Charyzmat Nr 44

Page 1

DLACZEGO DZISIAJ?

„Dlaczego dzisiaj wśród nocy dnieje?” – zachęca nas do refleksji kolęda. Teorii tłumaczących datę obchodu Bożego Narodzenia jest wiele, a faktycznych danych – już mniej. W całej złożoności historii tego obchodu przedstawienie Bożego Narodzenia jedynie jako kopii świąt pogańskich jest zdecydowanie zbyt dużym uproszczeniem.

FILIA ŻYJE W ŚWIETLE Sanktuarium w Łagiewnikach zamieniło się w centrum oazowe.

LISTOPADOWE ŚPIEWANIE 104. rocznica odzyskania niepodległości.

AMEN. Biuletyn Diakonii Liturgicznej

Greckie słowo ΦΩΣ jest znane każdemu oazowiczowi. Nie sposób wyobrazić sobie zarówno teologii, jak i liturgii bez symboliki światła.

Pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej • nr 44 • 15 grudnia 2022 r. • Cena 4,50 zł ISSN 2450-7695 • Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej www .oaza.przemyska.pl /oazaprzemyska
16
22
20 Φως ἱλαριον 4

Minął kolejny rok. Czy będziemy w stanie myśleć o nim bez odniesień do wojny toczącej się tuż za naszą wschodnią granicą? Zwłaszcza teraz, gdy zrozumieliśmy aż nadto dosłownie, że pociski nie uznają granic, a obrona kosztuje życie? Zasiadając do świątecznego stołu w gronie najbliższych pomyślimy choć przez chwilę o tych, którzy nie tylko bez choinki i prezentów, ale także bez prądu i ogrzewania stanęli naprawdę bardzo blisko tajemnicy betlejemskiej groty. To na ich dzieci czyhają siepacze Heroda, choć dziś nazywa się go inaczej i inne, nowsze, bardziej niezawodne są narzędzia jego terroru. W chwili przygotowania tego numeru do druku ks. Bartłomiej Zakrzewski, moderator diecezjalny, wyruszył po raz kolejny na ukraińskie Zakarpacie z darami od Ruchu Światło-Życie. Wiezie potrzebującym odzież i żywność, ale także agregat prądotwórczy i ogromną ilość świec. Oto w Europie XXI wieku ludzie potrzebują świec, by w miarę normalnie funkcjonować po zmroku. Wyobrażasz sobie, że Twoje dziecko przy takim płomyku czyta, uczy się, pisze? Na Ukrainie życie w świetle nabiera dzisiaj bardzo dosłownego znaczenia. Utraciliśmy nasze państwo na 123 lata. Walczyliśmy o niepodległość nie tylko z zachodnimi, ale i wschodnimi sąsiadami. Tak, również z Ukrainą. Dlatego właśnie Polacy lepiej niż inni rozumieją nie tylko ból okupacji, ale i niezłomnego ducha walki. To on wybrzmiewa w poezji i pieśniach szczególnie tych najbardziej doświadczonych przez historię narodów. Tę historię regularnie wspominamy, zwłaszcza w listopadowe Święto Niepodległości, które w tym roku po raz kolejny zgro- madziło członków Ruchu na Oazowym Śpiewaniu Patriotycznym. O wydarzeniu możecie w tym numerze przeczytać, a także zobaczyć zdjęcia zrobione przez naszych fotoreporterów. Mieliśmy swoich przedstawicieli również na Dniu Wspólnoty Diakonii Diecezjalnych filii krakowskiej i dzięki nim dowiecie się, co działo się w podkrakowskich Łagiewnikach. My sami przekonaliśmy się, że miłosierdzie Boże nie zawodzi tego, kto ufa. Część darów, zawiezionych przez naszego księdza moderatora na Ukrainę, pochodzi właśnie od krakowskiej wspólnoty Ruchu.

Piękna droga obdarowania i zaufania była udziałem śp. Grzegorza Mroczki, którego siódmą rocznicę śmierci wspominamy 25 stycznia. Wieloletni animator Ruchu Światło-Życie dał się poznać jako świadek żywego Jezusa i takie epitafium umieszczone zostało na jego grobie. W tym właśnie miejscu członkowie Oazowej Wspólnoty Życia pw. Miłosiernego Chrystusa Sługi we Wrocance, na początku listopada podjęli postanowienie wydania książki o życiu i śmierci niezwykłego chłopaka. Proszą o świadectwa osoby, które doświadczyły łask za pośrednictwem zmarłego animatora. Dane kontaktowe zamieszczono w materiale na s. 18.

Wewnątrz numeru znajdziecie ponadto rozważania o dacie Bożego Narodzenia i oczekiwaniu ze światłem na Światło (to w dodatku Diakonii Liturgicznej), a także rozmowę z Martyną, oazowiczką, piosenkarką i aktorką, studiującą obecnie dziennikarstwo w Lublinie. Mamy dla Was także plakat rekolekcji zimowych. Tak, to już ten czas! Ferie na Podkarpaciu zaczynają się 16 stycznia. Zatem do zobaczenia na oazowych szlakach. Nie zapominajcie przesyłać do nas relacji ze swoich turnusów. Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego

Światło-Życie

Na początku nowego roku liturgicznego Pan Bóg wprowadził nas w swoją tajemnicę, pokazując cztery konkretne, biblijne postaci. Niech będą one dla nas znakiem sprzeciwu wobec własnego grzechu, przyzwyczajeń i niechęci do nawrócenia.

Oto Noe, którego spotykamy w Ewangelii już w pierwszą niedzielę adwentu. Jak pamiętamy z Księgi Rodzaju Noe buduje arkę narażając się na śmieszność z powodu wzniesienia łodzi pośrodku lądu. Odczytajmy jednak tę postać, jako figurę Jezusa Chrystusa, budującego Kościół. To On zaprasza byśmy we wspólnocie Ruchu budowali wraz z nim, choć takie działanie wydaje się nielogiczne. Perspektywa zmienia się jednak, gdy spojrzymy na tę pracę w świetle Słowa; dopiero wraz z nadejściem potopu, gdy było za późno na ratunek, przeciwnicy Noego zrozumieli, czym był znak arki. Dzisiaj ja i Ty jesteśmy przez Boga zapraszani, by na nowo odkryć wartość Kościoła jako wspólnoty, do której On sam chce nas wprowadzić. Przekonuje, że tylko w tej wspólnocie znajdziemy odpoczynek i wytchnienie. To właśnie, z języka hebrajskiego, oznacza imię Noe (Noah) – odpoczynek, spokój, pocieszenie. Zastanów się, czy wchodząc do swojej wspólnoty znajdujesz to wszystko? Czy żyjesz sakramentami, które naprawdę cię karmią? Czy jest to kierunek twojego życia, czy jednak szukasz odpoczynku w tym świecie, nie zważając w ogóle na Boże prawo? Jan Chrzciciel, druga postać adwentowa, a jednocześnie istotna dla całej historii zbawienia, poprzedza i zapowiada przyjście Chrystusa. Woła, byśmy się nawracali, zmieniali sposób myślenia i postępowania, bowiem za chwilę przyjdzie ten, który ochrzci nas Duchem Świętym. Mówiąc: „Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 3,10) Jan wskazuje, że Jezus Chrystus domaga się owoców nawrócenia. Oto bardzo konkretna wskazówka, że Bóg ma prawo oczekiwać takiej postawy. Naszym obowiązkiem jest przynosić owoc, a jest to możliwe dzięki łasce Bożej. I na to wskazuje imię biblijnego bohatera: Jan (Johhanan) z hebr. Bóg jest łaskawy.

Wśród adwentowych przewodników nie może zabraknąć Maryi i Józefa, złączonych ze sobą w sposób szczególny w Słowie na ostatnią niedzielę adwentu. W tym czasie Kościół czytał Ewangelię o „zwiastowaniu Józefowi”. Anioł przekonuje, by nie ulegał lękowi, nie bał się wziąć do siebie Maryi. Dziecko, którego oczekuje, jest poczęte z Ducha Świętego. Józef odpowiada pełnym zaufaniem a Bóg obdarza go wielką łaską, powołując na opiekuna Bożego Syna. Historia oblubieńca Maryi pokazuje, że posłuszeństwo Bogu i przyjęcie Jego woli zawsze owocuje w naszym życiu pomnożeniem, powiększeniem nie tylko Bożej łaski ale i naszych skromnych zasług. Konieczna jest odważna współpraca ze słowem Bożym, jednak to przede wszystkim posłuszeństwo jest pierwszym krokiem ku pełnemu nawróceniu. Prowadzi do spotkania z pięknem i napełnia radością. Tak też tłumaczy się z języka hebrajskiego imię Maryi (Miriam lub Mariam – piękna, napawająca radością). To Ona przynosi Jezusa Józefowi, przynosi go też dzisiaj do nas. Jest jedyną orędowniczką, znającą pełnię miłości i dobroci.

Przeżywaliśmy nasz kolejny adwent wezwani by pójść za Chrystusem i w nim odpocząć, do czego zachęcało nas znaczenie imienia Noe. Zdając się całkowicie na łaskę Bożą, której znakiem jest imię Jan, staraliśmy się przez posłuszeństwo powiększać dobra duchowe, jak Józef. Ostatecznie w uroczystość Narodzenia Pańskiego od Maryi przyjmujemy Chrystusa-Emmanuela, tego, który przychodzi aby być „Bogiem z nami”. Niech pozostanie w naszych sercach, rodzinach i wspólnotach. Bo tylko dzięki Niemu zmienimy najpierw siebie, a potem wszystko, co nas otacza w taki sposób, by więcej było miłości, dobra i piękna. By było widać Boga.

CHARYZMAT pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej. Wydawca: Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego. Adres: 37-700 Przemyśl, ul. św. bpa Pelczara 4, tel. 166760966, dks@przemysl.oaza.pl Redakcja: Monika Jasina (red. naczelny, tel. 668179414, e-mail: mjasina@przemysl.oaza.pl); Julia Sroczyk (e-mail: sroczykjulia@gmail.com), Karol Janiga. Skład i grafika: Aneta Socha, Paweł Socha. Prenumerata: charyzmat@przemysl.oaza.pl. Dodatek „AMEN” redaguje Diecezjalna Diakonia Liturgiczna. Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. Dziennikarze, redakcja oraz technicy pracują nieodpłatnie. Nakład 700 egz.

CHARYZMAT 2
Ruchu
STRONA REDAKCYJNA

BYĆ UCZNIEM BOGA

Czy odkryłeś w sobie powołanie do bycia uczniem Pana Jezusa Chrystusa? Czy wiesz do czego i do kogo zostałeś wybrany i posłany przez samego Boga?

„Bóg nie chce niczego od nas. Chce nas.” Słowa Czcigodnego Sługi Bożego, ks. Franciszka Blachnickiego, doskonale podsumowują treść rekolekcji formacyjnych, które odbyły się w ostatni weekend października, w Centrum Formacyjnym Ruchu Światło-Życie archidiecezji przemyskiej Collegium Marianum w Przemyślu. Były one skierowane do młodzieży przeżywającej trzeci rok formacji w ramach Szkoły Animatora. W Szkole Chrystusa wzięło udział dwudziestu trzech uczestników, a rekolekcje prowadził ks. Bartłomiej Zakrzewski, moderator diecezjalny Ruchu. Miały one na celu uświadomić młodym ludziom do czego powołuje ich sam Pan Jezus i jaką misję mają do wypełnienia, tu, na Ziemi. Była to pierwsza część Szkoły, druga będzie miała miejsce w marcu przyszłego roku. Przeżyty czas był dobrą okazją do zatrzymania się i zastanowienie nad tym, co to znaczy być tak naprawdę „posłanym”. Ponad to młodzież zastanawiała się, jak odkryć swoje powołanie w kontekście charyzmatu Ruchu Światło-Życie. Temat służby był istot-

ną częścią rekolekcji. Młodzież zwróciła uwagę na to, w jaki sposób może służyć w swojej wspólnocie parafialnej, Kościele czy nawet w swoim środowisku studenckim, by dać świadectwo o tym, że Chrystus mieszka w każdy m z nas. Okazuje się, że możliwości jest bardzo wiele.

Warto jednak zadać sobie pytanie: czy i ja słyszę głos Pana Boga? Czy dopuszczam, aby Pan mówił do mojego serca? Uczestnicy rekolekcji patrząc na przykład starotestamentalnego bohatera – Samuela, mogli dostrzec wierność i otwartość na działanie i łaskę Pana Boga w jego życiu. Trzeba i nam się nieustannie zadziwiać działaniem Boga w prostych aktach Jego obecności czy też kierowania naszym życiem. Warto jednak odkryć w swojej codzienności te sfery, w których możemy spotkać żywego Pana Boga.

Uczestnicy pierwszej części „Szkoły Chrystusa” mieli okazję pochylić się nad tym nieco dłużej i już podczas spotkań w grupach podzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami spotkania z żywym

Kościołem. Wspólne rozważnie Słowa Bożego miało ukazać młodym ludziom, że Bóg mówi do każdego w sposób indywidualny. Młodzi pogłębili jeszcze bardziej swoją więź i relację z Panem podczas Eucharystii, która była szczytowym i najważniejszym punktem całych rekolekcji. To właśnie w Niej mogli odnaleźć siłę do służby, by móc ofiarować się bezinteresownie drugiemu człowiekowi

w miłości – posiadania siebie w dawaniu siebie. Po raz kolejny uczestnicy rekolekcji odkryli działanie i łaskę Pana Boga w Namiocie Spotkania, adoracji Najświętszego Sakramentu, spotkaniach w grupach czy konferencjach tematycznych. Nie zabrakło także wspólnego spaceru i integracji. Czas spędzony na rozmowach dawał radość i uśmiech.

Uwieńczeniem sobotniego wieczoru był wyjazd do Maćkowic, gdzie ks. moderator Adam Wąsik zaprosił na wspólne oglądnięcie filmu „Chce się żyć”, a później także na dyskusję. Ten czas na pewno uświadomił wszystkim zebranym, jak ważne jest życie w zgodzie z samym sobą.

Rekolekcje zakończyły się wspólnym obiadem, podczas którego pomiędzy uczestnikami toczyły się gorące rozmowy na temat dalszej formacji oraz pracy w swoich wspólnotach parafialnych. Młodzież wyjechała ze świadomością powołania, posłania i misji, jaką postawił przed nimi sam Jezus Chrystus.

Czy i Ty pragniesz pójść za Nim i oddać Mu całe swoje życie, jak zrobiło to „dwunastu”?

CHARYZMAT 3 MŁODZIEŻ
fot. M.Fiejdasz. fot. M.Fiejdasz. Wiktoria Kusy

Filia żyje w świetle

W pierwszy weekend listopada sanktuarium w Łagiewnikach zamieniło się w centrum oazowe. Wszystko za sprawą Jesiennego Dnia Wspólnoty Diakonii Diecezjalnych filii krakowskiej. Członkowie Ruchu Światło-Życie z archidiecezji przemyskiej, krakowskiej, kieleckiej, rzeszowskiej oraz tarnowskiej zgromadzili się w miejscu, w którym zabłysła iskra Bożego Miłosierdzia.

Choć krakowska aura nie przywitała nas pięknym, jesiennym słońcem, to radość z możliwości spotkania była odczuwalna na każdym kroku. Sobotni dzień na DWDD rozpoczęliśmy od nakarmienia duszy podczas wspólnotowej jutrzni, by zaraz po niej zaspokoić ten przyziemny głód, jedząc razem śniadanie. Wiadomo, że do intensywnych rozmów, które były przewidziane podczas popołudniowych spotkań, należy się dobrze przygotować, dlatego pełni entuzjazmu szliśmy na Eucharystię. Przewodniczący Mszy Świętej J. E. ks. bp Janusz Mastalski nie ukrywał szczęścia z przebywania w gronie oazowym. Podczas homilii dał nam konkretne wskazówki, w jaki sposób możemy na nowo oświetlić nasze życie. Będziemy w pełni człowiekiem Nowej Kultury, gdy w teatrze naszego życia zajaśnieje pięć reflektorów, zaproponowanych przez kaznodzieję.

Pierwszym z nich jest stroboskop, który wskazuje jakie są nasze możliwości – co możemy wnieść do wspólnot. Zaraz za nim pojawia się szperacz. Wyciąga on na wierzch wszyst-

ko to, co jest głęboko ukryte, czyli nasze pragnienia. Pokazuje nam także, czego tak naprawdę oczekujemy od życia, Boga, oazy. Następnym jest follow spot, a więc ten, który przykuwa uwagę i pokazuje naszą wierność. Przy tym reflektorze ksiądz biskup zadał nam bardzo ważne pytanie: – Czy jestem wierny? Czy może jestem na pół gwizdka oazowiczem, księdzem, mężem, żoną? Odpowiedzi udzieli nam „blinder” – oślepiacz, gdyż pokazuje on to, czego nie widzimy, a powinniśmy. Ostatnią wskazówką od bpa Mastalskiego był reflektor o nazwie „sunstrip”. Oświetla on to co istotne oraz pokazuje, jakimi wartościami kierujemy się w życiu. Wcielając te rady w codzienne życie, możemy być spokojni o nasze #życiewświetle.

JEŚLI CHODZIMY W ŚWIATŁOŚCI

Hasło jesiennego DWDD ukierunkowywało nas na związek pomiędzy światłością a Nową Kulturą, stawiając znak równości między tymi dwoma pojęciami. W konferencji ks. Mirosław Żak, moderator Dia-

konii Wyzwolenia Archidiecezji Krakowskiej wspomniał, że życie w świetle niesie za sobą jeden, bardzo konkretny skutek. Jest nim oczywiście stosowanie się do zasad Nowej Kultury. W szczególny sposób przejawiają się one poprzez przyjęcie Światła, którym jest Słowo Boże. Ksiądz Żak, nawiązując do fragmentu z Pierwszego Listu św. Jana, przypomniał także, że chodzić w światłości to mieć współuczestnictwo z innymi ludźmi (por. 1 J 1,7). Dlatego nadrzędnym celem Nowej Kultury, o którym tak często zapominamy, jest rozwijanie wartości wspólnoty i każdej osoby.

CHOĆ POCHODZIMY Z RÓŻNYCH

DIECEZJI I NALEŻYMY DO INNYCH

ŻYCIE

W ŚWIETLE TO OTWARTOŚĆ NA INNYCH

Jednak my o tym nie zapomnieliśmy. Niezwykle istotnym momentem Dnia Wspólnoty są spotkania w diakoniach specjalistycznych. Jako ich członkowie mamy w tym czasie możliwość podzielić się tym, czym obecnie się zajmujemy. Opowiadamy o radościach, zrealizowanych projektach, ale także o tym, co może nie zawsze poszło zgodnie z planem. Wspominamy o wielkich marzeniach, które czekają w kolejce do spełnienia, przy tym cały czas się inspirujemy i szukamy rozwiązań różnych problemów. Po takim spotkaniu, po raz kolejny uświadomiliśmy sobie, jak wielka siła i moc drzemie we wspólnocie.

Piękne jest to, że choć pochodzimy z różnych diecezji i należymy do innych diakonii specjalistycznych, razem stanowimy coś więcej. Co było dla mnie najistotniejsze? Odkrycie jedności w różnorodności – wspomina Karol z Diakonii Komunikowania Społecznego: – Dla mnie najważniejszym doświadczeniem podczas DWDD była możliwość spotkania się z ludźmi, których wspólnym celem jest bezinteresowna służba w jednym Charyzmacie. Spot-

kanie to bardzo mnie umocniło i zainspirowało do dalszego posługiwania. Podobnego zdania jest Ola, odpowiedzialna za przemyską Diakonię Muzyczną, dla której DWDD to przede wszystkim przestrzeń do spotkania z człowiekiem: – Podczas Dnia Wspólnoty mam okazję spotkać się ze znanymi mi animatorami przemyskimi, którzy na co dzień są w różnych częściach Polski i posługują w innych diakoniach, jak i tymi całkiem nieznanymi, za to mającymi wspólną przestrzeń życiową, jaką jest Ruch Światło-Życie. Ola zwróciła także uwagę na aspekt spotkań w grupach: – Są one niezwykle ciekawym doświadczeniem. Na każdym DWDD ta mieszanka jest inna i nigdy nie wiadomo, co wydarzy się tym razem.

NIE BÓJ SIĘ ZASMAKOWAĆ

Dzień Wspólnoty Diakonii Diecezjalnych jest szansą na spojrzenie na nasz Ruch ze znacznie szerszej perspektywy niż tylko ta na poziomie rejonu, czy diecezji. Możemy zobaczyć, jak wiele osób zainspirował ks. Franciszek Blachnicki do wejścia na tę piękną, choć czasem niełatwą drogę. Dlatego już dziś mówimy: krakowska filio, do zobaczenia na wiosnę w Kielcach!

CHARYZMAT 4 Z ŻYCIA RUCHU
DIAKONII, RAZEM STANOWIMY COŚ WIĘCEJ.
fot. M.Fiejdasz
CHARYZMAT 5 Z ŻYCIA RUCHU

Święta Maryja, Boża Rodzicielka – Theotocos

Jezus Chrystus zrodzony został z niewiasty, Maryi, Dziewicy z Nazaretu. Maryja – Nowa Ewa, to zapowiadana przez proroków niewiasta.

Dla urzeczywistnienia się misterium Wcielenia, Bóg Ojciec wybrał Maryję na Matkę Jezusa Chrystusa. To Ona dała początek ziemskiego życia oczekiwanego Mesjasza. Maryja przez swoje „fiat” włączona została do mesjańskiej misji Chrystusa, weszła więc w historię zbawienia jako Matka Syna Bożego, który stał się Człowiekiem, by nas zbawić. Maryja przez fakt przekazania człowieczeństwa Synowi Bożemu, przez zjednoczenie matki z synem, stała się rzeczywiście Matką Boga, zasługuje w pełni na tytuł Rodzicielki Syna Bożego (Theotokos, co oznacza „Tę, która zrodziła Boga”). Tytuł ten podkreśla przede wszystkim prawdziwe człowieczeństwo Chrystusa, Jego ludzki charakter. Jego życie rozpoczyna się w podobny sposób jak życie każdego człowieka na ziemi. Tytuł Theotokos wyraża też Jej szczególną rolę w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Maryja jest jedyną Matką, która mówiąc o Jezusie, może powiedzieć „mój Syn”, podobnie jak mówił Ojciec „Tyś jest mój Syn”. Ta, która zrodziła Boga, zrodziła także Człowieka. „Słowo” rodząc się z Maryi, „stało się ciałem”. W Jezusie Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku, dokonało się ostateczne i pełne objawienie Ojca oraz ogłoszenie orędzia wiary, która zbawia.

HISTORIA

Chrześcijanie wcześnie czcili Maryję tytułem Bożej Rodzicielki, czego wyrazem jest modlitwa z III wieku, znana dziś jako modlitwa: „Pod

Twoją obronę”. W tym starożytnym świadectwie, pochodzącym z Egiptu, po raz pierwszy wyrażenie Theotokos – „Matka Boga” pojawiło się w formie dosłownej. Od wieku IV można już mówić o powszechnym kulcie Maryi w Kościele. Prawda ta: Maryja – „Bożą Rodziciel-

ką”, została ogłoszona jako dogmat na soborze w Efezie w 431 roku. Zebrani biskupi wykazali, że Pan Jezus był jedną Osobą, której własnością były dwie natury: Boska i ludzka. Św. Cyryl, biskup Aleksandrii, wielki obrońca przywileju Boskiego Macierzyństwa Maryi, powołując się na tekst „Słowo stało się ciałem” (J 1,14), twierdził, ze Maryja jest Matką Boga (Theotokos) – „zrodziła bowiem cieleśnie Słowo będące z Boga, które stało się ciałem”. Cyryl uczył, że Maryja nie porodziła człowieka takiego samego jak inni ludzie, ale Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Zebrani na soborze biskupi orzekli jednogłośnie, że należy Maryję nazywać Matką Bożą, Bogurodzicą. Przewodniczący soboru, św. Cyryl Aleksandryjski, widząc tę wielką miłość do Maryi zawołał: „Święta Mario, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinie śmierci naszej". Prawdę o Boskim Macierzyństwie Maryi potwierdzono na soborach: w Chalcedonie (451) i w Konstantynopolu (553 i 680), także w Konstytucji Pawła IV z roku 1555 oraz wyznaniu wiary Benedykta XIV (1743) i w encyklice Piusa XI Lux veritatis w 1931 roku. Ogłaszając Maryję „Matką Boga”, Kościół wyznaje w tym jednym wyrażeniu swoją wiarę wobec Syna i Matki, przez to też wiarę w Bóstwo Chrystusa (KKK 495).

Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi to najstarsze maryjne święto. Podkreśla ono wagę Jej macierzyństwa. Uroczystość ta przypomina nam, że przez pokorną służebnicę z ludu, niepokalaną Maryję z Nazaretu, przyszedł na ziemię przed dwudziestu wiekami nasz Zbawiciel. Święto wprowadził do liturgii Kościoła papież Pius XI w roku 1931 na pamiątkę 1500. rocznicy soboru w Efezie (431). Reforma liturgiczna w roku 1969 podniosła to święto do

rangi uroczystości nakazanych i przeniosła na 1 stycznia. Wybrano stosowny dzień: oktawy Bożego Narodzenia, aby po wyśpiewaniu hymnów dziękczynnych Wcielonemu Słowu, złożyć odpowiedni hołd Jego świętej Rodzicielce.

ZNAKI CZASU

Boże Narodzenie, ten niezwykły moment, od którego rozpoczęła się nowa era w dziejach ludzkości, poprzedzone było i objawiało się różnymi znakami, znakami czasu. Te znaki rozeznawali zarówno prorocy, zapowiadający przyjście Mesjasza, jak i współcześni Jezusowi. Znaki czasu, odczytywała w pokorze serca Maryja, kiedy anioł Gabriel zwiastował Jej poczęcie Syna Bożego, Emmanuela. W znakach na niebie i na ziemi, w przesłaniu anioła, prości pasterze rozpoznali w narodzonym ubogim Dziecięciu, oczekiwanego Mesjasza. Tym Objawieniem dzielą się z Maryją, która „rozważała je w swoim sercu”. Znaczenie chwili przyjścia Chrystusa na ziemie dostrzega i określa św. Paweł, jako „pełnię czasu”, w której przez Jezusa dokonuje się nasze zbawienie. Potrzeba nam dzisiaj, w dobie zdobywania kosmosu, rozwoju cywilizacji technicznej, umieć odczytywać znaki czasu. Czy mamy oczy otwarte, czy umiemy zobaczyć to, co w górze, w niebie, a nie tylko to, co na ziemi? Czy potrafimy w świecie pełnym obrazów (telewizyjnych, komputerowych itp.), dostrzec Jezusa i Maryję, tak jak ujrzeli pasterze? Czy mamy uszy otwarte na Słowo Boże, aby wśród zgiełku tego świata, usłyszeć głos anioła Pańskiego, tak jak usłyszała Maryja, Józef i pasterze? Czy wreszcie mamy serca otwarte, aby przyjąć prawdy objawione nam aktualnie przez Boga i z wiarą wypowiedzieć fiat, tak jak uczyniła to Maryja?

POTRZEBA NAM DZISIAJ, W DOBIE ZDOBYWANIA KOSMOSU, ROZWOJU CYWILIZACJI TECHNICZNEJ, UMIEĆ ODCZYTYWAĆ

ZNAKI CZASU. CZY MAMY OCZY OTWARTE?

KONTEMPLACJA BOŻEGO NARODZENIA

Pasterze udali się do Betlejem, poruszeni niezwykłym blaskiem i radosną nowiną przekazaną przez anioła: „dziś w mieście Dawida, narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” ( Łk 2, 11), a potwierdzeniem, znakiem tego, będzie niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie. Znaleźli Maryję, Józefa i niemowlę. Takiego właśnie Jezusa zobaczyli, w takiego uwierzyli, takiego głosili. Wielbili i wysławiali Boga, za to, że im pierwszym było dane ujrzeć Zbawiciela. Często i my nasze kroki kierujemy do szopki bożonarodzeniowej, aby pokłonić się małemu Jezusowi, złożonemu na rękach Maryi. W kolędach wyśpiewujemy chwałę nowo narodzonemu. Czy moje coroczne świętowa-

CHARYZMAT 6 FORMACJA

nie Bożego Narodzenia jest odnajdywaniem Jezusa? Czy jest świętem dziękczynienia za miłość Boga Ojca, który zesłał na świat swojego Jedynego Syna, abym i ja był zbawiony? Czy ciągle, na nowo, Chrystus rodzi się w moim sercu, czy staje się Panem mojego życia? Czy moimi słowami, czynami, zaświadczam o Jezusie, tak jak pasterze?

MARYJA, MATKA

ZBAWICIELA, NA NASZEJ DRODZE DO ZBAWIENIA

Przy niemowlęciu pasterze przede wszystkim widzą Maryję, Matkę, która urodziła Zbawiciela, oczekiwanego Mesjasza. To Maryi i Józefowi pasterze „opowiadają to, co im zostało objawione o tym Dziecięciu”. Potrzeba i nam, w chwilach szczególnych, gdy nie pojmujemy planów i zamiarów Bożych wobec nas, udać się do Tej, która zawsze była najbliżej Jezusa, z Nią podzielić się naszymi radościami i smutkami. Maryja, Boża Rodzicielka, wspomoże nas w drodze do zbawienia. Ona, mistrzyni kontemplacji, pozwoli nam znaleźć się w bliskości Jezusa.

MARYJA, BOŻA

RODZICIELKA, WZOREM MACIERZYŃSTWA

Maryja, Jedyna wybrana pośród innych niewiast, przyjęła życie, Słowo, które stało się Ciałem. Urodziła Jezusa, Boga i zarazem Człowieka. Oddana całkowicie Bogu, matczyną, macierzyńską miłością otaczała Jezusa. Troszczyła się o Niego, towarzyszyła Mu aż po Krzyż. Jak wiele problemów nastręcza w dzisiejszej dobie macierzyństwo, ojcostwo? Jak trudno nam zrezygnować ze swojego „ja” i z miłością wypełnić rodzicielską misję, do której powołuje nas sam Bóg. W przekazaniu życia, Bóg jedynie posługuje się rodzicami. To oni pośrednio dają potomstwu możliwość uj-

rzenia dzieł Stwórcy, doświadczenia Jego obecności i miłości. Psalmista przecież wyśpiewuje: „od łona matki jesteś moim Bogiem”.

WIELBIENIE BOGA

I CHWAŁA MARYI

Maryja, która całkowicie oddała się na służbę Bogu, wypowiada hymn uwielbienia, Magnificat. Ona uczy nas abyśmy codziennymi czynami, w realizowaniu swojego powołania, w tym też rodzicielskiego, dziękowali Bogu za Jego błogosławieństwo, Jego miłosierdzie i troskę o nas i nasze rodziny. Wyśpiewujmy też chwałę Maryi, bo z Niej, Bożej Rodzicielki „narodziło się Słońce sprawiedliwości, Chrystus, który jest naszym Bogiem”

MARYJA

NASZĄ WSPOMOŻYCIELKĄ W ODNAJDOWANIU JEZUSA

Maryja będąc Bożą Rodzicielką, stała się z woli Jezusa i naszą Matką. Jesteśmy wezwani, by naśladować Jej cnoty. Stając się dziećmi Maryi, stajemy się braćmi Jezusa. Bez Jej pomocy trudno dostać się do nieba, gdyż Ona jest Bramą Niebieską. Dzięki swej macierzyńskiej miłości opiekuje się nami, pielgrzymującymi jeszcze, narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, póki nie zostaniemy doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny. Dlatego też do Błogosławionej Dziewicy stosuje się w Kościele tytuły: Orędowniczki, Wspomożycielki, Pomocnicy i Pośredniczki. Z ufnością kierujmy do Niej słowa, tak bardzo bliskiej nam modlitwy „Pod Twoją obronę”, aby Ona ciągle na nowo jednoczyła nas ze swoim Synem Jezusem Chrystusem. Maryjo, wspomagaj nas w codziennym odnajdywaniu Jezusa w naszym życiu i spraw, byśmy za Twoim wstawiennictwem osiągnęli niebo.

CHARYZMAT 7 FORMACJA
fot. pixabay.

DOBRZE BYĆ AUTENTYCZNYM

Greccy aktorzy podczas spektaklów ubierali maski. Występowanie na scenie zmusza do wcielenia się w kogoś innego. Jednak nawet w takim przypadku trzeba w pełni pozostać sobą. Z Martyną Sowińską, studentką, oazowiczką z Brzozowa, rozmawiamy o posłudze animatora, teatrze i TikTok’u.

Julia Sroczyk: W tym roku formacyjnym wszyscy zastanawiamy się nad życiem w świetle. Jak długo piszesz swoją oazową – świetlaną historię?

Usłyszałam w ogłoszeniach parafialnych, że jest coś takiego jak Oaza Dzieci Bożych. Chyba byłam wtedy w czwartej klasie podstawówki. Była informacja, że spotkanie jest o godzinie 16. Wszystko było dobrze, poszłam na Mszę świętą i po niej dopiero na oazę. Okazało się, że wtedy było już po spotkaniu (śmiech). Choć na pierwsze spotkanie nie dotarłam, to później już zostałam w tej wspólnocie. Miałam też w gimnazjum przerwę, ale potem wróciłam. W Ruchu jestem jakieś osiem, może dziewięć lat.

Ciężko było Ci przestawić się z bycia uczestnikiem na rolę animatora?

Szczerze mówiąc to nie wiem, bo zostałam po raz pierwszy poproszona o posługę gdy miałam piętnaście lat. Pojechałam wtedy na Oazę Światłości i byłam tylko rok starsza od uczestników. Czy ciężko?

Na początku na pewno dziwnie. Przecież to zawsze ja byłam uczestnikiem i czasem nawet, gdy nie chciałam się odzywać na spotkaniu, to tego nie robiłam, a animator mówił. Potem jednak należało się do spotkania przygotować, by dobrze zrozumieć temat. Początkowo tak, było dziwnie, ale z czasem się unormowało.

Myślisz, że tak wcześnie rozpoczęte posługiwanie, było dla Ciebie korzystne? W niektórych diecezjach posługę animatora rozpoczyna osoba dopiero po pełnej formacji, u nas wygląda to całkiem inaczej. Pewnie tak. Oceniając z perspektywy czasu to nie wiem, czy to był odpowiedni wiek. Nie jestem pewna, czy byłam wtedy na tyle dojrzała, aby posługi-

wać. Ale skoro tak się wydarzyło, był to jakiś plan. Wydaje mi się, że gdybym teraz miała „uczyć się” bycia animatorem, to byłoby mi o wiele trudniej niż kilka lat temu.

Co jest najciekawsze, najbardziej zachęcające Cię do posługi animatora?

Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi i to, że gdy podaję jakiś temat do wspólnego rozważenia, to mam możliwość poznać też spojrzenie innych na problem. Jest to szansa, by nauczyć się czegoś od drugiej osoby. Szczególnie zauważałam to na oazach wakacyjnych, podczas których otrzymywałam wiele cennych informacji od dzieci. Było dla mnie kiedyś niepojęte, że jako uczestnik mogę uświadamiać animatora, kogoś starszego ode mnie. A teraz widzę, że dzieci bardziej nas uczą, niż my ich.

Pandemia wydłużyła czas Twojej formacji podstawowej. Myślisz, że gdyby wszystko potoczyło się normalnie, rozmawiałabyś teraz, mając na szyi krzyż animatorski?

Dobre pytanie. Wydaje mi się, że tak czy inaczej, tak by właśnie było. Jak dołączyłam do oazy to moim celem było dotrwanie do końca formacji i przyjęcie krzyża animatorskiego. Gdy usłyszałam o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka i innych podobnych wymaganiach i postanowieniach, było to dla mnie oczywiste. Gdzieś tam zawsze w mojej głowie było i jest, żeby zostać animatorem krzyżowym.

W jaki sposób oaza, treści, które poznawałaś przez te wszystkie lata wpływają na Ciebie w codzienności?

Oaza wpływa i to bardzo. Często, gdy mam jakieś trudności, to Namiot Spotkania mnie ratuje. To właśnie on daje mi najwięcej. Sięgam do Słowa Bożego i wtedy mam całkiem inny punkt widzenia na sprawę.

Mimo, że nie zawsze przyjmuję Je od razu, z czasem widzę, jak Słowo mnie kształtuje, ono rozjaśnia moje życie.

Mieszkasz obecnie w Lublinie. Odnalazłaś się już w tym mieście, także w kontekście oazowym?

Wydaje mi się, że tak. Chociaż jest to o tyle trudne, że mam bardzo dużo zajęć na uczelni. Kiedy mam np. teatr nie mogę iść na Mszę św. przed spotkaniem oazy lub mam zajęcia do późna i nie zdążę na Mszę, więc idę tylko na spotkanie.

Taka wspólnota, dla studenta z wieloma obowiązkami, jest dodatkowym „ciężarem” czy jednak „motorem”, by robić więcej? Odczuwasz tu jej siłę?

Myślałam, że wcale się nie przyzwyczaję do większego miasta, że Lublin mnie przytłoczy. I faktycznie na początku tak było. Super – nowe miejsce, KUL – ale jakoś brakowało mi tego, co miałam u siebie. Czułam się tutaj trochę samotnie, bez wspólnoty. Ale wszystko się zmieniło, kiedy poszłam na pierwsze spotkanie oazowe. Gdyby nie oaza na KUL-u, to nie wiem, byłoby źle (śmiech).

W tym roku rozpoczęłaś studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, jednak wiem, że dziennikarstwo nie było Twoim pierwszym wyborem.

Jeśli chodzi o maturę, to wybrałam takie przedmioty, co do których miałam pewność, że pójdą mi dobrze. Jednak nie zależało mi na wynikach, bo chciałam pójść na studia artystyczne na których, oprócz zdanej matury, najbardziej liczą się egzaminy wstępne. Moim pierwszym wyborem były studia musicalowe na Akademii Muzycznej w Łodzi, kolejno podobne w Gdyni i dopiero na trzecim miejscu dziennikarstwo w Lublinie lub Krakowie.

Niestety nie przeszłam pomyślnie egzaminów ani w Łodzi, ani w Gdyni, więc wybór padł na KUL, zwłaszcza, że osoby z mojego otoczenia nakłaniały mnie też do podjęcia takiej decyzji.

Mimo to dalej będziesz się starać spełniać marzenia o studiach artystycznych?

To pragnienie chyba nigdy ode mnie nie odejdzie. Bardzo bym chciała i podejmę ponowne starania za rok. Do studiów artystycznych potrzeba bardzo dużo przygotowań, a już aktualna moja nauka wymaga sporo czasu. Choć teraz mówię sobie „a nie, pewnie nie”. Ale wydaje mi się, że i tak spróbuję, żeby potem nie mieć sobie nic do zarzucenia.

Myśl o studiach musicalowych nie wzięła się znikąd, bardzo bliski jest Ci teatr. Co on oznacza dla Ciebie i dlaczego właśnie on?

Wszystko zaczęło się od sceny, a dokładniej od śpiewu. Od dziecka uwielbiam jeździć na koncerty, dlatego z czasem sama chciałam występować. Teatr na początku wcale nie był mi tak bliski, najważniejsze było śpiewanie. Pewnego razu postanowiłam jednak, że pójdę na warsztaty aktorskie. Czemu by nie spróbować, skoro odbywają się one blisko mnie, w Brzozowie. Przez udział w nich zapragnęłam dalej iść tą drogą. Wtedy pojawiła się też pierwsza myśl o studiach artystycznych, bo kompletnie nie wiedziałam, co chcę robić w życiu. Kolejno zaczęłam uczęszczać na zajęcia do Akademii Wokalno-Aktorskiej MF. Artis w Brzozowie. Grupa do której należałam, była bardziej aktorska niż śpiewająca.

Oczywiście byłam wtedy, z tego powodu, bardzo niezadowolona. Zdecydowaliśmy, że naszym egzaminem końcowym będzie spektakl bez żadnych śpiewów. Dzięki temu zaczęłam odgrywać rolę na scenie. Wcześniej nie potrafiłam „wejść” w kogoś innego. W Akademii poznałam sposoby jak przygotować daną postać, bo to nie jest tak, że wymyślamy sobie ją w głowie i mamy wszystko gotowe. Mało kto wie, ale przygotowania wyglądają tak, że na kartce rozpisuje się różne cechy postaci, które potem trzeba przenieść na scenę, chodząc, śpiewając tak jak ona. I ja to wtedy pokochałam. Od dwóch lat uwielbiam się wcielać w kogoś innego.

CHARYZMAT 8
MŁODZIEŻ

Aktorstwo, śpiew – jaki jest Twój dorobek artystyczny? O jeju (śmiech)!. Jeśli chodzi o śpiew, to uczyłam się w wielu szkołach – w Brzozowie, w Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie, potem w Akademii. Miałam styczność z takimi osobami jak pani Ola Tocka, która była w The Voice of Poland. Sporo tego było. Jeździłam na różne konkursy, festiwale. Byłam np. na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Aktorskiej, Filmowej i Musicalowej „Piosenka w Meloniku”, na którym ostro skrytykował mnie pan Robert Janowski. Dał mi do zrozumienia, że nie potrafię śpiewać i to było dla mnie bardzo trudne. Ale nie poddałam się i w sierpniu tego roku wydałam swoją debiutancką piosenkę zatytułowaną „Szukam”. Wcześniej było dla mnie niemożliwe, bo przede wszystkim nie miałam odpowiedniego budżetu, ale dostałam propozycję i stwierdziłam, że chcę to zrobić. Wiedziałam, że będzie się to liczyć z prośbą innych o pomoc, więc zrobiłam zbiórkę. Udało się zebrać nawet więcej środków i dzięki temu mogliśmy zrealizować teledysk.

W którym grasz główną rolę. Tak! Występują tam osoby z Akademii, ale nie tylko. Są znajomi, że tak powiem, ze starej branży z YouTube, np. Yoczook (Łukasz Walaszek, przyp. red.). Jeśli chodzi o ak-

w Minecraft’a. Co ciekawe, nie miałam żadnego programu do nagrywania, więc nagrywałam ekran komputera - laptopem (śmiech). Dzięki temu nauczyłam się kombinowania, a raczej kreatywności. Jeśli nie mogę czegoś zrobić, i tak to zrobię, ale inaczej. Na YouTube były vlogi, odpowiadałam na pytania, nic szczególnego. Zaczęło się robić „poważniej” w momencie, kiedy liczby subskrypcji zaczęły rosnąć. Nagrywałam wtedy vlogi głównie z koncertów, ale także z różnych wyjazdów, przykładowo ze SMAP-u.

ROBERT JANOWSKI DAŁ MI WPROST DO ZROZUMIENIA, ŻE NIE POTRAFIĘ ŚPIEWAĆ

ko inne, nawet na TikTok’a. Po prostu chcesz się podzielić się tym, czym w danym momencie żyjesz.

Zauważasz jakieś trudności przy prowadzeniu TikTok’a?

torstwo to zagrałam dwukrotnie w spektaklu „Mąż zmarł, ale już mu lepiej”, w premierowej odsłonie oraz pod koniec listopada br. w Jasienicy Rosielnej. Dużo rzeczy pojawia się też na kanale YouTube Akademii MF. Artis. Jeśli chodzi o teatr to mam małe doświadczenie, bo na razie dwa spektakle. Jednak myślę, że ilość występów się zwiększy, bo w październiku tego roku dołączyłam do uczelnianego Teatru ITP, więc zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Powróćmy jeszcze na chwilę do tematu studiów. Współczesne dziennikarstwo mocno opiera się na mediach społecznościowych. Twoim zdaniem, świat nie jest w stanie istnieć bez nich?

Obecnie? Wydaje mi się, że nie. Nawet jeśli chodzi o promocję jakiejś firmy, marki, to o wiele łatwiej jest dotrzeć do odbiorców właśnie w ten sposób. Też można pracować w social mediach i ja to wykorzystuję.

W jaki sposób?

Rzadko, ale jak już, są to głównie współprace. Zdarzyło mi się dostać propozycję współpracy np. od księgarni katolickiej. Na co dzień głównie zajmuję się TikTok’iem, kiedyś był YouTube, ale to bardzo dawno temu. Gdy miałam 11-12 lat, nagrywałam grę

Później pojawiła się myśl, by nagrywać covery piosenek i to trochę trwało. Z czasem jednak zaprzestałam tego, bo pochłonęła mnie szkoła, matura i przygotowywanie do egzaminów wstępnych. Przeglądając Twojego TikTok’a „małe.światełko” można tam znaleźć wiele treści ewangelizacyjnych. Dużo jest takich rzeczy na tej platformie, czy jednak kwestia wiary jest tam ciągle niszą?

Gdy zaczynałam dwa lata temu, było tego mało. Teraz wydaje mi się, że jest o wiele więcej. Nawet jak nie takiego stricte contentu chrześcijańskiego, to ktoś wrzuca pojedyncze nagrania. To się cały czas zmienia. Jednak uważam, że nie jest tego wystarczająco. Super by było, gdyby pojawiło się więcej takich treści, bo mam wrażenie, że ludzie ich potrzebują. Miałam przyjemność poznać kilka osób z „kato-tiktokowego grona”, byli to m.in. ks. Krzysztof Kołtunowicz, ks. Sebastian Picur, Asia Kasica, która też studiuje na KUL-u. Widać, że dla nich to nie jest tylko TikTok, oni naprawdę żyją tym, co przedstawiają.

W ten sposób chcą pokazać siebie takimi, jakimi są naprawdę.

Dokładnie tak. To jest autentyczność – jeśli żyje się czymś, wchodzi się w coś na całego, potem to przechodzi na wszyst-

Są, oj naprawdę są. Ludziom się wydaje, że skoro jestem w oazie, żyję Ewangelią, to już wystarczy. Ale zapominają, że są momenty, gdy nie jest łatwo z wiarą. Bardzo często mam przerwy w nagrywaniu. Jeśli nie jestem w łasce uświęcającej, to nie chcę robić czegoś bez Ducha Świętego. Są momenty, gdy wiem, że pasowałoby coś nagrać, ale jeśli mam „kryzys” w relacji z Bogiem, to po prostu tego nie robię. Kiedyś było tak, że nagrywałam materiał na zapas, nie mając zawsze stuprocentowej pewności, że jestem w nich naprawdę sobą. Po wrzuceniu ich często skutek był odwrotny, nie było dobrych owoców. Dlatego gdy upadam, wtedy robię stop i dopóki nie wrócę na odpowiedni tor, to nic nowego się u mnie nie pojawia. Ludzie wymagają ode mnie, aby stale udostępniać filmiki, odpisywać na Instagramie, ale tego nie robię, jeśli wiem, że nie ma w tym działania Ducha Świętego.

Więc cały czas powraca aspekt autentyczności.

Dokładnie. Mówię na TikTok’u, że mam gorsze dni. Zdarzyło mi się wrzucić kilka razy niezbyt przyjemny filmik, w którym były łzy. Chcę przez to też pokazać, że gorszy moment w życiu jest czymś normalnym, że się źle czuję, że chrześcijanin też może sobie pozwolić na łzy.

Myśląc sobie „Martyna za pięć, dziesięć lat”, kogo masz przed oczami?

Hhmm... Mam dużo planów na życie, nie wiem za co się zabrać (śmiech). Moim wielkim marzeniem, takim do którego bardzo dążę, jest stworzenie teatru oazowego. Już mam na to plan, jakie sztuki realizować. Chciałabym właśnie w taki sposób pracować. Pytanie, czy to wyjdzie? Nie wiem, ale bardzo tego pragnę. Za dziesięć lat –widzę siebie jako szczęśliwą żonę i mamę. Nie jestem pewna, czy jeszcze wtedy byłabym w social mediach. Za pięć pewnie tak, ale za dziesięć, to trudno powiedzieć. Ale to już teraz wiem, że będę chciała pracować z ludźmi i przekazywać im to, co mi zostało dane.

CHARYZMAT 9 MŁODZIEŻ
fot. T.Hućko.

Dziadziu

Miałam ostatnio okazję, z inicjatywy parafialnej, obejrzeć w kinie film „Medziugorie”. Maryja przychodzi tam z orędziem Pokoju, przychodzi zwrócić udręczony świat ku Bogu, kochającemu Ojcu – Ojcu o sercu matki.

Mój tato urodził się w czasie wojny. On i jego brat bliźniak nigdy nie poznali swojego ojca. Od mamy każdy z synów dostał obraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej z podpisem: „Pod Twoja obronę”. Tato otrzymał męski odpowiednik imienia Maryi: Marian i rzeczywiście jakaś cząstka jego osobowości była dziwnie delikatna i piękna. Kochał Boże Narodzenie. Dbał o to, by były prezenty pod choinką (ach! jak dobrze pamiętamy z siostrą plisowane apaszki), obowiązkowe kolędowanie z kantyczką i te życzenia przy opłatku przerywane chrząkaniem, bo nie mógł opanować łez. Ciągle jednak niósł ze sobą ciężar, tajemnicę…

Choć urodzony w mieście, pomagał z bratem mamie w pracy, w oborze. Praca w tak młodym wieku, brak elementarnych warunków do nauki i higieny, były przyczyną wielu drwin, upokorzeń, skutkowały olbrzymim stresem... Opowiadał o głodzie, którego doświadczał w dzieciństwie, o bułce wyciągniętej z kosza na śmieci w szkole, czy o butach tak dziurawych, że zostawiają bose ślady na śniegu… Tato te trudne chwile wspominał pod wpływem swojej słabości, którą był alkohol. Kiedyś nagromadziło się tego tak dużo, że oświadczyłam Ojcu: Tato, już dosyć! Musisz wziąć udział w rekolekcjach Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. I tu fenomen. W Tacie jakby rozpłynęło się serce. Bez jednego słowa wziął udział w rekolekcjach, podpisał roczną krucjatę i odtąd nie rozstawał się z medalikiem Matki Bożej. Z każdego wnuka się cieszył i każdego życia pomagał strzec. O każde-

go pytał i przemadlał. Kiedyś, pod koniec rodzinnego spotkania, zatrzymał mnie jeszcze na chwilę, ściszył głos i zaniepokojony moim średnim synem powiedział: „Ty uważaj na niego, uważaj, jego wiele rzeczy pociąga...”. Tato, ale jak mam uważać? Przecież on jest dorosły i tak daleko mieszka... Do inicjatywy stworzenia rodzinnej Róży różańcowej, jako senior rodziny podchodził z zaangażowaniem, nie szczędził złotówek na intencje mszalne, mówił, że kiedy on daje, to sam ma jeszcze więcej.

Pomagał mi przystroić figurkę Matki Bożej na rekolekcje maryjne. Miał zwyczaj udziału w Apelu Jasnogórskim podczas codziennej transmisji telewizyjnej. Odmawiany różaniec miał podzielony na stałe i aktualne potrzeby rodziny, Polski i świata. Często żartował, że kończąc dzień modlitwą zasypia ze złożonymi rękami na piersiach i jak umrze nie będziemy mieli kłopotu. Mówił, że nie boi się śmierci. Mogę tylko dobrze wspominać Ojca, bo te trudne chwile Pan Bóg mi przesłania.

Tato umarł nagle, na poczcie. Ja w tym czasie wracałam od lekarza, zerwany mięsień dawał mi okazję do modlitwy. To był ostatni dzień „pompejanki” w intencji syna Damiana. Za chwilę dowiedziałam się, ze Tato zmarł. Wśród spraw załatwianych na poczcie był też przekaz kierowany do ojców Marianów z dopiskiem: „dla dziewcząt zagrożonych prostytucją”...

Boże, dziękuję Ci za mojego Tatę. Matko Boża, dziękuję Ci za opiekę nad moim Tatą. Tato… tam z góry czuwaj nad Damianem, bo Ty teraz wszystko widzisz i możesz więcej... 

CHARYZMAT 10 DOMOWY KOŚCIÓŁ
Matka fot. pixabay.
CHARYZMAT 11 rozłóż wypnij umieść
CHARYZMAT 14 rozłóż wypnij umieść

KSIĄDZ, KTÓRY NIE CHCIAŁ CZEKAĆ

„Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż Ci się wydaje”. /ks. Jan Kaczkowski/

Zapewne niejednokrotnie wydarzyło się coś przykrego, co zmieniło Twoje życie. Być może na zawsze. Coś co sparaliżowało Cię do tego stopnia, że nie potrafiłeś normalnie żyć. Coś, co bardzo bolało, a Ty cierpiałeś miesiącami. Nie wiedziałeś, co robić, czekałeś aż to się skończy, aż coś się zmieni. Miałeś dość, chciałeś się poddać. Nawet jeśli złe chwile już minęły to wcale nie znaczy, że w przyszłości nie spotka Cię coś gorszego. Ale czy za każdym razem musi to tak wyglądać? Czy każda przykra sytuacja musi wiązać się z chwilową „przerwą” w normalnym życiu?

POZNAJCIE JOHNNEGO

Ks. Jan Kaczkowski (który chciał by mówiono do niego Johnny) już na początku swego życia mógłby zostać skreślony. Urodził się 19 lipca 1977 r. w Gdyni jako wcześniak. Od urodzenia miał lewostronny niedowład i dużą wadę wzroku. Jednak to nie przeszkodziło mu „żyć na pełnej petardzie”. Zdobył święcenia i doktorat nauk teologicznych, ukończył studia z bioetyki oraz… założył hospicjum.

nie, pomagał im poczuć się jak w domu. Hospicjum poświęcał większość swojego czasu. Był przy każdym, kto tylko potrzebował jego pomocy, modlitwy. Prowadził wykłady, podczas których uczył jak rozmawiać z ciężko chorymi pacjentami, jak ich wspierać podczas śmierci. Angażował w wolontariat młodzież oraz osoby skazane, którym dzięki temu też pomagał.

HISTORIA PATRYKA

KS. JAN KACZKOWSKI POTRAFIŁ ŻARTOWAĆ I CIESZYĆ SIĘ Z MAŁYCH RZECZY.

SZAŁU NIE MA, JEST RAK

HISTORIA

KS. JANA

UCZY NAS

WDZIĘCZNOŚCI

ZA TO CO

MAMY, CO NAS

SPOTYKA.

ŻYCIE A PRZESZKODY

Mimo swoich chorób był w stanie tworzyć wspaniałe rzeczy. Zdobył fundusze na budowę hospicjum i mimo, że niemal nikt w niego nie wierzył, udało mu się je otworzyć. Tam zajmował się chorymi i bardzo często także samotnymi ludźmi. Nie tylko wspierał ich duchowo, ale i psychicz-

Jedna z takich historii została przedstawiona w filmie „Johnny”, wyreżyserowanym przez Daniela Jaroszka. Obraz wszedł na ekrany kin w Polsce w październiku 2022 r. Opowiada o przyjaźni młodego chłopaka, Patryka z ks. Kaczkowskim. Po włamaniu do małego domku w mieście sąd nakazał Patrykowi prace społeczne. Tak trafił do Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, którego dyrektorem był ks. Jan. Chociaż z początku nie mógł się tam odnaleźć, a pomaganie schorowanym starszym ludziom było dla niego katorgą, z czasem zaprzyjaźnił się nie tylko z kapłanem, ale także z kilkoma pacjentami. Stał się bardzo potrzebną osobą w załodze hospicjum: naprawiał różne rzeczy, spędzał czas z pacjentami, a nawet gotował. Mimo trudnej sytuacji w domu i problemów z prawem, stał się zupełnie innym człowiekiem: uczciwym, wrażliwym i godnym zaufania. Towarzyszył samotnym ludziom w ostatnich momentach ich życia, próbował sprawiać im przyjemność, ulżyć w cierpieniu. Był świadkiem wielu śmierci w samotności i bólu, co bardzo go dotknęło. Ksiądz Jan pokazał mu, że śmierć wcale nie jest zła i straszna, że to coś naturalnego. To on także pomagał mu odkryć jego talent – dzięki gotowaniu w hospicjum dostał pracę w jednej z najlepszych restauracji w mieście. Kaczkowski wspierał go także prawnie, wyciągnął z więzienia i mimo potknięć, dawał mu kolejne szanse.

Diagnozę o złośliwym nowotworze mózgu, glejaku, ksiądz Jan Kaczkowski usłyszał 1 czerwca 2012 r. Lekarze twierdzili, że zostało mu około pół roku życia. Udało mu się przeżyć cztery lata i chociaż przeszedł dwie operacje i był poddawany wielu chemioterapiom, nadal pracował na rzecz hospicjum i służył jego pacjentom. Wcale nie zwolnił tempa. Dopiero pod koniec swojego życia, z powodu pogarszającego się stanu zdrowia, rezygnował z umówionych spotkań. Z czasem dzięki swojej postawie stał się popularny, występował w telewizji, udzielał wywiadów w radiu, przez jakiś czas nagrywał nawet vlogi. Pokazywał, że śmiertelna diagnoza to nie koniec świata i że trzeba żyć pełnią życia, bo nigdy nie wiemy ile tak naprawdę mamy czasu. Mimo że cierpiał, nie użalał się nad sobą, nie pytał Boga dlaczego on, dlaczego musi tak cierpieć. Przyjął wszystko z pokorą i służył ludziom. Pokazywał, że nie należy bać się śmierci, zarażał innych swoim „apetytem” na życie. Mimo złych rokowań, potrafił żartować i cieszyć się z małych rzeczy. Do końca poświęcał się służbie bliźnim. Pod koniec października 2014 r. na swoim blogu napisał: „Zdziwieni? Że można być wdzięcznym, kiedy się patrzy na 29 miesięcy ciężkiej choroby? Byłoby efekciarskie i banalne, gdybym stwierdził, że jestem wdzięczny za chorobę. Bo nie jestem. Ale jestem za to wszystko, co przed nią i podczas niej się zadziało. Ta wdzięczność przyszła w momencie najmniej spodziewanym – kiedy odebrałem niepomyślne wyniki. Wsiadłem do taksówki i nie wiem dlaczego powiedziałem: Uff. I jak gdyby nigdy nic, wróciłem do mo-

jej ulubionej modlitwy Przyjmij panie całą wolność moją... I sam byłem tym niezwykle zaskoczony, że tak jakoś łatwo to przyszło. To na pewno nie moja zasługa. Może tych, którzy za mnie się modlą lub choćby o mnie dobrze myślą...”

NADZIEJA I WDZIĘCZNOŚĆ

Historia Patryka doskonale pokazuje, że nawet z najgłębszej „dziury” w naszym życiu można wyjść. Po śmierci księdza Patryk stał się kochającym partnerem, ojcem i jednym z najlepszych kucharzy w mieście. Dzięki szansie jaką dostał od swojego przyjaciela stał się innym człowiekiem. Po jednym dniu spędzonym w hospicjum mógł sobie odpuścić, jednak jego walka ze słabościami i nadzieja na lepsze jutro zatrzymały go w tym miejscu. Natomiast historia ks. Jana Kaczkowskiego uczy nas wdzięczności. Za to co mamy, co nas spotyka. Mimo wielu złych rzeczy, jakie się pojawiają w naszym życiu, nigdy nie zapominajmy dziękować za to, czego się dzięki temu nauczyliśmy. Starajmy się zobaczyć zawsze coś pozytywnego i nie rezygnować z życia z powodu nieprzyjemnego doświadczenia. Bo może zostało mniej czasu niż nam się wydaje. Żyjmy tak jak ks. Kaczkowski, któremu zostało sześć miesięcy życia: bądźmy sobą, działajmy, nie przestawajmy się rozwijać, pomagajmy bliźnim. Dzięki temu łatwiej przeżyjemy trudny okres. Nie czekajmy aż coś się zmieni, spróbujmy samemu to zmienić, nie czekajmy aż ktoś z naszych bliskich będzie potrzebujący, odwiedźmy go już dziś, nie czekajmy latami by spełnić swoje marzenia. I pamiętajmy, że w tym wszystkim nie jesteśmy sami.

CHARYZMAT 15 NOWA KULTURA

LISTOPADOWE ŚPIEWANIE

Jak Polska długa i szeroka 11 listopada świętowano 104. rocznicę odzyskania niepodległości. Nie zapomnieli o niej także oazowicze archidiecezji przemyskiej, spotykając się najpierw na Mszy świętej, a potem na wspólnotowym śpiewaniu.

„Hej, hej ułani, malowane dzieci…” – spora grupa pań otoczyła młodzieńca, bez wątpienia wprost do niego adresując zalotne „…niejedna panienka za wami poleci!”.

A malowane dziecię spiekło raka i czym prędzej schroniło się za instrument dając w ten sposób do zrozumienia, że obowiązek przede wszystkim. Strojono zatem smyczki i głosy Diakonii Muzycznej podczas gdy w pierwszym rzędzie widowni zasiadał gość honorowy w towarzystwie gospodarza. Jednak już chwilę później ks. abp Adam Szal i ks. Bartłomiej Zakrzewski, moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie, a także oazowicze i oazowiczki rozmaitego wieku i różnych stanów szurali w auli Collegium Marianum odsuwanymi krzesłami. „Bogurodzicy” nie można bowiem śpiewać siedząc, a od wykonania tej właśnie pieśni rozpoczęło się Oazowe Śpiewanie Patriotyczne.

WAŻNA ROCZNICA

Wspomnienie odzyskania niepodległości było w okresie II Rzeczypospolitej uroczystością o charakterze wojskowym, organizowaną zwykle w pierwszą niedzielę po 11 listopada. W roku 1919 roku trwały jeszcze walki o granice odrodzonej Polski i uroczystości nie odbyły się, jednak rok później, 14 listopada godnie upamiętniono powrót naszej ojczyzny na mapę świata. Od 1926 roku obchody były dniem wolnym od pracy dla urzędników państwowych, uczniowie musieli poczekać kolejne sześć lat, by i dla nich ogłoszono czas wolny od obowiązków szkolnych. Święto Niepodległości zyskało rangę święta państwowego dopiero w kwietniu 1937 roku i jako takie było obchodzone jedynie dwa razy, w roku ogłoszenia i następnym. Oficjalnie powróciło do polskiego kalendarza dopiero w roku 1989, choć z pamięci Polaków nie zdoła-

ły go wymazać ani hitlerowskie, ani komunistyczne represje. Ustawa o ustanowieniu Narodowego Święta Niepodległości jest rekordowo krótkim aktem prawnym. Zaledwie w trzech jej artykułach wskazano znaną nam obecnie, stałą datę obchodzenia uroczystości, zadecydowano, że jest to dzień wolny od pracy, a także określono, że postanowienia wchodzą w życie w dniu ich ogłoszenia. W preambule ustawy czytamy, że Narodowe Święto Niepodległości ustanowiono „dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległościowego bytu państwowego oraz walk pokoleń Polaków o wolność i niepodległość”.

PIEŚŃ ŚWIADCZYĆ BĘDZIE

Jest w Księdze Powtórzonego Prawa fragment, w którym Bóg nakazuje Mojżeszowi uczyć Izraelitów pieśni „gdyż usta ich potomstwa już jej nie zapomną”. Przez 123 lata niewo-

li, a przecież i jeszcze wcześniej, przed rozbiorami czy u zarania polskiej państwowości, to właśnie pieśni i piosenki były dla ludu skarbnicą pamięci, źródłem jedności i poczucia wspólnoty. Dzięki niezliczonym, najczęściej anonimowym strofom, mimo braku własnego państwa i szkolnictwa, przetrwał język polski nawet w tak zadziwiająco archaicznej formie, jak w przypadku „Bogurodzicy”. Najstarszy zachowany wraz z melodią polski tekst poetycki datowany jest na wiek XIII i przez niemal dwieście lat trwał w ustnym przekazie. Jego pierwszy zapis pochodzi z roku 1407. Nie bez powodu Oazowe Śpiewanie Patriotyczne rozpoczęło się od owej pieśni rycerskiej, hymnu królewskiego dynastii Jagiellonów.

Pieśni i piosenki śpiewane w Centrum Formacji Ruchu Światło-Życie późnym, listopadowym popołudniem, znaczyły ponad siedemset lat polskiej historii. Było nie tylko monumentalnie i poważnie, choć zaczęło się naprawdę godnie i tak też zakończyło. Klamrą spinającą całość był bowiem „Mazurek Dąbrowskiego”, aktualny hymn Polski. Z kolei jednym z nowszych wykonywanych wspólnie utworów była przejmująca pieśń „Ojczyzno ma”, napisana w latach 80. XX wieku, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego. Autorstwo przez lata przypisywano bł. ks. Jerzemu

PIEŚNI I PIOSENKI ŚPIEWANE W COLLEGIUM MARIANUM ZNACZYŁY PONAD SIEDEMSET

LAT POLSKIEJ HISTORII.

Popiełuszce, ponieważ utwór zyskał popularność dzięki sprawowanym przez niego Mszom świętym za ojczyznę. Dopiero po upadku komunizmu okazało się, że autorem zarówno słów, jak i muzyki jest ks. Karol Dąbrowski, obecnie proboszcz parafii w Zielonej Pasłęckiej (diecezja elbląska). „Pisałem zwykłą piosenkę, która miała podnieść na duchu zgnębio-

CHARYZMAT 16 NOWA KULTURA
fot. K.Jasina.

nych ludzi. Nie wiedziałem, że stanie się ona hymnem Solidarności” – mówił swego czasu ks. Karol. Co powiedzieliby dzisiaj o swoich, śpiewanych tego wieczoru utworach Wybicki, Klenczon, Słowacki? Ten ostatni, choć był przecież wieszczem narodowym, z pewnością nie przewidywał, że jego „Pieśń Konfederatów Barskich”, pierwotnie część dramatu „Ksiądz Marek”, doczeka się muzycznego opracowania, co nastąpiło w latach 70. XX wieku, to jest ponad sto trzydzieści lat po wydaniu utworu w Paryżu.

PATRIOTYZM NASZ

POWSZEDNI

Do jednej ze strof „Pieśni Konfederatów” odniósł się ks. abp Adam Szal, zabierając głos na zakończenie wspólnego wieczoru. Wspomniał, że właśnie ta pieśń jest wykonywana przez podkarpackich pielgrzymów na Jasną Górę w dniu poświęconym modlitwom w intencji ojczyzny. Arcybiskup podkreślił, że wersy: „Ze skowronkami wstaliśmy do pracy, /I spać pójdziemy o wieczornej zorzy (…)” są także dla nas wskazówką do wielkiej odpowiedzialności oraz codziennej, ofiarnej pracy dla dobra wolnej ojczyzny. Dobrze wiemy – mówił metropolita przemyski – że w ramach naszej formacji oazowej element patriotyczny jest bardzo moc-

no obecny. Dobrze, że tak jest i dobrze, że nasze spotkanie ma miejsce w Collegium Marianum, które wybudowane zostało staraniem św. bpa Józefa Sebastiana Pelczara, wielkiego patrioty, który o wolnej Polsce marzył, o niej mówił, choć żył pod zaborem austriackim. Doczekał odzyskania niepodległości i żył po I wojnie światowej jeszcze sześć lat – przypomniał zebranym ks. arcybiskup. –Nie wstydźmy się miłości do

ojczyzny – zaapelował na koniec dostojny gość i po krótkiej, wspólnej modlitwie w intencji Polski udzielił zebranym pasterskiego błogosławieństwa. Najmłodszy uczestnik Oazowego Śpiewania Patriotycznego drzemał już spokojnie w nosidełku, gdyż ani śpiewać, ani nawet chodzić jeszcze nie umiał. Nieco starsze dzieci na swój sposób uczestniczyły w wydarzeniu, czy to biegając między krzesłami widowni, czy tańcząc

radośnie do bardziej skocznych melodii. Diakonia Muzyczna, korzystając z wrażenia, jakie profesjonalizm wykonawców zrobił na zebranych, zapraszała w swoje szeregi potencjalnych nowych członków. Zaznaczyli przy tym, że mile widziane będą talenty nie tylko młodzieżowe, ale także z Domowego Kościoła. To oczywiste, bo przecież „Nie ma takiej wioski, nie ma takiej chatki, gdzie by nie kochały ułana mężatki!”.

CHARYZMAT 17
OAZOWE ŚPIEWANIE PATRIOTYCZNE ROZPOCZĘŁO SIĘ OD WYKONANIA „BOGURODZICY”.
fot. M.Fiejdasz. fot. M.Fiejdasz. NOWA KULTURA

ŚWIADEK ŻYWEGO JEZUSA

Grzegorz Mroczka – jego życie i umieranie w tajemnicy Chwalebnego Krzyża pozwalają nam głęboko wierzyć, że Bóg Ojciec zabrał na wieczną liturgię swojego umiłowanego syna.

„Przyszedł Jezus pewnego pięknego dnia, nad jezioro, które nazwa się Sarzyna. Przyszedł, bo wiedział, że tam jesteś i ujrzał Cię. On Ciebie ujrzał, ale Ty pozwoliłeś mu się ujrzeć, Ty zobaczyłeś Jego spojrzenie. Dokonało się to w Ruchu Światło – Życie, w Oazie” - to słowa homilii, którą wygłosił ówczesny moderator diecezjalny Ruchu, ks. Daniel Trojnar, podczas Mszy Świętej pogrzebowej śp. Grzegorza Mroczki. „Zobacz, jaki dzisiaj piękny dzień wspól-

tą. Grzesiek był normalnym chłopcem z krwi i kości, zapalonym kibicem Legii, pasjonowała go gra w piłkę nożną, uczył też: „na hali w sytuacjach pod bramką przeciwnika zawsze należy zagrywać piętą…”.

Wchodzący do Domu Oazowej Wspólnoty Życia we Wrocance widzą wiszącą na poczesnym miejscu fotografię śp. Grzegorza Mroczki. Naszą wspólnotę oddaliśmy pod opiekę Grzegorza Mroczki, żeby on nad nią czuwał. Codziennie

forma życia jest pożądana, jest ważna w Ruchu Światło-Życie, aby byli ludzie, którzy będą się oddawali na służbę Kościołowi przez charyzmat odnowy liturgii, parafii oraz odnowy duszpasterstwa. Był zafascynowany ideą ks. Franciszka Blachnickiego i niejednokrotnie mówił, że to cierpienie jest po to, aby ksiądz Blachnicki został wyniesiony na ołtarze – wspomina ks. Daniel.

współczesna może go naśladować w wyglądzie, ubiorze, nigdy nie było w nim bylejakości, bardzo troszczył się o czystość swojej alby, zawsze pokazywał nową kulturę, taką inność, lubił tańczyć.

Osoby, które znały Grzegorza Mroczkę, czy też doświadczyły łask za jego wstawiennictwem i chciałyby się podzielić swoim świadectwem, prosimy o kontakt w formie e-mail na adres: grzegorzmroczka.swiadectwo@gmail.com

lub telefoniczny pod numer 535-271-217 lub 575-291-190.

noty i zobacz, Grzesiek, jaki paschalny, taki jaki chciałeś. Taki paschalny, jakie było Twoje życie przez krzyż do zmartwychwstania”.

Grzegorz Mroczka, wieloletni Animator Ruchu Światło-Życie, urodził się 7 maja 1990 roku, zmarł 25 stycznia 2015 roku. Miał 24 lata. Kochał Pana Jezusa i liturgię, przygotował program Szkoły Ceremoniarza w diecezji, uczył kolegów posługi przy ołtarzu, był patrio-

modlimy się za jego wstawiennictwem. Mam przekonanie, że ma tutaj dużo do zrobienia – mówi ks. Daniel Trojnar, moderator wspólnoty. Śmierć Grzegorza była bardzo ważna, była podwaliną pod powstającą Oazową Wspólnotę Życia, bo wiele razy z Grześkiem rozmawialiśmy o takim życiu. Zawsze był pełen entuzjazmu, ponieważ żył charyzmatem, było to odczuwalne. Dla niego było czymś normalnym, że taka

Naturalne wydaje się zatem, że tutaj właśnie, we Wrocance obudziło się pragnienie wydania książki o życiu i śmierci Grzegorza Mroczki. Tego zadania podjęła się Diakonia Komunikowania Społecznego, powstała we wspólnocie tuż po październikowych rekolekcjach, przebiegających pod hasłem „Życie w świetle”. Musimy dbać o to, aby pamięć o nim nie zgasła. Czujemy w sercu ponaglenie, że powinniśmy to zrobić jako Wspólnota Życia – podkreśla ks. Daniel Trojnar. W pierwszą sobotę listopada na cmentarzu parafialnym w Sarzynie, przy grobie śp. Grzegorza Mroczki członkowie wspólnoty w sposób uroczysty i doniosły, symbolicznie rozpoczęli prace nad książką. Zapalili znicze, wspólnie odmówili z Liturgii Godzin modlitwę południową, odśpiewali Magnificat oraz modlili się Psalmem 91, tak bardzo ważnym dla Grześka.

Ks. Daniel Trojnar: - Celem wydania tej książki jest zachowanie pamięci o naszym animatorze Grzegorzu Mroczce. Chcemy ją dedykować młodym ludziom, którzy mogą się nauczyć od Grześka czystej radości płynącej z głębi serca, nie wymagającej wspomagania używkami (był bowiem członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka). Radości, która wynikała z jego wiary i sposobu postrzegania świata oraz przyjmowania wszystkiego z ogromną pokorą. To był chłopak, który się wyróżniał, był osobą o wysokiej kulturze. Młodzież

Dziś światu są potrzebni młodzi święci. Są pięknym przykładem, że Ewangelia nie jest przestarzała, jest zawsze nowa. Młodzi ludzie często potrafią się zachwycić Ewangelią, ukazać jej świeżość i aktualność, i taką osobą był Grzegorz. Dla mnie jako kapłana też jest takim znakiem i świadectwem a jednocześnie zawstydzeniem, bo ja, jako młody ksiądz wprowadzałem go w te tajemnice Boże, na drogę formacji liturgicznej, kolejno formacji w Ruchu Światło-Życie. Towarzyszyłem mu też w początkach i później przez całe jego cier-

pienie. Grzesiek swoim życiem pokazał, że liturgia, droga formacji w Ruchu Światło-Życie, to piękna droga świętości. Uświadamiam sobie, że ja go w to wprowadzałem, a on mnie, księdza, prześcignął i to o wiele, do tego stopnia, że Pan Bóg powołał go po ludzku przedwcześnie do siebie ale to tylko dlatego, że dojrzał do cierpienia, bo swoje cierpienie przeżywał z niesamowitą godnością i dojrzałością w sercu.

W naszym Domu Oazowej Wspólnoty Życia Miłosiernego Chrystusa Sługi pielęgnujemy pamięć o Grzegorzu, modlimy się za jego wstawiennictwem, wierzymy bardzo mocno, bardzo głęboko, że ten chłopak w swoim życiu pokazał świętość, dlatego też chcemy i robi-

CHARYZMAT 18 OAZOWA WSPÓLNOTA ŻYCIA

my wszystko, aby coraz więcej osób poznało jego życie. Rozpowszechnialiśmy nagrany na płytach CD wywiad, którego przed śmiercią udzielił Grzesiek w radiu Profeto. Wiele osób mówiło nam, po jego wysłuchaniu, że w trudnej sytuacji życiowej, zmagań duchowych, ciemności, ale też i przeżywania cierpienia, to świadectwo było niesamowitym umocnieniem, wskazówką i światłem pośród ciemności. Na nowo chcemy udostępnić ten wywiad, bo to bardzo piękne świadectwo, które pragniemy promować, szczególnie teraz po czasie pandemii, takiego lęku przed śmiercią. To świadectwo jest tak aktualne, że wielu może zaskoczyć, może być też wielką

pomocą. Chcielibyśmy zachęcić ludzi do modlitwy za wstawiennictwem Grzegorza. Mamy już sygnały od niektórych osób, małżeństw bezdzietnych, które się modliły na jego grobie nawet nie znając Grześka i wyprosiły łaskę potomstwa.

Animatorka Barbara Buszta: - Mam w sercu głębokie przekonanie o świętości Grześka. Na podstawie obserwacji jego życia, tego jak przeżywał swoje cierpienie, jak przeżywał swoje życie w radości, w pokoju i wszystko z żywym Jezusem, tak jak ma na nagrobku napisane - „Świadek Żywego Jezusa”. Tę jego żywą relację z Panem Jezusem na każdym kroku można było zobaczyć i doświadczać w czasie roz-

mów, spotkań. Więc jeśli tę żywą relację miał tutaj na ziemi, był zżyty z Jezusem, to jestem przekonana i wierzę, że jest teraz blisko Niego w niebie, że się wstawia za nami, za każdym z nas. Sama niejednokrotnie modliłam się i prosiłam o jego wstawiennictwo w różnych intencjach i otrzymałam, może nie sama ja namacalnie, ale osoby za które się modliłam. Wierzę w to mocno, że Grzegorz wstawia się za nami. Bardzo często śni mi się Grzesiek, jest zawsze uśmiechnięty, nigdy nic nie mówi, ale jego twarz jest pełna dobroci i radości, taka rozpromieniona. Kiedy w Ruchu, czy też we Wspólnocie, lub osobiście doświadczam trudności, on we śnie nie pociesza, tylko po prostu jest z nami w świętych obcowaniu. W tych chwilach zawsze też mówię Grześkowi o tym wszystkim, co przeżywam i mam poczucie jego bliskości i czuwania nad nami, nad naszą wspólnotą, ale też nad każdym z osobna.

OAZOWA WSPÓLNOTA ŻYCIA PW. MIŁOSIERNEGO

CHRYSTUSA SŁUGI WE WROCANCE Na Podkarpaciu, koło Krosna powstaje miasteczko Niepokalanej Jutrzenki Wolności. Tam stoi dom w którym realizuje się dzieło Oazowej Wspólnoty Życia Miłosiernego Chrystusa Sługi. Wspólnota została powołana w 2016 roku

przez J.E. ks. abpa Adama Szala w ramach działalności Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej. Wspólnota jest miejscem realizowania charyzmatu i duchowości Ruchu Światło-Życie.

W domu Wspólnoty mieszkają: moderator ks. Daniel Trojnar oraz diakonia stała, czyli ludzie, którzy zdecydowali się poświecić swoje życie na służbę kościołowi w Ruchu Światło-Życie: animatorka Barbara Buszta, animator Radosław Fiejdasz, a w wynajętym na terenie parafii domu- małżeństwo Beata i Karol Kubasowie z synami: Franciszkiem, Janem i Józefem. Oazowa Wspólnota Życia utrzymuje się z opatrzności Bożej i prowadzonych dzieł ewangelizacyjnych. Małżeństwo należące do Wspólnoty podejmuje zwyczajną pracę zarobkową.

Przy Wspólnocie formują się również: Oaza Dzieci Bożych, Oaza Nowej Drogi I i II stopnia, Oaza Nowego Życia II stopnia, oazy dorosłych: Metanoia, Effatha, Smyrna, Efez i Maranatha. Łącznie liczą około 50 osób. Wspólnota posługuje modlitwą wstawienniczą, można korzystać z kierownictwa i wsparcia duchowego, spowiedzi, z indywidualnego prowadzenia podczas dni skupienia, rekolekcji weekendowych, jest również możliwość doświadczenia życia wspólnotowego dla osób z zewnątrz.

CHARYZMAT 19 OAZOWA WSPÓLNOTA ŻYCIA

Dlaczego dzisiaj?

„Dlaczego dzisiaj wśród nocy dnieje?” – zachęca nas do refleksji kolęda. Teorii tłumaczących datę obchodu Bożego Narodzenia jest wiele, a faktycznych danych – już mniej. W całej złożoności historii tego obchodu przedstawienie Bożego Narodzenia jedynie jako kopii świąt pogańskich jest zdecydowanie zbyt dużym uproszczeniem.

CHARYZMAT 20
AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

Oile obchód Śmierci i Zmartwychwstania Pana ma bardzo wyraźne umiejscowienie kalendarzowe, związane z żydowską Paschą. W przypadku narodzin Chrystusa nie mamy aż tak dokładnych wskazań, co dawało przestrzeń dla wielu spekulacji na temat konkretnej daty oraz motywów, dla których chrześcijanie czczą Tajemnicę Wcielenia 25 grudnia. Wbrew pewnej laicyzującej tendencji, Świąt Bożego Narodzenia nie można utożsamiać z pogańskimi świętami zimowymi typu rzymskich saturnaliów czy tym bardziej starosłowiańskich obchodów. Zamiast słuchać kolejnych wywodów, które próbują odrzeć czas świąt z jego chrześcijańskiego charakteru, popatrzmy na to, co pokazują nam dostępne źródła.

W IV wieku po Chrystusie grecki artysta Furius Dionisius Filokalus komponuje dla bogatego chrześcijanina Walentyna chronograf (kalendarz). Umieszcza w nim listę zatytułowaną „Depositio martyrum”, która na początku zawiera notatkę odnoszącą się do roku 336: „VIII Kal Ianuarii natus Christus in Bethleem Judeae”. Zapis ten sugeruje, że już w tym roku świętowano Boże Narodzenie osiem dni przed kalendami styczniowymi, tj. 25 grudnia. Niezależnie od tego źródła niektórzy badacze sugerują, by powstanie święta przenieść jeszcze wcześniej, nawet na lata po zwycięstwie Konstantyna. Powstały w 202 r. „Komentarz do księgi proroka Daniela” autorstwa Hipolita Rzymskiego podaje jako datę narodzin Chrystusa 25 grudnia 42 roku panowania cesarza Augusta, jednak autentyczność tego zapisu jest wątpliwa. Wobec tego postawiono trzy hipotezy.

NIEZWYCIĘŻONE SŁOŃCE

Częstym motywem w historii świąt Bożego Narodzenia jest wprowadzenie do rzymskiego kalendarza w 275 roku z rozkazu cesarza Aureliusza nowego święta: Natale Solis Invicti, którego obchody zostały wyznaczone na 25 grudnia z racji na przypadające wówczas w Rzymie przesilenie zimowe. Ku uciesze cesarza, który własną osobę stawiał na równi ze słońcem, kult ten cieszył się sporą popularnością. W odpowiedzi na to chrześcijanie oddawali cześć Chrystusowi – prawdziwemu

Słońcu, które nie zna zachodu. Historycy liturgii, jak B. Botte czy A. J. Jungmann, opowiadają się za taką teorią, odrzucając jednak zwykły proces chrystianizacji pogańskiego święta. Chrześcijanie nie obchodzili świąt pogańskich ani nie włączali się w pogańskie ryty. Odpowiedź chrześcijaństwa nie była synkretycznym przyjęciem coraz popularniejszego w słabnącym cesarstwie kultu wschodniego boga słońca – Mitry, lecz, jak pisze B. Nadolski, „wyciągnięciem ze skarbca Księgi Życia rzeczy i spraw stanowiących rozwiązanie ówczesnych oczekiwań”. Chodzi przede wszystkim o proroctwo Malachiasza: „A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach” (Ml 3,20). Wobec zakorzenionej czci słońca, na którą uskarżał się jeszcze Leon Wielki (w kazaniu 27 na Narodzenie Pańskie mówił o wiernych, którzy wchodząc do kościoła skłaniali się w stronę wschodzącego słońca) Ewangelia Jana wskazuje na Chrystusa, który jest prawdziwą światłością (J 1,9).

PRÓBA OBLICZEŃ

Opierając się na skromnych danych kilku badaczy podjęło się próby obliczenia faktycznej daty narodzin Chrystusa. Podstawy tego były zawarte w „De Pascha computus” z 243 r. Obliczenia pochodzące z tego dzieła opierają się na typowej dla wielkich postaci synchronizacji najważniejszych wydarzeń życia: narodzin i śmierci. Życie Chrystusa zostało ujęte w ramy dwóch świąt paschalnych – Chrystus miał w dzień Paschy (25 marca) nie tylko umrzeć, lecz również począć się (stąd Uroczystość Zwiastowania Pańskiego przypadająca właśnie 25 marca). Myśl tę rozwija znajdujący się wśród dzieł Jana Chryzostoma anonimowy traktat „De solstitiis et aequinoctis conceptionis et nativitatis Domini nostri Iesu Christi et Ioannis Baptistae”, w którym znajduje się szereg ustaleń łączących datę narodzin Jezusa z narodzinami i śmiercią Jana Chrzciciela. Zdaniem badaczy autor dzieła chciał ukazać, jak podstawowe wydarzenia zbawcze synchronizują się z najważniejszymi punktami roku słonecznego, co ma podkreślać przewidującą Bożą ekonomię zbawienia. Racji świąt Bożego Narodzenia należałoby zatem szukać nie w sytuacjach zewnętrznych, uwarunkowaniach historycznych czy praktyce duszpasterskiej, lecz w chrześcijańskiej refleksji nad rachubą czasu.

REFLEKSJA WIARY

PRZEDSTAWIENIE

BOŻEGO NARODZENIA

JEDYNIE JAKO KOPII

ŚWIĄT POGAŃSKICH

JEST ZDECYDOWANIE

ZBYT DUŻYM

UPROSZCZENIEM.

Istnieje jeszcze trzecia teoria. Źródeł święta Bożego Narodzenia należy szukać w teologicznej refleksji nad znaczeniem wydarzeń zbawczych, a w szczególności nad faktem, że Chrystus stał się człowiekiem. Duże znaczenie ma tu Prolog Ewangelii św. Jana opowiadający o Słowie, które było na początku u Boga i przychodzi na ziemię jako Światło. Teoria nawiązuje do żydowskiego święta Chanukka, obchodzonego po

UDOWODNIENIE, ŻE 25 GRUDNIA

JEST DNIEM NARODZIN

JEZUSA, W OPARCIU

O DANE, KTÓRYMI

DYSPONUJEMY, NIE JEST MOŻLIWE.

powstaniu Machabeuszy przeciwko Antiochowi IV Epifanesowi na pamiątkę oczyszczenia świątyni sprofanowanej przez władcę kultem obcych bóstw. Święto to, wspomniane w Ewangelii św. Jana (10,22), przez żydowskiego historyka Józefa Flawiusza jest określane jak święto Światła. Równocześnie świętowano nowy rok, nowy początek stworzenia, nowy czas wolności. Izajaszowe proroctwo o „narodzie kroczącym w ciemnościach”, który „ujrzy światłość wielką” (Iz 9, 1) w Narodzeniu Jezusa, Światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka, znajdowało doskonałe wypełnienie. Motyw Chrystusa-światłości łączy się w celebracji z dogmatami soboru nicejskiego, co widać na przykładzie najstarszych tekstów liturgicznych z uroczystości Bożego Narodzenia. Oryginalnie najważniejszą treścią tego dnia było odwieczne zrodzenie Logosu, współistotnego Ojcu, Światłości ze Światłości, który w czasie staje się Ciałem i zamieszkuje między ludźmi, co w istocie stanowi treść formularza Mszy w dzień Uroczystości Narodzenia Pańskiego, Mszy stanowiącej przez wieki w liturgii papieskiej główną celebrację tego dnia.

NIE DAĆ SIĘ ZWARIOWAĆ

Ostateczne udowodnienie, że 25 grudnia jest dniem narodzin Jezusa, w oparciu o dane, którymi dysponujemy, nie jest możliwe. Jednak przy całej złożoności historii tego obchodu przedstawienie Bożego Narodzenia jedynie jako kopii świąt pogańskich jest zdecydowanie zbyt dużym uproszczeniem, żeby nie powiedzieć kłamstwem. Nawet jeżeli pewne motywy wydają się być zbieżne z kultami starszymi lub współistniejącymi z chrześcijaństwem, zarówno Biblia, jak i refleksja teologiczna ukazują dużo szersze uzasadnienie świętowania Misterium Wcielenia właśnie w tym dniu. I chociaż pewne zwyczaje czy tradycje ludowe, dziś niestety skrajnie wypaczone przez komercję i popkulturę (podobnie jak w przypadku postaci św. Mikołaja), akcentują wątki drugorzędne, nie możemy zapominać podstawowej treści świąt Bożego Narodzenia, wypływającej ze Słowa Bożego, które każdego chrześcijanina wzywa do życia w świetle.

CHARYZMAT 21
AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

Φως ἱλαριον

Liturgiczne zastosowanie światła – zarówno jako teologicznego terminu w tekstach euchologijnych, jak i jako znaku w celebracji – jest na tyle wieloaspektowe, że można je rozważać przynajmniej w kilku kręgach tematycznych. W pierwszej kolejności chciałbym pochylić się nad obecnością i znaczeniem światła w celebracjach okresu Wcielenia, by następnie przejść do paschalnego wymiaru światła.

CZEKAMY – ZE ŚWIATŁEM NA ŚWIATŁO

Wszyscy kojarzymy okres Adwentu z Mszą wotywną o Najświętszej Maryi Pannie w Adwencie nazywaną – od pierwszych łacińskich słów Antyfony na wejście – „Rorate caeli” czy też po prostu roratami. Do polskiej tradycji należy używanie w tej wotywie (pomimo tego, że Mszał tego nie przewiduje, jednak instrukcja Konferencji Episkopatu Polski dopuszcza) hymnu „Chwała na wysokości Bogu”, któremu towarzyszy zapalenie świateł (ale nie świec ołtarzowych łącznie z dodatkową świecą roratnią, które są zapalone od początku liturgii). Do tego momentu wierni uczestniczą w liturgii trzymając w rękach zapalone świece bądź lampiony. Ten zwyczaj odnosi się do dwóch weselnych perykop wyjętych z Ewangelii: o sługach oczekujących powrotu swojego pana z uczty weselnej (Łk 12,35-40) oraz o dziesięciu pannach oczekujących na przybycie Oblubieńca na ucztę weselną (Mt 25,1-13). Dwie adwentowe oracje odnoszą się wprost do tego faktu. Kolekta piątku II tygodnia Adwentu wyraża prośbę: „spraw, abyśmy z wielką czujnością oczekiwali przyjścia Twojego Syna i wierni pouczeniom naszego Zbawiciela wyszli na Jego spotkanie ze światłem wiary i miłości”. Tymczasem pokomunia z 17 grudnia już samych wiernych porównuje do pochodni: „spełnij nasze pragnienia i zapal nas ogniem Ducha Świętego, abyśmy zajaśnieli jak żywe światła przed nadchodzącym Chrystusem”. Poza roratami jest jeszcze jeden obrzęd, w którym wykorzystuje się trzymane w dłoniach zapalone świece – jest nim obrzęd konsekracji dziewic, w którym wezwaniu kandydatek towarzyszy ułożona na podstawie tekstu Ewangelii według św. Mateusza antyfona „Prudentes virgines” (OCV 13). Obrzęd to o tyle niezwykły, że po udzieleniu błogosławieństwa na zakończenie Eucharystii przewiduje procesję nowokonsekrowanych dziewic ze świecami przy śpiewie hymnu lub pieśni uwielbienia w analogiczny sposób, jak wygląda procesja wejścia (OCV 38).

Sęk w tym, że także przedmiotem naszego oczekiwania jest Światło... i światło. Światło to bowiem imię Chrystusa („Ja jestem światłością świata”), ale też rzeczy-

wistość, która towarzyszy Jego przyjściu. Wszyscy znamy adwentową pieśń „Oto Pan Bóg przyjdzie”, opartą na Antyfonie na wejście wtorku I tygodnia Adwentu, której treść jest parafrazą tekstu księgi Proroka Zachariasza: „Oto przyjdzie Pan i z Nim wszyscy Jego święci; tego dnia zajaśnieje wielka światłość” (por. Za 14,5.7). Przyjście Pana jest wypełnieniem proroctwa, które słyszymy w I czytaniu Mszy w nocy Narodzenia Pańskiego: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką, nad mieszkańcami krainy mroków zabłysło światło” (Iz 9,1). Czy chodzi tu o fenomen naturalny towarzyszący przyjściu Boga, czy też sam Bóg jest Światłem, które przychodzi i jaśnieje? Teksty liturgiczne skłaniają nas ku drugiej interpretacji. W adwentowym hymnie nieszpornym słyszymy o Bogu, który jest „wiecznym światłem wierzących i słońcem promiennym”, a w hymnie Godziny Czytań Narodzenia Pańskiego Chrystus jest wprost nazwany „odwiecznym blaskiem Bóstwa i światłem życia, które ma oświecić umysły”. Jednym z najpiękniejszych euchologijnych tekstów, które mówią o tajemnicy Wcielenia, jest najstarsza prefacja o Narodzeniu Pańskim (w obecnym Mszale pierwsza z trzech). Centralną część prefacji stanowi następujące zdanie: „Quia per incarnati Verbi mysterium nova mentis nostrae oculis lux tuae claritatis infulsit: ut dum visibiliter Deum cognoscimus, per hunc in invisibilium amorem rapiamur”. Polskie tłumaczenie odwraca kolejność, mowa jest bowiem o „nowym blasku Twojej światłości”, podczas gdy tekst oryginalny przekazuje prawdę o „nowym świetle Twojego blasku”. Nie chodzi bowiem o nową jakość objawienia Boga, ale o coś absolutnie nowego, a mianowicie właśnie o misterium Wcielonego Słowa. Tak zresztą pokazują nam je kolekty Uroczystości

Narodzenia Pańskiego. Ta z nocy brzmi następująco: „Boże, Ty sprawiłeś, że ta najświętsza noc zajaśniała blaskiem prawdziwej światłości, daj abyśmy w niebie mogli uczestniczyć w radości Twojego Syna, którego tajemnicę Wcielenia poznaliśmy na ziemi”. Tymczasem o świcie modlimy się: „Przeniknięci nowym blaskiem Wcielonego Słowa prosimy Cię, wszechmogący Boże, spraw, niech w naszych czynach odbija się światło, które przez wiarę jaśnieje w naszych duszach”.

Znak światła w liturgii pokazuje jeszcze inną kwestię – mianowicie fakt, że potrzebujemy światła i nie potrafimy bez niego żyć. I mowa tu nie tylko o świetle w sensie fizycznym. W sobotę II tygodnia Adwentu prosimy w kolekcie: „Wszechmogący Boże, niech w naszych sercach zajaśnieje blask Twojej chwały i rozproszy ciemności grzechu, aby w chwili przyjścia Twojego Syna okazało się, że jesteśmy dziećmi światłości”. W poniedziałek III tygodnia Adwentu dokładamy kolejną prośbę: „Boże, w swojej ojcowskiej dobroci wysłuchaj nasze modlitwy i światłem Twojego Syna, który nas nawiedza, rozjaśnij ciemności naszego serca”. O jakie światło tutaj chodzi? Odpowiedź dają nam teksty o Najświętszej Maryi Pannie, która nie tylko jest pierwszoplanową bohaterką wydarzeń wspominanych w obchodzie Wcielenia, lecz także wzorem przyjęcia Światła. 20 grudnia kolekta przypomina: „Ojcze niebieski, za zwiastowaniem anielskim Niepokalana Dziewica przyjęła Twoje odwieczne Słowo i przeniknięta światłem Ducha Świętego stała się świątynią Bożą”. Maryja czyni jeszcze dzięki łasce Bożej jeszcze coś więcej, w czym jednak nie jesteśmy w stanie Jej naśladować. Prefacja, której używamy 1 stycznia, tak opisuje Jej Boże Macierzyństwo: „Ona za sprawą Ducha Świętego poczęła Jednorodzonego Syna Twojego i zachowując chwałę dziewictwa wydała światu przedwieczną Światłość – naszego Pana, Jezusa Chrystusa”. Światło łaski, światło Ducha, światło wiary – to właśnie możemy przyjąć. Światło, którym jest Jezus, które wydaje na świat Maryja – to Światło, które pozwala nam prowadzić życie. Rzecz jasna, w świetle.

ŚWIĘTA ŚWIATŁA

Pierwsze dni roku kalendarzowego w liturgii otwierają nas na tajemnice światła. To, co w różańcu pojawiło się w 2002 r. dzięki św. Janowi Pawłowi II, w liturgii jest

CHARYZMAT 22 AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ
TAM, GDZIE JEST EUCHARYSTIA – SPRAWOWANA, PRZENOSZONA, PRZYNOSZONA CZY PRZECHOWYWANA – POWINNA PALIĆ SIĘ ŚWIECA.
2

celebrowane od wczesnego średniowiecza. Jednym z najstarszych obchodów dotyczących światła jest Epifania, czyli Objawienie Pańskie, łączące w sobie trzy wydarzenia: pokłon Trzech Mędrców, chrzest Jezusa w Jordanie i objawienie w Kanie Galilejskiej. W formularzach przed tą uroczystością pojawiają się następujące antyfony: „Dzień święty nam zajaśniał, przyjdźcie, ludy, i uwielbiajcie Pana, bo wielkie światło zstąpiło na ziemię” (2 stycznia); „Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie, Pan jest Bogiem i daje nam światło” (Ps 118,26-27 – 3 stycznia); „W ciemnościach zajaśniało światło dla prawych, Pan łagodny, miłosierny i sprawiedliwy” (Ps 112,4 –6 stycznia poza Objawieniem Pańskim).

Także kolekty zawierają prośby związane ze światłem: „Wszechmogący Boże, nowe światło na niebie zwiastowało, że przybył Zbawiciel, aby świat odkupić, prosimy Cię, niech to światło zajaśnieje w naszych sercach i nieustannie odnawia nasze życie” (4 stycznia); „Wszechmogący Boże, niech blask Twojej chwały oświeci nasze serca, abyśmy mogli przez ciemności tego świata dojść do krainy wiecznej światłości” (7

ZNAK ŚWIATŁA

W LITURGII POKAZUJE, ŻE POTRZEBUJEMY

ŚWIATŁA I NIE

POTRAFIMY BEZ NIEGO ŻYĆ.

stycznia). W końcu prefacja na Objawienie Pańskie przypomina: „Dzisiaj w Jezusie Chrystusie, który jest światłością świata, objawiłeś wszystkim narodom tajemnicę naszego zbawienia”.

Nie ma rzecz jasna obchodu liturgicznego ku czci głoszenia królestwa Bożego i wzywania do nawrócenia, lecz w jego miejscu w dynamice roku liturgicznego pojawia się święto Spotkania (Hypapante), nazywane w łacińskiej tradycji „Przedstawieniem” (Praesentatio) czy „Oczyszczeniem” (Purificatio) albo w polskiej tradycji – Ofiarowaniem, na drodze formacji Ruchu Światło-Życie zaś – „Dniem Światła”. Myślę, że to dzień, który w pierwszej kolejności kojarzy nam się ze świecami w liturgii, stąd ludowa nazwa tego obchodu – Matki Bożej Gromnicznej. Pierwotnie jednak było to święto „spotkania Chrystusa ze swoim ludem”, o czym przypomina nam zapisany w Mszale komentarz odczytywany przed błogosławieństwem świec: „Dzisiaj wspominamy dzień, w którym Jezus

został przedstawiony w świątyni. W ten sposób (...) spotkał się ze swoim ludem, który z wiarą Go oczekiwał. (...) Podobnie i my, zgromadzeni przez Ducha Świętego, dążymy na spotkanie z Chrystusem. Znajdziemy Go i poznamy przy łamaniu chleba, a kiedyś spotkamy się z Nim, gdy przyjdzie w chwale”. Niemal nic o świetle, za to wszystko o spotkaniu. Z kolei zupełnie odwrotnie prezentują się formuły błogosławieństwa świec. Pierwsza: „Boże, źródło wszelkiego światła, Ty dzisiaj ukazałeś sprawiedliwemu Symeonowi światło na oświecenie pogan, pokornie Cię błagamy: pobłogosław te świece i przyjmij prośby swojego ludu, który się zgromadził, aby je nieść ku Twojej chwale; spraw, niech drogą cnót dojdzie do światłości bez końca. Druga: Boże, światłości prawdziwa, źródło światła wiecznego, oświeć serca wiernych, aby wszyscy, którzy zgromadzili się w tej świątyni z płonącymi świecami, mogli kiedyś oglądać blask Twojej chwały”.

To spotkanie z Chrystusem w świetle pokazują nam także dwie pozostałe tajemnice – Przemienienia i Eucharystii. Modlitwa nad darami święta Przemienienia Pańskiego wyraża prośbę: „...uświęć złożone dary przez chwalebne Przemienienie Twojego Syna i oczyść nas ze zmazy grzechów blaskiem Jego światłości”. Tymczasem jedna z modlitw przed błogosławieństwem eucharystycznym przypomina nam związek światła wiary, kultu i eucharystycznej obecności Chrystusa: „Boże, nasz Ojcze, oświeć nasze serca światłem wiary i rozpal ogniem miłości, abyśmy w Duchu i prawdzie z całym oddaniem wielbili Chrystusa, którego w tym Sakramencie czcimy jako naszego Boga i Pana”. Wyżej wspomnianą prefację o Narodzeniu Pańskim do 1955 r. można było usłyszeć w dość niespodziewanym czasie liturgicznym, leżącym dokładnie na antypodach kręgu kalendarza – w Uroczystość Bożego Ciała (i przez całą oktawę). Ciągiem dalszym tajemnicy Słowa, które stało się Ciałem, jest tajemnica Chleba, który stał się Ciałem. Nowy „Ceremoniał liturgicznej posługi biskupów” mówiąc o dwóch spośród najbardziej uroczystych procesji teoforycznych w ciągu roku, a mianowicie o przeniesieniu Najświętszego Sakramentu do kaplicy przechowania na zakończenie Mszy Wieczerzy Pańskiej oraz o procesji w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, powtarza ten sam przepis: „Wszyscy (!) niosą zapalone świece, zaś obok Najświętszego Sakramentu niesie się lampiony” (CE 307 i 408). O ile trudno sobie wyobrazić, by miejsce płatków kwiatów i dzwonków w rękach dzieci zajęły świeczki, to założenie autora obrzędu jest jasne: ten sam gest, który towarzyszy oczekiwaniu na przyjście Zbawiciela, powinien towarzyszyć Jego obecności pod postaciami eucharystycznymi. Z tego samego powodu zresztą tam, gdzie jest Eucharystia –

PRZEDMIOTEM NASZEGO OCZEKIWANIA JEST

ŚWIATŁO... I ŚWIATŁO. ŚWIATŁO TO BOWIEM IMIĘ CHRYSTUSA.

sprawowana, przenoszona, przynoszona czy przechowywana – powinno świecić się światło, a dokładniej – palić się świeca.

BĄDŹ ŚWIATŁEM!

Na zakończenie chciałbym pozostawić słowa oracji i uroczystych błogosławieństw z okresu obchodu Wcielenia, aby stały się modlitwą Czytelników – o zdolność oczekiwania na Światło, dostrzeżenia Jego blasku i przyjęcia Go w swoim życiu.

• Boże, nasz Ojcze, przyjmij dary przez nas złożone i oświeć nas światłem Ducha Świętego, abyśmy za przykładem Najświętszej Maryi Panny rozważali Twoje słowa i zachowywali je w naszych sercach. (Msza o Najświętszej Maryi Pannie w Okresie Narodzenia Pańskiego, modlitwa nad darami)

• Boże, nasz Ojcze, niech Twoje światło towarzyszy nam zawsze i wszędzie, abyśmy czystym wejrzeniem przenikali tajemnicę Eucharystii, w której uczestniczymy, i z miłością Ją przyjmowali. (Uroczystość Objawienia Pańskiego, modlitwa po Komunii)

• Wszechmogący i miłosierny Bóg daje wam łaskę, dzięki której z wiarą wspominacie pierwsze przyjście Jego Syna i oczekujecie Jego przyjścia w chwale; niech was oświeci światłem przychodzącego Zbawiciela i obdarzy swoim błogosławieństwem. (Adwent, uroczyste błogosławieństwo)

• Bóg nieskończenie dobry przez wcielenie swojego Syna rozproszył ciemności świata i przez Jego narodzenie napełnił światłem tę najświętszą noc (ten najświętszy dzień), niech oddali od was ciemności grzechu i oświeci wasze serca światłem łaski. (Narodzenie Pańskie, uroczyste błogosławieństwo)

• Bóg, który was wezwał z ciemności do swojego przedziwnego światła, niech wam udzieli swojego błogosławieństwa i utwierdzi wasze serca w wierze nadziei i miłości. Dzisiaj Chrystus ukazał się światu jako światło jaśniejące w ciemności, z ufnością idźcie za Nim, abyście się stali światłem dla waszych braci. Mędrcy szli za gwiazdą i z radością znaleźli Chrystusa, niech po ukończeniu ziemskiej pielgrzymki Bóg doprowadzi was do Jezusa, waszego Pana, który jest Światłością ze Światłości. (Objawienie Pańskie, uroczyste błogosławieństwo) 

CHARYZMAT 23 AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

FOTOGALERIA LISTOPADOWE ŚPIEWANIE, fot. M.Fiejdasz, K.Jasina

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.