawową bazylikę – Martyrium. Wg św. Cyryla, biskupa Jerozolimy w poł. IV wieku, przy grobie Chrystusa znajdował się kamień zamykający wejście oraz pozostałości ogrodu, w którym Jezus został pochowany. Te najstarsze budowle chrześcijańskie były wielokrotnie niszczone. W 614 roku w czasie najazdu Persów, a szczególnie za panowania kalifa al-Hakima w 1009 roku, który zniszczył także grób Chrystusa. Znany jest opis francuskiego pielgrzyma Arkulfa z około 680 r. - „pojedyncza półka skalna, bez podziału, przeznaczona dla jednej osoby leżącej na plecach”, to charakterystyczna forma grobowca zamożnych osób z I wieku.

Cesarz Konstantyn IX Monomach w XI wieku odbudował budowlę centralną, którą w XII wieku znacznie poszerzyli krzyżowcy. Obecny wygląd bazyliki Bożego Grobu odzwierciedla jej stan z odbudowy po pożarze w 1808 roku. Z tego czasu pochodzi także mauzoleum nagrobne pod kopułą rotundy Zmartwychwstania.

Mauzoleum składa się z przedsionka z pamiątkowym kamie-

PRZYJĘTĄ

OBECNIE

LOKALIZACJĘ

GROBU JEZUSA

JEROZOLIMSCY

CHRZEŚCIJANIE

JUŻ W CZASACH

STAROŻYTNYCH

WSKAZYWALI

JAKO FAKTYCZNE

MIEJSCE

ZŁOŻENIA

CHRYSTUSA.

niem oraz komory grobowej, w której po prawej stronie znajdują się pozostałości ławy grobowej obłożonej marmurem i przykrytej płytą alabastrową.

W połowie XX wieku, kiedy to podjęto gruntowną restaurację bazyliki, przeprowadzono też na szeroką skalę wykopaliska archeologiczne pod kierunkiem włoskiego archeologa, franciszkanina V. Corbo, będące kontynuacją wcześniejszych badań K. M. Kenyon, brytyjskiej archeolożki. Prace te pozwoliły ustalić, że od VII w. przed Chrystusem, w miejscu ukrzyżowania Jezusa znajdowały się kamieniołomy. Natomiast na początku naszej ery zamieniono je na ogrody, a miejsce funkcjonowało jako cmentarzysko, o czym świadczą odkryte liczne grobowce, z których część zachowała się do dnia dzisiejszego. Te odsłonięte pozostałości potwierdzają, że teren bazyliki znajdował się za czasów Chrystusa już poza miastem, jak to zaznaczył ewangelista św. Marek. Kolejne wykopaliska w latach1960-1980 ujawniły fragmenty późniejszych, kolejnych murów Jerozolimy zbudowanych przez Hadriana, cesarza rzymskiego w latach 117-138. Dopiero wówczas cmentarzysko znalazło się w obrębie miasta. To istotne uściślenie oddaliło też hipotezę tzw. „grobu w ogrodzie”, zi-

dentyfikowanego pod koniec XIX wieku przez angielskiego dowódcę Ch. Gordona, bowiem jaskinie łączone przez niego i nazwane też „Kalwarią Gordona” pochodzą jeszcze z VIII lub VII wieku przed Chrystusem. W trakcie ostatnich badań archeologicznych odkryto też relikty pogańskiej świątyni Afrodyty z czasów Hadriana, ponadto pozostałości pierwszej świątyni chrześcijańskiej z czasów Konstantyna Wielkiego (IV w. po Chr.) oraz z okresu jej przebudów w XI wieku. Te wszystkie ustalenia naukowe uwiarygadniają przyjętą lokalizację grobu Jezusa, którą to jerozolimscy chrześcijanie, już w czasach starożytnych, wskazywali jako faktyczne miejsce złożenia Chrystusa i w której cesarz Konstantyn Wielki w IV wieku wybudował Anastasis, aktualnie – bazylika Grobu Pańskiego.

Najnowsze informacje z tzw. archeologii biblijnej znajdujemy w książce „Zaginione miasta. Prastare grobowce.100 odkryć, które odmieniły świat” wydanej pod red. Ann R. Williams w 2021 roku. Jak relacjonuje ta znana pisarka, reporterka i archeolog: „W październiku 2016 roku, w związku z gruntowną renowacją edykułu (kaplicy) w bazylice Bożego Grobu przez ekipę politechniki ateńskiej, po raz pierwszy od

stuleci otwarto grób. Po zdjęciu zabezpieczającej płyty do oględzin przystąpili konserwatorzy. Zobaczyli tylko warstwę materiału wypełniającego arcosolium (grobowiec). Po 60 godzinach nieprzerwanej pracy odsłonięto kolejną płytę z wyrytym znakiem krzyża”. Badania laboratoryjne pobranych próbek potwierdzają, że tę dolną płytę wmurowano zapewne w połowie IV wieku. Archeolog Martin Bidlle, autor pracy „Grób Chrystusa. Źródła Nowego Testamentu. Badania historyczne i archeologiczne –zaskakujące znaleziska”, 1999, skomentował te dane: „Datowanie zgadza się z tym co zrobił Konstantyn Wielki, to bardzo istotne”.

Po starannym zadokumentowaniu odsłoniętej płyty ze znakiem krzyża, sfotografowaniu każdego milimetra grobu, edykułu i kościoła, aby cyfrowo zrekonstruować wnętrze dla potrzeb naukowców, grobowiec zapieczętowano ponownie oryginalnym alabastrowym zamknięciem. Każdego piątkowego popołudnia, o godz. 15 wyrusza procesja udająca się do bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Czternaście stacji, najwięcej na Via Dolorosa – oznacza etapy ostatniej drogi Jezusa od miejsca sądu Piłata do miejsca ukrzyżowania i złożenia do grobu.

CHARYZMAT 9 FORMACJA
Wnętrze Bazyliki Grobu Pańskiego, fot. Simon Norfolk (www.simonnorfolk.com).

Kazachstan – spojrzenie na misje

Jednym z najciekawszych sposobów spędzania wolnego czasu jest spotkanie z drugim człowiekiem. Jeśli do tego spotkanie gromadzi liczną wspólnotę, a gospodarzem jest Diakonia Misyjna Ruchu Światło-Życie, można być pewnym wyjątkowych chwil. Jak zwykle na Wzgórzu Misyjnym w Woli Komborskiej.

OFIARY OAZOWICZÓW POWĘDROWAŁY POD KONIEC LUTEGO DO KAZACHSTANU.

Ks. Mariusz Stawarz przebył blisko cztery tysiące kilometrów, by spotkać się z oazowiczami na Podkarpaciu. Nic w tym dziwnego, gdyż tutaj właśnie, w Jasienicy Rosielnej i Sanoku, pracował przed wyjazdem na misje. Pan Bóg powołał go do pracy w Kazachstanie, a o kierunku wyjazdu zadecydowało kilka minut. Gdy ks. Mariusz przyjął już propozycję pracy w Azji Środkowej okazało się, że potrzebny jest także kapłan w Republice Południowej Afryki. – Gdybym wiedział o tym pięć minut wcześniej – wspomina z uśmiechem –poleciałbym do Afryki.

NIELUDZKA ZIEMIA

Kazachstan to rozległy, nizinny kraj, nierówno podzielony rzeką Emba na część europejską i azjatycką. Większość terytorium należy do Azji Środkowej; niewielka część północno-zachodnia znajduje się na kontynencie europejskim. Do Kazachstanu należą także południowe obrzeża zachodniej Syberii. To właśnie te tereny kojarzą się Polakom jednoznacznie, jako miejsce zsyłki i to nie tylko w okresie carskiej Rosji. Nasi rodacy, wbrew własnej woli, wędrowali tam także w latach 30. XX wieku, kiedy na dawnych polskich Kresach powstawała Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka, a i później – w okresie II wojny światowej. Mimo upływu czasu wciąż jeszcze spotyka się w Kazachstanie potomków polskich zesłańców. Nieste-

ty, niewielu z nich mówi w języku swoich przodków. Kilkadziesiąt lat rusyfikacji, trudne warunki życia i wreszcie chęć adaptacji kolejnych pokoleń nie pozostały bez wpływu na poczucie narodowej tożsamości. – To mit, że Polonia mówi w języku ojczystym – wyjaśnia ks. Stawarz. – Jeśli język polski gdzieś przetrwał, to w modlitwach, przekazywanych z pokolenia na pokolenie – dodaje. Ten przekaz także był specyficzny; w niektórych modlitewnikach polskie słowa zapisywano fonetycznie, używając cyrylicy.

POWROTY Życie w Kazachstanie jest trudne, zwłaszcza poza dużymi ośrodkami miejskimi. Naturalnie suchy klimat nie sprzyja rolnictwu, choć znajdują się tam znakomite czarnoziemy. Jednocześnie dwie trzecie kraju to półpustynie lub pustynie gliniaste i piaszczyste. Ich powstawanie powoduje ogromna różnica temperatur pomiędzy najdłuższymi porami roku. Lato przynosi upały w okolicach +40o C, podczas gdy zimą mróz sięga nawet -45o C. Wiosna i jesień są bardzo krótkie. Nic zatem dziwnego, że rozrzucone na ogromnych stepach wioski i osady stopniowo się wyludniają. Także te miejscowości, w których niegdyś tętniło życie polskiej mniejszości. Według spisu z 2021 roku, do narodowości polskiej przyznawało się nieco ponad 35 tysięcy osób (0,2% ludności Kazachstanu).

Wszyscy potomkowie polskich zesłańców mogą skorzystać z prawa do repatriacji, gwarantowanego przepisami obowiązującymi w Polsce od roku 2000. Samorządy wspierają przesiedleńców, zapewniając – w miarę posiadanych zasobów – miejsce do zamieszkania i zatrudnienie. Z tej możliwości skorzystali goście Diakonii Misyjnej: Eugenia i Wiktor Kazimirscy. Małżonkowie z nastoletnim synem oraz matką pana Wiktora powrócili cztery lata temu do ojczyzny swoich przodków. Choć była to niezwykle trudna decyzja, dziś jej nie żałują. – Zachwycają mnie tutaj życzliwi ludzie i piękna przyroda – mówi pani Gienia odpowiadając na pytanie, co najbardziej różni Polskę od Kazachstanu. – Moje serce jest jednak podzielone między obie ojczyzny – dodaje pani doktor; Eugenia pracuje w Polsce jako lekarz rodzinny. Oboje z mężem pięknie i starannie mówią po polsku, choć czasami słychać śpiewny, wschodni akcent, a do zdań wkradają się rosyjskie słowa.

MISJE

Polscy misjonarze w Kazachstanie sprawują liturgię i sakramenty w języku rosyjskim. – Jest to język najpowszechniejszy. Nie ma potrzeby posługiwania się innym, choć konstytucja jako urzędowe, obok rosyjskiego wymienia także języki kazachski i… angielski – opowiada ks. Mariusz. – W urzędach państwowych w dobrym tonie jest odpowiedzieć interesantowi w tym języku, w jakim zwrócił się do pracownika – dodaje misjonarz. Z pewnością wiele takich spraw urzędowych zaprząta czas i uwagę ks. Mariusza Stawarza. Jest on obecnie proboszczem dwóch kazachskich parafii oraz kustoszem Narodowego Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje. Historia sanktuarium wymaga osobnej opowieści, pozostaje jednak nierozerwalnie związana w polskimi zesłańcami sprzed niemal stulecia. Obecnie, w ogarniętym wojną świecie, najważniejszym wydaje się fakt, że jest to także Międzynarodowe Centrum Modlitwy o Pokój. W biednym, głównie rolniczym kraju, wobec niewielkiej liczebności wspólnot, zarówno praca w parafiach, jak i w sanktu-

CHARYZMAT 10 DIAKONIA MISYJNA
Ruch Światlo-Życie zebrał 20 tys. zł na potrzeby misji. fot. M. Jasina Jasina

arium, wymaga zewnętrznego wsparcia finansowego. Wśród pomagających są m.in. takie organizacje, jak Kirche in Not, Renovabis czy Pomoc Katolikom na Wschodzie. Na tej liście znajduje się także Ruch Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej, którego członkowie – między innymi dzięki takim osobistym spotkaniom – są świadomi trudności finansowych, z jakimi mierzy się każdy misjonarz. Dlatego właśnie ofiary oazowiczów i sympatyków Ruchu, zebrane podczas ubiegłorocznych akcji, m.in.

nowartość 280 zł. Wydaje się, że to niewiele, jednak w czasie srogiej zimy ks. Stawarz zużywa 80 ton opału. Nietrudno policzyć, jak ogromny to wydatek.

DIAKONIA

Posługujący w Diakonii Misyjnej potrafią liczyć. Dlatego staraniem odpowiedzialnych – Barbary i Czesława Kwolków – pojawiają się kolejne inicjatywy, dzięki którym zapełniane są misyjne puszki ofiarne. Po wysłaniu w świat ostatnich makowców, praca

MISJONARZ PRZEBYŁ BLISKO CZTERY TYSIĄCE KILOMETRÓW, BY SPOTKAĆ SIĘ Z OAZOWICZAMI NA PODKARPACIU.

słynnej na całą Polskę oazowej inicjatywy „Smaczek na maczek”, powędrowały pod koniec lutego do Kazachstanu. Ks. Mariusz Stawarz opuszczał Wzgórze Misyjne w Woli Komborskiej z niebagatelną kwotą 20 tys. złotych. Jedna czwarta tej kwoty przeznaczona jest na potrzeby siostry zakonnej, samotnie posługującej ostatnim sześciorgu mieszkańcom wymierającej wioski. Ofiara to równowartość ponad 2 mln tenge (waluty Kazachstanu). Co można za to kupić? Choćby węgiel, którego tona kosztuje rów-

Diakonii skupia się na remoncie kolejnego budynku, w którym znajdą się miejsca noclegowe dla odwiedzających Wzgórze Misyjne. W czerwcu będą dojrzewać misyjne truskawki, a już za trzy lata odpowiednią wielkość osiągną choinki, które będzie można otrzymać w zamian za ofiarę na rzecz misji. Dzięki pracy rąk ludzkich, urodzajnej ziemi, a przede wszystkim dzięki Bożej łasce, która daje ludziom siły, roślinom wzrost i życzliwość darczyńcom, misjonarze nie pozostają sami ze swoimi troskami.

WEDŁUG SPISU Z 2021 ROKU, W KAZACHSTANIE MIESZKAŁO NIECO PONAD 35 TYS. POLAKÓW.

CHARYZMAT 11
DIAKONIA MISYJNA
Moderator Diakonii Misyjnej ks. prał. Adam Wąsik przekazał wsparcie finansowe misjonarzowi z Kazachstanu. fot. M. Jasina.

Coś nadzwyczajnego

Kurs Oazowy dla Animatorów to jeden z wielu etapów oazowej formacji. Siostra Teresa Szafrańska ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej przeżyła ten kurs 45 lat temu w Krościenku, pod czujnym okiem ks. Franciszka Blachnickiego. Opowiedziała nie tylko o tym, jaki był założyciel naszego Ruchu, ale także jak dawniej wyglądały rekolekcje oazowe.

Julia Sroczyk: Poznała Siostra osobiście księdza Franciszka Blachnickiego, kiedy miało to miejsce?

s. Teresa Szafrańska: Po raz pierwszy na rekolekcjach oazowych byłam w 1978 roku w Krościenku nad Dunajcem. To wtedy miałam możliwość poznać osobę księdza Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło-Życie. Rekolekcje te były skierowane do sióstr zakonnych i księży. Później ksiądz Blachnicki zaproponował nam, żeby przyjechać na kurs animatorów na Kopią Górkę. Uczestniczyłam w nim przez trzy kolejne lata. Z tego pierwszego kursu mam nawet zdjęcie z księdzem Franciszkiem. Kurs ten trwał trzy dni, a na jego zakończenie był krótki egzamin, w którym także brał udział ksiądz Franciszek. Po tym egzaminie zaproponował nam wspólne zdjęcie, które jako pamiątkę mam cały czas przy sobie.

Rekolekcje te przeżywała Siostra w Centrum Ruchu na Kopiej Górce. Jak to się stało, że Siostra pojechała po raz pierwszy do Krościenka i weszła na oazową drogę?

Moja siostra przełożona z Przemyśla brała udział w dniu skupienia, takim dla przełożonych. Tam też ksiądz Franciszek miał prelekcję, podczas której bardzo mocno zachęcał, żeby siostry pojechały na oazę, bo jest wielkie zapotrzebowanie na posługę na turnusach dla młodzieży. Ja wtenczas pojechałam do Krościenka i w taki sposób to się zaczęło. Pamiętam, że bardzo mocno ten czas przeżyłam. Doszłam też wtedy do wniosku, że takie rekolekcje to jest piękna inicjatywa, ale trzeba też odpowiednich ludzi do ich prowadzenia. Myślę, że ksiądz Blachnicki doskonale o tym wiedział i dlatego tak bardzo prosił siostry przełożone, by one zachęciły inne siostry do udziału w kursie dla animatorów.

Razem z siostrami zauważyłyśmy, że była tam pewna para młodych ludzi. Nie jestem pewna, czy to było małżeństwo. Oni byli bardzo uprzej-

mi, mili, no wręcz taka słodycz od nich biła, właśnie w stosunku do księdza Blachnickiego. Oni go tak naprawdę nie opuszczali na krok przez cały czas rekolekcji. Zaobserwowałam to nie tylko ja, ale także inne moje współsiostry, które były na tych rekolekcjach. Nas to bardzo uderzyło, że ci ludzie chodzili właściwie krok w krok za księdzem Franciszkiem. Nie odstępowali go w żadnym każdym punkcie dnia. Podczas wykładów zauważyłyśmy, że oni ciągle coś notują, każde księdza słowo. Później we wspólnym gronie z siostrami rozmawiałyśmy, że to jest takie podejrzane, ale żadna z nas nie dopytywała nikogo, o co dokładnie chodzi.

Mówi Siostra o Jolancie i Andrzeju Gontarczykach?

Oni wtedy, podczas tego kursu byli bardzo młodymi ludźmi. Później jak ich zobaczyłam w telewizji, to ich nie mogłam rozpoznać.

Jaki był ksiądz Franciszek?

Jak go Siostra zapamiętała?

Ksiądz Blachnicki podczas kursów przede wszystkim odprawiał nam Msze Święte, a także prowadził konferencje. Przez cały tamten czas bardzo mocno się zastanawiałam – nie tylko ja, ale też i inne siostry – nad tym, że coś takiego od niego bije, wręcz coś nadzwyczajnego. Był on bardzo poważny, nawet można powiedzieć, że majestatyczny. On był wtedy takim patriarchą. Ponadto widać było, że to był naprawdę Boży człowiek. To się odczuwało namacalnie, gdy się przebywało w jego obecności. W wolnym czasie chodziliśmy także na wspólne spacery, wycieczki. Szczególnie zawsze był obecny przy ognisku, aktywnie brał udział w każdym. To był moment, w którym opowiadał nawet różne kawały. Takie są moje wspomnienia ze spotkań z księdzem Franciszkiem Blachnickim. Tyle mogę o nim powiedzieć, ile pamiętam z obserwacji, bo nie byłam na przykład w sekretariacie, gdzie on często przebywał. Mimo że od mojego spotkania z nim minęło sporo czasu, to cały czas bar-

dzo go cenię i modlę się o jego beatyfikację – by jak najszybciej został ogłoszony błogosławionym.

Wspomnienia z końcówki lat 70. to nie jedynie, jakie ma Siostra w związku z Ruchem Światło-Życie. W naszej diecezji także zaangażowała się Siostra w oazę.

Jeździłam przez 10 lat na wakacyjne rekolekcje oazowe organizowane w diecezji przemyskiej. Trzy razy byłam w Krasiczynie, mojej rodzinnej miejscowości. Tam była Oaza Dzieci Bożych, a i z młodzieżą byłam także w Tarnawcach, trzykrotnie w Dukli, w Bieszczadach i w okolicy Leżajska. Rekolekcje te były prowadzone przez różnych kapłanów. Pamiętam, że byłam m.in. z ks. Stanisławem Czenczkiem, śp. ks. Marianem Wolickim, ks. Stanisławem Haręzgą, ks. Mleczko, śp. ks. Kazimierzem Florkiem. Później już zdrowie mi nie dopisywało, więc musiałam zrezygnować. Wtedy w moje miejsce jeździły już inne siostry. Mimo wszystko oaza została w moim sercu i ciągle jest mi bardzo bliska. Gdy widzę artykuły o księdzu Franciszku Blachnickim w „Niedzieli”, czy w jakimś innym czasopiśmie, to mnie one bardzo interesują. Z radością wspominam wtedy czas przeżyty w Krościenku nad Dunajcem, przez te trzy lata, gdy mogłam być tam wraz księdzem Blachnickim.

KSIĄDZ BLACHNICKI PODCZAS KURSÓW ODPRAWIAŁ MSZE ŚWIĘTE I PROWADZIŁ KONFERENCJE.

CHARYZMAT 12 TEMAT NUMERU

Nie spodziewali się, że po godzinie 21 będzie szła tamtędy procesja. Śpiewaliśmy wtedy „Wesoły dzień dziś nastał”, a oni wszyscy powstawali, bo nie wiedzieli, co się dzieje. Pytali się potem księdza, co to jest, co to za wiara (śmiech). On im wytłumaczył, że to rekolekcje, w których przeżywa się piętnaście tajemnic różańcowych.

Zauważyła Siostra w tych młodych osobach coś, co ich szczególnie zachęcało do uczestnictwa w rekolekcjach oazowych?

OAZOWE REKOLEKCJE WAKACYJNE UCZĄ ŻYCIA, SAMODZIELNOŚCI I MODLITWY.

RAZ MIESZKAŁYŚMY

W DOMU, W KTÓRYM NIE BYŁO ANI OKIEN, ANI DRZWI.

Nam, animatorom obecnie posługującym na rekolekcjach wakacyjnych, trudno jest wyobrazić sobie, jak oaza wyglądała te 40 lat temu. Teraz możemy się cieszyć pięknymi ośrodkami, dawniej tego nie było.

To były całkiem inne czasy niż teraz. Bywało, że warunki były wręcz spartańskie. Raz mieszkałyśmy w domu, który był w surowym stanie. Nie było w nim ani okien, ani drzwi. Jak szłyśmy spać, to na ziemi ułożyłyśmy parasole, że jak ktoś będzie szedł po ciemku, to trąci w nie i w ten sposób się obudzimy. Takie wtedy były warunki. Gdy byłam na oazie w Tarnawcach, to moja mama przyjechała do nas. Jak zobaczyła, gdzie mieszkamy, to aż poszła do gospodarza, żeby chociaż jakieś drzwi nam dał. Okna wtedy zasłoniłyśmy fartuchami. Trzeba było sobie radzić tym, co miało się pod ręką.

Młodzież z oaz wakacyjnych przywozi doświadczenia spotkania z Bogiem, ale nie tylko. Przypomina się może Siostrze jakaś przygoda z rekolekcji?

Z Dukli pamiętam, że chłopcy to byli tacy rozrabiacy. Oni mieszkali u ojców bernardynów, a tam było dość nisko.

Otwierali najpierw okno, z którego potem wyskakiwali. Wtedy rekolekcje te prowadził ks. Wolicki i powiedział do nas, animatorów, że weźmiemy ich na wyprawę. Wyprowadzimy ich przez pola do Iwonicza mając nadzieję, że przejdą się kawałek i jak wrócimy, to się położą. Będzie choć chwilę spokojnie. Kiedy wróciliśmy z Iwonicza, to jako diakonia spotkaliśmy się, żeby omówić plan kolejnego dnia i myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze. Oczywiście nie było. Patrzymy, a oni dalej przez te okna wyskakują. Nic ich taka wyprawa nie zmęczyła. Czasem zamiast na Mszę Świętą chodzili na cmentarz, na randki. My wtedy tam chodziliśmy za nimi i ich spędzaliśmy do kościoła.

Innym razem, mieliśmy plagę much podczas turnusu. Chłopakowi wpadła jedna do zupy, przybiegł do mnie i mówi „Proszę Siostry, bo mi tu mucha wpadła”. Mówię mu, żeby ją wyciągnął i wyrzucił. Nie miałam na tyle posiłku, żeby dać mu nową porcję.

Pamiętam też, jak byłam jednego razu w Krasiczynie i to było akurat w dzień Zmartwychwstania. To było w lecie, więc w domkach letniskowych byli wczasowicze, którzy siedzieli wieczorem nad Sanem.

Wydaje mi się, że tę wspólnotę, która ich bardzo łączyła. Jak ostatniego dnia była godzina szczerości, to w wypowiedziach uczestników było słychać ten zachwyt nad stworzoną wspólnotą. Mówili, że wszystkie punkty programu ich bardzo łączyły, a w żaden sposób nie dzieliły. Wśród uczestników tych grup, z którymi jeździłam na rekolekcje, było także dużo powołań. W naszym zgromadzeniu są chyba trzy lub cztery siostry, ale też dziewczyny wstąpiły do innych. Wiem, że do marianek były chętne, ale też i było kilku kandydatów na księży.

Opowiada Siostra o przygodach, tych raczej przyjaznych. Jednak na pewno zdarzały też trudności.

Oj, zdarzały się. Brakowało czasem jedzenia, jak mieliśmy marmoladę, to dzieci nie bardzo chciały ją jeść. Tylko to też były inne czasy, teraz takie warunki nie przeszłyby. Dawniej nie było problemu wziąć dzieci na daleką wyprawę. Wszyscy byli zadowoleni, cieszyli się z tego. Nieraz myślałyśmy, że młodzież nas skrytykuje na koniec rekolekcji. A okazywało się, że oni ocenili księży i nas, siostry, w bardzo budujący sposób. Dziękowali nam, że o nich dbałyśmy, starałyśmy się. Czasem nawet nie jadłyśmy obiadu, żeby im dać i oni to wszystko zauważali.

Mimo wszystko ciepło wspomina Siostra tamte czasy. To prawda, że oaza uczy życia, takich codziennych czynności?

Bardzo dużo uczą takie wyjazdy na rekolekcje oazowe. Uczą samodzielności, uczą życia, ale przede wszystkim i modlitwy, rozważania Słowa Bożego. W tej chwili jestem na emeryturze, ale dawniej, gdy

byłam w różnych parafiach, to młodzi bardzo chętnie przychodzili na spotkania w ciągu roku. Bywało i tak, że siadali na schodach, bo nie było już miejsca przy stole w pokoju. Na takich spotkaniach wspólnie rozważaliśmy Słowo Boże, dzieliliśmy się swoimi spostrzeżeniami. Panowała wtedy niezwykle rodzinna atmosfera. Pamiętam, jak prowadziłam oazę parafialną w Wyszatycach, to przygotowywaliśmy nawet różne przedstawienia – jasełka, Mękę Pańską – i oni bardzo chętnie się w to angażowali. Gdy organizowaliśmy dla siebie na przykład opłatki, to dzieliliśmy się kto, co przyniesie – jedni ciastka, kanapki, drudzy napoje. Młodzi się tak chętnie włączali, że czasem tego było tak dużo, aż zostawało.

Gdy byłam na parafii w Pełkiniach-Wygarkach k. Jarosławia, to tam także była dość prężnie działająca oaza. Rodak tamtejszy, ks. Józef Kasiak miał prymicje i zaprosił na nie także młodzież oazową. Pamiętam, jak powiedziałam im wtedy, że pasuje się jakoś przygotować na to wydarzenie, żeby też gości bawić. Bo oczywiście prymicje były bezalkoholowe. Młodzież tak potrafiła tych ludzi rozbawić, wszyscy się śmiali, wspólnie bawili, że na koniec ci goście podchodzili do mnie i aż dziękowali. Co ciekawe byli to głównie mężczyźni, którzy mówili: „Proszę Siostry, my nie wiedzieliśmy, że można się tak bawić bez alkoholu”.

O s. Teresie Szafrańskiej dowiedzieliśmy się za pośrednictwem naszego konta na Facebooku (Ruch ŚwiatłoŻycie Archidiecezji Przemyskiej).

Znasz osobę, które uczestniczyła w rekolekcjach oazowych? Powiedz jej, że z wielką chęcią wysłuchamy opowieści sprzed lat. Wspomnienia te są niezwykle cenną lekcją dla nas, oazowiczów, którzy obecnie piszemy historię Ruchu Światło-Życie.

CHARYZMAT 13 TEMAT NUMERU

Po co tu jesteśmy

Każde rekolekcje są czasem niezwykłym. Świadczą o tym przeżycia ich uczestników. Choć miejsce, wspólnota czy prowadzący mają wielkie znaczenie, ostatecznie jednak pozostają tylko narzędziem w rękach Boga. To spotkanie z Nim przemienia i dodaje odwagi.

Na oazie byłam ósmy raz. Na tych rekolekcjach bardzo przeżyłam adorację krzyża, ponieważ właśnie na niej usłyszałam głos Boga, że On naprawdę jest. Mniej więcej rok wcześniej przestałam się modlić i zaczęłam się zastanawiać, czy Bóg w ogóle istnieje. Na tej właśnie oazie doznałam takiej bliskości Boga i Jezusa. Dzięki kazaniom księdza Dominika moja wiara jeszcze bardziej zaczęła się pogłębiać. Chcę po powrocie do domu kontynuować codzienne namioty spotkania i modlitwy. Ela, I st. Oazy Światłości, Rzepedź

Podczas ferii zimowych przeżywałem Oazę Światłości II st. w Nowej Sarzynie. Pragnę podzielić się z Wami moim świadectwem z tego pięknego czasu. Generalnie wychodzę z założenia, że od rekolekcji nie ma sensu czegokolwiek oczekiwać – tego jak one będą przebiegały, jakie będą przeżycia duchowe, czy też oczekiwać czegoś niezwykłego, co miałoby się wydarzyć. Dlatego przed tymi rekolekcjami nie miałem żadnych oczekiwań co do nich. Po prostu wiedziałem, że Jezus i tak może dać mi to, czego najbardziej będę potrzebował, jeśli Mu zaufam. Wyruszyłem w stosunkowo długą podróż i po kilku godzinach znalazłem się na miejscu, w Nowej Sarzynie. Atmosfera panująca od samego przekroczenia progu to coś, czego nie da się opisać słowami. Możecie sobie to jedynie mniej więcej wyobrazić – okrzyki radość, piski, wrzaski, u niektórych łzy wzruszenia wynikającego z ponownego spotkania, gdzieś z auli rozbrzmiewające piosenki NiemaGotu, a kilkadziesięciu młodych ludzi biegających, witających się i przede wszystkim cieszących się swoją obecnością. Zaczęło się! Konferencja wprowadzająca, pierwsza Msza święta, kolacja, pogodny wieczór… Niesamowite, jak w krótkim czasie udało nam się nawiązać wspólnotę. Myślę, że wynika to z tego, że od początku wiedzieliśmy, że nie jesteśmy tu tylko dla siebie, ale również dla innych. Bardzo

mocno zapadło mi w pamięci kazanie księdza Bożydara, które wygłosił na naszej pierwszej wspólnej Eucharystii w dzień przyjazdu. Na samym początku poprosił mnie oraz animatora Szymona, abyśmy podeszli do niego i mu w czymś pomogli. Poprosił, aby Szymon wziął w ręce słoik, a ja miałem wziąć butelkę wody. Tak też zrobiliśmy, po czym ksiądz poprosił nas, abyśmy nalali wodę do słoika. Logiczne chyba, co zaczęliśmy robić, prawda? Szymon zaczął odkręcać słoik a ja już czekałem z odkręconą butelką wody. Ku naszemu zdziwieniu padły słowa „Nie tak! Zakręć ten słoik i go nie dotykaj”. No to co? Skoro Szymon miał nie dotykać to stwierdziłem, że może ja mogę a więc odłożyłem na chwilę butelkę wody i złapałem za słoik w celu otwarcia go jednak i tym razem usłyszeliśmy: „Nie tak! Obaj nie dotykajcie tego słoika i po prostu lej tę wodę”. Byłem jeszcze bardziej zdziwiony, w każdym razie zacząłem lać wodę, która spłynęła dookoła słoika i ani jedna kropla nie dostała się do środka. Ta bardzo prosta scenka miała pokazać nam co się dzieje z łaską, którą wylewa na nas Jezus podczas rekolekcji w chwili, gdy my jesteśmy zamknięci, w stanie grzechu ciężkiego. Dzięki temu kazaniu uświadomiłem sobie, jak ważne jest, abym jednak przystąpił do spowiedzi na początku tej oazy. Tak też zrobiłem, następnego dnia przed południem już byłem po spowiedzi. Ta spowiedź była dla mnie wyjątkowa. Każda jest oczywiście wyjątkowa, ale ta była jakoś szczególnie. Chwilę po spowiedzi poczułem lekkość i niesamowity spokój. Słowa wypowiadane przez księdza podczas udzielania nauki trafiały mocno i w sedno. Poczułem, że może właśnie ta spowiedź pozwoli mi coś w sobie zmienić. Patrząc z perspektywy czasu widzę, że tak właśnie się stało. Prosta scenka, proste doświadczenie które pozwoliło mi zmienić perspektywę patrzenia. Swoją drogą potem ksiądz Bożydar często, jak coś do nas mówił, rozpoczynał od słów „Moje

drogie, kochane słoiki…” dzięki czemu mogliśmy ponownie przypominać sobie pierwsze kazanie i uświadamiać sobie, po co tak naprawdę tu jesteśmy. Jestem wdzięczny za ten czas, za każdą rozmowę, którą odbyłem podczas tych rekolekcji, za możliwość zatrzymania się na chwilę w swoim życiu i spojrzenia na świat z szerszej perspektywy.

Karol z Aleksandrowa Kujawskiego, IIst. Oazy Światłości, Nowa Sarzyna

Zacznę od tego, że na oazie byłem po raz drugi, moją pierwszą oazą była Oaza Nowej Drogi III st. w Nowej Sarzynie. Nie przyjeżdżałem na Oazę Ewangelizacji z jakimiś konkretnymi oczekiwaniami, moją jedyną intencją było przeżycie tych kilku dni ferii w bliskości z Bogiem i znajomymi. Te rekolekcje były dla mnie bardzo owocne, począwszy od pierwszego dnia. W pierwszym dniu omawialiśmy postać Nikodema, którego zachowanie uświadomiło mi, że Jezus mnie nie potępia. Mimo, że miałem świadomość miłości Jezusa do mnie, to nie widziałem tego, że ja siebie sam potępiam i siebie nie kocham. Dało mi to do zrozumienia, że skoro Jezus mnie nie potępia i kocha mnie takim jakim jestem, to czemu ja miałbym siebie nie kochać. Były to dla mnie niezwykle owocne rekolekcje, w których doświadczyłem miłości Boga, Boga przychodzącego w „lekkim powiewie”. Były też trudne momenty, przez które przeprowadził mnie Bóg, a z których wyszedłem umocniony. Przede wszystkim dotarło do mnie, że muszę pracować nad miłością do samego siebie. Mateusz, Oaza Ewangelizacji, Rzepedź

Rekolekcje X Kroków ku Dojrzałości Chrześcijańskiej to był czas, w którym Pan Bóg stawiał przede mną wiele wyzwań, ale w tym wszystkim objawiał mi swoją miłość i bliskość. Początki rekolekcji nie należały do najłatwiejszych: towarzyszyła mi niepewność i wiele pytań. Modliłam się i z każdym dniem

zauważałam, jak Pan Bóg działa i przemawia do mnie przez drogowskazy, Słowo Boże oraz inne osoby. Dzięki doświadczeniu żywego Kościoła zrozumiałam, że nie jestem sama na drodze do Chrystusa, ale zawsze mam przy sobie ludzi. Podczas X Kroków Pan Bóg nauczył mnie jeszcze większego zaufania i dał mi chęci do dalszej pracy nad sobą.

Weronika, X Kroków ku Dojrzałości Chrześcijańskiej, Rzepedź

Dla mnie czas KODA był przede wszystkim czasem dojrzewania w różnych aspektach mojego życia. Ale chyba najbardziej Jezus poruszył mnie w przestrzeni mojego powołania jednym konkretnym wydarzeniem. Dokładnie w dzień, w którym odwiedzał naszą wspólnotę abp Adam Szal, po wolnym czasie spieszyłem się, żeby zdążyć na spotkania w grupach. Wbiegłem do ośrodka, a kilka metrów przede mną stał arcybiskup razem z kilkoma księżmi. Gdy przechodziłem obok, to ksiądz biskup sam rozpoczął rozmowę, która trwała chwilkę. Dosłownie pięć minut później na spotkaniach w grupach, podczas dzielenia się Słowem czytaliśmy fragment z Księgi Jeremiasza: „Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!” (Jr 1,6). Jest to wytłumaczone, że prorokowi brakuje autorytetu do mówienia przed wielkimi osobistościami. Od razu połączyłem to z wcześniejszym spotkaniem i dało mi to do myślenia odnośnie do dalszej części fragmentu. Przez to wydarzenie Jezus nie dał mi wprost odpowiedzi na pytanie, które od dłuższego czasu Mu zadaję. Powiedział mi za to, że gdy już usłyszę, to mam w to wejść na sto procent. Usłyszałem od Niego „ODWAGI”. I od tego czasu staram się kierować tym słowem, bo wiem, że Pan jest ze mną. Kamil, Kurs Oazowy Dla Animatorów, Przemyśl Collegium Marianum

CHARYZMAT 14
MŁODZIEŻ

Zmartwychwstał

Czasami (czytaj: raz na pięć lat), mój mąż zaprasza mnie na jakieś wydarzenie kulturalne. Tym razem miał to być występ zespołu, który przybył z koncertami do naszego miasta. Lider grupy w krótkim wstępie mówił, że ostatnio, gdzieś nad wodą w Bieszczadach, przesiedział jakiś czas ze swoimi refleksjami na temat życia. Tam powstała piosenka pt. „Topielica”. Pierwsze dźwięki, rozsiadam się wygodnie w fotelu, zaczynam wdychać bieszczadzkie powietrze, a tu kątem oka widzę… oj, coś się tytuł mężowi nie spodobał. Ale zapłaciliśmy za bilet, no i się wystroiliśmy, więc słuchamy dalej. Mąż całkiem nie cicho pyta: „Co to ma być?! Miały być fajne, klimatyczne piosenki, ja nie mogę tego słuchać, chyba zaraz wyjdę”. Tekst traktował o śmierci, jej przyczajeniu, nieubłagalności, potędze (zapewne nie była to refleksja świętego Franciszka „Siostra-śmierć”). Kolejne utwory utrzymane były w klimacie zadumy, jakiegoś smutku. Ostatecznie zespół zaśpiewał swój stary szlagier i tym, chociaż nie do końca, zrehabilitował się w oczach męża.

„Mamo, moja mamo!'” –woła starsza już kobieta przy pożegnaniu swojej matki. To jedna z pierwszych zapamiętanych przeze mnie śmierci w hospicjum i refleksja: nie ma znaczenia ile masz lat, ma-

ma to zawsze jest mama, a ty masz prawo płakać jak dziecko. Jest środek nocy, wchodzę do pokoju, gdzie cichutko gra radio i właśnie zaczyna się audycja o przygotowaniu do śmierci. Ksiądz nie śpi, słabo widzi, ale po kilku słowach rozpoznaje mnie i chwilkę rozmawiamy. Poprawiam mu pościel, on prosi o picie. Pytam jak ksiądz, który tyle razy w swoim życiu mówił o sensie cierpienia, sam teraz czuje jego moc. Ksiądz wolno kieruje głowę w moją stronę i z największą pokorą mówi: „To nie jest łatwe”. Jeden jedyny raz spotkałam w hospicjum wolontariuszkę z prawdziwego zdarzenia, można było uczyć się od niej wiary. Nie potrzebowała zaświadczeń o przebytych tu godzinach, nie chciała pracować, bo wykonywała zawód zgoła inny. Potrzebowała spotkania z człowiekiem, żeby powiedzieć mu o Jezusie. „Będę się za ciebie modlić” – powiedziała, po rozmowie o trudnym życiu, do pana Gienia. „Sama za siebie się módl'” – padła odpowiedź. „A mogę na pana stoliku zostawić obrazek?”. Pan Gieniu milczy, a my nie potrafimy rozpoznać, czy grymas na jego twarzy, to szloch czy śmiech. Tempo pracy nie pozwala na bycie w jednej sali przez dłuższy czas i wychwycenie wszystkich odejść pacjentów. Pomagając przy toalecie pośmiertnej pacjenta zawsze się modlę i Jezu-

sowi zostawiam żal, że tych ciał w chwili śmierci nikt nie przytula do serca i nie zrasza łzami. Jeżeli widzę człowieka, który jest bliski odejścia, przerywam swoje czynności i modlę się koronką do Bożego Miłosierdzia, do Matki Bożej, aniołów i świętych. Któraś z koleżanek zapala gromnicę. Biorę chorego lekko za rękę i stapiam się z nim. Wzbudzam w sobie serdeczny żal za grzechy, dziękuję za życie tego człowieka, czuję że jestem najgorszą grzesznicą, ale liczę na największe miłosierdzie. Pani Ula od kilku dni nie je, większość dnia przesypia. Ma podłączoną kroplówkę i aparat tlenowy. Nagle otwiera oczy i pyta: „Siostro, czy ja muszę umrzeć?”. Czuję się zaskoczona pytaniem, komfortu odpowiedzi nie poprawia obecność pacjentki obok, która jest tu nowa i bardzo wystraszona. – „To nie jest pytanie do mnie pani Ulu” – odpowiadam ściszonym głosem. „Ale proszę mi powiedzieć: czy ja muszę umrzeć?” – pytanie jest głośne i zdecydowane. Dajemy zgodę na życie, to musimy też dać na śmierć, tylko taki frazes przychodzi mi do głowy. Pani Ula uspokaja się, kładzie głowę na poduszkę i mówi: aha, to ja jeszcze trochę poczekam.

Jaki jest Twój Jezus ze śladami męki? Może odpowie mi ktoś z rejonu pięknych Bieszczad?

CHARYZMAT 15 DOMOWY KOŚCIÓŁ
Matka Bieszczady. fot. Marek Piwnicki, pexels.com

Kaplica – dla pożytku wspólnoty

Życie chrześcijan skupia się wokół Eucharystii. Przez wieki sprawowana była ona w miejscach tak od siebie różnych, jak podziemne cmentarzyska i gotyckie świątynie. Te ostatnie do dziś zachwycającą swoją architekturą. Jak będą wyglądać miejsca kultu, które zostaną po naszym pokoleniu?

Rozpoczynamy kolejny etap wykończenia kaplicy Chrystusa Sługi w Centrum Formacji Ruchu Światło-Życie Collegium Marianum w Przemyślu. Do tej pory udało nam się, z pomocą łaski Bożej i ofiarności wielu ludzi, ukończyć posadzkę. Bardzo dziękujemy anonimowemu sponsorowi, który ufundował w ostatnim czasie nagłośnienie. Teraz przyszedł czas na ołtarz, ambonę, tabernakulum oraz pilastry na kolumnach. Według planów, ten etap wykończenia powinien być gotowy już na wakacje. Również tę część projektu wykonał Marcin Szczepaniak, w którego pracowni powstała artystyczna koncepcja kompletnego wystroju kaplicy. Jest ona wyrazem teologicznego znaczenia każdego z detali

NIEZWYKŁY NAMIOT Życie chrześcijan pierwszych wieków, podobnie jak dzisiaj, skupiało się wokół Eucharystii. Prześladowane wspólnoty nie miały jednak możliwości sprawowania świętych obrzędów w odpowiednio przygotowanych miejscach, dlatego najczęściej spotykano się w katakumbach (podziemnych cmentarzyskach) lub domach prywatnych. Właśnie w domach przechowywano

ŻYCIE CHRZEŚCIJAN PIERWSZYCH WIEKÓW, PODOBNIE

JAK

DZISIAJ, SKUPIAŁO

SIĘ WOKÓŁ EUCHARYSTII.

Ciało Pańskie i to nawet wówczas, gdy zaczęto budować chrześcijańskie świątynie. Zwyczaj powoli zanikał od IV wieku, kiedy to edyktem mediolańskim cesarz Konstantyn Wielki przyznał chrześcijanom prawo do swobodnych praktyk religijnych.

W kościołach pierwotnie przechowywano Najświętszy Sakrament w specjalnym pomieszczeniu, przylegającym do prezbiterium, tzw. sacrarium. „Konsekrowany chleb przechowywano tam wprost na ołtarzu, we wnęce ściennej lub szafce o dwuskrzydłowych drzwiach. Często nad

miejscem przechowywania konstruowano zawieszany lub wsparty na kolumnach baldachim, który właśnie wtedy zaczęto nazywać tabernaculum (łac. namiot)” –wyjaśnia w swoim artykule na Aleteia.pl ks. Michał Lubowicki.

Na początku średniowiecza tabernakulum umieszczano już w pobliżu głównego ołtarza, osłaniając naczynia z Ciałem Pańskim jedynie ażurową kratą tak, by wierni mogli je widzieć. Z biegiem lat przeważyły jednak względy bezpieczeństwa i zyskujące na popularności szafki z dwuskrzydłowymi, zamykanymi na klucz drzwiami, ostatecznie usankcjonował w 1215 roku IV Sobór Laterański. Od XVI w. upowszechniła się natomiast praktyka umieszczania tabernakulum nad ołtarzem głównym, na centralnej osi świątyni.

Obecnie obowiązujące „Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego” w nr 314 wskazuje, że tabernakulum można umieścić w prezbiterium bądź w kaplicy, organicznie związanej z kościołem, nadającej się do prywatnej adoracji i modlitwy wiernych. Nowa kaplica w Collegium Marianum będzie nie tylko miejscem sprawowania zgromadzenia eucharystycznego ale również miejscem osobistej modlitwy uczestników rekolekcji. Stąd „nasze” tabernakulum zostanie umieszczone w prezbiterium, poza ołtarzem, przy którym będzie sprawowana Msza święta. Będzie się na nim znajdować napis agape z literami ἉὭ, które wskazują na sakramentalną obecność Chrystusa pod postacią chleba Eucharystycznego.

Cytowany wcześniej ks. Lubowicki pisał, że w pobliżu miejsca przechowywania Ciała Pańskiego już w pierwszych kościołach chrześcijańskich eksponowano obrazy i wizerunki, często o wymowie symbolicznej (np. przedstawienia baranka lub pelikana). Nie inaczej rzecz się ma w kaplicy Collegium Marianum. Ikona Chrystusa Sługi, przedstawiająca Syna Bożego w chwili chrztu w Jordanie, ujęta zostanie w kamienne obramowanie, nawiązujące do motywu skał przedstawionych na obrazie. Pod ikoną artysta przedstawił niejako pęknięcie skał, z których wylewają się wody chrzcielne, uświęcone przez Chrystusa. Jest to nawiązanie do prawdy, że chrzest jest bramą Kościoła i życia sakramentalnego wiernych. Błękit wody odwzorowany jest także na posadzce, „prowadząc” wier-

nych od konfesjonału, do stołu Ciała i Krwi Pańskiej.

SZCZYT WZGÓRZA

Historycy Kościoła wywodzą współczesną ambonę od pulpitów lektorów w szkołach; przyjmuje się także, że może być dalekim wspomnieniem żydowskich podestów, z których odczytywano Pismo Święte. Zanim ambona (gr. ambon – szczyt wzgórza) znalazła dla siebie oddzielne miejsce w architekturze świątyni, duchowni przemawiali do wiernych wprost z prezbiterium. Podobnie jak w przypadku tabernakulum, miejsce przeznaczone na ambonę zmieniało się z biegiem wieków. Do XV stulecia powszechne było umieszczanie jej przy balustradzie w prezbiterium; z czasem stawała się większa, zdobniejsza, przenoszono ją do nawy kościoła i umieszczano wysoko, nad głowami wiernych.

CHARYZMAT 16 Z ŻYCIA RUCHU
Monika Jasina DKS ks. Bartłomiej Zakrzewski

WYRAZEM OSOBISTEJ

WDZIĘCZNOŚCI MOŻE BYĆ TROSKA

O GODNY WYGLĄD MIEJSCA, W KTÓRYM LITURGIA JEST SPRAWOWANA.

Obecnie obowiązujące przepisy Kościoła, w materii umieszczenia ambony nawiązują do tradycji średniowiecznej, stanowiąc: „Godność słowa Bożego wymaga, by w kościele było ono głoszone z miejsca, na którym w czasie liturgii słowa spontanicznie skupia się uwaga wiernych. Z zasady powinna to być stała ambona, a nie zwykły, przenośny pulpit. Ambona odpowiednio wkomponowana we wnętrze kościoła powinna być tak umieszczona, by czytający i mówiący byli dobrze widziani i słyszani przez wiernych” (OWMR nr 272).

Miejsce głoszenia Słowa Bożego w nowej kaplicy Centrum Formacji zostało dobrane starannie, zgodnie z przywołanymi zasadami. Stanowi też spójny pod względem artystycznym element wystroju przez wspomniany błękit, który od ikony prowadzi do jej podstawy. Ukazuje działanie Ducha Świętego w proklamowanym Słowie Bożym. Jak w synagodze w Nazarecie, gdy Jezus przeczytał fragment z księgi proroka Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Mt 4, 18a).

ŻYWY KAMIEŃ

Ołtarze pierwszych chrześcijan miały postać stołu, co łączyło sprawowaną liturgię z rzeczywistością znaną z opisu Ostatniej Wieczerzy. Zdarzały się także odwzorowania sarkofagu z prochami męczennika, nawiązujące bezpośrednio do kultu z czasów prześladowań, ukrytego

w katakumbach. Znany nam obecnie ołtarz łączy obie te cechy, a nadto kamienna płyta ołtarza pozostaje nawiązaniem do Chrystusa, kamienia węgielnego i skały dającej wodę na pustyni.

Podobnie, jak w przypadku tabernakulum, przełomowy dla wyglądu ołtarza okazał się wiek IV, który przyniósł chrześcijanom wolność i pozwolił w sposób materialny wyrazić cześć dla Chrystusa. Zaczęto więc „obudowywać ołtarze rozmaitymi elementami dekoracyjnymi. W okresie romańskim budowano ołtarz główny w prezbiterium oraz ołtarze boczne w nawach bocznych i kaplicach. W XI w. ołtarze są dalej rozbudowywane, zdobione płaskorzeźbami, rzeźbami, obrazami. Pojawia się nastawa ołtarzowa (…). W okresie gotyku pojawiają się ołtarze szafkowe (z figurami świętych) o różnych formach np. tryptyku (ołtarz trzyczęściowy). W okresie renesansu występują ołtarze baldachimowe albo z nastawą ołtarzową rozbudowaną do kompozycji rzeźbiarskiej wokół obrazu lub rzeźby umieszczonej pośrodku. Ten typ ołtarza, podlegając zmianom stylistycznym, przetrwał do czasu zmian wprowadzonych przez Sobór Watykański II” – pisze ks. Jacek Zjawin w „Przewodniku katolickim”.

Ołtarz w Collegium Marianum jest prostym, kamiennym stołem. Jego kolorystyka nawiązuje do pozostałych motywów wystroju kaplicy. Napis ΧΡΙΣΤΟΣ ΔΙΑΚΟΝΟΣ – Chrystus Sługa, oddaje całą rzeczywistość teologiczną tej przestrzeni sakralnej: Jezus jest tym, który ofiaruje się za nas na ołtarzu i w Jego bezkrwawej ofierze najpełniej wyraża się Jego służba wobec wierzących.

Elementem charakterystycznym jest ponadto znak Ruchu Światło-Życie. Czcigodny Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki tłumaczy: „Istnieje głębokie powiązanie między teologią Chrystusa Sługi, obrazem Chrystusa Sługi, a tym, co nam daje liturgia, pomiędzy zrozumieniem ducha liturgii

a postawami, które powinniśmy wobec niej przyjmować. Można by wskazać jeszcze na jedność między symbolem wyrażającym istotę ruchu (znakiem Fos-Zoe – Światło-Życie), a właściwym dla naszego ruchu sposobem podejścia do liturgii i zrozumienia jej (…)”.

WSPÓLNE DZIEŁO

Niezależnie od miejsca jej sprawowania, wszyscy jesteśmy uczestnikami liturgii. Mamy możliwość korzystania w pełni z czekających na nas darów. Wyrazem osobistej wdzięczności, miłości, uwielbienia może być – podobnie jak dla wiernych sprzed tysiąca lat – troska o godny wygląd miejsca, w którym liturgia jest sprawowana. Gdyby zatem ktoś chciał dołożyć się do tego etapu wykończenia naszej kaplicy w Collegium Marianum można to zrobić poprzez złożenie ofiary na konto: Diakonii Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej 58 1020 4274 0000 1402 0086 3860 z dopiskiem: „darowizna na cele kultu religijnego – kaplica”. Z góry dziękujemy za każdą okazaną życzliwość. Ostatnim etapem będzie wyposażenie kaplicy w krzesła, ławki, konfesjonał oraz kredensy.

CHARYZMAT 17 Z ŻYCIA RUCHU
OŁTARZ W COLLEGIUM MARIANUM
JEST PROSTYM, KAMIENNYM STOŁEM.
KODA Przemyśl. OE Rzepedź. OŚ II st. Nowa Sarzyna. ODB I st. Rzepedź. OŚ I st. Rzepedź. X Kroków, Rzepedź.

Φως ἱλαρον

Gdy otworzymy księgę „Obrzędów chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych” zauważymy, że drugi stopień wtajemniczenia, przypadający na czas Wielkiego Postu poprzedzającego przyjęcie sakramentów inicjacji chrześcijańskiej w Noc Paschalną, zostaje nazwany „okresem oczyszczenia i oświecenia”. „W tym okresie, który zazwyczaj przypada na Wielki Post i zaczyna się obrzędem «wybrania», wybrani razem z miejscową wspólnotą oddają się skupieniu ducha, aby się przygotować do uroczystości paschalnych i do sakramentów wtajemniczenia. Temu celowi służą skrutynia, obrzędy przekazania i obrzędy bezpośrednio przygotowujące” (OCWD 152). Dla ruchu deuterokatechumenalnego, jakim jest Ruch Światło-Życie, ma to istotne znaczenie, dlatego, że zasadniczym elementem formacji podstawowej jest właśnie oświecenie, a to wpisuje się w dynamikę naszych rozważań o świetle. Przyjrzyjmy się zatem, w jaki sposób światło jest obecne w obrzędach przygotowania paschalnego i samej Paschy.

DZIECI ŚWIATŁOŚCI

Kolekta soboty II tygodnia Wielkiego Postu wskazuje, że znajdujemy się na drodze, która ma nas doprowadzić do światła: „Boże, Ty przez swoje sakramenty dajesz nam udział w dobrach wiecznych, chociaż żyjemy jeszcze na ziemi; kieruj naszym życiem doczesnym i doprowadź nas do światłości, w której sam przebywasz”. Nie ulega jednak wątpliwości, że centralnym momentem Wielkiego Postu, w którym skupiamy się na znaku światła, jest IV Niedziela Wielkiego Postu, w której nawet szaty liturgiczne zostają rozjaśnione do koloru różowego. To niedziela, w której w czasie II skrutynium czy w cyklu czytań A słyszymy perykopę o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia (J 9,1-41). Do tego motywu odnosi się modlitwa po Komunii: „Boże, Ty oświecasz każdego człowieka na ten świat przychodzącego, oświeć nasze serca światłem swojej łaski, aby nasze myśli zawsze były godne Ciebie, a nasza miłość ku Tobie szczera”, a przede wszystkim własna prefacja na IV Niedzielę Wielkiego Postu. Jej zasadnicza część brzmi następująco: „On [Chrystus – przyp. aut.] jest światłością, która na świat przyszła, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie chodził w ciemności, lecz miał światło życia. Przez sakrament chrztu świętego uwalnia nas od ciemności grzechu, abyśmy byli dziećmi światłości”. Ze światłem są zatem związane te same rzeczywistości, co z sakramentem chrztu – wiara i łaska. Właśnie dlatego w centralnym momencie inicjacji chrześcijańskiej udzielenie sakramentów zostanie poprzedzone jedyną w swoim rodzaju liturgią światła.

Godne uwagi są również dwie formuły egzorcyzmu, jakie są przewidziane przez

1) W tytułach poprzednich dwóch części wkradł się błąd edytorski: prawidłowa forma to rzecz jasna ιλαρον, nie zaś ιλαριον.

„Obrzędy chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych” na drugie skrutynium. Obie odnoszą się do wydarzenia przywrócenia wzroku niewidomemu. Pierwsza z nich brzmi następująco: „Najłaskawszy Ojcze, Ty sprawiłeś, że niewidomy od urodzenia uwierzył w Twojego Syna i przez tę wiarę wszedł do królestwa Twojej światłości. Uwolnij Twoich wybranych, tutaj obecnych, od zaślepiających ich złudzeń. Spraw, aby utwierdzeni w prawdzie, stali się dziećmi światłości i pozostali nimi na zawsze. Przez Chrystusa, Pana naszego” –w tym miejscu celebrans w milczeniu kładzie rękę na każdego z wybranych, potem wyciągając ręce nad wybranymi, mówi dalej – „Panie, Jezu, światłości prawdziwa, mocą Ducha prawdy uwolnij wszystkich, którzy jęczą pod jarzmem ojca kłamstwa, a w tych, przez Ciebie wybranych do przyjęcia sakramentów, wzbudź dobrą wolę, aby korzystając z radości Twego światła, jak niewidomy, który niegdyś odzyskał jasność widzenia, okazali się silnymi i odważnymi świadkami wiary. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków” (OCWD 171). Druga zaś: „Boże, Ojcze światłości, Ty przez Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa rozproszyłeś ciemności kłamstwa i nienawiści, a światło prawdy i miłości zlałeś na ludzką rodzinę. Spraw, błagamy, aby Twoi wybrani, których powołałeś do godności przybranych dzieci, przeszli z ciemności do jasnego światła, a uwolnieni spod władzy księcia mroków, pozostali na zawsze dziećmi światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego” – tu następuje nałożenie rąk, jak wyżej, a później analogicznie kontynuacja – „Panie Jezu, Ty po chrzcie z otwartego nieba otrzymałeś Ducha Świętego, aby w Nim głosić Ewangelię ubogim i przywracać wzrok niewidomym. Ześlij Ducha Świętego na tych wybranych, którzy pragną Twoich sakramentów. Zachowaj ich od skazy błędu, zwątpienia i niewiary, otwórz ich oczy, aby kierowani prawdziwą wiarą, mogli Ciebie oglądać. Który żyjesz i królu-

jesz na wieki wieków” (OCWD 383). Obok utożsamienia światła z wiarą ciekawym motywem jest idea „zaślepienia złudzeniami” oraz „radości światła”.

LUCERNARIUM

Zupełnie odrębnego omówienia domaga się Lucernarium – liturgia światła będąca uroczystym początkiem Wigilii Paschalnej. Zgodnie z zapisami Mszału, składa się ona z trzech części: 1) poświęcenia ognia i przygotowania Paschału; 2) procesji; 3) orędzia wielkanocnego. Podobnie jak w przypadku procesji teoforycznych w Wielki Czwartek czy w Boże Ciało oraz procesji 2 lutego, dla uczestników Wigilii Paschalnej należy przygotować świece, co jest jedyną normą dotyczącą przygotowania biorących udział w liturgii nocy paschalnej. Pierwszym elementem liturgii jest wygaszenie świateł w kościele i rozpalenie ogniska (według zapisu Mszału są to czynności liturgiczne!), nie ma zaś mowy o procesji do ogniska. Jeżeli nie można rozpalić ogniska poza kościołem, poświęca się ogień podtrzymywany w inny sposób, zaś obrzęd ma miejsce w bramie kościoła. „Kapłan pozdrawia jak zwykle zgromadzony lud” (MR 151, nr 8), to znaczy rozpoczyna liturgię od znaku krzyża i pozdrowienia2, a po wygłoszeniu wprowadzającego komentarza przystępuje do poświęcenia ognia. Modlitwa poświęcenia brzmi następująco: „Boże, Ty przez swojego Syna udzieliłeś wiernym światła swojej chwały, poświęć ten ogień i przez te święta wielkanocne rozpal w nas tak wielkie pragnienie nieba, abyśmy z czystym sercem mogli dostąpić świąt wiekuistej światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego”. Ognia rzecz jasna nie kropi się wodą święconą, gdyż w przebiegu liturgii Wigilii Paschalnej będzie miała miejsce czynność odwrotna – to zapalony Paschał włożony do wody będzie znakiem jej pobłogosławienia. „Po poświęceniu nowe-

2) Należy tutaj obalić mit obecny w niektórych komentarzach do liturgii Triduum Paschalnego, że czynności sprawowane w ramach tego okresu stanowią jedną liturgiczną całość, co miałoby się wyrażać obecnością tylko jednego znaku krzyża na rozpoczęcie Mszy Wieczerzy Pańskiej i tylko jednego błogosławieństwa na zakończenie Wigilii Paschalnej. Sęk w tym, że (1) ani znak krzyża na Mszy Wieczerzy Pańskiej nie jest jedynym, (2) ani Wigilia Paschalna nie kończy Triduum Paschalnego. W trzecim wydaniu typicznym Mszału z 2002 r. pojawia się już nigryk z tekstem znaku krzyża.

CHARYZMAT 20 AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ
3 1)
cz.

WYGASZENIE

ŚWIATEŁ W KOŚCIELE I ROZPALENIE

OGNISKA WEDŁUG

ZAPISU MSZAŁU

CZYNNOŚCIAMI

go ognia, przed kapłanem staje akolita lub ministrant, który trzyma paschał. Kapłan na paschale żłobi rylcem krzyż, nad krzyżem grecką literę Alfa, pod krzyżem literę Omega, a na czterech polach między ramionami krzyża cyfry bieżącego roku” (MR 151, nr 10). „Po wyżłobieniu krzyża i innych znaków, kapłan może umieścić pięć symbolicznych gwoździ [tekst łaciński mówi o „grana incensi”, czyli o „ziarnach kadzidła” – przyp. aut.], w formie krzyża” (MR 153, nr 11). „Następnie kapłan zapala paschał od nowego ognia, mówiąc głośno: «Niech światło Chrystusa chwalebnie zmartwychwstałego rozproszy ciemności naszych serc i umysłów»” (MR 153, nr 12). Warto zwrócić uwagę na połączenie przez polskiego tłumacza ran Chrystusa ze światłem – przy wkładaniu drugiego gwoździa/ ziarna zostają one nazwane w polskim tłumaczeniu „jaśniejącymi chwałą” (po łacinie jedynie gloriosa – „chwalebne”).

Następnie ma miejsce procesja w następującym porządku: „Na czele idzie turyferarz z dymiącą kadzielnicą. Za nim idzie niosący paschał [jest nim diakon lub, gdy go nie ma, jeden z koncelebransów, albo nawet sam główny celebrans – przyp. aut.], potem celebrans, duchowieństwo, ministranci i lud. Wszyscy niosą [jeszcze zgaszone – przyp. aut.] świece” (MR 153, nr 14). Procesja przewiduje trzy stacje w trzech szczególnych miejscach. Obrzęd przewiduje śpiew niosącego paschał „Światło Chrystusa”, na który wszyscy odpowiadają „Bogu niech będą dzięki”. Przy pierwszej stacji – w bramie kościoła, która symbolizuje podwoje wiary – swoją świecę od paschału odpala jedynie główny celebrans. Druga stacja – wewnątrz kościoła – to moment, w którym świece odpalają wszyscy obecni ochrzczeni (to ważna uwaga, gdyż w czasie Wigilii Paschalnej powinno być jeszcze jedno odpalenie świec od Paschału, dokonane przez rodziców chrzestnych neofitów). Wreszcie, gdy Paschał znajdzie się w prezbiterium, zapala się

CHARYZMAT 21 AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ
LITURGICZNYMI. ciąg dalszy na str. 22
Triduum Paschalne, rok 2016. fot. archiwum oazy.

ciąg dalszy ze str. 21

wszystkie światła w kościele z wyjątkiem świec ołtarzowych. Zgodnie ze starożytną tradycją paschał umieszczano pośrodku prezbiterium, jednak obecność stałej ambony, z której za chwilę będzie wykonywane orędzie wielkanocne, dla podkreślenia związku świecy paschalnej ze śpiewanym tekstem, pozwala także na umieszczenie paschału obok ambony. Przed śpiewem orędzia diakon lub kapłan okadza najpierw Mszał, z którego ma być wykonane Praeconium, a następnie paschał, i jest to jedyne w ciągu roku liturgicznego okadzenie tych dwóch przedmiotów. Następnie wykonywane jest orędzie wielkanocne, którego wszyscy słuchają stojąc z zapalonymi świecami w rękach.

Zwróćmy uwagę na kilka fragmentów orędzia wielkanocnego odnoszących się do symboliki światła:

• „Raduj się, ziemio opromieniona tak niezmiernym blaskiem [fulgoribus – błyskawicami], a oświecona jasnością [splendore – splendorem] Króla wieków, poczuj, że wolna jesteś od mroku [caliginem – także mgły], co świat okrywa! Zdobny blaskiem [fulgoribus, jw.] takiej światłości, raduj się, Kościele święty, Matko nasza!”.

• „Jest to zatem ta noc, która światłem ognistego słupa [illuminatione columnae – oświeceniem słupa] rozproszyła ciemności grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku [caligine, jw.] grzechów...”.

• „O tej to nocy napisano: a noc jako dzień zajaśnieje (Ps 139,12), oraz: noc będzie mi światłem i radością (Ps 139,11 Wlg; BT: «noc mnie otoczy jak światło»)”.

• „W tę noc pełną łaski, przyjmij, Ojcze święty, wieczorną ofiarę uwielbienia, którą Ci składa Kościół święty, uroczyście ofiarując przez ręce swoich sług tę świecę, owoc pracy pszczelego roju. Znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień [rutilans ignis – jaśniejący ogień]. Chociaż dzieli się on użyczając światła, nie doznaje jednak uszczerbku [«chociaż dzieli się on, nie doznaje jednak uszczerbków światła (detrimenta luminis)»], żywi się bowiem strugami wosku, który dla utworzenia tej cennej pochodni wydała pracowita pszczoła”.

• „Prosimy Cię, przeto, Panie, niech ta świeca poświęcona na chwałę Twojego imienia nieustannie płonie [perseveret – trwa], aby rozproszyć mrok [caliginem, jw.] tej nocy. Przyjęta przez Ciebie, jako woń przyjemna, niechaj się złączy ze świat-

MOTYWEM OBECNYM W TEKSTACH OKRESU PASCHALNEGO JEST POŁĄCZENIE ŚWIATŁA

Z OSOBĄ DUCHA ŚWIĘTEGO.

łami nieba [supernis luminaribus – górnymi światłami]. Niech ta świeca płonie, gdy wzejdzie słońce [flammas eius lucifer matutinus inveniat, «niech jej płomienie spotka Poranny Niosący Światło»] nie znające zachodu: Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem [serenus illuxit – jasny oświecił] i z Tobą żyje i króluje na wieki wieków”.

ŚWIATŁO PASCHY

To jeszcze nie koniec symboliki światła w czasie Wigilii Paschalnej. Okres paschalny ma w sobie dwie dynamiki, które wykorzystują teologię światła. Wielokrotnie w Okresie Wielkanocnym jako antyfona wykorzystywany jest fragment z Pierwszego Listu św. Piotra Apostoła: „Jesteście ludem odkupionym; opowiadajcie dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do swojego przedziwnego światła. Alleluja” (por. 1 P 2,9). To przejście z ciemności do światła dokonuje się w czasie Wigilii Wielkanocnej najpierw między Starym a Nowym Testamentem. W oracji następującej po ostatnim czytaniu ze Starego Testamentu Boga nazywa się Wieczną Światłością, a bezpośrednio po niej zapala się świece ołtarzowe. Po odśpiewaniu „Chwała na wysokości Bogu” z towarzyszeniem organów i dzwonów główny celebrans odmawia kolektę: „Boże, Ty sprawiasz, że ta najświętsza noc jaśnieje blaskiem Zmartwychwstania Pańskiego, wzbudź w Twoim Kościele ducha dziecięctwa, którego otrzymaliśmy na chrzcie świętym, abyśmy, odnowieni na duchu i ciele, służyli Tobie z całkowitym oddaniem”. Zawiera ona w sobie obie rzeczywistości odnoszące się do symboliki światła – tajemnicę Paschy, która dokona się w sakramencie chrztu, oraz tajemnicę oświecenia Duchem Świętym, którego zesłanie zamyka obchód świąt paschalnych. Do tych samych idei będzie się odnosić prośba z kolekty Mszy w dzień: „(...) spraw, abyśmy obchodząc uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, zostali odnowieni przez Ducha Świętego i mogli

zmartwychwstać do nowego życia w światłości”. Po poświęceniu źródła i udzieleniu sakramentu chrztu ma miejsce – inny niż w przypadku chrztu dziecka – obrzęd przekazania światła. „Celebrans bierze do rąk świecę paschalną lub jej dotyka i mówi: «Podejdźcie, ojcowie i matki chrzestne, aby nowo ochrzczonym przekazać światło». Chrzestni ojcowie i matki podchodzą, zapalają świecę od świecy paschalnej i podają ją nowo ochrzczonym. Następnie celebrans mówi: „Staliście się światłem w Chrystusie. Postępujcie nieustannie jak dzieci światłości, trwajcie w wierze, abyście ze wszystkimi Świętymi mogli wyjść na spotkanie przychodzącego Pana w królestwie niebieskim” (OCWD 226). Kiedy zakończy się obrzęd chrztu i bierzmowania, swoje świece zapalają wszyscy zgromadzeni i odnawiają swoje przyrzeczenia chrzcielne (MR 178, nr 46). Ostatnim tekstem, który odnosi się do tej symboliki, jest druga prefacja wielkanocna: „Przez Niego [Chrystusa – przyp. aut.] synowie światłości rodzą się do wiecznego życia, a bramy nieba otwierają się dla wierzących”. Drugim motywem obecnym w tekstach okresu paschalnego jest połączenie światła z Osobą Ducha Świętego. Kolekta Wigilii Zesłania Ducha Świętego rozpoczyna się od słów: „Wszechmogący Boże, spraw, niech zajaśnieje nad nami blask Twojej chwały, a Chrystus, Światłość ze Światłości, niech umocni darem Ducha Świętego serca odrodzonych dzięki Twojej łasce”. Na tej samej idei teologicznej oparte są teksty z mszy wotywnych o Duchu Świętym – kolekta („Boże, nasz Ojcze, niech Pocieszyciel, Duch Święty który pochodzi od Ciebie, oświeci nasze umysły”) oraz modlitwa nad darami („Panie, nasz Boże, uświęć złożone dary i oczyść nasze serca światłem Ducha Świętego”). Z tej symboliki korzysta także uroczyste błogosławieństwo o Duchu Świętym: „Bóg, Ojciec światłości, który (w dniu dzisiejszym) oświecił dusze uczniów przez zesłanie Ducha Pocieszyciela, niech wam udzieli swojego błogosławieństwa i napełni was darami Ducha Świętego”.

Na zakończenie chciałbym ukazać tekst najstarszego hymnu chrześcijańskiego z II w. po Chrystusie, którego incipit jest tytułem tego artykułu – Φως ιλαρον, „Radosna Światłości”. Jedno z jego polskich tłumaczeń zostało włączone do Liturgii Godzin jako hymn nieszporów środy III tygodnia. Niech ten tekst, będący zwieńczeniem naszych rozważań o świetle w liturgii, raz jeszcze zwróci nasze myśli ku Chrystusowi, który jest światłością świata.

Światło radosne chwały Twego Ojca / Nieśmiertelnego, który mieszka w niebie, / O Jezu Chryste! Otośmy doszli do zachodu słońca / I oglądamy blask wieczornej zorzy / Śpiewając Trójcy. Ty jesteś godzien teraz i na wieki, / Aby sławiono czystym głosem Ciebie, / O Synu Boży! Dajesz nam życie, przeto wszechświat cały / Składa Ci hołdy i wychwala Ojca / Z Duchem Najświętszym! / Amen.

CHARYZMAT 22 AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

Jak trędowaci?

Optykę chorych na trąd zmienił Jezus, który mimo uznawania ich nadal przez otoczenie za nieczystych nie odsuwał, a wręcz przeciwnie – uzdrawiał wielu chorych, przywracając ich społeczeństwu. Chorzy przychodzący do Niego jawnie łamali obowiązujące przepisy i nakazy zbliżania się do osób zdrowych. Czy z desperacji? Tego nie wiem, ale na pewno jednym z powodów – myślę najważniejszym – była nadzieja. Wieści o Jezusie uzdrowicielu, kimś wyjątkowym, rozchodziły się bardzo szybko i zapewne docierały również do wykluczonych z życia społecznego trędowatych. Docierało również i to, że łamie on wszelkie schematy, byle tylko pomóc ludziom w ich beznadziejnej sytuacji. Oni wiedzieli, że ten nieznajomy nauczyciel potrafi czynić rzeczy po ludzku niemożliwe. A co czynił Jezus? Nie ganił ich, nie oddalał, nie zbywał. Nie przerażała Go bliskość człowieka zakażonego, a wręcz dogłębnie wzruszała. Można stwierdzić, że Jezus przychodził do wszystkich, którzy źle się mają. To co czynił i nadal czyni Jezus ma dwa wymiary, nie tylko uzdrawianie ciała, ale przede wszystkim – przez fakt uzdrowienia fizycznego –dostrzeżenie głębszej zmiany, zachodzącej w ludzkiej naturze skażonej grzechem. Jezus chciał, by przez Jego działalność obdarzyć większym zaufaniem i miłością samego Boga.

Czy dzisiaj, idąc na spotkanie z Jezusem, można czuć się jak trędowaty ? Miałam sposobność uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej w jednej z rzeszowskich parafii. Jakież było moje zdziwienie, gdy przed rozpoczęciem udzielania Komunii świętej usłyszałam komunikat: „Przypominam, że przed ołtarzem Komunia rozdawana będzie na rękę, a do ust przed tabernakulum”. Już samo ogłoszenie wywołało we mnie ogromne zdziwienie, bo

ROZDAWANA

Skojarzenia, jakie przychodzą mi do głowy, gdy myślę o trądzie to odrzucenie i wyobcowanie. To właśnie tego doświadczali ludzie w czasach, gdy trąd był jeszcze chorobą nieuleczalną; byli nieakceptowani społecznie, naznaczeni piętnem, tracili większość praw, musieli opuścić swoje rodziny, a odrzuceni przez „swoich” żyli w odosobnieniu i samotności. patrząc na rozplanowanie kościoła, dotarcie przed tabernakulum wymagało przejścia na odległy koniec kościoła, obok centralnie ustawionego ołtarza. Dotarło tam razem ze mną i moim mężem jeszcze dosłownie dwie osoby, pozostali –a było wtedy cztery rzędy osób do czterech komunikujących kapłanów – przyjęli Ciało Pańskie na rękę. Szacuję, że mogło to być kilkadziesiąt osób. Dodatkową przykrością był fakt, że czekaliśmy przed tabernakulum aż wszyscy przyjmą Komunię na rękę i dopiero wtedy podał nam Ją kapłan odnoszący kielichy do tabernakulum. Taki sposób udzielania Komunii świętej skojarzył mi się z postępowaniem wobec trędowatego, odsunięciem od wspólnoty, zepchnięciem na margines, wyobcowaniem. Czy zrobiliśmy coś niewłaściwego, pragnąc przyjąć

żywego Boga do ust, a nie na rękę? Czy powinniśmy jak wszyscy stanąć do kolejki „na rękę”, a nie wydziwiać?

To było dla mnie bardzo trudne doświadczenie. Oboje z mężem mieliśmy takie samo odczucie, oboje poczuliśmy się jak trędowaci. Zrodziły się też w nas pytania – po pierwsze: czy gdyby podczas Komunii świętej nie stygmatyzowano ludzi różnicując Jej podawanie, a komunikowano w tym samym miejscu i czasie jednocześnie, więcej osób przyjmowałoby Pana Jezusa do ust; po drugie na ile postawa kapłanów w kwestii przyjmowania Komunii wpłynęła na zachowanie wiernych i dokonanie przez nich wyboru? Nie znam odpowiedzi na postawione pytania, mam jednak nadzieję, że właściwa refleksja nasunie się sama.

CZY ZROBILIŚMY COŚ NIEWŁAŚCIWEGO, PRAGNĄC PRZYJĄĆ ŻYWEGO BOGA DO UST, A

CHARYZMAT 23 OAZA DOROSŁYCH
„PRZYPOMINAM, ŻE PRZED OŁTARZEM KOMUNIA
BĘDZIE NA RĘKĘ, A DO UST PRZED TABERNAKULUM."
NIE NA RĘKĘ?
Zdjęcie ilustracyjne, fot. internet.
FOTOGALERIA
Adwentowy DW rejonów Łańcut I i II. fot. M. Skawińska. Adwentowy DW rejonów Łańcut I i II. fot. M. Skawińska. Adwentowy DW rejonów Łańcut I i II. fot. M. Skawińska. Misyjny Smaczek na maczek. fot. D. Boczar. Powitanie Nowego Roku we Wrocance. fot. J. Niedziela. Powitanie Nowego Roku we Wrocance. fot. J. Niedziela. Powitanie Nowego Roku we Wrocance. fot. J. Niedziela. Misyjny Smaczek na maczek. fot. D. Boczar.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.