Charyzmat nr 36

Page 1

www.oaza.przemyska.pl /oazaprzemyska

ISSN 2450-7695 • Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej

Pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej • nr 36 • 15 sierpnia 2020r. • Cena 4 zł

10

WOJSKO GEDEONA Wywiad z ks. Barłomiejem Zakrzewskim, nowowybranym Moderatorem Diecezjalnym Ruchu-Światło Życie.

19

4 8 WESELA BEZALKOHOLOWE Każdego roku przypomina się o wartości abstynencji.

POBŁOGOSŁAWIENI ... Na błogosławieństwo animatora nikt czekać nie chciał.

AMEN. Biuletyn Diakonii Liturgicznej

LITURGICZNE Q&A Czasem nurtują nas, uczestników liturgii, pytania z pozoru banalne. Lub musimy się zmierzyć z kolejnym „mamo, tato, dlaczego...?”. Nadchodzi kompetentna pomoc.


2

CHARYZMAT

STRONA REDAKCYJNA

Od Redakcji wielką radością oddajemy do rąk naszych Czytelników najZ nowszy numer „Charyzmatu” – znowu w tradycyjnej, drukowanej formie. Niestety, ze względu na wzrost kosztów druku, jest

on w nieco wyższej niż dotąd cenie. Mamy wielką nadzieję, że Was to nie zniechęci i możliwość lektury oazowego kwartalnika będzie kolejną z wielu oznak powolnego powrotu do normalności po bardzo trudnym czasie, jakim był dla wszystkich początek pandemii koronawirusa. I choć liczby mówią wprost o nieustającym zagrożeniu, choć rekolekcje wakacyjne nie odbyły się lub przeniosły do świata wirtualnego, to przecież uczymy się jakoś żyć w tej nowej rzeczywistości. Znowu możemy spotykać się w małych wspólnotach. Możemy też – jako członkowie Ruchu – dać wyraz naszej odpowiedzialności i troski o innych, starannie zasłaniając usta i nos w miejscach, gdzie jest to wymagane. Wobec głosów o nieuzasadnionym ograniczaniu wolności przez obowiązek noszenia maseczek, to właśnie oazowicze są szczególnie powołani do dawania świadectwa o tym, że „wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść”. Dbajmy o siebie, zatroszczmy się o bliźnich. Ważnym wyrazem tej troski w naszym Ruchu był zawsze dar abstynencji. Kościół w Polsce prosi szczególnie o ten dar właśnie w sierpniu. Tak jest od 1984 roku, kiedy to Konferencja Episkopatu Polski ogłosiła sierpień miesiącem trzeźwości narodu. Na czas szczególnego postu wybrano miesiąc wielkich maryjnych uroczystości i doniosłych narodowych rocznic. W tym roku towarzyszy nam hasło „Szczęśliwe dzieci w trzeźwych rodzinach”. Pierwszym krokiem na drodze do szczęśliwego dzieciństwa może okazać się bezalkoholowe wesele przyszłych rodziców. Przeczytacie o nim w tym numerze; swoim doświadczeniem dzieli się Anita Wiercioch, posługująca w DDKS. Namówiła również znajome pary do złożenia świadectwa. Ci młodzi ludzie odważyli się wcielić w życie swoje ideały. Módlmy się, by wytrwali w dobrych postanowieniach. O odwadze, modlitwie i wytrwałości rozmawiamy w tym numerze z nowomianowanym moderatorem diecezjalnym Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej, ks. Bartłomiejem Zakrzewskim. To kapłan znany chyba wszystkim oazowiczom, głęboko zaangażowany w dzieła Ruchu i niosący jego charyzmat do wspólnot nie tylko w rodzimej diecezji, ale i na świecie. W wywiadzie, którego udzielił nam krótko po ogłoszeniu decyzji ks. arcybiskupa, mówi o swoich dotychczasowych działaniach, a także opowiada o planach na przyszłość. Przede wszystkim zaś prosi o modlitwę, od której wszystko powinno się zaczynać i którą wszystko należy kończyć. Początek posługi nowego moderatora jest jednocześnie zakończeniem pracy przez jego poprzednika. Zatem po raz ostatni w tym numerze „Charyzmatu” swoje słowo – jako moderator diecezjalny – kieruje do nas ks. dr Marcin Koperski. Jak udało się nam ustalić, nie opuszcza on na szczęcie naszej archidiecezji. Uchylimy również przez naszymi Czytelnikami rąbka tajemnicy, że DDKS ma co do ks. Koperskiego pewne plany. Wiążące decyzje zapadną zapewne we wrześniu, wraz z oficjalnym przekazaniem posługi. Z pewnością powiadomimy o wszystkim członków Ruchu. Zaglądajcie regularnie na naszą stronę, Facebooka i Instagram. Zapraszamy również do lektury pozostałych artykułów z bieżącego numeru. W dodatku „Amen” pogłębione refleksje o liturgii i całkiem nowa propozycja: „Liturgiczne Q&A”. Do redagowania tej ostatniej rubryki serdecznie zapraszamy naszych Czytelników. Masz pytanie, wątpliwość, chcesz coś ostatecznie wyjaśnić? Napisz do nas na adres dks@przemysl.oaza.pl lub wyślij wiadomość prywatną na FB. Kolejną porcję odpowiedzi, również na Twoje pytania, znajdziesz w listopadowym „Charyzmacie”. Do zobaczenia i dbajcie o siebie! Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego.

CHARYZMAT pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej. Wydawca: Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego. Adres: 37-700 Przemyśl, ul. św. bpa Pelczara 4, tel. 166760966, dks@przemysl.oaza.pl Redakcja: Monika Jasina (red. naczelny, tel. 668179414, e-mail: mjasina@przemysl.oaza.pl); Julia Sroczyk e-mail: sroczykjulia@gmail.com Skład i grafika: Aneta Socha, Anita Wiercioch, Paweł Socha, Przemysław Dziob. Prenumerata: Paweł Socha, email: charyzmat@przemysl.oaza.pl. Dodatek „AMEN” redaguje Diecezjalna Diakonia Liturgiczna. Dodatek "GŁOŚCIE" redaguje Diecezjalna Diakonia Misyjna. Kupując nasze pismo wspierasz cele statutowe Ruchu Światło-Życie w Archidiecezji Przemyskiej. Dziennikarze, redakcja oraz technicy pracują nieodpłatnie. Nakład 600 egz.


SŁOWO MODERATORA

ks. dr Marcin Koperski Moderator Diecezjalny Ruchu Światło-Życie

Szybko upłynął czas czteroletniej kadencji moderatora diecezjalnego Ruchu Światło-Życie. Pora więc na kilka spontanicznych refleksji, na konfrontację zamierzeń z tym, co udało się zrealizować. Przychodzi mi to czynić, jakby w innych okolicznościach, w dobie ogólnoświatowej pandemii oraz w tle rosnącego i remontowanego Centrum Formacji naszego Ruchu, budynku Collegium Marianum. rzede wszystkim pragnę poPwszelkie dziękować Panu Bogu za dobro i piękno, któ-

re dokonało się z Jego łaskawości w minionym okresie. Mam w sercu i w oczach dziesiątki, setki młodych chłopców i dziewcząt, którzy czerpiąc z bogactwa Ewangelii i Sakramentów na licznych rekolekcjach i spotkaniach formacyjnych, stawali się nowymi ludźmi, uczniami Jezusa Chrystusa. Odnajdywali sens życia i szli do swoich środowisk, aby przemieniać świat. Moją szczególną radością były „wakacje z Bogiem”, na które przyjeżdżało bardzo dużo rodzin, aby odkrywać i przeżywać bogactwo Kościoła. To wszystko równocześnie ubogacało mnie duchowo jako kapłana od lat związanego z Oazą. Ruch Światło-Życie jest ruchem żywym. Czerpaliśmy z doświadczeń i z inspiracji Centralnej Oazy Matki w Krościenku. Odczytywaliśmy bogactwo charyzmatu Ruchu w pismach Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Czas tej kadencji również w naszej diecezji posiadał swoją dynamikę. Niekiedy z ciszy codzienności wyłaniały się różnorodne burze kreatywności. Postawiłem więc akcent na oddolne inicjatywy i aktywność każdego członka Ruchu. Owocem tego były różnorodne akcje ewangelizacyjne, marsze dla życia, rekolekcje i warsztaty tematyczne, okolicznościowe koncerty i przedstawienia. Nie zabrakło też tematyki patriotycznej. Ważnym wydarzeniem stało się „Spotkanie po latach” i rodzący się z tej inicjatywy Instytut Pamięci, zbierający świadectwa uczestników pierwszych oaz z naszej archidiecezji oraz ich duchowych przeżyć z bezpośrednich spotkań z Ojcem Założycielem - ks. Franciszkiem Blachnickim. Zabiegaliśmy, aby Ruch Światło-Życie wpisywał się w całokształt pracy duszpaster-

skiej Archidiecezji Przemyskiej. Bardzo owocna była wypracowana jedność naszych działań z wieloma stowarzyszeniami, ruchami i organizacjami młodzieżowymi w diecezji. Collegium Marianum było miejscem rekolekcji dla grup RAM-u, Nowej Ewangelizacji, ceremoniarzy, ministrantów, młodzieży przygotowującej się do sakramentu bierzmowania i wielu innych spotkań. Ostatnie cztery lata to działania Ruchu na wielu frontach. Z inspiracji i przy pełnym wsparciu ks. arcybiskupa Adama Szala, któremu zawsze bliski był Ruch Światło-Życie, jesteśmy świadkami nowych, rozwijających się miejsc formacji, takich jak Ośrodek Wspólnoty Miłosiernego Chrystusa Sługi we Wrocance czy Ośrodek Domowego Kościoła w Heluszu, piękniejący przy ogromnym zaangażowaniu się wolontariuszy z tej gałęzi naszego Ruchu. W ostatnim roku dołącza do tego poważna rozbudowa i kompleksowy remont Collegium Marianum w Przemyślu, przy dużym nakładzie finansowym kurii – właściciela domu. I tu nie zabrakło zaangażowania się przedstawicieli naszych rodzin przy przygotowaniu obiektu do remontu. Wiązało się to równocześnie z zamknięciem od roku naszej centrali dla organizacji rekolekcji i spotkań formacyjnych. Różnorodne modernizacje podjęto także w ośrodku oazowym w Rzepedzi. Toczące się prace, wymogi prawne i administracyjne potrzebują poważnego przemyślenia kwestii finansowych i organizacyjnych naszego Ruchu. Aby domy rekolekcyjne spełniały aktualne standardy, konieczne jest zatrudnienie pracowników obsługujących obiekty, z zagwarantowanym ubezpieczeniem i wynagrodzeniem. Fundusze są niezbędne dla wyposażania ośrodków

w sprzęt, na bieżące prace remontowe oraz administracyjno-porządkowe. Bardzo ważną, niejako odkrywczą, przyszłościową sferą, stają się też nasze działania w obszarze misyjnym, a szczególnie posługa naszych animatorów w Ekwadorze czy w Gruzji. Jako moderator jestem wdzięczny za ich wspaniałe świadectwo i za poświęcenie cząstki swojego życia dla posługi ubogim i spragnionym Ewangelii. Pragnę podziękować wszystkim księżom moderatorom oaz wakacyjnych, którzy wbrew współczesnym laicyzującym trendom, medialnej nagonce oraz pomimo różnych trudności, poświęcali czas swojego urlopu, zdrowie i uwagę dla dobra dzieci i młodzieży. Umożliwiło to przeprowadzenie, w minionym okresie czterech lat, rekolekcji wszystkich typów oazy. Dziękuje im za owocną współpracę, cenne rady i często konkretną pomoc w odnajdywaniu rekolekcyjnych ośrodków. Nie byłoby to możliwe bez wielkiego zaangażowania się ogromnej rzeszy animatorów. Dziękuję także księżom moderatorom i opiekunom świeckim poszczególnych diakonii, z których każda, na miarę swoich możliwości, starała się ożywiać Ruch naszej archidiecezji. Oczekiwany jest rozwój diakoni specjalistycznych, harmonijne rozłożenie sił oraz wsparcie tych grup, które wymagają większej uwagi i napływu nowych ludzi. Konieczna wydaje się też modernizacja i wzmocnienie Diakoni Formacji, Diakoni Środków Materialnych, Modlitwy, Liturgii i Oaz Wakacyjnych. Wiele wysiłku i czasu poświecili moderatorzy i pary rejonowe na koordynację dzieł podejmowanych w poszczególnych rejonach. W minionej kadencji starałem się odwiedzić każdy rejon w naszej diecezji. Modlitwą i większą troską winniśmy otoczyć parafialne grupy oazowe, stanowiące fundamenty naszego Ruchu. To też m.in. jest źródło przyszłych powołań kapłańskich i zakonnych. Ogrom różnych, konkurencyjnych propozycji, wielość zajęć pozaszkolnych, obojętność religijna rodziców to czynniki, które już od dłuższego czasu, wpływają na znaczne zmniejszenie się młodzieżowych i dziecięcych grup oazowych w naszej archidiecezji i w skali kraju. Naturalnym zjawiskiem jest też fakt późniejszej, coraz większej migracji młodych ludzi do więk-

CHARYZMAT

3

szych miast i ośrodków naukowych. Natomiast dzieci i młodzi chętniej biorą udział w rekolekcjach wakacyjnych ze względu na zaangażowanie się kapłanów, funkcjonujących wokół nich diakonii wychowawczych, a także na atrakcyjne ceny. W statystykach ogólnopolskich diecezja przemyska plasuje się na czołowych miejscach pod względem liczby uczestników rekolekcji. Znakiem czasu są rodzące się obecnie tu i ówdzie oazy dorosłych. Odczytujemy tę grupę oazowiczów jako ważną, choć nieco pominiętą i zapomnianą część Ruchu w naszej diecezji. Podjęte spotkania napawają nadzieją na rozwój tego typu formacji. Dziękuje moim poprzednikom, moderatorom Ruchu: ks. Adamowi Wąsikowi i ks. Danielowi Trojnarowi, z których doświadczenia obficie korzystałem. Pożyteczne okazuje się kontynuowanie dobrych tradycji i równoczesne otwarcie na zmiany będące wynikiem współczesnych wymagań. Pani Małgorzacie Chojnackiej – sekretarce naszego biura – dziękuję za rady i wsparcie. Wyrazy uznania kieruję do Redakcji Charyzmatu na czele z Panią Moniką Jasiną wraz z liczną grupą współpracowników duchownych i świeckich. Na łamach pisma znalazło się wiele ambitnych opracowań formacyjnych oraz kronikarskich informacji o naszej działalności. Stajemy się świadkami medialnego rozwoju naszych oazowych środków komunikacji. Zachęcam młodych oazowiczów, pasjonatów nowoczesności, do włączenia się w prace Diakoni Komunikowania Społecznego. Warto w tym miejscu zaznaczyć owocną i bogatą współpracę Ruchu Światło-Życie z naszym diecezjalnym Radiem Fara. Panu Bogu polecam przyszłość naszego, diecezjalnego Ruchu Światło-Życie i nowo mianowanego moderatora ks. Bartłomieja Zakrzewskiego. Jestem przekonany, że jego pasja, doskonała znajomość charyzmatu, dynamizm i życie wypełnione Ewangelią, staną się nowym bodźcem, nowym poruszeniem i odpowiedzią na pytanie, jaka powinna być rola naszego Ruchu w otaczającej nas, trudnej dla Kościoła i całej chrześcijańskiej cywilizacji, rzeczywistości. Wszystkim życzę Szczęść Boże i składam serdeczne Bóg zapłać. 


4

CHARYZMAT

NOWA KULTURA

Anita Wiercioch DKS

WESELA BEZALKOHOLOWE – HIT CZY KIT? Każdego roku, w sierpniu, wiernym w polskich kościołach przypomina się o wartości abstynencji. Tymczasem tuż obok nas są ludzie żyjący w trzeźwości jak rok długi i kraj szeroki. I nawet ich własne wesele nie może tego zmienić. ielu młodych oazowiczów, W zanim przyjmie krzyż animatorski, staje przed decyzją

podjęcia członkostwa w dziele Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Jedną z najczęstszych obaw związanych z tym zobowiązaniem jest niepewność, strach wobec tego, jak zareaguje rodzina, kiedy w przyszłości będę chcieć ze swoim przyszłym mężem (lub przyszłą żoną) zorganizować wesele bezalkoholowe i czy to w ogóle może się udać? Odpowiedź brzmi: tak, może się udać. Jednak trzeba się do tego dobrze przygotować. Jednym z kluczy do sukcesu i zdaje się, że najważniejszym, jest zaproszenie gości o których wiemy, że na pewno nie będą mieć problemu z taką formą zabawy. Ludzi, którzy dobrze się bawią bez względu na to, czy alkohol jest, czy go nie ma. Pewne jest, że znajdą się osoby, które będą bardzo niezadowolone z faktu, że na weselu ma nie być alkoholu. Bo jak to tak, nie napić się za zdrowie państwa młodych? I że z wujkiem Zdzisiem sobie nie wypiję? Takich osób będzie co najmniej kilkanaście. Co więcej, być może na siłę będą chciały manifestować swoje niezadowolenie i nawet jeśli przyjdą na wesele, to będą chciały pokazać, że na weselu bezalkoholowym nie da się bawić. Nie da się i już. Dlatego tak ważne jest, by na tej zabawie znaleźli się również ludzie, którzy udowodnią, że jednak da się bawić i to nie tylko po prostu bawić, ale bawić się znakomicie. Istotnym faktem jest też to, że dobrze by było, jeśli tymi pozytywnymi bohaterami będzie więcej osób niż państwo młodzi i wodzirej. Jednak w przypadku wesel oazowiczów na szczęście zdecydowana większość gości zazwyczaj jest nauczona bawić się bez alkoholu.

A co jeśli znajdą się tacy, którzy i tak będą spożywać alkohol, bo sami sobie go przyniosą? Oczywiście, tak może się zdarzyć i trzeba mieć tego świadomość. Jednak takie zachowanie będzie świadczyć jedynie o nich samych i o ich braku szacunku do decyzji państwa młodych. Tak naprawdę w organizacji wesel bezalkoholowych nie ma nic nadzwyczajnego. Każdy z nas w swoim życiu był organizatorem przeróżnych zabaw bez alkoholu. Dopiero dorastając niektórzy zagubili w sobie

fantazję, kreatywność i od któregoś momentu stwierdzili, że już nie umieją się bawić inaczej, jak tylko z alkoholem. Potrafią się nawet obrazić za to, że tego alkoholu nie ma, a przecież oni go lubią. Trzeba się pogodzić z tym, że nigdy nie da się dogodzić każdemu. Znajdą się też tacy, którzy lubią rosół, a akurat na jakimś weselu go nie ma i co wtedy? Absolutnie nic. Bez rosołu na weselu można przeżyć. Zupełnie tak samo jak bez alkoholu. Co więcej – i bez rosołu i bez alkoholu można się świetnie bawić. Wszystko zależy od nastawienia. Ważne, by było pozytywne. Dlaczego warto takie wesele zorganizować? Dlatego, że każdy obecny na tym weselu dobrze je zapamięta. Dlatego,

że każdy wie co się dzieje, nie ma czynnika, który odbiera bystrość myślenia i widzenia, nic nie sprawia, że ktokolwiek musi skończyć zabawę przed czasem. Dlatego, że na następny dzień nikt nie musi się za siebie wstydzić i niczego żałować. Dlatego, że to normalne i naturalne, a zabawa jest bardzo kulturalna. I w końcu dlatego, że cudownie jest rozpoczynać najważniejszy etap swojego życia w trzeźwości swojej i wszystkich ludzi, którzy razem z Tobą ten dzień celebrują. Dzień, który zdarza się raz w życiu. Nie wolno dać sobie wmówić, że to nie ma sensu. A „kto się boi, niech idzie do domu” jak zwykł mawiać ks. Franciszek Blachnicki. 

Gdy podjęliśmy się organizacji naszego wesela naturalne było dla nas, że będzie ono bez alkoholu. Byliśmy wcześniej na jednym tego typu przyjęciu i widzieliśmy jak goście dobrze się bawią. Chcieliśmy, aby i u nas radość zebranych wynikała z tego, że staliśmy się nową rodziną. Do poprowadzenie naszego wesela wybraliśmy zespół, którego członkowie mają korzenie w Ruchu Światło-Życie i specjalizują się w prowadzeniu zabaw bezalkoholowych. W okresie narzeczeństwa mieliśmy okazję dwa razy świętować na weselach bez „procentów”. To tylko utwierdziło nas w podjętej decyzji. Reakcje w rodzinie były różne. Pojawiały się głosy, że szkoda nam pieniędzy, że „jak to tak, nie dać się gościom napić”. Jednak więcej było tych pozytywnych i ciekawości, jak takie wesele wygląda. Największe obawy miał właściciel domu weselnego, bo jeszcze nie obsługiwał takiego przyjęcia. W trakcie naszego wesela bawiliśmy się wspaniale, a z nami nasi goście. Wspomniany właściciel lokalu był bardzo pozytywnie zaskoczony tym faktem. Przed weselem jasno mówiliśmy sobie, że nie jest ono najważniejsze, nie wszystko musi być idealnie. Teraz kiedy je wspominamy, uważamy, że było świetne i chcielibyśmy je przeżyć jeszcze raz! Magdalena i Łukasz Wesele bezalkoholowe? Jak najbardziej! Dla nas decyzja o zorganizowaniu takiego wesela była najzupełniej naturalna, innej opcji nawet nie braliśmy pod uwagę. Wynikało to po prostu z naszego stylu życia (i imprezowania). Wiedzieliśmy jednak, że taka forma wesela jest dość wymagająca i żeby miała jakieś szanse powodzenia, trzeba się troszkę postarać. Najważniejszą rzeczą było dla nas uniknięcie pustego parkietu. W tym celu postanowiliśmy zaprosić wodzireja z dużym doświadczeniem w prowadzeniu wesel bezalkoholowych. On zaś oznajmił nam, że sam nie jest w stanie zagwarantować dobrej zabawy i musimy mu pomóc. Jak to zrobić? Zaprosić ludzi, którzy rozkręcili już niejedną imprezę bez użycia wspomagaczy. Tak właśnie zrobiliśmy i to był strzał w dziesiątkę! Dzięki nim zaproszony przez nas wodzirej mógł co najwyżej nie przeszkadzać, bo w takim towarzystwie nawet najbardziej zagorzali rodzinni fani świętowania przy kieliszku musieli się dobrze bawić. Szczerze mówiąc obawialiśmy się, że część gości zaopatrzy się we własnym zakresie i będzie popijać spod stołu czy na parkingu. Jednak szczegółowy wywiad rodzinny wykluczył zaistnienie takich okoliczności. Nasze wnioski są takie, że jeśli robi się coś naturalnie, z serca i z odpowiednim wsparciem, nie może się nie udać. Katarzyna i Piotr


MŁODZIEŻ

CHARYZMAT

5

Julia Sroczyk DKS

LUBIĘ BYĆ ANIMATOREM Członkowie Ruchu Światło-Życie mają różne pasje i talenty. Michał, licealista z Sanoka, zdobył Diamentowy Indeks AGH w Krakowie. W tym roku przyjął także błogosławieństwo i dyplom animatora małej grupy.

Charyzmat: Niecały miesiąc temu przyjąłeś błogosławieństwo i dyplom Animatora Małej Grupy, to znak, że Ruch Światło-Życie nie jest ci obcy. Jak poznałeś oazę? Michał: W oazie jestem od 3 lat. W mojej klasie były osoby z oazy i to one zachęciły mnie do przyjścia na piątkowe spotkanie. Pierwsze spotkanie i od razu stwierdzenie, że to jest właśnie to, czy może jednak był moment zawahania? Na początku byłem oszołomiony atmosferą spotkania. Nie wiedziałem do końca, o co w tym wszystkim chodzi, ale wywarły na mnie mocne wrażenie osoby, które przychodziły tam, aby naprawdę spędzić czas z Bogiem. Bardzo chciałem być jak oni. Ze spotkania na spotkanie czułem się coraz lepiej w tej wspólnocie i po jakimś czasie upewniłem się, że chciałbym tam zostać na stałe. Czyli ludzie, przykład innych, to jest to, co zaważyło o Twojej decyzji, żeby po pierwszym spotkaniu przyjść na kolejne? Tak, bardzo spodobał mi się ich styl bycia i funkcjonowania. Stwierdziłem więc, że byłoby super stać się kimś takim. Wraz z osobami z Twojego rocznika formacyjnego tworzycie piękną wspólnotę. To oni mieli główny wpływ na Twoją decyzję o przyjęciu błogosławieństwa i dyplomu Animatora Małej Grupy? Na pewno mieli na to wpływ mniejszy lub większy. Myślę, że dużo czynników się na to złożyło. Na początku to na pewno animatorzy w parafii, potem księża moderatorzy na każdym ze stopni, a także moi przyjaciele. Najważniejsza jest jednak relacja z Bogiem i to, czy On mnie do tego powołał. Myślę, że to właśnie Pan Bóg najbar-

mi, spotkań w grupach, tak naprawdę - wszystkiego. Na pewno internetowa wersja dla kogoś, kto naprawdę chce coś z tego skorzystać, jest wartościowa i dobra, ale w żaden sposób nie jest w stanie zastądziej mnie do tego zmotywo- pić rzeczywistego spotkania wał. Poza tym bardzo lubię być i prawdziwej wspólnoty. animatorem, sprawia mi to przyjemność. Oaza to jedna część twojego życia, na co dzień uczysz się Animatorstwo Twoim w I LO w Sanoku. Osiągnąłeś zdaniem to przyjemność, czy ostatnio wielki sukces, jednak coś więcej? jesteś finalistą Olimpiady Na pewno to nie jest dro- o Diamentowy Indeks ga usłana różami. To też odpo- Akademii Górniczo-Hutniczej wiedzialność za tych, którzy są w Krakowie. w grupie. Czasami nie jest łaTak, bardzo chcę tam stutwo, bo jednak często dla tych diować, a ten tytuł daje mi inludzi jesteś swojego rodzaju deks na wybrany kierunek na autorytetem i musisz uważać, tej Uczelni. co robisz, rozwiązywać konflikty, również troszczyć się o nich Opowiedz coś na temat samej oraz poświęcać im sporo uwa- olimpiady, jak wyglądały gi. To na pewno trudna służba, zmagania i jak się do niej ale uwielbiam ją. Daję mi to też przygotowywałeś? satysfakcję, kiedy widzę, że to Olimpiada miała trzy etapy. co robię komuś pomaga, to nie- W pierwszym - na stronie insamowite uczucie. ternetowej AGH były podane zadania, które należało rozwiązać i odesłać. Drugi etap - to był test, który w moim przypadku odbywał się w Krośnie. W każdym etapie, aby przejść dalej, należało uzyskać 70% wszystkich punktów. Trzeci etap się niestety nie odbył z powodu pandemii. Na podstawie wyników z drugiego etapu wyłaniano finalistów. W okresie przygotowań szukałem informacji na tematy zawarte w wymaganiach, czy to w Internecie, czy w książkach. Mój nauczyciel również podsyłał mi potrzebne materiały, a także wiele szczegółowych danych i informacji zapamiętałem z lekcji prowadzonych przez niego w szkole. Michał Terefenko, fot. własne Lekcje geografii - tak? Ta dziedzina nauki jest twoją W tym roku oazy wakacyjne ulubioną? wyglądają inaczej niż Tak, bardzo ją lubię. Stuw poprzednich latach. Czy diowanie map czy zagadnień odczuwasz tęsknotę do geograficznych sprawia mi wspólnoty, do przeżywania ogromną przyjemność. Jestem czasu rekolekcji wśród innych na fakultecie matematycznoosób? Czy z tym można sobie -geograficznym, więc geograjakoś poradzić? fia jest głównym przedmiotem, Mimo to, że mamy reko- którego się uczę. lekcje online, to jednak jest to kompletnie coś innego. Ogrom- A więc przede wszystkim nie brakuje mi tych wszystkich zagłębiasz się w tajniki ludzi, czasu spędzonego z ni- geografii fizycznej?

Tak, geografia ekonomiczna mniej mnie „kręci”. Niektóre zagadnienia z niej też są ciekawe, jednak geografia fizyczna jest moją ulubioną dziedziną. Wędrówki, poznawanie swojego regionu to też coś, co każdy geograf sobie ceni. W Twoim przypadku jest podobnie? Zdecydowanie, bardzo lubię górskie wędrówki. Wiele razy byłem w Bieszczadach, do bliższych sobie terenów docieram na rowerze. Poza tym z chęcią zwiedzam muzea, jak tylko na wyjeździe jest taka możliwość. Stare, drewniane kościoły robią na mnie duże wrażenie, a u nas takich wiele. Narodowa kwarantanna i więcej wolnego czasu wpłynęły pozytywnie na Twoją pasję, odwiedziłeś w tym czasie coś nowego? Niestety nie było okazji, na razie, aby udać się na jakąś dalszą wyprawę, ale za to dużo jeździłem na rowerze po okolicy i odkrywałem malownicze trasy. Plany na przyszłość? Studia na AGH już masz pewne, coś jeszcze innego wchodzi w grę? Może po okresie nauki podróż dookoła świata? Byłoby wspaniale zwiedzić najciekawsze miejsca na świecie. Na pewno jest to moim pragnieniem i kiedyś chciałbym choć do paru miejsc dotrzeć. Zobaczymy czy kiedyś się to uda. Na koniec odkryj nam, jakie jest Twoje największe podróżnicze lub geograficzne marzenie? Zdecydowanie Nowa Zelandia. Góry i piękne plaże to wszystko czego potrzeba do wypoczynku. Gratulujemy Ci tak wielkiego osiągnięcia, życzymy kolejnych laurów naukowych, odkrywania piękna tego świata, a także wytrwałości i Bożego błogosławieństwa w dalszej formacji Ruchu Światło-Życie. Dziękuję bardzo i pozdrawiam całą Diakonię Komunikowania oraz nasz Ruch.


6

CHARYZMAT

NOWA KULTURA

Monika Jasina DKS

Uśmiech proszę! Słowa „radość” i „raduj” wymienia się we wszystkich księgach Pisma Świętego sto sześćdziesiąt trzy razy. Ta liczba to niemal połowa dni w roku. Czasy mamy trudne. Więc pośmiejmy się chociaż co drugi dzień. amiętam takie pogodne P wieczory na rekolekcjach, podczas których płakałam ze

śmiechu. Pamiętam też, jak ks. bp Antoni Długosz z Częstochowy, na moje pytanie o źródło jego zawsze znakomitego humoru odpowiedział: „Bóg mnie kocha. Dlaczego miałbym się martwić?”. No właśnie – dlaczego? O SOBIE SAMYM Świętej pamięci ks. Piotr Pawlukiewicz taką oto postawił diagnozę: „Pamiętacie, co powiedział Bóg do Kaina? Dlaczego masz smutną twarz? Gdybyś nie zgrzeszył, nie byłbyś smutny. Najgorszym i najpierwszym źródłem naszego skostnienia, zlodowacenia, jest grzech, który prowadzi do smutku, widocznego także na twarzy (…). Przecież każdy grzech będzie odpuszczony, jeśli się uznamy za małych i śmiesznych. Poczucie humoru bardzo nam w tym pomaga” . Poczucie humoru – znak firmowy księdza Piotra – w jego wykonaniu było specyficzne, wyrażało dystans do siebie samego i wszelkich ludzkich słabości. A przy tym wielką, szczerą i autentyczną miłość obnażająca ułomności nie po to, by upokorzyć, ale by wzruszyć, usprawiedliwić, rozgrzeszyć. Książka „Czarny humor” to zbiór dowcipów i anegdot wziętych wprost z kapłańskiego życia. Jest zapisem konferencji i spotkań ks. Pawlukiewicza i jego przyjaciela, ks. Bogusława Kowalskiego z szerszą publicznością. Zanim jednak przejdziemy do zabawnych historyjek, warto wnikliwie pochylić się nad częścią zatytułowaną „Zamiast wstępu”. To tutaj autorzy ustawiają czytelnika w odpowiedniej perspektywie do tego, co czeka go kilka stron dalej. „Miejscem, w którym wskrzesza się człowieka i jego radość, jest konfesjonał (…). To jest cudowny

kosmetyczny gabinet – całkowicie za darmo, a przywraca istotę szczęścia” – wyjaśnia ks. Piotr. Dlaczego jest to takie ważne? Bez tej pierwotnej radości, darowanej przez Ducha Świętego i wypływającej z czystego serca, można łatwo popaść w pustą wesołkowatość. Poważnie wzrasta też niebezpieczeństwo ośmieszenia bohatera anegdoty. Ta szczególna radość, jaka towarzyszy dobrze odbytej spowiedzi, zbliża nasze życie do Boga i Jego prostej miłości. To chyba właśnie wtedy zaczyna się patrzeć na drobne słabości bliźniego ze wzrusze- To oczywiście tylko wizja reżyniem. sera, ale warto pamiętać, ze św. Jan Paweł II obejrzał film Mela O KOŚCIELE Gibsona i nie znalazł w nim niczego niewłaściwego. TymczaWiele poważnych pytań za- sem ks. Pawlukiewicz w swoim dają autorzy w tej, zdawało by stylu skomentował: „O rety! się, lekkiej książeczce. I bynaj- Ochlapać mamę Pana Jezusa to mniej nieśmieszne refleksje chyba grzech! Ale do kogo pójrodzą się, gdy podejmie się rze- dziesz do spowiedzi, Jezu? (…) telną próbę odpowiedzi na nie. Nazaret to był taki dom, w któ„Czy zdarzyło ci się, ze poszed- rym Najświętszy Sakrament łeś przed Najświętszy Sakra- plątał się między garnkami”. ment i rozradowałeś się? Tak Widzisz to? Wierzysz? Nie spopo prostu? (…). Czy mnie same- sób się nie uśmiechnąć, stając go cieszy Kościół, czy mnie cie- przed monstrancją. szy Bóg, czy rozradowałem się Bogiem? A może ja się nigdy O WIERNYCH Bogiem nie rozradowałem?”. Trzeba przyznać, że jednym Na kartach „Czarnego hutchem poruszone są tutaj za- moru” czytelnik znajdzie cały gadnienia najcięższego kalibru. poczet przepysznie opisanych Bo jakże ucieszyć się, gdy pełno ludzkich charakterów. Od we mnie wątpliwości i lęku. Być dziewczątek z kwiatkami, wimoże zasłaniam się, jak Faryze- tających biskupów podczas usze, drobiazgowym wypełnia- wizytacji, po typów spod najniem prawa, nie widząc poza ciemniejszej gwiazdy świecąnim tej Miłości, której jedynym cej nad warszawską Pragą. Czy pragnieniem jest przyjść i zo- mogą mieć one ze sobą cokolstać. Ks. Piotr tak o tym pi- wiek wspólnego? W opowieśsał: „Nieraz kiedy wchodzimy ciach kapłanów, snutych ze do kościoła, porywa nas ma- wzruszającą miłością do człojestat obrazów, innych dzieł wieka, tym wspólnym miasztuki, kazania… Automatycz- nownikiem jest prosta wiara nie staramy się mówić z orator- i poczucie sacrum. Dziecko ska poprawnością. Tyle, że to z sobie właściwą logiką poucza wszystko sprawie, że Bóg sta- starszych, że „jak się modli, to je się wielki i… daleki od nas”. się nie przeszkadza”, a drobni Dla równowagi przywołuje sce- pijaczkowie spod sklepu proszą nę z „Pasji”, gdy Matka Boża o wypożyczenie ławek, bo „na niesie naczynie z wodą, a mały świętych, kradzionych ławkach Jezus podchodzi i ją ochlapuje. pić… No nie wypada…”. Pomię-

dzy jednym a drugim pojawia się pani z Żyrardowa prosząca o poświęcenie dwóch dużych toreb podróżnych „Bo ci celnicy tak grzebią… Ja troszkę na handelek jeżdżę, żeby tak nie wszystko znaleźli”. Po przeczytaniu tej historii opanowała mnie zawodowa ciekawość, czy celnicy przed pracą modlili się z równie wielką gorliwością, żeby jednak wszystko znaleźć. Odrębną kategorią, niezwykle czule opisaną w księżowskich anegdotach, są małżeństwa. Pary z różnym stażem i doświadczeniem życiowym, spotykane podczas wizyt kolędowych lub tak zwyczajnie, po drodze. Czasem „obrywa się” mężom – za ich nieporadność, chodzenie na skróty i wyręczanie się małżonką. „Niech pan odmówi różaniec w mojej intencji” – prosi ks. Bogusław jednego z panów. „Ależ oczywiście, proszę księdza, żona odmówi!” – słyszy w odpowiedzi. A czasem dostaje się żonom, za nadmierną zapobiegliwość i gadatliwość: „Nasza mama potrafi powiedzieć godzinne kazanie, i to bez przygotowania, z przykładami” – chwalił się księdzu pewien młody człowiek. Czytając kolejne opowiadania, o ile nie brakuje nam humoru i dystansu, widzimy w nich siebie i swoich najbliższych. Trzeba przyznać, że jednak jesteśmy dość sympatyczni.


NOWA KULTURA

O KAPŁAŃSTWIE Mądrość ludowa twierdzi, że kto umie śmiać się sam z siebie, temu nigdy nie zabraknie powodów do żartów. Ks. Piotr i ks. Bogusław śmiało dzielą się z czytelnikiem własnymi gafami i zabawnymi sytuacjami, w które chcąc nie chcą się wplątywali. Można więc podglądnąć nieogarniętych seminarzystów: „Przepraszam, księże profesorze, a ten wykład to z czego był?” i podeszłych w latach czcigodnych kapłanów: „Był taki stary kanonik, mocno przygłuchy. Siedział w mieszkaniu i nagle piorun huknął. A on: Proszę!”. A gdy ks. Bogusław obejmował probostwo, ks. arcybiskup – znając skłonności kapłana – uprzedzał: „Jeżeli będą jakieś duże uroczystości pogrzebowe, to proszę nie opowiadać serii kawałów, bo będzie niezręcznie”. Ten sam arcybiskup domagał się świeżych dowcipów, ilekroć spotykał ks. Kowalskiego. Nie chodzi o to, by zacytować tutaj wszystkie anegdoty ze zbioru „Czarny humor”. Z pełną odpowiedzialnością odsyłam do książki lub nagrań na płycie. W wydaniu, którego jestem szczęśliwym (i ubawionym) posiadaczem, jest książka i dwie płyty CD. Można więc czytać lub słuchać – jak komu wygodniej. Gwarantuję, że odczytywane nawet wielokrotnie, historie z życia Kościoła wzięte, zawsze jednakowo bawią i wzruszają. I tylko teraz jakby trudniej nieco… Z tego przezabawnego duetu, pozostał samotny solista. Gdy wspominam pogrzeb ks. Piotra, transmitowany z pustego kościoła w czasie szczytu ograniczeń spowodowanych pandemią, zastanawiam się, czy mistrz dystansu i pokory znalazłby w tej sytuacji coś, z czego można się rozradować? Nie pośmiać, nie zabawić, ale tak naprawdę rozradować, jak Jezus w Duchu Świętym… I za ks. Janem Twardowskim powtarzam: „Boże po stokroć święty, mocny i uśmiechnięty (…) – dzisiaj gdy mi tak smutno i duszno, i ciemno – uśmiechnij się nade mną”. 

DOŚWIADCZENIE SPEŁNIAJĄCEGO SIĘ MARZENIA d lat marzyłam o tym, żeby pójść pieO szo na Jasną Górę. Marzyłam i nic z tym nie robiłam. W okolicach począt-

ku lipca, kiedy wyruszała nasza diecezjalna pielgrzymka, przypominałam sobie o tym fakcie, ale ciągle były jakieś przeszkody, jakieś „ale”. Tak więc nie myślałam o tym marzeniu stale, ale gdzieś we mnie było i ożywało co jakiś czas. Gdy w rozmowach słyszałam od innych ich wspomnienia z pielgrzymek zawsze widziałam ten błysk w oczach i towarzyszący wypowiedzi uśmiech, i to mnie zastanawiało. Imponował mi szczególnie ten, który był wielokrotnie, to było dla mnie WOW. I na tym się kończyło – na zachwycie i marzeniu. Aż przyszedł czas wirusa, który pozmieniał tak wiele w naszym życiu, zabrał normalność, to co stałe i oczywiste, wiele namieszał. Wydawać by się mogło, że skoro dotąd nie odważyłam się zrealizować mojego marzenia i nie zdecydowałam pójść, to tym bardziej teraz będzie to niemożliwe. I tu się myliłam. Do realizacji mojego marzenia wkroczył Bóg, teraz to wiem. W tym innym od wszystkich roku ogłoszono, że 40. Przemyska Archidiecezjalna Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę będzie w formie sztafety. Wiem co to jest sztafeta, ale nijak mi to nie pasowało do pieszej pielgrzymki. Nie dociekałam na czym to będzie polegało i jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będę miała okazję przekonać się sama. Nie planowałam tego, nie zastanawiałam się nad tym, nie myślałam stale. Usłyszałam od zaprzyjaźnionej koleżanki, że ona się zapisała i że może ja też bym chciała i... cisza. Dopiero za kilka dni, nagle poczułam, że to jest ten moment, ten czas, że ja muszę, że bardzo chcę. To była uporczywa myśl, która nie chciała już tym razem odejść – pójdę za Ojczyznę, za moją Polskę. Wykonałam telefon pod podany numer i zgłosiłam swoją obecność. W między czasie dopadła mnie choroba. Moi bliscy z troską odradzali, twierdząc, że po takiej chorobie nie podołam trudom marszu. Ja jednak wiedziałam, że dam radę, byłam o tym przekonana. I tak … spełniłam swoje marzenie. A może doświadczyłam tego, jak może się spełnić nagle, zaskakująco, coś, czego tak naprawdę się nie spodziewamy. Bóg ma swoje pomysły na nasze życie i jest zaskakująco … prowokacyjny. Daj się sprowokować Bogu. Pozwól, by spełnił Twoje marzenie. Sama pielgrzymka w wersji sztafetowej była oczywiście namiastką trwającego dotychczas kilkanaście dni nieprzerwanie marszu na Jasną Górę. Codziennie inna grupa z innego miejsca w diecezji jechała autokarem do wyznaczonej na trasie miejsco-

CHARYZMAT

7

Aneta Socha DKS

wości, następnej po tej, w której skończyła grupa poprzedniego dnia, by kontynuować marsz. Chodziło o to, by dojść do celu, ale jednocześnie zachować maksimum bezpieczeństwa. Wersja na czas wirusa miała bardzo okrojoną postać, ale dawała poczucie uczestniczenia w czymś ważnym i bardzo potrzebnym. Msza święta na rozpoczęcie, całodniowy marsz z Modlitwą Różańcową, Koronką do Bożego Miłosierdzia, konferencjami w drodze, a przede wszystkim poczucie bycia we wspólnocie ludzi jednoczących się wokół tej samej misji – to nieoceniona wartość tejże Pielgrzymki. I choć pewnie nie dorównuje swojej siostrze – organizowanej dotychczas 12-dniowej wersji – była bardzo ważna. Towarzyszące nam hasło „Oto wielka Tajemnica Wiary” skupiało myśli wokół źródła, jakim jest Eucharystia. Pomogło na nowo odkryć istotę ustanowienia przez Jezusa tego Sakramentu, jego wagi i sensu. Poczucia jedności z Kościołem i przynależności do rodziny Bożej dodawał fakt pielgrzymowania z nami Pasterza naszej Archidiecezji – Księdza Abp. Adama Szala. Jego obecność na szlaku, głos i postawa były pięknym akcentem, dodającym sił i wytrwałości. To była moc świadectwa. Jeszcze jeden ważny fakt zasługuje na zaakcentowanie. Marsz mojej grupy – św. Brata Alberta – przypadł na dzień wyborów na prezydenta naszego kraju. Skoro szłam w intencji Ojczyzny nie wyobrażałam sobie, by nie spełnić obywatelskiego obowiązku i nie wziąć udziału w tych wyborach. Dlatego też odpowiednio przygotowana – jak zresztą duża większość uczestników – wzięłam udział w głosowaniu. To dopełniło mojej misji, z jaką szłam w tej pielgrzymce. Pasterz naszej Archidiecezji Ksiądz Arcybiskup Adam Szal pięknie podsumował tegoroczną pielgrzymkę, której hasło wpisało się w ogólnopolski program duszpasterski poświęcony Eucharystii. Powiedział m.in., że tegoroczna pielgrzymka była swoistym wsłuchiwaniem się w kołatanie Boga do serca każdego człowieka. „Chrystus chce przyjść. Przychodzi w sposób bardzo delikatny. Nie przychodzi w asyście takiego czy innego umundurowanego człowieka. Nie bije pięścią. Nie wyłamuje drzwi. Stoi przed drzwiami naszego serca cicho i czeka”. Życzył też wszystkim na koniec przede wszystkim umocnienia wiary, szczególnie w realną obecność Chrystusa pod postacią chleba i wina. Nasza wiara to doświadczanie Bożej obecności i Bożych możliwości. Spełnianie naszych marzeń to dla Boga nic trudnego, byle byśmy tylko chcieli w to wierzyć i tego doświadczać. 


8

CHARYZMAT

Z ŻYCIA RUCHU

Julia Sroczyk DKS

Pobłogosławieni na (przemyskiej) górce Nie mogli pojechać na Kopią Górkę. Spotkanie ze wspólnotą - w sercu Ruchu musi poczekać. Na błogosławieństwo animatora nikt czekać nie chciał.

DOM 2020, fot. Julia Sroczyk rzysłuchując się słowom P moderatora diecezjalnego, ks. dra Marcina Koperskiego, podczas zimowego etapu kursu Szkoła Chrystusa, nikt z nas nie myślał, że „ostatnia prosta przed Krościenkiem” będzie inna od tych, do których zostaliśmy przyzwyczajeni. W naszych głowach od wielu miesięcy pojawiał się obraz wspólnego przeżycia Centralnej Oazy Matki 2020 w Krościenku nad Dunajcem. Wyobrażaliśmy sobie jak przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego spotykamy się na weryfikacji, następnie razem wyruszamy w piękną podróż w Pieniny, aby wrócić z nich z najpełniejszym darem otrzymanym od Ruchu. Wielu z nas nie miało wcześniej okazji być na Kopiej Górce - w centrum Ruchu Światło-Życie. Pragnęliśmy stanąć pod figurą Niepokalanej Matki Kościo-

ła, uklęknąć przy grobie Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego i zobaczyć to ważne, z perspektywy oazowicza, miejsce. Niestety, nie dane nam było doświadczyć COMu w znanej dotychczas wszystkim formie. Tak, jak z niecierpliwością czekaliśmy na informację o terminach egzaminów maturalnych, tak też oczekiwaliśmy szczegółów dotyczących przyjęcia krzyża, kiedy, gdzie i jak będzie to zorganizowane? Gdy moderator diecezjalny podał nam niezbędne informacje, z wszystkich naszych „zainteresowanych” serc spadł kamień i odetchnęliśmy z ulgą. Nie mogliśmy się doczekać 20 czerwca. Wtedy to nadszedł ten upragniony dzień Diecezjalnej Oazy Matki. Do przemyskiej katedry przyjechaliśmy my, czternastu młodych z trzeciego roku formacji i nasi o rok młodsi

NIKT NIE MYŚLAŁ, ŻE „OSTATNIA PROSTA PRZED KROŚCIENKIEM” BĘDZIE TAK INNA.

Nawiązał także do czytanego fragmentu z Księgi Izajasza (61, 10b) i apelował: Chciejmy stać się klejnotem płaszcza oblubienicy (Maryi), przez który będziemy ukazywać innym, jak żyć, sprawimy, że inni też będą chcieli żyć tak, a nie inaczej. To wielka misja, odpowiedzialność, bo świat potrzebuje Światła Chrystusa, odważnego świadectwa. Te słowa były szczególnie skierowane do 47 kandydatów, którzy zapragnęli przyjąć błogosławieństwo i dyplom Animatora Małej Grupy . Okazali oni w ten sposób swoją chęć i gotowość do pełnienia powierzonej im posługi, zarówno w swoich wspólnotach parafialnych, jak i podczas (w tym roku nietypowych, bo prowadzonych online) rekolekcji wakacyjnych. Gdy nadszedł moment rozpoczęcia Eucharystii, jako przyszli „krzyżowcy” ze spokojem zajęliśmy swoje miejsca i skupiliśmy się, aby tę jedną z najważniejszych Mszy Świętych naszego życia, przeżyć w jak najlepszy sposób. Ks. Arcybiskup Adam Szal podczas swojej homilii wspominał o obchodzonym w tym dniu święcie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Ukazał Matkę na-

NIECH „TAK” WYPOWIEDZIANE POPRZEZ PRZYJĘCIE KRZYŻA ANIMATORSKIEGO BĘDZIE POŁĄCZONE Z DALSZYM TRWANIEM WE WSPÓLNOTACH. przyjaciele - kandydaci do błogosławieństwa Animatora Małej Grupy. Była to także okazja do spotkania się z księżmi moderatorami oraz Pasterzem naszej diecezji, abp Adamem Szalem, który przewodniczył uroczystej Eucharystii. Rozpoczęliśmy celebrowanie tegorocznego DOMu od Jutrzni. W skierowanym do nas słowie ksiądz moderator zaznaczył związek pustyni- obecnego czasu pandemii z brakiem możliwości przeżywania prawdziwej wspólnoty. Dodał, że trwające wydarzenie, najważniejsze w kalendarzu Ruchu naszej diecezji, jest tylko namiastką doświadczenia piękna przebywania wśród braci, osób nam bliskich i ważnych.

szego Zbawiciela jako wędrującą ewangelizatorkę, która w czasie swojego życia podjęła trud pielgrzymowania nie tylko do św. Elżbiety, Jerozolimy, ale także podczas Jej najtrudniejszej drogi - towarzysząc Jezusowi na Golgocie. Zachęcił w ten sposób wszystkich obecnych w katedrze, jak i słuchaczy zgromadzonych w swoich domach, dzięki transmisji diecezjalnego Radia Fara, do wspólnego wędrowania z Maryją. „Jako uczniowie Jezusa mamy iść i być w ruchu, bo wiara nastawiona jest na aktywność, składanie świadectwa, mamy iść z pośpiechem jak Maryja” -uczył nas kaznodzieja. Ksiądz Arcybiskup poruszył także problem, w którym


Z ŻYCIA RUCHU

CHARYZMAT

9

DOM 2020, fot. Julia Sroczyk znajduje się cały świat oraz to, że dzieło ewangelizacji ma się rozwijać bez względu na okoliczności w których dane nam jest aktualnie żyć. Kościół podczas pandemii jeszcze mocniej potrzebuje prawdziwych świadków słowa, czynów, ideałów, wyborów. Nosząc na swojej piersi krzyż animatorski nie możemy chodzić z głową ponad wszystkimi, okazywać swoją dumę „bo ja jestem animatorem”. Przyjęty w sobotę krzyż ma być prawdziwym znakiem mojej autentycznej wiary i pomocą w dawaniu pięknego świadectwa o życiu w przyjaźni z Chrystusem Zmartwychwsta-

DOM 2020, fot. Julia Sroczyk

łym. Patrząc na Niego powinniśmy wspominać wspaniałe wydarzenia, które miały miejsce podczas trzyletniej formacji podstawowej: momenty radości, szczęścia, wspólnego przebywania ze sobą na rekolekcjach wakacyjnych, kursach w ramach Szkoły Animatora. Jak wspomniał Ks. ArcybiskupMaryja, według zapisu ewangelisty Łukasza „chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu” (Łk 2, 51b). To zadanie należy też i do nas. Musimy zachowywać wszystkie wspomnienia w naszych sercach, pamięci, ale także nie zapominać, żeby się nimi dzielić z dru-

JAKO UCZNIOWIE JEZUSA MAMY IŚĆ I BYĆ W RUCHU, BO WIARA NASTAWIONA JEST NA AKTYWNOŚĆ. gim człowiekiem. My możemy zapewnić, że dzień przyjęcia krzyża i błogosławieństwa animatorskiego będzie momentem, którego żaden oazowicz nigdy nie zapomni. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni księdzu moderatorowi Marcinowi Koperskiemu oraz wszystkim księżom,

którzy prowadzili nasze rekolekcje i wspierali nas duchowo w przebyciu trudnej drogi formacji. Dziękujemy animatorom, którzy stali się dla nas autorytetem i przykładem jak żyć, postępować, świadczyć o swojej wierze. Rodzicom, którzy pozwalali nam trwać w Ruchu i spędzać pół wakacji poza domem. Dziękujemy także sobie nawzajem, za wspólne przeżywanie chwil szczęścia, ale też i smutku, za pomoc w trudnych momentach i dobre słowo, którym obdarowywaliśmy się oraz za czas spędzony na wspólnych kawach i oglądaniu filmów, który budował jedność i przyjaźń między nami. Prosimy o modlitwę za nas, abyśmy każdemu napotkanemu na naszej drodze człowiekowi odważnie mówili o doświadczeniu życia w Ruchu, a zarazem odkrywania piękna bycia Dzieckiem Bożym oraz aby nasza posługa była prawdziwym noszeniem krzyża Chrystusowego. Niech nasze „tak-Maryjne fiat” wypowiedziane poprzez przyjęcie krzyża animatorskiego będzie połączone z dalszym trwaniem w swoich wspólnotach, które nas podnoszą, umacniają, w których możemy prawdziwe wzrastać. 


10

CHARYZMAT

TEMAT NUMERU

Monika Jasina DKS

WOJSKO GEDEONA „Nie mogę oczekiwać nadzwyczajnych znaków od Boga, że poszczególne moje plany, inicjatywy i dzieła są dziełem Bożym. Musi mi wystarczyć zwyczajna, moralna pewność, wynikająca z przemyślenia spraw w świetle ogólnych norm i opinii poważnych ludzi z aprobaty hierarchii” (ks. F. Blachnicki)

Monika Jasina: Lubi Ksiądz zmiany? Ks. Bartłomiej Zakrzewski: Czy lubię? Zawsze niosą coś nowego, jest jakaś niewiadoma. Zmiany są w życiu potrzebne więc jestem na nie otwarty. Trudno powiedzieć, czy lubię, bo nie wiem, co mnie czeka, ale nastawiony jestem pozytywnie. Jak wyglądały w tym roku wybory moderatora diecezjalnego? Przez pandemię chyba trzeba było pominąć niektóre procedury? Statut Stowarzyszenia mówi, że wyboru trzech kandydatów na stanowisko moderatora diecezjalnego dokonuje Diecezjalna Kongregacja Diakonii. Ksiądz arcybiskup wybiera moderatora diecezjalnego Ruchu spośród przedstawionych kandydatów, ale w swoim wyborze jest zupełnie wolny. To okazało się w tym roku bardzo istotne, ponieważ kongregacja się nie odbyła. Z powodu epidemii ks. Marcin, ustępujący z urzędu moderator diecezjalny, ją odwołał. Zatem ksiądz arcybiskup podjął taką, a nie inną decyzję wybierając spośród tych kandydatów, którzy zgodzili się kandydować. Naturalnym jest, że moderatorzy posługujący w Ruchu i dla Ruchu są zaangażowani. Proszę powiedzieć, jak wyglądała posługa Księdza w Ruchu przez ostatnie lata? Ja przez ostatnie lata przede wszystkim służyłem prowadząc rekolekcje Oazy Nowego Życia w ramach formacji podstawowej. Mam też doświadczenie wielu rekolekcji tematycznych i ewangelizacyjnych. Prowadziłem we wszystkich dotychczasowych parafiach grupy oaz młodzieżowych. Aktualnie odpowiadam także za wspólnotę w parafii NSPJ w Krośnie, gdzie staramy się z młodymi

poznawać Pana Jezusa w charyzmacie Ruchu Światło-Życie taką metodą, jaką ksiądz Blachnicki nam zostawił. A jak się Ksiądz odnajduje wśród rodzin? W jednej z moich wcześniejszych parafii byłem moderatorem kręgów Domowego Kościoła, co było dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Bardzo mi to otworzyło oczy na funkcjonowanie współczesnego małżeństwa i rodziny. Szczerze powiem, że tęskni mi się do tych comiesięcznych spotkań kręgowych. Wspólne dzielenie się życiem, Słowem, odkrywanie Boga w codzienności, zmaganie się ze “zobowiązaniami DK”, doświadczenie wspólnoty – to była istota tych spotkań. Widziałem niejednokrotnie, jak Ruch daje im doświadczenie Jezusa, który zbawia. To było najlepsze! To mnie budowało. I nie była to sielanka. Oczywiście był czas na spontaniczną radość, żart, wzajemne wsparcie, ale też były chwile trudne, gdzie trzeba było stanąć w prawdzie Słowa Bożego i np. przeprosić, przebaczyć… I nie dotyczyło to tylko małżonków. Wtedy odkrywałem prawdę, że krąg jest potrzebny i mnie, abym też mógł się nawrócić. Prawda z miłością były kluczem do owocnych spotkań. Takie chwile to wielka łaska i wiele zależało od nas samych. Zawsze mówiłem, że nie potrzebuję telewizji w domu, bo w codziennych historiach tych rodzin było dosłownie samo życie. Nie tylko Polska jest miejscem Księdza posługiwania. Pamiętam relacje z rekolekcji w Afryce i z wyjazdu do Ekwadoru. Tak, posługiwałem jako moderator na rekolekcjach oazowych w Kenii i Tanzanii, co dało mi doświadczenie Ruchu w zupełnie innym kontekście

kulturowym. Jeżeli chodzi natomiast o Amerykę Południową, byłem tam z ks. Danielem Trojnarem i ks. Antonim Michno. Podróż była odpowiedzią na wołanie Księdza Arcybiskupa Adama, który wówczas – jeszcze jako Biskup Pomocniczy w archidiecezji – zaproponował, żeby oazowicze pojechali do Ekwadoru i rozpoczęli wolontariat, ponieważ są tam już kapłani z naszej diecezji. Nasz wyjazd, który miał być rozpoznaniem potrzeb na miejscu i pewnym otwarciem Ruchu w diecezji na misje, zaowocował faktycznie wolontariatem, który trwa do tej pory. Były już trzy zmiany wolontariuszy. 7 lipca wróciły do Polski po rocznej posłudze animatorki Anita i Ola. W tym miejscu warto się zastanowić, czy każdy z nas odmówił choćby “Zdrowaś Maryjo” w ich intencji. Misje oazowe to sprawa całego Ruchu, nie tylko Diakonii Misyjnej. Ksiądz Blachnicki z każdego wyjazdu przywoził doświadczenia wzbogacające Ruch w Polsce. Czego dziś możemy nauczyć się od tak odmiennych, afrykańskich kultur? Bardzo mocno zapadła mi w pamięć ich spontaniczna i autentyczna wiara, którą wyznają. Na pierwszym stopniu rekolekcji ONŻ, w Tanzanii, miało miejsce przyjęcie Jezusa, jako Pana i Zbawiciela. Jak pamiętamy, odbywa się to podczas wieczornej Eucharystii, połączonej z nabożeństwem światła i wody. Nasze procesyjne przejście do źródła (zaimprowizowanego zresztą przez animatorów) było niesłychanie dynamiczne. Obraz tego wydarzenia zapisał się w mojej pamięci bardzo dokładnie. Szedłem ze świecą oazy jako pierwszy, a za mną podążali tańczący i radośnie śpiewający uczestnicy – każdy ze swoją świecą. Treści pieśni w języku suahili, nie rozumiałem, ale ludzie poruszyli mnie głęboką autentycznością i gorliwością przeżywania liturgii. Byłem wprost oszołomiony. Zastanawiałem się wielokrotnie, czy my potrafimy w taki sposób przeżywać wiarę. Mam świadomość, że jest to zależne od kultury

i sposobu przeżywania codzienności, jednak dla mnie ta spontaniczność była wspaniała. Chciałby Ksiądz tam wrócić? Może kiedyś tak. Jednak moje marzenia o Ruchu w Afryce bardzo mocno wiążą się z wyjazdem wspólnoty. Ks. Blachnicki mówił, że życie powstaje z życia. To ważna zasada. Tylko wspólnota może być światłem i przykładem. Można opowiadać o charyzmacie spotkania i wzajemnej miłości, ale dopóki nie będzie realnego przykładu, ludzi, którzy faktycznie miłują się jak Chrystus nas umiłował, nie można liczyć na trwałe zmiany. Tylko świadectwo ma moc przyciągania. Potrzeba zatem rodzin i młodzieży, które będą tam, w Afryce, diakonią stałą. Poświęcą swoje życie, by świadczyć o Chrystusie w charyzmacie Ruchu. Trzeba pamiętać, że ks. Blachnicki widział w rozwoju diakonii stałych miernik rozwoju Ruchu Światło-Życie. Warto się zastanowić, czy w naszej diecezji są takie diakonie i tacy ludzie, którzy rozpoznali swoje powołanie i na całe sto procent poświęcili się Ruchowi i jego dziełom. Czy to będzie jeden z kierunków działania Księdza, jako moderatora diecezjalnego: tworzenie diakonii stałych, albo przynajmniej zaczynu pod ich powstawanie? To chyba kierunek działania Ducha Świętego, a nie mój (śmiech). Moim zdaniem, najważniejsze jest, by usłyszeć w tym wszystkim głos Pana Boga. Wielu ludzi ma wiele różnych pomysłów, jeżeli chodzi o członków Ruchu Światło-Życie, albo tego, jak Ruch ma wyglądać. Kiedy jednak popatrzymy, jak ks. Blachnicki rozeznawał charyzmat i wizję Ruchu, to z pewnością zauważymy, że nie chodzi tu o indywidualne plany. Zacytuję: „Nie mogę oczekiwać nadzwyczajnych znaków od Boga, że poszczególne moje plany, inicjatywy i dzieła są dziełem Bożym. Musi mi wystarczyć zwyczajna, moralna pewność, wynikająca z przemyślenia spraw w świetle ogólnych norm i opinii poważnych ludzi,


TEMAT NUMERU

z aprobaty hierarchii. Poza tym obowiązuje zasada po owocach poznacie ich. Wola Boża okaże się w przyszłości. Teraz trzeba szukać jej pokornie w świetle wiary, z wewnętrzną gotowością rezygnacji ze wszystkiego, co kiedyś może się okazać niezgodne z planem Bożym”. Nie będę szukał nowej drogi, ona jest już wytyczona i zatwierdzona przez Kościół. My, jako Ruch musimy po prostu, metodą i w duchu ks. Blachnickiego, szukać bardzo konkretnej posługi. Metoda wydaje się oczywista, tylko człowiek przeważnie ma wielką ochotę za wszelką cenę zrealizować własny pomysł, który oczywiście uważa za doskonały. Tu potrzeba przede wszystkim wielkiej pokory, a następnie decyzji, by się poświęcić na całego. Zły duch przekonuje, że nie warto, nic nam to nie da, niczego nie osiągniemy. I w takiej sytuacji, gdy można zaangażować się na sto procent, poprzestajemy na niewiele znaczących ułamkach. I nagle Ruch staje się tylko jedną z wielu opcji w życiu. Jedna z osób bezpośrednio współpracujących z ks. Blachnickim opowiadała, że Ojciec zawsze przyglądał się ludziom przyjeżdżającym na Kopią Górkę. Szukał wśród nich maksymalnie zaangażowanych. Wielu było takich co „przeżyli” swoje i odjechali. Doświadczyli działania Jezusa, uzdrowienia, jakiegoś światła ale zaraz wrócili do swego poprzedniego życia, jak w Ewangelii... Wspomnieć tu można chociażby słynne Oazy Modlitwy. Tłumy ludzi gromadziły się na Kopiej Górce. Ale w ciszy przed Panem, w chwilach najcięższych, pozostawali nieliczni ci, którzy poświęcili się całkowicie Ruchowi. I o takich Czcigodnemu Słudze Bożemu chodziło.

ks. Bartłomiej Zakrzewski, fot. Aleksandra Rokosz

Szukał wojska Gedeona? Oczywiście, że tak. Musimy się wyleczyć z liczebności, w takim sensie, że jako Ruch musimy mieć dużo ludzi. To nieprawda. W tym fragmencie Pisma Świętego, które mówi o przygotowaniu Gede-

CHARYZMAT

11

ona i jego armii do walki widzimy, że Pan Bóg sam kazał zmniejszyć liczbę wojowników. Po co? Żeby armia lub dowódca nie przypisali sobie chwały zwycięstwa. Zwycięstwo jest dziełem Boga, a On potrzebuje ludzi w pełni zaangażowanych. To w tym fragmencie Księgi Sędziów przeczytamy zdanie chętnie parafrazowane przez ks. Blachnickiego: „Kto się boi, niech idzie do domu!”. I to był pierwszy etap weryfikacji: lęk. Boisz się walczyć? Wracaj do swoich spraw, swego domu i swego życia. Jak wielu dziś boi się w Ruchu posługi, odpowiedzialności, poświęcenia. Lęk ich zatrzymuje. A Jezus tak często powtarza “Nie bójcie się!” Drugi etap weryfikacji to próba. Bóg ma prawo wypróbowywać każdego z nas i to robi! Jak? Najczęściej poprzez doświadczenie tajemnicy krzyża. Jak wielu jest takich, którzy uciekają od krzyża do świata. Tajemnica zaś Krzyża Chwalebnego jest kluczem do Nowego Życia, Nowego Człowieka i Nowej Wspólnoty. Jest to jedno z najgłębszych doświadczeń obecności Boga. Wtedy stajemy się autentycznie dojrzali w Chrystusie, czyli prawdziwą solą ziemi i światłem świata. Wydaje mi się, że podobnie jest w Ruchu. Zawsze zostanie jakaś garstka, reszta, która się poświęci, będzie w pełni żyła charyzmatem i przyniesie owoce. Gdzie w takim razie w najbliższym roku będzie sztab armii? Collegium Marianum wciąż w remoncie; gdzie znajdzie się miejsce dla moderatora diecezjalnego? Od Księdza Arcybiskupa dostałem skierowanie do parafii Matki Bożej Królowej Polski na Kmieciach, w Przemyślu. Dopóki Collegium nie będzie gotowe, tam będzie można mnie znaleźć. Dla mnie bardzo ważne jest w Ruchu spotkanie z drugim człowiekiem. Ważne są dla mnie oficjalne i zorganizowane spotkania, jak kongregacje, diakonie jedności, różnego rodzaju rekolekcje i kręgi DK. Ale najcenniejsze zawsze pozostanie bezpośrednie spotkanie. ciąg dalszy na str. 14


12

CHARYZMAT

TEMAT NUMERU

ciąg dalszy ze str. 13 W parafii może być niełatwo. A wiadomo kiedy CM będzie gotowe? Przecież wraz z posługą przyjął Ksiądz także plac budowy. To nie jest „mój plac budowy” (śmiech). To dzieło Ruchu. Tym bardziej, że to miejsce zostało zawierzone Niepokalanej Matce Kościoła. Ono będzie wyglądać i funkcjonować tak, jak będzie funkcjonował Ruch w diecezji. Jest to odpowiedzialność nas wszystkich. Tymczasem remont prowadzi kuria diecezjalna i są plany, by ukończyć go jeszcze w tym roku. Zobaczymy jak to wyjdzie. Trudno jest cokolwiek wyrokować zwłaszcza, że jeszcze nie zapoznałem się ze szczegółami tej inwestycji. Na pewno potrzebna jest modlitwa i o nią proszę każdego, kto będzie czytał ten wywiad. Za Collegium Marianum, za Ruch za parę diecezjalną i za mnie. Choćby jedno Zdrowaś… ale z wiarą, „w swojej izdebce, a Ojciec, który widzi w ukryciu odda…”. Planuje Ksiądz coś w rodzaju „bilansu otwarcia”? Moja posługa nie oznacza, że teraz właśnie zacznie się nowy rozdział działalności Ruchu Światło-Życie w diecezji. Wiem, że wchodzę w czyjeś dzieło. Mam w sobie ogromną wdzięczność za wysiłek moich poprzedników, ks. Marcina, ks. Daniela, ks. Adama i innych moderatorów. Nie chodzi mi tylko o wysiłek organizacyjny i różne inicjatywy. Bardziej o to, czego nie widać: chwile samotności, łzy, zmaganie się ze sobą i oczekiwaniami ludzi, spotkanie się z niezrozumieniem, wewnętrzne przeciwności i lęki. W tym dziele, jakim jest Ruch w diecezji, swój udział mają też kapłani prowadzący rekolekcje, moderatorzy kręgów Domowego Kościoła, wspólnot oazowych w parafiach. Należy tu wspomnieć bezinteresowną posługę bardzo wielu animatorów, którzy są „nośnikami” naszego charyzmatu. Ludzkie serca, trwające przy Jezusie w Oazie, to owoce modlitwy, wysiłku, a nawet cierpienia bardzo konkretnych osób. Mam świadomość, że w ten wysiłek wchodzę. Nie patrzę więc na moją posługę tak,

że wejdę i zawojuję świat. Mamy tak dużo kryzysów teraz: rodziny, wiary, człowieczeństwa, ojcostwa. To wszystko wpływa na to, jak wygląda dzisiaj Kościół, a zatem i Ruch Światło-Życie. Nie wiem, jak będzie. Może tak, że Pan Bóg będzie nas oczyszczał i zmniejszymy się pod względem liczebności? Mnie na pewno będzie zależało na jakości. A ta zależy od Ducha, czy odkryjemy Jego działanie w naszych wspólnotach, czy nie. I jak podejdziemy do tego, do czego Bóg nas wzywa. Będzie spotkanie z odpowiedzialnymi za diakonie? Mam świadomość tego, że na początku nawet spotkanie z diakoniami nie da mi pełnego obrazu Ruchu. Diakonie specjalistyczne są miejscem aktywności po formacji podstawowej; mają wypełnić swoje zadanie, polegające przede wszystkim na koordynacji inicjatyw i działań oddolnych. Jeżeli zatem małe wspólnoty są żywe, działają kręgi przy parafiach i tam posługują, uczestnicy formują się, jeżdżą na rekolekcje i są do dyspozycji księdza proboszcza – wówczas Ruch Światło-Życie zaczyna spełniać swoje zadanie, staje się solą. Tutaj jest siła Ruchu. Jeżeli tego nie ma, może okazać się, że mamy do czynienia z martwą strukturą. Wydaje mi się, że dopiero po upływie roku zobaczę całościowy i prawdziwy obraz Ruchu w diecezji. Nie mam takiego myślenia, że od razu będę wiedział wszystko. Wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć i mam też świadomość, że zapewne popełnię błędy. Jestem grzesznikiem i moje wady mogą też ludzi zranić lub zniechęcić. Dlatego proszę o wsparcie i modlitwę. Zatem na razie nie planuje Ksiądz zmian personalnych w diakoniach? Tego bym nie powiedział. Moim zdaniem takie zmiany są istotne i będą one wynikać z zaangażowania odpowiedzialnych w Ruch. To rzecz pierwsza. Model działania diakonii widzę w ten sposób, że będą one miejscem powstawania

planów i inicjatyw. Na forum będziemy rozeznawać, czy są one dobre i słuszne, czy warto poświęcać im czas, siły i potencjał. Duch Święty budzi – od dołu. Zadaniem moderatora diecezjalnego jest dbałość o jedność Ruchu, troska o rozwój wszystkich jego wspólnot i gałęzi, zgodnie z charyzmatem całego Ruchu oraz ich szczegółowym charyzmatem i troska o rozeznawanie kierunków zadań podejmowanych przez Ruch Światło-Życie. Ma Ksiądz już konkretne plany na najbliższe cztery lata, czy dopiero powstaną? Te konkretne plany będzie wyznaczać nam rozeznanie. Aby dobrze zadziałały, przyniosły oczekiwane owoce, potrzeba oceny „jak jest” i wizji „jak powinno być”. Mam jakieś pomysły, co do działania pewnych przestrzeni Ruchu, ale wolałbym, żeby były one rozeznane w sposób kolegialny. Następnie, by osoby odpowiedzialne, członkowie Stowarzyszenia, zostały włączone do wdrażania zmian w życie. Zasypywanie ludzi swoimi pomysłami nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Jeżeli jednak ktoś czuje się wezwany przez Pana Boga i na to wezwanie odpowiada, jego działanie ma zupełnie inną motywację i siłę. Bez postawy bezinteresownej służby nie jesteśmy w stanie przynieść konkretnych owoców. Jakie to powinny być owoce? Święci! Życiodajne wspólnoty! Może tylko kilkuset członków Ruchu w diecezji, ale będących prawdziwym światłem dla świata. Żyjących tak, że każdy inny powie: my też tak chcemy! Chcemy tak żyć, chcemy takiego Boga, chcemy się tak kochać, mieć takie rodziny, takie dzieciństwo. To wielkie żniwo. Prośmy o robotników. Prośmy pokornie Pana o wojsko Gedeona, które podejmie tę walkę pod sztandarem Chrystusa Zmartwychwstałego! Oddaję cały Ruch Światło Życie w archidiecezji przemyskiej oraz wszystkie jego dzieła i wspólnoty Niepokalanej Matce Kościoła oraz wstawiennictwu Czcigodnego Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. 


FORMACJA

CHARYZMAT

13

Centralna Diakonia Komunikowania Społecznego Materiały dostępne na: http://www.oaza.pl/cdks/wp-content/uploads/2019/06/wobec_prawdy.pdf

WOBEC PRAWDY CELE • zachęcenie do podjęcia refleksji na temat kryteriów udostępniania informacji i postawy poszukiwacza, a nie posiadacza prawdy; • zwrócenie uwagi na wyznaczanie granic prywatności drugiego człowieka; • pokazanie, na czym polega wychowywanie do prawdy. WPROWADZENIE W Bożym zamyśle komunikowanie się ma prowadzić ludzi do życia w komunii. Istota ludzka, będąca obrazem i podobieństwem Stwórcy, zdolna jest do wyrażania i dzielenia się tym, co prawdziwe, dobre, piękne. To oznacza wyzwolenie z fałszu i poszukiwanie relacji: oto dwa składniki, których nie może zabraknąć, aby słowa i gesty były prawdziwe, autentyczne i wiarygodne. Jako świadkowie Ewangelii mamy obowiązek dawania świadectwa prawdzie. Naszym zadaniem jest ukazywanie ambitnego i trudnego modelu życia. Fundamentalnym zadaniem jest pokazywanie wszystkim – wierzącym i niewierzącym – że Bóg i jego prawo nie są przeciwko człowiekowi, jego aspiracjom, dążeniom i marzeniom o szczęściu. Wręcz przeciwnie – te wielkie marzenia i aspiracje mogą być zrealizowane tylko przy respektowaniu podstawowych norm moralnych wynikających z prawdy uniwersalnej. Jest to szansa ukazania ludziom prawdy jako stabilnej podstawy wszelkich programów życiowych. Wychowywanie do prawdy oznacza wychowywanie do rozeznawania pragnień i skłonności, aby nie być pozbawionym dobra, „łapiąc się” na każdą pokusę. Żadna dezinformacja nie jest nieszkodliwa. Nawet pozornie niewielkie zniekształcenie prawdy może mieć groźne skutki. Dezinformacja często wykorzystuje wyrafinowane mechanizmy, subtelne i pokrętne, łatwo wprowadzające w błąd. Dlatego tak ważne są inicjatywy edukacyjne, które pozwalają nauczyć się, jak

czytać i oceniać kontekst komunikacyjny, by nie być nieświadomymi propagatorami dezinformacji, ale przyczyniać się do jej odkrycia. Takie postawy jak służalczość, pochlebstwo, obmawianie, oszczerstwa, nieprawdziwe komplementy, postawy zachęcające człowieka do utwierdzenia się w złośliwych czynach są przeszkodą w posługiwaniu się prawdą i życiu w prawdzie. Prawo do ujawnienia prawdy nie jest prawem bezwarunkowym według nauczania Katechizmu Kościoła Katolickiego. Każdy powinien dostosować swoje życie do ewangelicznej zasady miłości braterskiej. W konkretnych sytuacjach należy rozstrzygać, czy należy ujawniać prawdę temu, kto jej żąda. Miłość i poszanowanie prawdy powinny kierować odpowiedzią na prośbę o informację lub ujawnienie prawdy. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, poszanowanie życia prywatnego, dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane. Obowiązek unikania zgorszenia nakazuje często ścisłą dyskrecję. Nikt nie jest zobowiązany do ujawniania prawdy temu, kto nie ma prawa jej znać. Nie jest tak, że pojęcie prawdy jest bezwzględne. Nie każda informacja musi być upubliczniana. Jest to trochę inny pogląd niż obecnie panujący, który mówi, że wszystko należy nagłaśniać, każdy ma prawo wiedzieć wszystko. Trzeba umieć uszanować granicę prywatności i dobra osoby. PRZEBIEG SPOTKANIA Czas: 45 min Prowadzący: Przeczytajmy teraz i rozważmy fragment z Księgi Rodzaju: Rdz 3,115. (porównaj fragment orędzia papieża Franciszka na 52. Dzień Środków Społecznego Przekazu) Zwróćmy uwagę przede wszystkim na opisane tam mechanizmy zniekształcania prawdy. • W jaki sposób szatan uwodził Adama i Ewę? Przyjrzyjmy się kolejnym krokom.(mimesis,

pełzające i niebezpieczne uwodzenie, które znajduje drogę w sercu człowieka poprzez fałszywe i kuszące argumentacje) • Jakie mogą być skutki ulegania nawet pozornie niewielkim zniekształceniom prawdy? • Co nam przeszkadza żyć w prawdzie? (postawy takie jak służalczość, pochlebstwo, obmawianie, oszczerstwa, nieprawdziwe komplementy, postawy zachęcające człowieka do utwierdzenia się w złośliwych czynach) Prowadzący: Przyjrzyjmy się teraz pewnym procesom, z którymi możemy się spotkać nie tylko w życiu rzeczywistym, ale również w mediach społecznościowych. • Co to jest plotka? Jak powstaje i działa? • Na czym polega jej zło? • W jaki sposób można ją wykorzystywać do manipulowania odbiorcą? • Dlaczego fałszywe wiadomości są tak skuteczne? - wydają się prawdopodobne, - są podchwytliwe, nakierowane na przyciągnięcie uwagi odbiorców, - opierają się na stereotypach i uprzedzeniach rozpowszechnionych w społeczeństwie, - wykorzystują łatwe do rozbudzenia emocje: lęk, pogarda, gniew i frustracja, - brak możliwości szybkiej konfrontacji z innym źródłem informacji. • Jakie niosą ze sobą zagrożenia? - nie otwierają na konstruktywny dialog, - skłaniają do rozpowszechniania opinii stronniczych i nieuzasadnionych, - dyskredytują drugiego człowieka i demonizują, - podżegają do konfliktów, - ujawniają postawy nietolerancyjne i przewrażliwione, - pozwalają rozprzestrzeniać się arogancji i nienawiści. • W jaki sposób możemy przeciwdziałać rozpowszechnianiu się fałszywych informacji? • Co pozwala nam odróżnić prawdę od fałszu? (prawda wspiera jedność i promuje

dobro, fałsz zmierza do izolowania, dzielenia i przeciwstawiania jednych drugim). • Czy prawdę należy zawsze ujawniać? (Prawo do ujawnienia prawdy nie jest prawem bezwarunkowym według nauczania Katechizmu Kościoła Katolickiego. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, poszanowanie życia prywatnego, dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane). Podsumowanie: Prawda wypływa ze swobodnych relacji między ludźmi, we wzajemnym wysłuchaniu siebie. Mamy kreować w sobie postawę poszukiwacza, a nie posiadacza prawdy, a drogą wyjścia z rozprzestrzeniania się dezinformacji jest odpowiedzialność za przekazywane treści. MATERIAŁY DLA PROWADZĄCEGO ŚRODKI KOMUNIKOWANIA SPOŁECZNEGO WOBEC PRAWDY Katechizm, gdy mówi o środkach społecznego przekazu, nawiązuje do nich w rozdziale poświęconym życiu moralnemu, przy omawianiu VIII przykazania1 . Ono zabrania nam fałszowania prawdy w relacjach z drugim człowiekiem. Bóg jest źródłem wszelkiej prawdy, w Jezusie objawiła się ona w pełni. Uczeń Chrystusa trwa w Jego nauce, by poznać prawdę, która wyzwala i uświęca. Pójść za Chrystusem zatem oznacza żyć duchem prawdy. Obowiązek uczestniczenia w życiu Kościoła przynagla nas do dawania świadectwa prawdzie jako świadkowie Ewangelii. Dziś często nie posługujemy się prawdą przez postawy służalczości, pochlebstw, obmawianie, oszczerstwa, nieprawdziwe komplementy, postawy zachęcające człowieka do utwierdzenia się w złośliwych czynach. Te wszystkie wykroczenia będą domagały się naprawy. ciąg dalszy na str. 14


14

CHARYZMAT

FORMACJA

ciąg dalszy ze str. 13 Prawo do ujawnienia prawdy nie jest jednak prawem bezwarunkowym według nauczania Katechizmu Kościoła Katolickiego. Każdy powinien dostosować swoje życie do ewangelicznej zasady miłości braterskiej. W konkretnych sytuacjach należy rozstrzygać, czy należy ujawniać prawdę temu, kto jej żąda. Miłość i poszanowanie prawdy powinny kierować odpowiedzią na prośbę o informację lub ujawnienie prawdy. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, poszanowanie życia prywatnego, dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane. Obowiązek unikania zgorszenia nakazuje często ścisłą dyskrecję. Nikt nie jest zobowiązany do ujawniania prawdy temu, kto nie ma prawa jej znać.

na i Abla oraz wieży Babel (por. Rdz 4,1-16; 11,1-9). Wypaczenie prawdy jest typowym objawem tego zakłócenia, zarówno w płaszczyźnie indywidualnej, jak i zbiorowej. Natomiast dochowując wierności logice Boga, komunikacja staje się miejscem wyrażania własnej odpowiedzialności w poszukiwaniu prawdy i budowaniu dobra. Dzisiaj, w sytuacji coraz szybszej komunikacji oraz w obrębie systemu cyfrowego jesteśmy świadkami zjawiska „fałszywych wiadomości”, tak zwanych fake news: zachęca nas ono do refleksji i zasugerowało mi poświęcenie tego orędzia tematowi prawdy, podobnie jak to uczynili już wiele razy moi poprzednicy, (por. Orędzie 1972: Środki masowego przekazu w służbie prawdy). Chciałbym w ten sposób przyczynić się do wspólnego starania o zapobieganie rozpowszechnianiu fałszywych wiadomości oraz do odkrycia na nowo wartości zawodu dziennikarskiego, a także osobistej odpowiedzialności wszystkich za przekazywanie prawdy.

ORĘDZIE NA 52. ŚWIATOWY DZIEŃ ŚRODKÓW SPOŁECZNEGTO PRZEKAZU „PRAWDA WAS WYZWOLI” (J 8, 32). FAKE NEWS A DZIENNIKARSTWO 1. Co jest fałszywe w „fałszyPOKOJU. PP. FRANCISZEK wych wiadomościach”? Fake news to termin omaDrodzy bracia i siostry, wiany i przedmiot debaty. ZaW Bożym zamyśle ludz- sadniczo dotyczy dezinformacji ka komunikacja jest istotnym rozpowszechnianej w Intersposobem, aby żyć w komu- necie lub w mediach tradycyjnii. Istota ludzka, będąca obra- nych. Wyrażenie to odnosi się zem i podobieństwem Stwórcy zatem do bezpodstawnej inzdolna jest do wyrażania i dzie- formacji, opartej na nieistnielenia się tym, co prawdziwe, jących lub zniekształconych dobre, piękne. Potrafi opowie- danych i zmierzającej do oszudzieć o swoim doświadczeniu kania, a nawet manipulowania i świecie, oraz budować w ten czytelnikiem. Ich rozpowszechsposób pamięć i zrozumienie nianie może odpowiadać powydarzeń. Ale człowiek, jeśli żądanym celom, wpływać na podąża za swoim zarozumia- decyzje polityczne i sprzyjać łym egoizmem, może również korzyściom ekonomicznym. w sposób wypaczony wykorzySkuteczność fake news wystywać zdolność komunikacji, nika przede wszystkim z ich jak to ukazują od samego po- charakteru mimetycznego, to czątku wydarzenia biblijne Kai- jest zdolności, by wydawały się

prawdopodobnymi. Po drugie, wiadomości te fałszywe, ale prawdopodobne, są podchwytliwe, w tym sensie, że potrafią przyciągać uwagę adresatów, opierając się na stereotypach i uprzedzeniach rozpowszechnionych w strukturze społecznej, wykorzystując emocje, które można łatwo i niezwłocznie rozbudzić, takie jak lęk, pogarda, gniew i frustracja. Ich rozpowszechnienie może liczyć na manipulacyjne wykorzystywanie sieci społecznościowych oraz logiki, która gwarantuje im funkcjonowanie: w ten sposób treści, chociaż pozbawione podstaw, zyskują taką widzialność, że nawet wiarygodnym zaprzeczeniom z trudem udaje się zredukować ich szkody. Trudność ujawnienia i wykorzenienia fake news spowodowana jest też faktem, że ludzie często wchodzą w interakcje w obrębie jednorodnych i nieprzeniknionych dla innych perspektyw i opinii środowisk cyfrowych. Wynikiem tej logiki dezinformacji jest to, że zamiast zdrowej konfrontacji z innymi źródłami informacji, co mogłoby pozytywnie poddać w wątpliwość uprzedzenia i otworzyć na konstruktywny dialog, grozi nam stanie się mimowolnymi sprawcami rozpowszechniania opinii stronniczych i nieuzasadnionych. Dramat dezinformacji polega na dyskredytowaniu drugiego, przedstawianiu go jako wroga, aż po demonizację, która może podżegać do konfliktów. Informacje fałszywe ujawniają w ten sposób obecność postaw, które są jednocześnie nietolerancyjne i przewrażliwione, z jedynym skutkiem, że arogancja i nienawiść mogą się rozprzestrzeniać. Do tego ostatecznie prowadzi kłamstwo.

przeciwdziałanie tym fałszerstwom. Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ dezinformacja często opiera się na zróżnicowanym dyskursie, umyślnie pokrętnym i subtelnie wprowadzającym w błąd, a czasami wykorzystującym wyrafinowane mechanizmy. Dlatego też bardzo godne pochwały są inicjatywy edukacyjne, które pozwalają nauczyć się, jak czytać i oceniać kontekst komunikacyjny, ucząc by nie być nieświadomymi propagatorami dezinformacji, ale przyczyniać się do jej odkrycia. Równie godne pochwały się inicjatywy instytucjonalne i prawne, starające się określić regulacje mające na celu powstrzymywanie tego zjawiska, a także podejmowane przez firmy technologiczne i medialne, służące określeniu nowych kryteriów dla weryfikacji tożsamości jednostek, które kryją się za milionami profili cyfrowych. Ale zapobieganie i wskazanie mechanizmów dezinformacji wymaga również głębokiego i starannego rozeznania. Trzeba bowiem zdemaskować to, co można określić jako „logikę węża”, zdolnego wszędzie do maskowania się i ukąszenia. Jest to strategia stosowana przez węża „podstępnego”, o którym mowa w Księdze Rodzaju, a który u zarania ludzkości stał się twórcą pierwszego fake newsa (por. Rdz 3,1-15) Doprowadził on do tragicznych konsekwencji grzechu, którego wynikiem było następnie pierwsze bratobójstwo (por. Rdz 4) a także inne niezliczone formy zła przeciwko Bogu, bliźniemu, społeczeństwu i stworzeniu. Strategią tego sprytnego „ojca kłamstwa” (J 8, 44) jest właśnie mimesis, pełzające i niebezpieczne uwodzenie, które znajduje dro2. Jak je możemy rozpoznać? gę w sercu człowieka poprzez Nikt z nas nie może zwal- fałszywe i kuszące argumenniać się z odpowiedzialności za tacje. W opisie grzechu pier-


FORMACJA worodnego kusiciel podchodzi rzeczywiście do kobiety udając przyjaciela, zainteresowanego jej dobrem i zaczyna swoją mowę od stwierdzenia prawdziwego, ale tylko częściowo: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” (Rdz 3, 1). W istocie to, co Bóg powiedział Adamowi, nie było zakazem jedzenia z wszystkich drzew, lecz tylko z jednego: „Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść” (Rdz 2, 17). Kobieta odpowiadając wyjaśniła to wężowi, ale dała się oczarować jego prowokacji: „O owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli” (Rdz 3,2). Ta odpowiedź wie coś, o legalizmie i pesymizmie: nadając wiarygodność fałszerzowi, dając się oczarować jego ustawieniu faktów, kobieta zostaje sprowadzona na manowce. Zatem najpierw zwraca uwagę na jego zapewnienie: „Na pewno nie umrzecie!” (w. 4). Następnie dekonstrukcja kusiciela nabiera pozorów wiarygodności: „Wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (w.5). Wreszcie dochodzimy do podważenia ojcowskiego zalecenia Boga, które zmierzało ku dobru, aby pójść za uwodzicielską pokusą nieprzyjaciela. „Niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy” (w. 6 ). Ten biblijny epizod ujawnia zatem istotny dla naszego dyskursu fakt: żadna dezinformacja nie jest nieszkodliwa; wręcz przeciwnie, ufanie temu, co fałszywe, powoduje szkodliwe następstwa. Nawet pozornie niewielkie zniekształcenie prawdy może mieć groźne skutki. W grę wchodzi bowiem nasza chciwość. Fake news stają się często wirusowe, to znaczy rozprzestrzeniają się w szybki i trudny do powstrzymania sposób, nie ze względu na logikę dzielenia się, która charakteryzuje media społecznościowe, ile raczej ze względu na ich oparcie w nienasyconej chciwości, która łatwo rozpala się w człowieku. Same ekonomiczne i oportunistyczne motywacje dezinformacji mają swoje korzenie w żądzy władzy, posiadania i używania życia, która

w ostatecznym rachunku czyni nas ofiarami oszustwa znacznie bardziej tragicznego, niż każdy jego pojedynczy przejaw: zła, które przechodzi od fałszu do fałszu, aby nam skraść wolność serca. Właśnie dlatego wychowywanie do prawdy oznacza wychowywanie do rozeznawania, do oceniania i rozważania pragnień i skłonności, które poruszają się w nas, abyśmy nie byli pozbawieni dobra, „łapiąc się” na każdą pokusę. 3. „Prawda was wyzwoli” (J 8,32). Ciągłe skażenie oszukańczym językiem kończy się bowiem zaciemnieniem wnętrza człowieka. Dostojewski napisał coś niezwykłego w tym względzie: „Ten, kto łże przed samym sobą i słucha własnych łgarstw, doprowadza się do tego, że już żadnej prawdy ni w sobie, ni wokół siebie nie znajduje i traci w końcu szacunek do siebie i do innych. Nie 6 szanując nikogo kochać przestaje, a żeby, nie znając miłości, zająć się czymś i rozerwać, oddaje się żądzom i prymitywnym rozkoszom i osiąga stan całkowitego zbydlęcenia w rozpuście swej, a wszystko to z łgarstwa względem innych ludzi i samego siebie” (Bracia Karamazow, II, 2). Jak się zatem bronić? Najbardziej radykalne antidotum na wirus fałszu to dać się oczyścić przez prawdę. W wizji chrześcijańskiej prawda nie jest wyłącznie rzeczywistością pojęciową, która dotyczy osądu rzeczy, określając je jako prawdziwe lub fałszywe. Prawda to nie tylko wydobywanie na światło rzeczy mrocznych, „odsłanianie rzeczywistości”, jak to określa starożytny grecki termin, aletheia (od a-lethès, „nie ukryte”), prowadzi do myślenia. Prawda ma związek z całym życiem. W Biblii niesie ona ze sobą znaczenie wsparcia, solidności, zaufania, jak sugeruje to rdzeń „aman”, z którego pochodzi również liturgiczne Amen. Prawdą, jest to na czym można się oprzeć, aby nie upaść. W tym sensie relacyjnym, jedynym prawdziwie wiarygodnym i godnym zaufania, na którego można liczyć, czyli „prawdziwym”, jest Bóg żyjący. Oto stwierdzenie Jezusa: „Ja jestem prawdą” (J 14, 6). Zatem człowiek znajduje i odkrywa na nowo prawdę, kiedy doświadcza jej w sobie jako wierność i niezawodność tego, kto go kocha. Tylko to wyzwala człowieka: „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32).

Wyzwolenie z fałszu i poszukiwanie relacji: oto dwa składniki, których nie może zabraknąć, aby nasze słowa i nasze gesty były prawdziwe, autentyczne i wiarygodne. Aby rozpoznać prawdę należy przemyśleć to, co wspiera jedność i promuje dobro a także to co, przeciwnie, zmierza do izolowania, dzielenia i przeciwstawiania jednych drugim. Nie zyskuje się zatem rzeczywiście prawdy, gdy jest narzucona jako coś zewnętrznego i bezosobowego; wypływa ona natomiast ze swobodnych relacji między ludźmi, we wzajemnym wysłuchaniu siebie. Co więcej, nigdy nie przestajemy szukać prawdy, ponieważ coś fałszywego może zawsze się wkraść, nawet kiedy mówimy rzeczy prawdziwe. Bezsprzeczny argument może rzeczywiście opierać się na niezaprzeczalnych faktach, ale jeśli jest używany do zranienia drugiego i zdyskredytowania go w oczach innych, niezależnie od tego, jak bardzo wydawałoby się to słuszne, nie ma w sobie prawdy. Prawdę sformułowań możemy rozpoznać po owocach: jeśli budzą polemikę, podżegają do podziałów, tchną rezygnację lub jeśli przeciwnie prowadzą do świadomej i dojrzałej refleksji, konstruktywnego dialogu, do pożytecznej działalności. 4. Pokój jest wiadomością prawdziwą. Najlepszym antidotum na fałsz nie są strategie, ale ludzie: osoby będące wolnymi od chciwości, które są gotowe do wysłuchania, i poprzez trud szczerego dialogu pozwalają wyłonić się prawdzie; osoby pociągnięte dobrem, biorące na siebie odpowiedzialność za używanie języka. Jeśli drogą wyjścia z rozprzestrzeniania się dezinformacji jest odpowiedzialność, to szczególnie zaangażowanym jest ten, kto z urzędu jest zobowiązany do bycia odpowiedzialnym za informowanie czyli dziennikarz, strażnik wiadomości. We współczesnym świecie nie tylko wykonuje on pracę, ale prawdziwą i w pełnym tego słowa znaczeniu misję. W szale wieści i wirze gorących tematów jego zadaniem jest przypominanie, że w centrum wiadomości nie jest szybkość w nadaniu jej i wpływ na odbiorców, ale osoby. Informowanie to formowanie, i ma ono coś wspólnego z życiem ludzi. Z tego powodu poprawność źródeł i strzeże-

CHARYZMAT

15

nie komunikacji są prawdziwymi procesami rozwoju dobra, które rodzą zaufanie i otwierają drogi jedności i pokoju. Chciałbym zatem skierować zachętę do krzewienia dziennikarstwa pokoju. Nie rozumiem przez to wyrażenie dziennikarstwa „dobrodusznego”, zaprzeczającego istnieniu poważnych problemów i przyjmującego ckliwe tony. Mam na myśli, przeciwnie, dziennikarstwo bez udawania, wrogie fałszom, sloganom dla efektu i spektakularnym deklaracjom. Dziennikarstwo uprawiane przez osoby dla osób, pojmujące siebie jako służba wszystkim ludziom, zwłaszcza tym, stanowiącym większość na świecie, którzy nie mają głosu; dziennikarstwo, które nie spalałoby wiadomości, ale angażowało by się w poszukiwanie prawdziwych przyczyn konfliktów, aby sprzyjać ich dogłębnemu zrozumieniu i przezwyciężaniu przez rozpoczęcie korzystnych procesów; dziennikarstwo zaangażowane we wskazywanie rozwiązań alternatywnych dla eskalacji wrzasku i przemocy słownej. Dlatego też, zainspirowani modlitwą franciszkańską, moglibyśmy zwrócić się do Tego, który jest uosobieniem Prawdy: O Panie, uczyń nas narzędziami Twojego pokoju, Spraw, abyśmy rozpoznawali zło, które wkrada się w przekaz nie tworzący jedności. Uczyń nas zdolnymi do usunięcia trucizny z naszych osądów. Pomóż nam mówić o innych, jako o braciach i siostrach. Ty jesteś wierny i godny zaufania; spraw, aby nasze słowa były ziarnami dobra dla świata: abyśmy tam gdzie zgiełk, trwali w wysłuchiwaniu; gdzie zamęt, rozbudzali harmonię; gdzie dwuznaczność, wnosili jasność; tam, gdzie wykluczenie, zanosili dzielenie się; gdzie pogoń za sensacją, byli wstrzemięźliwi; gdzie powierzchowność, zadawali prawdziwe pytania; tam, gdzie uprzedzenia, budzili zaufanie; gdzie agresja, wnosili szacunek; gdzie fałsz, przynosili prawdę. Amen.


16

CHARYZMAT

AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

ks. Grzegorz Urban DDL

Błogosławieni Co zrobić ze zniszczonym różańcem? Raczej nie wyrzucić do kosza, przecież to rzecz poświęcona. Każdego roku, w niedzielę w okolicy 25 lipca, w parafiach jest „święcenie pojazdów”, jednak jak do tej pory nie spotkałem się z podobnymi wątpliwościami, gdy ktoś chciał sprzedać lub zezłomować samochód. Na czym więc polega różnica?

LITURGIA SAKRAMENTALIÓW ciągu roku liturgicznego W możemy spotkać się z poświęceniami sprawowanymi przy różnych okazjach, choć lepiej byłoby mówić o błogosławieństwach - zgodnie z nazwą księgi, w której zostały zawarte: „Obrzędy Błogosławieństw”. Pismo święte wielokrotnie wspomina o „Bożym błogosławieństwie”, a zarazem wzywa, aby ludzie Go błogosławili. Te dwa aspekty, obecne w całej li-

świata i jako powszechny sakrament zbawienia” (OB 8). Sakramentalia są podporządkowane sakramentom, mają do prowadzić do ich owocniejszego przyjęcia, a ostatecznie do ściślejszej komunii z Panem. „Kiedy Bóg błogosławi osobiście albo za pośrednictwem innych osób, zawsze obiecywana jest pomoc Pana, głoszona Jego łaska i Jego wierność zawartemu przymierzu. Kiedy zaś błogosławią ludzie, wielbią i głoszą Boga jako dobrego i pełnego miłosierdzia. Bóg

KIEDY BÓG BŁOGOSŁAWI OSOBIŚCIE ALBO ZA POŚREDNICTWEM INNYCH OSÓB, ZAWSZE OBIECYWANA JEST POMOC PANA, GŁOSZONA JEGO ŁASKA I JEGO WIERNOŚĆ ZAWARTEMU PRZYMIERZU.

turgii, stanowią istotę obrzędu błogosławieństw, w nich bowiem człowiek dziękuje Bogu za otrzymane dobrodziejstwa i prosi o dobra, przede wszystkim duchowe: „Błogosławieństwa ustanowione przez Kościół są widzialnymi znakami, przez które wyraża się i w sposób właściwy poszczególnym znakom urzeczywistnia uświęcenie ludzi w Chrystusie oraz uwielbienie Boga, które stanowią cel, do jakiego zmierzają wszystkie inne dzieła Kościoła” (OB 9). Błogosławieństwa zatem zaliczamy do grupy tzw. sakramentaliów, czyli znaków ustanowionych przez Kościół z pewnym podobieństwem do sakramentów. To bowiem z sakramentów, zwłaszcza z Eucharystii, Kościół „czerpie moc i łaskę, dzięki którym sam staje się błogosławieństwem dla

bowiem obdarza błogosławieństwem, udzielając swej dobroci albo ją zapowiadając. Ludzie błogosławią Boga, głosząc Jego chwałę, składając Mu dziękczynienie, oddając Mu cześć i okazując posłuszeństwo. Gdy zaś błogosławią innych, wzywają Bożej pomocy dla poszczególnych ludzi albo dla zgromadzenia” (OB 6).

kich. „Kościół zawsze jednak ma na uwadze ludzi, którzy się tymi rzeczami posługują i działają w tych miejscach. Człowiek bowiem, dla którego Bóg pragnął wszelkich dóbr i je stworzył, jest skarbcem Jego mądrości i w obrzędach błogosławieństw wyznaje, że przez samo korzystanie z rzeczy stworzonych szuka Boga, miłuje Go i wiernie służy jedynemu Bogu” (OB 13). Błogosławieństwo jest zatem wyrazem wiary, która przenika całe nasze życie. Jako chrześcijanie każdy moment życia, każdą aktywność ofiarujemy Bogu. „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10,31). Odrzucamy żydowskie dzielenie świata na „czyste” i „nieczyste”. „Ponieważ wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre, i niczego, co jest spożywane z dziękczynieniem, nie należy odrzucać. Staje się bowiem poświęcone przez słowo Boże i przez modlitwę” (1 Tm 4,4-5). W chrześcijańskiej wizji świata jedyna „nieczystość” to grzech. Nieczyste jest to, w czym odrzucam Boga, Jego Słowo, Jego wolę. BŁOGOSŁAWIONE ŻYCIE To podkreślenie jest bardzo istotne. Błogosławieństwo to nie magia, która ma mnie chronić od zła. Wierzymy w skuteczność modlitwy, ale nawet codzienne poświęcenie pojazdów nie zabezpieczy mnie przed wypadkiem, jeśli nie będę przestrzegał przepisów ruchu drogowego. Przedstawiamy nasze prośby Panu, prosimy o Jego dary, a jednocześnie żyjemy tak, aby się Jemu podobać. „Dla osiągnięcia pełnej skuteczności liturgii wierni ma-

ją przystępować do niej z należytym usposobieniem duszy. Dlatego ci, którzy przez Kościół proszą o Boże błogosławieństwo, winni swoje usposobienie umacniać wiarą, dla której wszystko jest możliwe, polegać na tej nadziei, która zawieść nie może, ożywiać w sobie miłość, która przynagla do zachowywania Bożych przykazań. W ten sposób bowiem ludzie poszukujący życzliwości Boga będą właściwie pojmować błogosławieństwo Pana i rzeczywiście go dostąpią” (OB 15). Dzięki takiemu nastawieniu, spektrum obiektów błogosławieństwa może być dość szerokie, łącznie z błogosławieństwem szpitala, biblioteki, sklepu, obiektów sportowych czy urządzeń technicznych. Nie chodzi przecież o same rzeczy, lecz o to by wierni z nich korzystający czynili to na chwałę Bożą, by w różnych okolicznościach życia realizować chrześcijańskie powołanie. Wśród błogosławieństw wyróżnia się takie, które skutkują trwałym poświęceniem pewnych osób Bogu (np. obrzęd profesji zakonnej) oraz zastrzeżenie pewnych przedmiotów i miejsc do użytku liturgicznego (KKK 1672), choć tutaj także warto sobie uzmysłowić jedną rzecz: określenie kościołów, kaplic czy cmentarzy jako „miejsca święte” wcale nie znaczy, że pozostałe miejsca są „nieświęte”. To, co w „miejscu świętym” się dokonuje, ma nas umacniać, aby całą resztę uświęcić poprzez nasze życie. Nazywanie osób duchownych i zakonnych „poświęconymi Bogu” nie znaczy, że wszyscy inni nie żyją dla Niego. Wszyscy jesteśmy wezwani do świętości. 

CO MOŻNA BŁOGOSŁAWIĆ? Katechizm Kościoła Katolickiego dokonuje pewnego rozróżnienia wśród sakramentaliów. Wspomina najpierw o błogosławieństwach mogących dotyczyć osób, posiłków, przedmiotów czy miejsc. Zasadniczo jednak modlitwy błogosławieństw nie koncentrują się na rzeczach jako ta-

W OBRZĘDZIE BŁOGOSŁAWIEŃSTWA CZŁOWIEK DZIĘKUJE BOGU ZA OTRZYMANE DOBRODZIEJSTWA I PROSI O DOBRA, PRZEDE WSZYSTKIM DUCHOWE


AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

CHARYZMAT

17

ks. Arkadiusz Wojnicki DDL

Liturgia, która wyzwala

IV. Diakonia wyzwolenia w sakramentach w służbie wspólnoty ie da się ukryć, że diakoN nia wyzwolenia musi objąć przede wszystkim dwie sfery

życia: rodzinę, która jest podstawową komórką Kościoła, oraz parafię, która jest uobecnieniem Kościoła lokalnego. To te dwa miejsca, które ze względu na wspólnotę zamieszkania i przebywania ze sobą, są przestrzenią najbardziej intensywnej formacji. Mogą się stać miejscem posługi wyzwolenia przez przygotowanych do tego sakramentalnie szafarzy: małżonków (którzy potem stają się rodzicami) oraz biskupów, prezbiterów i diakonów (którzy pełnią różne funkcje związane z posługą święceń nazywane wspólnym mianem duszpasterstwa). Ponieważ coraz częściej podnosi się pytanie o to, po co są święcenia i małżeństwo i co one tak naprawdę dają – przekonajmy się, w jaki sposób liturgia sprawowania tych sakramentów objaśnia powołanie do wolności i posługi wyzwolenia. WYMAGANIA STAWIANE KANDYDATOM DO ŚWIĘCEŃ Już w pierwszym punkcie odnoszącym się do wymagań, jakie Kościół stawia przed mającymi przyjąć święcenia – w kanonie 1026 Kodeksu Prawa Kanonicznego – czytamy: Wyświęcić można tylko tego, kto cieszy się należytą wolnością. Tym samym nie można nikogo zmuszać do przyjęcia bądź nieprzyjmowania święceń. Ta wolność decyzji, którą kandydat musi potwierdzić zarówno przed swoim ordynariuszem, jak i przed biskupem szafarzem święceń, nie jest jednak jedyną wymaganą. W kanonie 1029 czytamy bowiem dalej: Do święceń należy dopuszczać jedynie tych, którzy – według roztropnej oceny własnego biskupa albo kompetentnego przełożonego wyższego – po rozważeniu wszystkich okoliczności, mają nieskażoną wiarę, kierują się prawidłową intencją, posiadają wymaganą wiedzę, cieszą

się dobrą opinią, mają nienaganne obyczaje, wypróbowane cnoty, jak również inne przymioty fizyczne i psychiczne, odpowiadające przyjmowanemu święceniu. Kandydat do święceń winien zatem cieszyć się wolnością nie tylko w deklaracji o przystąpieniu do święceń, ale także w wyznawaniu wiary, budowaniu relacji z Bogiem i drugim człowiekiem oraz w sferze fizycznej, psychicznej i moralnej. Tak zbudowana jest liturgia święceń – wybór kandydatów związany jest ze starożytnym pytaniem: scis illos dignos esse? – „czy wiesz, że są tego godni?”. W nowym Pontyfikale odpowiedź została zmieniona, aby podkreślić, że wybór kandydatów jest pochodną wolności wielu członków Kościoła i brzmi: Po zbadaniu opinii wiernych i po zasięgnięciu rady osób odpowiedzialnych za ich przygotowanie zaświadczam, że uznano ich za godnych święceń. Biskup odniesie się do tego w homilii obrzędowej, przypominając kandydatom na diakonów: Skoro dobrowolnie przystępujecie do święceń diakonatu, musicie cieszyć się dobrą opinią oraz być mężami pełnymi Ducha Świętego i mądrości. Liturgiczny egzamin przed przyjęciem święceń jest nie tyle stwierdzeniem dotychczasowych osiągnięć formacyjnych, ile wolnej woli kandydatów, dlatego że – poza pytaniem o celibat i o posłuszeństwo – we wszystkich trzech stopniach sakramentu święceń kandydaci odpowiadają jednym słowem: „Chcę” na wszystkie pytania szafarza. I we wszystkich trzech stopniach ostatnie pytanie przed przyrzeczeniem posłuszeństwa wymaga odpowiedzi: „Chcę, z Bożą pomocą”. Wyznacza ono strefę, w której ludzka wolność musi współpracować ze zbawczą wolą Bożą, granicę, w której wolność człowieka spotyka się z wolnością Boga. Posłuchajmy tych pytań. Wobec elekta na biskupa: Czy chcesz nieustannie błagać wszechmogącego Boga za

DOM 2020, fot. Przemysław Dziob

KANDYDAT DO ŚWIĘCEŃ WINIEN CIESZYĆ SIĘ WOLNOŚCIĄ NIE TYLKO W DEKLARACJI O PRZYSTĄPIENIU DO ŚWIĘCEŃ, ALE TAKŻE W WYZNAWANIU WIARY. lud święty i nienagannie pełnić urząd posługiwania najwyższego kapłaństwa? Wobec kandydata na prezbitera: Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną ofiarę, i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi? Wobec kandydata na diakona:

Czy chcesz nieustannie kształtować swoje postępowanie na wzór Chrystusa, którego Ciało i Krew będziesz brać w dłonie przy ołtarzu? Każde z tych pytań składa się z dwóch części. Jedna z nich dotyczy sprawowanego kapłaństwa czy posługi w przypadku diakonatu, druciąg dalszy na str. 18


18

CHARYZMAT

AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ

ciąg dalszy ze str. 17 ga zaś – upodobnienia się do Chrystusa w jego świętości (biskup), ofierze (prezbiter) i czynach (diakon). A to prowadzi nas do wniosku: sakrament święceń uświęca ludzką wolność upodabniając ją do wolności Chrystusa. W jaki sposób to działa, już wiemy. Wystarczy otworzyć drugi rozdział „Listu do Filipian”, by przekonać się, w jaki sposób Chrystusowa ofiara złożona z własnej wolności stała się źródłem wyzwolenia dla całego świata. WOLNOŚĆ JAKO MATERIA SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA Prawo kanoniczne wyjaśnia nam, jak to się dzieje, że między mężczyzną i kobietą zaczyna istnieć sakrament małżeństwa. „Małżeństwo stwarza zgoda stron między osobami prawnie do tego zdolnymi, wyrażona zgodnie z prawem, której nie może uzupełnić żadna ludzka władza. Zgoda małżeńska jest aktem woli, którym mężczyzna i kobieta w nieodwołalnym przymierzu wzajemnie się sobie oddają i przyjmują w celu stworzenia małżeństwa” (kan. 1057). Liturgiczna celebracja sakramentu małżeństwo jest niczym innym, jak kanoniczną formą wyrażenia tej zgody wobec świadków, zaś zgoda małżeńska może być uznana za materię tego sakramentu. To zaś oznacza, że małżeństwo mogą zawrzeć jedynie osoby, które nie tylko są „stanu wolnego”, ale są rzeczywiście wolne, to znaczy: • nie zabrania im tego prawo (kan. 1058) • nie zostały uprowadzone ani nie były przetrzymywane w celu zawarcia małżeństwa (kan. 1089) • nie mają przeszkód natury psychicznej niepozwalających na podjęcie obowiązków małżeńskich (kan. 1095) • nie zostały podstępnie wprowadzone w błąd (kan. 1098) • nie zostały przymuszone lub wprowadzone w ciężką bojaźń (kan. 1103) Pragnienie zawarcia małżeństwa wynikające z wolności nupturientów zostanie także w czasie liturgii poddane egzaminowi. Świadek urzędowy zada narzeczonym trzy pytania: dotyczące ich woli zawarcia małżeństwa, woli wytrwania w nim aż do końca życia oraz

woli przyjęcia potomstwa. Na wszystkie te pytania odpowiedzą oni - „Chcemy” (warto zauważyć, że w przypadku święceń, nawet gdy wyświęca się wielu mężczyzn, każdy odpowiada za siebie, podczas gdy w przypadku zawierania małżeństwa nupturienci wyrażają swoją wolę jako wspólną, w liczbie mnogiej). Rytuał sakramentu małżeństwa dopuszcza także – z racji pastoralnych – formę zawarcia małżeństwa jako odpowiedź na pytanie celebransa „czy chcesz wziąć N. za żonę/męża i ślubować jej/ mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej/ go nie opuścisz aż do śmierci?” (OM 65). Wynika z tego, że formą sakramentalną małżeństwa w tym sposobie celebrowania nie jest przysięga małżeńska (której nupturienci nie wypowiadają), lecz tylko jedno słowo: Chcę. Jeszcze dalej idzie rubryka zawarta w numerze 66: Jeżeli narzeczeni nie mogą mówić, podpisują formułę wobec kapłana i świadków lub innymi znakami wyrażają zgodę na małżeństwo. Można zatem powiedzieć, że małżeństwo jest jedynym sakramentem, który może zaistnieć bez wypowiedzenia formuły sakramentalnej przez szafarza – właśnie dlatego, że jego istotą jest ludzka wolność skierowana w stronę drugiej osoby. To pozwala nam na sformułowanie drugiego wniosku – wolność jest prawdziwa o tyle, o ile kieruje się w akcie miłości ku drugiej osobie. SAKRAMENTY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ DOJRZAŁOŚCI W tym miejscu możemy płynnie przejść między tematami roku formacyjnego – bo od tematu „Wolni i wyzwalający” przechodzimy do zagadnienia „Dojrzałości w Chrystusie”. Nie bez przyczyny sakrament bierzmowania, w naszych realiach chronologicznie najpóźniejszy z sakramentów wtajemniczenia, otwiera drogę formacji do przyjęcia sakramentów w służbie wspólnoty. Umiejętność korzystania z wolności, jaką otrzymujemy w Chrystusie, czyli z dojrzałości, jest zasadniczo bramą do przyjęcia zarówno święceń, jak i małżeństwa. Słowo „zasadniczo” nasuwa jednak na myśl pytanie: co wtedy, kiedy wierny, który przyjął święcenia czy małżeństwo, a zatem sakramenty trwałe

(w przypadku święceń nawet wiecznotrwałe), w jakiś sposób traci wolność lub nieprawnie z niej korzysta? Co zrobić, gdy okazuje się, że duszpasterz albo mąż czy żona okazują się niewolnikami jakiejś rzeczywistości? Myślę, że warto w tym kontekście spojrzeć na modlitwę Krucjaty Wyzwolenia Człowieka pod kątem pojawiających się w niej Świętych. Jako pierwsza pojawia się w niej Niepokalana, która w swoim życiu wypełniała powołanie małżeńskie i choć absolutnie nie można powiedzieć, że w Jej domu miało miejsce jakiekolwiek zniewolenie, to nawet w najbliższej rodzinie nie obyło się bez problemów. Przypomnijmy cho-

ciażby wyprawę krewnych Jezusa, by Go powstrzymać, gdyż „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21), albo próbę siostry Maryi, Salome, by załatwić swoim synom dobrą „posadę” po prawej i lewej stronie Jezusa (Mt 20,20nn). O ile wynika to wprost z liturgii święceń, o tyle także w małżeństwie musi być realizowane królewskie kapłaństwo przez naśladowanie Jezusa. Dlatego modlitwa KWC określa Maryję jako „wzór Człowieka w pełni odkupionego i wyzwolonego i dlatego przez miłość bezgranicznie oddanego w Duchu Świętym Chrystusowi”. To bezgraniczne oddanie Maryi Chrystusowi jest doskonałym odwzorowaniem oddania Chrystusa Ojcu, a Jej ofiara

MAŁŻEŃSTWO JEST JEDYNYM SAKRAMENTEM, KTÓRY MOŻE ZAISTNIEĆ BEZ WYPOWIEDZENIA FORMUŁY SAKRAMENTALNEJ PRZEZ SZAFARZA.


AMEN DODATEK DIAKONII LITURGICZNEJ z całego życia – wykonywanym przez Nią królewskim kapłaństwem na wzór ofiary Jej Syna. Posługa wyzwolenia w rodzinach dokonuje się zatem przez upodobnienie się do Jezusa w akcie ofiary, bo droga do wolności jednego człowieka bardzo często wymaga ofiary ze strony otaczających go ludzi, zwłaszcza jeśli tworzą z nim wspólnotę zamieszkania czy rodzinę. Z drugiej strony - zniewolenie jednego człowieka pociąga za sobą zniewolenie także innych, wszak z praktyki terapeutycznej płyną głosy o zjawisku współuzależnienia czy syndromie DDA. Trzeba zatem stwierdzić za świętym Pawłem, że Kościół działa jak naczynia połączone: gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki (1 Kor 12,26). Dlatego właśnie diakonia wyzwolenia jest tak trudna: bo wymaga zdolności, a przede

wszystkim chęci współcierpienia na wzór Maryi, która stanęła obok krzyża swojego Syna. Oprócz Maryi, w modlitwie Krucjaty znajdziemy trzech kapłanów: św. Jana Pawła II, św. Stanisława ze Szczepanowa i św. Maksymiliana Marię Kolbego. Oprócz kapłaństwa łączy ich męczeństwo, choć w przypadku Jana Pawła II zamach na jego życie nie zakończył się śmiercią. Wypełnianie powołania wynikającego ze święceń – analogicznie, choć wynika to wprost z liturgii sakramentu małżeństwa, powinno polegać na oblubieńczej miłości skierowanej wobec Kościoła oraz wierności aż do śmierci. Diakonia wyzwolenia przez posługę święceń jest możliwa tylko i wyłącznie wtedy, kiedy duchowny poświęca swoje życie w akcie bezinteresownej miłości skierowanej ku temu, kto doświadcza zniewolenia. Takie zresztą cechy ukazują nam Święci Patronowie KWC: • Chcemy wraz z Tobą i z od-

CHARYZMAT

19

UMIEJĘTNOŚĆ KORZYSTANIA Z WOLNOŚCI JEST BRAMĄ DO PRZYJĘCIA ZARÓWNO ŚWIĘCEŃ, JAK I MAŁŻEŃSTWA. danym Ci całkowicie świętym Janem Pawłem II stanąć pod krzyżem Chrystusa, wyznając, iż tylko zjednoczenie z Nim w miłości, której wyrazem jest ofiara, może wyzwolić życiodajną i macierzyńską moc [a zatem płodną – cecha charakterystyczna dla powołania małżeńskiego – przyp. aut.] dla ratowania tych, którzy stali się niewolnikami dlatego, że utracili zdolność miłowania czyli posiadania siebie w dawaniu siebie. • Święty Stanisławie, Biskupie i Męczenniku, Patronie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, natchnij nas odwagą w dawaniu świadectwa i męstwem

w obliczu trudności i prześladowań, abyśmy bez lęku pracowali nad odbudową ładu moralnego w naszej Ojczyźnie. • Święty Maksymilianie Kolbe, naucz nas miłować braci kosztem ofiary z siebie. Widzimy zatem, że powołania wynikające z przyjęcia święceń oraz małżeństwa są wobec siebie wzajemnie komplementarne, gdyż oba odnoszą się do dwóch fundamentalnych dla diakonii wyzwolenia rzeczywistości – miłości i ofiary. Czy dojrzeliśmy już do nich? Na to pytanie będziemy sobie odpowiadać w rozpoczynającym się roku formacyjnym pod hasłem „Dojrzałość w Chrystusie”.

LITURGICZNE Q&A Czasem nurtują nas, uczestników liturgii, pytania z pozoru banalne. Lub musimy się zmierzyć z kolejnym „mamo, tato, dlaczego...?”. Nadchodzi kompetentna pomoc.

CZY PRZED WYSTAWIONYM NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM PRZYKLĘKAMY NA JEDNO KOLANO, CZY NA DWA? Jak czytamy w Ogólnym Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego (p. 274): “Przyklęknięcie, które wykonuje się przez zgięcie prawego kolana aż do ziemi, oznacza uwielbienie. Dlatego obowiązuje ono przed Najświętszym Sakramentem i przed Krzyżem świętym, od jego uroczystej adoracji w liturgii Wielkiego Piątku aż do rozpoczęcia Wigilii Paschalnej”. Forma przyklęknięcia jest bardzo jasno określona: zgięcie prawego, a więc tylko jednego kolana. Mamy także jasno podane, że dotyczy to Najświętszego Sakramentu. Warto jednak dodać, że pytanie nie jest bezzasadne, takie rozróżnienie bowiem funkcjonuje w przypadku liturgii celebrowanej Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego:

“Przed wystawionym Najświętszym Sakramentem klęka się na dwa kolana tylko wtedy, gdy przychodzi się do chóru albo odchodzi się z niego; tak samo przyklęka sic, gdy przechodzi się ze środka ołtarza na stronę Lekcji w celu zmiany paramentów, albo gdy wraca się stamtąd na środek ołtarza. Poza tym klęka się zawsze tylko na jedno kolano” (źródło: J. Ziółkowski, Mały ceremoniał dla kleryków i kapłanów, Poznań 1957, cyt. za vademecumliturgiczne.pl) CZY BIJEMY SIĘ W PIERSI NA BARANKU BOŻY? Obecnie rubryki mszalne nie wspominają, aby w momencie śpiewu “Baranku Boży” czynić gest bicia się w piersi, niemniej zwyczaj taki ma bardzo długą tradycję. Warto zwrócić uwagę na dwie kwestie: 1. W obecnym kształcie liturgii śpiew “Baranku Boży” towarzyszy łamaniu chleba, więc uwaga wiernych powinna koncentrować się raczej na tym ob-

rzędzie i jego znaczeniu, niż na pokutnym akcie, jakim ze swej natury jest gest bicia się w piersi 2. Soborowa odnowa liturgii podkreśla znaczenie jedności postaw i gestów, przez którą wyraża się jedność członków wspólnoty chrześcijańskiej. Tam zatem, gdzie zwyczaj ten panuje, wypada się do niego dostosować. Tam jednak, gdzie już zanikł, nie ma potrzeby go przywracać DLACZEGO PRZEKAZUJEMY ZNAK POKOJU PRZEZ PODANIE RĘKI? Sięgnijmy znów po OWMR. W punkcie 82. czytamy: “Jeśli chodzi o sam znak przekazania pokoju, winny go ustalić Konferencje Episkopatu zgodnie z mentalnością i zwyczajami ludów. Wypada jednak, aby każdy z umiarem przekazywał znak pokoju tylko osobom najbliżej stojącym”. Korzystając ze swych uprawnień Kon-

ferencja Episkopatu Polski podjęła decyzję, iż w naszym kraju znak ten będziemy przekazywać poprzez uścisk dłoni lub ukłon. CZY W CZASIE MSZY ŚWIĘTEJ TRZEBA MIEĆ ZŁOŻONE RĘCE? DLACZEGO NIEKTÓRZY SKŁADAJĄ JE JEDYNIE NA OJCZE NASZ? Wywodzący się ze średniowiecza gest złożonych rąk podczas Mszy Świętej przypomina nam o naszej relacji do Boga. W II Modlitwie Eucharystycznej celebrans wypowiada m.in.: “dziękujemy, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli.” Właśnie gest złożonych rąk wyraża naszą postawę gotowości do służby. Jeżeli mamy problem ze skupieniem się podczas Mszy Świętej, to właśnie poprzez motywowanie się do zachowania tego gestu przez całą liturgię będziemy przypominać sobie, w czym i dlaczego uczestniczymy. 


FOTOGALERIA Diecezjalna Oaza Matka 2020, fot. Przemysław Dziob


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.